Kapuściński non-fiction (A. Domosławski, Świat Książki)

Literatura, ze szczególnym uwzględnieniem literatury historycznej i militarnej.
Awatar użytkownika
Anomander Rake
Général de Division
Posty: 3095
Rejestracja: poniedziałek, 29 maja 2006, 13:06
Lokalizacja: Wawa i okolice
Been thanked: 3 times

Post autor: Anomander Rake »

Problem w tym, że zdarzenie jest tyleż nieistotne jak takie np., że Wałęsa drapał się w tyłek, albo zrobił bardzo śmierdzącą kupę. Pewnie zrobił, ale jakie to ma znaczenie dla pokazania osoby? Identycznie jest z tym sikaniem. Pewnie każdy zrobił jakąś rzecz w dzieciństwie która nijak o nim nie świadczy, a której pewnie się wstydzi. Piszę to niezależnie od tego czy ten "fakt" w przypadku Wałęsy miał miejsce czy też nie. Był on przede wszystkim bez znaczenia, a jego przedstawianie uważam za obrzydliwe taplanie się w gnojówce, szczególnie przy kontekście całej książki.
Ale przyznasz, że tak jak kontekst, forma czy wnioski wysnuwane z wypowiedzi mają znaczenie dla odbioru treści tak te czynniki powinny mieć również wpływ na stopniowalność reakcji
Zgoda z tym stopniowaniem. Istotny jest jednak również kontekst samej książki. A na ile jest on nieprzychylny Wałęsie świadczy reakcja samego zainteresowanego jak i jego zwolenników.
Pisanie o tym, że książka "jest pisana pod punkt widzenia wrogów Wałęsy" czy że napisano ją na polityczne zamówienie jest sporym nadużyciem.
Nie jest bo patrz np. zdanie wyżej. Czy pisano ją na zlecenie? Tu zastosowałem pewien skrót myślowy. Polityczne zmówienie, czy też zapotrzebowanie było faktem, a autor wyszedł na przeciw temu zapotrzebowaniu. Nie kwestionuje, że punkt widzenia przedstawiony w książce (punkt widzenia, a nie fakty biograficzne) jest punktem widzenia jej autora. W każdym razie było zapotrzebowanie na taką książkę ze strony pewnego środowiska. Może nawet pieniądze na nią były, tego nie wiem, ale zakładam, że Zyzak nie rozbił świnki, żeby ją wydać.

Co do oceny książki, czy w ogóle czegokolwiek. Nie jest tak, że nie można czegoś oceniać bez samodzielnego poznania tego w całości. Można rzecz oceniać na podstawie pewnych przykładów, jak i opinii.
Czy Zyzak był nieprzyzwoicie atakowany? Cóż, ja sądzę, że w najgorszym wypadku był atakowany na swoim poziomie, a więc zgodnie z zasadą sprawiedliwej odpłaty, a i to przecież nie zawsze tak ostro.
MiG
Sergent
Posty: 121
Rejestracja: wtorek, 20 października 2009, 16:53
Lokalizacja: Konin

Post autor: MiG »

Anomander Rake pisze:Czy Zyzak był nieprzyzwoicie atakowany? Cóż, ja sądzę, że w najgorszym wypadku był atakowany na swoim poziomie, a więc zgodnie z zasadą sprawiedliwej odpłaty, a i to przecież nie zawsze tak ostro.
Promotorowi jego pracy magisterskiej na bazie której powstała książka wysyłano w listach odchody. Jeśli to jest ta sprawiedliwa odpłata to pewnie mamy równiez inne definicje sprawiedliwości...

Oczywiście, że można wypowidać sądy na jakiś temat bez jego dogłębnego poznania, bazując tylko na zasłyszanych opiniach i wyrwanych z kontekstu faktach. Tylko, że ryzykuje się wtedy, że dyskusja zamiast o meritum będzie krążyła wokół ogólnikowych frazesów i emocjonalnych wynurzeniach. Poza tym warto wtedy, kiedy się z czymś solidnie nie zapoznało powstrzymać się od jakiegoś szczególnego radykalizmu w wypowiedziach i wstrzemięźliwość w opiniach. Zgodnie z zaakceptowaną przez Ciebie zasadą stopniowalności;)

Żeby skończyć ten (dość ciekawy zresztą;) offtop. Ja do książki Zyzaka mam sporo zastrzeżeń. Nie natury merytorycznej - fakty wydają się dość solidnie podparte źródłami a tam gdzie jest rozbieżność w źródłach autor to zróżnicowanie dość rzetelnie przedstawia (zwykle zaznaczając, któa wersja wydarzeń wydaje mu się bardziej spójna i prawdopodobna). W każdym razie jak na pracę magisterską to robota naprawdę godna podziwu. Jak pisałem wcześniej - fragment o sikaniu doskonale broni się właśnie kontekstem umieszczenia (a robienie afery z wygłupów dziewięcio czy dziesięcilatka jest głupotą-przy czym nie zauwazyłęm, żeby ktoś z przeciwników Wałęsy to podnosił). Po pierwszych medialnych doniesieniach również byłem zniesmaczony aż do momentu kiedy sam się z tym fragmentem nie zapoznałem (stąd może moje protesty przeciwko mieszaniu kogoś z błotem tylko na podstawie relacji pośrednich...). Natomiast książka jest napisana dość nieudolnym, chropowatym językiem i pod względem stylu jest kiepska. Wyraźnie widać, że autorowi brakuje płynności i łatwości w wyrażaniu myśli...

To tyle (chyba:). pozdrawiam i (szczerze) zapraszam do lektury:)
Awatar użytkownika
Anomander Rake
Général de Division
Posty: 3095
Rejestracja: poniedziałek, 29 maja 2006, 13:06
Lokalizacja: Wawa i okolice
Been thanked: 3 times

Post autor: Anomander Rake »

Jakoś nie wyobrażam sobie by było możliwe w ogóle życie człowieka bez umiejętności bazowania na czyichś doświadczeniach czy tez opiniach. Zawsze też argumenty typu nie dotknąłeś nie wypowiadaj się uważałem za absurdalne. Nie sądzę też, żebym był jakoś szczególnie radykalny w opiniach dotyczących książki Zyzaka. Oceniam ją przez pryzmat niektórych z niej wyjątków jak również o niej opinii, a także tego kto jest jej krytykiem (czasem bardzo radykalnym) jak i zwolennikiem (często nawet fanatycznym), co czasem ważniejsze. W związku z tą oceną, jak również z faktem, że jakaś dalsza i nieistotna przeszłość Wałesy niezbyt mnie ciekawi, raczej nie zamierzam sięgać po tą pozycję.
Gdybym miał czytać wszystkie książki co do których słyszę, jak się wydaje dosyć miarodajne, krytyczne opinie, czytał bym w życiu tylko kiepskie książki. Na inne brakowałoby mi czasu.
MiG
Sergent
Posty: 121
Rejestracja: wtorek, 20 października 2009, 16:53
Lokalizacja: Konin

Post autor: MiG »

Anomander Rake pisze: Zawsze też argumenty typu nie dotknąłeś nie wypowiadaj się uważałem za absurdalne.
Ale zauważ, że ja nic takiego nie napisałem. Chodzi tylko o ostrożność w zawierzaniu opiniom innych, bo można się potem na tym przejechać. Oczywiście bez bazowania na doświadczeniu i opiniach innych funkcjonować się nie da, ale wstrzemięźliwość (nie zakaz zabierania głosu ale właśnie pewien umiar) w ich jednoznaczności czy agresywności jest wskazana.
Anomander Rake pisze: Nie sądzę też, żebym był jakoś szczególnie radykalny w opiniach dotyczących książki Zyzaka
Pozwolę się nie zgodzić (choć oczywiście radykalizm wypowiedzi i opinii też można różnie pojmować). Na określenie książki, jej fragmentów oraz autora użyłeś sformułowań: taplanie się w gównie, włażenie w niesitotną gnojówkę, opluwanie lepszego od siebie, wściekłe i bezsensowne ataki, idiota, rzecz obrzydliwa, paszkwil, obrzydliwe taplanie się w gnojówce. Jeśli to nie jest radykalizm w formie wyrażania opinii to szczerze mówiąc obawiałbym się poznać Twoje radykalne oblicze... :>
Awatar użytkownika
Anomander Rake
Général de Division
Posty: 3095
Rejestracja: poniedziałek, 29 maja 2006, 13:06
Lokalizacja: Wawa i okolice
Been thanked: 3 times

Post autor: Anomander Rake »

Nazwałem idiotami ludzi, którzy biorą się za pisanie biografii i robią to w taki sposób, że sami tworzą przeciw sobie i takiej "biografii" argumenty. Co nazwałem taplaniem się w gnojówce chyba już kilka razy wyjaśniałem, że kilka to widać nawet z kilkukrotnego zacytowania przez ciebie tego samego określenia. Słowa gówno chyba nigdzie nie użyłem, ale to szczegół. To, że Zyzak próbuje wyrosnąć plując na lepszego od siebie raczej uzasadnienia nie wymaga. Paszkwil i bezsensowne ataki, jeżeli gdzieś to zapisałem, radykalne nie są.
Jeżeli faktycznie jesteś zwolennikiem stopniowania, to takie zestawienie przez ciebie określeń jest cokolwiek fałszywe (co jest chyba stopniem nawet zbyt niskim).
MiG
Sergent
Posty: 121
Rejestracja: wtorek, 20 października 2009, 16:53
Lokalizacja: Konin

Post autor: MiG »

No tak. Czyli idiotą nazwałeś Zyzaka oceniając sytaucję w jakiej sam się podłożył dając przeciwnikom punkt zaczepienia do ataku. Czyli jednak nazwałeś go idiotą...? Słowa "gówno" faktycznie nie użyłeś - poprzestałeś na wykropkowaniu kolejnych liter ("g..."). Gnojówkę podawałeś wielokrotnie i pisałeś rzeczywiście dlaczego wg Ciebie jest to gnojówka. Przecież ja tego nie neguję. Ale nie zmienia to faktu, że twój wywód w dużej mierze na takich określeniach bazował. Nazywałeś książkę lub jej fragmety i to o czym mówią taplaniem się w gnojówce. Paszkwil i bezsensowne ataki faktycznie od radykalizmu są dalekie ale były to najłagodniejsze określenia jakich użyłeś (obok "biografii" w cudzysłowiu).Nie uważasz, że taka forma uniemożliwia (a co najmniej utrudnia) jakąś rzeczową dyskusję? No chyba, że o to chodzi...

I jeszcze jedno - nikt Ci nie każe przecież czytać wszystkiego co jest publikowane i wokół czego toczy się publiczna dyskusja. Ale tak samo nikt nie zmusza Ciebie do zabierania w tych kwestiach głosu. Tyle. Ja w tym offtopicowym temacie Zyzaka daję sobie bana zanim zrobią to moderatorzy ;D
Ostatnio zmieniony czwartek, 1 stycznia 1970, 01:00 przez MiG, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Gerhard.
Adjudant-Major
Posty: 320
Rejestracja: sobota, 5 stycznia 2008, 14:36
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Post autor: Gerhard. »

MiG pisze:Po pierwszych medialnych doniesieniach również byłem zniesmaczony aż do momentu kiedy sam się z tym fragmentem nie zapoznałem (stąd może moje protesty przeciwko mieszaniu kogoś z błotem tylko na podstawie relacji pośrednich...).
Przyznam szczerze, że jak usłyszałam różnych "mainstreamowych" dziennikarzy wyciągających ten fragment i oburzających się na niego to już się domyślałem, że to jest pewnie jakiś, nawet sympatyczny, banał wyrwany z kontekstu - w celu wiadomym...
Anomander Rake pisze:Nazwałem idiotami ludzi, którzy biorą się za pisanie biografii i robią to w taki sposób, że sami tworzą przeciw sobie i takiej "biografii" argumenty.
Ale jakie argumenty??? MiG juz pisał o kontekście chrzcielnicy.
W takim razie 90% autorów biografii opisuje Piłsudskiego jako normalnie "Polakożercę" nienawidzącego własnego narodu. Na dowód tego wystarczy przytoczyć parę cytatów Piłsudskiego zawartych w tych ohydnych, odbrązawiających biografiach ;D

EOT
"Ci, którzy zrzekają się wolności, w celu uzyskania krótkotrwałej odrobiny bezpieczeństwa, ani na jedno, ani na drugie nie zasługują."

http://strategialodz.phorum.pl
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43394
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3966 times
Been thanked: 2526 times
Kontakt:

Post autor: Raleen »

Dyskusja o Zyzaku nie powiem ciekawa, ale rzeczywiście trochę poza tematem.

Podstawowa różnica między książkami o Wałęsie, a książką Domosławskiego o Kapuścińskim jest taka, że tamci pisali to niejako z zewnątrz, a Domosławski, co by nie mówić, uważał się i nadal się uważa za przyjaciela Kapuścińskiego. I to jest raczej fakt, że znali się dobrze przed śmiercią pisarza. Nie podejrzewałbym go też o jakieś złe intencje. Jeśli już to raczej o to, że chciał sprawić, by o książce wszyscy mówili, stąd takie skandalizujące fragmenty. Ja też tego tematu nie postrzegam tak w kontekście politycznym, tzn. można, i stąd jak rozumiem obawy AWu. Pominąłbym wątek przypodobania się władzy za PRL czy próbę ukazania swojego ojca jako prześladowanego w tamtych czasach, najważniejsze jest chyba to czy ogólnie Kapuściński zmyślał w swoich książkach czy starał się wiernie oddać prawdę, jak reporter. Myślę, znowu, że nie ma co wchodzić w ewentualne konsekwencje natury politycznej, ale patrząc na to czysto od strony literackiej i oceny specyficznego typu literatury jaki stworzył, dla mnie jednym ze składników jego pisarstwa, przynajmniej tak mi się wydawało (nie jestem broń boże żadnym znawcą, to tylko moje osobiste odczucia), było to, że przedstawia on prawdziwy obraz świata, a nie zmyślony. O tym między innymi jest ta książka, i pomijając wnioski jakie dalej wyciąga z tego autor, jest to chyba, przyznacie, sprawa nie bez znaczenia.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
MiG
Sergent
Posty: 121
Rejestracja: wtorek, 20 października 2009, 16:53
Lokalizacja: Konin

Post autor: MiG »

Raleen pisze: patrząc na to czysto od strony literackiej i oceny specyficznego typu literatury jaki stworzył, dla mnie jednym ze składników jego pisarstwa, przynajmniej tak mi się wydawało (nie jestem broń boże żadnym znawcą, to tylko moje osobiste odczucia), było to, że przedstawia on prawdziwy obraz świata, a nie zmyślony.
To na pewno jeden z ciekawszych aspektów książki. Ocena postępowania Kapuścińskiego w tej sprawie pewnie zależeć powinna od stopnia uproszczeń i fabularyzowania. Reportaże zwykle są w części nieodpowiadające prawdzie - stosuje się uproszczenia, kondensację czasową czy zmienioną chronologię. Więc jeśli głowne tezy reportażu są zgodne z rzeczywistością to ja bym autorowi wybaczył podkoloryzowanie drobiazgów dla uzyskania lepszego efektu literackiego (zresztą zawsze odbierałem jego książki jako "oparte na faktach" a nie dokładnie relacjonujące wydarzenia.

Wątki osobiste (choć nie mam zastrzeżeń co do tego czy mogły się tam znaleźć) nie budzą mojej specjalnej ciekawości. Ciekawy natomiast wydaje się wątek agenturalno-konformistyczny. Sam fakt współpracy nowiną nie jest, ale bardzo jestem ciekaw jego zrelacjonowania przez Domosławskiego. Wg niektórych publicystów, którzy już książkę przeczytali podejście do współpracy jest dużym novum. Mianowicie Domosławski w żaden sposób nie "osłabia" współpracy Kapuścińskiego z wywiadem. Nie tłumaczy, że musiał, że nikomu nie szkodził, że wymigiwał się od pisania donosów jak mógł, ale stawia tezę, że owszem angażował się i bardzo dobrze że tak robił, bo było to patriotycznym obowiązkiem każdego Polaka. Nie oceniając czy teza Domosławskiego jest słuszna czy nie warto czytając zerknąć na książkę również pod takim kątem (bo to faktycznie podejście rzadkie.

O tym m.in tutaj: http://www.rp.pl/artykul/9133,438445_Se ... mizmu.html
Awatar użytkownika
Strategos
Censor
Posty: 8264
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 17:53
Lokalizacja: Łódź

Post autor: Strategos »

Chyba przeczytam tak kontrowersyjną, jak widać , pozycję aby wyrobić sobie własne zdanie .
Czy to prawda , że autor książki był "przyjacielem rodziny" R.Kapuścińskiego ?

Jeśli tak , uzyskał szczególnie uprzywilejowany dostęp do o wiedzy o jego życiu.
Zrobienie komercyjnego użytku z takiej wiedzy w związku z napisaniem krytycznej ,sensacyjnie odbrązawiającej, biografii rodzi nieuniknione problemy natury moralnej.
"Bądź szybki jak wicher, spokojny jak las, napastliwy i żarłoczny jak ogień, niewzruszony jak góra, nieprzenikniony jak ciemność, nagły jak piorun"

Sun Tzu
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43394
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3966 times
Been thanked: 2526 times
Kontakt:

Post autor: Raleen »

MiG, właśnie, chyba dyskusja publiczna skupi się na tym, o czym piszesz w drugiej części postu. Pod wieloma względami jest to niewątpliwie ważne. Nie będę wchodził w to w tej chwili.

Zgadzam się oczywiście (trudno inaczej do tego podchodzić, tym bardziej że taki paragydmat pozytywistyczny, że literatura ma pełnić podobną rolę jak zwierciadło przechadzające się po gościńcu, to jest podejście z XIX wieku), ale jednak ciekaw jestem, na ile to co pisał Kapuściński było podkoloryzowane (a może należałoby napisać w cudzysłowie).
Strategos pisze:Zrobienie komercyjnego użytku z takiej wiedzy w związku z napisaniem krytycznej ,sensacyjnie odbrązawiającej, biografii rodzi nieuniknione problemy natury moralnej.
Tak jak pisałem wcześniej, to jest chyba jego największy problem (jeśli rzeczywiście ma jakieś sumienie). W rozmowie u Lisa miał skupioną minę, ale chyba go to samego gryzie.
Ostatnio zmieniony sobota, 6 marca 2010, 17:18 przez Raleen, łącznie zmieniany 2 razy.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Anomander Rake
Général de Division
Posty: 3095
Rejestracja: poniedziałek, 29 maja 2006, 13:06
Lokalizacja: Wawa i okolice
Been thanked: 3 times

Post autor: Anomander Rake »

I jeszcze jedno - nikt Ci nie każe przecież czytać wszystkiego co jest publikowane i wokół czego toczy się publiczna dyskusja. Ale tak samo nikt nie zmusza Ciebie do zabierania w tych kwestiach głosu. Tyle.
Na Boga, a kto twierdzi, że ktoś mnie zmusza? Po raz kolejny wyciągasz jakieś dziwaczne wnioski z mojej wypowiedzi.
Nazywałeś książkę lub jej fragmety i to o czym mówią taplaniem się w gnojówce.
Wiem co nazwałem i nawet post wyżej napisałem, że wiem, po jaką więc ... (zupełnie wykropkuję, żebyś już nijak nie mógł napisać, że napisałem coś czego nie napisałem) kolejny raz to piszesz? W ramach rzeczowej dyskusji? Zresztą tak naprawdę nie zamierzałem dyskutować o książce Zyzaka. Rzeczowo lub też nie. Wręcz przeciwnie napisałem wręcz, ze ten wątek jest dla niej zupełnie nietrafiony.
W takim razie 90% autorów biografii opisuje Piłsudskiego jako normalnie "Polakożercę" nienawidzącego własnego narodu. Na dowód tego wystarczy przytoczyć parę cytatów Piłsudskiego zawartych w tych ohydnych, odbrązawiających biografiach ;D
Zbyt daleko idący wniosek co do biografów Piłsudskiego. Nadto przytaczanie jakichś jego opinii wygłaszanych publicznie lub na publiczne tematy nijak się ma do wyciągania Wałęsie wątpliwych faktów z odległej przeszłości, jeśli nawet nie z dzieciństwa.
Podstawowa różnica między książkami o Wałęsie, a książką Domosławskiego o Kapuścińskim jest taka, że tamci pisali to niejako z zewnątrz, a Domosławski, co by nie mówić, uważał się i nadal się uważa za przyjaciela Kapuścińskiego. I to jest raczej fakt, że znali się dobrze przed śmiercią pisarza. Nie podejrzewałbym go też o jakieś złe intencje.
Ja co prawda widzę inne podstawowe różnice, ale (chyba podobnie) uważam, że fakt, iż Domosławski wszedł do środowiska jako przyjaciel domu obligował go co najmniej do niekalania tego domu faktami (lub "faktami", nie przesądzam), których się dzięki tej "przyjaźni" dowiedział.
Zarzucam mu też taką złą intencję, że świadomie zbudował swoją książkę na tych sensacyjnych, w jakiejś mierze, faktach dla rozgłosu i sprzedaży tejże.
przedstawia on prawdziwy obraz świata, a nie zmyślony
To czy obraz świata w jego książkach jest prawdziwy, czy też zmyślony ma się jednak nijak do tego czy fakty tam przedstawione są prawdziwe czy też nie. No, łagodząc, nie jest wprost od tego zależne. Wyobrażam sobie, że spokojnie można zbudować prawdziwy obraz świata w oparciu o zmyślone historie.
Dodam też, że piszę to z pozycji osoby, której narracja Kapuścińskiego nie odpowiada, więc nie jestem też znawcą jego twórczości.

p.s.
Pisane przed pojawieniem się trzech poprzednich postów, więc fakt, że tezy tutaj zawarte (w odniesieniu do Kapuścińskiego) zgadzają się z tezami z tychże postów jest przypadkowy. ;)
Ostatnio zmieniony niedziela, 7 marca 2010, 14:38 przez Anomander Rake, łącznie zmieniany 1 raz.
MiG
Sergent
Posty: 121
Rejestracja: wtorek, 20 października 2009, 16:53
Lokalizacja: Konin

Post autor: MiG »

Anomander Rake pisze: Wyobrażam sobie, że spokojnie można zbudować prawdziwy obraz świata w oparciu o zmyślone historie.
Masz rację. Zastanawiam się w takim razie co byłoby powinnością rzetelnego reportażysty. Czy trzymanie się faktów bez zwracania szczególnej uwagi na to jaki obraz z tego się wyłoni, czy ważniejszy jest końcowy obraz a historie są tylko środkiem do osiągnięcia celu, czy może rzetelny reportażysta powinien dbać tak samo o jedno jak i drugie. Tak z poznawczego, czytelniczego punktu widzenia chyba to chyba oba te elementy powinny być zgodne ze stanem rzeczywistym. Ale szczerze mówiąc nie jestem w 100% pewien czy z punktu widzenia prawideł gatunku literackiego jest tak samo...

To czy był "przyjacielem rodziny czy nie" i czy wykorzystał zaufanie żony Kapuścińskiego czy nie pewnie pozostanie nie do rozpoznania. Czytałem, że Kapuściński - jeszcze za życia - wielu osobom proponował napisanie swej biografii (kompletnych i cząstkowych) i oferował im pełen dostęp do danych. Podobno również - co nie jest niczym zaskakującym - dość intensywnie kontrolował co w efekcie tego dostępu ma być napisane przez autora. W efekcie duża część tych publikacji w ogóle nie powstała.

By ocenić czy doszło do naruszenia przywoitości i wykorzystania zaufania udzielonego przez rodzinę w sumie trzeba by było zbadać jak wyglądały faktycznie prace a zwłaszcza ich rozpoczęcie. Bo chyba istotne było czy dano autorowi "wolną rękę" licząc, że przemilczy pewne rzeczy i dopiero pod koniec zorientowano się do czego to doprowadziło (ja słyszałem gdzieś właśnie taką wersję wydarzeń). Pewnie znaczenie mieć będzie czy wiedzę o tych "obyczajowych smaczkach" uzyskał od rodziny, czy z zupełnie innych źródeł (bo jeśli rodzina udostępniła mu tylko dokumenty dotyczące twórczości, to tezy o "wykorzystaniu zaufania" są nieco na wyrost). Ale faktycznie moralnie sprawa wygląda dość podejrzanie...

Dla pełnej oceny książki warto by też zobaczyć, czy te sensacyjki to ważny aspekt książki czy marginalne tworzenie tła.
Awatar użytkownika
Anomander Rake
Général de Division
Posty: 3095
Rejestracja: poniedziałek, 29 maja 2006, 13:06
Lokalizacja: Wawa i okolice
Been thanked: 3 times

Post autor: Anomander Rake »

rzetelny reportażysta powinien dbać tak samo o jedno jak i drugie
Pewnie to jest właściwe, ale czasem, jak wszędzie, trzeba iść na ustępstwa (chyba, że jest się fanatykiem). Wtedy obraz całości jest najważniejszy.

Jeżeli Domosławski nie nadużył zaufania rodziny Kapuścińskich to wtedy część moich zastrzeżeń nie byłaby istotna. Ale przekazy były takie (m.in. od żony Kapuścińskiego), że jednak takie nadużycie miało miejsce.
Awatar użytkownika
Strategos
Censor
Posty: 8264
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 17:53
Lokalizacja: Łódź

Post autor: Strategos »

http://www.emetro.pl/emetro/1,85652,761 ... czyta.html

Agata Tuszyńska, biografka i reportażystka, w rozmowie ze swoją byłą studentką Katarzyną Zacharską

artykuł pisze: A mnie przeszkadzał ton narracji - oceniająco-analityczny. O tym, kim był Ryszard Kapuściński, wiedzą wszyscy, kim jest Artur Domosławski, wielu dowiedziało się przed tygodniem.

- Ton i dla mnie jest nie do przyjęcia. Władczy, wszechwiedzący, objawiający światu prawdę jedyną, podsuwający tropy lustracyjnego myślenia. Pytam samą siebie: po co Domosławski napisał tę książkę? Nie kupuję odpowiedzi, że czytelnikom należy się portret mistrza w wielu wymiarach. Że trzy lata po jego odejściu potrzebna jest nam ogólnodostępna i "oficjalna" weryfikacja jego losu. Kto jedzie w podróż śladami mistrza, by udowodnić, że tamten oszukiwał czytelnika?. Dlaczego każdy ruch bohatera tej biografii podlega krytycznemu i demaskatorskiemu komentarzowi? Wszystkie wątpliwości rozstrzygane są na niekorzyść mistrza. Dlaczego?.[/b ] [podk. moje]

(...)

Boli to, że Kapuściński mijał się z prawdą, czy że Domosławski to udowadnia?

- Boli myśl, że to był cel tej książki. Zdemaskowanie mistrza. Niewiele w niej widzę prób usprawiedliwień. Kapuściński pozostał do końca postacią tajemniczą. Dlaczego nie uszanować tej decyzji? Tak siebie wymyślił, tak chciał trwać. Czy jest rolą ucznia demaskowanie mistrza? W imię czego? .[/b ] [podk. moje]

A gdyby to pani pisała biografię Kapuścińskiego? Co by pani zrobiła, trafiając na takie informacje?

- Zastanowiłabym się, czy po napisaniu bestsellerowej książki mogłabym ciągle patrzeć w lustro. To pozostaje dla mnie stale najważniejszym wyznacznikiem. Ja wycofałabym się z pisania tej biografii. Chcę być uczciwa, jest wiele fragmentów książki Domosławskiego celnie opowiadających o konieczności wejścia w partyjne układy, opisujących kontekst życia owładniętego pasją.
Ale przyjaciel to dla mnie ktoś, kogo chronię, cokolwiek by zrobił.[/b ] [podkr. moje]
Domosławski wymierza wiele brutalnych ciosów, nie licząc się z uczuciami żyjących. Jako biograf uważam za haniebne i niepotrzebne grzebanie w sercu, głowie i spodniach Kapuścińskiego .


Wygląda na to , ,że podczas czytania tej książki chyba będę się zastanaiwał czy autor był rzeczywiście przyjacielem dziennikarza...

PS
Być może każdy ruch bohatera tej książki podlega demaskatorskiemu komentarzowi dlatego bo podtytuł "biografii" to" non fiction".Wobec tego biografia czy "przyczynek" do biografii ?
"Bądź szybki jak wicher, spokojny jak las, napastliwy i żarłoczny jak ogień, niewzruszony jak góra, nieprzenikniony jak ciemność, nagły jak piorun"

Sun Tzu
ODPOWIEDZ

Wróć do „Literatura”