II Konwent Bydgoski (30.11 - 02.12.2007)

Większe, zorganizowane spotkania graczy i wszelkiego rodzaju imprezy.
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43400
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3970 times
Been thanked: 2528 times
Kontakt:

Post autor: Raleen »

No tak, macie okazję, złoić mi skórę, bo tę grę akurat słabo znam. Rzadko się to zdarza :twisted: :D
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
RyTo
Major
Posty: 1165
Rejestracja: poniedziałek, 24 kwietnia 2006, 22:14
Lokalizacja: Kraków

Post autor: RyTo »

Jeszcze ja się wtrącę na momencik.
Po pierwsze, chciałem sobie zarezerwować pokoik hotelowy (30 zł za nocleg, jeśli dobrze pamiętam).
Po drugie, prosić o transport na miejscu :)
Po trzecie - koledzy z Krakowa, którzy grali z nami w Niepołomicach, raczej nie przyjadą tym razem.
As-tu le cauchemar, Hoffmann?
Awatar użytkownika
wujaw
Général de Brigade
Posty: 2075
Rejestracja: sobota, 11 marca 2006, 11:15
Lokalizacja: Bydgoszcz
Has thanked: 1 time
Been thanked: 2 times

Post autor: wujaw »

Ubolewam, że ekipa krakowska będzie jednoosobowa, a co do reszty to oczywiście nie ma problemu.
Zadzwoń do mnie kiedy będziesz dobijał do Bydgoszczy.
Pociągi za często się spóźniają, żeby czekac na dworcu liczac na przyjazd wg. rozkładu jazdy. :wink:
Co do pokoju potwierdzę na priva jutro lub w poniedziałek.
Awatar użytkownika
wujaw
Général de Brigade
Posty: 2075
Rejestracja: sobota, 11 marca 2006, 11:15
Lokalizacja: Bydgoszcz
Has thanked: 1 time
Been thanked: 2 times

Post autor: wujaw »

Wejściówki na imprezę będą podzielone na dni, oraz trzydniowe.
Jak ktoś wpadnie na 1 dzień płaci tylko 8 zł.
Maedhros
Sergent-Major
Posty: 169
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 16:48
Lokalizacja: Warszawa
Been thanked: 10 times

Post autor: Maedhros »

trochę Torunia się zapowiada :wink:
Awatar użytkownika
wujaw
Général de Brigade
Posty: 2075
Rejestracja: sobota, 11 marca 2006, 11:15
Lokalizacja: Bydgoszcz
Has thanked: 1 time
Been thanked: 2 times

Post autor: wujaw »

Maedhros pisze:trochę Torunia się zapowiada :wink:
Wszeelki duch!
Co z Tobą?"Odtoruniłeś" się na całego? :wink:
Maedhros
Sergent-Major
Posty: 169
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 16:48
Lokalizacja: Warszawa
Been thanked: 10 times

Post autor: Maedhros »

ciałem prawie, ale serduszko moje tam zostało :lol:
będziemy większością sił w sobotę prawdopodobnie przed jedenastą
Awatar użytkownika
cdc9
Generał Broni
Posty: 5618
Rejestracja: czwartek, 23 marca 2006, 09:23
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post autor: cdc9 »

No to dopiero niespodzianka. :)
Pokora i uległość tylko do wzmocnienia i utrwalenia niewoli prowadzi.

Józef Piłsudski (24 września 1895 r.)
Awatar użytkownika
wujaw
Général de Brigade
Posty: 2075
Rejestracja: sobota, 11 marca 2006, 11:15
Lokalizacja: Bydgoszcz
Has thanked: 1 time
Been thanked: 2 times

Post autor: wujaw »

Konwent trwa!
W popołudniowo - nocnych rozgrywkach strategicznych uczestniczyło kilkanaście osób (wliczając rozgrywkę w Star Crafta, a odliczając Carcassonne i im podobne).Na dziś zapowiedziało się kilka osób więcej do strategii, a można skorzystac też z atrakcji konwentu Sfera, jak np. spotkania ze znanymi autorami fantazy.
Komplatny program jest tutaj : http://www.sfera.domenium.pl/program.html
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43400
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3970 times
Been thanked: 2528 times
Kontakt:

Post autor: Raleen »

II Konwent Bydgoski (30.11 – 02.12.2007 r.)

Druga edycja bydgoskiego konwentu strategów przebiegała nieco odmiennie niż pierwsza. Przede wszystkim w tym roku gościliśmy na konwencie fantastyki Sfera i staliśmy się jego częścią. Uczestników nie było wielu, więc posunięcie to wydaje się jak najbardziej słuszne i zapewne będzie kontynuowane podczas kolejnych edycji imprezy. Zawsze jest dzięki temu szansa na bliższe kontakty z innymi środowiskami i co za tym idzie zainteresowanie grami wojennymi nowych graczy. Podobnie jak konwent Pola chwały pozwolił nam nawiązać bliższe kontakty ze środowiskami graczy gier bitewnych i grupami rekonstrukcji historycznej, tak wierzę będzie i w tym przypadku. Organizatorzy, mili i nam życzliwi, po części pamiętali stare gry Dragona i tylko względy organizacyjne przeszkodziły im w dołączeniu do niektórych rozgrywek. Jedynym minusem obecnego rozwiązania jest fakt, że konwent stał się płatny (18 zł za 3 dni, jak ktoś był krócej, to mniej), ale w porównaniu z takim Armagedonem (ostatnio jak byłem, kosztował 30 zł za imprezę jednodniową) czy innymi konwentami poświęconymi fantastyce nie wydaje się to dużo. Logistyka imprezy stała na dobrym poziomie, wypada zwłaszcza docenić ogólnodostępną, darmową kawę – jakże przydatna rzecz na każdej imprezie.

Na konwencie przeprowadzono szereg rozgrywek, chociaż część osób wyjechała wcześniej, przez co nie pograliśmy tyle, ile planowaliśmy (przynajmniej ja). Gdy przyjechałem na konwent w sobotę, grano przede wszystkim w wieloosobowego „Shoguna” oraz w gry dotyczące starożytności z systemu Great Battles of History. Później w akcji znalazło się kilka gier z pogranicza gier wojennych i eurogier – pojawiły się nowe osoby, więc trzeba było zacząć od czegoś bardziej strawnego. Mi osobiście udało się zagrać w nowe TiSowskie „Ardeny 1944”, ponadto w „Carthage” GMT – była to bardziej partia szkoleniowa pod kierunkiem RyTo – oraz w jedną z bitew w systemie Great Battles of History, również ze stajni GMT. Ponadto miałem jeszcze przyjemność uczestniczyć w krótkim pokazie prototypowej gry „Tactical Troops” – gra osadzona jest w klimacie science-fiction. Biega się po planszy kilkoma drużynami, zbiera różne rzeczy, walczy z losowo pojawiającymi się stworami o zróżnicowanych cechach. Cele gry mogą być różne, w naszym przypadku było to zebranie z rozmieszczonych po całej planszy kokonów DNA, którego próbki każda z ekip miała następnie dostarczyć do własnej bazy. Gra, prosta, lekka i przyjemna, z zasadami do wytłumaczenia w 10-15 minut.

Ardeny 1944
Początkowo długo zastanawialiśmy się czy zabrać się za stare czy za nowe „Ardeny 1944”, ale wreszcie stanęło na nowych. Rozgrywka niemal od początku przebiegała pod dyktando kierowanych przeze mnie Niemców. Główne przełamanie udało się uzyskać w centrum. Ponieważ natarcie na północy ugrzęzło, dodatkowe, wychodzące w trakcie gry siły w postaci jednej dywizji pancernej SS i artylerii skierowałem właśnie na odcinek środkowy. Pozwoliło to stosunkowo szybko przełamać amerykańską obronę w tym rejonie. Problemem były pojedyncze pałętające się tu i ówdzie jednostki wroga. Początkowo niestety błędnie zinterpretowaliśmy jeden z przepisów nowej instrukcji dotyczący wycofywania się przez wrogie strefy kontroli, dochodziło więc miejscami do sytuacji absurdalnych – pojedyncze pułki amerykańskiej piechoty uciekały w nieskończoność, ponosząc niewielkie straty i ciężko było je przy tym wyeliminować, a pozostawienie ich na tyłach mogło okazać się potem nieprzyjemne. To nie jedyna usterka, która się nam przytrafiła podczas tej rozgrywki. Nieco później kierujący Amerykanami Wujaw zapomniał, że wchodzące do gry 82 i 101 dywizje powietrznodesantowe w pierwszym ruchu poruszają się 3 razy szybciej niż wskazują na to ich współczynniki. Przez to m.in. utracił w dość łatwy sposób Bastogne. Na południu, podobnie jak na północy, nie udało się całkowicie zepchnąć sił amerykańskich do krawędzi planszy. Im dalej od środka, tym Niemcom szło słabiej. Ale wyrwa uczyniona w centrum wrogiego ugrupowania wystarczyła. Próby blokady dróg nie powiodły się i około 5 etapu Niemcom udało się zablokować odwrót części sił w centrum, co doprowadziło do ich eliminacji. Dalej droga do Mozy stała już niemal otworem. Wujaw próbował ją pod koniec zablokować pojedynczymi dopiero co wchodzącymi do akcji jednostkami, ale bez trwałych efektów. Wpływ na przebieg walk miała zmiana w dowództwie alianckim – początkowo dowodził nimi Maedhros, a potem Wujaw, ze wsparciem Kuby. Gra obfitowała w szereg zabawnych elementów. Okazało się, że niezależnie od stosunków sił, najczęstszym wynikiem walki było B2 (statystycznie chyba 80-90%), w czym oczywiście zasługa autora, który tak zmodyfikował nową edycję gry, że dochodzi do takich bezsensownych sytuacji. Ale to już temat na osobny artykuł. Gra przebiegała w bardzo miłej atmosferze, ze co muszę moim przeciwnikom szczególnie podziękować.

Carthage
Rozgrywka miała charakter szkoleniowy. Nasz zacny nauczyciel RyTo wprowadzał nas w tajniki systemu. Najpierw jego dzielni Syrakuzańczycy zdecydowali się na wyprawę morską na Kartaginę, licząc, że uda im się tam zbuntować wrogo do niej nastawione lokalne plemiona. Po drodze, na północy Sycylii próbowała przechwycić flotę syrakuzańską flota kartagińska, ale jej skromna liczebność pozwoliła tylko zadać wrogowi niewielkie straty z równymi niemal stratami własnymi. I to okazało się jednak pomocne, bo zmniejszyło choć minimalnie siły armii inwazyjnej, z którą potem przyszło walczyć na lądzie. Dzielni wodzowie kartagińscy Raleenipal i Wujawon, po wahaniach postanowili uderzyć na lądującego Agatoklesa na samym wybrzeżu. Kości sprzyjały słusznej sprawie i obie armie wykrwawiły się nieco, jednak więcej Syrakuzańczycy. Nie pomogło im, że posiadali lepszego wodza, jego dyspozycja podczas walki pozostawiała bowiem zarówno tego, jak i następnego dnia wiele do życzenia. Drugi atak w kolejnej rundzie okazał się równie udany. Zginął w nim jednak głównodowodzący kartagiński Hannon. Paradoksalnie okazało się to szczęśliwym zbiegiem okoliczności, bowiem przybyły w jego miejsce wódz okazał się mieć lepsze zdolności dowódcze, co pozwoliło zadać klęskę wrażej armii, na tyle istotną, że jej marsz w głąb terytorium kartagińskiego byłby bardzo utrudniony. Jednocześnie wyjątkowo udana mobilizacja pozwoliła uzupełnić ubytki w armii walczącej z Agatoklesem i wystawić drugą równie silną armię na Sycyli, której Syrakuzy nie miały już tak dużo sił do przeciwstawienia. Nieubłaganie biegnący czas, którego władzy podlegli są tak ludzie jak i bogowie, zakończył naszą rozgrywkę, jednak jak przyznał nasz przeciwnik, wynik wojny był już w tym momencie przesądzony.

Great Battles of History – Bitwa pod Paryżem
Podczas II konwentu w Bydgoszczy miałem przyjemność stoczyć z Wujawem rozgrywkę szkoleniową w Great Battles of History. W celach edukacyjnych Wujaw wybrał bitwę Galów z Rzymianami pod Paryżem, jako że gra jest mało zrównoważona (z przegięciem na korzyść Rzymian) i dość prosta, zwłaszcza jeśli chodzi o dowodzenie. Naprzeciw trzech legionów i nielicznej kawalerii stanęły więc na równinie odpowiadające im liczebnie siły Galów. Obaj mieliśmy mniej więcej tak samo liczną kawalerię, do tego ja miałem jeszcze katapulty, których nie udało mi się jednakże ani razu podczas tej gry użyć, oraz jednostki lekkie (łucznicy, procarze). Kawaleria i jednostki lekkie stanęły na moim lewym skrzydle, te ostatnie bliżej środka, zaś kawaleria bardziej na skraju. Podobnie naprzeciw mnie ustawił swą kawalerię mój przeciwnik. Reszta wojsk stanęła naprzeciw siebie w 2-3 szeregach, zajmując niemal całą długość niezbyt dużej planszy. Jako że najbardziej interesowała mnie kawaleria, postanowiłem, że szczególnie nią się w tej grze pobawię... Odciągnąłem więc głównodowodzącego by dowodzić kawalerią i skrajnym lewym skrzydłem, którym zamierzałem rozbić mojego przeciwnika, a następnie oskrzydlić go i wyjść na jego tyły. Niestety przesunięcie głównodowodzącego z centrum na skraj całego zgrupowania spowodowało komplikacje w centrum i generalnie w pozostałej części armii (co też do pewnego stopnia było moim zamiarem, jako że chciałem sprawdzić jak dowodzenie funkcjonuje w takich właśnie warunkach). Poszczególne legiony nie mogły więc wykonać ruchu liniowego całością wojska, a dokładniej pierwszej linii, ale ruszałem pojedynczymi jednostkami, co było z wielu względów ciekawe. Początkowo Wujaw tylko nieznacznie zbliżył się do mnie, na taką odległość by w kolejnym ruchu móc poderwać swoich barbarzyńców do szaleńczego ataku i wykorzystać ich specjalny modyfikator za impet, jaki mają w pierwszym uderzeniu. Niestety dla niego los mi sprzyjał i w tej fazie walki to dowództwo rzymskie wykazać się miało większą inicjatywą. Jak pisałem, nie udało mi się jednak wykonać ruchu liniowego. Powodzenie w walkach piechoty w centrum i na prawym skrzydle było zmienne, na ogół obu stronom szczególnie słabo wychodziły ich własne uderzenia, na czym najwięcej zyskiwałem, gdy atakował mój przeciwnik, bo wykrwawiał się wówczas na moich dzielnych szeregach. Los z kolei sprzyjał jeśli chodzi o kontynuację uderzenia. Pierwszym aktywowanym jednostkom na skrajnym prawym skrzydle udało się dwukrotnie uzyskać continuum i zadać Galom poważne straty. Ja tymczasem skupiony byłem wtedy na mojej lewoskrzydłowej kawalerii. Atak zorganizowałem w ten sposób, że dwoma spośród moich trzech konnych jednostek udało mi się zaatakować jednocześnie przeciwnika, przy czym jedna z nich zaszła go z flanki, z kolei druga jednostka, z wodzem (dodanym w celu wspomożenia ataku) szarżowała na kolejną jednostkę. Po sukcesie szarży udało się uzyskać continuum i związać dwie z trzech wrogich jednostek kawalerii (jedna uciekła). Osłaniające flankę kawalerii, od strony centrum, lekkie oddziały, niestety nie spisały się. Ich ostrzał okazał się w większości niecelny, a zaatakowane przez masy ciężkiej piechoty Galów musiały się wycofać. Tymczasem walki rozgorzały w centrum, gdzie w starciach cios za cios, zaczynali stopniowo przeważać Rzymianie. Galom udało się jednak zajść od tyłu i z flanki dwie jednostki legionowe i jedną z nich wyeliminować. Nie przeraziło to dzielnych legionistów, którym w dalszej fazie gry fortuna, tak z początku niełaskawa, zaczęła bardziej sprzyjać. Coraz więcej oddziałów galijskich zaczęło poddawać tyły. Najkorzystniej wyglądało to na najsłabiej dowodzonym prawym skrzydle, gdzie Rzymianom udało się oflankować Galów i stopniowo rozbijać ich zgrupowanie idąc od boku ku centrum. Jednocześnie moja uwaga pod koniec bitwy skupić się musiała ponownie na lewej flance, gdzie działała kawaleria galijska (walcząca po słusznej, rzymskiej stronie) musiała ścierać się ze swoimi ziomkami, i to nie tylko jazdą, ale tym razem również i piechotą, przed którą w zależności od potrzeb pierzchała. Doprowadziło to jedną z jednostek do dezorganizacji, dzięki czemu miałem okazję przećwiczyć później procedurę reorganizacji. W końcowej fazie bitwy Wujaw przeprowadził jeszcze kilka ataków, jednak kolejne uderzenie Rzymian doprowadziło do rozbicia tylu oddziałów, że morale Galów uległo załamaniu. Kawalerii rzymskiej na lewej flance, po wielu trudach udało się ostatecznie odnieść sukces, tym niemniej jej manewr nie wpłynął decydująco na przebieg bitwy. Dużo większe powodzenie uzyskała na swojej flance piechota, ale i tutaj nie można przeceniać jego znaczenia. Po prostu w tej bitwie siły Galów nie były w stanie powstrzymać Rzymian, zdecydowanie nad nimi w bezpośrednich starciach przeważających. Rozgrywka pozwoliła mi bliżej poznać system GBoH, za co, jak i za samą partię, chciałem na koniec Wujawowi serdecznie podziękować.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43400
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3970 times
Been thanked: 2528 times
Kontakt:

Post autor: Raleen »

Mam taką prośbę do kolegów, którzy byli na konwencie by zamieścić tu kilka wpisów w miejsce tych, które pochłonęła nam awaria. I tak zdaję sobie sprawy, że nie da się wszystkiego odtworzyć tak jak było, ale jak by każdy z uczestników konwentu zamieścił po jednym wpisie-relacji będzie w porządku. Bo tak temat świeci trochę pustkami i wygląda tak jak by nikogo od nas na tym konwencie nie było. Zdaję sobie sprawy, że czasami nie bardzo chce się do tego wracać, ale sądzę, że dla dobra wszystkich potencjalnie zainteresowanych konwentem przydałoby się tutaj jakieś relacje zamieścić. Mam nadzieję, że znajdziecie wolną chwilę w ciągu najbliższego tygodnia i przychylicie się do mojego apelu. Jeśli komuś brak czasu, niech zamieści chociaż krótki wpis bez rozpisywania się.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Konwenty”