Kriegspiel, czyli gry, kultura i piękne kobiety
-
- Sous-lieutenant
- Posty: 384
- Rejestracja: sobota, 14 marca 2009, 08:40
- Lokalizacja: Łódź
- Kontakt:
Arktyczne bitwy konwojowe zapisały się w historii wojen morskich. Trudna nawigacja czy zmienna pogoda były niczym w porównaniu z uporem obu stron. Jedną z największych bitew w kampanii arktycznej był bieg konwoju PQ-17 na trasie Reykjavik-Archangielsk. Do portu przeznaczenia dotarło jedynie jedenaście spośród trzydziestu czterech jednostek, które wypłynęły z Reykjaviku
Scenariusz PQ-17 to ukoronowanie moich dotychczasowych zmagań z planszówką o tym samym tytule. Po konwojach PQ-6 i PQ-16 przyszła pora na niedźwiedzie mięso – rozgrywkę, w której obie strony dysponują pełnią swoich atutów. Niemcy – nareszcie mają względną swobodę w wykorzystaniu Tirpitza i potężne lotnictwo. Alianci – większy udział jednostek amerykańskich i rosyjskich. Niezależnie od wyniku, będzie to fascynująca przygoda.
Ze względu na długość tekstu i komentarze mechaniczne, sprawozdanie podzieliłem na dwie części. Zapraszam do lektury pierwszej z nich, opisującej OdB obu stron i podstawy mechaniki gry.
Scenariusz PQ-17 to ukoronowanie moich dotychczasowych zmagań z planszówką o tym samym tytule. Po konwojach PQ-6 i PQ-16 przyszła pora na niedźwiedzie mięso – rozgrywkę, w której obie strony dysponują pełnią swoich atutów. Niemcy – nareszcie mają względną swobodę w wykorzystaniu Tirpitza i potężne lotnictwo. Alianci – większy udział jednostek amerykańskich i rosyjskich. Niezależnie od wyniku, będzie to fascynująca przygoda.
Ze względu na długość tekstu i komentarze mechaniczne, sprawozdanie podzieliłem na dwie części. Zapraszam do lektury pierwszej z nich, opisującej OdB obu stron i podstawy mechaniki gry.
- Raleen
- Colonel Général
- Posty: 43394
- Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 3968 times
- Been thanked: 2527 times
- Kontakt:
No ba, ale niestety napisanie takiego AARu pochłania 10 razy więcej czasu (jeśli nie lepiej) niż np. mi. Ja po prostu (zazwyczaj) nie traktowałem i nie traktuję tej formy jakoś super poważnie (co nie znaczy, że się nie staram). Zwykle pisałem (piszę) "z marszu". Swój wysiłek, jeśli już, koncentrowałem zawsze na recenzjach. Ale dołączam się do gratulacji . Też zawsze z zainteresowaniem czytam wpisy Ezechiela.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.
Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
-
- Sous-lieutenant
- Posty: 384
- Rejestracja: sobota, 14 marca 2009, 08:40
- Lokalizacja: Łódź
- Kontakt:
Konwój PQ-17 jest gotów do wyjścia w morze. Ostatnie resztki wypłaty trafiły do kieszeni nielicznych islandzkich ślicznotek. Zapasy amunicji, rumu, bandaży i odzieży zostały zabunkrowane bez problemu. Jak zwykle najwięcej kłopotów sprawiło zabranie na pokład zapasu całunów pogrzebowych dla kapelana. Dobra pogoda nie wróżyła niczego dobrego. Dla Jolly Jack Tara nie ma nigdy dobrej pogody. Sto lat temu jego kumple zdychali na pokładach wielorybników. A teraz czekają na nich równie niegościnne pokłady tankowców. I tylko Morze Arktyczne wygląda tak samo. Białe, zimne i okrutne dla wszystkich, którzy na nim pływali i w nim utonęli.
Zapraszam do lektury drugiej części relacji z biegu konwoju PQ-17. Tym razem zostawiamy zaciszne fotele sztabu przy Fleet Street i lądujemy w samym środku wiecznie białych kłopotów. Koniec planowania, kotwica w górę!
W ramach niespodzianki dorzuciłem kociaka, pancernik kieszonkowy i kilka zdjęć z ostatniego wyjazdu do Norwegii.
Zapraszam do lektury drugiej części relacji z biegu konwoju PQ-17. Tym razem zostawiamy zaciszne fotele sztabu przy Fleet Street i lądujemy w samym środku wiecznie białych kłopotów. Koniec planowania, kotwica w górę!
W ramach niespodzianki dorzuciłem kociaka, pancernik kieszonkowy i kilka zdjęć z ostatniego wyjazdu do Norwegii.
- Raleen
- Colonel Général
- Posty: 43394
- Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 3968 times
- Been thanked: 2527 times
- Kontakt:
Przeczytałem, ładne dopełnienie poprzedniej części.
Ze zdjęć kotek najfajniejszy, a i pani na początku niczego sobie .
Ze zdjęć kotek najfajniejszy, a i pani na początku niczego sobie .
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.
Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Tekst jest jak zwykle znakomity ( nasi współwyznawcy hobby z zachodniej granicy powiedzieliby die Weltklasse AAR )a sama gra z Ezechielem to wielka przyjemność również związana z konwersacją na tematy związane z grami i nie tylko.
Mamy to samo zdanie na temat PQ17 . Ta gra dla hobbysty pasjonata jest emocjonująca nawet jeśli pozornie (no cóż metrereolog zdaje się być tutaj czasami w świsłych związkach z Nike ) nic się dramatycznego nie dzieje.
W scenariuszu tytułowym i epickim PQ 17 Ezechiel zastosował , jak się wydaje , optymalną strategię .
Ja chyba jednak nie miałem wbrew pozorom wielkiego pola do manewru i musiałem w pierwszej fazie walk starać się osłabić zmasowaną obrone przeciwlotniczą Aliantów. Użycie samolotów torpedowych do akcji przeciw krążownikom było narzucjającym się rozwiązniem ... pod warunkiem nie poniesienia już w pierwszym ataku bolesnych i niepowetowanych strat w tej broni ( dopuśiliśmy się drobnego narusznie reguł pozwalając na wspieranie przez obronę przeciwlotniczom więcej niż jednego sąsiada w jednym"strzelaniu" co potęgowało moją determinację wyeliminowania niebezpiecznych ,w istocie przeciwlotniczych okrętów ) .
Straty w samolotach rosły jednak w zastraszającym tempie z akcji na akcję i w ten sposób konwój płynący do Archangielska stawał się coraz trudniejszym celem . W końcu chcąc nie chcąc zdecydowąłem się atakować konwój balastowy, słabiej chroniony, ze względów czysto propagandowych ( w końcu przy takim zaangażowaniu środków wypadało mieć na koncie kilka zatopień .
Goryczy ( fajnie się gra Niemcami bo gorycz jakby mniejsza ) dopełniła jednka utrata Admirala Scheera. Do Goeringa można było po tym wydarzeniu mówić nie tylko Meier ale i Iwan Meier ;D .
Tym niemniej ta skutecznosć torpedowych samolotów sowieckich jest trochę zaskakująca. Nie wiem czy w jakiekolwiek grze - grajac Niemcami- po takim doświadczeniu zaryzykuję wyprawę na Morze Karskie ...no może jednak zaryzykuję ale w innej porze roku - tu ideą była nie to osiągnięcie "geograficzne" tylko unikalna możliwość zaatakowania konwoju niedaleko Norwegii z ominięciem wytycznych AH na temat użycia sił nawodnych w Arktyce.
W każdym razie po masakrach na atakujących ,do samego końca gry, samolotach Luftwaffe dokonywanych w każdym ataku moja sytuacja na koniec gry- kiedy nie miałem już dosłownie czym latać choć miałem ochotę lecieć nawet szybowcami do tego konwoju - (na północy Norwegii zostały tylko jasta myśliwskie) zaczęła mi przypominać...widok stadionu Wembley tuż po pamiętnym meczu w 1973 roku .
Anglicy już odpadli ale na murawie i gdzieś hen na trybunach prawdziwe niedobitki : pojedynczy fanatyczni kibice owinięci w Union Jacka ochrypłymi głosami krzyczą England , England ,England jeszcze nie do końca zdając sobie sprawę z ogromu klęski ...
Mamy to samo zdanie na temat PQ17 . Ta gra dla hobbysty pasjonata jest emocjonująca nawet jeśli pozornie (no cóż metrereolog zdaje się być tutaj czasami w świsłych związkach z Nike ) nic się dramatycznego nie dzieje.
W scenariuszu tytułowym i epickim PQ 17 Ezechiel zastosował , jak się wydaje , optymalną strategię .
Ja chyba jednak nie miałem wbrew pozorom wielkiego pola do manewru i musiałem w pierwszej fazie walk starać się osłabić zmasowaną obrone przeciwlotniczą Aliantów. Użycie samolotów torpedowych do akcji przeciw krążownikom było narzucjającym się rozwiązniem ... pod warunkiem nie poniesienia już w pierwszym ataku bolesnych i niepowetowanych strat w tej broni ( dopuśiliśmy się drobnego narusznie reguł pozwalając na wspieranie przez obronę przeciwlotniczom więcej niż jednego sąsiada w jednym"strzelaniu" co potęgowało moją determinację wyeliminowania niebezpiecznych ,w istocie przeciwlotniczych okrętów ) .
Straty w samolotach rosły jednak w zastraszającym tempie z akcji na akcję i w ten sposób konwój płynący do Archangielska stawał się coraz trudniejszym celem . W końcu chcąc nie chcąc zdecydowąłem się atakować konwój balastowy, słabiej chroniony, ze względów czysto propagandowych ( w końcu przy takim zaangażowaniu środków wypadało mieć na koncie kilka zatopień .
Goryczy ( fajnie się gra Niemcami bo gorycz jakby mniejsza ) dopełniła jednka utrata Admirala Scheera. Do Goeringa można było po tym wydarzeniu mówić nie tylko Meier ale i Iwan Meier ;D .
Tym niemniej ta skutecznosć torpedowych samolotów sowieckich jest trochę zaskakująca. Nie wiem czy w jakiekolwiek grze - grajac Niemcami- po takim doświadczeniu zaryzykuję wyprawę na Morze Karskie ...no może jednak zaryzykuję ale w innej porze roku - tu ideą była nie to osiągnięcie "geograficzne" tylko unikalna możliwość zaatakowania konwoju niedaleko Norwegii z ominięciem wytycznych AH na temat użycia sił nawodnych w Arktyce.
W każdym razie po masakrach na atakujących ,do samego końca gry, samolotach Luftwaffe dokonywanych w każdym ataku moja sytuacja na koniec gry- kiedy nie miałem już dosłownie czym latać choć miałem ochotę lecieć nawet szybowcami do tego konwoju - (na północy Norwegii zostały tylko jasta myśliwskie) zaczęła mi przypominać...widok stadionu Wembley tuż po pamiętnym meczu w 1973 roku .
Anglicy już odpadli ale na murawie i gdzieś hen na trybunach prawdziwe niedobitki : pojedynczy fanatyczni kibice owinięci w Union Jacka ochrypłymi głosami krzyczą England , England ,England jeszcze nie do końca zdając sobie sprawę z ogromu klęski ...
Ostatnio zmieniony wtorek, 1 lutego 2011, 13:00 przez Strategos, łącznie zmieniany 1 raz.
"Bądź szybki jak wicher, spokojny jak las, napastliwy i żarłoczny jak ogień, niewzruszony jak góra, nieprzenikniony jak ciemność, nagły jak piorun"
Sun Tzu
Sun Tzu
-
- Sous-lieutenant
- Posty: 384
- Rejestracja: sobota, 14 marca 2009, 08:40
- Lokalizacja: Łódź
- Kontakt:
Przejrzałem notatki i możliwe, że popełniłem błąd przy modyfikatorach bombardowań jednostek w konwoju (nie zawsze dodawaliśmy +1 z ataku na cel w konwoju).
Prawdopodobnie straty Brytyjczyków byłyby trochę większe, ale o "przewaga w szczęściu" leżała zdecydowania po stronie Aliantów, więc rezultat końcowy raczej nie uległby zmianie.
Co do ataku sowieckich torpedowców
a) warunki były sprzyjające (dzień polarny, słaby ogień p-lot)
b) miałem sporo szczęścia (rozpoznanie wyszło i dobre rzuty)
Zdecydowanie nierealistyczna była za to koordynacja Royal Navy / WWS. Pozycję Scheera zdjęły okręty brytyjskie. Oczywiście Fleet Street przekazałaby informację adm. Gołowce (łącznik w którejś Catalinie kursującej non-stop), ale atak wymagałby dość skomplikowanej wolty dyplomatycznej. Z drugiej strony w 1942 ZSRR potrzebowało zapasów, więc możliwe, że byłoby bardziej chętne do operacji.
Niezależnie od rozważań, partia i spotkanie były bardzo przyjemne.
Prawdopodobnie straty Brytyjczyków byłyby trochę większe, ale o "przewaga w szczęściu" leżała zdecydowania po stronie Aliantów, więc rezultat końcowy raczej nie uległby zmianie.
Co do ataku sowieckich torpedowców
a) warunki były sprzyjające (dzień polarny, słaby ogień p-lot)
b) miałem sporo szczęścia (rozpoznanie wyszło i dobre rzuty)
Zdecydowanie nierealistyczna była za to koordynacja Royal Navy / WWS. Pozycję Scheera zdjęły okręty brytyjskie. Oczywiście Fleet Street przekazałaby informację adm. Gołowce (łącznik w którejś Catalinie kursującej non-stop), ale atak wymagałby dość skomplikowanej wolty dyplomatycznej. Z drugiej strony w 1942 ZSRR potrzebowało zapasów, więc możliwe, że byłoby bardziej chętne do operacji.
Niezależnie od rozważań, partia i spotkanie były bardzo przyjemne.
-
- Sous-lieutenant
- Posty: 384
- Rejestracja: sobota, 14 marca 2009, 08:40
- Lokalizacja: Łódź
- Kontakt:
W zeszłym tygodniu zakończyła się jedna z moich najdłuższych kampanii. Zaczęła się 15. lat temu (dokładnie w lutym 1996 roku), gdy zostałem przyjęty w poczet członków 36. Gdyńskiej Drużyny Harcerzy. Podliczając czas spędzony pod gołym niebem wyszło mi, że spędziłem w lesie jakieś dwa lata. I, mówiąc „w lesie”, mam na myśli raczej szałas niż schronisko. W porównaniu z moimi bardziej puszczańskimi kolegami to stosunkowo niewiele. W porównaniu z przeciętnym erpegowcem to całkiem sporo.
Zamiast nostalgii, proponuję Wam kilka trików z mojego łazikowego almanachu erpegowego. Mam nadzieję, że w ten sposób przywrócę trochę blasku rozmaitym włoczychrustom tułającym się po erpegowych traktach.
Zamiast nostalgii, proponuję Wam kilka trików z mojego łazikowego almanachu erpegowego. Mam nadzieję, że w ten sposób przywrócę trochę blasku rozmaitym włoczychrustom tułającym się po erpegowych traktach.
-
- Sous-lieutenant
- Posty: 384
- Rejestracja: sobota, 14 marca 2009, 08:40
- Lokalizacja: Łódź
- Kontakt:
Gdybyście mieli okazję postawić mi guinnessa, moglibyście poznać prawdę o jednej z moich pierwszych miłości. Dopóki tego nie zrobicie, nie macie szans na opowieść o moim związku z syrenką kopenhaską. Zamiast tego dostaniecie recenzję duńskiej książki. My, topielcy nie jest co prawda roznegliżowaną rzeźbą duńskiej primabaleriny, ale też jest mokra, duńska i słona.
Z okazji dzisiejszego święta zapraszam do lektury recenzji książki My, topielcy. Przy okazji wpisu pokusiłem się też o kilka słów komentarza na temat klasyki literatury marynistycznej.
Z okazji dzisiejszego święta zapraszam do lektury recenzji książki My, topielcy. Przy okazji wpisu pokusiłem się też o kilka słów komentarza na temat klasyki literatury marynistycznej.
-
- Sous-lieutenant
- Posty: 384
- Rejestracja: sobota, 14 marca 2009, 08:40
- Lokalizacja: Łódź
- Kontakt:
Ziarna zmian na Kriegspielen
Historia, wbrew temu co proponuje kultura popularna, rzadko kiedy jest zmieniania przez pojedyncze czynniki (wynalazki, ludzi, przypadki). Jeśli przyjrzycie się bliżej dowolnemu momentowi historycznemu, szybko zauważycie, że wpłynęła na niego niezliczona ilość elementów. Wynalazki techniczne, wojskowość, prawo czy historia społeczna nie istnieją przecież w oddzieleniu od siebie (...).
Ziarna zmian (Henry Hobhouse, wyd. Muza 2010) to próba spojrzenia na historię przez pryzmat sześciu roślin (chinina, cukier, herbata, bawełna, ziemniak, koka). I chociaż agrotechnika stanowi punkt wyjścia każdego z rozważań, to autor dużo bardziej skupia się na skutkach społecznych lub gospodarczych każdej z upraw.
Zapraszam do lektury recenzji książki Ziarna zmian. Oprócz szczypty agrotechniki, będzie o kusych koszulkach, termodynamice i handlu niewolnikami. A na deser klip mangowy do klasycznej szanty.
Ziarna zmian (Henry Hobhouse, wyd. Muza 2010) to próba spojrzenia na historię przez pryzmat sześciu roślin (chinina, cukier, herbata, bawełna, ziemniak, koka). I chociaż agrotechnika stanowi punkt wyjścia każdego z rozważań, to autor dużo bardziej skupia się na skutkach społecznych lub gospodarczych każdej z upraw.
Zapraszam do lektury recenzji książki Ziarna zmian. Oprócz szczypty agrotechniki, będzie o kusych koszulkach, termodynamice i handlu niewolnikami. A na deser klip mangowy do klasycznej szanty.
-
- Sous-lieutenant
- Posty: 384
- Rejestracja: sobota, 14 marca 2009, 08:40
- Lokalizacja: Łódź
- Kontakt:
Re: Kriegspiel, czyli gry, kultura i piękne kobiety
Przez dość długi okres czasu reportaż kojarzył mi się z Kapuścińskim i z Krall. Ta druga była dla mnie zbyt trudna, a R.K. zbyt egocentryczny. Oboje to klasyka, ale o klasyce napiszę kiedy indziej, gdy dojrzeję do lektury. Dużo bliższy był mi reportaż historyczny, bardziej niż na detalu skupiony na ogólnym pejzażu. Tutaj modelowymi przykładami jest Cornelius Ryan (O jeden most za daleko, Najdłuższy dzień) i Barbara Tuchman (Wyniosła wieża i Odległe zwierciadło). Wolę sprawozdanie gazetowe niż impresję literacką, bo w dychotomii treść / forma bliżej mi do tej pierwszej.
Właśnie konkretna treść zwróciła moją uwagę na książki Małgorzaty Szejnert (Wyspa Klucz i Czarny Ogród). Ellis Island, przez którą prowadziła droga do Ameryki z Europy i Śląsk, przez który Polska trafiała do Europy.
Zapraszam do lektury mojej recenzji reportażu Wyspa Klucz. Książka może przydać się osobom zainteresowanym problemami imigracji do USA w pierwszej połowie XX wieku. Pojawiają się też wątki wojenne (np. odprawianie oddziałów płynących "za morze" w trakcie obu wojen światowych).
Właśnie konkretna treść zwróciła moją uwagę na książki Małgorzaty Szejnert (Wyspa Klucz i Czarny Ogród). Ellis Island, przez którą prowadziła droga do Ameryki z Europy i Śląsk, przez który Polska trafiała do Europy.
Zapraszam do lektury mojej recenzji reportażu Wyspa Klucz. Książka może przydać się osobom zainteresowanym problemami imigracji do USA w pierwszej połowie XX wieku. Pojawiają się też wątki wojenne (np. odprawianie oddziałów płynących "za morze" w trakcie obu wojen światowych).
-
- Sous-lieutenant
- Posty: 384
- Rejestracja: sobota, 14 marca 2009, 08:40
- Lokalizacja: Łódź
- Kontakt:
Re: Kriegspiel, czyli gry, kultura i piękne kobiety
Nie wymagajcie ode mnie cytowania modnych filozofów (Agamben, Żiżek), bo mam na nich alergię. Nie spodziewajcie się, że poniższa lista pomoże Wam podrywać młode lewaczki, bo zupełnie się na tym nie znam. Ys poderwałem na bycie ideowcem (miała ze mnie straszny ubaw), więc moje doświadczenia niespecjalnie się nadają dla młodych fanów czerwonych beretów. Z góry uprzedzam, że komentarze odnoszące się do spraw poza książkowych tnę równo z glebą.
Jeśli chodzi o skalę mojej lewicowości to blisko mi do Orwella, Keynesa i innych klasycznych, europejskich socjaldemokratów. Nie będzie więc zbyt dużo Lenina, Fidela, Che i innych popapranych psycholi. Po tych wszystkich zastrzeżeniach, zapraszam Czytelników na przegląd biblioteczki młodego lewicowca. W dzisiejszym odcinku będzie o ekonomii.
Czerwony sztandar, czerwona róża i cały stosik książek. Nie ma modnych filozofów (ani razu nie zacytowałem Marksa!), nie ma bezpośredniej agitki politycznej. Jest za to krótki wykaz różnych książek ekonomicznych, które ostatnio czytałem.
PS. Interesuje mnie Twoje zdanie na temat książek. Nie interesuje mnie Twoje zdanie na temat moich poglądów politycznych.
Jeśli chodzi o skalę mojej lewicowości to blisko mi do Orwella, Keynesa i innych klasycznych, europejskich socjaldemokratów. Nie będzie więc zbyt dużo Lenina, Fidela, Che i innych popapranych psycholi. Po tych wszystkich zastrzeżeniach, zapraszam Czytelników na przegląd biblioteczki młodego lewicowca. W dzisiejszym odcinku będzie o ekonomii.
Czerwony sztandar, czerwona róża i cały stosik książek. Nie ma modnych filozofów (ani razu nie zacytowałem Marksa!), nie ma bezpośredniej agitki politycznej. Jest za to krótki wykaz różnych książek ekonomicznych, które ostatnio czytałem.
PS. Interesuje mnie Twoje zdanie na temat książek. Nie interesuje mnie Twoje zdanie na temat moich poglądów politycznych.
-
- Sous-lieutenant
- Posty: 384
- Rejestracja: sobota, 14 marca 2009, 08:40
- Lokalizacja: Łódź
- Kontakt:
Re: Kriegspiel, czyli gry, kultura i piękne kobiety
Jeśli słowo eugenika budzi w Was skojarzenia z personelem obozów zagłady, koncepcjami rasowymi i III Rzeszą, to macie częściowo rację. Teorie rasy (o ich naukowości będzie za chwilę) współtworzyły totalitaryzm i miały udział w zbrodniach niemieckich w trakcie obu wojen światowych. Niestety (z punktu widzenia Europejczyka) nie da rady eugeniki zamknąć w wygodnej szufladce "Zbrodnicze pomysły nazistów".
Zapraszam do lektury recenzji książki Macieja Zaremby-Bielańskiego Higieniści. Książka i mój tekst koncentrują na historii eugeniki i teorii rasowych w XX wieku. Oprócz omówienia reportażu Zaremby, pozwoliłem sobie na kilka uwag wiążących eugenikę, naukę i SF.
Zapraszam do lektury recenzji książki Macieja Zaremby-Bielańskiego Higieniści. Książka i mój tekst koncentrują na historii eugeniki i teorii rasowych w XX wieku. Oprócz omówienia reportażu Zaremby, pozwoliłem sobie na kilka uwag wiążących eugenikę, naukę i SF.
-
- Sous-lieutenant
- Posty: 384
- Rejestracja: sobota, 14 marca 2009, 08:40
- Lokalizacja: Łódź
- Kontakt:
Re: Kriegspiel, czyli gry, kultura i piękne kobiety
Wrzesień 1940 roku. Bitwa o Anglię powoli dogasa. Wyczerpana po poprzednich porażkach Luftwaffe przechodzi na system nalotów nocnych. RAF rozpoczyna program rozwoju myśliwców nocnych, który ostatecznie doprowadzi do powstania współczesnej awioniki. Tymczasem, w 1940 roku, jedynym środkiem rozpoznania, który ma do dyspozycji pilot są „kocie oczy”.
Zapraszam do lektury krótkiej relacji z rozgrywki w planszówkę Nightfighter. W księżycową, jasną noc: samotny Hurricane z 17. dyonu kontra trzy He-111H z KG 100. Oprócz tego macie szansę na romantyczną muzykę i randkę z panienką w dezabilu.
Zapraszam do lektury krótkiej relacji z rozgrywki w planszówkę Nightfighter. W księżycową, jasną noc: samotny Hurricane z 17. dyonu kontra trzy He-111H z KG 100. Oprócz tego macie szansę na romantyczną muzykę i randkę z panienką w dezabilu.