Portret człowieka zapalczywego (M. Swędrowski, Napoleon V)

Literatura, ze szczególnym uwzględnieniem literatury historycznej i militarnej.
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43399
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3970 times
Been thanked: 2528 times
Kontakt:

Portret człowieka zapalczywego (M. Swędrowski, Napoleon V)

Post autor: Raleen »

Książka ma się ukazać w listopadzie i zapowiada się ciekawie.
Pozwalam sobie założyć już temat, gdyż jako portal i forum objęliśmy nad nią patronat:
http://portal.strategie.net.pl/index.ph ... Itemid=111
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43399
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3970 times
Been thanked: 2528 times
Kontakt:

Re: Portret człowieka zapalczywego (M. Swędrowski, Napoleon

Post autor: Raleen »

Jestem w trakcie lektury (powoli zbliżam się do połowy) i jak na razie wrażenia są bardzo pozytywne.
Być może ważna rzecz dla wielu potencjalnie zainteresowanych tematem: książkę dobrze tzn. bardzo płynnie się czyta.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43399
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3970 times
Been thanked: 2528 times
Kontakt:

Re: Portret człowieka zapalczywego (M. Swędrowski, Napoleon

Post autor: Raleen »

O kabaretowych czasami rozgrywkach o władzę, jakie toczyły się we władzach powstańczych w połowie sierpnia 1831 roku (podkr. moje).

Wydawało się, że Dembiński wreszcie podjął decyzję, gdy tuż przed wyjściem członków Rządu z Pałacu rzekł do nich: „Widząc, że Rząd jest słaby i nie odpowiada ważności położenia, w jakim znajduje się kraj, biorę najwyższą władzę”. Zamiast, zapewne oczekiwanych przez generała, oklasków i okrzyków zachwytu zapadło jednak ponure i w gruncie rzeczy krępujące milczenie. Dembiński zatem kontynuował: „Daleki od wszelkiej ambicji, stawiam to jako wniosek, który Rząd rozważyć zechce”. Na co któryś z członków Rządu odparł półgębkiem: „Idziemy na Sejm, tam się rzecz zdecyduje”.

M. Swędrowski, Portret człowieka zapalczywego. Generał Jan Krukowiecki w powstaniu listopadowym, Oświęcim 2013, s. 305
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43399
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3970 times
Been thanked: 2528 times
Kontakt:

Re: Portret człowieka zapalczywego (M. Swędrowski, Napoleon

Post autor: Raleen »

Recenzja książki na Portalu Strategie:

http://portal.strategie.net.pl/index.ph ... Itemid=112
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43399
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3970 times
Been thanked: 2528 times
Kontakt:

Re: Portret człowieka zapalczywego (M. Swędrowski, Napoleon

Post autor: Raleen »

Za zgodą wydawcy zamieszczam nieco dłuższy fragment książki - myślę, że to najlepiej pozwoli wyrobić sobie zdanie o tej publikacji i jej autorze (a dokładniej jego stylu pisania). Trochę taka historyczna telenowela, ale myślę, że przypadnie Wam do gustu. Historia o tym, jak to generał Prądzyński przez jeden dzień (właściwie nawet nie cały) był Naczelnym Wodzem.

„O świcie 17 sierpnia – zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami – Krukowiecki wyruszył na Czyste, by zobaczyć się z Naczelnym Wodzem, gen. Prądzyńskim. To właśnie w kwaterze głównej, z udziałem Krukowieckiego, Czartoryskiego, Dembińskiego i Prądzyńskiego, rozegrała się, jak to ujął Barzykowski, „scena wielka, ważna, ciekawa, godna Szekspira”. Jej przebieg znamy ze źródeł pochodzących od trzech jej uczestników, jednak historycy powstania jak dotąd dość bezkrytycznie opisywali ją na podstawie jednej, wybranej relacji: Dembińskiego lub Prądzyńskiego, zupełnie ignorując – krótką wprawdzie – wersję wydarzeń przedstawioną przez Krukowieckiego. Tymczasem konfrontacja tych trzech źródeł prowadzi do niezwykle ciekawych wniosków.

Dembiński wspomina, że gubernator przybył do kwatery złożyć mu „niby raport” z wydarzeń warszawskich, jednak – nie mogąc znieść władzy nad sobą „ekskapitana” – z lekceważeniem stanął do niego bokiem. I chociaż pro forma raportował, to przodem zwrócił się do księcia Czartoryskiego, który właśnie się ubierał. Jakże pasuje do charakteru Krukowieckiego ten afront.

Jeżeli jednak bliżej przyjrzeć się tej scenie, to powstaje zasadnicze pytanie: dlaczego Krukowiecki miałby składać raport gen. Dembińskiemu? Gubernator nie miał powodu, ani obowiązku tego robić – przecież od późnego wieczora dnia poprzedniego wiedział, że nowym wodzem jest Prądzyński. Dembiński w tym momencie był dla niego tylko jednym z generałów, na dodatek niższym rangą. Wystarczy wziąć pod uwagę ten oczywisty przecież fakt, a scena nabierze zupełnie innego wymiaru. Gubernator stał przodem do księcia Adama i to właśnie jemu składał raport z tego prostego względu, że wciąż był on prezesem Rządu Narodowego. Sam Krukowiecki wspominał, że w poszukiwaniu Prądzyńskiego przyszedł do kwatery głównej i – jak pisze – wszedł do pokoju Czartoryskiego. Oczywiste jest, że pierwszym miejscem, w którym Krukowiecki spodziewał się zastać nowego Naczelnego Wodza, była kwatera główna. Gdy powiadomiono go, że Prądzyński jest nieobecny, Krukowiecki zapewne zapytał o Czartoryskiego. I dopiero w pokoju okazało się, że książę Adam dzieli go z Dembińskim.

Oburzenie Dembińskiego również wydaje się zrozumiałe – on bowiem ciągle uważał się za tymczasowego Wodza Naczelnego. Nikt go dotąd nie powiadomił, nikt nie wręczył mu oficjalnego odwołania. Barzykowski poprzedniego dnia przekazał je Prądzyńskiemu, który w tym czasie dopiero zbierał się do wmaszerowania do kwatery głównej. W efekcie kuriozalnego zbiegu okoliczności powstała sytuacja, którą Dembiński odebrał jako zniewagę. Zaczął więc arogancko zapytywać Krukowieckiego w sprawie wydarzeń z 15 sierpnia oraz zrugał go za to, że sprawcy nie zostali jeszcze aresztowani. Krukowiecki prawdopodobnie zdębiał słysząc łajania z ust generała, który nie miał do tego prawa. W swojej relacji zaznacza zresztą: „Umawiałem się [tj. spierałem] tam żywo z generałem Dembińskim, zdającym się robić mi jakieś wyrzuty, których dobrze zrozumieć nie mogłem.

Odgłosy kłótni obu generałów już na schodach doszły do uszu przybywającego właśnie Prądzyńskiego. Jego wejście do pokoju przerwało scysję – przy czym osoba nowo namaszczonego Naczelnego Wodza „jakby konduktor elektryczny, ściągnęła całą burzę na siebie”. Obaj zaczęli jednocześnie obrzucać zszokowanego Prądzyńskiego zarzutami: Krukowiecki miał cofnąć dane wieczorem słowo honoru, ponieważ uznał, że Warszawa nie jest w stanie obronić się przed Rosjanami i w związku z tym natychmiast otwiera negocjacje z Paskiewiczem. Dembiński miał natomiast oświadczyć, że Prądzyński nie nadaje się na Naczelnego Wodza i że tylko on jest w stanie ocalić ojczyznę, więc buławy nie odda. Dalej Prądzyński tłumaczy, że miał w tym momencie do wyboru: albo obu nieposłusznych generałów aresztować i rozstrzelać, albo poddać się. Zdecydował się na tę drugą opcję, ponieważ – jak twierdzi – nikt nie wiedział o jego nominacji i wojsko wciąż uważało Dembińskiego za wodza, a że Prądzyński przyjechał do kwatery głównej tylko z lokajem, to nie miał „materialnych sposobów” do wymierzenia kary obu generałom. W tej sytuacji oświadczył więc, że „wzgardzonej godności” nie może piastować ani chwili dłużej, a przekonawszy się o nieposłuszeństwie obu generałów natychmiast udaje się do Rządu złożyć dowództwo.

Aby dobrze zrozumieć relację Prądzyńskiego, należy znać cechy jego osobowości. Był to człowiek słabego charakteru, pozbawiony determinacji i silnej woli, ciężko znosił brzemię odpowiedzialności, szybko poddawał się przeciwnościom, łatwo ulegał zwątpieniu. Najbardziej komfortowo czuł się w roli doradcy. Nie miał predyspozycji do zajmowania najwyższych stanowisk. Natura pozbawiła go nawet generalskiej aparycji: był słabego zdrowia, niskiego wzrostu, „nikłej postaci”, „ciężki na ciele”, „na twarzy obrzękły”. Kołaczkowski, który widział go przelotnie dwa dni wcześniej, wspominał, że żołnierze pokazywali sobie Prądzyńskiego, który „na nieszczęście tego dnia ubrany był w surdut mundurowy, pod którym widać było kaftanik różowy, roboty żony; na głowie miał czapkę czworograniastą, nie wojskową, i siedział na ogromnym koniu, chudym jak koń Apokalipsy”. Trzeba przyznać, że Prądzyński zdawał sobie sprawę ze swych wad i dlatego zdecydowanie odmawiał przyjęcia buławy. Bardziej znużony naciskami Rządu niż przekonany zgodził się objąć tę funkcję, jednak jak sam przyznał: „Noc, podczas której byłem naczelnym wodzem, była dla mnie okropna, czułem bowiem cały ciężar brzemienia i odpowiedzialności, które przyjąłem na siebie”.

W takim właśnie nastroju i z takim nastawieniem, wyczerpany po nieprzespanej nocy, Prądzyński wkroczył do pokoju, w którym trwała wspomniana „burza”. Wrażenie, jakie na nim wywarła, Prądzyński oddaje szczerze. Jednak jeśli porównać jego sugestywną relację z przekazami Dembińskiego i Krukowieckiego, to jej wiarygodność staje pod dużym znakiem zapytania. Otóż według Dembińskiego, zaraz po wejściu Prądzyński rzekł do niego poważnym tonem: „Przychodzę do jenerała oświadczyć mu, że odebrałem ekspedycję do niego, której treści zapewne się domyślisz; jest ona od Rządu Narodowego, ale ją przez zapomnienie zostawiłem u mojej żony”. Dembiński oczywiście domyślił się, że chodzi o pismo zawiadamiające go o przekazaniu dowództwa Prądzyńskiemu, ale z tupetem odparł, że okoliczności są tego rodzaju, że nie ma on czasu ani chęci domyślać się czegokolwiek, więc jeśli takie pismo faktycznie istnieje, to chce się z nim zapoznać. Prądzyński „zdawał się wahać na to powiedzenie i mówił niepewnym głosem: >>Kiedy tak, niechże jenerał pozwoli, to ja tu wrócę za pół godziny<<” – po czym wyszedł. Co ciekawe, słowa Dembińskiego potwierdza Krukowiecki, pisząc do Prądzyńskiego wprost: „Generał tam przybyłeś, pomówiwszy z boku z generałem Dembińskim, i nic nie powiedziawszy do mnie, odszedłeś i dałeś mi odjechać z księciem Czartoryskim do miasta bez zawiadomienia mnie, że naczelne dowództwo złożyłeś”.

A zatem i Dembiński, i Krukowiecki, niezależnie od siebie, przedstawiają tę scenę zupełnie inaczej, zdecydowanie podważając wiarygodność relacji Prądzyńskiego. Dembiński wskazuje nawet na powód, dla którego Prądzyński mógł zafałszować szczegóły tego spotkania. Przejęty, zaaferowany faktem objęcia funkcji Naczelnego Wodza, podczas krótkiej wizyty u żony zostawił u niej pismo Rządu do Dembińskiego i swoją nominację, a po nocy spędzonej na pracy wybrał się do swego poprzednika, lekceważąc tę kwestię lub w ogóle o niej zapominając. Być może dopiero po wejściu do pokoju uzmysłowił sobie, jak straszny popełnił błąd nie biorąc pod uwagę wybuchowej i aroganckiej natury Dembińskiego oraz zdał sobie sprawę, że przejęcie naczelnego dowództwa wcale nie będzie łatwe. Kiedy uświadomił sobie brak owych pism, mógł oczywiście w obecności Krukowieckiego i Czartoryskiego oświadczyć, że został wybrany nowym wodzem. Czartoryski mógł wprawdzie o przekazaniu mu dowództwa nie wiedzieć – a nawet gdyby wiedział, to Prądzyński był świadom, że książę jest zwolennikiem pozostawienia buławy Dembińskiemu – ale Krukowiecki niewątpliwie stanąłby po jego stronie. Mimo to, Prądzyński na taki krok się nie zdecydował. Poprosił Dembińskiego na bok i rozmowę z nim poprowadził miękko, jak podwładny. „Zdawał się sam nie wierzyć, że był wodzem”, konkludował Barzykowski. Do reszty zażenowany swoim błędem, Prądzyński uprosił Dembińskiego o pół godziny zwłoki i najzwyczajniej uciekł. Wkrótce po nim wyszedł również Krukowiecki, który powrócił do miasta. Tak zakończyło się to słynne spotkanie, w którym więcej niż arogancji i wyrachowania było nieporozumień, kuriozalnych pomyłek i wzajemnej nadinterpretacji zachowań jego uczestników. Scena rodem nie z Szekspira, a raczej z Moliera.”

M. Swędrowski, Portret człowieka zapalczywego. Generał Jan Krukowiecki w powstaniu listopadowym, Oświęcim 2013, s. 297-301
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43399
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3970 times
Been thanked: 2528 times
Kontakt:

Re: Portret człowieka zapalczywego (M. Swędrowski, Napoleon

Post autor: Raleen »

Drobny fragment źródłowy z listu Krukowieckiego do Prądzyńskiego w sprawie działań korpusu Ramoriny. Dużo mówi o charakterze tego pierwszego i o Prądzyńskim. Mały komentarz na początek: Krukowieckiemu chodziło o to by Prądzyński skupił się na dwóch celach: zapewnieniu żywności dla stolicy, której wtedy brakowało, oraz uniemożliwieniu Rosjanom przeprawy przez Wisłę na odcinku od stolicy do ujścia Pilicy (podkr. moje):

Zmiłuj się, generale zapobiegnij ruchom, nie mającym na celu dwa wspomniane obiekta; po uskutecznieniu ich otworzy się dopiero pole strategii. Bo wszystkie nasze ruchy, choć najkorzystniejsze, są niczem, jeżeli wojsko w Warszawie dla obrony pozostałe z powodu głodu stolicę opuścić musi. W wojnie nie ma romansów.

M. Swędrowski, Portret człowieka zapalczywego. Generał Jan Krukowiecki w powstaniu listopadowym, Oświęcim 2013, s. 341-342
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Literatura”