[Muszyna] IV Galicyjskie Manewry Strategów - 27-29.07.2007

Większe, zorganizowane spotkania graczy i wszelkiego rodzaju imprezy.
Awatar użytkownika
Raubritter
Padpałkownik
Posty: 1467
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 19:14
Lokalizacja: Miasto Stołeczne Warszawa
Been thanked: 1 time

Post autor: Raubritter »

Może i tak, nie znam się na tym, ale z porównania pensji brutto z pensją netto wychodzi mi, że oddaję 1/3.
A gdybym był strategiem,
Nad planszą w klubie szalał,
To co byś powiedziała,
Czy coś byś przeciw miała?
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43400
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3970 times
Been thanked: 2528 times
Kontakt:

Post autor: Raleen »

Tak czy inaczej Koledzy coś by się przydało skrobnąć i wrzucić na stronę forum. Dywagacje o ZUSie raczej nikogo nie zainteresują..
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Jasz
Général de Brigade
Posty: 2146
Rejestracja: poniedziałek, 11 września 2006, 21:12
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Jasz »

cześć idzie na Twoje konto w funduszu więc w sumie tego nie zabierają tylko zmuszja do oszczedzania ale za to łupią przy innych okazjach no i pracowadwcy zabieraja drugie tyle czyli pieniadze o które mogłabyć wyzsza pensja.
Pensja do reki 1000 to brutto ok 1450 a realny wydataek dla pracodawcy prawie 1900. Potem jeszcze z pensji trzeba opłacić VAT-y, akcyzy i inne ukryte podatki. Zostaj jakieś 45-48%.
Awatar użytkownika
Nico
Général de Division
Posty: 3838
Rejestracja: poniedziałek, 24 kwietnia 2006, 10:50

Post autor: Nico »

[...]

Nie politykujemy.

Raleen
Niech żyje Napoleon! - wołaj ludzie tkliwy
niech żyje po tysiąc lat (kto z nas będzie żywy),
Niech Polak ostatni z tym czuciem umiera
A hasło: Napoleon! niech mu usta zwiera!
Awatar użytkownika
RyTo
Major
Posty: 1165
Rejestracja: poniedziałek, 24 kwietnia 2006, 22:14
Lokalizacja: Kraków

Post autor: RyTo »

Przez trzy dni swego pobytu na Manewrach nie zagrałem co prawda we wszystkie gry, które zostały zwiezione do Muszyny. Nie znaczy to jednak, że bawiłem się źle. Wypada więc podziękować organizatorom za umożliwienie spotkania się w jednym miejscu dużej ilości ludzi - widok uśmiechniętych twarzy i tłumu chętnych gry cieszy.

Tym bardziej, że dzięki sprzyjającemu zbiegu okoliczności przez piątek, sobotę i niedzielę nie wystawiałem uszu nawet z gier dotyczących antyku. Tam, gdzie było to tylko możliwe, grałem Grekami. Tam, gdzie się udało, odnosiłem zwycięstwo (niekiedy moralne, Pyrrusem nie jestem).

Great Battles of Alexander - dodatek Tyrant
Bitwa pod Cronium. Dionizjusz Starszy i armia kartagińska naprzeciw siebie. Nie chcę opisywać całości tego tytanicznego starcia. RyTo dowodził całą armią Greków, Zygfryd i Anders podzielili się po połowie armią najemników i greckich przeniewierców.

Pierwsze walki miały miejsce na obu skrzydłach, gdzie kawaleria obu armii próbowała zdobyć przewagę. Koniec końców greckie lewe skrzydło pozbawione zostało konnicy. Prawe jednak kilkakrotnie zawracało kawalerię numidyjską, szlachetnie urodzonych z Kart-Hadaszt, Libijczyków, Libofenicjan i tylko Kartagińczyk wie co tam jeszcze.

Na prawym więc skrzydle piechota z Iberii zaczęła uciekać... W centrum zaś panował względny spokój - tylko harcownicy greccy wyeliminowali nadciągające rydwany.

Bitwa tak sobie trwała, koło stołu co jakiś czas przychodzili zainteresowani i komentowali - "Przecież tu na mapie nic się nie dzieje! My tam ofensywę na froncie wschodnim, a tu stoją dwie armie naprzeciw siebie!". Komentowali i odchodzili, trzej gracze zaś zostali i to do godziny trzeciej w nocy. Zawarto rozejm do dziesiątej rano.

Po spoczynku, gdy Grek zorientował się, że ze swoich mizernych skrzydełek więcej nie wyciśnie, zdecydował się on na atak frontalny ciężką piechotą i dowódcą. Dowódca poległ, piechotę zawrócono. Armia grecka się wycofała.

Wniosek - o szybkie rozstrzygnięcie nawet tytanicznej bitwy nie trudno...

Sword of Rome
Podziękowania Leliwie za umożliwienie rozgrywki oraz Pędrakowi za komentarz do gry i jej przepisów! Leliwa=Galowie, Anders=Kartagina, Zygfryd=Etruskowie łamani przez Samnitów, Preclo= Roma (jak się okazało Victa niejednokrotnie...), RyTo= Grecja.

Gwoździem rozgrywki była nieudana wyprawa konsula rzymskiego na Wolsków. Armia Rzymu została rozgromiona, wskutek czego zbuntowały się trzy miasta Preclusowi. Dwa północne zajęli Etruskowie, południową Kapuę objął w posiadanie chytry Dionizjusz.
I poszło. Co Galowie złupili, to im odebrali transalpejscy krewniacy. Rzym bił Wolsków kilkakrotnie - z tym samym wynikiem: nie miał kto wrócić do domu, z tarczą czy bez. Na Sycylii pierwotnie był spokój, ale Dionizjusz zrobił wycieczkę do Lilybaeum. W następnej aktywacji Punijczycy zrobili rewizytę w Messanie i Syrakuzach. Na herbatkę zaproszono jeszcze tylko Pyrrusa i po krótkiej akcji także dyplomatycznej zawarto pokój.

Wygrali Grecy poprzez zdobycie na samym początku Kapui.

Command & Colours: Ancients
Dzięki uprzejmości Profesa, RyTo i Anders zasiedli do bitwy pod Akragas. Dość powiedzieć, że jeden grał Grekami, drugi Kartagińczykami.
Dość, bo przegrałem sromotnie nie wykorzystując przewagi w ciężkiej piechocie.
Powiedzmy więc tylko, że gra się szybciej niż w Aleksandra, ale nie jestem pewien, czy się przesiądę na ten tytuł :o

Pax Romana
Ostatni tytuł, w który grałem na Manewrach. Gra kolegi Konrada, którego pozdrawiam. Akcja toczy się na basenie Morza Śródziemnego. Czterech graczy - Profes="Wschód", Konrad=Kartagina, Anders=Rzym, RyTo=Grecja (przysięgam, losowaliśmy tym razem, nie wybieraliśmy!).
"Wschód" dogadał się szybko z Grecją co do podziałów w Azji Mniejszej. Grecja hellenizowała tereny naddunajskie. Rzym podbijał Galię Narbonensis. Kartagina podbijała Hiszpanię.

Wschód zaatakował podstępnie Kartaginę-stolicę i ją zdobył a następnie bronił przy wykorzystaniu talentu niejakiego Archimedesa... nieskutecznie. Tylko pozornie spowolniło to Kartaginę - pozajmowała ona kluczowe tereny Hiszpanii (kopalnie srebra). Wtedy jednak do akcji weszła armia Rzymu, która najpierw zdobyła miasto kartagińskie w okolicy Słupów Heraklesa, potem zajęła się armią punicką.

Wtedy, niespodzianie, nastąpiła inwazja Zachodnich Galów, którzy spustoszyli wszystkie małe miasta w Narbonensis oraz na Półwyspie Italskim. Armia rzymska szybko powróciła i naprawiła wszelkie szkody (barbarzyńcy zdążyli się rozpiechrznąć - czytaj: skończył się etap).

Z powodu mojego zbliżającego się wyjazdy rozegraliśmy tylko trzy etapy. Po podliczeniu punktów okazało się, że Grecja wyszła na prowadzenie poprzez zdobywanie nowych terytoriów i ich stopniową urbanizację...

Dzięki jeszcze raz wszystkim zaangażowanym. Do zobaczenia za rok, a z niektórymi to nawet prędzej...
As-tu le cauchemar, Hoffmann?
JB
Adjudant
Posty: 265
Rejestracja: niedziela, 25 marca 2007, 18:46
Lokalizacja: Rzeszów

Post autor: JB »

Cóż tu pisać. Kto nie był nich żałuje, bo było bardzo fajnie. Tak się złożyło, że prócz testowej rozgrywki w Imperium Jacka toczyłem boje w same gry zachodnie:

Europe Engulfed – grałem państwami osi. Mnóstwo błędów z mojej strony zaowocowało kompletną klapą i całkowitą porażką. Znamienne jest jednak co innego – kto raz zagra w tą zacną gierkę, ten jest nią zafascynowany.

Age of Napoleon – tutaj grałem dwa razy po obu stronach konfliktu. Gra jest prosta, dość szybka i ciekawa. Raz górą był Napoleon – przeciąganie Rosji na moją stronę za pomocą dyplomacji trwało ładnych kilka lat, za każdym razem Pablo niweczył moje wysiłki swoimi kartami. Za drugim razem wojna zakończyła się w 1809 roku zwycięstwem koalicji – przeciwnik tak się wykrwawił, że nie było sensu kontynuować rozgrywki.

Age of Empires – prosta eurogra z mechaniką podobną do Caylusa, w którego też grałem. Sympatyczny przerywnik aczkolwiek bez rewelacji. Caylus o wiele lepszy.

Gustaw Adolf – zdążyliśmy rozegrać początek bitwy pod Lutzen. Ja grałem imperialnymi a kolega nie całkiem płaski ;) Szwedami. Po raz kolejny na polu bitwy poległ król Szwecji. Tym razem od szrapnela. Gra oczywiście godna polecenia, ale co mógłbym powiedzieć innego, skoro jestem zafascynowany systemem Musket & Pike.

Pax Romana – kolejna bardzo dobra gra. Ciut przydługa, ale ja nie mam nic przeciwko takim maratonom, jeśli jest czas. Stanąłem na czele Wschodu i ukończyłem rozgrywkę na drugim miejscu, za Kartaginą. Oczywiście nie zagraliśmy pełnej gry a jedynie pierwsze 100 lat. Jakbym miał 3 chętne osoby i miejsce na rozłożenie gry na dwa dni, to na pewno bym ją nabył. Pozycja godna polecenia.

Combat Commander – miałem nadzieję na kilka rozgrywek, skończyło się na jednej. A gra jest fajna. Mocno chaotyczna, ale ciekawa.

Commands & Colors – testowaliśmy wystawianie armii do bitwy za punkty. Dwie takie bitwy na dwie rozegrane wygrałem, a uderzenie ciężkiej kawalerii punickiej w odpowiednim miejscu i momencie było tym, co przesądziło o sukcesie w pierwszej. W drugiej potyczce objąłem dowodzeniem nad wojskami Rzymu. Przeciwnik skonstruował armię w głównej mierze ze słoni, rydwanów bojowych i kawalerii. Słonie i rydwany odbiły się od mojej piechoty i właściwie już wtedy było pozamiatane.

Dziękuję przeciwnikom znad planszy i organizatorowi za udane manewry. Do zobaczenia w Lublinie, gdzie mam nadzieję zagrać w Here I Stand, bo pomimo tego, że gra była, to jakoś nie było okazji.
Tylko o sprawach, które nas zupełnie nie interesują, możemy wydać rzeczywiście bezstronną opinię, co niewątpliwie jest powodem, że opinia bezstronna jest zawsze absolutnie bezwartościowa.
Anders
Lieutenant
Posty: 508
Rejestracja: niedziela, 8 października 2006, 16:19
Lokalizacja: Łódź

Post autor: Anders »

AAR w trzeciej osobie - czyżbyś czerpał wzór z Cezara? ;)
Prawe jednak kilkakrotnie zawracało kawalerię numidyjską, szlachetnie urodzonych z Kart-Hadaszt, Libijczyków, Libofenicjan i tylko Kartagińczyk wie co tam jeszcze.

Na prawym więc skrzydle piechota z Iberii zaczęła uciekać... W centrum zaś panował względny spokój - tylko harcownicy greccy wyeliminowali nadciągające rydwany.
Kartagińczyk wie - wymieniłeś wszystko. Gwoli ścisłości to było całe 5 oddziałów... Za każdym niemal razem uciekające jednostki (lub w wypadku możnych kartagińczyków "jednostki wykonujace planowy odwrót na z góry upatrzone pozycje celem przegrupowania", jak głosi odpowiedni komunikat) udawało sie zawrócic dzielnym dowódcom miasta Dydony :)

Dzięki za wspaniałą bitwę.
"Przecież tu na mapie nic się nie dzieje! My tam ofensywę na froncie wschodnim, a tu stoją dwie armie naprzeciw siebie!".
Ech, laicy.... nie doceniają kunsztownego piękna manewru ;)
Sword of Rome
Podziękowania Leliwie za umożliwienie rozgrywki oraz Pędrakowi za komentarz do gry i jej przepisów! Leliwa=Galowie, Anders=Kartagina, Zygfryd=Etruskowie łamani przez Samnitów, Preclo= Roma (jak się okazało Victa niejednokrotnie...), RyTo= Grecja.

Gwoździem rozgrywki była nieudana wyprawa konsula rzymskiego na Wolsków. Armia Rzymu została rozgromiona, wskutek czego zbuntowały się trzy miasta Preclusowi. Dwa północne zajęli Etruskowie, południową Kapuę objął w posiadanie chytry Dionizjusz.
I poszło. Co Galowie złupili, to im odebrali transalpejscy krewniacy. Rzym bił Wolsków kilkakrotnie - z tym samym wynikiem: nie miał kto wrócić do domu, z tarczą czy bez. Na Sycylii pierwotnie był spokój, ale Dionizjusz zrobił wycieczkę do Lilybaeum. W następnej aktywacji Punijczycy zrobili rewizytę w Messanie i Syrakuzach. Na herbatkę zaproszono jeszcze tylko Pyrrusa i po krótkiej akcji także dyplomatycznej zawarto pokój.

Wygrali Grecy poprzez zdobycie na samym początku Kapui.
To była bardzo ciekawa gra - Kartagina początkowo ograniczała się do dyplomatycznego wsparcia Etrusko-Samnitów, zaś po krótkiej i krwawej kontrowersji z Grecją zajęła się sprawami italii bardziej bezpośrednio - jeszcze przed końcem gry Rzym padł, a na Kapitolu stanęła świątynia Baala Hammona. :twisted:
Command & Colours: Ancients
Dzięki uprzejmości Profesa, RyTo i Anders zasiedli do bitwy pod Akragas. Dość powiedzieć, że jeden grał Grekami, drugi Kartagińczykami.
Dość, bo przegrałem sromotnie nie wykorzystując przewagi w ciężkiej piechocie.
Powiedzmy więc tylko, że gra się szybciej niż w Aleksandra, ale nie jestem pewien, czy się przesiądę na ten tytuł
System bardzo prosty, ale emocjonujący i ciekawy. Udalo nam się z Profesem i JB opracować system tworzenia dowolnych potyczek (a także wielkich bitew), dzięki czemu sprawdzaliśmy zalety różnych konstrukcji armii . Niestety zdażyło mi się paść ofiarą morderczej szarży ciężkiej kawalerii... ale szczerze mówiąc aż przyjemnie było na nią popatrzeć.
Pax Romana
Ostatni tytuł, w który grałem na Manewrach. Gra kolegi Konrada, którego pozdrawiam. Akcja toczy się na basenie Morza Śródziemnego. Czterech graczy - Profes="Wschód", Konrad=Kartagina, Anders=Rzym, RyTo=Grecja (przysięgam, losowaliśmy tym razem, nie wybieraliśmy!).
"Wschód" dogadał się szybko z Grecją co do podziałów w Azji Mniejszej. Grecja hellenizowała tereny naddunajskie. Rzym podbijał Galię Narbonensis. Kartagina podbijała Hiszpanię.

Wschód zaatakował podstępnie Kartaginę-stolicę i ją zdobył a następnie bronił przy wykorzystaniu talentu niejakiego Archimedesa... nieskutecznie. Tylko pozornie spowolniło to Kartaginę - pozajmowała ona kluczowe tereny Hiszpanii (kopalnie srebra). Wtedy jednak do akcji weszła armia Rzymu, która najpierw zdobyła miasto kartagińskie w okolicy Słupów Heraklesa, potem zajęła się armią punicką.

Wtedy, niespodzianie, nastąpiła inwazja Zachodnich Galów, którzy spustoszyli wszystkie małe miasta w Narbonensis oraz na Półwyspie Italskim. Armia rzymska szybko powróciła i naprawiła wszelkie szkody (barbarzyńcy zdążyli się rozpiechrznąć - czytaj: skończył się etap).

Z powodu mojego zbliżającego się wyjazdy rozegraliśmy tylko trzy etapy. Po podliczeniu punktów okazało się, że Grecja wyszła na prowadzenie poprzez zdobywanie nowych terytoriów i ich stopniową urbanizację...
Wspaniała rozgrywka, bardzo ciekawa - choć Rzym i Wschód musiały podjąć kroki ku zabezpieczeniu granic przed prowadzącą meandryczną politykę Kartaginą. W tę grę - już w innym składzie - zagraliśmy raz jeszcze, może szarpnę się i sklecę jakiegoś AAR'a z tej drugiej rozgrywki.
Awatar użytkownika
Karel W.F.M. Doorman
Admiraal van de Vloot
Posty: 10579
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 16:24
Lokalizacja: lichte kruiser HrMs "De Ruyter"
Has thanked: 2102 times
Been thanked: 2831 times

Post autor: Karel W.F.M. Doorman »

Przede wszystkim chciałem serdeczne podziękować Debejowi za organizację - jak co roku była wzorowa i wszystko działało jak należy.
Podziękowania należą się także naszej gospodyni z Domu Wczasowego Zaczarowane Koło za serdeczność i bardzo miłe i rodzinne przyjęcie.
Pani Monika rzeczywiscie tworzy nie ośrodek a DOM wczasowy.

Jeśli chodzi o gry:

w piątek przed południem treningowo zagraliśmy z Bavarskym kilka etapów Budapesztu (scenariusz "Fale Dunaju"). Zaczynało się robić ciekawie (to znaczy Niemcy i Madziarzy zaczynali uderzać w lewe skrzydło Rosjan i Rumunów, a tu nagle miała wejśc do akcji 6 sowiecka armia pancerna, ale musieliśmy kończyć, by pomóc nosić stoły.
Podczas własciwych :wink: Manewrów najpierw usiłowałem sędziować w grze Orłowej na Adriatyku, ale niestety przygotowywana w pośpiechu rozgrywka nie wypaliła z mojej winy :oops:

Za to na obszarze od Annopola po Goraj rozgorzały zacięte walki pomiędzy 1 Armią austro-węgierską, dowodzoną przez Jenerałów Dankla i von Krasnika :wink:, tzn. Pabla i mnie (Pablo dowodził korpusem I i jednostkami lewego skrzydła, ja korpusami V i X i 9 DKaw).
Rosyjską 4 Armią mistrzowsko dowodził niejaki Gienierał od Panzerwaffe Panzerfanow, który uskuteczniał swoje ulubione działania tj. zagony kawaleryjskie.
Najpierw kozacy XVI KA wykorzystali moment mojej nieuwagi i zagarnęli sztab i artylerię 9 DKaw, by w chwilę potem kawaleria rosyjskiego prawego skrzydła (działały tam jednostki 13 DKaw i Brygady Kawalerii Gwardii) to samo uczyniły ze sztabem i artylerią 3 DKaw austriackiej. Ponieważ sprzątnięcie sztabów spowodowało unieruchomienie dywizji, w jeden etap Austriacy stracili czasowo całą swoją kawalerię.
Następnie piechota obydwu stron ruszyła ku sobie, porzy czym General Pablo v. Pablowitz znowu popełnił błąd, pozwalając sobie sporzątnąć sztab i część artylerii 12 DP, co tą doborową dywizję zatrzymało na dobre.
Pod Gorajem tymczasem doszło do krwawych starć rosyjskiej 1 dywizji grenadierów, wspieranej przez 3 dywizję kozaków dońskich, z austro-węgierskimi 24 DP i 45 DP Landwehry.
WWprawdzie Jenerał Panzerfanow twierdził, że chce się trzymać długo, ale ciekawe, co by z tego wyszło.,
Tymczasem nieco dalej na zachód (bodajże koło Gorajca) przepychały się 2 dywizja grenadierów i 41 dywizja piechoty XVI KA, dążąc do rozcięcia austriackiej armii na dwie części i do opanowania Frampola, co zgodnie z umową miało zakończyć się automatycznym zwycięstwem Rosjan :mad:
W centrum 14 DP V KA zaczęła od zachodu obchodzić pozycje 45 i 47 DP rosyjskich pod Polichną, 33 DP miała tymczasem biernie trzymać front w okolicach Modliborzyc, zaś 37 DPHonved usiłowała z zachodu uderzyć w prawe sklrzydło rosyjskiej 41 DP, jak już pisałem zaangażowanej w natarcie na Gorajec. Tymczasem lewe skrzydło Honvedów z 37 Dywizji zaczynało być zagrożone przez rosyjską 47 DP z XVI KA i robił się niezły kociokwik, w którym górę zaczęli brać Rosjanie.
Na zachodzie zaś 12 Dywizja podeszła pod pozycje rosyjskie, gdzie zaległa z powodu dezorganizacji dowodzenia (sztab został zdobyty przez rosyjską jazdę), 5 dywizja bardzo powoli podsuwała się pod przeciwnika, 46 Dywizja Landwehry osłaniała biernie odcinek naprzeciwko obu Rzeczyc (Ziemiańskiej i Księżej).
W tej sytuacji masą przełamującą zapewne stałyby się jednostki druygoprzutowe, tj. 101 brygada Landszturmu i 1 Brygada Marszowa, obydwie zresztą o nikłej wartości bojowej.
A Rosjanie właśnie zgromadzili całą swoją artylerię armijną i z XIV KA, tj. 2 dyony haubic 152 mm, 26 dyon haubic 122 mm, 14 dyon haubic 122 mm (z XIV KA) oraz dyon armat 107 mm.
Ogólnie rzecz ujmując strach się bać. :mad: :wink:

Obrazek
...zagon kawalerii na prawą flankę

Niestety wskutek zmęczenia materiału (rozgrywka na pełne zasady jest dość żmudna) przerwaliśmy grę w sobotę i potem już nie udało się jej kontynuować z uwagi na konieczność wcześniejszego niż planowany wyjazdu Panzerfana.

W sobotę wieczorem rozpocząłem z Jackiem II Nowym (Państwa Osi) i Raubritterem (mój zachodnioeuropejski i amerykański sojusznik) grę w Europe Engulfed.
Niestety wskutek kiepskiego samopoczuycia wiele się Rosjanami nie nadowodziłem (w sumie doczekałem do niemieckiej inwazji rozbudowując sukcesywnie moje siły), ale za to gra mi się spodobała i chętnie kiedyś w nią zagram.

W niedzielę najpierw zakładaliśmy stowarzyszenie, potem niecoiwypróbowaliśmy z Profesem i Andersem moich pomysłów na XIX wiek.
Na razie test wykazał, ze fajnie się gra z zasadami na inicjatywę i aktywację i nic więcej. Zasady walki dopiero będziemy musieli sprawdzić, na razie prowadziłem z Andersem i Profesem dyskusję na temat ilości strzałów, które piechota mogła w wojnie secesyjnej oddać w 5 minutach. Powoli jakieś konkrety się wyklarują.

W niedzielę wieczorem rozegralismy z Pablem8019 i Simbą scenariusz "Brama Smoleńska" gry Rok 1920 Jarka Flisa. Ja grałem Polakami.
Zacięte walki na północy i południu odcinka frontu przyniosły niewielką wygraną bolszewików (ledwie jednym punktem zwycięstwa) - wprawdzie bolszewicy lali mnie w centrum i na północy, ale za to ich lewe skrzydo nie istniało i miałem spore szanse uzyskać kontrolę nad koleją Mińsk-Bobrujsk-Żłobin-Kalenkowicze.

W poniedziałek z Simbą rozegraliśmy treningowo scenariusz "Wyprawa Kijowska", w którym bolszewicy Simby zadali prawdziwą klęskę dowodzonym przeze mnie Polakom.

We wtorek w piątkę (Simba i Jego sympatyczne Szczęście, Preclo, Bavarsky i ja) zrobiliśmy wypad na Slovensko do Starej L'ubowni, gdzie zwiedzilismy zamek lubowniański (przez spory kawał czasu był siedzibą polskich starostów, którzy zarządzali ziemiami wziętymi w zastaw na zabezpieczenie sum pożyczonych Zygmuntowi Luksemburskiemu) oraz skansen posadowiony niżej zamku i wieczorkiem mimo zmęczenia rozpoczęliśmy (i niestety nie dokończyli) grę całej kampanii.
W momencie przerwania (w czerwcu 1920) Rosjanie podjęli ofensywę na litewsko-białoruskim TDW, - na odcinku od Błot Poleskich do Bobrujska natrafili na konbtre Polaków, przy czym obydwie strony się mocno porżnęły, co stwarzało koniecznośc wycofania się przez moich.
Na ukraińskim TDW początkowo ofensywa wojsk Sikorskiego zajęła Kijów i zmłóciła bolszewików, ale nie na tyle, by wyeliminować choć z kilka dywizji.
Rosjanie wycofali się i po najdeściu Konarmii podjęli kontrę, która znowu skończyła się laniem Polaków.
Znowu za dług trzymałem Kijów :wink: ściagając ukraińskie uzupełnienia.
Przy końcu gry front przebiegał równoleżnikowo od Kijowa mniej więcej do Tarnpola i Polacy opuścili Kijów, starając się ocalić jak największą ilość wojska spod kosy kozaków Budionnego.
Follow me!
Kontradmirał Karel Doorman do swoich podwładnych, Morze Jawajskie, 27 lutego 1942 roku.
Anders
Lieutenant
Posty: 508
Rejestracja: niedziela, 8 października 2006, 16:19
Lokalizacja: Łódź

Post autor: Anders »

PAX ROMANA - gra II.

U schyłku IV w. p.n.e. wyłoniły się w świecie śródziemnomorskim 4 potęgi - Wschodnie monarchie diadochów - Seleukosa i Ptolemajosa - zjednoczone przez JB, Kartagina ze swoimi wpływami w zachodnim basenie Morza sródziemnego, pod wodzą Anders-baala ;), Na północ od Sycylii rozrastała się silna republika prowadzona przez Profesa - wreszcie Ziemie greckie, nareszcie zjednoczone i objęte koine eirene - prowadził Konrad.

Na samym początku zdawało się, ze szczęśliwie uniknie on grożącego mu konfliktu z potężnymi sąsiadami - armia seleukosa przekonała go do porzucenia (stopniowego) Azji mniejszej, zaś Rzym coraz dobitniej domagał się Bruttium. Obie strony zaskoczone były wieloznacznymi odpowiedziami napływającymi z Pelli, przeto Rzym siłą wziął co swoje, na co grecja zareagowała wysłaniem do italii armii Pyrrusa, która skutecznie przeszkadzała Rzymowi. Na wschodzie Seleukos pryejmował Azję mniejszą, Kartagina tymczasem rozwijała swoje miasta i po zdobyciu Syrakuz zwróciła swe oczy na zachód ustalając wstępnie granice wpływów na Pirenejach i pustyniach Libii.

Konflikt grecko - rzymski miast wygasać eskalował - wykręty i niesłowność greckich posłów rozsierdziły rzymian, jednak ponownie stali się oni obiektem najazdu "żołnierza fortuny" z Grecji - tym razem zaowocowało to zajęciem galii przedalpejskiej i odcięciem rzymu od jego bogatych podbojów w Galii - tego było mieszkańcom Miasta Wilczycy za wiele - zebrawszy armie ruszyli na wroga i od tej pory konflikt stawał się tylko bardziej zażarty. jego finansowanie wymagało nadzwyczajnych środków - Rzym odstąpił więc swoje posiadłosci w Galii Kartaginie za sume 12 talentów (ca. 1/3 budżetu miasta Dydony) i wystawił potężne armie - w tym czasie senatorowie znad Tybru zdołali przekonać włodarzy wschodu, że grecka opieszałość w oddawaniu Azji mniejszej (tak, grecy zatrzymali sobie najbogatszą prowincję) musi zostać ukarana - tak to dwie potężne armie stanęły na granicach Hellady - Grek próbował dywersyjnego uderzenia jedną ze swych armii, jednak nawet utrata Wiecznego miasta nie osłabiła determinacji armii Rzymu. Wkrótce grecy zmuszeni byli powrócić by bronić ojczyzny - doszło do niezmiernie krwawej bitwy z armią wschodu, po której gracz grecki wycofał się do twierdzy. Tam zastało go zakończenie naszej gry.

Na takim rozwoju wypadków najlepiej wyszły silnie urbanizujące się Wschód i Kartagina, ta druga zdominowała kulturowo i cywilizacyjnie rywali, kontrolowała też największe terytoria - dzięki temu odniosła zwyciestwo, pomimo posiadania relatywnie małych sił zbrojnych. Wschód zajął miejsce drugie, rzym trzecie, a agresywna Grecja musiała pogodzić się z losem pokonanego.

Grało nam się bardzo przyjemnie, choć moglibyśmy zapewne rozegrać więcej, niestety nie doceniliśmy wielkiej rozwagi i cierpliwości konrada (grecja), który swoją dynamiczną politykę prowadził w dość niedynamiczny sposób ;) W necie jest wszystko czego potrzeba do gry przez Vassala, więc jeśli znajdzie się ktoś chętny...
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43400
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3970 times
Been thanked: 2528 times
Kontakt:

Post autor: Raleen »

Jeśli nie mielibyście nic przeciwko to przeredagowałbym Wasze posty w artykuł i wrzucił jako relację z konwentu na stronę forum.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Karel W.F.M. Doorman
Admiraal van de Vloot
Posty: 10579
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 16:24
Lokalizacja: lichte kruiser HrMs "De Ruyter"
Has thanked: 2102 times
Been thanked: 2831 times

Post autor: Karel W.F.M. Doorman »

Lepiej potraktować to jako oddzielne relacje.
Trudno wejśc w głowę piszącego ją - każdy ma swoje odczucia.
Follow me!
Kontradmirał Karel Doorman do swoich podwładnych, Morze Jawajskie, 27 lutego 1942 roku.
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43400
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3970 times
Been thanked: 2528 times
Kontakt:

Post autor: Raleen »

OK, w każdym razie nie spieszy nam się więc jak coś jeszcze podopisujecie, zechcecie pozmieniać ja bym się tym zajął za tydzień.

Zaś co do zdjęć myślę, że warto jakbyście stronę manewrów uruchomili - akurat jest po konwencie, więc czas kiedy powinna się najbardziej przydać.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Leliwa
Hetman polny koronny
Posty: 5300
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 18:00
Lokalizacja: środkowe Nadwieprze
Has thanked: 39 times
Been thanked: 256 times

Post autor: Leliwa »

Teraz ja.

Stoczyłem w Muszynie kilka bojów.

Trzykrotnie grałem w Twilight Struggle. Za pierwszym razem przeciwnikiem moim był kolega raczej niedoświadczony i partia miała charakter nauki. W trzecim etapie został z kartą, która sprowadziła poziom DEFCON do 1 i w ten sposób przegrał.
Pozostałe dwie to partie z Preclem (grałem Sowietami) i Gładkim (grałem USA) pierwszą przegrałem w 8 etapie a drugą pzegrywałem wyraźnie około 8 etapu. Nie dokończyliśmy jej.

Próbowaliśmy też z Preclem pouczyć się też nieco w For the People, ale okazało się że trochę za słabo znamy przepisy. Wynikiem tego braku znajomości było zdobycie w pierwszym etapie przez Precla McDowella wodza Armii Potomaku Richmondu i pokonanie obu generałów Konfederacji na Wschodzie Johnstone'a i Beauregarda.

Opanowaliśmy za to nieźle zasady Flying Colors i eskadra Royal Navy (5 liniowców) pod admirałami Pellewem i Warrenem w krwawym boju została pokonana przez Hiszpanów pod wodzą admirała Don Precla de Moreno i komandora von Bavarsky'ego (6 liniowców w tym 4 I klasy). Straty Brytyjczyków 3 liniowce zatopione - flagowy "Impeteux", "Captain" i "Renown" i obaj admirałowie zginęli. Hiszpanie stracili III klasowego "San Agustin", bliski spuszczenia bandery byl też podobnej wielkości poważnie uszkodzony "San Antonio". Ponadto uszkodzone zostały liniowce pierwszej klasy "Real Carlos" i "San Hermenegildo". Hiszpanie wygrali dzięki przewadze w artylerii. Starcie miało miejsce niedaleko portu El Ferrol, w Zaczarowanym Kole.

Dalej idąc w morze odbyłem wraz z Bavarskim lekcję wstępną Orła Morskiego, za co dzięki Sławkowi.

Jedyna gra wieloosobowa czyli Miecze Rzymu w 5 osób nie skończyła się dla mnie najszczęśliwiej, ponieważ Galowie, którymi dowodziłem, nie potrafili powstrzymać upadku sojuszniczego Rzymu ciągle nękani przez przekupionych przez Kartagińczyków i Etrusków swych pobratymców zza Alp.

Poza manewrami odbyłem wycieczkę pieszą przez Góry Leluchowskie do wsi Wojkowa, gdzie obejrzałem sobie piękną cerkiew.

Ostatnie godziny i minuty w Muszynie spędziłem w towarzystwie Profesa i Andersa - niezmordowanych colorkowców, oraz pstrąga (dla którego były to ostatnie chwile w całości) w barze Kinga.

Dziękuje wszystkim, a szczególnie Debejowi, którego mapę Muszyny posiadam, za przyjęcie i gościnę, Preclowi - memu najwytrwalszemu przeciwnikowi i Sławkowi - za trud nauczycielski.

Zdjęcia będą (nieco później).
"Z kości moich powstanie mściciel"
Napis na grobie Stanisława Żółkiewskiego w Żółkwi.
Awatar użytkownika
Darth Simba
Sous-lieutenant
Posty: 373
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 17:46
Lokalizacja: Przasnysz
Been thanked: 3 times

Post autor: Darth Simba »

No to i ja się dołączę :)
Ruszyłem z Ciechanowa o 32.19, ( PKP tylko 9 minut opóźnienia ), i jedziemy. Niestety, gdzieś w okolicach Nasielska trzeba było się przesiąść, współpasażer rozłożył się na siedzeniu i zaczął chrapać :evil: Nachodziły mnie zbrodnicze myśli :twisted: ale moje Skarbie znalazło obok prawie pusty przedział, to się przesiedliśmy. Reszta drogi spokojnie, przespałem Szkieletczyznę, w Krakowie obserwowałem akcję przesiadania się podróżnych w panice do wagonów, nie wiem, czy właściwych :P Reszta drogi upłynęła na nudach, pociąg wlókł się resztką sił ;) Wysiedliśmy w Muszynie, po zasięgnięciu języka u tubylca, ( ledwo udało się dogadać, nie wiem czemu :roll: ), dotarliśmy do "Zaczarowanego Koła". Dwie godziny spania, i na Manewry. Siedziałem i wycinałem żetony do Kraśnika, zamierzałem zagrać, ale 32 godziny bez snu zrobiły swoje. W sobotę udało mi się nawet zaciągnąć Moje Marudzenie na manewry, zagraliśmy z budowanie zamku :) Fundamenty miał trochę kiepskie, ale jakoś stał :P Potem musiałem się udać na spacer, i spać. W niedzielę trochę tego i owego, połaziłem po mieście ze Szczęściem przy boku, pofotografowało się co się nawinęło, i zasłużony odpoczynek. W poniedziałek krótki wypad w góry, tak się rozpędziliśmy, że nawet przeoczyłem punkt widokowy, wyhamowałem w okolicach jakiejś ławeczki kilometr dalej :P Wieczorem krótka rozgrywka z Zulu w "Rok 1920", Front Południowo-Zachodni planowo oddał Kijów, zebrał siły, i wsparty KonArmią ruszył na zapad... Wypad na Słowację okazał się przyjemny, choć te początkowe łażenie gdzieś po krzakach i tym podobnych nie rokowało najlepiej ;) Wieczorem cała "Kampania 1920", niestety, z braku czasu nie rozegrana do końca :/ Białopolacy zajęli Kijów, siły Rewolucji ruszyły wtedy na całym froncie do zdecydowanej ofensywy :) Na północy sforsowano linię okopów, gdyby włączyli się do rozgrywki Litwini, północny fragment polskiego frontu skończyłby gdzieś na polach pod Wilnem... ;) Na południu po serii krwawych walk, ( albo rzucałem 2 albo 12, co oznaczało walkę krwawą, i straty dla obu stron ;( ), udało się zajść od zachodu białopolaków uciekających z Kijowa, ale na planowane zepchnięcie wroga na poleskie bagna nie doszło do skutku, gra się skończyła. Szkoda, ale w przyszłym roku postaram się przyjechać wcześniej, i posiedzieć dłużej. W międzyczasie zmierzyłem się z Profesem pod Zamą. Po ciężkich walkach wygrał Rzymianin Profes, punktowo 8:7 dla niego, ale trzon armii kartagińskiej nadal zachował zdolność do prowadzenia walki ;P No i to byłoby na tyle :)
alensztajner
Caporal
Posty: 59
Rejestracja: sobota, 21 kwietnia 2007, 19:56
Lokalizacja: Płock\Olsztyn

Post autor: alensztajner »

A co to za godzina 32.19 :?: :D
ODPOWIEDZ

Wróć do „Konwenty”