A zatem. Wieki średnie.
Na tron pewnego peryferyjnego państwa europejskiego wstąpił syn uzurpatora (ew. samozwańca jak kto woli, ale sprawa śmierdziała).
Charakteryzowano go w ten oto sposób: "książę o wyróżniającym wyglądzie i władczej sylwetce, którego twarz zdawała się wyrażać dumę".
Ów "przystojniak" był wielkim amatorem muzyki, zapalonym sportowcem (sokolnictwo, wędkowanie, zapasy, skoki, biegi), znanym "bibliofilem" (posiadacz obszernej jak na swoje czasy biblioteki czytał w czterech językach, szczególnie lubując się w historii, teologii, traktatach o myślistwie, ale także w literaturze). Do tego był koneserem sztuki i architektury.
Współcześni opisywali go jako "człowieka rozważnego, myślącego perspektywicznie, wielkodusznego, silnego, wytrwałego, walecznego i znamienitego".
Nowy władca miał być małomównym dobrym słuchaczem z ironicznym poczuciem humoru. Charakteryzowała go wysoka samodyscyplina. Bywał melancholikiem, który zachowywał powagę nawet w chwilach triumfu. Do tego był spostrzegawczy, trafnie charakteryzował innych, odznaczał się darem przekonywania. Punktem honoru było dla niego traktowanie innych z uprzejmością.
Przyjazny i hojny dla biednych, bezstronny w rozsądzaniu sporów. Był biegłym administratorem i politykiem. Wierzył, iż dobrobyt państwa zależy od uczciwości i praworządności monarchy. Sam z uwagą planował wydatki, trzymał się z daleka od pożyczek, kalkulował na każdym kroku z wyprzedzeniem dzięki czemu odrestaurował królewski skarbiec. Tępił korupcję.
I teraz wyobraźcie sobie, że dybiąc na życie takiego gościa zawiązano spisek. Spisek, który gdyby się udał, byłby największą tego typu operacją w dziejach kraju. Rzecz w tym, iż jeden ze spiskowców nie wytrzymał i się wysypał. Sprawa upadła, a król jeszcze w tym samym roku dokonał czegoś dzięki czemu "przeszedł do historii".
Pytanie jest oczywiste: komu wystawiano aż taką laurkę?