PQ-17 (GMT)

Planszowe gry historyczne (wojenne, strategiczne, ekonomiczne, symulacje konfliktów) dotyczące II wojny światowej.
Ezechiel
Sous-lieutenant
Posty: 384
Rejestracja: sobota, 14 marca 2009, 08:40
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Post autor: Ezechiel »

W ostatnią sobotę na spotkaniu Reduty rozegraliśmy PQ 9/10.

Błąd Brytyjczyków spowodował zbyt wczesne wykrycie konwoju i umożliwił wejście do akcji lotnictwa z Trondheim (w poprzednich grach konwój był poza jego zasięgiem). Zmasowane bombardowania przy dobrej pogodzie (względnie dobrej ...) zakończyły się ciężkimi stratami Brytyjczyków. Zatonęło pięć statków handlowych i dwa krążowniki (jeden lekki, drugi ciężki).

Niemców szczęście opuściło tylko raz - Rosyjski nalot na Murmańsk doprowadził do masakry wśród stacjonujących tam torpedowców niemieckich.

Po kilku rozegranych grach widzę już pewne prawidłowości:

- Alianci tak długo jak tylko się da powinni trzymać się poza zasięgiem rozpoznania Niemców. Lód i U-boty to betka w porównaniu z Ju-88.
- Krążowniki Aliantów są wrażliwe na bombardowanie. Trzeba uważać, jeśli chce się je włączyć do masy konwoju. Coraz bardziej skłaniam się do opinii, że ich miejsce jest w dalekiej eskorcie.
Awatar użytkownika
Strategos
Censor
Posty: 8264
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 17:53
Lokalizacja: Łódź

Post autor: Strategos »

Ostatnia gra z Ezechielem ( scenariusz PQ16 - dwa konwoje) była epicka .Chroniczna nieskuteczność UBootwaffe. Wielkie naloty( czasem dramatycznie nieskuteczne i okupione wyjątkowo krawawymi stratami) ,kilkakrotna heroiczna obrona amerykańskiego krażownika Wichita z muzyką Glenna Millera w tle .Pogoda często proalinacka, stesująca ciemną stronę mocy :evil: (przyznaje jednak grając Niemcami człowiek się jakoś OSTATECZNIE mniej tym przejmuje niż zwykle) . Ogólne wrażenia znakomite . :pom:
"Bądź szybki jak wicher, spokojny jak las, napastliwy i żarłoczny jak ogień, niewzruszony jak góra, nieprzenikniony jak ciemność, nagły jak piorun"

Sun Tzu
Ezechiel
Sous-lieutenant
Posty: 384
Rejestracja: sobota, 14 marca 2009, 08:40
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Post autor: Ezechiel »

Ilustrowany raport ze wspominanej rozgrywki ze Strategosem, wzbogacony o moje komentarze taktyczne.
Awatar użytkownika
Strategos
Censor
Posty: 8264
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 17:53
Lokalizacja: Łódź

Post autor: Strategos »

Znakomita relacja . :D . Przeżyłem to jeszcze raz , emocje wróciły :) !
"Bądź szybki jak wicher, spokojny jak las, napastliwy i żarłoczny jak ogień, niewzruszony jak góra, nieprzenikniony jak ciemność, nagły jak piorun"

Sun Tzu
Ezechiel
Sous-lieutenant
Posty: 384
Rejestracja: sobota, 14 marca 2009, 08:40
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Post autor: Ezechiel »

Są pierwsze przecieki dotyczące dodatku o Norwegii.

1. Dodatek ma obejmować morską stronę Weserubung (w tym walki w fjordach Norwegii i transport zaopatrzenia dla Narwiku).
2. Dodatek właśnie trafił do testów.
3. W dodatku będzie używana stara mapa, część starych znaczników, nowe znaczniki i nowe arkusze bitew.
4. Wraz z dodatkiem będzie dostępna instrukcja w wersji 2.0 (rozszerzenia zasad i drobne erraty).

Napiszę do autora z przypomnieniem o udziale polskiej floty handlowej i wojennej. Nawet jeśli to będą pojedyncze żetony (np "Polish Ocean Liner", "Polish destroyers") to i tak będzie to spory sukces.

Byłoby super móc ocalić Chrobrego i Groma.
Ezechiel
Sous-lieutenant
Posty: 384
Rejestracja: sobota, 14 marca 2009, 08:40
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Post autor: Ezechiel »

Dostałem odpowiedź od autora gry.

1. Będzie polska flotylla niszczycieli (jako osobny żeton).
2. Polskie liniowce będą jako osobne żetony.
Awatar użytkownika
Andy
Grossadmiral
Posty: 9508
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 18:49
Lokalizacja: Piastów

Post autor: Andy »

A "Orzeł"? Jak w tej grze jest z alianckimi okrętami podwodnymi?
Never in the field of human conflict has so much been owed by so many to so few...
Premier Winston Churchill, 20 sierpnia 1940 r.
...and for so little.
Porucznik pilot Michael Appleby, dzienny żołd 14 szylingów i 6 pensów
Ezechiel
Sous-lieutenant
Posty: 384
Rejestracja: sobota, 14 marca 2009, 08:40
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Post autor: Ezechiel »

Zgodnie z odpowiedzią autora: Nie będzie osobnego żetonu dla Orła. Oczywiście Alianckie OP występują podobnie z resztą jak w podstawowych scenariuszach.
Ezechiel
Sous-lieutenant
Posty: 384
Rejestracja: sobota, 14 marca 2009, 08:40
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Post autor: Ezechiel »

Wizun pisze:Miałbym prośbę chłopaki - rozpiszcie się trochę w tym temacie - taki mały opis How it's Made
1. Maskowanie, w scenariuszu szkoleniowym, z punktu widzenia Niemców.

Widać, że coś wyszło z portów (dwa bloczki na prawo od Islandii), pewnie jeden z nich to konwój. Oprócz tego na morzu są dwa zespoły (Patrol White i Patrol Black) - ale to żadna tajemnica, bo to regularne zadania i wywiad Kriegsmarine (historycznie) wiedział o obecności krążowników Aliantów w tych akwenach. Gracz Niemiecki też o tym wie (choćby z OdB albo z instrukcji)

Zwróćcie uwagę na to, że w każdym porcie są dwa bloczki. Jeden z nich to zmyłka (służy do dezinformacji), drugi to prawdziwy zespół. W pewnych okolicznościach (zła pogoda, pomyłki obserwatorów) zmyłki się mnożą.

Z punktu widzenia Aliantów też za dużo nie wiadomo. Tzn - wiadomo (tzn - można zgadywać, bo bloczki Niemców są tajne), że koło Jan Mayen operują jakieś Uboty, no ale do tego nie trzeba geniusza. Aha - jak będzie dobra pogoda, to chłopcy z foto-reko będą robili zdjęcia Tirpitza.

2. Rozpoznanie

Wolfpack nr 7 zlokalizował konwój w momencie rozdzielania eskorty, zmyłki nie wystarczyły. Aby to zrobić musiał
a) Bloczek W7 musi znaleźć się na tym samym heksie co konwój
b) Wyciągnąć odpowiednią kartę rozpoznania. Wynik zależy od pogody (górny wiersz), rodzaju jednostki wykrywającej (lewa kolumna, morska lub lotnicza), strony konfliktu (są dwie talie - Alianci mają lepsze wyniki dla lotnictwa), jakości poprzedniego meldunku.

Nawet w wypadku udanego rozpoznania są możliwe niespodzianki (np CAM może przegnać FW-200, a Ubot się zanurzyć przed lokalizacją). Nawet kontakt już nawiązany może zostać zerwany (mgła, nalot, pomyłka wachty). Lokalizację sprawdza się co turę, do tego dochodzą wydarzenia losowe.

W tym wypadku stan kontaktu wynosi "1" (w zależności od kierunku obrócenia leżącego bloczka). W tym wypadku Niemcy znają
a) Ilość żetonów okrętów wojennych +/- 50%
b) Szacowany rozmiar konwoju (ponad 10 statków czy mniej)

Ale Alianci też nie są głupi. Wolfpack 7 też został wykryty (chociaż kontakt jest słabiutki) i OP będzie trudniej atakować. Tymczasem C2, idący na Islandię spokojnie się wymyka. Powyżej C2 zobaczycie pikietę Alianckich OP, mających rozpoznać głupie zamiary niemieckich puszek. Chociaż puszek nie ma, to mały konwój niemiecki (były takie, dowoziły zaopatrzenie na linii Kirkenes i Banak) został wykryty. Niebieski bloczek leżący po prawej to radziecka flota Arktyczna kotwicząca w Murmańsku, której ruch jest mocno ograniczony.

3. Walka

W prawym górnym rogu: Śledzenie konwoju przejęło lotnictwo, a w okolicy zaroiło się od OP Niemców (dwa szare bloczki). Alianci nie mają o nich żadnych konkretnych danych (brak kontaktów) , ale nie trzeba geniusza, aby zrozumieć, że wykryty konwój przyciąga chłopców Doenitza. Brak wykrycia oznacza, że OP będą skuteczniejsze.

Dolna część zdjęcia: W międzyczasie chłopcy z Luftwaffe ruszyli do ataku.
Aby samoloty wystartowały konwój musi być wykryty. Aby mogły go zaatakować muszą go znaleźć (tak, kolejna karta rozpoznania). Wcześniejsze wykrycie i naprowadzanie ze strony FW-200 zwiększają ich szanse. Gdyby pogoda była kiepska (albo nawigatorzy dali ciała) cały nalot mógłby w ogóle nie natrafić na konwój (co się zdarzało).

Opis nalotu znajdziesz w relacji z partii.

Podsumowanie:

Moim zdaniem system rozpoznania w PQ-17 jest świetnie dopasowany do realiów tego konfliktu. Ponieważ całość rozpoznania obejmuje jeden test (dociąg karty), jest dość szybki (szybszy niż w wypadku Burning Blue i Downtown, gdzie tabelki rozpoznania bywają kłopotliwe). Rozbudowany scenariusz (PQ-16) przy dwóch graczach znających system zajął nam ok. 7 godzin.

Największą jego wadą jest spore skomplikowanie. Zanim moi gracze i ja nauczyliśmy się czytać karty i je interpretować, mijało ok. 2 godzin partii. Na szczęście potem wszystko szło gładko.

Za największą zaletę systemu uważam rozdzielenie rozpoznania strategicznego (ruchy bloczków i zmyłek) od taktycznego (pojedyncze testy rozpoznania) i jego nieprzewidywalność (nawet dobry kontakt można zgubić, nawet pewny nalot może zawieść).
Niedziak
Caporal
Posty: 54
Rejestracja: środa, 18 października 2006, 10:56
Lokalizacja: Komorów

Post autor: Niedziak »

Niedawno z kolegą ROM_MELem rozegraliśmy pierwszy scenariusz. Gra wypadła dość ciekawie. Ja jako ten już znający zasady wziąłem stronę aliancką żeby kolega mógł spokojnie poznawać zasady zamiast zawracać sobie głowę planowaniem tras konwojów. Fakt, że na początku zanim złapie się doświadczenie planowanie po stronie brytyjskiej zajmuje trochę czasu i hamuje trochę grę, ale jak już przeszliśmy do akcji i przesuwania bloczków to gra toczyła się nadzwyczaj szybko i płynnie nawet dla mojego uczącego się dopiero zasad kolegi.
Niemcy się nie nudzili absolutnie bo samoloty z Trondheim fartownie odnalazły konwój już koło drugiej tury (akurat doszło do jego wykrycia z 5 różnych bloczków które pływały w jego okolicy) i praktycznie do końca gry ten kontakt został utrzymany.
Ja odnalazłszy jego Task Force'a mając nadzieję, że to jego główne siły przeprowadziłem atak dywizjonem 2 krążowników i paru niszczycieli specjalnie przewidzianym do oczyszczenia drogi z tego niebezpieczeństwa. Grupa okazała się być pojedyńczym niszczycielem oddelegowanym dla odwrócenia mojej uwagi (po ataku z zaskoczenia został on posłany na dno zanim zdołał coś zrobić).
Grupa pozostałych 3 niszczycieli okazała się być już koło konwoju i zaatakowała go już w tej samej turze. Niemcom również udało się uzyskać zaskoczenie w tym ataku (można go uzyskać jeśli atak następuje w nocy, pozwala to na zaatakowanie raz artyleryjsko i torpedowo zanim przeciwnik odpowie, potem ataki są symultaniczne). Ponieważ konwój był osłaniany jedynie przez lekki krążownik Edinburgh i 2 niszczyciele strona niemiecka liczyła na wyeliminowanie mojej eskorty i potem próbę dziesiątkowania mojego nieosłanianego konwoju (z perspektywy czasu uważam, że był to największy błąd jaki ROM_MEL zrobił w tej rozgrywce i, że powinien uderzyć na frachtowce i uciekać). Salwa artyleryjska posłała obydwa niszczyciele na dno, niestety salwa torpedowa całkowicie minęła Edingurgha, który potem niszczycielom oddał. Z kontrataku uciekł tylko jeden i zawrócił do bazy.
Od tej pory mój przeciwnik postawił sobie za punkt honoru trafić Edinburgha choćby jedną torpedą. Do końca rozgrywki wszystkie torpedy z samolotów i okrętów podwodnych były wycelowane w niego, niestety z 7 czy 9 ataków żaden nie trafił (ja stawiam na wadliwe zapalniki magnetyczne :) ).
ROM_MELowi dopisało też szczęście z rzutami na zdarzenia losowe bo 3-4 praktycznie pod rząd udało mu się wyrzucić lokalne przejaśnienie pogody i wystartować samolotami na konwój. Niestety rzuty na ataki nie były już takie dobre i jedynie Ju88 udało się zatopić tylko jeden frachtowiec (była to jedyna strata jaką konwój poniósł podczas całej rozgrywki). Lotnictwu został uszkodzony tylko jeden punkt He111.
Bardzo mało ataków dokonały natomiast U-Booty, które moim zdaniem zostały dość późno użyte i większości wypadków nie odnalazły przeciwnika (wykonały chyba jeden atak i nie trafiły Edinburgha, same natomiast strat nie poniosły).
Mnie pod koniec rozgrywki dopisało szczęście bo ULTRA (rzut na wydarzenie losowe) odkryła, że konwój niemiecki płynący do Tromoso był prawdziwy a nie oszukany. Natychmiast oddelegowałem dla pewności do jego przechwycenia King George V, krążownik i parę niszczycieli (wiedząc, że Niemcom pozostał tylko jeden niszczyciel nie obawiałem się już za bardzo o osłonę lotniskowca). Grupie udało się przechwycić frachtowce i (a jakże) zaatakować z zaskoczenia. Pojedynek pancernika z 3 frachtowcami i 2 okrętami klasy trałowca skończył się bardzo szybko i brutalnie.
Gdyby nie to uzyskali byśmy wynik taki sam jak historyczny albo trochę lepszy na korzyść Niemców (historyczny +8VP), ale tak wygrałem +11VP.
Ogólnie grało się bardzo przyjemnie, gra działa bardzo dobrze. Nie powiedział bym, że ma ona dużo zasad ogólnie, ma niestety masę sytuacji "wyjątkowych" (jak ta kiedy Patrol White może opuścić stanowisko) bo sam "rdzeń" czyli wykrywanie i mechanika walk jest prosty i zgrabny w działaniu. Następną rozgrywkę chcemy zrobić w ten sam scenariusz ze zmianą stron żeby się podszkolić w planowaniu wstępnym (mnie okręty wróciły do portów na styk w ostatniej chwili już zaczynając mieć problemy z paliwem).
Ezechiel
Sous-lieutenant
Posty: 384
Rejestracja: sobota, 14 marca 2009, 08:40
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Post autor: Ezechiel »

Zgaduję, że graliście PQ-6? Zdecydowanie polecam Wam zagranie czegoś większego. PQ-6 jest taki sobie, głównie ze względu na brak ograniczeń w działaniu puszek. Możecie np. spróbować scenariusza demo z C3i nr 23 (daj znać na PM).

W późniejszych scenariuszach swoboda działania blaszanek jest dużo mniejsza. No i atak trzema niszczycielami na CL i 2DD był dość odważnym manewrem.

Co do planowania - fakt, może ono zając chwilę czasu. I właśnie dlatego w mojej ekipie robimy to przed partią.
Awatar użytkownika
Ouragan
Sergent
Posty: 143
Rejestracja: piątek, 8 października 2010, 10:25
Lokalizacja: Poznań-miasto bez strategów

Post autor: Ouragan »

Powiem szczerze, że dopiero po trzeciej rozgrywce przekonałem się, że ta gra jest świetna. Ma może kilka mankamentów... np możliwość uszkodzenia Tripitza ogniem artyleryjskim przez szczęśliwy rzut niszczyciela, chociaż ryzyko jest tego stosunkowo małe.

Opiszę wczorajszą rozgrywkę, z punktu widzenia sztabu niemieckiego.

PLANY.

Operacja „Leierkasten”

Stan sił w przed dniu zmagań.

Wybraliśmy losowy scenariusz. Konwój ze Szkocji w Listopadzie 1942 r. Moje siły były wyjątkowo duże. Dwanaście okrętów podwodnych, siedem niszczycieli i torpedowców, Admirał Sheer w Narwiku, dwa krążowniki i Tripitz w Bergen, siedem eskadr nowoczesnych samolotów torpedowych Ju – 88, jedna eskadra dalekich bombowców Do – 200 C, kilka eskadr bombowców He – 111.

Przebieg operacji „Leierkasten”

Spodziewając się kolejnego konwoju wystawiłem szeroką barierę pojedynczych u-botów w linii prawdopodobnego przepływania konwoju ze Szkocji (Gruppe „Wolf”). W głębi operowały natomiast grupy bojowe 4 i 2 okrętowe (Kampfgruppe „Nord”, Kampfgruppe „Sud”. Niedaleko murmańska zostawiłem dwa okręty podwodne w celu ewentualnego zaatakowania statków opuszczających strefę sowiecką (Gruppe „Ost”). Po wykryciu przez Gruppe „Wolf” konwoju głównego, na jego trasie miały znaleźć się Kampfgruppe „Nord”, Kampfgruppe „Sud” co wraz z uderzeniem lotnictwa miało doprowadzić do poważnych strat. Pięć dni po opuszczeniu przez konwój nieprzyjacielski porów szkockich, kpt Brecht z U – 169 doniósł dość dokładnie o jego położeniu meldując, iż rozpoczyna śledzenie. Pierwszy meldunek donosił o gigantycznym wręcz konwoju złożonym z przeszło 30 statków, w tym co najmniej dwóch tankowców eskortowanych jedynie przez kilka eskortowców. Natychmiast udałem się do kwatery głównej Hitlera by w cztery oczy przedyskutować kwestię użycia Tripitza w nadarzającej się sytuacji. Hitler jak zwykle przyjął mnie z uprzejmością. Jednak po usłyszeniu o moim planie użycia ostatniej dumy Niemiec wysłuchałem dwugodzinnego monologu o brakach surowcowych Niemiec. O niezdobytych polach kaukaskiej ropy. Hitler zadawał mi pytania, po czym sam na nie odpowiadał. Do pytań - stwierdzeń o pochłanianie przez bezużyteczne pancerniki ropy, gdy jego dzielne wojska na oparach ropy powstrzymują hordy Rosjan pod Stalingradem już się przyzwyczaiłem. Hitler nigdy nie był marynistą. Przemawiały do niego jedynie liczby, które mógł odnieść do operacji lądowych. Ostatecznie Hitlera nie przekonałem nawet stwierdzeniem, iż w konwoju płynie wyposażenie prawdopodobnie do co najmniej jednego sowieckiego korpusu pancernego.

Jednak gdy wróciłem przygnębiony do swojego sztabu dowodzenia, otrzymałem natychmiast połączenie telefoniczne z Hitlerem. Poinformował mnie, że uzyskał właśnie informacje z frontu wschodniego, iż Rosjanie przebili się przez linię obrony 3 Armii Rumuńskiej. Dodatkowy korpus pancerny w tych okolicznościach może doprowadzić do całkowitej klęski północnej grupy armii. Mam użyć wszelkich możliwych sił do powstrzymania nadciągających uzupełnień. Po krótkim meldunku uzyskałem informację, iż ropy starczy jedynie na operację Tripitza albo dwóch krążowników. Opracowałem szybko plan operacji. W przypadku wykrycia sił nawodnych, część sił lotniczych miało również skoncentrować się na ciężkich siłach przeciwnika. Po osłabieniu sił konwoju, skoncentrowaniu aliantów na ucieczce ich sił ciężkich przed ciosami Luftwaffe do boju miały wejść niszczyciele z Trondheim (Kampfgruppe „Schwamm”, a następnie uderzenie „Tripitza”. Po zdziesiątkowaniu konwoju siły nawodne miały za zadanie jak najszybsze opuszczenie niebezpiecznych akwenów do przyjaznych portów.


W następnym dniu po wykryciu konwoju Luftwaffe wystartowała. Do celu dotarły obie grupy z baz w centralnej Norwegii. Dzięki dość dobrej pogodzie cel osiągnęły wszystkie grupy uderzeniowe. Falowe ataki samolotów torpedowych doprowadziły do zatopienia czterech transportowców praktycznie bez strat własnych. Niestety w nocy pogoda się znacznie pogorszyła. W nocy postawiłem w stan gotowości niszczyciele z Kampfgruppe „Schwamm”, jednak sztorm uniemożliwił jej wypłynięcie. Dzięki fatalnej pogodzie Anglicy uniknęli kontaktu bojowego z u- bottami Kampfgruppy „Sud”. Co najgroźniejsze U – 169 stracił kontakt... Istniało wielkie ryzyko, że całkowicie utracimy możliwość uderzenia. Kolejnego dnia, mimo lekkiego polepszenia pogody grupy rozpoznawcze lotnictwa nie potwierdziły prawdopodobnego położenia uciekinierów. Nie było innego wyjścia jak posłać kolejną falę na nie do końca ustalone położenie alianckich statków. Obawy były zasadne. Oczy lotników tego dnia ujrzały jedynie niezmierzone pustki morskiej przestrzeni.

Mimo starań również nie uzyskano sukcesów przy Murmańsku. Gruppe „Ost” nie donosiła o jakimkolwiek ruchu w tym obszarze. Jednak obserwując poprzednie działania, można było dojść niemalże do stu procentowej pewności, że Anglicy puszczając konwój ze sprzętem do Rosji, jednocześnie wypuszczają puste statki, tak by rozproszyć i tak wątłe siły Kriegsmarine w tym rejonie. Statki te gdzieś musiały być...

Lekkie polepszenie pogody umożliwiło wypłynięcie z Bergen nawodnych sił lekkich Kampfgruppe „Schwamm”. Jej dowódca kontradmirał Michell, otrzymał rozkaz jak najszybszego udania się w rejon skoncentrowania ataków na północ od Narwiku. Przy pełnej prędkości niszczyciele pochłaniały ogromne ilości ropy...

Noc nie doprowadziłą do przełomu. Istniała ostatnia szanse na utrzymanie minimalnego prawdopodobieństwa położenia wroga. Lotnictwo rozpoznawcze zawodzi... Przesunięta linia dozoru... zawodzi... Kontakt urwał się na szerokości +55° 32,5. Zarządziłem szybkie przesunięcie się sił dozoru oraz grup uderzeniowych na wschód. Miałem jeszcze ndzieję na kolejne wykrycie, jednak tatopniała z każdą chwilą.

Tymczasem niespodziewanie U – 509 z Gruppe „Ost” doniósł o wykryciu poważnych sił nawodnych wroga złożonych co najmniej z dwóch ciężkich okrętów i kilkunastu mniejszych w połowie długości między Murmańskiem a Rejkiawikiem. Meldował, że rozpoczyna śledzenie. Kontakt się jednak niedługo urwał. Na szczęście cel odnalazły samoloty rozpoznawcze i te dyskretnie meldowały o położeniu wroga. Jedyna szansa zadania strat możliwa była za pomocą dalekosiężnych bombowców morskich Do-200c. Tych kilka sztuk miało małe szanse zadania ciosu, jednak o dziwo dotarły do celu, odnalazły go... po czym zostały zupełnie z dość dużymi stratami odparte przez artylerię przeciwlotniczą krążownika lekkiego. Okazało się, iż wcześniejsze meldunki były błędne, nie byly to ciężkie siły wroga.

W nocy niszczyciele grupy bojowej komandora Michella podeszły pod prawdopodobny rejon położenia sił wroga. Jednak gęsta mgła uniemożliwiła nawiązanie kontaktu bojowego. Niespodziewanie jednak kontakt nawiązał U – 610, odpalając nawet torpedy. Na konto dzielnego dowódcy można było zaliczyć jeden transportowiec wroga. Jednak obrona wroga również nie próżnowała. Co raz meldowano o obecności samolotów wroga, a ich obecność w tym rejonie tłumaczyć można było jedynie posiadaniem przez wroga w tym rejonie lotniskowca. Jeden z samolotów zaatakował U – 589 z Gruppe „Wolf”, rozbijając akumulatory, uszkadzając także lewą śrubę wału napędowego. Okręt zostawiał plamy ropy, niewątpliwie musiał natychmiast opuścić rejon operacji. Jednak ostatni meldunek od uszkodzonego okrętu otrzymaliśmy o godzinie 17:56. Należało się liczyć ze spisaniem go na straty.

Tymczasem w nocy na oparach paliwa niszczyciele dalej próbowały nawiązać kontakt bojowy z siłami konwoju. Bezskutecznie. Było to stąpanie zresztą po cienkiej linie. Obok ryzyka uderzenia alianckiego lotnictwa, sił nawodnych, podwodnych dochodziło w przypadku nawiązania walki wzmożone zużycie ropy, na koniczne wówczas manewry. To natomiast mogło doprowadzić do konieczności holowania tych okrętów. Nawet nie muszę tłumaczyć jak wówczas cenny łup mógłby wpaść w tedy w ręce naszych nieprzyjaciół. Zarządziłem ich odwrót do Trondheim.

Na pełnej prędkości ku rejony walk mknął tymczasem Tirpitz - ostatnia nadzieja Rzeszy. Miałem świadomość, iż w przypadku gdy się nie sprawdzi Hitler znów wróci do swoich niepohamowanych oskarżeń o zmarnowanie ropy, bezproduktywności pancerników, co zapoczątkował los Bismarka. Znowu będę musiał ich bronić przed rozbrojeniem... Czy po tak bezowocnej operacji zdołam tego dokonać? Kolejne dni decydowały o losie mojej najsilniejszej broni ofensywnej...

Z nastaniem dnia niszczyciele o których los bardzo się denerwowałem, zostały wykryte przez wrogie lotnictwo. Jednak o dziwo Brytyjczycy nie podjęli w związku z tym jakiś poważniejszych ruchów ofensywnych. Działania jego lotnictwa spowolniły jedynie tempo marszu tej grupy. Prawdopodobnie nie było już szans na kolejne ich wyjście w morze, przed dotarciem konwoju do Murmańska. Czyżby przeciwnik niereagował, gdyż spodziewał się zastawionej na niego przez Tirpitza pułapki? Niszczycie dokując w końcu w Trondheim, rozpoczęły tankowanie i uzupełnianie paliwa. Liczyłem, że zdąrzą jeszcze wyjść w morze, chociażby jako przynęta.

Tymczasem lotnictwo znowu nie potwierdziło położenia konwoju. Okręty podwodne mimo jak się wydaje idealnego położenia także nie uzyskały kontaktu. Co gorsza ciągłe ataki samolotów znacznie opóźniały możliwości marszu... Już było pewne że najbardziej wysunięta na zachód grupa U-bootów nie zdąży osiągnąć w nocy położenia wystarczające do próby nawiązania walki.

Tirpitz dalej pędził na maksymalnej prędkości. Spodziewam się możliwości próby zadania nim uderzenia następnego dnia. Wydaje się, iż przeciwnik nie zdaje sobie sprawy z jego obecności... Kilka prób sfotografowania bazyw Bergen przez jego „Moskity” chyba się nie powiodły... To daje możliwość zaskoczenia wroga... Zobaczymy...

Dzień również nie przyniósł rozstrzygnięcia... kontaktu nie nawiązano... Nie do końca było wiadomo gdzie znajduje się wróg, co skutkowało koniecznością rozwarstwienia poszukiwań. Jedno jest pewne. Jest blisko portu sowieckiego.

Kolejna noc. Nów księżyca. Piękna i jasna noc. Prawdopodobnie ostatnia przed dojściem konwoju do celu. Sukces. U – 498 z grupy dozoru melduje bardzo wiarygodne położenie konwoju 500 mil morskich od Murmańska. Co najważniejsze. Brak okrętów ciężkich wroga. W pobliżu znajduje się Tirpitz. Zarządzam także wyjście niszczycieli z Trondheim, mimo uzupełnienia zapasów jedynie do połowy stanów. Kampfgruppe „Nord”, Kampfgruppe „Sud” nie znajduje odpowiedniego położenia do ataku torpedowego. Atak taki udaje się jedynie samotnemu U – 169... temu który pierwszy wykrył konwój u wybrzeży Szkocji. Torpedy są w tym wypadku wyjątkowo skuteczne. Luny z tonących dwóch transportowców wroga, jeszcze bardziej rozjaśniają piękną, jasna noc.

Eskorta zajęta walkę z podwodniakami, nie zauważa samotnego korsarza. Łuny ogarniętych płomieniami statków nie pozwalają jednak na pełny sukces zaskoczenia. W końcu wróg dostrzega sylwetkę potęgi Niemiec. Doświadczenie morskie przeciwnika bierze jednak górę nad paniką jakiej należało by się w takich warunkach spodziewać. Wyjątkowo sprawnie, niemalże jak na ćwiczeniach transportowce tworzą osobne, rozpływające się w różnych kierunkach małe grupy tak by korsarz złupił jedynie część bogatego skarbu. Potężne działa przemawiają. Na dno idą trzy transportowce. Pozostałe... przy ogromnym szczęściu przeciwnika uchodzą...

Jednak Tripitz dalej poluje. Bezskutecznie. Czas odwołać go do portu. Z nastaniem dnia rosnie bowiem niebezpieczeństwo jego utraty. Wykryty pirat to łatwy cel dla radzieckich torpedowców, podwodniaków, nie mówiąc o nawodnych siłach angielskich. Następny dzień pogoda jak na zawołanie się pogorszyła. Tirpitz spokojnie dopływa do portu. Do portu wracają także niszczyciele, które między czasie wdają się w potyczkę z wykrytym nieprzyjacielskim okrętem podwodnym. Bez rezultatów po obu stronach. Potyczkę minimalnie wygrałem, dość dużo jednak statków dopłynęło do portu przeznaczenia.

O zwycięstwie zadecydowały salwy potężnych armat jedynego pancernika trzeciej rzeszy.
Ostatnio zmieniony wtorek, 12 października 2010, 14:21 przez Ouragan, łącznie zmieniany 1 raz.
Ezechiel
Sous-lieutenant
Posty: 384
Rejestracja: sobota, 14 marca 2009, 08:40
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Post autor: Ezechiel »

Ma może kilka mankamentów... np możliwość uszkodzenia Tripitza ogniem artyleryjskim przez szczęśliwy rzut niszczyciela, chociaż ryzyko jest tego stosunkowo małe.
Też miałem z tym zgryz, ale po odrobinie namysłu:

Flotylli niszczycieli. Pojedynczy niszczyciel rzuca raz, a jedno trafienie nie wystarczy, aby Tirpitz był zadraśnięty. Muszą trafić co najmniej dwa (aby zbić z 5 do 3), a rzucenie dwóch dziesiątek na dwa rzuty jest stosunkowo mało prawdopodobne. A trafienie w dalmierze, kolumnę radaru czy choćby w element steru mogło stanowić zauważalny uszczerbek na sile bojowej okrętu.

Dzięki za raport, dziwi mnie, że Brytyjczycy zostawili konwój bez wysuniętej eskorty. Ciekawi mnie też jak wyglądała sprawa z ograniczeniami ruchu pancernika (mieliście ID lotniskowców?).
Awatar użytkownika
Ouragan
Sergent
Posty: 143
Rejestracja: piątek, 8 października 2010, 10:25
Lokalizacja: Poznań-miasto bez strategów

Post autor: Ouragan »

Jako zadanie specjalne wylosowałem:

"No Hitler restriction" :P

Temu też poświęciłem nieco powyższego opisu rozgrywki :P Poza tym pewnie eskortę mieli, ale mnie nie odnalazła. Pewne siły lekkie, dołączyły do konwoju po jego zaatakowaniu, jednak nie było tam raczej z tego co mi współgracz opowiadał ciężkich krążowników. Walka czymś takim z Tirpitzem była by pewnie ciężka. :)
Ezechiel
Sous-lieutenant
Posty: 384
Rejestracja: sobota, 14 marca 2009, 08:40
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Post autor: Ezechiel »

O! Teraz widzę. Takie wydarzenie wszystko wyjaśnia.

(Jednak przy dłuższych tekstach na forum, interlinie się przydają)
ODPOWIEDZ

Wróć do „II wojna światowa”