[Gdańsk] Gry wojenne i historyczne

Rozgrywki indywidualne i klubowe. Sprawy organizacyjne klubów graczy.
Awatar użytkownika
clown
Général de Division Commandant de place
Posty: 4423
Rejestracja: poniedziałek, 9 stycznia 2006, 17:07
Lokalizacja: Festung Stettin
Has thanked: 1 time
Been thanked: 8 times

Re: [Gdańsk] Gry wojenne i historyczne pod egidą Muzeum

Post autor: clown »

W kwestii Churchilla to nie są zmiany warunków zwycięstwa a PROPOZYCJA dla graczy, którym przeszkadza losowość przy rozstrzyganiu zwycięzcy. A co ważniejsze, autor podkreśla, że wtedy końcowy wynik staje się przewidywalny. Moim zdaniem gra dużo straci i na pewno nie zamierzam testować tych warunków. Pierwotne warunki bardzo dobrze oddają konieczność wybrania pewnej drogi zwycięstwa, aczkolwiek dla początkujących graczy nie jest to takie oczywiste.
Ostatnio zmieniony czwartek, 8 czerwca 2017, 07:43 przez clown, łącznie zmieniany 1 raz.
"Cała kraina gier jest oczywiście krainą maniactwa, a jednak rejon gier naśladowczo-wojennych jest w tej krainie bardziej maniacki niż inne rejony. Jak na mój gust, jest to już 'konik' posunięty zbyt daleko, hermetyczny, bez przyszłości."
DaRealOdi
Sous-lieutenant
Posty: 437
Rejestracja: niedziela, 2 września 2007, 09:03
Lokalizacja: 3city
Has thanked: 1 time

Re: [Gdańsk] Gry wojenne i historyczne pod egidą Muzeum

Post autor: DaRealOdi »

Wczoraj całkiem ciekawe spotkanie, bo przy jednym stole trwała zażarta walka trwała między przywódcami światowych mocarstw o kontrolę nad powojennym światem, a przy stole drugim walka niemniej zażarta toczyła się z... instrukcją No Retreat: Russian Front.
Czego to ja się nasłuchałem o No Retreat... Myślałem, że Maciek i Janek przejdą wręcz do rękoczynów, najpierw w stosunku do gry, a później do mnie... :D A swoją drogą - dziwna sprawa z tym NR. Kiedyś miałem pierwsze wydanie i przyznam szczerze - gra mi się nie spodobała. Zbyt oskryptowana, zbyt wiele detalicznych, nie do końca intuicyjnych rozwiązań. po latach zakupiłem ja jednak do muzealnego zbioru przede wszystkim ze względu na popularność, jaka się cieszy. Oceny na BGG bardzo wysokie, a i opinie świetne:

[np. : To begin with: No Retreat! is a great game, and if you haven't played it, you should. Apart from the novelty of gaming the largest military campaign in history with 20 units per side, it's fast, fun, tense, and relatively simple, with several innovative systems, and with victory conditions which reward devious & aggressive play]

I teraz Janek z Maćkiem potwierdzają, że coś jest nie tak. Że jakieś dziwne zasady (możliwość wycofania się koleją z ZOC przeciwnika, idea counterblow), że źle napisany rulebook (a to przecież już trzecia edycja!) itp etc. Nie pamiętam, żeby jakaś gra aż tak bardzo im nie podpasowała. Ciekaw jestem, jak ocenią to z perspektywy czasu.

Obrazek



Przy naszym, churchillowym stole, rozgrywka upływała natomiast całkiem przyjemnie. Na brytyjskie opowieści ze studenckich ław w Oxfordzie i przywoływanie wszelkich zgromadzonych tytułów szlacheckich, Stalin odpowiadał tradycyjnymi rosyjskimi przysłowiami ludowymi. W tej krotochwilnej atmosferze, czas początkowo upływał leniwie. Moi sowieci pierwsze dwie konferencje nieco przespali, ale już od trzeciej zacząłem iść mocno na zachód, spychając siły niemieckie w kierunku Berlina, dzięki dużej produkcji i zdobywaniu bonusowego wsparcia z zagrywanych kart. Skupienie na zdobywaniu produkcji i ofensyw w trakcie konferencji powodowało niestety, że słabo radziłem sobie z umieszczaniem w krajach europejskich lojalnych wobec mnie struktur podziemia, nie mówiąc już o instalowaniu przyjaznych rządów. Tu z kolei doskonale działali przedstawiciele perfidnego Albionu, a i amerykańskie OSS dokładało swoje trzy grosze. Z trudem udało mi się przeforsować ustalenie stref wpływów, ale punktowo niewiele to pomogło. Churchill i Roosevelt naprzemiennie wygrywali konferencje i rozprzestrzeniali zgniły kapitalizm po świecie. Mocno do przodu poszedł także projekt bomby nuklearnej. W tej trudnej sytuacji, kiedy to delegacja radziecka na każdej z konferencji traktowana była podejrzliwie i z dystansem, za sukces poczytuje sobie błyskawiczne rozprawienie się z Niemcami (dzięki konsekwentnemu inwestowaniu w produkcję). Na tyle błyskawiczne, że siły alianckie przed końcem działań wojennych w Europie nie weszły na żadne z punktowanych pól, a ja zgarnąłem 15 VP za zdobycie Berlina, technologie i samodzielne okupowanie Rzeszy. Co z tego, skoro podliczenie punktacji po piątej konferencji (wcześniej punktów nie liczyliśmy) ujawniło, że z 22 punktami znajduję się i za Amerykanami (28 VP), i za Brytyjczykami (chyba 42 VP, o ile pamiętam...). No, i zaczęło się kalkulowanie... :D

Najpierw ustaliliśmy (rzutem kością :D), na które z warunków zwycięstwa gramy. Wyszło, że na nowe. Kolejne dwie konferencje przebiegały w bardzo ciekawej atmosferze. Nie do końca wiadomo było, kogo wspierać, a kogo łupić z punktów. Uznałem, że najbezpieczniejsza będzie próba wyjścia na drugie miejsce i wygrana poprzez liderowanie w sojuszu dwóch słabszych potęg. Warunkiem było posiadanie w sojuszu łącznej liczby VP większej, aniżeli samotny brytyjski lider (Japonia stała już jedną nogą w grobie i jej upadek był kwestią czasu). Współgrało to w pewnym sensie z działaniami brytyjskimi (Mirek postanowił wygrać w tym samym systemie, jako lider). Teoretycznie na to samo, co ja, powinni grać Amerykanie (choć może lepiej było także wybrać strategię osłabiania Brytyjczyków i wskoczenia na pierwsze miejsce!), ale zupełnie im to nie wyszło. Mam wrażenie, że dobrze pograłem "nad stołem", i udało mi się przekonać kolegów do kilku korzystnych dla mnie posunięć.
W efekcie końcowa punktacja przedstawiała się następująco: USA - 26 VP, ZSRR - 47 VP, GB - 63 VP. Brytyjczycy zyskali w ciągu dwóch ostatnich konferencji 21 VP, Sowieci 25 VP, Amerykanie natomiast stracili 2 VP.
Układ idealny dla mnie, dający wygraną ZSRR :)
(teoretycznie na stare zasady tez bym wygrał przy takim rozkładzie punktów - patrz paragraf turniejowy, ale nie można na to patrzeć w ten sposób, bo wtedy Brytyjczyk dążyłby do obniżenia swojego wyniku i mielibyśmy inną grę)

Grało mi się naprawdę fajnie. Raz, że sympatyczne towarzystwo, dwa, że miałem jakieś swoje cele (Berlin!), które realizowałem i zrealizowałem :), a trzy, że ostatnie dwie konferencje naprawdę były bardzo ciekawe, z tym kalkulowaniem punktacji (lajtowym, w myślach - bez drobiazgowego przeliczania każdego ruchu). Właściwie każdy z nas miał szanse na zwycięstwo, co zawsze dobrze wpływa na odbiór rozgrywki. Chętnie w Churchilla jeszcze zagram, choć oczywiście nie jest to gra na każdy tydzień.

Podoba mi się inne spojrzenie na II wś, które dzięki Churchillowi nabywamy. Polska jest zaledwie polem na mapie w grze wielkich mocarstw, perspektywa strategiczna sięga już daleko poza same wydarzenia wojenne, a wyrafinowane manewry, geniusz/głupota dowódców oraz poświęcenie i odwaga żołnierzy nie liczą się w kalkulacjach na tym szczeblu. Liczą się wielkie liczby, tysiące ton sprzętu itp. No, jest rzut kostką symulujący te wszystkie aspekty taktyczne czy operacyjne, ale jeśli zapewnimy wystarczający sprzęt i zaopatrzenie, to front posunie się do przodu i nic żaden szeregowy bohater nie jest w stanie zrobić. Oczywiście można się przyczepić do ewentualnej możliwości powstania sojuszu brytyjsko-radzieckiego i kilku innych detali, natomiast przyjemne i odświeżające jest wrażenie patrzenia na II ws ze szczytów nieomalże boskiego Olimpu, zamiast z płytkiego okopu strzeleckiego gdzieś pod Rżewem.

Obrazek
DaRealOdi
Sous-lieutenant
Posty: 437
Rejestracja: niedziela, 2 września 2007, 09:03
Lokalizacja: 3city
Has thanked: 1 time

Re: [Gdańsk] Gry wojenne i historyczne pod egidą Muzeum

Post autor: DaRealOdi »

Drodzy, w kwestii najbliższych spotkań:

- dziś nie będę obecny
- 20 czerwca także nie mogę przybyć (zaplanowana impreza biletowana)
- 27 czerwca postaram się być normalnie
- lipiec-sierpień - spotkania są na czas wakacji tradycyjnie zawieszane
- od września ruszamy z nowym sezonem! :)
DaRealOdi
Sous-lieutenant
Posty: 437
Rejestracja: niedziela, 2 września 2007, 09:03
Lokalizacja: 3city
Has thanked: 1 time

Re: [Gdańsk] Gry wojenne i historyczne pod egidą Muzeum

Post autor: DaRealOdi »

Zgodnie z planem, żeby na razie niczego nowego nie ruszać, na warsztat wzięliśmy wczoraj The Lamps Are Going Out :P

Powiem szczerze, że miałem wobec tej gry dość duże oczekiwania. Miała być czteroosobową, nieco prostszą wersją Triumph&Tragedy, oczywiście w realiach I WS. Liczyłem na ciekawą rozgrywkę w miłym towarzystwie. Towarzystwo - jak zawsze - przednie, zabawa tez w sumie nie była najgorsza, ale gra rozczarowała.

Podstawowy problem z grą The Lamps Are Going Out jest taki, że bardzo niewiele w niej faktycznej gry, rozumianej, jako możliwość podejmowania różnych decyzji. Jak wyczytałem w jednej recenzji, z czym ogólnie się zgadzam, TLAGO tak udanie modeluje przebieg I wś, że graczowi oddaje niewielkie pole do popisu. W ogromnej mierze przebieg wydarzeń zależny jest od losu, a gracze - trochę jak w interaktywnym filmie - mają od czasu do czasu możliwość podejmowania decyzji, i to wcale nie zawsze kluczowych.
Jak się wydaje, osią gry miało być sensowne wykorzystanie punktów produkcji, ale nie mieliśmy wrażenia, aby brakowało ich komukolwiek do utrzymania status quo na frontach. Zawsze spokojnie starczy, żeby się odbudować po nieudanym (zwykle) natarciu i zamurować front, w oczekiwaniu na nieudane (zwykle) natarcie przeciwnika. Ograniczona pula mobilizacji nie pozwala na zbudowanie jakiejś większej przewagi, bo po prostu nie ma tylu dostępnych żetonów. Całkowicie losowe są wydarzenia oraz odkrycia technologii militarnych, które po prostu odkrywamy z talii, bez żadnego wpływu na ich kolejność, szanse dolosowania etc itp. Manewrować można jedynie 2-3 żetonami, spośród kilkunastu, więc trudno o strategiczną elastyczność. Bitwy są w dużej mierze całkowicie losowe (głównie rzut 1k6 na atak vs rzut 1k6 na obronę i porównanie kto więcej), a jedyne bonusy dochodzą z wydarzeń i technologii, całkowicie losowo wyciąganych z talii, jak już wcześniej pisałem. Owszem, czasem decydujemy, w której bitwie użyć danego bonusa, generalnie musimy zarządzać naszymi armiami, które działają w systemie ready/used, ale potem i tak decyduje rzut k6 vs k6 (czasem rzucamy dwoma kośćmi i wybieramy wyższy wynik, gdy jest artyleria). Pozostałe decyzje, odnośnie działań na innych frontach, są właściwie pozorne.

Jak w świetnej recenzji TLAGO napisał Jim Bailey:
Here are a few problems that come up in that pattern: the Allied landing at Salonika is in the game, but like at the time, it never develops into anything; Gallipoli is in the game, but it doesn’t develop into anything (just like historically); Africa is in the game, but it hardly matters; the Middle East is in the game, but little of consequence happens there (just like historically). What the game does nicely demonstrate is how little these areas mattered to the outcome of the war. Unfortunately, that only emphasizes that the Western front was the critical area and nothing much changes there for at least 3 years.
I niby z punktu widzenia porównania rozgrywki z prawdziwymi wydarzeniami, wszystko się zgadza. Ogromne koszty ataków, które niczego na froncie nie zmieniają, utrudniona manewrowość (piesze armie), pasywne floty, wykonujące zadania pomocnicze - to wszystko oczywiście miało miejsce i w TLAGO można to zobaczyć, ale czy aby na pewno warto rozkładać grę, trwającą 4-6 godzin, stosunkowo złożoną, żeby być BIERNYM obserwatorem?

Po rozgrywce naprawdę doceniłem mistrzostwo, z jakim skonstruowane zostało Triumph&Tragedy. Tam nie ma sytuacji bez wyjścia, tam jest morze możliwości, i nawet jak przeciwnik trzyma cię za gardło, to i tak może go dolegliwie kopać w kostkę, albo nawet w kolano, zachowując szanse na zwycięstwo! W T&T mamy co najmniej kilka sensownych otwarć rozgrywki, które mogą sprawić, że będzie ona wyglądała za każdym razem nieco inaczej. W TLAGO nie do końca wiem, co moglibyśmy zrobić inaczej. Ok, myślę, że państwa centralne popełniły dwa błędy: Niemcy nie przesunęli dwóch dodatkowych armii na północny kierunek ataku w pierwszej turze (przez co nie przebili się przez Belgię), a w późniejszej części gry, C.K. armia nie wykorzystała możliwości okrążenia i zniszczenia sił rosyjskich. Ok, to da się naprawić, zwłaszcza pierwszy z wymienionych, ale co potem? Nie ma za bardzo opcji szybkiego natarcia na wschód, zamiast na zachód (skrypt na to nie pozwala - trzeba najpierw realizować plan Schlieffena), nie ma możliwości przeciągania państw neutralnych na swoją stronę... Gra musi skończyć się patem na zachodzie i potem przeciąganiem liny na wschodzie.

Z pomysłów na uratowanie gry przychodzą mi do głowy dwie rzeczy:
1. Rozwiązanie a la Twilight Struggle: Na dany rok gracz losuje swoje karty wydarzeń, ma je w ręce i musi zejść w danym roku ze wszystkich. Tak jak do tej pory, zagrywa jedno wydarzenie na turę, ale przynajmniej decyduje o ich kolejności.
2. Z talii technologii dobieramy po dwie karty, jedną możemy zagrać, druga idzie na spód talii.

To jakieś minimalne decyzje, ale przynajmniej gracz będzie mieć nieco większy wpływ na to, co się dzieje.

Obrazek



Co do spotkań - tak jak już zapowiadałem, w lipcu i sierpniu robię sobie przerwę z regularnymi wizytami w Krolmie. Może się zdarzyć, że podejdę, ale to na bieżąco będziemy ustalać. Z torby w Krolmie oczywiście możecie korzystać. Zachęcam Was też do zapoznania się w tym czasie z COINami - oj, mam wrażenie, że chwycą równie mocno, jak T&T :)

Ze spotkaniami pod egidą MIIWŚ wracamy ok połowy września.
Awatar użytkownika
Jan1980
Lieutenant
Posty: 588
Rejestracja: sobota, 30 listopada 2013, 14:44

Re: [Gdańsk] Gry wojenne i historyczne pod egidą Muzeum

Post autor: Jan1980 »

Za miesiąc z haczykiem kolejny sezon spotkań. Ja bym we wrześniu odpalił Band of Brothers :)
Ой дарожка доўгая да дому
За Вялікае Княства за Карону
Пераможам ворагаў спакусы
Мы ж Літвіны, Мы ж Беларусы
DaRealOdi
Sous-lieutenant
Posty: 437
Rejestracja: niedziela, 2 września 2007, 09:03
Lokalizacja: 3city
Has thanked: 1 time

Re: [Gdańsk] Gry wojenne i historyczne pod egidą Muzeum

Post autor: DaRealOdi »

Jak miło wrócić do grania w dobre gry, w tak fajnym towarzystwie! :)

Na naszych spotkaniach zadebiutowała wreszcie seria COIN, w postaci Andean Abyss.

Ja z COINami zetknąłem się już wcześniej. Baaaardzo COINy lubię, co widać choćby w mojej recenzji Cuba Libre na GF.

Wczorajsza rozgrywka przypomniała mi dawne emocje: przyspieszone bicie serca na widok pojawiających się kart, analiza kiedy spasować, a kiedy zadowolić się LimOpem, które akcje specjalne realizować i w jakim miejscu, wreszcie oczekiwanie na karte Propagandy. Przebieg trudno opisywać, bo od początku nastąpiło typowe dla COINów budowanie przewag i taktycznych combosów, wyciągających maxa z aktualnego układu planszy.

Gra zakończyła się moja wygraną (kartele), aczkolwiek nie jestem do końca usatysfakcjonowany, bo było to zwycięstwo "uzgodnione" i wymuszone czasem. Robiłem to, co w COINach trzeba robić, czyli wytrwale, metodycznie dążyłem do obranego celu (jak największa liczba wystawionych baz), wykorzystując każdą nadarzającą się okazję. Na samym końcu, przed kartą propagandy popełniłem mały błąd, który kosztował mnie pełne zwycięstwo (usunąłem jedną komórkę ochroniarzy, przez co naraziłem sukces końcowy na efekt rzutu kostką na 50% szans, a rzut ten okazał się dla mnie niepomyślny ), choć prawdopodobnie wypracowana przewaga umożliwiłaby mi zwycięstwo przy kolejnej karcie Propagandy, która - jak się okazało - znajdowała się w talii cztery karty niżej. Bezpieczne bazy w Panamie i kolumbijskiej dżungli umożliwiały duży dochód, a ten z kolei pozwalał akcjami Bribe wprowadzać zamieszanie na planszy.

A jak Wasze wrażenia?

Sytuacja na planszy po ostatnim rzucie kością:
Obrazek


A tak dla klimatu, polecam wszystkim serial Narcos, idealnie wprowadzający w realia gry. Wśród różnych współczesnych produkcji, ta wyróżnia się poziomem realizacji, aktorstwa, no i samą historią :)
Awatar użytkownika
Highlander
Sergent-Major
Posty: 185
Rejestracja: wtorek, 1 lipca 2014, 14:09
Lokalizacja: Gdańsk

Re: [Gdańsk] Gry wojenne i historyczne pod egidą Muzeum

Post autor: Highlander »

Odi pisze:A jak Wasze wrażenia?
Zacznijmy od tego że seria COIN ciekawiła mnie od dawien dawna, ale nie miałem możliwości zagrania więc nie doszedłem nawet do etapu przeczytania przepisów na sucho. Znałem tylko ogólny zarys, że 4 frakcje, że area control, że są jakieś wydarzenia itp.
O tym że w końcu będę miał okazję zagrać w COIN'a dowiedziałem się w pracy na 2 godziny przed grą, ze względu na dezercję Giovanniego, więc do gry zasiadłem bez znajomości przepisów, a co gorsza z pobieżną wiedzą na temat symulowanego konfliktu ("komunistyczna partyzantka vs rząd a w tle narkotyki"). Na szczęście Muad sprawnie i dokładnie wytłumaczył podstawy przepisów aby się dało zacząć.

Moje wrażenia z gry (na plus):
- bardzo duża interakcja (rozmowy, dyskusje, sojusze, czasem nawet negocjacje i pożyczki czyniły rozgrywkę ciekawą), a więc...
- był to dobrze spędzony czas mimo że płaciłem "frycowe" ucząc się mechaniki w trakcie gry
- są możliwości działania, podejmowania decyzji - nie czułem się "oskryptowany" jak w niektórych pozycjach ("When the lamps...")
- mało decydujących rzutów kostką (vs Sowieci w Churchillu rzucający 1-2 na K10 aby raz na turę popchnąć front)
- duża asymetria mechaniki przeciwników zapowiada regrywalność

Wstępnie na minus:
- jest spory downtime, bo nie da się za wiele zaplanować podczas ruchów przeciwnika, dopiero kiedy ten przed Tobą wybierze akcję, tzn można planować wcześniej ale mi to nic nie dawało, bo zanim doszło do mojej kolejki to sytuacja na planszy już była inna i plan do kosza
- brak "fog of war" (na planszy i kart w ręku) stąd brak możliwości blefowania tudzież liczenia że adwersarze będą podejmować nieoptymalne decyzje z niepewności odnośnie mojej realnej siły i zasobów (tutaj wciąż rządzi T&T)
- odniosłem wrażenie że gra ma mocny mechanizm samobilansujący, czyli jak któraś frakcja "zakozaczy" to od następnego gracza dostanie kontrę, jeśli naprawdę ostro zakozaczyła to dostanie kontrę od dwóch graczy pod rząd i będzie długo lizać rany. Stąd gra nie ma jakiegoś kulminacyjnego momentu, wydawało się że gra jest patowa (niby taki był ten konflikt, ale to jednak jest gra)
- trudno mi na ten moment zrozumieć co trzeba zrobić aby pokonać trzech przeciwników, pewnie jest to mieszanka:
(a) to na co masz wpływ: odpowiedniego ustawienia się w kolejności do działań, odpowiedniego zestawu akcji i wcześniejsze rozstawienie na planszy pod te akcje,
(b) to na co nie masz wpływu: czy akurat w tej rundzie jeden lub więcej przeciwników postanowi skubnąć akurat Twoją frakcję
(c) do tego elementy losowe: nieliczne rzuty kostką, ułożenie się kart wydarzeń w decku i tego za ile tur będzie Propaganda
stąd aby wygrać (a nie tylko zakozaczyć i zaraz dostać od reszty klapsa) to trzeba dobrze opanować mechanikę gry, szczególnie te elementy na które ma się wpływ. A to może trochę zająć, pytanie ile razy uda się jeszcze w to zagrać :)

Generalnie fajnie spędzony czas, i mam ochotę zainwestować czas w lekturę przepisów i playbooka.
Moja kolekcja gier planszowych
Gdańskie wtorkowe spotkania z grami wojennymi i historycznymi w klubie Krolm - spis naszych gier
DaRealOdi
Sous-lieutenant
Posty: 437
Rejestracja: niedziela, 2 września 2007, 09:03
Lokalizacja: 3city
Has thanked: 1 time

Re: [Gdańsk] Gry wojenne i historyczne pod egidą Muzeum

Post autor: DaRealOdi »

No i zagraliśmy w T&T we czterech - jak najbardziej się da :)

Muad - Alianci, Maciek - Niemcy, nowy kolega Paweł, wsparty moją radą i doświadczeniem - Sowieci.
Widziałem już wiele partii T&T, i właściwie w każdej pojawiało się coś nowego. Tym razem Sowici wykręcili Niemcowi piękny numer! Maciek skoncentrował siły na zachodzie, zdobywając Francję i grożąc poważnie desantem na wyspy. Na wschodzie ZSRR było militarnie stosunkowo słabe, do tego neutralna Polska jako bufor (neutralna, ale z sowieckimi wpływami I poziomu).
Do tego Sowieci uwikłali się militarnie w Persji i w Indiach (rachityczny atak na Delhi, ostatecznie bez powodzenia) - Niemiec czuł się bezpieczny i zostawił w Berlinie zaledwie jedną jednostkę.

A tymczasem my z Pawłem... Bach jedne wpływy w Polsce, Maciek je zdejmuje, ale my za moment bach drugie i bach trzecie! I nagle u bram Berlina wyrosła zmechanizowana armia pod wodzą Rydza-Śmigłego! W wiosennej fazie dowodzenia mieliśmy kartę o wartości C4, a Maciej żadnej wiosny nie dolosował. No i hop - twierdza w Berlinie o sile dwa padła od razu, a w stolicy Niemiec rozgościli się polscy pancerniacy na użyczonych wspaniałomyślnie BT-7 :D Gdybyśmy wcześniej lepiej opracowali plan zajęcia Delhi, wygralibyśmy rozgrywkę!
Sciągnięte z całej Europy siły faszystowskie odbiły Berlin już latem. Dobrze, że przynajmniej udało się upstrzyć Berlin napisami wykonanymi czerwoną farbą, a w kancelarii Rzeszy jakiś sprzymierzony z Polakami krasnoarmiejec załatwił się nawet na fotel samego Adolfa! :D W tym momencie przerwaliśmy rozgrywkę, z perspektywą zwycięstwa niemieckiego w kilku kolejnych turach, poprzez zdobycie Londynu (Zachód nie mógł się wykaraskać z blokady i miał tylko 3-5 pkt produkcji, wobec niemieckich 14).

Odnośnie Aliantów zachodnich mam pewną obserwację: są potwornie słabi w regionie śródziemnomorskim, przez co w grze niewiele dzieje się na tym teatrze wojennym, a w rzeczywistości było przecież zupełnie odwrotnie. Do zablokowania transportów z Bliskiego Wschodu wystarczy pojedynczy włoski bloczek. Raz ustawiony, rzadko kiedy będzie atakowany przez Brytyjczyków, bo ci zwyczajnie nie maja go czym zaatakować. W grze siły brytyjskie, to forteca w Gibraltarze i bloczek o sile 2 w Kairze. Koniec. Brakuje mi Mediterranean Fleet (w rzeczywistości 3 pancerniki, dwa dywizjony krążowników, cztery flotylle niszczycieli i lotniskowiec, plus siły podwodne), której siła powodowałaby, że chcąc odciąć Brytyjczyków od zaopatrzenia, trzeba próbować także drogi lądowej, przez pustynię, a Włoska flota i lotnictwo bardziej muszą się postarać o wiązanie Royal Navy. Domyślam się, że siły w obrębie Morza Środziemnego zostały zredukowane, żeby utrudnić manewr przerzucenia ich do Francji lub na wyspy, celem obrony przed inwazją niemiecką, lub nawet (!) ataku na Niemcy we wczesnej fazie, ale nie wiem, czy nie wylano dziecka razem z kąpielą.

O ile pamiętam, kiedyś zagrałem aktywnie na Morzu Śródziemnym (ściągnąłem wszystko z Indii) i udało się nawet zdobyć wtedy Rzym (gdzieś w tym wątku jest pewnie jeszcze relacja z tej rozgrywki...), ale - no właśnie - sciągnięcie wszystkiego oznaczało, że nie mogłem wtedy zdobyć Baku.

A btw - widzieliście, czytaliście?



Pawła zapraszamy na kolejne rozgrywki w T&T lub inne gry z zasobu :)

UWAGA: za tydzień nie będzie mnie na spotkaniu (wyjazd służbowy), co nie znaczy, że nie możecie się ustawić na jakieś rozgrywki. Ja będę za dwa tygodnie.
Awatar użytkownika
Leliwa
Hetman polny koronny
Posty: 5299
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 18:00
Lokalizacja: środkowe Nadwieprze
Has thanked: 39 times
Been thanked: 255 times

Re: [Gdańsk] Gry wojenne i historyczne pod egidą Muzeum

Post autor: Leliwa »

Polscy pancerniacy od Śmigłego na BT-7. To chyba tylko tu takie fantasy.
"Z kości moich powstanie mściciel"
Napis na grobie Stanisława Żółkiewskiego w Żółkwi.
DaRealOdi
Sous-lieutenant
Posty: 437
Rejestracja: niedziela, 2 września 2007, 09:03
Lokalizacja: 3city
Has thanked: 1 time

Re: [Gdańsk] Gry wojenne i historyczne pod egidą Muzeum

Post autor: DaRealOdi »

Owszem, ale zdecydowanie low fantasy :)
Awatar użytkownika
Highlander
Sergent-Major
Posty: 185
Rejestracja: wtorek, 1 lipca 2014, 14:09
Lokalizacja: Gdańsk

Re: [Gdańsk] Gry wojenne i historyczne pod egidą Muzeum

Post autor: Highlander »

Nowa gra Simonitcha (system zgodny z Normadią, Ukrainą, Francją) już dostępna w sklepach... tylko kiedy i z kim w to zagrać :\

https://fortgier.pl/p/16/25072/holland- ... jenne.html

Gra ma mylącą nazwę. Operacja Market-Garden akurat ominęła holenderski nadmorski region "Holland" :)
Moja kolekcja gier planszowych
Gdańskie wtorkowe spotkania z grami wojennymi i historycznymi w klubie Krolm - spis naszych gier
DaRealOdi
Sous-lieutenant
Posty: 437
Rejestracja: niedziela, 2 września 2007, 09:03
Lokalizacja: 3city
Has thanked: 1 time

Re: [Gdańsk] Gry wojenne i historyczne pod egidą Muzeum

Post autor: DaRealOdi »

Wkrótce będzie dostępna w Muzeum :)
Awatar użytkownika
Highlander
Sergent-Major
Posty: 185
Rejestracja: wtorek, 1 lipca 2014, 14:09
Lokalizacja: Gdańsk

Re: [Gdańsk] Gry wojenne i historyczne pod egidą Muzeum

Post autor: Highlander »

DaRealOdi pisze:Wkrótce będzie dostępna w Muzeum :)
Good. A jest szansa na uzupełnienie do kompletu o Ukraine'43 (póki jest dostępna)?
Moja kolekcja gier planszowych
Gdańskie wtorkowe spotkania z grami wojennymi i historycznymi w klubie Krolm - spis naszych gier
Awatar użytkownika
Highlander
Sergent-Major
Posty: 185
Rejestracja: wtorek, 1 lipca 2014, 14:09
Lokalizacja: Gdańsk

Re: [Gdańsk] Gry wojenne i historyczne pod egidą Muzeum

Post autor: Highlander »

AAR z rozgrywki T&T: Muad = Allies, Odi = Soviets, Ja = Oś.

Grało się bardzo fajnie, dobrze spędzony czas :) Mam nadzieję że adwersarze myślą podobnie.

Nowe otwarcie nie przyniosło pełnego rozstrzygnięcia. Chciałem spróbować czy Oś da sobie radę atakując najpierw Wielką Brytanię, pomijając Francję. W tym celu postawiłem na trzy lata budowy jednostek, w szczególności Fleets (4) i Infantry (4). Skompletowałem First Fire dla piechoty i flot.

Wszyscy w latach 1936-38 postawili na przemysł, w efekcie szybko poczułem że tracę Osią inicjatywę. Jeśli dwóch przeciwników ma milczący sojusz i łączną produkcję około 25, to Oś szybko traci początkową przewagę. Małe szanse na politykowanie. Co tu dużo mówić - dużo większy komfort zapewnia jednak szybki atak na Belgię i Francję.

1938 zapowiadał się beznadziejnie dla Osi, bo Sowieci wykonali niszczącą ofensywę dyplomatyczną w efekcie której do 1939 Polska i Czechy stały się satelitami ZSRR, i droga na Berlin stanęła otworem.

Wojna wybuchła w 1938 ale dopiero jesienią i przyniosła mi tylko zdobycie Glasgow. Mój błąd - nie założyłem blokady latem, w efekcie kolejny rok obaj oponenci się budowali. Powinienem też zaryzykować i od razu atakować Londyn.

Mimo tych problemów logistycznych Londyn padł w 1939 (Alianci = 0 produkcji od 1940)
Obrazek

Berlin zaciekle bronił się przez hordami Sowietów przez cały 1940. Alianci resztkami sił podeszli pod Rzym (ostatnie dwie karty ruchu), ruszając równolegle z Indii w stronę pustego Baku (ale zabrakło im paliwa ;) )
Obrazek

Rzym wytrzymał ostatni atak aliantów (ale ledwo!), którym skończyły się karty. Berlin wpadł w sowieckie łapy wiosną 1941, niemniej Oś miała jeszcze rezerwy kadrowe piechoty, resztki Kriegsmarine i nietkniętą Luftwaffe. Sowieci zajmując Berlin nie zauważyli że zostawili odsłonięte flanki (Bałtyk i Czechosłowację) i nie bronione zaplecze (Warszawa). Szybka wiosenna kontra odcięła kadrowe jednostki pancerne Sowietów w Berlinie, z których większość padła z braku zaopatrzenia.
Obrazek

Lato 1941 rokowało kontrofensywę Osi. Jak to by się skończyło? W Berlinie zostały tylko dwa kadrowe panzery bez zaopatrzenia. Czy Sowieci mieli jeszcze rezerwy? Na pewno ich lotnictwo mogłoby opóźnić kontratak wgłąb ZSRR. Oś by pewnie odzyskała możliwość produkcji na poziomie równym Sowietom. Niestety się nie dowiemy bo znowu zabrakło czasu na dokończenie rozgrywki :(

P.S.
Była jedna niemiła niespodzianka dla Osi którą mogli odpalić Sowieci - raz coś takiego sam zrobiłem: Sowieci mogą "reanimować" sparaliżowanych brakiem produkcji i kart ruchu Aliantów poprzez:
- wykonywanie VoN na co jeszcze się da (Oś i Alianci dostaną karty ruchu), np. pakiet Turcja + Persja dałby Aliantom 5 kart ruchu (to że Osi również to już mniej ważne, kluczowe że Zachód jeszcze rok-dwa by stanowił aktywne zagrożenie dla Osi) i...
- wypowiedzenie wojny Zachodowi (!) i wykonanie z Murmańska rajdu morskiego na Kanadę (!!) - to zgodnie z zasadami odpala natychmiast USA i przyspiesza ich automatyczną produkcję wojsk (!!!)
- w takiej sytuacji Aliant byłby w stanie odbić od Osi Londyn, i Oś musiałaby znów walczyć na dwa fronty.

P.P.S.
Jeśli Oś nie chce iść w atom, i nie chce zostać wzięta w środkowej grze w imadło - to chyba optymalna opcja = jak najszybszy atak na Francję. Przekombinowałem z tym Londynem. Niby to 0 produkcji, ale jednak Francuzi okazali się za mocni aby walczyć z nimi po świeżych stratach w Wielkiej Brytanii i mając u bram Berlina morze polsko-sowieckich czołgów i samolotów.
Moja kolekcja gier planszowych
Gdańskie wtorkowe spotkania z grami wojennymi i historycznymi w klubie Krolm - spis naszych gier
DaRealOdi
Sous-lieutenant
Posty: 437
Rejestracja: niedziela, 2 września 2007, 09:03
Lokalizacja: 3city
Has thanked: 1 time

Re: [Gdańsk] Gry wojenne i historyczne pod egidą Muzeum

Post autor: DaRealOdi »

Ależ fajne spotkanie wczoraj :) Żal tylko, że w tak licznym gronie rzadko się spotykamy.

Najpierw z Mirkiem w te i nazad przegalopowaliśmy po polach Waterloo. W1815 to idealny filler w oczekiwaniu na pozostałą część ekipy i system, na którym można by stworzyć kolejny tuzin gier o bitwach różnych epok. Trudno się czegoś czepiać w grze, która autentycznie trwa 15-20 min i daje sporo radochy.

Potem odpaliliśmy Peryklesa, a obok Janek, wraz z dawno niewidzianym u nas hanczą, rozpoczęli krwawą strzelaninę w Band of Brothers.
Pierwszą partię Peryklesa potraktowałem wybitnie lekko, bo też różnego rodzaju powiązań między elementami gry jest faktycznie sporo i świadome granie, które niewątpliwie musi być arcyciekawe, możliwe jest dopiero po przyswojeniu całości systemu. Gra reklamowana była jako rozwinięcie systemu zastosowanego w Churchillu i trzeba powiedzieć, że to rozwinięcie bardzo twórcze. O ile COINy trzaskane są od jednej sztancy (co ma swoje zalety), o tyle Perykles jest jednak czymś odmiennym w stosunku do Churchilla. Pozostał system przeciągania liny (choć tym razem między dwoma, a nie trzema graczami), ale cały aspekt wojenny wydobyto na pierwszy plan, dodając warstwę geopolityczną i militarną. Dodano mechanikę ukrytych rozkazów, która zawsze i wszędzie jest świetna.
Całość wydaje się nieco ciekawsza, pomaga też rozjaśnienie warunków zwycięstwa.

Może jedna rzecz podoba mi się mniej w stosunku do COINów: tzn gracze nie mają swoich osobnych frakcji. W Wietnamie, gdzie gra się 2na2, tez wygrywa jeden gracz, ale sojusznicy mają swoje osobne frakcje, unikalne możliwości etc. Tutaj najpierw rozgrywamy między sobą minigierkę o dominację polityczną w danym polis, a następnie wspólnie kierujemy całością sił, właściwie na autopilocie. Rozwiązanie zdecydowanie mniej sexy niż osobne frakcje.

A poza tym im dłużej myślę, tym bardziej mi się podoba. Zwłaszcza, że to naprawdę inna gra niż Churchill. Nie jest to po prostu "naprawiony" poprzednik, tylko coś świeżego, przez co Churchill tez zupełnie do lamusa nie odchodzi. Tam postawiono akcent na negocjacje pomiędzy trójką partnerów i walkę o wpływy na świecie, tutaj negocjacje polityczne bardzo uproszczono i skrócono, bardzo fajnie natomiast rozwinięto aspekt militarny. Mam wrażenie, że sporo jest w tej grze możliwości dobrania się przeciwnikowi do tyłka, choć oczywiście Korynt najbardziej rzuca się w oczy, więc w pierwszej grze to o niego były najkrwawsze walki, ale obszar gry jest większy i kusi ukrytymi możliwościami.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Spotkania, kluby”