Walec Parowy 1914 (PTH, Muzeum Region. Ziemi Limanowskiej)

Planszowe gry historyczne (wojenne, strategiczne, ekonomiczne, symulacje konfliktów) dotyczące I wojny światowej i okresu międzywojennego.
Awatar użytkownika
Teufel
Legatus Legionis
Posty: 2424
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 15:55
Lokalizacja: Stadt Thorn/Festung Posen
Has thanked: 17 times
Been thanked: 53 times

Re: Walec Parowy 1914 (PTH, Muzeum Region. Ziemi Limanowskie

Post autor: Teufel »

To chyba najbrzydsza polska gra wojenna.
Legiony i ja mamy się dobrze.
Awatar użytkownika
Neoberger
Général de Brigade
Posty: 2098
Rejestracja: sobota, 7 listopada 2009, 19:19
Lokalizacja: Wwa
Has thanked: 5 times
Been thanked: 125 times

Re: Walec Parowy 1914 (PTH, Muzeum Region. Ziemi Limanowskie

Post autor: Neoberger »

Recenzja długa. I nie wszystko zrozumiałem.
Nadmieńmy, że jak na standardy gier wojennych, nie jest on odległy.
O co chodzi?
Tym, którym dodatkowe kilkadziesiąt złotych nie robi tak znacznej różnicy, polecam raczej „Orła i Gwiazdę” lub „Wyścig do Renu”, które podejmują się zadania „Walca Parowego” z o wiele większym wdziękiem i starannością.
Jakie jest zadanie "Walca Parowego"? Podobnie jak dwóch wymienionych gier?
Jednak, jeśli gracze gotowi są na zastosowanie erraty i rozsądzanie nieścisłości przez nasuwające się niekiedy samemu przez się house rules, „Walec..” odwdzięczy im się prostą, szybką i dość emocjonującą rozgrywką, z niebrzydkimi elementami i wyraźnym klimatem pierwszych miesięcy wojny na wschodzie.
Przy pomocy House Rules można naprawić każdą grę. Co to za argument? I które to te niebrzydkie elementy? Fatalna plansza? Niespasowane żetony? I jak się to ma do początku recenzji:
Znajdująca się w środku zawartość nie budzi jednak równie pozytywnych odczuć – co więcej – wydaje się, że tylko dwie plastikowe kostki nie mają w sobie żadnej fuszerki. Mapa, rozpisana w mechanizmie point-to-point, jest, bądźmy szczerzy, nadzwyczaj brzydka i, zgodnie z wielokrotnie podnoszoną obserwacją, przypomina raczej wczesny prototyp.
We znaki daje się jednak biała plama, pokrywająca większość żetonu. Sprawia ona, że informacje stają się czytelniejsze, [...]
To dobra ta plama czy jednak daje się we znaki?
Kolejny element gry to karty. Graficznie robią one doskonałe wrażenie i o kilka długości wyprzedzają to, do czego przyzwyczaić mogły nas tytuły GMT Games takie jak „Thirty Years War”, „Sukcesorzy”, „Halls of Montezuma” czy nawet „Sun of York”. Ale z drugiej strony, widoczne jest tu też niedopracowanie, tak znamienne dla całej strony edytorskiej – bliźniacze napisy „Efekt” i „Akcja” znikają częściowo z kilku kart. Choć same grafiki posiadają zaokrąglone rogi, to karty są prostokątne i, choćby ze względu na to, należy włożyć je w koszulki. Z podobnej, dość cienkiej, tektury (i w bliskiej stylistyce) wykonane są plansze sztabów, na których wykładamy karty przyporządkowane odpowiednim armiom. Obwódki przygotowane były pod talie blisko o połowę mniejsze niż te w pudełku i całość wygląda nieco komicznie.
Niebywałe. Te karty nie mają nawet śladu kontaktu w wyścigu z kartami GMT co zresztą na koniec zdania recenzent pokazuje.

Co mnie poruszyło w tej recenzji. Przez długi czas autor udowadniał, że tego trupa nie ma co patykiem dotykać, a na koniec dostał euforii. Co się stało?
Berger
Awatar użytkownika
Pejotl
Major en second
Posty: 1131
Rejestracja: czwartek, 24 lipca 2008, 22:26
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 7 times
Been thanked: 9 times

Re: Walec Parowy 1914 (PTH, Muzeum Region. Ziemi Limanowskie

Post autor: Pejotl »

Neoberger pisze:Co mnie poruszyło w tej recenzji. Przez długi czas autor udowadniał, że tego trupa nie ma co patykiem dotykać, a na koniec dostał euforii. Co się stało?
Może pierwsze negatywne uwagi były pisane zaraz po otwarciu pudełka, a ta euforia to już po rozgrywce? :geek:
Człowiek potyka się o kretowiska, nie o góry.
Szary
Sous-lieutenant
Posty: 363
Rejestracja: środa, 26 lutego 2014, 20:16
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 19 times
Been thanked: 12 times

Re: Walec Parowy 1914 (PTH, Muzeum Region. Ziemi Limanowskie

Post autor: Szary »

Korzystając z tego, że mam chwilowo dostęp do komputera, postaram się odnieść do wyżej wymienionych pytań i zarzutów. Nie chcę tu dalej dyskutować o samej grze, gdyż, jak sądzę, napisałem o niej dość obszernie.

Jeśli chodzi o formę i styl recenzji, mogę tylko uderzyć się w piersi, jeśli wyraziłem się niewystarczająco jasno, i postarać się dane punkty wyklarować.
Nadmieńmy, że jak na standardy gier wojennych, nie jest on odległy.

O co chodzi?

Miałem na myśli, że gra, jak na standardy gier wojennych, jest stosunkowo krótka. Wydawało mi się to dość jasne. Teraz widzę jednak, że powinienem być bardziej konkretny i np.podać orientacyjny czas gry-czas rozgrywek, które przeprowadziłem to około 2 godziny dla scenariusza dwuosobowego i dwa razy tyle dla czteroosobowego. Bardzo mi przykro.
Tym, którym dodatkowe kilkadziesiąt złotych nie robi tak znacznej różnicy, polecam raczej „Orła i Gwiazdę” lub „Wyścig do Renu”, które podejmują się zadania „Walca Parowego” z o wiele większym wdziękiem i starannością.

Jakie jest zadanie "Walca Parowego"? Podobnie jak dwóch wymienionych gier?
Zadaniem wszystkich tych gier jest dostarczenie rozrywki, opartej w pewnym stopniu na mechanizmach konfliktów, które przedstawiają. Można by powiedzieć, że wcale nie jest to oczywiste, bo wiele gier, umieszczonych na znacznie niższym poziomie abstrakcji, ma za zadanie dostarczyć szansy możliwie bliskiej symulacji konfliktu. Krytykę tego wyrażenia uważam jednak za zbędne kopanie leżącego, podobnie jak wyrwanie z kontekstu połowy zdania dotyczącego ,,białej plamy". Że dałem do nich okazję? Przyznaję-mea culpa.

Co do kart GMT-mogę przyznać, że są funkcjonalne. Ale-moim zdaniem-nic więcej. Karty GMT powstają według wspólnego wzorca. Jest on czytelny, jednak często nieatrakcyjne ikonki i ściana tekstu, w takim ,,Kutuzowie" nie urozmaicona nawet grafiką z epoki, sformatowana według podstawowych krojów pisma na jednolitym tle-cóż, to standard graficzny daleki od tego, do którego przyzwyczaili się eurogracze.

Moim zdaniem, karty są we współczesnych grach wojennych najbrzydszym elementem, podczas gdy w innych rodzajach gier planszowych to często staranie planowane graficzne majstersztyki. Jest oczywiście różnica możliwego wkładu finansowego, ale jednak to karty, jako jedyny w Walcu element, graficznie wybijają się in plus, daleko przebijając wojenną średnią. Potknięcia przy nakładaniu na kilka kart dwóch schematycznych wyrazów, co nie wpływa wcale na grę, to część straszliwego brakoróbstwa edytorskiego, ale same karty nadal są bardzo ładne, chyba najładniejsze jakie przypominam sobie w tej chwili w grze wojennej, nawet jeśli zaliczymy do nich Memoir '44.

Co do wyrażenia o ,,niebrzydkich elementach"-tu wyraźnie muszę uderzyć się w piersi. Słowo, o które mi chodziło, to raczej solidne. Cena ,,Walca..." jest porównywalna ze sprowadzeniem archiwalnego numeru ,,S&T" czy innego ,,Wargamera". Daje to wytartą mapę na cienkim papierze, cienkie żetony i pismo z recenzjami i poradami do dawno zapomnianych tytułów (ówczesne S&T również nie dorasta do pięt współczesnemu pod względem jakości artykułów)-wszystko w woreczku strunowym. Można za tę cenę dostać również nową grę z pismem Vae Victis-jednak komfortowo korzystać z niego mogą tylko ci, którzy biegle władają francuskim, zresztą to wciąż gra daleka do pudełkowego tytułu. W Walcu mamy sporo elementów w ciężkim pudle-że akurat z nich wszystkich plansza i żetony wyglądają bardzo słabo, a redaktor powinien trafić na koniec kolejki w najbliższym Urzędzie Pracy? Moim zdaniem nie przesądza to ostatecznie bilansu na niekorzyść gry. Jest brzydka, ale to wciąż dla wielu lepiej niż ładna gra... do samodzielnego wycięcia.

Co do domniemanej euforii, która miała ogarnąć mnie w połowie recenzji-postanowiłem wpierw omówić katastrofę edytorską, a potem rozgrywkę, która już posiada wiele wartych uwagi rozwiązań i jest wcale przyjemna. Kontrastu nie dało się tu uniknąć.

Jako do ostatniej odniosę się do swojej tezy, której kontrowersyjność w pełni rozumiem, ale przy której pozostanę. Wątpliwości powstałe w trakcie gry w Walec nie uniemożliwiają rozgrywki. Dylematy dotyczące zastosowania zasad specjalnych zawartych na kartach to sprawa częsta i zazwyczaj ciężko o sprzeczne interpretacje, a dwie duże wątpliwości, które wypunktowałem w recenzji, też są łatwe do rozwiązania. Moim zdaniem, by uniemożliwiły one grę, trzeba w nią zagrać nie chcieć. Jest on prostą grą dla dzieciaków, na spotkanie z kumplami, którym nie chce się czytać 50 (ani 20) stron instrukcji.
ODPOWIEDZ

Wróć do „I wojna światowa i dwudziestolecie międzywojenne”