Parę słów o stronie wydawniczej, tłumaczeniu, grafice. Gdy sięgamy po książkę, wita nas świetna ilustracja Mariusza Kozika. Mam nadzieję, że częściej będą one gościć na okładkach książek wydawnictwa (byle tylko nie wywindowało to nadmiernie cen).
"Znalazłem armię Waszej Wysokości podzieloną trojako. Część naziemna składa się z rabusiów i maruderów; druga znajduje się pod ziemią, a trzecia w szpitalach. Czy powinienem wycofać się z pierwszą, czy czekać, aż dołączę do którejś z pozostałych" Clermont w liście do Ludwika XV
Ciekawy fragment charakteryzujący poglądy nauki francuskiej na dzieje wypraw krzyżowych, z okresu I wojny światowej i dwudziestolecia międzywojennego (w sumie i później, jeszcze po wojnie, pojawiały się poglądy będące w tym nurcie).
R.S. Smail, Sztuka wojenna krzyżowców 1097-1193, Oświęcim 2013, s. 60-61:
„Praca Madelina została tutaj omówiona, ponieważ w historiografii wypraw krzyżowych jest czymś więcej niż tylko propagandą napisaną w odniesieniu do traktatu pokojowego. Reprezentuje koncepcję dokonań Franków w łacińskiej Syrii oraz ich stosunków z poddanymi, która wywarła wpływ na szkołę historyków libańskich i niedawno powróciła w historii wypraw krzyżowych Rene Grousseta. Madelin i Grousset uznali, że łacińskie państwa były dziełem Franków, a ludzie, którzy je założyli, byli poprzednikami Champlaina i La Bourdonnaisa. Według ich tezy Francuzi mają talent do kolonizacji i nigdy nie zapomniano ich imienia, a przede wszystkim ich sprawiedliwych rządów nawet w tych krajach, które stracili. Tak samo było w Syrii. Dwunastowieczna sprawiedliwość Francuzów gwarantowała wszystkim klasom ich wschodnich poddanych poszanowanie ich praw i rdzennych zwyczajów. Uwielbiano Francuzów, ponieważ pomimo tego, że byli zdobywcami, nie izolowali się od ludzi, którymi rządzili. Przyjęli ich ubiór i zwyczaje, nauczyli się ich języka, utrzymywali z nimi bliskie i przyjacielskie stosunki. W rezultacie doszło do małżeństwa Wschodu z Zachodem. Potomstwo z tego związku nie stanowiło jedynie „une civilization originale”, lecz również „une nation franco-syrienne”. W łacińskich państwach miało mieszkać kosmopolityczne, lecz zintegrowane społeczeństwo, w którym różne elementy rasowe i religijne zostały szczęśliwie połączone i które miało swoje własne wewnętrzne życie i siłę. Logiczną konsekwencją takiej interpretacji (co dotyczy tła sytuacji militarnej) musi być stwierdzenie, że zniszczenie tego społeczeństwa nie mogło wynikać z wewnętrznej słabości struktury społecznej i właśnie do takiego wniosku doszedł Madelin. Według niego fatalny rozwój wypadków był spowodowany przez niepowstrzymany nacisk z zewnątrz i niezdolność do założenia wystarczająco silnej dynastii panującej. Grousset ciągle podkreśla, że „esprit colonial” był głównym źródłem siły łacińskiej Syrii. Polityka nie była kształtowana przez ten element, lecz przez przeciwstawny i niezgodny z nim „esprit croise”, co stanowi pierwotną przyczynę nieszczęść Franków.”
Można zestawić z niedawno linkowanym na forum artykułem z GW o tym, że „zabory wcale nie były takie złe” i innymi publikacjami z tej serii (bo to jest pewien szerszy nurt). Mam też nadzieję, że udało mi się zainteresować niektórych w związku z kolejnymi szykowanymi aktualnie interwencjami neokolonialnymi Francuzów w Afryce. Jeśli chodzi o Smaila, to jeszcze nie wszystko. Po więcej odsyłam do jego książki.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.
Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Ale czy takie spojrzenie jest jakoś rażąco błędne?
Przecież krzyżowcy musieli sobie ułożyć modus vivendi z ludnością miejscową i jakoś nie słychac o jej buntach czy wystąpieniach analogicznych do wszelkiej maści "ruchów antykolonialno-wyzwoleńczych"...
Zwróć uwagę, że twierdzenia opisywane powyżej są dużo dalej idące. Mowa jest tam m.in. o stworzeniu przez Franków z muzułmanami i innymi ich poddanymi jednego narodu franko-syryjskiego. Jak zostało to bardzo dobrze pokazane w książce owszem można znaleźć różne pojedyncze przypadki dobrych relacji i współpracy, ale trudno, żeby w tamtych realiach muzułmanie tworzyli z krzyżowcami jeden naród. Tak samo, gdy przychodził krytyczny moment, stawali po przeciwnej stronie, wspierając swoich braci w wierze muzułmanów. Tak, że dopóki Frankowie byli silni i ich poddani nie mogli nic im zrobić, te niechęci, a czasami wrogość pozostawały w uśpieniu. Klęski odkrywały prawdziwy stan rzeczy. Powstania narodowo-wyzwoleńcze trudno by wtedy miały miejsce - to nie ta epoka historyczna. Poza tym argumentacja tamtych autorów przypomina argumenty o dobrodziejstwach kolonializmu z końca XIX wieku.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.
Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Chciałbym wrócić do tego co napisał Gocho. Myślę że ma rację. Obrazki z epoki są znacznie ciekawsze od wspólczesnych.
Teraz przysłano mi wojskowość w średniowieczu Charlsa Omana z pięknymi miniaturami na okładce. Mniam
Nie wiem jak jest z opłatami za wykorzystanie tych ilustracji (bo one są niby w domenie publ.), ale bywa, że trzeba muzeom coś zapłacić, natomiast wydaje mi się, że są tańsze niż rysowane przez znanego i ceniącego się artystę - i tu widziałbym ich główną zaletę jeśli już. Reszta to chyba de gustibus.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.
Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Nie mogę się zgodzić Raleenie, to nie jest kwestia gustu. Zauważ że nie wypowiadałem się w kategorii (ten obrazek jest ładny nie ładny, lub zły dobry). Uważam że nie oddaje, nie koreluje z epoką którą ma przedstawić. To trochę tak, jakby ktoś ilustrował (chodzi o podkład muzyczny) film historyczny np. dotyczący dotyczący renesansu używając dziewiętnastowiecznej orkiestracji. Ale to jest moje zdanie.
OK, ja wiem, że Ty jesteś fachowcem w tej dziedzinie, więc już się nie odzywam
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.
Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)