Najwięksi wrogowie Rzymu

Od czasów najdawniejszych do upadku starożytnego Rzymu.

Który z wymienionych był największym zagrożeniem dla Rzymu?

Alaryk wodz Wizygotów
2
6%
Arminius z Germanii
0
Brak głosów
Atylla
2
6%
Mithrydates VI
0
Brak głosów
Hannibal
22
71%
Shapur I
0
Brak głosów
inny (jaki)?
5
16%
 
Liczba głosów: 31
Awatar użytkownika
karus73
Sergent
Posty: 138
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 18:43
Lokalizacja: śląsk/kujawsko-pomorskie

Post autor: karus73 »

Prawdę mówiąc to nie każdego znam z tej ankiety :D
Dałem głos na Hannibala. W sumie gdyby nie oligarchia w samej Kartaginie to najprawdopodobniej inaczej wyglądałby 2 punicka, po zdobyciu Rzymu. Zagrożenie dla egzystencji państwa było realne.
Czasy późniejsze, tzn. upadek cesarstwa były wynikiem raczej złej polityki i wykorzystania tego przez przeciwników, którzy zaatakowali – już słaby – Rzym.
Co do Spartakusa to jednak bym się nie zgadzał, że był zagrożeniem dla Rzymu. Określił bym go jako wrzód w Republice, który dużo mieszał, ale zdolny nie był do uśmiercenia tego organizmu. Szkoda, że zaginęły Historie Salustisza, wszystko byłoby w miarę jasne. Spartakus był człowiekiem o wybitnym charakterze i inteligencji, ale jego armia nie była jednolita. Już na początku, gdy uciekli ku Wezuwiuszowi musiał się liczyć ze zdaniem Kriksosa i Oinomaosa. Glabera pokonali podstępem, ale też miał raptem 3 tys. ludzi.
Prawda w sumie taka, że za Republiki wodzowie rzymscy byli politykami (głownie) bez kwalifikacji wojskowych. W efekcie zwycięstwa gladiatorów koło Wezuwiusza (kolejne) i pod Herkulanum nie były czymś niezwykłym. Nawet sam Warinius nie był orłem, choć miał silniejszą już armię. Sam Spartakus dążył do opuszczenia Italii, ponieważ na pokonanie Rzymu nie miał nadziei – w końcu Republika miała ogromne rezerwy ludzkie. Zimowanie wojsk pod Terranova di Sibari w Lukanii miało na celu planowanie kampanii na nowy rok. Utworzono także tam pierwsze oddziały jazdy.
Także i Senat postanowił zrobić porządek z tym wrzodem z początkiem nowego roku.
Wysłano 4 legiony pod dowództwem dwóch konsulów. Kriksos, który chciał dalej grabić Italię, odłączył się od reszty buntowników i potykał się z nowymi siłami rzymskimi. Koło Garganus został rozgromiony i sam poległ. Spartakus miał szczęście, bo w sumie obaj konsulowie chcieli mieć swój własny udział w zdławieniu rebelii i nie obrali dalszej wspólnej strategii. Dlatego doszło do dwóch bitew z podzielonymi wojskami rzymskimi na płaskowyżu Marche i kolejnych dwóch porażek legionów. Tam też wg. Appiana Spartakus, który sam był kiedyś żołnierzem rzymskim zorganizował igrzyska gladiatorskie – tak na urągowisko zwyczajom wrogów i dla przebłagania duszy Kriksosa (nie wiadomo czy Gellius i Klodianus brali w nich udział).
Są rozbieżności, ponieważ utrzymuje się, że w tym stadium buntu Spartakus rozważał marsz na Rzym. Powrócił do pierwotnego planu ewakuacji z Italii na północy. Pokonanie prefekta Galii Przedalpejskiej umożliwiło te plany. Jednak nie wiadomo dlaczego znów zawrócił na południe. Pewnie znów rozdźwięki w dowództwie. Teraz jednak miał przeciwko sobie Krassusa. Ten w przeciwieństwie do innych nie był laikiem militarnym, ale jako wytrawny polityk i milioner, już wcześniej odbył cenną praktykę wojskową u boku Sulli. Krassus zgromadził 10 legionów (?) – wg. Plutarcha (ale część żołnierzy była rekrutami). Początkowo nie wiodło mu się najlepiej, ale zapędził Spartakusa na południe Buta. Korsarze wykiwali gladiatora i ten się szybko przedarł przez niedokończone umocnienia Krassusa. A ten się zaczął z kolei spieszyć, bo Senat mianował już drugiego wodza – Pompejusza (Krassus był zbyt potężny i bano się go, że może po władzę sięgnąć). Kolejny rozłam w armii Spartakusa spowodował, że dwóch wodzów Galijskich znów pociągnęło za sobą swoich ludzi.
Krassus dopadł ich koło Sele. W sumie wygrana już potyczka przeciągnęła się w wielką bitwę, ponieważ Spartakus szedł za Galami, którzy byli tego nieświadomi. Krassus na szczęście nie użył całych odwodów i gdy nieoczekiwanie pojawiła się cała potęga Spartakusa miał siły gotowe na spotkanie tego nieoczekiwanego przeciwnika. Jednak w wyniku kilku bitew żołnierze Krassua nabrali doświadczenia i przy dobrym dowodzeniu rozbili, wręcz zmiażdżyli, gladiatorów. Krassus odzyskał wszystkie insygnia pokonanych konsulów i wiele sztandarów rzymskich. Pościg nie był udany i na południu część jego wojsk została pokonana raz jeszcze przez Spartakusa. Bez większych strat i znaczenia. Po porażce koło rzeki Sele tak naprawdę był już koniec rebelii. Potem rozbijano już tylko niedobitki wojsk – głównie Pompejusz i to on otrzymał przez Senat zasługi za pokonanie rebelii.
Jak już tutaj ktoś pisał wrogiem Rzymu był Senat. Tak naprawdę widać to na tym przykładzie. Spartakusa by nie było, gdyby od razu zajęto się tą sprawa, a nie traktowano jej czysto politycznie jako rozgrywki w senacie. W efekcie słabi politycy ruszali w bój z niedoświadczonymi żołnierzami i napędzali rozgłosu gladiatorom. W wyniku tego rośli oni w siłę. Nie zmienia to faktu, że przez dwa lata Trak potrafił wyekwipować, wyżywić i dziewięć razy pokonać Rzymian. Trzeba było jednak nadepnąć na odcisk Senatowi, by ten jednak zadał sobie sprawę z powagi sytuacji. W przypadku Hannibala było inaczej. Dość szybko, po trzech porażkach zdano sobie sprawę z powagi sytuacji i ustalono wspólną politykę w Senacie. Potęga Hannibala wynika z faktu, że miał zaplecze (no jako takie) w postaci Kartaginy, a Spartakus został niejako 'stworzony' przez Senat.
Uważam także, że do upadku Cesarstwa przyczyniła się zła polityka fiskalna, która nawarstwiała się od lat. Dlatego też późniejsze klęski i sam podział Cesarstwa był tylko następstwem tegoż.
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43339
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3918 times
Been thanked: 2488 times
Kontakt:

Post autor: Raleen »

Wielkie liczby podajecie jeśli chodzi o tego Spartakusa. To jakaś nowa publikacja się ukazała czy co? Bo chyba nie tylko reedycja HBeka o powstaniu Spartakusa pociąga Was do dyskusji, przynajmniej nie wierzę ;)

Moim zdaniem, tamten ustrój społeczno-gospodarczy nie stwarzał szans na to by bunt Spartakusa mógł na dłuższą metę przetrwać. Wszystkie siły, nawet w stosunku do siebie wrogie zwierały w takich przypadkach siły, na tej zasadzie, że owszem my się możemy bić między sobą, ale niewolnicy są niewolnikami i to była swego rodzaju racja ponad podziałami. Swoją drogą byłaby to niezwykła ironia, gdyby wyszło, że największym zagrożeniem dla Rzymu byli jego własni niewolnicy.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
andleman
Aquilifer
Posty: 156
Rejestracja: wtorek, 26 sierpnia 2008, 16:34
Lokalizacja: Gąbin

Post autor: andleman »

Teufel pisze:Odświeżając temat, dziś podliczyłem straty zadane przez Spartakusa Rzymianom w przeciągu 3 lat.
Otóż udało mu się rozbić jedną 3 000 armię, dwie armie pretorskie, każda mniej więcej po 10 000 żołnierzy, oraz nie mniej niż 5 armii konsularnych (20-30 000 każda). Oczywiście nie wszystkich uśmiercił, jednak daje to spokojnie 100 000 zabitych legionistów.
Czy siła armii gladiatora brała się z faktu liczebności (po roku miała już 70 000, a w decydującej walce 90 000), czy umiejętności Spartakusa?
Lukullus w tym czasie wojował z Mitrydatesem, a Pompejusz - ujarzmiał Hiszpanię. Wątpię, aby stacjonujące w Italii cztery legiony konsularne miały pełną obsadę. Armia konsularna to ok. 20 tys. żołnierzy (skąd te 30?), z czego tylko POŁOWA to legioniści. Jest też dla mnie wątpliwe, aby oddziały posiłkowe armii konsularnych miały pełną obsadę wobec wojen zewnętrznych. Poza tym - mimo najszczerszych chęci zdołałem jedynie zlokalizować góra trzy armie wielkości konsularnych pokonane przez Spartakusa (wojska konsulów 72 roku i wydzielony oddział armii Krassusa w sile dwóch legionów). Oczywiście dochodzą jeszcze liczne oddziały lokalne, a także mniejsze wydzielone jednostki armii Krassusa. Ale stu tysięcy bym się raczej nie doliczał. A na pewno nie stu tysięcy legionistów.

Aby się nieco uwiarygodnić zaproponuję analizę wojsk Cezara podczas namiestnictwa Galii: cztery legiony (nominalnie - ok. 20 tys., realnie obsada legionu wahała się w granicach 60 - 80%). Oprócz legionów miał do dyspozycji raptem ok. 5000 auxiliares, a więc ledwie nominalną siłę wspierającą jeden legion. Piszę o sytuacji "przyfrontowej", a nie o Italii!

Z drugiej strony - jeszcze w roku 62 na południu Italii rozbijano jakieś "niedobitki armii Spartakusa", a więc powstanie tliło się dość długo i na pewno było bardzo dokuczliwe - nie tyle dla armii, co dla spokojnych cywilnych obywateli.

Zasadniczo też zgadzam się z tym, co pisze Karus, że Spartakus ma doskonałą prasę, chyba nieco na wyrost, choć to postać, która na pewno budzi wiele sympatii. Z tą niekompetencją dowódców to troszkę przesada (ani dowódcy nie byli tak całkiem niedoświadczeni, ani Krassus też ich aż tak bardzo nie przewyższał, czego najlepszym dowodem to, jak skończył), ale faktem jest, że jeśli legat nie oparł się na radach zawodowych podoficerów, to i legion sporo tracił na wartości bojowej.

Oczywiście mogę się mylić...
Cywilizuje podbite narody nowy ład,
Rosną krzyże przy drogach od Renu do Nilu.
Skargą, krzykiem i płaczem rozbrzmiewa cały świat,
A Juliusz Cezar ćwiczy lapidarność stylu!
Awatar użytkownika
andleman
Aquilifer
Posty: 156
Rejestracja: wtorek, 26 sierpnia 2008, 16:34
Lokalizacja: Gąbin

Post autor: andleman »

Michael Signitus Nebulo pisze:Dołączę się i dodam, że najwięszym wrogiem Rzymu było Imperium Romanum. Co jest bardziej niebezpieczne - AIDS czy katar? A chory na AIDS umiera na katar.

Jeśliby liczyć okres przedimperialny, to Hannibal. Jedyny który stanął u bram Urbs Romana, a oblężenia po prostu zaniechał - w okresie gdy Roma przeżywała najświetniejszy okres Vis et Honor. Tylko naprawdę groźny przeciwnik mógłby tak zatrząść ówczesnym kolosem. Cała ta reszta - Hun, Alaryk i spółka to tylko hieny które wykorzystały sytuację. Którą to sytuację stworzyło imperium.

Nie rozwijałem myśli, bo to nie temat "Przyczyny upadku Rzymu", ale jak będzie gdzieś nieścisła, to chętnie sprecyzuję.
Myślę, że wiem, co masz na myśli, choć "Imperium Romanum" to może nieścisła przyczyna. ja bym powiedział raczej "III wiek". No bo rzeczywiście - czy wyjątkowo odrażający typ, jakim był Rycymer istotnie zaważył na losie umierającego państwa? Jeśli bokser zainkasuje kilkaset ciosów, a pada od pchnięcia, to czy rzeczywiście owo pchnięcie było najsilniejszym ciosem, jaki otrzymał?
Tak więc moim zdaniem największym wrogiem Rzymu były w istocie wojny domowe, uzurpacje, idący za nimi kryzys gospodarczy i - kto wie? - może rzeczywiście ołowiane wodociągi... :)

Aha, na marginesie - wódz Hunów to Attyla, a nie Atylla. Ale to drobiazg.
Cywilizuje podbite narody nowy ład,
Rosną krzyże przy drogach od Renu do Nilu.
Skargą, krzykiem i płaczem rozbrzmiewa cały świat,
A Juliusz Cezar ćwiczy lapidarność stylu!
Awatar użytkownika
Teufel
Legatus Legionis
Posty: 2424
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 15:55
Lokalizacja: Stadt Thorn/Festung Posen
Has thanked: 17 times
Been thanked: 53 times

Post autor: Teufel »

Policzyłem te armie na postawie rozdziału o Spartakusie u Philipa Matyszaka w "Wrogowie Rzymu." Niedługo wypisze nazwy pokonanych wodzów i ich rangi.
Co do 60-80% obsady w legionach Cezara zgoda, tyle miał pod koniec kampanii, a zaczynał z 5000 ludzi na legion, bo nie poniosły wcześniej strat, a legiony rzucane do walki z niewolnikami były z reguł świeże i uzupełnione zapewne do stanów etatowych. Więc przychylałbym się do wersji że legiony jednak w większości były etatowe liczbowo. Krassus powołał 6 nowych legionów, a z niedobitków wcześniejszych utworzył 2 weteranów.
Co do liczby strat chodziło mi łącznie o całość zabitych w siłach Rzymu a nie samych legionistów.
Legiony i ja mamy się dobrze.
Awatar użytkownika
andleman
Aquilifer
Posty: 156
Rejestracja: wtorek, 26 sierpnia 2008, 16:34
Lokalizacja: Gąbin

Post autor: andleman »

Teufel pisze:Policzyłem te armie na postawie rozdziału o Spartakusie u Philipa Matyszaka w "Wrogowie Rzymu." Niedługo wypisze nazwy pokonanych wodzów i ich rangi.
Co do 60-80% obsady w legionach Cezara zgoda, tyle miał pod koniec kampanii, a zaczynał z 5000 ludzi na legion, bo nie poniosły wcześniej strat, a legiony rzucane do walki z niewolnikami były z reguł świeże i uzupełnione zapewne do stanów etatowych. Więc przychylałbym się do wersji że legiony jednak w większości były etatowe liczbowo. Krassus powołał 6 nowych legionów, a z niedobitków wcześniejszych utworzył 2 weteranów.
Co do liczby strat chodziło mi łącznie o całość zabitych w siłach Rzymu a nie samych legionistów.
Pod koniec kampanii Cezar miał niecałe 60% obsady legionów. Nawet legion obsadzony w pełni nie wystawiał do walki 4800 wojowników - żołnierze chorowali, wypełniali rozmaite misje, byli odkomenderowywani itd. Pamiętaj, że jeśli w prowincji stacjonował legion, to właśnie jego żołnierze obsadzali strażnice, dokonywali zwiadów, prowadzili prace fortyfikacyjne...
Mówimy o czasach armii zawodowej, niełatwo jest od ręki uzupełnić w niej braki tak, jak w czasach Hannibala, kiedy ogłaszano nowy pobór (a i wówczas były problemy). Naprawdę szczerze wątpię, czy w czasie poważnych kampanii zewnętrznych dbano o pełną obsadę legionów stacjonujących w Italii, także ich jakość pozostawiała wiele do życzenia. A już na pewno ciężko będzie mnie przekonać, że dwie armie konsularne gromadzone w pośpiechu otrzymały wsparcie 10 tysięcy auxiliares każda właśnie w czasie bardzo poważnej wojny z Mitrydatesem. Możliwe, że w Italii w ogóle nie mieli auxiliares, co znaczyłoby, że armia konsularna liczyła ledwie 10 tysięcy ludzi. Ale, kto wie...

Co do ilości armii konsularnych, chętnie poszerzę wiedzę, bo - oczywiście - omnibusem nie jestem. Pomijając armię pretora Publiusza Waryniusza i armię propretora Kasjusza Longina (ich liczebność chyba też oszacowałeś nieco na wyrost - wiem, że opierając się na książce), Jaczynowska wspomina jedynie o dwóch armiach konsularnych. Nawet lubująca się w wyolbrzymianiu (często mijającym się z prawdą) osiągnięć Spartakusa Historia Powszechna Akademii Nauk ZSRR wspomina tylko o dwóch armiach konsularnych i owym wydzielonym oddziale armii Krassusa. (no i jeszcze owe trzy tysiące Glabera, właściwie tylko one nie budzą wątpliwości co do liczby).

PS.
Pozwoliłem sobie poszukać w Internecie recenzji wspomnianej przez Ciebie książki "Wrogowie Rzymu". Niestety, recenzji w literaturze fachowej (np. czasopisma archeologiczne lub historyczne) w chwili obecnej nie jestem w stanie znaleźć, ale postaram się i o to, jeśli chciałbyś. Oto bardzo istotny fragment recenzji na http://paradoks.net.pl/read/7135 :
"Dobór materiałów źródłowych pozostawia wiele do życzenia. Głównie są to historycy rzymscy, szczególnie z okresu późnego cesarstwa. Autor nie pokusił się o krytyczną analizę źródeł."
Przykro mi, jeśli to prawda, to ta książka nie będzie dla mnie decydującym argumentem w naszej dyskusji. Ale jeszcze nie przesądzam, że to prawda.
Cywilizuje podbite narody nowy ład,
Rosną krzyże przy drogach od Renu do Nilu.
Skargą, krzykiem i płaczem rozbrzmiewa cały świat,
A Juliusz Cezar ćwiczy lapidarność stylu!
Awatar użytkownika
nazaa
Tribunus Angusticlavius
Posty: 692
Rejestracja: poniedziałek, 16 marca 2009, 16:38

Post autor: nazaa »

Zapomnieliście o Kleopatrze, krwiożerczym monstrum ze Wschodu, które opętało i wykorzystało dwóch cnotliwych Rzymian i miało zakusy na całe imperium i jego bogactwa, a wszystko dzięki propagandzie Oktawiana (btw - jakby ktoś był zaintersowany to więcej szczegółów nt. temat jest w materiałach konferencji Komisji Historii Starożytnej PTH, Rzeszów 12-14.09. 2000 o ideologii i propagandzie w starożytności). Oczywiście Kleopatra nie mogła w żaden sposób zaszkodzić Rzymowi, ale umiejętne manipulowanie informacjami i podkręcanie już i tak gorącej atmosfery sprawiło, że ludz rzymski faktycznie i panicznie obawiał się egipskiej władczyni. Ktoś kiedyś napisał, niestety nie pamiętam kto, że Rzym tak naprawdę bał się tylko dwóch osób - Hannibala i właśnie Kleopatry. O ile obawy przed tym pierwszym są w pełni uzasadnione, o tyle kolejne budzą poważne wątpliwości, ale postanowiłam o nich przypomnieć ;)
"Każda trudność zdawała się beznadziejna i nie do pokonania, bo nie było Aleksandra by ich z niej wydobyć" (Arrian VI, 12, 2)
Awatar użytkownika
Teufel
Legatus Legionis
Posty: 2424
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 15:55
Lokalizacja: Stadt Thorn/Festung Posen
Has thanked: 17 times
Been thanked: 53 times

Post autor: Teufel »

andleman pisze:PS.
Pozwoliłem sobie poszukać w Internecie recenzji wspomnianej przez Ciebie książki "Wrogowie Rzymu". Niestety, recenzji w literaturze fachowej (np. czasopisma archeologiczne lub historyczne) w chwili obecnej nie jestem w stanie znaleźć, ale postaram się i o to, jeśli chciałbyś. Oto bardzo istotny fragment recenzji na http://paradoks.net.pl/read/7135 :
"Dobór materiałów źródłowych pozostawia wiele do życzenia. Głównie są to historycy rzymscy, szczególnie z okresu późnego cesarstwa. Autor nie pokusił się o krytyczną analizę źródeł."
Przykro mi, jeśli to prawda, to ta książka nie będzie dla mnie decydującym argumentem w naszej dyskusji. Ale jeszcze nie przesądzam, że to prawda.
Spokojnie, teraz wychodzi "Powstanie Spartakusa" Rochali, jestem raczej spokojny o źródła i wiedzę autora, zatem na pewno dowiemy się, ilu Rzymian skończyło pod niewolniczym mieczem.
Legiony i ja mamy się dobrze.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Historia starożytna”