Zgadza się, mam pewne oczekiwania co do tej serii... chyba takie jak większość jej czytelników... Z tych pozycji pisałem, raczej stwierdzałem fakty niż stawiałem zarzuty. Myśle, że warto poinformować czytelników o tym co jest w środku, ile jest o militariach, a ile o kulturze. Wtedy nawet jak dla mnie jest to w porządku. W przeciwnym razie jest to zwodzenie czytelnika.Anders pisze:Recenzja specyficzna, pisana z bardzo konkretnego punktu widzenia.
Głównym zarzutem wobec autorki jest to, że sporo miejsca poświęciła kwestiom kultury i społeczeństwa etruskiego, a za mało nacisku położyła na kwestie militarne. Niewątpliwie ta seria istotnie wymagałaby raczej pobieżnego potraktowania kwestii kulturalno-spolecznych, ale.... to właśnie autorka zrobiła, de facto. Dostajemy do ręki naprawdę podstawowe informacje odnośnie Etrusków, wskazanie najistotniejszych (choć nie zawsze) elementów czy charakterystycznych zabytków (choćby bucchero, wprowadzone dość pobieżnie). Osobiście nie wyobrażam sobie żadnej książki poświęconej Etruskom na morzu bez reprodukcji i opisu krateru Aristonothosa. To pewne imponderabilium.
Co do situli z Certosy - nie wiem czy recenzent ją widział - są na niej 4 grupy wojowników, z których trzy wyposażone są we włócznie i różnego rodzaju uzbrojenie. Choć istotnie szukanie analogii do legionu może być złudne, nie da się ukryć, że świadczyć to może o stratyfikacji etruskiego społeczeństwa i podziale jego obowiązków wojskowych wg. majątku, podobnie jak to miało miejsce w ówczesnym Rzymie. Te trzy grupy autorka porównała do welitów, pryncepsów i triariuszy kierując się dość subiektywną zapewne oceną ich ekwipunku. Niewątpliwie jednak nie ma jednak możliwości zestawienia czwartej grupy z hastati (na situli są to wojownicy z toporami, zaś hastati, jak sama nazwa wskazuje, mieli mieć włócznie. Oczywiście można się spierać, czy atrybucja grup nie powinna być inna, ale moim zdaniem po prostu nie ma miejsca na jedną z formacji legionowych na tej situli.
Zarzut licznych domniemań jest zaskakujący - nie wiem czy recenzent spotkał się z wieloma pozycjami dotyczącymi kontrowersyjnych tematów historii starożytnej, jednak w tej dziedzinie to norma. Ba, świadczy to o rzetelności autorki, która zaznacza własne hipotezy i domniemania. Czynienie zarzutu z wykorzystania Pindara (choć osobiście przychylam się do drugiej interpretacji - nie znajdującej dla Kartagińczyków miejsca pod Kyme (choćby z racji tego, ze drugi wers fragmentu jest w liczbie pojedynczej rodzaju męskiego, zatem podmiotem winien być "Tyrreńczyk")) jest dość dziwne. Jest to najzupełniej słuszny zabieg, poeta był bowiem współczesny wydarzeniom, zaś o samej bitwie mamy poza tym wierszem dosłownie dwa zdania - jedno u Diodora, drugie wyryte na hełmie etruskim poświęconym Apollinowi w Delfach.
Reasumując twierdzę, iż recenzent, oczekujący - poniekąd słusznie - książki będącej prostą monografia bitwy, zawiódł się na dobrze pomyślanej, erudycyjnej książce, dającej dużo pełniejszy niż można było oczekiwać opis zarówno stron jak i genezy konfliktu.
Situlę z Certosy widziałem w internecie, nie pamiętam już gdzie dokładnie... W muzeum jej nie miałem okazji oglądać, przepraszam biję się w piersi.
Na końcu jak pisałem o tym posługiwaniu się tekstami poetyckimi to też raczej nie był zarzut.