First Impressions for Britannia: Classic and New Duel Edition
Britannia: Classic and New Duel Edition to nowa odsłona tytułu z lat 80-tych. W poniższym artykule dzielę się swoimi doświadczeniami z rozegrania pełnej, 4-osobowej kampanii. To było całkiem ekscytujące doświadczenie, chociaż trochę zbyt długie Zapraszamy do relacji!
LINK: First Impressions for Britannia: Classic and New Duel Edition
Britannia: Classic and New Duel Edition (PSC)
-
- Général de Brigade
- Posty: 2075
- Rejestracja: czwartek, 17 kwietnia 2008, 09:54
- Lokalizacja: Szczecin
- Has thanked: 90 times
- Been thanked: 196 times
Re: Britannia: Classic and New Duel Edition (PSC)
W sumie jest już wątek o Britannii, bo oprócz nowego wariantu dwuosobowego to jest przecież classic edition, ale mniejsza z tym.
Gra jest rzeczywiście dość długa i mocno oskryptowana (choć nie do końca tak, jak to wam wyszło), ale mam do niej bardzo duży sentyment i zawsze chętnie zagram.
Rzym jest najpotężniejszą frakcją w ciągu całej gry, ale pozycja gracza nim kierującego jest jednocześnie najdelikatniejsza. Rzut oka na twoją relację z początku rozgrywki i doświadczony gracz bez dalszego czytania wie, że ten, kto kierował Rzymem, prawie na pewno przegrał. Rzym musi na początku dążyć do jak najszybszego poddania Walijczyków, Brygantów i Piktów (Belgae to oczywistość, ale oni potem automatycznie wypowiadają posłuszeństwo). Każdą z tych nacji kieruje ktoś inny i w jego interesie jest, żeby nie wchodzić w wielka batalię z Rzymem (łasząc się za bardzo na punkty za pokonanie legionów), żeby nie ucierpieć bardziej niż inni i żeby zapewnić sobie przetrwanie. To jest prosty układ, Rzym mówi: nie zmuszaj mnie do zniszczenia ciebie, kiedy zachodzą do tego warunki poddaj się moim wpływom na te kilka tur, a ja tym szybciej pójdę podbijać innych. Jak to standardowe otwarcie nie wypali, to gracz kierujący Rzymem nie osiągnie swojego celu (odjazd z punktami, który potem systematycznie się zmniejsza, bo do gry wchodzą silne nacje kierowane przez innych graczy) i pozostaje mu zadbać o należytą "zemstę" na tym, który mu to uniemożliwił. Tylko przy pierwszych rozgrywkach gracze o tym swoistym klasycznym "układzie" z wersji FFG (identycznej z obecną odnośnie do zasad, o ile się nie mylę) po prostu nie wiedzą i to może mocno zdestabilizować rozgrywkę.
Figurki mnie nie przekonują. Grube żetony z wersji FFG sprawdzają się znakomicie.
Gra jest rzeczywiście dość długa i mocno oskryptowana (choć nie do końca tak, jak to wam wyszło), ale mam do niej bardzo duży sentyment i zawsze chętnie zagram.
Rzym jest najpotężniejszą frakcją w ciągu całej gry, ale pozycja gracza nim kierującego jest jednocześnie najdelikatniejsza. Rzut oka na twoją relację z początku rozgrywki i doświadczony gracz bez dalszego czytania wie, że ten, kto kierował Rzymem, prawie na pewno przegrał. Rzym musi na początku dążyć do jak najszybszego poddania Walijczyków, Brygantów i Piktów (Belgae to oczywistość, ale oni potem automatycznie wypowiadają posłuszeństwo). Każdą z tych nacji kieruje ktoś inny i w jego interesie jest, żeby nie wchodzić w wielka batalię z Rzymem (łasząc się za bardzo na punkty za pokonanie legionów), żeby nie ucierpieć bardziej niż inni i żeby zapewnić sobie przetrwanie. To jest prosty układ, Rzym mówi: nie zmuszaj mnie do zniszczenia ciebie, kiedy zachodzą do tego warunki poddaj się moim wpływom na te kilka tur, a ja tym szybciej pójdę podbijać innych. Jak to standardowe otwarcie nie wypali, to gracz kierujący Rzymem nie osiągnie swojego celu (odjazd z punktami, który potem systematycznie się zmniejsza, bo do gry wchodzą silne nacje kierowane przez innych graczy) i pozostaje mu zadbać o należytą "zemstę" na tym, który mu to uniemożliwił. Tylko przy pierwszych rozgrywkach gracze o tym swoistym klasycznym "układzie" z wersji FFG (identycznej z obecną odnośnie do zasad, o ile się nie mylę) po prostu nie wiedzą i to może mocno zdestabilizować rozgrywkę.
Figurki mnie nie przekonują. Grube żetony z wersji FFG sprawdzają się znakomicie.