Crown of Roses (GMT)

Planszowe gry historyczne (wojenne, strategiczne, ekonomiczne, symulacje konfliktów) dotyczące starożytności i średniowiecza.
Awatar użytkownika
gocho
Adjudant-Major
Posty: 338
Rejestracja: środa, 26 maja 2010, 11:44
Lokalizacja: Szczecin
Has thanked: 39 times
Been thanked: 24 times
Kontakt:

Re: Crown of Roses (GMT)

Post autor: gocho »

Jesteśmy po drugiej grze, niestety znowu 3-osobowej.
Jako Buckingham, przez większość rozgrywki wspierałem Lancastera (z wzajemnością), w większym lub mniejszym zakresie, przeciwko silnym militarnie i dość skupionym wokół Londynu Yorkom. Pozycja Buckinghama, wydała mi się o tyle niekorzystna, że startując z mniejszą ilością urzędników (i bloczków ogółem - 9, do 10 Yorka i 11 Lancastera), nie byłem w stanie zapobiec utracie pojedynczo stojących bloczków. Tutaj wypada podziękować Cezaremu i bratu, za to, że nie eliminowali mi wszystkiego co popadnie, wychodząc z założenia, że dobro rozgrywki, leży w utrzymaniu wszystkich graczy na powierzchni. Mam obawy, co do rozgrywki, wśród graczy, którzy nastawią się tylko i wyłącznie na zwycięstwo i po trupach będą dążyć do celu (bodajże 4 startowe bloczki Buckinghama muszą wystawić się pojedynczo i teoretycznie, gracze mogli by je wykosić w pierwszej rundzie, pozostawiając sobie rozgrywkę 1 na 1.
Mimo tych obaw, muszę przyznać, że ta gra coraz bardziej mi się podoba. Bardziej zapoznani z zasadami, chyba uniknęliśmy błędów "zasadowych". Inaczej też nastawiliśmy się do rozgrywki, przeważała raczej gra o głosy, urzędy i szlachtę, aniżeli bitwy.
W III czy IV rundzie mój brat wygrał, aż 4 urzędy, bo zachciało mi się, odpuścić walkę o urzędy, by wypróbować taktykę zebrania większej ilości szlachty. W kolejnej rundzie York stał się na tyle potężny, że podebrał podobną do mnie ilość szlachty i okazało się, że musieliśmy z Cezarym zagrać militarnie 2 na jednego. Doszło do wielkiej bitwy 7 na 6 bloczków (Buckingham kontra March). March prawie zginął w bitwie, poświęciłem 2 karty trójkowe, by go ścigać, ale i on miał 2 trójki (jedną domową) i uciekł. Cezary jako król, umożliwił mi pierwszy ruch, bym uderzył po raz drugi. Brat udanie jednak zrobił przechwyt i znowu miał 6 bloczków w polu bitwy. Zaraz po tym zagrał kartę, dzięki której odzyskał 6 stepów i to z kolei ja musiałem salwować się ucieczką. Mimo naszych ataków z kilku stron, York zachował silną pozycję przed kolejną rundą. Dodatkowo, na początku tej rundy utraciłem dwa bloczki w zarazie i miałbym problem, z powtórzeniem takiej ofensywy, w kolejnej rundzie. Tym bardziej, że znowu zagrałem kartę skracającą rundę (Mandatory), a mój brat zachował największą ilość wpływu (13 IP, ja miałem 2 IP, a Cezary na pewno też mało) - miał realną szansę zebrać 6-7 urzędów.
Niestety zeszliśmy tylko do czasu 1,5 h na rundę i to mimo dwukrotnego zagrania kart, skracających turę i pomijających fazę uzyskiwania wpływu (IP).

Moja propozycja dla grających w więcej niż 2 osoby jest taka.
Nastawić się w zależności od ilości dostępnych godzin, na 5-6 rund. Liczyć wspólnie punkty zwycięstwa (mój post powyżej), ale z zasad opcjonalnych liczyć je razy 2 za zabicie Heira. Czyli np. w ciągu pięciu rund zająłem 11 prowincji innych graczy, zabiłem jednego Heira i 2 razy byłem kanclerzem, a raz królem (11 + 2 + 2 + 2 = 17 pkt.). Jeśli ktoś ma inne ciekawe propozycję co do punktacji, krótszej rozgrywki, to chętnie ją poznamy.
Samo liczenie punktów za zabijanie Heirów i zostawanie królem czy kanclerzem, to chyba za mało. Z kolei samo punktowanie zajętych wrogich prowincji, też chyba nie jest właściwe (nie bardzo to wskazuje jakiś potencjał/znaczenie gracza). Można się też zastanowić czy wygrane bitwy przeciwko Heirom (z 2+ oddziałami), nie powinny dodawać VP poza Supportem.

Co do eliminacji szlachty, to można by wypróbować zasadę opcjonalną np. 1 przy rzucie k6 to śmierć na stałe. Przy pechowych rzutach, może to oznaczać wykrwawienie szlachty. Myślę, że usuwanie Nobli przy wyniku 1-3, spowodowałoby szybkie zniknięcie większości z nich (2-4 na rundę).
"Znalazłem armię Waszej Wysokości podzieloną trojako. Część naziemna składa się z rabusiów i maruderów; druga znajduje się pod ziemią, a trzecia w szpitalach. Czy powinienem wycofać się z pierwszą, czy czekać, aż dołączę do którejś z pozostałych" Clermont w liście do Ludwika XV
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43346
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3919 times
Been thanked: 2491 times
Kontakt:

Re: Crown of Roses (GMT)

Post autor: Raleen »

Przyznam, że z wyważeniem szans poszczególnych graczy nie sądziłem, że gra jest tak niezrównoważona jak sugerujesz. Z drugiej strony, być może Buckingham powinien od razu prowadzić rozmowy z jedną z silniejszych stron i starać się kogoś wspierać, albo przynajmniej zachować neutralność, żeby nie być atakowanym. Czy nie jest też tak, że atakując Buckinghama jedna z dwóch najsilniejszych frakcji wykrwawia się i traci czas i wobec tego procedura ta przestaje być tak opłacalna?

U nas rozgrywka chwilowo się przesunęła z przyczyn obiektywnych, ale mam nadzieję, że tym razem uda się nam w większym gronie.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
gocho
Adjudant-Major
Posty: 338
Rejestracja: środa, 26 maja 2010, 11:44
Lokalizacja: Szczecin
Has thanked: 39 times
Been thanked: 24 times
Kontakt:

Re: Crown of Roses (GMT)

Post autor: gocho »

Trochę niestety tak jest jak napisałem. Lancaster może się skomasować na północy, a York na południu. Natomiast Buckingham nigdzie się nie skomasuje podczas rozstawienia. Dla chętnych - można sobie rozstawić siły w rozgrywce 3 osobowej i popatrzeć kogo bloczki są najbardziej narażone. Jak masz do wyboru zaatakować 1 lub 2 lub 3 bloczki wroga, to który stos zaatakujesz?
A w pierwszym impulsie co innego opłaca się robić bardziej niż atakować samotnych szlachciców? W dodatku takich, którzy nie mogą zostać wsparci przechwytem z sąsiedniego pola.

Oczywiście wszystko zależy od dyplomacji i dobrej woli graczy, bo równie dobrze mógłbym się umówić, że atakujemy z Yorkiem Lancastra. Tyle tylko, że Buckingham zajmuje miejsca w różnej części planszy. Albo uratuje pojedycze bloczki na południu albo na północy.
"Znalazłem armię Waszej Wysokości podzieloną trojako. Część naziemna składa się z rabusiów i maruderów; druga znajduje się pod ziemią, a trzecia w szpitalach. Czy powinienem wycofać się z pierwszą, czy czekać, aż dołączę do którejś z pozostałych" Clermont w liście do Ludwika XV
Awatar użytkownika
clown
Général de Division Commandant de place
Posty: 4423
Rejestracja: poniedziałek, 9 stycznia 2006, 17:07
Lokalizacja: Festung Stettin
Has thanked: 1 time
Been thanked: 8 times

Re: Crown of Roses (GMT)

Post autor: clown »

Wrzucam parę zdjęć z rozgrywki z punktu widzenia prowadzonych przeze mnie Lancastrów.
Początek gry, po rozstawieniu bloczków (te skierowane na lewo Buckinghama, te na prawo Yorka):
http://i.imgur.com/A35PXXb.jpg
Po tym jak zobaczyłem swoją rękę nieco zbladłem, bo dostałem same jedynki :) na dodatek chłopaki postanowili bez umawiania się zagrać w pierwszym impulsie zarazy, która najmocniej kopnęła mnie w cztery litery:
http://i.imgur.com/SBZFvuX.jpg
Co prawda nieco się odbudowałem kartą "Call to Arms" i uratowałem przed pogromem w bitwach ogłaszając za pomocą karty domowej Małgorzaty "Dzień Miłości", ale większość etapu mogłem jedynie patrzeć jak York ściga Buckinghama. Ten ostatni słusznie moim zdaniem korzysta z karty "Affair of State" skracającej turę.
Wykorzystując moją słabą pozycję przekonałem graczy, by Henryk VI został ponownie wybrany królem. Oprócz tego zgarnąłem dla siebie Lorda Admirała, a chłopaki podzielili się resztą urzędów po połowie. Niestety krótsza tura spowodowała, że nie zdążyłem wprowadzić do gry Exetera i dostałem karę w Popular Support:
http://i.imgur.com/jxxaTA3.jpg
W drugiej turze początkowe rozstawienie wyglądało następująco:
http://i.imgur.com/nA4gHud.jpg
I kolejna zaraza w pierwszym impulsie. Zgadnijcie na kogo znów padło:
http://i.imgur.com/2KEC621.jpg
Tym razem etap o normalnej długości, lecz bez fajerwerków i epickich bitew. Moja słabość znów była przyczyną wybrania mnie na króla :) Yorkowie dzięki mojemu poparciu przy walce o urzędy stali się dość popularni wśród gminu i tłuszczy:
http://i.imgur.com/Cyv6yJV.jpg
Trzeci etap stanął pod znakiem ostrej rywalizacji o szlachtę. Tor parlamentarny przed decydującymi rozstrzygnięciami:
http://i.imgur.com/fCzHrtZ.jpg
W czwarty etap Yorkowie wchodzili z dużym zapleczem poparcia, silnymi urzędami i wolą zwycięstwa. Siłą rzeczy musieliśmy z Buckinghamem utrącić nieco z ich zbyt szerokich dążeń. Oczywiście zaraza znów dała o sobie znać, tym razem uderzając w Buckinghama. Nie zniechęcił się on jednak i na polach Gloucester odbyła się pierwsza z epickich bitew o władzę:
http://i.imgur.com/blrqerW.jpg
Ponieważ wiedzieliśmy, że to nasz ostatni etap, York zagrał wg słów kronikarza "jakby miał się świat zawalić" i wykorzystał dwie mocne karty domowe oraz zużył karty trójkowe na oderwanie się od zwycięskich wojsk Buckinghama. Potem znów wpadła karta "Affair of State" i ostatnim akordem była próba Warwicka, wspierającego Yorków, który poważył się podnieść zbrojną rękę na króla. Jednak obaj wykazali się na polu bitwy wyjątkową indolencją (wojska Henryka VI nie uzyskały żadnego trafienia) i bitwa skończyła się wycofaniem hufców króla.
Widok na planszę po zakończeniu czwartego etapu:
http://i.imgur.com/atGkSTG.jpg
Garść wniosków za chwilę.
"Cała kraina gier jest oczywiście krainą maniactwa, a jednak rejon gier naśladowczo-wojennych jest w tej krainie bardziej maniacki niż inne rejony. Jak na mój gust, jest to już 'konik' posunięty zbyt daleko, hermetyczny, bez przyszłości."
Awatar użytkownika
clown
Général de Division Commandant de place
Posty: 4423
Rejestracja: poniedziałek, 9 stycznia 2006, 17:07
Lokalizacja: Festung Stettin
Has thanked: 1 time
Been thanked: 8 times

Re: Crown of Roses (GMT)

Post autor: clown »

Na pewno trzeba koniecznie zagrać w czterech. Moim zdaniem pozwoli to (przy rozsądnych graczach, dbających o balans gry), równoważyć zakusy pojedynczych graczy, a i potencjalne sojusze będą równoważone. Przy trzech osobach i braku możliwości działania na kilku frontach gry (bitwy, poparcie szlachty, urzędy, IP) możliwe będą sytuacje, gdzie jeden gracz uzyska silną pozycję, którą trudno będzie utrącić. York rzeczywiście był dość silny i chociaż na pewno grając dalej dałoby się go spacyfikować, to z kolei mogłoby to na tyle osłabić, że kto inny by na tym skorzystał (York wykorzystał swoje najsilniejsze karty domowe, więc militarnie nie byłby w dalszych etapach tak sprawny).
Nie przyglądałem się startowej pozycji Buckinghama, ale kluczem jest wg mnie upatrzenie sobie takich urzędów, które pozwolą na zmasowanie kilku bloczków w jednym regionie i wygranie ich w głosowaniu. To pozwala przełamać potencjalną słabość wynikajacą z rozstawienia szlachty. To odnosić się będzie także do zdobywania konkretnych notabli. Czasem lepszy taki ciut gorszy w bitwie, ale dostępny w grupie, niż silny, ale z dala od nas.
Nie wiem do końca jak to jest z warunkami zwycięstwa. Prawdę mówiąc ani razu nie zająłem należących do innych prowincji i punkty łapałem tylko za bycie królem. Militarnie też zupełnie się nie liczyłem (prawdę mówiąc chyba takim "growym" zagraniem Lancastera powinno być rzucenie na pożarcie Henryka VI i potem mając Exetera i Richmonda bodajże, lansować ich na królów lub wyższych urzedników), więc tylko Marcin i Seba walczyli o wygraną ekonomiczną. Sugestia Sebastiana o ustaleniu przed grą ilości etapów na pewno do rozważenia.
Etap przy czterech graczach raczej będzie trwał do dwóch godzin. Ponadto inaczej niż w HIS czy VQ runda dyplomatyczna (tutaj wybory króla, urzędników i rozstawianie bloczków) stanowi spory czasowo etap gry. Na pewno można jakoś wyznaczyć ramy na dyplomację (15 minut na dogadanie się), ale tak czy siak rozgrywka na 9 etapów to minimum 12 godzin.
Gra bardzo dobra, bo grało się świetnie, a i towarzystwo zacne, co dużo daje :) natomiast powtórzę, że koniecznie zagrać trzeba w czterech.
"Cała kraina gier jest oczywiście krainą maniactwa, a jednak rejon gier naśladowczo-wojennych jest w tej krainie bardziej maniacki niż inne rejony. Jak na mój gust, jest to już 'konik' posunięty zbyt daleko, hermetyczny, bez przyszłości."
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43346
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3919 times
Been thanked: 2491 times
Kontakt:

Re: Crown of Roses (GMT)

Post autor: Raleen »

Bardzo ciekawa myśl Czarku z tymi urzędami dla Buckinghama i poprawianiem w ten sposób jego położenia wyjściowego. Dodam jeszcze od siebie, że istnieją prowincje dla niektórych urzędów i w takiej sytuacji zdobycie przez określonego lorda któregoś z urzędów może pozwolić nie tylko go wzmocnić, ale przestawić. Pamiętam, że raz udało mi się skorzystać z tej opcji z powodzeniem. Ciekaw jestem jak to jest z kontrolą bloczków na starcie, czy przy większej ilości graczy każda z dwóch głównych sił kontroluje mniej bloczków niż np. w rozgrywce na dwóch? Przyglądaliście się temu może?
Jeśli chodzi o Henryka VI, w pełni się z Tobą zgadzam, że nic tylko go się pozbyć jak najszybciej. Nie zdziwiłbym się z kolei, gdyby gracze przeciwni przekornie nie spróbowali pozostawić go przy życiu. Jednak zrobiono z niego straszną sierotę (pytanie czy był aż tak beznadziejnym władcą, ogólnie piszą, że był słaby i nie miał pojęcia o sztuce wojennej, ale czy aż tak...).
Co do czasu, nam schodziło szybciej i trochę mnie dziwi aż 15 minut na dogadywanie się, ale może bardziej w Szczecinie bardziej finezyjni dyplomaci :).
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
gocho
Adjudant-Major
Posty: 338
Rejestracja: środa, 26 maja 2010, 11:44
Lokalizacja: Szczecin
Has thanked: 39 times
Been thanked: 24 times
Kontakt:

Re: Crown of Roses (GMT)

Post autor: gocho »

W podstawowym scenariuszu ilość bloczków ogólnie się zmienia, wraz ze wzrastającą liczbą graczy.
W grze na 2:
Lancaster 13+3 (Buckinhgam)
York 11+3 (Warwick)

w grze na 3:
L 9+2
Y 8+3 (tutaj głównie Warwick'owcy wspierają Yorków)
Buckingham 8+1

w grze na 4:
L 8+2
Y 7+2
B 7+1
Warwick 6+1

Właśnie czytam "Kobiety wojny dwu róż" (tytuł mylący bo o kobietach dość mało) - de facto streszczenie wojny.
Henryk VI momentami stawał się "warzywem" - np. gdy nie dawał znaków życia w chwili gdy powinien zaakceptować swojego potomka, jako legalnego następcę - co było zresztą jednym z impulsów do zamieszek i uzurpacji Yorków (i oskarżania o niewierność Małgorzaty andegaweńskiej). Nie znalazłem fragmentu, który by sugerował, że sam Henryk brał czynny udział w bitwie. Jego bloczek to rzeczywiście jakaś jego gwardia przyboczna.

Co do dyplomacji, to w grze na dwóch też się dogadywaliście? 15 minut by zanalizować siłę poszczególnych graczy, dogadać się co do wyboru króla i wspieraniu się/nie przeszkadzaniu w zdobywaniu urzędów, wliczając w to głosowania, to chyba nie tak długo.

Rada Czarka jak najbardziej na miejscu. Ja narzekałem głównie na rozstawienie początkowe w pierwszej rundzie. Później da się i należy je zmienić. Tyle, że za szybko nie zbierzemy wielu nowych szlachciców, którzy bardziej by nam odpowiadali miejscem rozstawienia. W pierwszej rundzie nie pozyskaliśmy nikogo nowego, ani nie podebraliśmy sobie szlachty, bo obowiązkowo skróciłem rundę gry. Czyli w kolejnej rundzie miałem dokładnie ten sam problem, co w pierwszej, tyle że uzyskałem więcej urzędów.

Można tu znaleźć parę strategii co do przydzielania urzędników szlachcie:
schronić bloczek na polu urzędnika by był on bezpieczniejszy (np. Irlandia, Calais)
dołączyć do Heira do osłony i ataku,
dołączyć do silnego bloczku do ataku,
brać tych urzędników, którzy startują na hrabstwach, z wysoką wartością Shire value, by w razie czego bez ruchu mieć dużo wpływu (influence point) po rundzie.
dołączać właśnie do bloczków, które mogą się wystawić tylko w jednym, niekorzystnym miejscu,
jeśli pozostawiliśmy na ręku kartę najemnika: Szkotów - walczymy o Wardena, Burgundów lub Francuzów - walczymy o admirała,
Walijczyków - walczymy o kanclerza lub skarbnika, by dać sobie możliwość wprowadzenia dodatkowego bloczka do armii.

Także opcji i przemyśleń jest tutaj cała masa. Trzeba się nauczyć, kto gdzie może stać (przy okazji geografii Wysp), by wiedzieć gdzie warto atakować.
"Znalazłem armię Waszej Wysokości podzieloną trojako. Część naziemna składa się z rabusiów i maruderów; druga znajduje się pod ziemią, a trzecia w szpitalach. Czy powinienem wycofać się z pierwszą, czy czekać, aż dołączę do którejś z pozostałych" Clermont w liście do Ludwika XV
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43346
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3919 times
Been thanked: 2491 times
Kontakt:

Re: Crown of Roses (GMT)

Post autor: Raleen »

Z tym Buckinghamem przyszła mi taka myśl - bo narzekaliście, że ma rozproszone bloczki i przez to łatwo go nawet wyeliminować - że jest opcja, że bloczków nie wystawia się wyjściowo, ale można je wystawić w trakcie rozgrywki (przynajmniej w sytuacji, gdy hrabstwo jest zajęte na początku przez przeciwnika).
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
gocho
Adjudant-Major
Posty: 338
Rejestracja: środa, 26 maja 2010, 11:44
Lokalizacja: Szczecin
Has thanked: 39 times
Been thanked: 24 times
Kontakt:

Re: Crown of Roses (GMT)

Post autor: gocho »

Wczoraj rozegrałem z bratem partyjkę 1-1 i szczęście do kostek dało mi błyskawiczne zwycięstwo. York poddał się po 3 impulsie w II rundzie, bo rzeczywiście nie miał już czym grać. Dalsza gra sprowadzała by się do "dorżnięcia watahy".
Wszystko rozpoczęło się od mojego udanego wyeliminowania bloczka w walce 1 bloczek kontra 1 bloczek. Mimo, że mój brat miał zdecydowanie silniejszy - wykosiłem go - prawie wszystkie kostki trafiły. Potem w starciu 3 na 3 skosiłem mu kolejne dwa. Potem udany przechwyt Buckinghama do Londynu dał mi dodatkowo garnizon w bitwie i skosiłem chyba jeszcze 1 czy 2 bloczki.
Brat pozyskał dyplomatycznie 3 nowych nobli, ja podebrałem mu dobrego wodza Salisburego. Przewaga bycia królem i wyznaczania gracza, który ma wykonać jako pierwszy ruch, gdy karty zagrane są równe punktowo, okazała się kluczowa, aż w 3 z 5 impulsów. W ślad za dużą przewagą bloczków mojego Lancastra, poszła przewaga w punktach wpływu. Pozyskałem, poza królem, 4 urzędy (3 mój brat).
W kolejnej rundzie, znowu miałem lepsze rzuty w bitwach. Yorków w Walii zaatakowała plaga. Znowu też udanie przechwyciłem do Londynu. Wyeliminowałem w 2 bitwach kolejne 4 bloczki i stało się jasne, że York w żaden sposób nie odrobi strat.
Także gra 1 na 1 może się bardzo szybko skończyć, ze względu na to, że gra się bardziej militarnie i wpływ rzutów kostką jest tu większy. Statystycznie moje rzuty były lepsze w ok. 9/10 bitew (w stosunku do rzutów mojego brata) i skończyło się pogromem.
Być może brakuje tej grze, w rozgrywce jeden na jednego, jakiejś opcjonalnej zasady - wyrównującej szansę stron, po przechyleniu wahadła na stronę jednego z rodów.
W rzeczywistości, po klęsce jednej ze stron, dochodziło do zdrad i rozprężeń w szeregach zwycięzcy i nawet wygnana strona, wracała z animuszem "do gry".

Z ciekawostek - przeanalizowałem jak rozkładają się szansę wystąpienia plagi w poszczególnych miejscach. Myśleliśmy z Cezarym, że każde hrabstwo jest pewnie na 2 kartach.
Okazało się, że większość hrabstw występuje na 1 karcie, za to bardziej narażone są:
pogranicze ze Szkocją - Cumberland, Northumberland, Durham (po 3 karty, Durham nawet 5),
pas Lancaster, West Riding, Lincoln (po 3 karty, Lincoln 4),
pogranicze Walii - Chester (4 karty), Hereford (2), Shropshire (3)
Londyn (4 karty)
wschodnia Anglia blisko Londynu - Suffolk, Norfolk, Kent (po 3)
Calais (4 karty)

Dość odporne na plagę są:
cała środkowa Anglia powyżej Londynu (poniżej wspomnianego pasa Lancater, West Riding, Lincoln)
wszystko na zachód od Londynu + Kornwalia,
zachodnia Walia i Irlandia

To chyba ustawienie wynikające z historycznych wystąpień zarazy?
Także te 2 uderzenia plagi w Czarka, bodajże w Devon i Somerset były statystycznie mało prawdopodobne, ale już na północy Anglii były prawdopodobne.
"Znalazłem armię Waszej Wysokości podzieloną trojako. Część naziemna składa się z rabusiów i maruderów; druga znajduje się pod ziemią, a trzecia w szpitalach. Czy powinienem wycofać się z pierwszą, czy czekać, aż dołączę do którejś z pozostałych" Clermont w liście do Ludwika XV
Awatar użytkownika
clown
Général de Division Commandant de place
Posty: 4423
Rejestracja: poniedziałek, 9 stycznia 2006, 17:07
Lokalizacja: Festung Stettin
Has thanked: 1 time
Been thanked: 8 times

Re: Crown of Roses (GMT)

Post autor: clown »

Z tymi plagami to rzeczywiście ciekawa sprawa.
Co do gry 1 na 1, to tutaj sprawa jest jasna, bo mamy jednego, konkretnego przeciwnika, więc wg mnie mając zaplecze militarne, trzeba lać drugiego, ile wlezie. Subtelności zaczynają się w grze na większą ilość graczy.
"Cała kraina gier jest oczywiście krainą maniactwa, a jednak rejon gier naśladowczo-wojennych jest w tej krainie bardziej maniacki niż inne rejony. Jak na mój gust, jest to już 'konik' posunięty zbyt daleko, hermetyczny, bez przyszłości."
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43346
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3919 times
Been thanked: 2491 times
Kontakt:

Re: Crown of Roses (GMT)

Post autor: Raleen »

Zagraliśmy z Silverem dwa razy na dwóch. Na zmianę Lancasterem i Yorkiem. Po tych rozgrywkach mogę się podpisać pod zdaniem Clowna, że przy dwóch graczach zdecydowanie dominuje rozgrywka militarna, nie za bardzo jest czas i miejsce na subtelności. W obu rozgrywkach zwyciężyli Lancasterowie. Przyznam, że jak nimi grałem do tej pory, to nie miałem poczucia jakiejś wielkiej ich przewagi, ale w drugiej rozgrywce, gdy grałem Yorkiem, poczułem się wręcz przytłoczony. Być może wpływ miały na to słabe karty (o niskich wartościach), jakie dostałem na początku. Z kolei Lancaster miał dość dobre, w związku z tym jeśli chodzi o przeciąganie na swoją stronę lordów, ja po prostu nie miałem jak się za to zabrać, a jednocześnie prowadzić intensywne działania militarne - w końcu to najmocniejsza strona Yorka. Co prawda, w pierwszej turze zabiłem Henryka VI (nie wiem czy słusznie go gnębiłem) i kilku lordów, ale ci, szczęśliwie dla Silvera, w większości uciekali z pola walki, i tak nie bardzo były szanse na wyrobienie sobie jakiejkolwiek poważniejszej przewagi. Sytuacja ewoluowała bardzo, bo potem pamiętam, że miałem bardzo dużo żetonów wpływów, ale brakowało mi lordów. Wreszcie w trzeciej turze, gdy z kolei przeciągnąłem lordów na swoją stronę, prawie wyrównując w tym aspekcie (co, wydaje mi się, że było sensowne), brakowało mi wpływów i niemal wszystkie urzędy (chyba z wyjątkiem Lt. Capt. Irlandii) zgarnął Silver, w związku z tym dostał on mnóstwo dodatkowych bloczków, do tego szereg możliwości działania na Roll of Parliament, sporo punktów poparcia itd.

W takich rozgrywkach na dwóch duże znaczenie mają także zdolności króla i urzędników. Lancaster, posiadający tutaj na początku wyraźną przewagę, bardzo może sobie pomóc. Wydaje mi się, że przy dwóch graczach ma to szczególne znaczenie, bo przy większej liczbie uwaga dominującego Lancastera musi być rozdzielona na wiele celów, kilku graczy mających wpływy może się przeciwko niemu sprzymierzyć itd. Tego wszystkiego nie ma w rozgrywce na dwóch, gdzie albo jedna, albo druga strona przeważa, i tyle. Czasem wybór urzędów jest też, co tu dużo mówić, trochę losowy, bo obie strony składają swoje oferty w ciemno, i różnie może wypaść. Jeśli ktoś ma wyraźną przewagę i widać, że ma chrapkę na jakiś urząd, to oczywiście można się do tego dostosować, czasem odpowiednio go wyciągnąć, a innym razem rzucić na szalę bardzo duże zasoby.

Pierwsza rozgrywka, gdzie grałem Lancasterami, wydaje mi się bardziej wyrównana. Znowu, chyba najbardziej zaważyły karty i wyniki bitew. York grał militarnie, dość agresywnie, Lancaster starał się odbić sobie straty pozyskując nowych lordów i przeciągając któregoś z lordów Yorka (a bodaj nawet dwóch). Co ciekawe, przeżył król Henryk VI, którego dopadnięto dopiero w drugiej turze, i gdyby się nie wychylał, pewnie dalej spokojnie panowałby w swoim pogrążającym się w chaosie królestwie. Nawet jako Lancasterowi tak bardzo mi on nie ciążył, natomiast moment utraty go, gdy trzeba było powołać następcę i na chwilę zdecydowanie oddać inicjatywę, był szczególnie groźny. Ku zaskoczeniu, Lancasterowie dość dobrze trzymali się w Londynie, który - jak się wydawało - powinno opanować Yorkowie. Z początku zdecydowanie nie miałem przekonania, że Lancaster jest w zdecydowanej przewadze. Gdzieś dopiero pod koniec drugiej tury stało się jasne, że York wyraźnie już słabnie i raczej nie odrobi strat.

W sumie wszystko dość szybko się rozstrzyga. Wspomnę jeszcze, że w drugiej rozgrywce byłem świadkiem zmasowanego ataku Lancasterów, prowadzonego w stylu charakterystycznym dla Armii Czerwonej. Jakoś finezja gry na tym cierpiała, aczkolwiek dało się z takich starć wyjść cało (w grach bloczkowych Columbii raczej niemożliwe), a czasami jak strony nadziewają się po takich bitwach na straty z tytułu attrition, to aż miło patrzeć. Z ciekawszych rzeczy wspomnę, że raz udało mi się zastosować niesamowitego combosa. Otóż jest taka karta pozwalająca wyłożyć za jednym razem wszystkie karty sojuszników (Ally), jakie się ma na ręce. Tak się złożyło, że miałem ich 5. Samą kartę wybrałem sobie z kolei ze stosu zdiscardowanych, za pomocą karty Zaskoczenia, która pozwala wyciągnąć ze stosu jedną, dowolnie wybraną kartę, i spośród wielu innych ciekawych, wybrałem sobie właśnie tą. Jeszcze zabawniejsze było to, że wraz z wyłożeniem tych sojuszników zyskałem punkty OPS, gdybym miał samych takich dających punkty, teoretycznie można bardzo dużo akcji wykonać. Jeszcze jeden combos się pojawił u Silvera, ale to jak sobie przypomni, to może napisze.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43346
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3919 times
Been thanked: 2491 times
Kontakt:

Re: Crown of Roses (GMT)

Post autor: Raleen »

Osobno pozwolę sobie wrzucić grafikę jednej z kart, nad którą mój zachwyt trwa odkąd ją wypatrzyłem w talii. Jeszcze kilka innych może by się znalazło, ale ta jest moim zdaniem wyjątkowa. Dla takich wrażeń estetycznych z przyjemnością zasiadam do tej gry.

Obrazek
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
gocho
Adjudant-Major
Posty: 338
Rejestracja: środa, 26 maja 2010, 11:44
Lokalizacja: Szczecin
Has thanked: 39 times
Been thanked: 24 times
Kontakt:

Re: Crown of Roses (GMT)

Post autor: gocho »

Samą kartę wybrałem sobie z kolei ze stosu zdiscardowanych, za pomocą karty Zaskoczenia, która pozwala wyciągnąć ze stosu jedną, dowolnie wybraną kartę, i spośród wielu innych ciekawych, wybrałem sobie właśnie tą. Jeszcze zabawniejsze było to, że wraz z wyłożeniem tych sojuszników zyskałem punkty OPS, gdybym miał samych takich dających punkty, teoretycznie można bardzo dużo akcji wykonać. Jeszcze jeden combos się pojawił u Silvera, ale to jak sobie przypomni, to może napisze.
Osobiście byłbym przeciwny, żeby takie wyłożenie wielu sojuszników, dawało punkty operacyjne. To chyba nie dopatrzenie twórców gry. Jeśli już by się upierać to zostawiłbym możliwość zagrania z tego 1 OPS'a.

Co do Waszych gier, to mój brat też doszedł do wniosku, że pozycja wyjściowa Lancastera jest mocniejsza w grze 1 na 1 i tylko dobre bitwy Yorka mogą tą sytuację zmienić.
Ostatnio zmieniony środa, 8 stycznia 2014, 14:49 przez gocho, łącznie zmieniany 1 raz.
"Znalazłem armię Waszej Wysokości podzieloną trojako. Część naziemna składa się z rabusiów i maruderów; druga znajduje się pod ziemią, a trzecia w szpitalach. Czy powinienem wycofać się z pierwszą, czy czekać, aż dołączę do którejś z pozostałych" Clermont w liście do Ludwika XV
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43346
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3919 times
Been thanked: 2491 times
Kontakt:

Re: Crown of Roses (GMT)

Post autor: Raleen »

Przyznam, że też nad tym dyskutowaliśmy z Silverem, na szczęście w sytuacji, która zaistniała, nie miało to większego znaczenia. Ale to jest skutek uboczny, sama możliwość wyłożenia wielu naraz daje ogromne możliwości - zwłaszcza w grze na dwóch (na więcej graczy już może nie aż tak).
Co do Waszych gier, to mój brat też doszedł do wniosku, że pozycja wyjściowa Lancastera jest mocniejsza w grze 1 na 1 i tylko dobre bitwy Yorka mogą tą sytuację zmienić.
To mamy podobne wrażenia, z tym, że ja bym dodał jeszcze duże znaczenie tego jakie się ma karty, o czym wspominał też wcześniej Czarek.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
gocho
Adjudant-Major
Posty: 338
Rejestracja: środa, 26 maja 2010, 11:44
Lokalizacja: Szczecin
Has thanked: 39 times
Been thanked: 24 times
Kontakt:

Re: Crown of Roses (GMT)

Post autor: gocho »

Osobno pozwolę sobie wrzucić grafikę jednej z kart, nad którą mój zachwyt trwa odkąd ją wypatrzyłem w talii. Jeszcze kilka innych może by się znalazło, ale ta jest moim zdaniem wyjątkowa. Dla takich wrażeń estetycznych z przyjemnością zasiadam do tej gry.
http://en.wikipedia.org/wiki/Wars_of_the_Roses
Tu można sobie ściągnąć ten obrazek (w nieco większym rozmiarze) i się przyjrzeć.
Rzeczywiście świetny.

Właśnie stworzyłem 8 kart wyrównujących rozgrywkę (zwłaszcza w grze 1 na 1) - można zakoszulkować z kartami Warwicka.
Poza tym, że mają wyrównać rozgrywkę, wprowadzają więcej okazji do tego, by bloczki trafiały na wygnanie.
Dla chętnych graczy z dostępem do Excella - mogę wysłać na maila.
Chyba, że Raleen wrzuci gdzieś na portal.

W grze 1 na 1 zamierzam, poza użyciem tych kart, dodać zasadę, że król nie wygrywa remisów w walce o urzędy. Urząd pozostaje w takim przypadku nieobsadzony.
Być może pozwoli to wszystko przedłużyć nieco rozgrywkę 1 na 1.
Załączniki

[Rozszerzenie xls zostało wyłączone i nie będzie dłużej wyświetlane.]

Ostatnio zmieniony czwartek, 23 stycznia 2014, 10:15 przez gocho, łącznie zmieniany 1 raz.
"Znalazłem armię Waszej Wysokości podzieloną trojako. Część naziemna składa się z rabusiów i maruderów; druga znajduje się pod ziemią, a trzecia w szpitalach. Czy powinienem wycofać się z pierwszą, czy czekać, aż dołączę do którejś z pozostałych" Clermont w liście do Ludwika XV
ODPOWIEDZ

Wróć do „Starożytność i średniowiecze”