Silent War (Marius&Andrew)

PBEM, CB, ACTS, VASSAL i in.
Awatar użytkownika
Andreas von Breslau
Kapitän zur See
Posty: 1625
Rejestracja: środa, 17 maja 2006, 12:10
Lokalizacja: Warszawa

Silent War (Marius&Andrew)

Post autor: Andreas von Breslau »

Silent War - dziennik pełnej kampanii (Marius&Andrew)

Połączone dowództwo Sił Podwodnych rozpoczęło tuż po ataku na Pearl Harbour nieograniczoną wojnę podwodną przeciwko Japonii. Okręty w specjalnych strefach patrolowych poszukiwały zespołów floty przeciwnika, a wszystkie zdolne do walki okręty opuściły natychmiast obie działające bazy: Manilę i Pearl Harbour. Rozkaz był jasny: atakować żeglugę Japończyków!

W pierwszym tygodniu walk sukcesów nie zanotowano, ale z reguły jest to tydzień tranzytów i przygotowań do właściwych działań, podejmowanych w trzecim tygodniu grudnia. Wtedy też osiągnięto największą - jak dotąd - ilość okrętów na patrolach. Sukcesy zamknęły się zatopieniem trzech statków: Saury posłał na dno trzytysięcznik, Sailfish zatopił zbiornikowiec floty o pojemności 9 tys. ton, a Seal storpedował dżonkę, która wykonała niespodziewany zwrot na wiatr i wyszła idealnie przed aparaty torpedowe w chwili, gdy op szykował się do ataku na konwój. Dżonka wyleciała w powietrze, prawdopodobnie nikt się nie uratował. Apetyty załogi wzrosły, ale we właściwym podejściu tylko uszkodzono jeden statek.

Należy podkreślić dość dużą ilość trafień i gnębiące nas problemy z niewybuchami torped - to prawdziwa plaga, trapiąca nas już od początku wojny. Poza tym szybko doszło do przepełnienia bazy w Manili. Po krótkiej naradzie sztabowej uznano, że aby nie korkować tej bazy (dość małej i o słabych stoczniach) okręty z tego regionu (w szczególności uszkodzone) wyruszą w długą drogę przez Pacyfik do Pearl Harbour, które zresztą też natychmiast zaroiło się od okrętów.

W kolejnym tygodniu (4 tydzień grudnia) Tarpon zatopił dziesięciotysięcznik, a Pollock posłał na dno trzytysięcznik, który sam się napatoczył przed wyrzutnie

W 1 tygodniu stycznia Skipjack napotkał konwój ze starym krążownikiem pancernym Izumo. Namiary na najbliższe statki były niekorzystne, najlepszy cel stanowił czterokominowy, niemiłosiernie dymiący staruszek. Został trafiony całą serią torped, które tym razem nie zawiodły, złamał się na pół i szybko zatonął. Dopisaliśmy do naszej listy kolejne 10 000 ton i pierwszy okręt nieprzyjaciela.
Dobre nastroje szybko popsuła krótka i dramatyczna depesza od Seadragona. Na Morzu Południowochińskim zaskoczyła go Betty i celnie zbombardowała. Tuż po nadaniu SOS okręt zatonął, a patrolujący w tej okolicy Permit nie odnalazł niestety nikogo spośród członków załogi. Tym większa była zawziętość ostatnich dwóch okrętów (w tym Permita), które napotkały konwoje. Niestety, znowu zawiodły torpedy, zaliczono dwa kolejne niewybuchy. Kończyliśmy grę w minorowych nastrojach, choć ogólne wyniki nie są najgorsze, ponieważ topimy raczej duże cele.

Wyniki od 7 grudnia 1941 do końca 1 tygodnia stycznia 1942: 5 zatopionych statków oraz stary Izumo; łączny tonaż: 36 tys. ton. Na osiągnięcie limitu 90 000 ton zostało nam jeszcze 7 tygodni.

P.S. Wypada nadmienić, że podzieliliśmy się okrętami po połowie i mamy bardzo podobną taktykę. Kolega zatopił wszystkie cele poza jednym: dżonką, którą upolował jeden z moich okrętów. W dodatku stracony, nowoczesny Seadragon należał do mnie... Mam nadzieję, że kiedy zasiądziemy aby kontynuować, opuści mnie pech i moje okręty pokażą, na co je stać. Gdyby nie ów pech, można założyć, że przy podobnych wynikach do tych, jakie uzyskał kolega, nasz obecny status byłby zupełnie niezły. Ale póki co jedno z dowództw zalicza sukcesy, a inne trapią nagłe awarie przerywające ataki, całe serie niewybuchów, a trafiane cele - często uszkodzone - rozpływają się w zimowej mgle...
Awatar użytkownika
Andreas von Breslau
Kapitän zur See
Posty: 1625
Rejestracja: środa, 17 maja 2006, 12:10
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Andreas von Breslau »

Raportu z dziennika bojowego ciąg dalszy

2 tydzień lutego 1942

Plunger zatopił na Aleutach dwutysięcznik. Tautog uszkodził lekki krążownik na Wyspach Marshalla, Swordfish uszkodził dwutysięcznik na Morzu Południowofilipińskim. Searaven zatopił na Wyspach Gilberta statek o pojemności 3 tys. ton, a Triton na tym samym obszarze uszkodził mały statek o tonażu 1 tys. ton.

Pomimo raportów o niskiej skuteczności torped dowództwo poinstruowało załogi, aby ściśle przestrzegały procedur ich przechowywania, sprawdzania, odpalania i uzbrajania, twierdząc jednocześnie, że wina leży w złym obchodzeniu się z tymi nowoczesnym uzbrojeniem. W zatłoczonej bazie Pearl Harbour coraz częściej słychać głosy, że torpedy są zawodne, a uzbrojenie dostarczane na okręty nie tylko nie pozwala wykorzystać atutów jednostek i odwagi załóg, ale wręcz naraża je na niebezpieczeństwo. Na razie pogłoski tego typu krążą tylko w barach i klubach wokoło portu, gdzie rozbrzmiewją hawajskie rytmy.

3 tydzień lutego

Całą flotę zelektryzowała informacja, że na Morzu Koralowym doszło do pierwszej bitwy lotniskowców. Straty własne nie są znane, ale Shokaku podobno został uszkodzony. 8 okrętów ruszyło na jego poszukiwania, wypatrując jedynie zespołów floty. Do rejonów pospieszyło też kilka starych okrętów typu S, z których jeden dostrzegł zespół floty japońskiej - niestety, był zbyt daleko.

Wspomniane poszukiwania dość skutecznie zakłóciły polowanie na tonaż, większość polujących na lotniskowiec op wróciło do baz, ale najgorsze miało dopiero nadejść. Po pewnym czasie okazało się bowiem, że zaginął op Trout. Wyruszył z Pearl Harbour na patrol na Północny Pacyfik, zawiadomił bazę że zbliża się do rejonu patrolowania i od tego czasu wszelki słuch po nim zaginął. Dowództwo przez kilka dni utrzymywało sprawę w tajemnicy, później uznano go za "prawdopodobnie uszkodzony". Sprawa wyjaśniła się, kiedy rozszyfrowano depeszę szyfrowaną Purpurowym Kodem z silnej radiostacji, zamontowanej na japońskim okręcie podwodnym I-16, należącym do dużego typu C1. Zawiadamiał on, że nocą zaskoczył płynący na powierzchni okręt amerykański i posłał go na dno celną torpedą. Ponieważ na tym obszarze nie działają okręty angielskie ani holenderskie, więc niestety musiał to być nasz Trout.

W taki oto sposób kończący się tydzień okazał się być najbardziej ponurym z dotychczasowych... Na północnym Pacyfiku wciąż szaleją sztormy, ale nie zwalnia to ani na moment machiny wysyłającej wciąż nowe okręty na patrole.

4 tydzień lutego

Znowu nie zanotowano sukcesów, Tresher uszkodził jedynie mały statek na Wyspach Gilberta. Morale załóg sięgnęło dna, zapanowało powszechne poczucie bezradności i pecha. Japończycy korzystają bez przeszkód ze szlaków żeglugowych, a nasze okręty nie są w stanie temu przeszkodzić. Dowództwo poleciło ponownie sprawdzić torpedy - podobno są sprawne.

1 tydzień lutego

Z Pearl Harbour wyszło w morze kilka nowych jednostek - zarówno staruszków typu S, pospiesznie doprowadzonych do stanu używalności, jak i zupełnie nowych okrętów. Załogi i dowódcy przydzieleni na stare S-ki byli bardzo niepocieszeni. Te jednostki z trudem wykonują podstawowe manewry, ich maszyny są wysłużone i nie zapewniają odpowiednich prędkości, a warunki bytowe załóg zdecydowanie ustępują tym na nowych okrętach. Poza tym żaden okręt typu S nie odniósł jeszcze choćby najmniejszego sukcesu.

W tym tygodniu Porpoise zatopił mały statek na Morzu Południowochińskim (w kwadracie 1), a Salmon ładnym i pewnym strzałem posłał na dno pięciotysięcznik na Wyspach Gilberta. Ponadto w pobliżu Pickerel uszkodził statek o nośności 3 tys. ton, a Swordfish trafił 10-tysięcznik, ale wybuchła tylko jedna z torped i ku rozpaczy oficerów uszkodzony statek zdołał umknąć.

2 tydzień lutego

Tuna, który tydzień wcześniej wytrwał na patrolu, zatopił w dwóch podejściach na konwój japoński na Karolinach dwa statki - małą jednostkę i maru o nośności 3 tys. ton. To pierwszy przypadek, kiedy okręt zatopił więcej niż jeden statek w ataku na konwój. Snapper natomiast posłał na dno trzytysięcznik.

Podsumowując, dotychczas udało się zatopić 12 statków i jeden okręt japoński o łącznej wyporności 54 000 ton, przy stracie 2 okrętów podwodnych. Kursy wymiany wynosi więc jeden op za 6 jednostek japońskich i 1 op za 27 000 ton wyporności jednostek japońskich. Biorąc pod uwagę limit 90 000 ton na koniec lutego, cel wydaje się oddalać coraz bardziej, tak jak japońskie uszkodzone statki we mgłach i szkwałach zimowego, ponurego Pacyfiku.
Muss ich sterben, will ich fallen
Awatar użytkownika
Andy
Grossadmiral
Posty: 9508
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 18:49
Lokalizacja: Piastów

Post autor: Andy »

Niedobrze! Zostały dwa tygodnie i 36.000 t. do zatopienia, czyli 18.000 ton tygodniowo. Nie jest to niemożliwe, ale bardzo trudne do osiągnięcia z tymi torpedami, które masz. Dowódcy o.p. muszą chyba dostać dramatyczne rozkazy.
Trzymam kciuki za utrzymanie przez Ciebie stanowiska!
Never in the field of human conflict has so much been owed by so many to so few...
Premier Winston Churchill, 20 sierpnia 1940 r.
...and for so little.
Porucznik pilot Michael Appleby, dzienny żołd 14 szylingów i 6 pensów
Awatar użytkownika
Andreas von Breslau
Kapitän zur See
Posty: 1625
Rejestracja: środa, 17 maja 2006, 12:10
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Andreas von Breslau »

Nie udało się osiągnąć wymaganego limitu. Po pierwszym tygodniu marca (czyli daliśmy sobie dodatkowy tydzień) mamy na koncie 23 zatopione jednostki wroga o tonażu 80 tys. ton, przy stracie dwóch własnych okrętów.

Stosunek sukcesów do strat jest niezły, ale zabrakło 10 tys. ton. To i mało, i dużo zarazem. Mało, ponieważ wystarczyłoby, aby torpedy nie zawodziły tak bardzo - od początku kampanii zdołaliśmy zaledwie uszkodzić trzy statki o tonażu 10 tys. ton lub więcej (w tym jeden w ostatnim tygodniu działań). A jednoczesnie to dużo, ponieważ w ciągu ostatnich dwóch tygodni posyłaliśmy na dno średnio po 6 tys. ton.

Mamy wątpliwości, czy poziom 90 tys. ton osiągniętych przez Amerykanów w rzeczywistości powinien być warunkiem "sine qua non"? Nie bardzo rozumiem dlaczego, tak jakby autorzy gry zakładali, że każdy wynik poniżej jest nie do przyjęcia.

Ale trudno - spróbujemy jeszcze raz. W tej grze mamy wrażenie stale towarzyszącego nam pecha. Opuszczamy pokój sztabowy.
Muss ich sterben, will ich fallen
Awatar użytkownika
Andreas von Breslau
Kapitän zur See
Posty: 1625
Rejestracja: środa, 17 maja 2006, 12:10
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Andreas von Breslau »

Zaczęliśmy jeszce raz, lekko wkurzeni poprzednią grą i zdeterminowani, aby osiągnąć sukces. Idzie wyraźnie lepiej.

Drugi tydzień grudnia to powszechny alarm po ataku na bazę w Pearl Harbour, w trzecim tygodniu grudnia zaczęły się łowy. Stary S-40 zatopił na Morzu Południowochińskim trzytysięcznik, Sailfish i Swordfish na Morzu Wschodniochińskim posłały na dno po pięciotysięczniku. Stingray na Morzu Północnofilipińskim był pogromcą planktonu - najpierw napatoczyła mu się pod wyrzutnie dżonka, potem pewnie posłał na dno mały zbiornikowiec, a w ostatnim podejściu uszkodził kolejny mały cel. Było to dosć imponujący atak, choć sumaryczny tonaż to 2 tys. ton zatopione i 1 tys. uszkodzone. Stary S-39 na tym akwenie zatopił pięciotysięcznik. Wypada doliczyć do tego Sargo, który uszkodził dwutysięcznik - raporty nie precyzują gdzie to sie stało. Podsumowując trzeci tydzień grudnia, w którym zawsze jest w morzu bardzo duża ilość okrętów, a później przez długi czas nie można osiągnąć takiej ich liczby na patrolach: 6 zatopionych statków o łącznej nośności 20 tys. ton.

W czwartym tygodniu grudnia znacząco spadła liczba okrętów w strefach patrolowania, więc przewidywaliśmy mniejszą liczbe zatopień, choć trzeba przyznać, że tym razem niemało okrętów wytrwało w swoich strefach patrolowania. Udało się zatopić dwa statki: Sealion zatopił pięciotysięcznik na Morzu Południowochińskim, a Seal statek o nośności 3 tys. ton na Morzu Wschodniochińskim.

Nowy Rok 1942 obchodzono we flocie podwodnej w Manili i Pearl w niezłych nastrojach. Mamy na koncie 8 posłanych na dno statków japońskich o sumarycznej nośności 28 tys. ton. Wkótce złożymy raport z kolejnej sesji.

Wszystkie cztery zdjęcia aktualnej sytuacji znajdziecie tutaj: http://grywojenne.pl/silent_war/

Poniżej jedno ze zdjęć

Obrazek
Muss ich sterben, will ich fallen
Awatar użytkownika
Andreas von Breslau
Kapitän zur See
Posty: 1625
Rejestracja: środa, 17 maja 2006, 12:10
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Andreas von Breslau »

Oto ciąg dalszy naszej kampanii przeciwko Imperialnej Japonii.

Pierwszy tydzień stycznia przyniósł kolejne sukcesy. Tautog zatopił mały statek na Aleutach, a na Wyspach Marshalla udało się zatopić dwie jednostki: stary S-38 posłał na dno trzytysięcznik, który nagłym zwrotem sam napatoczył się przed wyrzutnie, a Tresher posłał na dno inny trzytysięcznik. Z kolei na Wyspach Gilberta także odnieśliśmy dwa sukcesy: Tambor zatopił pięciotysięcznik, a Dolphin mały statek. W tym momencie doskonałe humory popsuło nam zatopienie op Seal na Morzu Południowochińskim 1. Na pobliskim akwenie - na Morzu Południowochińskim 2 - udało się co prawda zatopić kolejny statek o nośności 5 tus. ton i jeszcze podnieść poziom zatopień, ale nie był to już radosny, początkowy okres zwycięstw bez strat.

Drugi tydzień stycznia był dobry. Skipjack zaskoczył we mgle na Aleutach maru o nośności 5 tys. ton, uszkodził go z działa śmiałym atakiem na powierzchni, a następnie dobił torpedami z zanurzenia. Grayling na Wyspach Marshalla zatopił dżonkę, Searaven na Marianach posłał na dno pięciotysięcznik, który w chwili podchodzenia do konwoju nagle wypełnił obraz w peryskopie. Tambor na Wyspach Gilberta dopisał do tej listy statek o nośności 3 tys. ton, Cuttlefish tej samej wielkości cel zniszczony na Salomonach, a Sailfish na Morzu Północnofilipińskim storpedował skutecznie statek o nośności 5 tys. ton. Ponadto udało się uszkodzić dwa inne nieduże statki. W połowie stycznia zanotowaliśmy niezły wynik 68.000 ton, pozwalający spokojnie patrzeć w przyszłość.

Trzeci tydzień stycznia przyniósł dalsze sukcesy, wraz z naszym największym dotychczasowym celem, ale odnotowaliśmy także kolejną stratę. Ale po kolei: jako pierwszy nadesłał raport Pompano z Wysp Gilberta, który zgłosił zatopienie pięciotysięcznika. Zaraz potem w drodze na Mariany, w niewyjaśnionych okolicznościach, zatonął Permit. Była to nasza druga strata op w tej wojnie. Ale inne okręty radziły sobie znacznie lepiej, szczególnie na Aleutach: Saury zatopił trzytysięcznik, Swordfish nieco większy cel, a Tautog mały statek. Wtedy przyszedł wielki sukces: Sailfish z Morza Północnofilipińskiego doniósł o zatopieniu ogromnego statku o nośności 20 tys. ton! Na szczęście torpedy nie zawiodły i cała ich salwa uderzyła w burty tego opasłego maru. Tuż potem do wydłużającej się sukcesywnie listy sukcesów dopisał się Sealion, topiąc mały statek na Morzu Południowofilipińskim. Kapitan wykazał się tutaj niemały uporem, ponieważ statek najpierw tylko uszkodzono, a dobito następną salwą.

Czwarty tydzień stycznia rozpoczynaliśmy z dość dużą ilością okrętów na patrolach - było ich 19. Wielu jednostok udało się bowiem zaoszczedzić paliwo, torpedy i inne zapasy - byliśmy więc dobrej myśli. Okazało się jednak, że szczęście zaczynało nas opuszczać, a zatopienie tydzień wcześniej dwudziestotysięcznika i pewność wypełnienia wymagań misji wkróce już okupić mieliśmy kolejną stratą i nerwami.
W tym tygodniu jedyny sukces zanotował Cachalot, topiąc mały handlowiec na Wysapch Gilberta, a ilosc op na patrolach spadła z 19 do 13.

Luty nie zaczął się dobrze. Najpierw zatonął trzeci już op - był to Sculpin, zaskoczony przez Betty koło konwoju na Wyspach Marshalla. Do tego sukcesy okazały się skromne - Triton zatopił na tym pechowym (tym razem) akwenie niedużą jednostkę, a Pollack mały statek na Aleutach. Zanotowaliśmy także uszkodzenie statku średniej wielkości na Wyspach Gilberta. Podsumowując więc przełom stycznia i lutego okazuje się, że za cenę jednego okrętu podwodnego (w dodatku w miarę nowoczesnego) zatopiliśmy przez dwa tygodnie zaledwie trzy małe statki japońskie o nośności łącznej 4 tys. ton!

W drugim tygodniu lutego było nieco lepiej: Sealion ponownie wpisał się na listę zatopień, posyłając na dno mały statek na Morzu Południowofilipińskim i uszkadzając dużą jednostkę. Doskonały atak na konwój gdzieś na Północnym Pacyfiku wykonał Sargo, zatapiając dwa statki: pięciotysięcznik, a później ośmiotysięcznik. Do tego Seawolf posłał na dno trzytysięcznik na Wyspach Marshalla, a stary S-37 zaatakował z działa mały statek, uszkadzając go. Ten tydzień i poprzedni były już nerwowe, ponieważ odnotowaliśmy kilka ataków, w których zawodziły wszystkie torpedy i nie udawało się nawet uszkodzić celów.

Podsumowując: w połowie lutego mamy na koncie 33 zatopione frachtowce różnej wielkości o łącznej nośności 124 000 ton, przy stratach własnych wynoszących 3 okręty. Niestety w dalszym ciągu - o czym przekonaliśmy się dobitnie w lutym - dysponujemy zawodnym uzbrojeniem. Gdyby nie ono, wielkość tonażu byłaby znacznie większa, ponieważ załogi zachowują się dobrze i często trafiają statki japońskie. Czy uda się je zatopić - to niestety wciąż loteria...
Muss ich sterben, will ich fallen
Awatar użytkownika
Andy
Grossadmiral
Posty: 9508
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 18:49
Lokalizacja: Piastów

Post autor: Andy »

Andreas von Breslau pisze:w połowie lutego mamy na koncie 33 zatopione frachtowce różnej wielkości o łącznej nośności 124 000 ton
Gratulacje! Z hukiem i przed czasem przebiliście limit 90.000 t. Widzę, że drobna korekta organizacji ruchu w bazach, o której mi wspominałeś :wink: , przyniosła dobre efekty! Tak trzymać!
Never in the field of human conflict has so much been owed by so many to so few...
Premier Winston Churchill, 20 sierpnia 1940 r.
...and for so little.
Porucznik pilot Michael Appleby, dzienny żołd 14 szylingów i 6 pensów
Awatar użytkownika
Andreas von Breslau
Kapitän zur See
Posty: 1625
Rejestracja: środa, 17 maja 2006, 12:10
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Andreas von Breslau »

W trzecim tygodniu lutego znowu dokuczały nam wadliwe torpedy. Pięć okrętów trafiało różne cele, w tym Grayback trafił Shokaku, ale torpedy nie wybuchały. Jakaż wielka musiała być irytacja załóg! Zaraz potem było jeszcze gorzej: wcześniej uszkodzony Salmon storpedował trzytysięcznik na Morzu Południowochińskim 2 (statek utrzymał się na powierzchni), ale niestety padł ofiarą czujnej eskortym która obrzuciła go celnie bombami głebinowymi. Zanotowano też sukcesy, szczególnie na Wyspach Marshalla: Grayling zatopił pięciotysięcznik, Stingray posłał ponadto na dno statek o nośności trzech tys. ton, a Grayling trafił ciężki krążownik o wyporności - na oko - 9 tys. ton. Torpedy nie zawiodły i krążownik wkrótce pogrążył się w oceanie. Niezłym wyczynem popisał się Saury: kiedy szykował się do ataku na konwój i wystrzelił pełen wachlarz torped, w peryskopie nagle pojawił się, wcześniej nie zauważony, płynący szybko niszczyciel japoński. Kapitan polecił natychmiast opuścić peryskop, ale za kilkanaście sekund uszłyszano niespodziewany wybuch - niszczyciel dostał! Saury pozostał bezpiecznie w zanurzeniu, a po jakimś czasie dały się słyszeć odgłosy tonącej jednostki. Kapitan kazał każdemu członkowi załogi wydać po szklaneczce rumu - zniszczenie niszczyciela znienawidzonego wroga to dobra odpłata za Salmona, który już nie wróci do bazy... To były dobre łowy na Wyspach Marshalla! Poza tym na Morzu Południowochińskim 2 Tarpon zatopił mały statek, a Searaven pięciotysięcznik.

W ostatnim tygodniu lutego zaczęło się od tego, że stary S-18 na Wyspach Gilberta dzielnie zaatakował duży statek japoński, strzelił salwę torped i po chwili usłyszano dwa wybuchy. Do listy zatopień zapisaliśmy frachtowiec o nośności 10 tys. ton. Z kolei na Salomonach Snapper wynurzył się w nocy niepodal wrogiego konwoju i ostrzelał z działa statek, który pozostał z tyłu - kolejne 3 tys. ton poszło na dno. Niedługo potem Perch na tym akwenie skutecznie storpedował dwutysięcznik, a Sailfish uszkodził duży statek o nośności 8 tys. ton.

Marzec zaczął się fatalnie. Gar zatopił na zimnych Aleutach nieduży statek japoński, ale zaraz potem został zatopiony wraz z całą załogą przez ochronę konwoju, zresztą niezbyt silną. Dwa inne okręty trafiały średniej wielkości statki, ale torpedy zawodziły, zaobserwowano jedynie uszkodzenia i oddalające się wolno cele. To nie był dobry tydzień dla naszej Navy.

W drugim tygodniu lutego mieliśmy w morzu 18 okrętów na patrolach i pałaliśmy zemstą. Gudgeon zatopił na Wyspach Marshalla statek średniej wielkości, ale ku naszej rozpaczy zaraz potem zatopiła go eskorta. Nie było innego wyjścia jak przyjąć tą smutną wiadomość i dalej prowadzić kampanię. Grayling zatopił jeszcze mały statek, a nasz król tonażu - Sailfish - w jednym ataku na konwój zatopił pewnie dwa statki - sześciotysięcznik i trzytysięcznik.

Tym razem Neptun był bardzo surowy dla amerykańskich o.p. Za sukcesy kazał słono płacić. Zatopiliśmy niszczyciel i krążownik plus statki handlowe za cenę aż trzech okrętów straconych w ciągu miesiąca. Poza bodajże jednym przypadkiem, kiedy do powtórnego ataku ruszyła uszkodzona jednostka, pozostałe dwa to po prostu dwa nieszczęścia w boju - tym razem to ja rzucałem za eskortę. Najgorsze wieści mogły przyjść tylko przy rzucie 9 - wiecie co wypadało. Mamy więc wrażenie bardzo krwawego boju, przy tym w zasadzie bez zbytniego szafowania siłami - ot, po prostu, kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie. Wystarczy tylko dodać, że wszystkie te trzy utracone op. należały do jednego z nas, kpt. Mariusa "Zucha" Black - ale przy tym Neptun był choć trochę sprawiedliwy, ponieważ większość ostatnich sukcesów też przypadła na konto okrętów kpt. Mariusa. Wysoką cenę ustalił dziś Neptun, wysoką.

Na początku trzeciego tygodnia marca nagle gruchnęła wieść o rychłym upadku Luzonu. Japończycy mogli w każdej chwili zająć bazę, a zdemoralizowane oddziały alianckie, wcześniej stawiające dość długo dzielny opór, cofały się na całej linii. W tej sytuacji wszystkie okręty przy nabrzeżu wyszły alarmowo wyruszyły na południe, ku zbawczej Australii. Na szczęście żadna jednostka nie była w dokach w poważniejszym remoncie, ponieważ nie byłoby czasu by bezpiecznie wyprawić ją w morze.

Podsumowując kampanię: po 12 tygodniach intensywnych działań, w połowie marca 1942 roku mamy na koncie zatopionych 179 000 ton jednostek japońskich (w tym niszczyciel i ciężki krążownik) - łącznie 47 sztuk, za cenę sześciu okrętów podwodnych. Wkrótce wypłyniemy ponownie, a z głośników znowu popłyną szanty, min. wspaniała, smutna szanta "Taki jest los marynarzy floty wojennej" (org. Pressgang)...
Muss ich sterben, will ich fallen
Awatar użytkownika
Andreas von Breslau
Kapitän zur See
Posty: 1625
Rejestracja: środa, 17 maja 2006, 12:10
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Andreas von Breslau »

W trzecim tygodniu marca mieliśmy w morzu 19 okrętów podwodnych. Zaczęło się od tego, że kilka okrętów nie dostrzegło zupełnie żeglugi japońskiej - zdawało się, że w okolicach Wysp Gilberta jej ruch, do tej pory duży, nagle ustał. Podobnie było na sąsiednich Salomonach. Perch uszkodził tam tylko nieduży statek, ale zaraz potem przyszła wiadomość, że Tambor zatopił pięciotysięcznik na Wyspach Marshalla. Grayling na tym samym akwenie zbliżył się skrycie do małego statku, wynurzył tuż obok i zaatakował go z działa, topiąc po kilkunastu wystrzałach.
Na północnym Pacyfiku Sargo dodał do tej listy sukcesów statek o nośności 3 tys. ton, ale wkrótce straciliśmy kolejny op: okazał się być nim Tuna. Jego kapitan zbliżył się odważnie do kolumny zbiornikowców floty z silną eskortą, ale peryskop Tuny został widocznie dostrzeżony przez niszczyciel, który zupełnie zaskoczył nasz okręt i szybko posłał go na dno serią bomb głębinowych. Jest to tym samym nasza siódma strata.

Brak raportu od Tuny, którą uznano tym samym za straconą, zbiegł się z doniesieniem z Morza Południowochińskiego 2, na którym Pickerel zatopił pięciotysięcznik. Do bazy Freemantle, uruchomionej po upadku Manili, zawinął nasz pierwszy okręt podwodny, a pozostałych kilka jest w drodze.


Ostatni tydzień marca zwiastował zmniejszenie intensywności działań, ponieważ na patrolach przebywało tylko 11 okrętów, bowiem zgrupowanie na Filipinach cały czas nie odzyskało gotowości po upadku Luzonu. I rzeczywiście, odnieśliśmy tylko dwa sukcesy: Triton zatopił ogniem działa pokładowego średniej wielkości maru, a Grenadier dżonkę wyładowaną ryżem i jęczmieniem, przeznaczoną dla żołnierzy japońskich na okupowanych terenach, gdzieś na Pacyfiku. Do Freemantle zawinęły szczęśliwie wszystkie jednostki, uchodzące z Manili, zajętej już przez Japończyków.

Na początku kwietnia na patrolach mieliśmy 16 op, z tego tylko jeden na Filipinach. To chwilowe załamanie zostało utrzymane w ścisłej tajemnicy przed Japończykami, którzy taką cenną dla nich informację mogli wykorzystać do wysyłania statków zupełnie bez eskorty. Ale i tak emocji nie brakowało. Na północnym Pacyfiku Sargo doniósł o tym, że kiedy płynął o zmierzchu na powierzchni i ładował akumulatory, oficer wachtowy nagle dostrzegł torpedę, zbliżającą się szybko z lewej burty. Wykonano natychmiastowy zwrot, na szczęście Sargo płynął dość szybko i zdołał uchylić się od zdradzieckiego strzału. Wykonano też alarmowe zanurzenie. Musiał to być japoński okręt podwodny, a nieszczęście było naprawdę blisko.

Dwa dni później role się odwróciły. Grayback na Wyspach Marshalla dostrzegł sró fal niską, szarą i niknącą co chwila sylwetkę japońskiego okrętu podwodnego, strzelił pełną salwę, a jedna z torped trafiła go tuż za kioskiem. Japończyk natychmiast przełamał się na pół i zatonął. Kapitan polecił powrócić na miejsce, aby poszukać rozbitków lub jakichś trofeów, ale nie dostrzeżono nic poza plamą ropy lub oleju i jakimiś drobnymi, drewnianymi szczątkami wyposażenia. Był to ładny sukces, a jednocześnie trzeci zatopiony przez nas okręt wojenny nieprzyjaciela. Pomysleć, że być może tyle samo - czyli nic - nie zostaje na powierzchni po naszych okrętach, choćby po Tunie, straconej ostatnio... Ale to byłą nasza zemsta, a poza tym niewykluczone, że to ten okręt japoński atakował naszego Sargo dwa dni wcześniej na pobliskich wodach północnego Pacyfiku.
W tym tygodniu zatopiliśmy jeszcze jedną jednostkę - Skipjack zatopił torpedą kolejną dżonkę na Salomonach. Zatopienie japońskiego op było ładnym dokonaniem, ale nie przesłoniło to faktu, że przez ostatnie dwa tygodnie zatopiliśmy jedynie cztery małe jednostki nieprzyjaciela.

W drugim tygodniu kwietnia wypłynęło w morze nowe kilka nowych okrętów z Pearl Harbour - w tym cztery najnowszego typu Gato i kilka starych esek - oraz okręty z nowej bazy w Freemantle w Australii, a ich łączna ilość osiągnęła rekrdową dotychczas liczbę 27. Liczyliśmy więc na duże sukcesy.
Najpierw Sealion posłał na dno trzytysięcznik na Morzu Południowochińskim, Pollack na Wyspach Gilberta zatopił inny trzytysięcznik, a później odbieraliśmy już krzepiące wieści z Wysp Marshalla. Tambor storpedował skutecznie mały frachtowiec, Grayback maru o nośności 3 tys. ton, a Perch dwutysięcznik. Zupełnie zawiodły nowoczesne okręty typu Gato na Aleutach, które nie zatopiły nic. Honor flotylli północnej uratował Grenadier, zatapiając mały statek.

Alarm: w stronę Midway!

Kiedy planowaliśmy już działania na drugą połowę kwietnia, wszystkie sztaby zelektryzowała wiadomość o flocie japońskiej płynącej w stronę Hawajów. Wszystkie przebywające na północy okręty skierowano w stronę zagrożonego Midway, a z Pearl Harbour w trybie alarmowym wyszło pięć dalszych jednostek. Części załóg nie udało się skompletować, zasilono je więc na czas tego rejsu marynarzami z okrętów w remontach. Narzekali Ci, którzy byli w porcie lub pod podanymi adresami, a szczęściarzami okazali się Ci, którzy na czas krótkiego urlopu zniknęli z pola widzenia oficerów. W pośpiechu zatankowano zbiorniki paliwa, załadowano torpedy - nie było czasu na inne prace. Celem tych jednostek są Hawaje i japońska flota wojenna! Łącznie w okolicach Midway dysponujemy teraz siedmioma dobrymi okrętami, w tym trzema najnowszego typu Gato ściągniętymi z nieprzyjaznych i zimnych Aleutów, a na Hawajach czeka na nieprzyjaciela pięć starszych jednostek.

Po podsumowaniu dotychczasowych działań okazało się, że mamy na koncie 61 zatopionych jednostek nieprzyjaciela o łącznym tonażu 212 000 ton. Limit na koniec maja wynosi 220 000 ton i 360 000 ton na koniec sierpnia. Straty własne wynoszą siedem okrętów podwodnych, niestety w zdecydowanej większości niezłych i w miarę nowoczesnych typów T, new S1 lub new S2. Szczęśliwa gwiazda czuwa nad najsłabszymi i najstarszymi okrętami typu S.
Muss ich sterben, will ich fallen
Awatar użytkownika
Andreas von Breslau
Kapitän zur See
Posty: 1625
Rejestracja: środa, 17 maja 2006, 12:10
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Andreas von Breslau »

W trzecim tygodniu kwietnia nasze okręty podwodne w okolicach Midway prowadziły intensywne patrole, a kiedy szły w wynurzeniu radiooperatorzy odbierali wiele rozmów i depesz obu stron. Taka aktywność oznaczała szalejącą gdzieś w pobliżu bitwę. Niestety, żaden z okrętów nie dostrzegł większych okrętów wroga. Jeden z nich zauważył jedynie dwa płynące szybko japońskie niszczyciele, wykonał nawet atak torpedowy, ale okazał się on nieskuteczny i po jakimś czasie niszczyciele zniknęły za horyzontem. Ich kurs mógł oznaczać położenie większego zespołu floty Japonii, ale nic więcej nie dostrzeżono i po tygodniu większość okrętów bez sukcesów powróciła do Pearl Harbour.

Pozostałe prowadziły w tym czasie zwykłe patrole przeciwko żegludze handlowej. Grayling zatopił na Wyspach Marshalla trzytysięcznik, Snapper na Salomonach mały statek, a Seadragon na Morzu Jawajskim posłał na dno frachtowiec o nośności trzech tys. ton.

Ostatni tydzień kwietnia nie zwiastował większych sukcesów, ponieważ w morzu było jedynie 15 op. Pike posłał na dno na Morzu Banda mały statek, stary S-42 storpedował zaś dwutysięcznik na Morzu Koralowym. Seawlof zatopił małą jednostkę na Aleutach, a dwa inne okręty uszkodziły niewielkie jednostki japońskie. Niestety, zanotowaliśmy kolejną, zupełnie niespodziewaną stratę. Okazało się, że z patrolu wokół Midway nie powrócił Saury - zaginął gdzieś wokół Hawajów. Prawdopodobnie padł ofiarą floty japońskiej w trakcie bitwy - w każdym razie brak bliższych doniesień.
Humory wszystkich poprawił jednak fakt, że w międzyczasie pod Midway amerykańska flota nawodna odniosła wielki sukces, zatapiając aż cztery lotniskowce japońskie, przy stracie jednego. Nasze okręty nie miały w ten triumf swojego wkładu, w dodatku straciliśmy kolejny okręt. Okazuje się, wbrew przedwojennym przewidywaniom strategów i teoretyków walki morskiej, że ataki okrętów podwodnych na zespoły floty nieprzyjaciela rzadko kończą się sukcesem, są natomiast obarczone wysokim ryzykiem. Z perspektywy pięciu miesięcy wojny widać, że znacznie efektywniejszym wkładem w walkę z Japonią jest atakowanie jej żeglugi handlowej. Być może sytuacja zmieni się nieco z chwilą usprawnienia torped, które obecnie zbyt często zawodzą.

Na początku maja w swoich strefach patrolowania przebywały 24 okręty podwodne. Do służby weszło także pięć starszych, wyremontowanych okrętów typu S i pięć innych, w tym cztery nowego typu Gato. Na remont generalny na Zachodnie Wybrzeże odeszły natomiast trzy wysłużone jednostki.

Jako pierwszy zgłosił sukces Pickerel, który na Morzu Południowochińskim 2 posłał na dno statek o nośności 8 tys. ton. Stary S-40 na Morzu Koralowym skutecznie zaatakował mały statek, podobnie Porpoise na Salomonach. Trout na Wyspach Gilberta ostrzelał z działa i zatopił trzytysięcznik, a Grayback na Wyspach Marshalla zniszczył kolejną małą jednostkę wroga.

Rekin budzi się z uśpienia

W drugim tygodniu maja na morzu patrolowały 32 okręty, liczyliśmy więc na jeszcze większe osiągnięcia. Widząc coraz większe zagęszczenie naszych sił na wschodnich akwenach Pacyfiku rozpoczęliśmy przerzucanie okrętów do Freemantle, aby zwiększyć naszą obecność na wodach w rejonie Filipin. Jest to o tyle niebezpieczne, że panuje tam dość duży ruch japońskiej żeglugi i roi się od okrętów eskorty. Ale walka z Japonią wymaga nękania jej floty na wszystkich akwenach, więc podjeliśmy to ryzyko.

Ładny sukces odniósł stary S-44 na Morzu Południowochińskim 2 - wystrzelił torpedy do statku japońskiego, kiedy w peryskopie pojawił się nagle nieduży niszczyciel japoński, płynący na kursie kolizyjnym z naszymi torpedami. Widać było, jak w ostatniej chwili z jego pokładu zauważono niebezpieczeństwo, ponieważ zaczął wykonywać gwałtowny zwrot - ale było już za późno. Po chwili skrył się za wielkim słupem wody, a kiedy ta opadła widać było, jak kadłub łamie się wpół i tonie. Niewielu marynarzy mogło się uratować.
Duży Narwhal na Morzu Jawajskim posłał na dno pięciotysięcznik, a na Salomonach Pompano zatopił trzytysięcznik, a zaraz potem był atakowany przez japoński samolot - na szczęście obeszło się bez uszkodzeń. Spearfish zatopił z działa na Morzu Koralowym nieduży statek, Grayling kolejną małą jednostkę na Karolinach, a nasz król tonażu - Sailfish - także posłał na dno mały statek, został uszkodzony przez kontratakujące japońskie niszczyciele, ale zdołał umknąć, chief naprawił uszkodzenia i dzielny okręt pozostał w morzu. Zaraz potem do sztabu dotarł meldunek od Treshera, który na Wyspach Marshalla storpedował i zatopił duży frachtowiec o nośności 15 tys. ton, a Greenling doniósł o zatopieniu kolejnego małego statku na Aleutach. Niestety, tak dobry tydzień przyniósł też stratę - Sargo kierował się z Morza Koralowego do Freemantle i zaginął bez wieści na Morzu Banda. Sargo miał na koncie 3 jednostki japońskie o łącznym tonażu 16 tys. ton.

Był to jeden z naszych lepszych tygodni, a flota handlowa Japonii została pomniejszona o 30 tys. ton tonażu. Dobre humory popsuła tylko strata Sargo.

W trzecim tygodniu maja w strefach patrolowania mieliśmy rekordową liczbę 34 okrętów. S-46 zatopił na Morzu Południowochińskim 2 trzytysięcznik. Nasz król tonażu - Sailfish, który tydzień wcześniej został uszkodozny w kontrataku, ale wytrwał na patrolu - zatopił japońską dżonkę na Morzu Bismarcka, a Trout inny nieduży statek. Snapper na Morzu Koralowym posłał na dno kolejną małą jednostkę, a nowy okręt typu Gato - Silversides - wykonał jeden z lepszych dotychczasowych ataków na konwoje japońskie. W pewnej chwili dostrzeżono wyjątkowo gęste dymy na horyzoncie - oznaczało do dość powolny konwój starych parowców. Wobec słabej eskorty Silversides najpierw zatopił statek o nośności 5 tys. ton, szybko załadował torpedy i zbliżył się do starego Asashi, który też udało się trafić i zatopić - do listy sukcesów dodaliśmy więc okręt wojenny wroga o wyporności 15 tys. ton. Poza tym na Alutach Stingray zatopił małą jednostkę i zaraz potem przetrwał szczęśliwie kontratak japońskiego samolotu, a Seawolf posłał na dno inny statek średniej wielkości.

W ostatnim tygodniu maja na patrolach mieliśmy 24 okręty podwodne. S-34 zatopił na Wyspach Marshalla nieduży statek japoński, Sturgeon na Wyspach Gilberta posłał na dno starego, pamiętającego lata poprzedniej wojny Izumo o wyporności 10 tys. ton, a Narwhal na Morzu Jawajskim zniszczył statek o nośności 3 tys. ton.

Ale najlepsza wiadomość miała dopiero nadejść. Sztab poinformował wszystkich kapitanów i oficerów broni torpedowej, że testy w Australii, przeprowadzone w wyniku narastającej fali narzekań na zawodność torped, wykazały, że dotychczas biegły one o całe 11 stóp głębiej, niż wynosiły nastawy. Informacja ta, w zestawieniu z niedawnymi zapewnieniami Bureau of Ordnance, że wszystko jest w porządku, wywołała głosy krytyki pod adresem konstruktorów i oficjeli floty, którzy dopiero po pół roku wojny odkryli tak oczywisty fakt, który zgłaszano zaraz na jej początku. Ale dobre i to - załogi wyruszyły na patrole z nadzieją na większe sukcesy, ufając bardziej torpedom, jakie mają do dyspozycji. Poza tym stocznie ukończyły dwa kolejne okręty nowego typu Gato, dwa inne odeszły na remont generalny na Zachodnie Wybrzeże, a jeden stamtąd powrócił.

Na początku czerwca mamy w morzu 34 okręty z poprawionymi torpedami. Dotychczasowe osiągnięcia zamykają się liczbą 91 zatopionych statków i okrętów wroga o łącznym tonażu 313 000 tys. ton.
Muss ich sterben, will ich fallen
Awatar użytkownika
Andy
Grossadmiral
Posty: 9508
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 18:49
Lokalizacja: Piastów

Post autor: Andy »

Andreas von Breslau pisze:Sailfish [...] zatopił japońską dżonkę na Morzu Bismarcka
Obawiam się, że na Morzu Bismarcka nie ma japońskich dżonek! Sailfish zapewne zatopił łódź tubylców, którzy dotąd raczej wspierali wojska alianckie, urządzając polowania na japońskich żołnierzy i przyrządzając z nich smakowite dania. Boję się, żeby wybryk Sailfisha nie zmienił tego sympatycznego nastawienia autochtonów. Proponuję naganę dla dowódcy. :wink:
Never in the field of human conflict has so much been owed by so many to so few...
Premier Winston Churchill, 20 sierpnia 1940 r.
...and for so little.
Porucznik pilot Michael Appleby, dzienny żołd 14 szylingów i 6 pensów
Awatar użytkownika
Andy
Grossadmiral
Posty: 9508
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 18:49
Lokalizacja: Piastów

Post autor: Andy »

Andreas von Breslau pisze:Sturgeon na Wyspach Gilberta posłał na dno starego, pamiętającego lata poprzedniej wojny Izumo o wyporności 10 tys. ton
Nic nie ujmując sukcesowi Sturgeona, Izumo pamiętał lata wojny japońsko-rosyjskiej (oddany do służby w 1901 r.) :)
Never in the field of human conflict has so much been owed by so many to so few...
Premier Winston Churchill, 20 sierpnia 1940 r.
...and for so little.
Porucznik pilot Michael Appleby, dzienny żołd 14 szylingów i 6 pensów
Awatar użytkownika
Andreas von Breslau
Kapitän zur See
Posty: 1625
Rejestracja: środa, 17 maja 2006, 12:10
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Andreas von Breslau »

W pierwszym tygodniu czerwca na patrolach były 34 okręty, do służby weszły dwa nowe – Grunion i Finback, jedne powrócił do linii po generalnym remoncie, a dwa wysłano do doków. A oto przebieg działań. Samotny Nautilius na Aleutach zatopił mały statek idacy wniedużym konwoju. Na Wyspach Marshalla działało więcej jednostek, ale brakowało szczęścia - Seawolf uszkodził trzytysięcznik, a Pollack pięciotysięcznik. Silversides na morzu Koralowym posłał na dno maru o nośności ok. 2 tys. ton, a Snapper na morzu Banda uszkodził kolejny nieduży statek. Wg raportu dowódcy Silversides zatopiony statek wyglądał na przetwórnię ryb, więc w sztabie uznano, że okoliczne garnizony japońskie, rozrzucone w niewielkich grupach po okolicznych wyspach, skazane są przez najbliższe dni na dietę w postacji samego ryżu, pozbawionego nawet morskich ryb. Gato na Morzu Jawajskim w trakcie podchodzenia do konwoju został zaatakowany przez Betty, ale jej bomby były niecelne. Za to na pobliskich akwenach odnotowaliśmy trzy kolejne sukcesy. Stary S-43 zatopił w południowej części Morza Południowochińskiego średniej wielkości jednostkę handlową, a nowy Flying Fish duży frachtowiec, o nośności szacowanej na 8 tys. ton. Ostatni sukces tego tygodnia zgłosił Searaven, czający się w północnej części Morza Południowochińskiego - posłał na dno pięciotysięcznik i obserwował przez peryskop panikę, jaka wybuchła na pokładzie tonącej jednostki a także chaotyczną akcję ratowniczą, prowadzoną przez pozostałe statki.

Pierwszy tydzień czerwca zamknął się łącznie pięcioma zatopionymi jednostkami japońskimi o sumarycznym tonażu 19 tys. ton. Strat nie poniesiono.

Drugi tydzień czerwca to 23 okręty na patrolach. Oto szczegółowy zapis ich działań.

Najpierw wszystkie sztaby zostały zelektryzowane doniesieniami o Japończykach zbliżających się do Corregidoru, wysłano więc w rejon Davao wyładowany zapasami S-47, aby w drodze powrotnej ewakuował tzw. VIP-ów. S-47 wiózł amunicję do ciężkich dział, medykamenty i paliwo. Pozbawiony torped okręt nie podejmował prób ataku na żeglugę japońską i szczęśliwie zawinął do Freemantle. Pozostałe jednostki prowadziły w tym czasie normalne działania patrolowe.
Grenadier na Morzu Koralowym chybił z daleka do konwoju, a kiedy okazało się, że ma on silną eskortą składającą się z 4 niszczycieli, zaniechał drugiego podejścia i powrócił do bazy. Trout, działający na tym samym akwenie, napotkał trzy małe maru bez eskorty i w drugim podejściu storpedował i zatopił jeden z nich, a następnie ruszył w drogę powrotną do bazy. Podczas rejsu do Freemantle został wykryty przez Japończyków i obrzucony bombami głebinowymi, które wybuchały niebezpiecznie blisko kadłuba, ale przetrwał atak i szczęśliwie zawinął do upragnionego portu, nazywanego przez marynarzy tej flotylli „midnight oil”. Określenie to pochodzi od ogromnych zapasów paliwa tam zgromadzonych, oraz tankowań przy pirsach dokonywanych nawet nocą. Stary S-27 na Wyspach Gilberta dojrzał także trzy statki, w tym dwa duże, ale chybił w obu atakach i wyruszył do Pearl. Cuttlefish patrolujący również na Wyspach Gilberta zauważył duży konwój, ale nie zdołał zająć pozycji do strzału i także powrócił do bazy.
Na Salomonach był tylko bezkresny ocean - ani śladu Japończyków: Trigger i Skipjack powróciły do Pearl, a Porpoise miał jeszcze odpowiedni zapas paliwa i żywności i pozostał w swoim sektorze, mając nadzieję na lepsze łowy w przyszłym tygodniu. Stary S-40 na Morzu Południowochińskim dostrzegł małą jednostkę w eskorcie niszczyciela - wydawało się, że cel może być cenny. Zdaniem kapitana jedna z torped na pewno trafiła w cel, ale nie wybuchła. To doniesienie zlekceważono w sztabie. Drum na Wyspach Marshalla uszkodził inny mały statek, a w drugim ataku chybił. Z uwagi na wyczerpanie zapasu torped ruszył w rejs powrotny do Freemantle. Grampus na Południowym Pacyfiku nie dostrzegł żeglugi nieprzyjaciela i także skierował się ku Freemantle.

W tym tygodniu miałem okazję kierować dodatkowo flotyllami dowodzonymi zwykle przez znanego wilka morskiego i pogromcę żółtej floty - kpt. Mariusa Zucha 'Black'. Oto raport z działań tychże okrętów.

Shark na Morzu Jawajskim wykonał atak na spory konwój i w pierwszym podejściu zatopił dwutysięcznik, drugi atak okazał się nieudany, a stalowy rekin pozostał na patrolu. Tautog, działający na tym samym akwenie, nie dostrzegł wroga i z powodu niskiego stanu paliwa wyruszył ku Freemantle. Nieduży konwój dostrzegł za to Narwhal, chybił w obu podejściach, ale za to wytrwał w morzu. Podobnie raportował Grayback na Morzu Południowochińskim - zero japońskiej żeglugi, pozostaje w strefie. Patrolujący nieopodal stary S-44 zbliżył się do dużego konwoju i chybił w pierwszym podejściu, a podczas manewrowania, aby zająć lepszą pozycję, został zauważony i obrzucony bombami głębinowymi przez Betty. Na szczęście obyło się bez uszkodzeń, a S-44 wytrwał w morzu i czeka na swój lepszy strzał. Z kolei S-28 na Salomonach wykrył dwa statki w osłonie łodzi latającej Mavis, ale nie udało mu się zająć dogodnej pozycji do ataku i zawrócił do bazy. S-38 na Wyspach Gilberta spostrzegł statek średniej wielkości oraz niszczyciel i samolot, statek mógł więc przewozić jakiś sztab, cenne surowce lub ważny ładunek uzbrojenia lub amunicji, ale eskorta była zbyt silna, by ryzykować atak starym i dość powolnym krętem. Sukcesu nie odniósł również bliźniaczy S-37: chybił minimalnie do dużego frachtowca i z braku torped zawrócił do bazy.
Nowiutki Finback na Wyspach Marshalla, będący na dziwiczym patrolu, zaatakował konwój japońskich frachtowców i posłał na dno statek o nośności 5 tys. ton, następnie wykrył silną eskortę nie rokującą sukcesu w kolejnym podejściu i zrezygnował z dalszych ataków, po czym ruszył do portu. Załoga odebrała po jakimś czasie meldunek ze sztabu, w którym podano, że wg wyliczeń ich sukces to jednocześnie jubileuszowe, setne zatopienie odnotowane przez amerykańską flotę podwodną w tej wojnie. Działający również na Wyspach Marshalla Swordfish dostrzegł średniej wielkości konwój nieprzyjaciela, uszkodził trzytysięcznik, a później dobił go drugim celnym strzałem. Po tym sukcesie ruszył w rejs powrotny. Tambor z kolei - na tym samym akwenie - chybił do nierozpoznanego celu w pierwszym ataku na duży konwój japoński, a później z powodu silnej eskorty nie ryzykował i zaniechał dalszych prób. Udało mu się pozostać na patrolu.
Gato na Aleutach w pierwszym podejściu chybił do średniej wielkości statku, następnie udało mu się trafić w inny statek, ale torpedy nie wybuchły. Tambor pozostał na patrolu, a dowódca zameldował, że torpedy cały czas zawodzą i polecił swojemu głównemu mechanikowi ich gruntowne sprawdzenie.

W tym tygodniu – jak zwykle – wiele okrętów wyruszyło także w Pearl Harbour, nieco mniej z Freemantle, a kilka również ze statku-bazy okrętów podwodnych Holland, zacumowanego w okolicy Surabai. Wśród okrętów, który wypłynęły z Hawajów, Grunion i Plunger zostały wykryte na Pacyfiku i zaatakowane bombami głębinowymi. W wyniku odniesionych uszkodzeń musiały zawrócić z powrotem do portu. Thresher po wypłynięciu z Freemantle został dostrzeżony na Morzu Południowochińskim przez samolot, ale wachtowi z lornetkami na mostku także byli czujn, okręt wykonał natychmiast alarmowe zanurzenie i uniknął ataku.

Podsumowując drugi tydzień czerwca należy zaznaczyć, że udało się zatopić pięć statków japońskich o łącznym tonażu 12 tys. ton, wykonano jednym okrętem misję specjalną, a strat nie poniesiono. Na początku trzeciego tygodnia czerwca w morzu jest 27 okrętów gotowych do ataku oraz dwa w rejsach powrotnych do bazy.

Do tej pory – jest połowa czerwca - zatopiliśmy 101 jednostek japońskich o sumarycznej nośności 345 tys. ton, przy stracie 9 okrętów. Norma na koniec sierpnia 1942 roku wynosi 360 tys. ton.
Muss ich sterben, will ich fallen
Awatar użytkownika
Andy
Grossadmiral
Posty: 9508
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 18:49
Lokalizacja: Piastów

Post autor: Andy »

Znad Pacyfiku powiała przyjemna bryza, odświeżając wspomnienia! :)
Never in the field of human conflict has so much been owed by so many to so few...
Premier Winston Churchill, 20 sierpnia 1940 r.
...and for so little.
Porucznik pilot Michael Appleby, dzienny żołd 14 szylingów i 6 pensów
ODPOWIEDZ

Wróć do „Rozgrywki w sieci”