Nie bardzo wiem na jakiej zasadzie przyjmujesz, że termin "warlord" jest używany w j. polskim od lat 70-tych
Moim zdaniem - i tu zgadzam się z niektórymi kolegami wcześniej się wypowiadającymi - literatura naukowa czy nawet popularnonaukowa powinna być pod względem przyjmowania obcych wyrazów trochę bardziej konserwatywna niż np. język mówiony. Dla mnie to jest słowo, które jeśli w ogóle funkcjonuje w niej to od kilku bądź kilkunastu lat.
Raleenie, mogę tylko ponownie odesłać do linku wyżej i przypomnieć, że nie ma sensu dyskutować dla czystego teoretyzowania, kiedy można się najpierw zapoznać z konkretami i dopiero potem podjąć dyskusję. Wszystko zostało podane na tacy, wystarczy tylko z tego skorzystać.
Natomiast jeśli uważasz, że w ogóle bez ograniczeń należy wrzucać nowe słowa do języka polskiego, to może lepiej od razu niech wydawca wyda książkę po angielsku. W końcu na tej zasadzie jak piszesz to przecież nie można wykluczyć, że za 100 lat te słowa się nie upowszechnią w naszym języku. Być może w ogóle za ileś lat ludzie będą mówić po angielsku... po co się męczyć.
Mnie kiedy podawałem argumenty zarzuciłeś demagogię, a sugerowanie komuś takich absurdów to jest jak rozumiem rzeczowa dyskusja?
No to ja podziękuję, powiem szczerze. Wtrąciłem się, przepraszam, więcej nie będę
.
Od ręki mogę zaproponować tytuł bez owych "warlordów" czy innych ich zamienników:
Chiny - wojny wewnętrzne 1916-1928
albo
Wojny wewnętrzne w Chinach 1916-1928
Naprawdę to wymaga tyle inteligencji, żeby wymyślić tytuł oddający o co chodzi bez używania tego słowa?
Wszystko fajnie tylko mamy jeden problem, który pomijasz.
Ja jestem nie tylko potencjalnym klientem, ale i książkę kupiłem.
Dla mnie podany tytuł jest idealny i w prosty sposób oddaje o co chodzi - nie jakieś wojny wewnętrzne, tylko konkretne wojny konkretnych ludzi. Dlatego piszę, że ja sobie lepszego nie wyobrażam.
Ty sobie wyobrażasz - OK, tylko Ty tej książki nie kupiłeś i podejrzewam nie kupisz.
A tytuły mają dotrzeć do swojego docelowego targetu, nie być tylko przyjemną w odbiorze literaturą.
Mnie ten argument przekonuje.
Przypomnę co też już pisałem - my na historykach dyskutowaliśmy zanim ktoś z nas mógł się zapoznać z książką i argumentacją autora.
Wy tutaj macie już możliwość albo zajrzenia bezpośrednio do książki, albo skorzystania ze skanu zrobionego przez Barga.
Tam można po prostu przeczytać czemu autor zrezygnował z watażki.
Nie chcę tutaj Raleenie kopiować wpisu pisać o inteligencji ani rozsupływaniu węzła gordyjskiego, ale naprawdę - zajrzyj tam.
Dla porównania jak to robili inni
Może w temacie konkretnej książki zacząć od... po prostu zapoznania się jak to zrobiono w tej konkretnej książce
?
Zaś przykład p. Zientary jest o tyle chybiony, że nie odnosi się przecież do tytułu, a od tego zaczęła się ta cała dyskusja...
Bo w tekście p. Polit używa już i określenia chińskiego.
W skrócie jak to wygląda w książce, której przeczytałem na razie ok. 50 stron ale kilka razy wybiegłem sobie do przodu.
Autor używa w pracy różnych określeń, miejscami dominuje
dujun. Pojawia się też i słowo watażka, ale z tego co widzę jest raczej stosowane do mniejszych warlordów (typu rządzących powiatem a nie prowincją) lub po prostu przywódców band. Oprócz tego, co widać choćby po spisie treści są i panowie wojny.
@elehgabal
W książce Autor mógłby już spokojnie używać wspominanego powyżej "dujun"
Też niestety nie, bo to ma znaczyć gubernator (mam pewne wątpliwości co to w ogóle znaczy na podstawie innych chińskich słów w tekście ale nie znam tego języka, więc nie podważam
), a nie każdy z nich był gubernatorem.