[Łódź] Klub Manhattan

Rozgrywki indywidualne i klubowe. Sprawy organizacyjne klubów graczy.
Awatar użytkownika
Andy
Grossadmiral
Posty: 9508
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 18:49
Lokalizacja: Piastów

Re: [Łódź] Klub Manhattan

Post autor: Andy »

Goszczenie takiego Gościa to czysta przyjemność dla goszczącego! :) Szkoda, że pojawiły się pewne problemy organizacyjne, ale grało się rzeczywiście fantastycznie. Strategos dał mi twardą szkołę wojennego rzemiosła: grając tym razem Brytyjczykami, trzykrotnie odniósł zwycięstwo (w tym jedno "major"), Nachtjagd pod moją wodzą wygrał tylko raz. Ale sporo się nauczyłem i w następnych partiach nie pójdzie Ci już tak łatwo! :mrgreen:

(To taka propaganda, adresowana do mieszkańców bombardowanych miast ;))
Never in the field of human conflict has so much been owed by so many to so few...
Premier Winston Churchill, 20 sierpnia 1940 r.
...and for so little.
Porucznik pilot Michael Appleby, dzienny żołd 14 szylingów i 6 pensów
Awatar użytkownika
Strategos
Censor
Posty: 8264
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 17:53
Lokalizacja: Łódź

Re: [Łódź] Klub Manhattan

Post autor: Strategos »

Andy pisze: Ale sporo się nauczyłem i w następnych partiach nie pójdzie Ci już tak łatwo! :mrgreen:

(To taka propaganda, adresowana do mieszkańców bombardowanych miast ;))
Nie było łatwo ale wystąpił szereg sprzyjających okoliczności (fragment <nie>oficjalnego sprawozdania z wyprawy).

Musimy liczyć się ze znacznie większymi stratami, domagam się heroicznego poświęcenia w dalszych nalotach! (realistyczne podejście dowództwa BC do tego co się może zdarzyć w przyszłości)
"Bądź szybki jak wicher, spokojny jak las, napastliwy i żarłoczny jak ogień, niewzruszony jak góra, nieprzenikniony jak ciemność, nagły jak piorun"

Sun Tzu
Darth Stalin
Censor
Posty: 6571
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 17:58
Has thanked: 73 times
Been thanked: 170 times

Re: [Łódź] Klub Manhattan

Post autor: Darth Stalin »

W ramach nieustającej działalności Klubu "Manhattan", korzystając z krótkiej obecności w Łodzi w związku z prowadzoną sprawą, połączyłem pożyteczne z przyjemnym i po rozprawie, nie zwlekając, udałem się do Strategosa, gdzie w nowo rządzonym gnieździe strategów miałem okazję wypróbować C&C: Ancient Epics na przykładzie bitwy pod Zamą.
Faktycznie, dopiero w wymiarze epickim ta gra pokazuje swoje bardzo miłe oblicze.
Prosta, sympatyczna, a jednak całkiem mózgożerna, albowiem wymagająca od gracza ciągłych decyzji i rozważania skutków dokonanych wyborów.
Zamiast chitów aktywacji jest mutacja systemu I go, you go, ale w połączeniu z kartami rozkazów działa to całkiem fajnie - rzadko zdarza się sytuacja umożliwiająca aktywowanie całej armii, i trzeba wybierać - co, kiedy i gdzie ruszyć, żeby wroga pognębić.
Zebrałem bęcki Rzymianami w ramach frycowego (to moja pierwsza gra w tym systemie), ale gra mi się podoba - jak nie ma się dużo czasu, to "kolorki" są w sam raz. A jak się ma więcej czasu, to też - można odpalić wariant epicki, tudzież rozkręcić kampanię.

Co prawda nie udało nam się skończyć, i całkiem możliwe, że moi Rzymianie zebraliby ostatecznie baty, ale nie ma sprawy - spodziewam się, że przy najbliższej okazji rozegramy rewanż, w którym Fortuna stanie po właściwej stronie :twisted: ;)

Dziękuję Gospodarzowi za emocjonującą rozrywkę i parę chwil wytchnienia od codziennej pracy.

Źle zagraliśmy z rozkazem "Rally" - jak bowiem wyraźnie mówi instrukcja (oraz sama karta, również w opisie różnic zamieszczonym na BGG przez autora gry): Elephant and chariot units may not be rallied
To samo dotyczy rozkazu "Retire and reform".
A to by "co nieco" zmieniło... :ugeek:
Awatar użytkownika
Strategos
Censor
Posty: 8264
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 17:53
Lokalizacja: Łódź

Re: [Łódź] Klub Manhattan

Post autor: Strategos »

Superfajnie było :D
Dzięki, że znalazłeś czas podczas tego intensywnego dla Ciebie dnia :).

Słonie wykorzystały do reaktywacji to, że wodzowie byli już myślami przy chwili kiedy Scypio wyjedzie na dworzec aby udać się do Oppidum Orlenus ;) .
"Bądź szybki jak wicher, spokojny jak las, napastliwy i żarłoczny jak ogień, niewzruszony jak góra, nieprzenikniony jak ciemność, nagły jak piorun"

Sun Tzu
Awatar użytkownika
Strategos
Censor
Posty: 8264
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 17:53
Lokalizacja: Łódź

Re: [Łódź] Klub Manhattan

Post autor: Strategos »

To też kandydat do wykorzystania podczas naszych klubowych spotkań:

http://boardgamegeek.com/boardgame/3632 ... -aces-high
"Bądź szybki jak wicher, spokojny jak las, napastliwy i żarłoczny jak ogień, niewzruszony jak góra, nieprzenikniony jak ciemność, nagły jak piorun"

Sun Tzu
Darth Stalin
Censor
Posty: 6571
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 17:58
Has thanked: 73 times
Been thanked: 170 times

Re: [Łódź] Klub Manhattan

Post autor: Darth Stalin »

Jakieś takie dziwne latające stwory... :shock: to już wolę prawdziwne smoki ;) tudzież olifanty :twisted: (oczywiście w postaci potrawki z olifanta :lol: tudzież olifantowego szaszłyka wykonanego przy użyciu pilum :D ).
Awatar użytkownika
Strategos
Censor
Posty: 8264
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 17:53
Lokalizacja: Łódź

Re: [Łódź] Klub Manhattan

Post autor: Strategos »

Materiał archiwalny wart zachowania ( jakoś nie mogę go znaleźć we właściwym miejscu) , umieszczam teraz w związku z ożywieniem dyskusji o grze Flying Colors :
Relacja z nieśmiertelnej :D kampanii Sufrena na Oceanie Indyjskim rozegranej w Klubie Manhattan , dawno temu , pomiędzy mną a Archaniołem :

"Flying Colors

Pierwsza Bitwa czyli 17 lutego 1782 roku pod Sadras :

Nie ukrywam ,że byłem tak podekscytowany perspektywą już rychłego a tak długo oczekiwanego starcia :) ,że podwyższyłem istotnie stopień ryzyka przeprowadzanego ataku wykonując niezłwocznie zwrot zaczepny do bitwy .

Liczyłem na to ,że przewaga liczebna moich okrętów( 12 do 9) rekompensować będzie niedostatki dowodzenia .
Mój admirał płynący na czele kolumny po dokonaniu zwrotu tracił zdolność bezpośredniego dowodzenia ariergardą .Powtórzyłem jednak w myśli pogląd kawalera Suffrena : szyk liniowy jest trochę przereklamowany a więc koniec z "paradą ślimaków" :) .

Początkowo atak przebiegał po myśli Francuzów i walka była wyrównana .
W tej fazie zmagań wyróżniały się zwłaszcza Sphinx i Hannibal ( znając sympatie polityczne Admirała Archanioła nie sposób było nie usłyszeć niewypowiedzianego : i ty Hannibalu przeciwko mniie :wink: ...) , które wyłączyły ostatecznie z walki , w końcowej fazie bitwy, idącego dumnie na czele brytyjskiej floty Monmoutha, kilkoma finalnymi spektakularnymi salwami doprowadzając do opuszczenia tego okrętu przez załogę .

Stopniowo jednak , dzięki umiejętnym manewrom :) , Anglicy wykorzystali chaos bitewny powstały na skutek nieudanych prób koordynacji działań francuskiej straży tylnej z resztą floty , koncentrując mordercze ataki przeciw odległym od francuskiego centrum dowodzenia Artesien i Brillant , które ostatecznie zatonęły .
Zapewne tylko zmiana kierunku wiatru ocaliła od zatonięcia Severe ,któremu udało mu się cudem ujść pogoni ale unieruchomiła Bizzarre na czas umożliwiający jego rozstrzelanie .



Smutek w bazie francuskiej po bitwie spotęgowany był wiadomością o nie podlegąjącej dyskusji decyzji Króla Francji , który w przeciwieństwie do jego brytyjskiego koronowanego adwersarza nie przysłał żadnych dodatkowych okrętów .
Nie było wyjścia trzeba było naprawić wszysto to co posiadano i ruszyć z osłabioną eskadrą do walki .

Suffren zdecydował się nie zabierać do następnej akcji ,obsadzonego francuskimi marynarzami ,nie w pełni wyremontowanego , Monnmoutha choć zmieniono już nazwę pryzu na obiecującą : Promesse .

Admirał mógł obecać swoim marynarzom tylko jedno : choć szanse na sukces wyraźnie zmalały, po przegranej i zakończonej dużymi stratami bitwie : będziemy walczyć o honor Francji bez względu na okoliczności .



Jakoż przyszedł wreszcie 12 kwietnia 1782 i zastał obie floty gotowe do walki pod Providien .

Żądni rewanżu, nie tracący mimo wszystko nadziei na odwrócenie złej passy .
Francuzi powstrzymali targające nimi silne emocje i postanowili rozegrać starcie zgodnie z nowym założeniami taktycznymi .

Plan był następujący :
Admirał Suffren zainstalowany na swoim Herosie w otoczeniu najsilniejszych okrętów znajdzie się w centrum szyku, zaś silny Orient skupi na sobie uwagę awangardy brytyjskiej.
Koniec kolumny francuskiej zajmą najsłabsze okręty .
I jeszcze jedno : tym razem trzymamy linię i z żelazną konsekwencją strzelamy zgodnie z naszą narodową, francuską ,tradycją : w żągle .

Zatem zanim flota Białej Lilii poszła kursem na zbliżenie w kierunku Brytyjczyków przez pewien czas zwierała szyki , zmnejszając systematycznie odstępy miedzy okrętami ,co miało zapewnić Suffrenowi bezproblemowe dowodzenie, tym bardziej potrzebne ,że Londyn przysłał do pomocy Hughesowi admirała Kinga .

To właśnie King , w momencie kiedy do ataku ruszyły wreszcie francuskie liniowce ,płynąc na Exeterze wywiesił sygnał nakazujący natychmiastowy kontratak .
I rzeczywiście kilka okrętów awangardy ,na których dumnie powiewał Union Jack wykonało zwrot w kierunku idącego na czele francuskiego ataku Orienta ,zasypując jego pokład kulami .

Brytyjczycy mający mniejsze możliwości manewru z uwagi na niekorzystny kierunek wiatru mimo to działali zgodnie z charakterem swojego doskonałego :) Dowódcy Archanioła ofensywnie ( Legendarny Offensive Player :cool: ) .
Angażowali coraz większe siły , nie dbając już o zachowanie ciagłej linii ,chcąc szybko zniszczyć okręty francuskiej straży przedniej i zakończyć zwycięsko całą kampanie ,z osłabionym poważnie przeciwnikiem , już w drugiej bitwie .

Kiedy okazało się ,że szarżujący Francużi przetrwali morderczy ostrzał prowadzony w kadłuby, często z pozycji kreski nad T ( co było wciąż ideą oskrzydlających manewrów Archanioła Hughesa ) Anglicy zmienili elastycznie taktykę , przenosząc ogień na żągle francuskich liniowców . Kulminacją walk w tym obszarze bitwy był brawurowy marsz angielskiego Orła prostopadle do eskadry francuskiej .

Wymiana ognia z najbliższej odległości z francuskim Sfinksem była wysoce destrukcyjna dla obu stron ale ta desperacka próba uzyskania przewagi nad czołowymi okrętami przeciwnika skończyła się utratą wszystkich masztów przez dzielnego Anglika ,kiedy po salwie Sfinksa tym razem ze sterburty, Orzeł który znalazł się osamotniony po drugiej stronie francuskiej linii dostał się dodatkowo pod ogień bohatera drugiego planu : spieszącego z pomocą w krytycznym momencie Flamanda .

Tymczasem w centrum doszło do brzemiennych w skutkach wydarzeń.
Francuskim okrętom udało się bowiem odtworzyć linię i uzyskać stopniowo przewagę .
Kolejno zajmując miejsce w szyku , okręty te oddawały salwę po salwie starając się koncentrować ogień na tych brytyjskich okrętach , które miały najbardziej uszkodzone ożaglowanie .
Trzask łamanych masztów angielskich okrętów był przerażający nawet dla doświadczonych wilków morskich. Mimo niezwykle dzielnej postawy odgryzających się do końca Isis i Burforda ich los był przesądzony .

Kiedy wreszcie do pojedynku Herosa (z Suffrenem) i palącego się Superba (z rannym już Hughesem) włączać się zaczęły inne okręty francuskie , ostatni maszt brytyjskiego flagowca majestatycznie opadł na zakrwawiony pokład .
Wszystko stało się jasne ....


Grało się wyśmienicie także i dzięki temu ,że ustawicznie pobudzaliśmy swoją wyobraźnię starajac się imaginować :wink: co w rzeczywistości wynikałoby z sytuacji i wydarzeń przedstawionych na planszy .
Pomagały w tym zarówno estetyka tej gry , jej zasady ,nasze zainteresowania jak i liczne wspólne doświadczenia z naszych dotychczasowych gier, nie tylko morskich . "

==============================================================================
Archanioł widział to tak :

W sobote i niedzilę odwiedziłem Przyjacół w Łodzi. Celem wizyty były oczywiście planszówki, a dokładnie zamiar zagrania w jedną z nich. W 2 dni zagraliśmy w sumie 5 razy i Przyjaciel przeprowadził jedną demonstrację. Na stole były w sumie w 4 różne gry :) Ładny wynik, co? 8)
Nastawieni byliśmy na morskie starcia żaglowców na ciepłych wodach Oceanu Indyjskiego. Natychmiast po rozłożeniu mapy poczułem ten cudowny, delikatny podmuch morskiej świeżości ::) Spojrzałem na zachód przez lunetę - w odległości ok. 20 kabli znajdowała się francuska eskadra dalekowschodnia pod admirałem Pierre'm "Strategosem" Suffrenem. Wspaniałem jednostki, dowodzone przez świetnego admirała! To było moje, Edwarda "Gabriela" Hughesa spotkanie na morzach azjatyckich.
Jeszcze raz rzuciłem okiem na formację adwersarza
- Kapitanie Crow! Idziemy na pełnych wiatrach!, wszystkie żagle w górę. Te przeklęty wiatr spowalnia nas.
- Panie Peackock! Przekazac rozkaz na pozostałe okręty!
Trzepot wypełnianych wiatrem żagli, trzeszczenie drewnianych, obitych miedziową blachą kadłubów, dzwięk napinanych lin. I te twarze. Twarze najlepszych marynarzy na świecie! Poddanych Jego Królewskiej Mości Króla Anglii Jerzego III. Dzięki nim oraz najwspanialszej flocie wygram tę bitwę z Francuzem.
- Sir!! Francuzi zmieniają kurs! - wyrywa mnie z zadumy wrzask z bocianiego gniazda. Musze zapamiętać tego młokosa! Co za karygodny brak dyscypliny! Powinien sie z tym zwrócić do bosmana, ten do kapitana, a kapitan do mnie >:( Po bitwie trzeba będzie udzielić mu reprymendy.
Co robi ten Francuz? Tym manewrem przerwie przecież komunikację! Świetnie!
- Panie Peackock! Przekazać rozkaz: strzelać dopiero po oddaniu salwy przez okręt flagowy!
Z niecierpliwością czekam na dalsze działania Francuza. Mój nastrój zaczyna udzielać się załodze. Trudno, nie narażę się na podargę tylko dla ich wygody :-\
-3 kable! 3 kable!
- Kapitanie Crow, wydaj Pan rozkaz Ognia!
Obserwuję skutki pierwszej salwy. Fatalnie!!
- Dickens! Leć do oficera artyleryjskiego i powiedzmu, że jeśli te jego szumowiny bedą dalej tak strzleać to przez miesiąc wstrzymam im przydział grogu, a dowódcy pokładów dostaną karę administracyjną!
Bitwa rozwija się. Po dużej klepsydrze (30 minut) tracę nad nią kontolę. Jedynie najbliższe okręty wykonują moje rozkazy. Reszta pola bitwy zasnuta jest dymem prochowym.
Na "Superbie" porawdziwa jatka. Czwarta część żołnirzy z Royal Marine Corps wyeliminowana. Dwa z czterech masztów potrzaskane. W wielu miejscach kadłub przecieka, na szczęściej jeszcze niegroźnie dla sprawności bojowej mego flagowego okrętu. Dzielny Peackock, pada jak rażony piorunem! :'( Cały pokład jest mokry. Tracę równowagę i wpadam na złamane drzewce rei, przebijając ramię. Ból jest potworny! Francuski liniowiec "Artesien" masakruje "Superba" :'( W tem z dymów wlaki wyłania się potężny kadłub. Już po nas!! Niee admirale, wrzeszczy Crow, to Fish i jego "Eagle".
- Fish!! Zbawco, wspaniała robota.
Andy Fish świetnym manewrem ustawił swojego "Orła" za rufą "Artesien" i walną pełna salwą. Francuz, poszczerbiony w boju z moim "Superbem", został wręcz zdruzgotany. Cała nadbudówka rufowa uległa zniszczeniu. do kadługa wlewa się tysiącami ton woda. Już po nim.
- Sir! Patrz, "Monmouth" w dryfie! - spoglądam za wyciągniętym ramieniem - duma Portsmouth została porzucona przez załogę! Faktycznie, okręt ma silny przechyłna lewą burtę. Trzeba bedzie go holować. O nie!! Heros ze "Strategosem" Suffrenem na pokładzie zbliża się do dryfującego Anglika. Pierwszy pryz.
Oddalamy sie od miejsca zatonięcia "Artesien" na północ. Crow zwraca moja uwagę na płonący wrak francuksiej jednostki. To druga ofiara moich chłopców - "Brillan".
Jest kolejny cel! To "Breziere". Wzięty "w dwa ognie", szybko pogrąża się w wodach oceanu.
Bilans pierwszego starcia - 3 francuskie liniowce na dnie, 2 cięzko uszkodzone, jedna jednostka zdobyta. Moja eskadra straciła jeden okręt, 2 inne poważnie uszkodzone. Czas poleczyć rany 8)

6 tygodni później

Wieczór w tropikach jest krótki, a noc przychodzi szybko. Zapomniałem o tej oczywistej zasadzie podczas ponownego spotkania ze "Strategosem" Suffrenem. Tym razem nasze floty odnalazły sie w zdecydowanie bliższej odległości. Godzinę przed zachodem słońca wydaję fatalny w skutkach rozkaz zmiany kursu z N na NE. Francuz natychmiast to wykorzystuje. Rozrywa linię mojej eskadry :'( Tym razem celuje wysoko, maszty i reje walą się na pokłady! Tragedia!! Straty niewielkie, ale Orzeł, Isis, mój Superb oraz Budford stają w dryfie, pozbawione zupełnie ożaglowania! To łatwy łup dla przeciwnika, który dokona teraz abordażu. Reszta floty uchodzi! Gdzie Ci wspaniali ludzie sprzed 6 tygodniu? :'( Wned kula armatnia trafia w nadbudówkę wyrywaja wielka ilość drzazg. Jedna z nich trafia mnie w nogę. To przepełnia czarę.
- Crow! Wywieś białą flagę!

Gra, którą opisuję to "Flying Colors" - taktyczna gra o bitwach morskich epoki żaglowców. Odtwarzaliśmy z mym Przyjacielem dwie pierwsze bitwy jakie stoczyli między sobą admirałowie Suffren i Hughes. Załączam kilka zdjęć. Sorry za jakość, ale robione komórką.

http://img76.imageshack.us/gal.php?g=moto0123u.jpg
"Bądź szybki jak wicher, spokojny jak las, napastliwy i żarłoczny jak ogień, niewzruszony jak góra, nieprzenikniony jak ciemność, nagły jak piorun"

Sun Tzu
Awatar użytkownika
Strategos
Censor
Posty: 8264
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 17:53
Lokalizacja: Łódź

Re: [Łódź] Klub Manhattan

Post autor: Strategos »

Było super :D. Graliśmy jeszcze w Szoguna (z biegiem lat gra nic nie traci ze swego uroku) a nie zdążyliśmy w Battle Cry ale wszystko przed nami.
Liberte było formą sprawdzenia w praktyce funkcjonowania systemu wyborczego J.... [autocenzura związana z ciszą wyborczą] i wraz z Kaisrers Piraten tworzyły klimat kontrowersyjności w związku z regułami wymagającymi wyrafinowanego podejścia do gry. No cóż, nie zawsze rządzi reguła pozwalająca na prostą identyfikację ze stronami reprezentowanymi w grze. ;)

Profesie na szczęście w znakomitą Hall of Montezuma zagrasz niedługo z osobami, które doprowadziły do rehabilitacji tego tytułu i to bez nieświadomej "ustawki", której dokonał kiedyś prezes Klubu, w wyniku czego nie miałeś szans przeciwstawić się rekonkwiście Teksasu. :)
"Bądź szybki jak wicher, spokojny jak las, napastliwy i żarłoczny jak ogień, niewzruszony jak góra, nieprzenikniony jak ciemność, nagły jak piorun"

Sun Tzu
Awatar użytkownika
Strategos
Censor
Posty: 8264
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 17:53
Lokalizacja: Łódź

Re: [Łódź] Klub Manhattan

Post autor: Strategos »

Niesieni na fali wczorajszego radosnego grania inspirowani atmosferą wyborczą rozgraliśmy z żoną partyjkę w Make President 1960 , która zakończyła się zwycięstwem mojego Nixona różnicą 63 głosów elektorskich. :)
"Bądź szybki jak wicher, spokojny jak las, napastliwy i żarłoczny jak ogień, niewzruszony jak góra, nieprzenikniony jak ciemność, nagły jak piorun"

Sun Tzu
Awatar użytkownika
Strategos
Censor
Posty: 8264
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 17:53
Lokalizacja: Łódź

Re: [Łódź] Klub Manhattan

Post autor: Strategos »

W Klubie Manhattan na spotkaniu weekendowym gościli Andy z Żoną.
Sesyjki miały charakter rodzinny graliśmy w Cytadelę, No Thanks, Stone Age oraz... o tym za chwilę a także pod kierownictwem Andy'ego rozpracowywaliśmy angielską wersję dodatku do Innowacji oraz Roll for Galaxy jak się okazuję nie tak "intuicyjną" dla doświadczonych graczy w Race for Galaxy.

Przebojem spotkania był dla gospodarzy Dominion.
Znów podobnie jak w znakomitym Star Realms budowa decku :) .
Genialnie regrywalna i w sama w sobie genialna :) gra a właściwie biorąc pod uwagę kombinacje podstawki i dużej liczby dodatków setki (tysiące) wariantów rozgrywek.

Zasługuje na otworzenie nowego wątku co niebawem uczynię.

Na razie zwracam uwagę na stronę z możliwością darmowego trenowania w podstawkę i zakupów dodatków. Jest tryb chalenge, losowania przeciwników on-line oraz kampanie.

https://www.playdominion.com/Dominion/gameClient.html

Andy jest w scoutingu "planszowym" (Dominiona zna od dawna a ja przed czasami grania w Star Realms jakoś bez sensu nie skorzystałem z dobrej rady) jak Midas Hobbystyczny wszystko co dotknie rekomendacyjną ręką zamienia się - u adresata rekomendacji - w przebój planszówkowy albo karciany.

Wielkie dzięki za wspaniały Weekend :D :!:
"Bądź szybki jak wicher, spokojny jak las, napastliwy i żarłoczny jak ogień, niewzruszony jak góra, nieprzenikniony jak ciemność, nagły jak piorun"

Sun Tzu
Awatar użytkownika
Leliwa
Hetman polny koronny
Posty: 5299
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 18:00
Lokalizacja: środkowe Nadwieprze
Has thanked: 39 times
Been thanked: 255 times

Re: [Łódź] Klub Manhattan

Post autor: Leliwa »

Strategos pisze:Niesieni na fali wczorajszego radosnego grania inspirowani atmosferą wyborczą rozgraliśmy z żoną partyjkę w Make President 1960, która zakończyła się zwycięstwem mojego Nixona różnicą 63 głosów elektorskich. :)
No no... Making the President: 1960 :)
Ja pamiętam jedną z partii z pewną sympatyczną niewiastą od Samuela w Krakowie. Po pierwszym podliczeniu wygrywali Demokraci mojej oponentki, nie zgadzała się jednak suma wszystkich głosów, dlatego jeszcze raz przeliczyliśmy je. Ostatecznie wygrał Nixon 6 głosami. Zdaje się, że zadecydowało zagranie karty, które nie dawało głosów elektorskich Kennedy'emu w stanach Południa, w których nie miał on kontroli.
"Z kości moich powstanie mściciel"
Napis na grobie Stanisława Żółkiewskiego w Żółkwi.
Awatar użytkownika
Andy
Grossadmiral
Posty: 9508
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 18:49
Lokalizacja: Piastów

Re: [Łódź] Klub Manhattan

Post autor: Andy »

Strategos pisze:Andy jest w scoutingu "planszowym" (Dominiona zna od dawna a ja przed czasami grania w Star Realms jakoś bez sensu nie skorzystałem z dobrej rady) jak Midas Hobbystyczny wszystko co dotknie rekomendacyjną ręką zamienia się - u adresata rekomendacji - w przebój planszówkowy albo karciany.
Jeszcze kilka postów Strategosa w tym stylu i moje już nadęte ego rozpadnie się z hukiem, pozostawiając po sobie złom żelazny i głuchy, drwiący śmiech pokoleń. ;)

Nie znajdujemy z panią Andy'ową słów podziękowania za gościnność Gospodarzy i wspaniałą atmosferę manhattańską! Ale... czy ja się przypadkiem nie powtarzam? :D
Never in the field of human conflict has so much been owed by so many to so few...
Premier Winston Churchill, 20 sierpnia 1940 r.
...and for so little.
Porucznik pilot Michael Appleby, dzienny żołd 14 szylingów i 6 pensów
Awatar użytkownika
Strategos
Censor
Posty: 8264
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 17:53
Lokalizacja: Łódź

Re: [Łódź] Klub Manhattan

Post autor: Strategos »

Andy: jak mawia moja żona - taka jest prawda :) .
leliwa pisze:
Strategos pisze:Niesieni na fali wczorajszego radosnego grania inspirowani atmosferą wyborczą rozgraliśmy z żoną partyjkę w Make President 1960 , która zakończyła się zwycięstwem mojego Nixona różnicą 63 głosów elektorskich. :)
No no... Making the President: 1960 :)
Ja pamiętam jedną z partii z pewną sympatyczną niewiastą od Samuela w Krakowie. Po pierwszym podliczeniu wygrywali Demokraci mojej oponentki, nie zgadzała się jednak suma wszystkich głosów, dlatego jeszcze raz przeliczyliśmy je. Ostatecznie wygrał Nixon 6 głosami. Zdaje się, że zadecydowało zagranie karty, które nie dawało głosów elektorskich Kennedyemu w stanach Południa, w których nie miał on kontroli.
Gratuluje emocjonującej partyjki w tę znakomita grę :) .
Ta minimalna różnica głosów elektorskich świadczy o tym, że gra była epicka :D . Miałem podobną partię z żoną. Uciekła mi (nazwijmy to: w sondażach przedwyborczych) na początku rozgrywki ale potem (między innymi dzięki mechanizmom balansującym związanym z mechanizmem rest) dogoniłem ją po morderczym pościgu. O zwycięstwie mojego Nixona decydowała zmiana poparcia (w grze dzień elekcji) w stanie Kansas!
Wybór tematu gry czyli pojedynku Nixona i Kennedy'ego był znakomity (pierwsza debata telewizyjna - mająca odzwierciedlenie w grze i wyrównane szanse kandydatów co też gra oddaje jak widać :), możliwość identyfikacji z programem politycznym itd.)

PS
Uwaga: (post Leliwy to potwierdza)
gra nadaje się do zainteresowania nią damy co ma niekiedy strategiczne znaczenie w naszych relacjach damsko-męskich :).
"Bądź szybki jak wicher, spokojny jak las, napastliwy i żarłoczny jak ogień, niewzruszony jak góra, nieprzenikniony jak ciemność, nagły jak piorun"

Sun Tzu
Awatar użytkownika
Andy
Grossadmiral
Posty: 9508
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 18:49
Lokalizacja: Piastów

Re: [Łódź] Klub Manhattan

Post autor: Andy »

Strategos pisze:Andy : jak mawia moja żona - taka jest prawda :) .
To przypomniało mi powiedzonko jednego z dowódców z czasu mojej chwalebnej służby w Ludowym Wojsku Polskim: "Taka jest prawda w układzie dnia dzisiejszego" :D

A w greckim stylu brzmiałoby to: "taka jest prawda na tę chwilę" ;)
Never in the field of human conflict has so much been owed by so many to so few...
Premier Winston Churchill, 20 sierpnia 1940 r.
...and for so little.
Porucznik pilot Michael Appleby, dzienny żołd 14 szylingów i 6 pensów
Awatar użytkownika
Strategos
Censor
Posty: 8264
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 17:53
Lokalizacja: Łódź

Re: [Łódź] Klub Manhattan

Post autor: Strategos »

Andy pisze:
Strategos pisze:Andy : jak mawia moja żona - taka jest prawda :) .
To przypomniało mi powiedzonko jednego z dowódców z czasu mojej chwalebnej służby w Ludowym Wojsku Polskim: "Taka jest prawda w układzie dnia dzisiejszego" :D
A w greckim stylu brzmiałoby to: "taka jest prawda na tę chwilę" ;)
Cytat "klubowy" za cytat: "chwilo trwaj wiecznie". :D
"Bądź szybki jak wicher, spokojny jak las, napastliwy i żarłoczny jak ogień, niewzruszony jak góra, nieprzenikniony jak ciemność, nagły jak piorun"

Sun Tzu
ODPOWIEDZ

Wróć do „Spotkania, kluby”