To były niestety inne czasy. Byliśmy młodsi (i niektórzy byli również szczuplejsi - mowa o mnie ).Raleen pisze:Dragon był dekadę wcześniej. Potem gry Dragona nie były już promowane, nie miały dalszych ciągów w postaci dodatków (wszystko zamarło wraz z czasopismem "Dragon Hobby"). Zalewski lansował najbardziej, jeszcze w "Dragonie", II wojnę światową i systemy, które potem sam rozwijał. I mimo tego, mimo tej olbrzymiej promocji, której te starsze gry nie miały, to gracze jak mogli wybierać, to woleli te starsze gry Dragona. To jest raczej kwestia ile można grać w tą samą grę? Co innego jak mamy serię i wychodzą kolejne tytuły, dodatki... Gry Dragona na ogół nie miały serii, poza nielicznymi dodatkami. Ile wyszło różnych gier i scenariuszy do gier w czasopiśmie do B-35, WB-95, W-39, a jak graczy obeznanych z tematem i znających wszystkie gry, niezasklepiających się tylko w ramach II wojny światowej, się spyta to i tak na ogół powiedzą, że najlepsze były "Tannenberg 1914", "Kircholm 1605" i/lub "Waterloo 1815".
Odnośnie cytowanej wypowiedzi to sorry ale "Waterloo 1815" Dragona to dla mnie masochizm czystej wody.
Gra dla ludzi w wieku emerytalnym (czyli posiadających dużą ilość czasu potrzebnego do rozrywki).
Proszę ich nie mieszać z szacownymi "Tannenbergiem 1914" i "Kircholmem 1605".
Wspaniałość dzisiejszych czasów polega na tym, że każdy gra w to co chce.