Cate Blanchett nie czyta komiksów.
Gdyby czytała na pewno nie wzięłaby udziału w tej tragifarsie pt. "Thor: Ragnarok". W kategorii "Najbardziej spartolona ekranizacja historii obrazkowej" stoi to to jeszcze wyżej niż "X-Men The Last Stand" i "X-Men Origins: Wolverine". W sumie to chyba partactwo dwudziestolecia.
Ktoś w radzie nadzorczej powinien był się powiesić, bo też "Planet Hulk" jako materiał źródłowy (gdyby go prawidłowo wykorzystać) byłby tym samym dla ekranizacji Marvela czym "Rogue One" dla filmowej odnogi uniwersum "SW". Przy czym to byłyby dwie części. A że można zrobić historię w kostiumach dla starszych widzów przekonaliśmy się po "Deadpool" (i w jakimś tam stopniu wcześniej również "Watchmen").
Cieszę się, że ostatecznie nie wybrałem się do kina i pukam się w głowę na samą myśl, że mogłem chcieć iść...
Thor ma jakieś wyjątkowe (nie)szczęście do scenarzystów z siedmioma komórkami w mózgu.
Biedna Cate. Nie wiem jaki musiała wziąć czek żeby to sobie wynagrodzić...