Samuel pisze:
Tu muszę się przyznać do kompromitująco słabej znajomości religii naszych braci muzułmanów. Nie wiedziałem, że są doketami. Z drugiej strony przynajmniej w szyizmie pewnego rodzaju koncepcja męczeństwa przywódcy religijnego pełni chyba dość istotną rolę? (to prośba o wyjaśnienie, nie pytanie retoryczne)
Oj, temat rzeka.
Mogę odesłać do fajnej książki Michaela Cooka przetłumaczonej na polski, "Męczeństwo w islamie" oraz do opus magnum tego autora (dla mnie jednego z najciekawszych współczesnych badaczy), "Commanding Right and Forbidding Wrong in Islamic Thought", która nie dotyczy wprost męczeństwa, ale jak niewiele innych wyjaśnia sposób rozumowania stojący za wieloma zjawiskami. Mogę zresztą pokątnie udostępnić Ci ją w pdf, ale nie wiem, czy masz na tyle samozaparcia, bo jest to prawie 1000 stron dość gęstego tekstu z solidną dozą ściśle arabistycznego aparatu krytycznego itd. Ale jak się już to zwalczy (zresztą przy tym wcale nie jest źle napisana, tylko dotyczy bardzo złożonych rzeczy), to człowiek autentycznie czuje się mądrzejszy, bo wiele się można nauczyć i dowiedzieć.
Ogółem masz rację, że paradygmat męczeństwa przywódcy religijnego jest właściwy raczej dla szyizmu, poczynając od 'Alego (zięcia Mahometa) i jego syna al-Husayna, zabitego w potyczce pod Karbalą przez wojska umajjadzkie. Na tym zasadza się właściwie cała
historia sacra szyizmu (niezależnie od odmiany) i ma to kontynuację w historii niektórych imamów. Sunnizm ma o wiele mniej męczenników, jedynym chyba bezspornym jest kalif 'Uthman (Osman), zasztyletowany przez fanatyka w następstwie opracowania przyjętej do dziś redakcji Koranu. Co więcej, sunnizm raczej odradza ekstremalne formy kultu religijnego, w tym także męczeństwo (w dziewiątowiecznych tradycjach, które w tej chwili badam często powtarza się na przykład napomnienie, że ten kto by powstrzymywał się od zjedzenia zakazanego pokarmu tak długo, aż umrze od tego z głodu (bo nie będzie miał nic innego do jedzenia), nie tylko nie otrzyma od Boga żadnej nagrody, ale wręcz pójdzie do piekła), jedna z najpopularniejszych sunnickich tradycji każe akceptować wszelką władzę, choćby miał ją sprawować etiopski (czyli chrześcijański) niewolnik. Co prawda tu rzecz jest trudniejsza, bo inna, równie popularna, mówi, że najlepszy dżihad jest dokonywany przez tego, kto powie słowo prawdy przed obliczem niesprawiedliwego władcy (niektóre wersje dodają "i zostanie za to zabity"), ale ogólnie sunnizm nie jest religią buntu, co innego heterodoksyjny szyizm. Słowa "heterodoksyjny" używam tu
cum grano salis, bo w islamie raczej nie ma instytucji będących odpowiednikiem Kongregacji Nauki Wiary itp., oraz z kilku innych powodów
Męczeństwo jednak wpisuje się w narracje heterodoksyjne, na przykład jeden z najbardziej znanych muzułmańskich "męczenników" to znany mistyk al-Halladż, który po prostu został stracony za nieprawomyślne poglądy teologiczne (rzecz jednak dość rzadka w klasycznym islamie). Temu przypadkowi wybitny francuski orientalista Louis Massignon poświęcił zresztą klasyczną już czterotomową pracę.
Mam nadzieję, że choć trochę wyjaśniłem, choć ten temat jest tak złożony, że mogę tu jedynie, jak powyżej, rzucić kilka luźnych wstępnych uwag.