Clash of Giants II - Galicja i Ypres (GMT)
- wujaw
- Général de Brigade
- Posty: 2075
- Rejestracja: sobota, 11 marca 2006, 11:15
- Lokalizacja: Bydgoszcz
- Has thanked: 1 time
- Been thanked: 2 times
Front zachodni stał sie statyczny po bitwie pod Ypres.Przedtem wrogie armie były nadzwyczaj manewrowe.Ciekawą pointą tych walk jest właśnie to, że po tylu dramatycznych zwrotach akcji, manewrach na oskrzydlenie, wyścigu do morza obydwie strony zaczęły sypać w październiku okopy, z których nie ruszyły potem na dobre przez 4 lata.Raleen pisze:Rozumiem, co do żetonów z serami, podtrzymuję swój pomysł, że biorąc choćby pod uwagę potrzeby eurograczy, mogliby coś takiego zrobić, byłoby przynajmniej zabawnie ;D .
A wracając bardziej do meitum...
Może ten brak koordynacji ma odzwierciedlić jakoś brak ofensywności po stronie aliantów w I wojnie św. na zachodzie? Ale w takim wypadku nie powinno to dotyczyć Niemców (nie wiem jak jest w grze). Bo dlaczego niby w warunkach statycznej wojny jaka miała miejsce na zachodnie strony miałyby trudności ze skoordynowaniem ataków. Walki w marszu to przecież raczej nie były.wujaw pisze:Walk per saldo jest tyle samo, do nadużyć nie doszło, natomiast drastycznie wzrasta losowość.
Najważniejszy skutek jest taki, że nie możesz po pierwszym chicie atakować, bo już więcej nie zaatakujesz.To znaczy możesz, ale przeciwnkik może do końca etapu robić co chce.Mam pewne wątpliwości co do tego przepisu, autor tłumaczy, że to dlatego, żeby zobrazować graczom jak trudno było dowództwom zmontować coś skoordynowanego.
- Raleen
- Colonel Général
- Posty: 43399
- Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 3970 times
- Been thanked: 2528 times
- Kontakt:
A była inna możliwość, tzn. żeby zrobić coś tak żeby potem prowadzić działania bardziej manewrowo? Nie znam się (jak wyżej widać), stąd pytam.wujaw pisze:Front zachodni stał sie statyczny po bitwie pod Ypres.Przedtem wrogie armie były nadzwyczaj manewrowe.Ciekawą pointą tych walk jest właśnie to, że po tylu dramatycznych zwrotach akcji, manewrach na oskrzydlenie, wyścigu do morza obydwie strony zaczęły sypać w październiku okopy, z których nie ruszyły potem na dobre przez 4 lata.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.
Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
- Jasz
- Général de Brigade
- Posty: 2146
- Rejestracja: poniedziałek, 11 września 2006, 21:12
- Lokalizacja: Warszawa
Raczej nie
Strategia obu stron została dopasowana do nowej specyfiki pola walki (czytaj KMy).
Poza tym operowano ogromnymi masami wojska, które trzeba było codziennie nakarmić itd. Wyobraź sobie ofensywa na milion żołnierzy właściwie właściwie bez transportu mechanicznego (tylko kolej ale trzeba było ją najpierw opanować)!
Strategia obu stron została dopasowana do nowej specyfiki pola walki (czytaj KMy).
Poza tym operowano ogromnymi masami wojska, które trzeba było codziennie nakarmić itd. Wyobraź sobie ofensywa na milion żołnierzy właściwie właściwie bez transportu mechanicznego (tylko kolej ale trzeba było ją najpierw opanować)!
- Raleen
- Colonel Général
- Posty: 43399
- Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 3970 times
- Been thanked: 2528 times
- Kontakt:
Hmm, tylko dlaczego na froncie wschodnim było to możliwe? Przynajmniej w większym stopniu. Wiem, ogromne przestrzenie, ale czy coś jeszcze (pytam, nie znam się).
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.
Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
- wujaw
- Général de Brigade
- Posty: 2075
- Rejestracja: sobota, 11 marca 2006, 11:15
- Lokalizacja: Bydgoszcz
- Has thanked: 1 time
- Been thanked: 2 times
Powracam do tematu na forum, bo po długim czasie powróciłem do samej gry.
Zastanawiam się obecnie nad logiką i konsekwencjami mechaniki gry.
Wyciagamy po kolei z kubeczka żetoniki aktywujące dany sektor konkretnego gracza, a raz na etap każdy z graczy kończąc ruch swojego sektora może zarządzić walkę wszystkich oddziałów na planszy mogących aktualnie walczyć.Czyniąc to zanim aktywuje się większość jednostek pozwala przeciwnikowi na pewną bezkarność do końca etapu, ale może wyzyskać przejściowo korzystną sytuacją.
O tym wspominano już wcześniej, obecnia zastanawiam się po pierwsze nad zasadnością przepisu, krótko mówiąc, czy to się trzyma kupy, oraz nad czy per saldo gracze nie stają się przez to bardziej ostrożni?
Grał ktoś może i ma jakieś przemyślenia?
Zastanawiam się obecnie nad logiką i konsekwencjami mechaniki gry.
Wyciagamy po kolei z kubeczka żetoniki aktywujące dany sektor konkretnego gracza, a raz na etap każdy z graczy kończąc ruch swojego sektora może zarządzić walkę wszystkich oddziałów na planszy mogących aktualnie walczyć.Czyniąc to zanim aktywuje się większość jednostek pozwala przeciwnikowi na pewną bezkarność do końca etapu, ale może wyzyskać przejściowo korzystną sytuacją.
O tym wspominano już wcześniej, obecnia zastanawiam się po pierwsze nad zasadnością przepisu, krótko mówiąc, czy to się trzyma kupy, oraz nad czy per saldo gracze nie stają się przez to bardziej ostrożni?
Grał ktoś może i ma jakieś przemyślenia?
- Andreas von Breslau
- Kapitän zur See
- Posty: 1625
- Rejestracja: środa, 17 maja 2006, 12:10
- Lokalizacja: Warszawa
Grałem kilka razy, z różnymi przeciwnikami, i wszyscy zgodnie stwierdzili że to ciekawy system.
Owszem - nieco skłania do ostrożności, ale nie jakoś przesadnie.
Wg mnie to znakomity system, a scenariusz Ypres 1914 r. ma tak wiele etapów, że nawet po pierwszych niepowodzeniach jest czas na przegrupowanie. Gra wiele wybacza - nam, ale przeciwnikowi również. Super! Sam namawiałem Raicera, żeby wydał kolejne gry na tym systemie. Ale on woli opracowywać inne, nowe...
Owszem - nieco skłania do ostrożności, ale nie jakoś przesadnie.
Wg mnie to znakomity system, a scenariusz Ypres 1914 r. ma tak wiele etapów, że nawet po pierwszych niepowodzeniach jest czas na przegrupowanie. Gra wiele wybacza - nam, ale przeciwnikowi również. Super! Sam namawiałem Raicera, żeby wydał kolejne gry na tym systemie. Ale on woli opracowywać inne, nowe...
Muss ich sterben, will ich fallen
- Raubritter
- Padpałkownik
- Posty: 1467
- Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 19:14
- Lokalizacja: Miasto Stołeczne Warszawa
- Been thanked: 1 time
- wujaw
- Général de Brigade
- Posty: 2075
- Rejestracja: sobota, 11 marca 2006, 11:15
- Lokalizacja: Bydgoszcz
- Has thanked: 1 time
- Been thanked: 2 times
To, że system jest interesujący nie ma kwestii.
Za to, że walczyć możemy tylko raz na etap, np. po aktywacji ćwierci planszy i już nie zaatakujemy, gdy aktywujemy wszystko co mamy nie całkiem mnie przekonuje.Trochę pachnie sztucznością rodem z eurogier, taki mechanizm podnoszący atrakcyjność rozgrywki (szczypta suspensu ) bez związku z realiami.
Nie twierdzę przy tym, że kiedy np. w grach ardenopodobnych gracze czekają jak przeciwnik wykona komplet ruchów i walk po to, żeby wykonać swoje jest naturalnie, ale z tą jedną walką w CoG jest to jakieś udziwnienie.Można zapytać oczywiście w jakiej grze są realia, ale sytuacja, że jak nie walczyłeś gdy dowództwo pierwszy raz zarządziło walkę to już nie powalczysz jest dla mnie wyjątkowa.
Czym uzasadniona?Macie swoją hipotezę (a może pewność)?
Za to, że walczyć możemy tylko raz na etap, np. po aktywacji ćwierci planszy i już nie zaatakujemy, gdy aktywujemy wszystko co mamy nie całkiem mnie przekonuje.Trochę pachnie sztucznością rodem z eurogier, taki mechanizm podnoszący atrakcyjność rozgrywki (szczypta suspensu ) bez związku z realiami.
Nie twierdzę przy tym, że kiedy np. w grach ardenopodobnych gracze czekają jak przeciwnik wykona komplet ruchów i walk po to, żeby wykonać swoje jest naturalnie, ale z tą jedną walką w CoG jest to jakieś udziwnienie.Można zapytać oczywiście w jakiej grze są realia, ale sytuacja, że jak nie walczyłeś gdy dowództwo pierwszy raz zarządziło walkę to już nie powalczysz jest dla mnie wyjątkowa.
Czym uzasadniona?Macie swoją hipotezę (a może pewność)?
- Raubritter
- Padpałkownik
- Posty: 1467
- Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 19:14
- Lokalizacja: Miasto Stołeczne Warszawa
- Been thanked: 1 time
Nie mam wiedzy, ale moja hipoteza jest taka, że są na Zachodzie ambitni twórcy gier, którzy nie chcą tłuc kolejnych odsłon tego samego systemu, tylko starają się, żeby mechanika każdej kolejnej gry miał jakiś fajny, nowatorski, wyróżniający koncept. Poza tym są jeszcze w każdej dobrej grze zaszyte mechanizmy, które nie podnoszą, bądź wręcz obniżają, poziom realizmu, ale poprawiają grywalność.
Można pewnie doszukiwać się jakichś uzasadnień historyczno-realistycznych, że dowódca ma ograniczony wpływ na to co się dziej na polu bitwy, że jak wydaje rozkaz do natarcie, to jednostki atakują i już. Pewnie sam autor potrafiłby ten mechanizm przekonująco uzasadnić ale ja to widzę jak wyżej.
Można pewnie doszukiwać się jakichś uzasadnień historyczno-realistycznych, że dowódca ma ograniczony wpływ na to co się dziej na polu bitwy, że jak wydaje rozkaz do natarcie, to jednostki atakują i już. Pewnie sam autor potrafiłby ten mechanizm przekonująco uzasadnić ale ja to widzę jak wyżej.
A gdybym był strategiem,
Nad planszą w klubie szalał,
To co byś powiedziała,
Czy coś byś przeciw miała?
Nad planszą w klubie szalał,
To co byś powiedziała,
Czy coś byś przeciw miała?
- Andreas von Breslau
- Kapitän zur See
- Posty: 1625
- Rejestracja: środa, 17 maja 2006, 12:10
- Lokalizacja: Warszawa
Tak jak Michał napisał, Ted eksperymentuje z aktywacjami. Moim zdaniem udanie. Stara się omijać szablony typu "mój ruch wszystkim + mój atak wszystkim, potem Twój ruch wszystkim + Twój atak wszystkim". Zobaczcie co wymyślił w tej mierze w grze Case Yellow, która jest na P500 w GMT.
Muss ich sterben, will ich fallen
- wujaw
- Général de Brigade
- Posty: 2075
- Rejestracja: sobota, 11 marca 2006, 11:15
- Lokalizacja: Bydgoszcz
- Has thanked: 1 time
- Been thanked: 2 times
Ostrzę sobie zęby na Case Yellow!
A wracając do CoG II ruszyliśmy dziś z Teufelem Galicję i ubawiliśmy się swoją naiwnością, bo obydwaj chyba oczekiwaliśmy gry bliźniaczej do Ypres.
A tu niespodzianka.
Nie wnikając w to jak zdobywa się punkty zwycięstwa w trakcie kampanii galicyjskie wdrożyliśmy naturalne i nieskomplikowane plany gry : każdy atakował tam gdzie czuł się mocny.Rosjanie lepiej na tym wyszli, jak chodzi o zadane przeciwnikowi straty, natomiast całkowicie umknęły im z oczu punkty zwycięstwa w centrum frontu, o które powinni byli od początku walczyć.
Inna sprawa, że kulali fatalnie na punkty ruchu na tym odcinku frontu i ledwie do Austriaków doczłapali.Austriacy dzielnie zaatakowali na swoim lewym skrzydle, zdobyli Kraśnik i omalże zdobyliby Lublin, ale tu kostka się od nich odwróciła.
No i na tych wysuniętych pozycjach doczekali 5 etapu, kiedy po jednym korpusiku rosyjskim wylądowało w Radomiu i Dęblinie, a w następnym wylądują kolejne 2, w tym jeden elitarny i tylko od kolejności ciągnięcia chitów, oraz rzutów kostką zależeć będzie, czy uniosą cało głowy w odwrocie.Prawe skrzydło austriackie rozpadło się i tak późno, bo nieźle kulało kostką, a przeciwnik chodził przez dwa etapy po jednym heksie.
W czterech pierwszych etapach Rosjanie stracili 2 dywizje piechoty i kilka stepów, a Austriacy 5 dywizji piechoty, dwie kawalerii i legionistów Piłsudskiego i kilka stepów.
Ciekawe jest to, że pomimo osiągniętej przewagi trudno będzie Rosjanom udaremnić uzyskanie przez CiK armię 8 punktów zwycięstwa, a wtedy do ostatniego etapu trwała będzie zażarta walka, bo każdy etap może całkowicie odwrócić sytuację na froncie.
Planowy odwrót może prawie stanąć, podobnie jak ścigające i pewne zwycięstwa jednostki.Szczęśliwie rzucone jedynki nawet w beznadziejnej sytuacji ratują oddziały z opresji.Z pewnością gra jest bardzo losowa, odniosłem wrażenie, że nawet wyjątkowo.
Mamy dwie bitwy, dające zupełnie inny przebieg gry.W sumie kolejny plus dla Clash of Giants II, chociaż ta losowość budzi u mnie pewne zastanowienie..
W pierwszej chwili Galicja mniej mi się spodobała niż Ypres, ale potem doceniłem jej urok.
A gra jeszcze nie została skończona.
A wracając do CoG II ruszyliśmy dziś z Teufelem Galicję i ubawiliśmy się swoją naiwnością, bo obydwaj chyba oczekiwaliśmy gry bliźniaczej do Ypres.
A tu niespodzianka.
Nie wnikając w to jak zdobywa się punkty zwycięstwa w trakcie kampanii galicyjskie wdrożyliśmy naturalne i nieskomplikowane plany gry : każdy atakował tam gdzie czuł się mocny.Rosjanie lepiej na tym wyszli, jak chodzi o zadane przeciwnikowi straty, natomiast całkowicie umknęły im z oczu punkty zwycięstwa w centrum frontu, o które powinni byli od początku walczyć.
Inna sprawa, że kulali fatalnie na punkty ruchu na tym odcinku frontu i ledwie do Austriaków doczłapali.Austriacy dzielnie zaatakowali na swoim lewym skrzydle, zdobyli Kraśnik i omalże zdobyliby Lublin, ale tu kostka się od nich odwróciła.
No i na tych wysuniętych pozycjach doczekali 5 etapu, kiedy po jednym korpusiku rosyjskim wylądowało w Radomiu i Dęblinie, a w następnym wylądują kolejne 2, w tym jeden elitarny i tylko od kolejności ciągnięcia chitów, oraz rzutów kostką zależeć będzie, czy uniosą cało głowy w odwrocie.Prawe skrzydło austriackie rozpadło się i tak późno, bo nieźle kulało kostką, a przeciwnik chodził przez dwa etapy po jednym heksie.
W czterech pierwszych etapach Rosjanie stracili 2 dywizje piechoty i kilka stepów, a Austriacy 5 dywizji piechoty, dwie kawalerii i legionistów Piłsudskiego i kilka stepów.
Ciekawe jest to, że pomimo osiągniętej przewagi trudno będzie Rosjanom udaremnić uzyskanie przez CiK armię 8 punktów zwycięstwa, a wtedy do ostatniego etapu trwała będzie zażarta walka, bo każdy etap może całkowicie odwrócić sytuację na froncie.
Planowy odwrót może prawie stanąć, podobnie jak ścigające i pewne zwycięstwa jednostki.Szczęśliwie rzucone jedynki nawet w beznadziejnej sytuacji ratują oddziały z opresji.Z pewnością gra jest bardzo losowa, odniosłem wrażenie, że nawet wyjątkowo.
Mamy dwie bitwy, dające zupełnie inny przebieg gry.W sumie kolejny plus dla Clash of Giants II, chociaż ta losowość budzi u mnie pewne zastanowienie..
W pierwszej chwili Galicja mniej mi się spodobała niż Ypres, ale potem doceniłem jej urok.
A gra jeszcze nie została skończona.
- Teufel
- Legatus Legionis
- Posty: 2426
- Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 15:55
- Lokalizacja: Stadt Thorn/Festung Posen
- Has thanked: 17 times
- Been thanked: 55 times
Te parę korpusów to w rzeczywistości blisko 20 Dywizji, w znacznej części wyborowych.
Gra w rzeczywistości poprzez losowanie chitów, losowanie możliwości ruchu co etap (od 1 pola do 6) dla każdej armii, oraz bardzo losowe przedstawienie starcia, traci na atrakcyjności w moich oczach. Z jednej strony każda gra będzie niepowtarzalna, a z drugiej ta niepowtarzalność może razić, bo każdy dobry plan może pójść w łeb, jeśli 2-3 rzuty kostką okażą się fatalne. W Ypres rozgrywka "chodziła" lepiej, wymienione miasto było rzeczywistym języczkiem u wagi, zaś w Galicji należy jak najszybciej uchwycić centralne PZ grając CK, oraz uważać na prawe skrzydło. Rosjanin z kolei powinien iść ostro do przodu, a od 5 etapu dostaje tyle sił, że ze spokojną głową może kontynuować ofensywę. A to ile ugra w Karpatach i na PZ wokół Krakowa, to też zależy głównie od kostki. Mimo wszystko znów jestem gotowy bronić Galicji, szczególnie Stanisławowa (m. ur. moich dziadków) przed moskiewską szarańczą
Gra w rzeczywistości poprzez losowanie chitów, losowanie możliwości ruchu co etap (od 1 pola do 6) dla każdej armii, oraz bardzo losowe przedstawienie starcia, traci na atrakcyjności w moich oczach. Z jednej strony każda gra będzie niepowtarzalna, a z drugiej ta niepowtarzalność może razić, bo każdy dobry plan może pójść w łeb, jeśli 2-3 rzuty kostką okażą się fatalne. W Ypres rozgrywka "chodziła" lepiej, wymienione miasto było rzeczywistym języczkiem u wagi, zaś w Galicji należy jak najszybciej uchwycić centralne PZ grając CK, oraz uważać na prawe skrzydło. Rosjanin z kolei powinien iść ostro do przodu, a od 5 etapu dostaje tyle sił, że ze spokojną głową może kontynuować ofensywę. A to ile ugra w Karpatach i na PZ wokół Krakowa, to też zależy głównie od kostki. Mimo wszystko znów jestem gotowy bronić Galicji, szczególnie Stanisławowa (m. ur. moich dziadków) przed moskiewską szarańczą
Legiony i ja mamy się dobrze.
- wujaw
- Général de Brigade
- Posty: 2075
- Rejestracja: sobota, 11 marca 2006, 11:15
- Lokalizacja: Bydgoszcz
- Has thanked: 1 time
- Been thanked: 2 times
Faktycznie jak tak teraz myślę o tych punktach zwycięstwa wymuszających taktykę stron mam mieszane uczucia.
Autor wymusza agresywną postawę austro-węgierską, a potem wszystko tak ma się ułożyć, żeby strony kończyły w pobliżu tego co stało się historycznie.
Ciężko to krytykować, bo wygląda wszystko historycznie.
Ale strony ruszały na wojnę z planem pokonania przeciwnika.A tu gracz austro-węgierski siada do planszy z planem zdobyć na parę etapów Rawy i Kraśnika, po to, a na koniec gry stanąć trochę lepiej niż historycznie, co i tak oznacza tęgie bęcki.
Niestety nie jestem ekspertem od kampanii galicyjskiej, ale chyba w rzeczywistości nie stali oni na tak z góry straconej pozycji.
Z drugiej strony często narzekamy, że gra nie przypomina historycznego przebiegu wydarzeń, a jak przypomina to ja znowu narzekam...
Autor wymusza agresywną postawę austro-węgierską, a potem wszystko tak ma się ułożyć, żeby strony kończyły w pobliżu tego co stało się historycznie.
Ciężko to krytykować, bo wygląda wszystko historycznie.
Ale strony ruszały na wojnę z planem pokonania przeciwnika.A tu gracz austro-węgierski siada do planszy z planem zdobyć na parę etapów Rawy i Kraśnika, po to, a na koniec gry stanąć trochę lepiej niż historycznie, co i tak oznacza tęgie bęcki.
Niestety nie jestem ekspertem od kampanii galicyjskiej, ale chyba w rzeczywistości nie stali oni na tak z góry straconej pozycji.
Z drugiej strony często narzekamy, że gra nie przypomina historycznego przebiegu wydarzeń, a jak przypomina to ja znowu narzekam...
- pablo8019
- Praefectus Castorium
- Posty: 577
- Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 18:44
- Lokalizacja: Markuszów
Główna przyczyna była taka, że Rosjanie na kierunku lwowskim uzyskali znaczną przewagę liczebną i tym samym zneutralizowali austriackie sukcesy na północy oraz w efekcie zepchnęli ich za San.wujaw pisze:(...)ale chyba w rzeczywistości nie stali oni na tak z góry straconej pozycji.
Pozwolę sobie wtrącić jeszcze takie pytanie: czy ktoś dysponuje może tłumaczeniem (o ile takowe istnieje) instrukcji do tej gry?