Ogromne rozczarowanie. Przeglądając netflixa natrafiłem na niemiecki mundur na miniaturce, co wydało mi się bardzo egzotyczne. Tym bardziej, że film ponoć opowiadał o wojnie z niemieckiej perspektywy.
Niestety, ale zawiodło prawie wszystko. Od drobnych detali historycznych (jak Hetzer pod Kurskiem, malowanie Panzergrau w Normandii), przez drewnianą grę aktorską, aż po samą artystyczną warstwę produkcji. To 2 godziny zupełnie nieporuszających i patetycznych rozmyślań głównego bohatera. Myślałem, że wyrośliśmy już z takiego kina batalistycznego. Nawet w ogniu największej bitwy zamiast poczuć ogień i emocje właśnie widzianego przez nas piekła, słyszymy plumkanie na pianinie i zupełnie nieporuszające wzdychanie do samego siebie.
Odniosłem wrażenie, że oglądam ogromną i dość bogatą rekonstrukcję historyczną lub strzelankę ASG. Sam bawię się w jedno i drugie od nastu-lat i niejednokrotnie byłem świadkiem autentycznych emocji i świetnej gry aktorskiej zupełnych amatorów. Tutaj zabrakło choćby minimalnego wczucia się. Metr od ciebie głowę kolegi przeszyła kula? Nieważne, właśnie rozważamy, czy Hitler jest spoko gościem, czy już nie.
Nie dostrzegałem też w zachowaniu żołnierzy jakichkolwiek umiejętności i wyszkolenia. Seria absurdalnych zachowań, których spodziewałbym się właśnie po początkujących graczach ASG, a nie po elitarnych grenadierach z dywizji pancernej. Zastosowanie pojazdów - aby były, czyli popykały sobie obok piechocińców, którzy w żaden sposób z nimi nie współpracowali.
Jako niezrozumiałe zachowanie aktorów podam jeden przykład: zdobywamy fabrykę (swoją droga wyglądającą, jakby faktycznie ją zniszczono w czasie II wojny... 70 lat temu) i oddział szturmuje schody. Pierwszy biegnący dostaje serię i pada. Koledzy zupełnie to ignorują i przebiegają ponad nim, dalej ku górze. Oni już uniknęli ostrzału.
Film był z jednej strony niskobudżetowy (broń brzmiała jak nagrywana telefonem), z drugiej zaprezentował przed kamerą całkiem sporo replik pojazdów. Hetzer (pod Kurskiem), Tygrys, Pantera, Marder II, trochę Hanomagów i 250-tek. Z drugiej strony, te pojazdy miały zerowe znaczenia dla fabuły i nie ukazano ich sensu istnienia na polu bitwy.
Po drugie, pożałowano na komputerowe barwienie i Pantera ma identyczne malowanie i numery zarówno pod Kurskiem, jak i w Normandii.
Aha, wg daty w filmie, lądowanie ma miejsce w 1943 roku. Wiem, że to zwykły błąd, ale zawsze...
Swoją drogą, mam wrażenie, że już widziałem te Panterę, Mardera i samoloty. Tak, brały udział w wielu rekonstrukcjach historycznych w Polsce i sam je macałem
Dialogi to teatralne (jak w ruskim Stalingradzie z 2013 roku), oderwane od życia rozważania i wymiany refleksji. Jest zaledwie kilka odrobinę realistycznie brzmiących kwestii, jedno czy dwa przekleństwa...
Sceneria to wielkie, puste polany i niekończące się lasy, głównie rosnących od linijki świerków. Nie przypomina to ani normandzkich żywopłotów, ani ukraińskich stepów. W trakcie kręcenia Ardenów ekipa miała pecha i zabrakło naturanego śniegu. Toteż... nie ma śniegu.
Film prezentuje cały szereg wytartych schematów opowieści wojennych. Chociażby typowe wątpliwości przy rozstrzelaniu jeńców. Albo... jak spotyka piękną kobietę, to musi to być Żydówko-Polka, którą na jego oczach zabija gestapo. Swoją drogą... jak na mieszkającą w leśnej chatce, to miała perfekcyjny makijaż, śnieżnobiałą koszulę i czyste rajstopy (!).
Podobne zgrzyty można wymieniać w nieskończoność.
Zawiodły zatem: fabuła, aktorzy, wykonanie. Na plus można zaliczyć ładnie ubranych żołnierzy (przynajmniej nie mieli opasek ze swastyką) oraz pewno minimum dbałości o detale historyczne. Dla przykładu: pod Kurskiem Niemcy używają Panzerfaust Kleine, a nie zwykłej 60, która pojawia się później razem z Panzerschreckiem.
Domyślam się, że oryginalna wersja była po włosku czy coś, bo na netflixie wersja niemiecka oznaczała beznamiętnie czytany z kartki tandetny dubbing.
Wielkie zmarnowanie tematu.