Crown of Roses (GMT)

Planszowe gry historyczne (wojenne, strategiczne, ekonomiczne, symulacje konfliktów) dotyczące starożytności i średniowiecza.
Awatar użytkownika
Silver
Général de Division
Posty: 3535
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 18:33
Lokalizacja: Warszawa
Been thanked: 104 times

Re: Crown of Roses (GMT)

Post autor: Silver »

Ale jaja - dziś zacząłem kolejną rozgrywkę na 4 osoby w trybie drużynowym i od razu w 1 rundzie 1 etapu sterowany przeze mnie król-łazęga Lancasterów idąc do 1 bitwy dostaje się razem z całym księstwem pod wpływ zarazy w sąsiednim księstwie w wyniku czego on i towarzysząca mu królowa musi wykonać rzut kostką i tylko na "1" ginie i akurat to się mu przytrafia. Oczywiście pozostałe wojska na tym polu ponoszą także poważny uszczerbek od zarazy.
Wspaniała, emocjonująca gra zapowiada się i tym razem.
Tym razem wybraliśmy zespoły może mniej historyczne ale bardziej zrównoważone bo są Buckingamowie razem z Yorkami walczą z Warwickami i Lancasterami.
Awatar użytkownika
Strategos
Censor
Posty: 8264
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 17:53
Lokalizacja: Łódź

Re: Crown of Roses (GMT)

Post autor: Strategos »

Silver pisze:walczą z Warwickami i Lancasterami.
Nie ufałbym Warwickowi, to historyczny Kingmaker. ;)
"Bądź szybki jak wicher, spokojny jak las, napastliwy i żarłoczny jak ogień, niewzruszony jak góra, nieprzenikniony jak ciemność, nagły jak piorun"

Sun Tzu
Awatar użytkownika
Silver
Général de Division
Posty: 3535
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 18:33
Lokalizacja: Warszawa
Been thanked: 104 times

Re: Crown of Roses (GMT)

Post autor: Silver »

Szczególnie grając na 4 można mieć problem z identyfikacja bloczków danego gracza.
Autorzy gry nie ułatwili graczom w tym względzie.
Ja poradziłem sobie w ten sposób, że mając najmniejsze kosteczki kolorów zbliżonych do frakcji danego gracza stawiam je na danym bloczku na mapie.
Dodatkowo w miejscu "Roll of Parlament" gdzie można politycznie podkupić bloczki niezależnej szlachty ale tez szlachty oponentów także umieściłem takie znaczniki.
Zamiast kolorowych kosteczek myślę że można znaleźć na jakimś portalu zakupowym możliwość zakupu niewielkich drewnianych sześcianów by użyć tu jako znaczników.
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43333
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3916 times
Been thanked: 2488 times
Kontakt:

Re: Crown of Roses (GMT)

Post autor: Raleen »

Ja się miałem dołączyć do tych gier, ale na wszystko nie starcza czasu, więc póki co zapytam jak wrażenia co do grywalności gry (poza tym co pisałeś)?
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Silver
Général de Division
Posty: 3535
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 18:33
Lokalizacja: Warszawa
Been thanked: 104 times

Re: Crown of Roses (GMT)

Post autor: Silver »

W pierwszych rozgrywkach jak to zwykle bywa nie doczytaliśmy/zapomnieliśmy o niektórych zasadach i dlatego duet Lancaster-Buckingham był przeważnie górą i gra kończyła się po 3 turach.
Ostatnio zagraliśmy już całkiem wg reguł i na odwrót bo oni zostali militarnie zdołowani i poddali się po 2 turze.
Zaczynamy eksperymenty z inną koalicją gdzie Lancatster gra razem z Warwickiem.
Ogólnie jestem grą zauroczony. Bardzo podobają mi się równoczesne i tajne zagrywania kart a potem rozstrzyganie gdzie każdy ma szansę na ruch a bitwy rozstrzygają się dopiero po działaniach wszystkich graczy.
Nie można ograniczać się do warstwy bitewnej bo oprócz bitew można zagrywać swe ograniczone wpływy na szlachtę i zaniedbanie na tym polu skutkuje już pod koniec tury odejściem sojuszników i zebraniem nowej drużyny która może spowodować wybranie innego króla.
Jest bogactwo niuansów i sposobów na rozgrywkę.
Początkowo byłem zagubiony w tym ale pomogła własna wersja instrukcji plus pierwsze rozgrywki i teraz gra stała się przejrzysta.
Jednak boję się rozgrywki na 4 niezależnych graczy, czy np. 1 z nich absolutnie nie straci szans na zwycięstwo straciwszy wcześniej zasoby.
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43333
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3916 times
Been thanked: 2488 times
Kontakt:

Re: Crown of Roses (GMT)

Post autor: Raleen »

Po dłuższej przerwie wraz z Silverem i Czmielonem udało nam się odświeżyć sobie grę. Graliśmy na trzech, a więc w wariant, po którym najwięcej się spodziewałem. Muszę przyznać, że po grze uczucia mam mieszane, aczkolwiek muszę jeszcze przeanalizować to co się działo (być może dobrą okazją będzie jeszcze jedna rozgrywka, którą Silver przygotowuje).

Przypadli mi Yorkowie, pod względem militarnym najsilniejsza frakcja w grze, więc przez większość czasu Lancasterowie (Silver) i Buckinghamowie (Czmielon) współpracowali przeciwko mnie, pośrednio a gdy zaczynałem działać bardziej zdecydowanie - bezpośrednio. Pech chciał, że raz czy dwa razy gdy szykowałem się do podjęcia ataku epidemia skutecznie osłabiła moje siły i trzeba było zrezygnować ze swoich zamiarów. Jak to zwykle bywa w tej grze, niezależnie od sfery militarnej, trzeba też dbać o przeciąganie na swoją stronę lordów w Parlamencie oraz starać się zdobyć jak największe zasoby. Wobec tego nieraz działania militarne muszą zejść na dalszy plan i jest to istotny czynnik, który od nich odciąga. Rozgrywka okazała się nietypowa, bo aż trzy razy pod rząd (!) zagrywana była karta "Affairs of State". Wprowadza ona bardzo istotną zmianę w grze, polegającą na tym, że przed fazami parlamentu i króla nie otrzymuje się zasobów z kontrolowanych hrabstw i faza operacji ulega skróceniu. Po trzech takich turach (etapach) byliśmy więc całkowicie wyczerpani. Nie potrafię do końca ocenić jaki miało to wpływ na możliwości graczy tzn. komu bardziej pomogło. Jednak generalnie Lancasterowie i Bukhingamowie co turę (etap) zmieniali się na stanowisku króla (co nie oznacza, że odbywało się to bez targów), czemu ja mogłem się jedynie przyglądać. Generalnie mam takie odczucia, że trochę brakuje mechanizmu w jakiś sposób ograniczającego możliwość grania we dwóch na jednego (nie chcę przez to powiedzieć, że moi przeciwnicy cały czas tak idealnie ze sobą współpracowali, bo i owszem zdarzało im się targować o wpływy i walczyć między sobą...).

Mam też nadzieję, że uda się jeszcze zagrać na czterech, co kiedyś udało nam się przeprowadzić, ale pamiętam, że rozgrywka, tak ze względu na taktykę, jak i niejasności w zasadach szła nam bardzo powoli.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Silver
Général de Division
Posty: 3535
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 18:33
Lokalizacja: Warszawa
Been thanked: 104 times

Re: Crown of Roses (GMT)

Post autor: Silver »

Źle pograłem Lancasterami bo zdecydowałem się początkowo na działania militarne ale też dyplomatyczne w części. Lepiej byłoby gdybym korzystne karty poświęcił temu drugiemu celowi a wręcz nie dbał o przeżycie swego króla.
Punkty wpływów a także karty sojuszników poświęcić na werbowanie kolejnych szlachciców i urzędów i można by na tym korzystniej wyjść niż na bitwach gdzie jest szansa na całkowitą utratę szlachciców dopiero po drugiej lub trzeciej bitwie z ich udziałem.
Pamiętam jedną z ostatnich tur gdzie zagłosowałem na to by wybrać królem jednego z Bukhingamów i będąc w niepisanym sojuszu z nimi, zagrywałem wszystkie punkty z kart na Parlament podczas gdy dwaj pozostali gracze do pewnego momentu poświęcali swe punkty z kart na toczenie ze sobą walk. Gdybym jeszcze wtedy miał kartę kanclerza lub skarbnika to więcej bym zawojował, ale i tak pod koniec tury zgromadziłem bardzo liczną „trzódkę” stronników.
Bardzo chętnie zagram na 4 osoby w którąś z najbliższych sobót lub niedziel.
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43333
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3916 times
Been thanked: 2488 times
Kontakt:

Re: Crown of Roses (GMT)

Post autor: Raleen »

Za nami kolejna rozgrywka na trzech. I znowu grałem Yorkami, a Silver ponownie Lancasterami (knowania w parlamencie to on ma we krwi...). Buckinghamem grał zaś bywalec naszego klubu Eryk Wiking.

Tym razem rozgrywka potoczyła się trochę inaczej i nie ukrywam, że ciekawiej dla mnie. Buckingham z czasem zaczął bowiem coraz bardziej balansować między dwoma stronnictwami i gdy szala zwycięstwa przechylała się na stronę Lancasterów, wsparł Yorków. Gdy Yorkowie zaczęli mieć przewagę, wsparł Lancasterów. Przez większość czasu trwał jednak sojusz Lancastera z Yorkiem, który doprowadził mnie w pewnym momencie do niezwykłego wręcz osłabienia. Wtedy jednak sojusze odwróciły się i z powodzeniem, i to z naddatkiem, zdołałem odrobić straty. W drugiej części rozgrywki, zwłaszcza gdy Lancaster i Buckingham obrośli w piórka, zaczęło być też bardziej krwawo. Czasami zdarzały się podczas bitew szarże i w przeciwieństwie do wcześniejszej rozgrywki - ginęli następcy tronu. Syndrom gry dwóch na jednego nadal dawał się we znaki, choć jakby trochę mniej. Ostatecznie po 6 turach (etapach) najlepszą pozycję miał Buckingham, który zdobył tyle głosów na króla, że przewyższył oba pozostałe rody (przeważyła stosunkowo duża liczba urzędów).

Rozgrywka na czterech nadal czeka. Kiedyś graliśmy, ale już dość dawno temu.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Silver
Général de Division
Posty: 3535
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 18:33
Lokalizacja: Warszawa
Been thanked: 104 times

Re: Crown of Roses (GMT)

Post autor: Silver »

Bardzo dobra gra i chętny na kolejne spotkania jestem ale chyba zróbmy tak by spotkać się przy niej na raty - rozłożyć grę na 2 spotkania bo jest jednak czasochłonna.
Grając Lancasterami chyba w 6 turze miałem wyjątkowo dużo rodów szlacheckich po swej stronie, choć żadnych urzędników.
Mając jednak w perspektywie kończący się czas rozgrywki zaeksperymentowałem i "na wariata" wydałem wszystkie punkty poparcia na zdobycie kolejnych rodów od przeciwnika, stąd w ostatniej naszej turze nie mogłem się już przeciwstawić w walce w parlamencie i "zbankrutowałem".
Marzy mi się więc rozgrywka kompletna, lecz jednego dnia się chyba nie uda, chyba żeby rozegrać ją na konwencie - najbliższa okazja jest na początku marca.
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43333
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3916 times
Been thanked: 2488 times
Kontakt:

Re: Crown of Roses (GMT)

Post autor: Raleen »

Jesteśmy razem z Silverem i Erykiem Wikingiem w trakcie dłuuugiej rozgrywki w "Crown of Roses". Dziś zasejwowaliśmy po raz drugi stan gry, by dokończyć rozgrywkę. Zostały nam dwie tury. Sytuacja zmienia się jak w kalejdoskopie. Obecnie grę mocno ustawiło wylosowanie po raz trzeci karty "Affairs of State" (przerywa turę, jej głównym skutkiem jest to, że gracze nie otrzymują w ogóle żetonów wpływów w danej turze). Wyszło ostatecznie tak, że żetony wpływów miał tylko Lancaster, ja jako Buckingham zużyłem już wszystko dawno temu, Yorkowi też się skończyły. Lancaster goni resztkami zasobów, ale trochę udało mu się wyjść na swoje. Na przedostatnią turę po raz trzeci zostałem królem, jako najsłabszy. Każda z frakcji ma pewne atuty w ręku - u mnie dość duża liczba lordów i obecnie król, Lancaster - nadal duże wpływy i niemal wszystkie urzędy, York jest potężny militarnie. Zupełnie nie wiem jak to się skończy...
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43333
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3916 times
Been thanked: 2488 times
Kontakt:

Re: Crown of Roses (GMT)

Post autor: Raleen »

Niestety nasza ciągnąca się rozgrywka w "Crown of Roses" zakończyła się ostatecznie na drugim spotkaniu. Okazało się bowiem, że nie do końca prawidłowo zinterpetowaliśmy jedną z zasad dotyczących wpływu wyboru na króla na warunki zwycięstwa i w sytuacji jaka zarysowała się w grze jedna z frakcji (Buckinghamowie) pewnie zmierzała już ku zwycięstwu i w zasadzie była nie do zatrzymania. Generalnie nie zmienia to jakoś mocno mojego oglądu gry. To co zobaczyłem pozwoliło mi bliżej przyjrzeć się pewnym elementom gry i lepiej wyrobić sobie zdanie, i to jest dla mnie najważniejsze, podobnie jak przyjemność płynąca z samej rozgrywki. Nadal liczę, że uda się jeszcze zagrać na czterech. Kiedyś już graliśmy, ale dawno temu.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43333
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3916 times
Been thanked: 2488 times
Kontakt:

Re: Crown of Roses (GMT)

Post autor: Raleen »

Jesteśmy wraz z Silverem, Erykiem i Ernestem von Lauenburg w trakcie rozgrywki czteroosobowej w "Crown of Roses". Odbyły się już dwa posiedzenia, ale to jeszcze nie koniec gry. Mam nadzieję, że uda się dokończyć. Zwłaszcza ostatnio gra pokazała zupełnie inne oblicze. Zawiązały się dwie koalicje i nagle zrobiło się krwawo. Zaczęli także ginąć dziedzice. Koalicje jakie się zawiązały są dość egzotyczne, bowiem jako Buckingham wraz z Warwickiem (Silver) walczymy przeciwko połączonym siłom Lancasterów (Eryk) i Yorków (Ernest), którzy mają jednak nad nami przewagę, wynikającą z sytuacji jaka się zarysowała, ale także z tego, że te dwie frakcje królewskie są generalnie nieco silniejsze. Jak do tej pory koronę na zmianę nosili na głowie Lancaster i York. W ciągu ostatniego etapu, mimo ich przewagi militarnej, szczęście w kościach nieco się do nas uśmiechnęło (tj. zarówno do mnie jak i do Silvera) i jakoś sobie poradziliśmy. Pod koniec jednego z etapów obserwowałem rzadki widok planszy niemal świecącej pustkami. Pewnym mankamentem jest to, że gra się dłuży, i niewiele da się z tym zrobić, zwłaszcza jak każdy zacznie kombinować na swoje, mimo że i tak staramy się w miarę szybko i sprawnie wykonywać ruchy.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43333
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3916 times
Been thanked: 2488 times
Kontakt:

Re: Crown of Roses (GMT)

Post autor: Raleen »

W ostatni piątek udało nam się dograć naszą czteroosobową rozgrywkę. Walki toczyły się do końca przedostatniej tury, gdy okazało się, że Lancasterowie są nie do zatrzymania, biorąc pod uwagę obowiązujące w grze warunki zwycięstwa. Początkowo nadal utrzymywał się sojusz między Warwickiem a Buckinghamem, co więcej, doszło do zaciętych starć, kiedy to wydawało się, że Lancasterowie wspólnie z Yorkami wytępią dwa słabsze rody. Po osłabieniu przez Buckinghama Yorków Warwickowi udało się jednak dopaść Ryszarda i ukatrupić go opodal jego głównych rodowych włości. Aktywni pozostawali też Lancasterowie, którzy tępili rody szlacheckie wspierające Buckinghama. Kilka specjalnych kart powstrzymało jednak Lancastera, który - jak można sądzić - w końcówce tury uznał, że nie warto nadmiernie osłabiać Warwicka i Buckinghama. Potem nastąpiła zmiana sojuszy. Buckingham został królem dzięki poparciu Lancastera, ponieważ wskutek śmierci dziedzica Yorków, ci ostatni nie mogli objąć tronu Anglii. Tak zaczęło się krótkie panowanie Buckinghama, który odzyskał wpływy i poszerzył swoją klientelę, podczas gdy Warwick, choć coraz bardziej wykrwawiony, uparcie ścigał dziedziców Lancasterów, by posłać ich na lepszy świat. Buckingham włączył się do tej gry w przedostatniej turze rozgrywki, ale było już za późno. Być może bardziej zdecydowana postawa Yorków pomogłaby dopaść dziedziców Lancasterów i pozbawić ród Czerwonej Róży możliwości osiągnięcia zwycięstwa. Czy i na ile pewne zagrania opłaciłyby się rodowi Białej Róży to odrębna historia. Rozgrywka znowu była emocjonująca i trwała do ostatnich chwil spotkania klubowego, tak że przyszło nam się zbierać w wielkim pośpiechu. Na głębsze przemyślenia przyjdzie czas innym razem, tradycyjnie mam też nadzieję, że Szanowni Współgracze, dorzucą coś od siebie.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Silver
Général de Division
Posty: 3535
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 18:33
Lokalizacja: Warszawa
Been thanked: 104 times

Re: Crown of Roses (GMT)

Post autor: Silver »

„Koalicja” najsilniejszych (Yorck i Lancaster) wcześniej wiernie trwała (co było szokiem dla nas), głosując wzajemnie na siebie co turę przy wyborze króla.
Stąd już w połowie gry było widać że nie ma innej możliwości na wygrana dla Warwicka i Buckinghama jak tylko wybicie wszystkich ich dziedziców rodów przez naszą „małą” koalicję. Po usunięciu wszystkich, dany ród wypadłby z rozgrywki.
Szczególnie mój Warwick osobiście dążył do tego i wiele razy też unikał pułapek wroga.
Niestety pod koniec gry Buckingham dał się trochę „poskromić” i poszedł na pewną ugodę w zamian za przegłosowanie wybrania królem jego dziedziców.
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43333
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3916 times
Been thanked: 2488 times
Kontakt:

Re: Crown of Roses (GMT)

Post autor: Raleen »

Muszę wystąpić w obronie honoru Buckinghama, który dążył przede wszystkim do rozbicia koalicji Yorków i Lancasterów, jako że nasza koalicja Silverze nie była chyba jednak w stanie odwrócić losów wojny. A że przy okazji starał się sam coś ugrać - taka to już natura Buckinghamów. Gdyby udało się skierować Yorka przeciwko Buckinghamowi, być może wojna potoczyłaby się inaczej, ale Yorkowie wbrew historii nie starali się zrobić porządku ze swoimi odwiecznymi rywalami. Mam nawet wrażenie, że trochę dali się Czerwonym wykorzystać do swoich celów.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Starożytność i średniowiecze”