Warriors of God (MMP)

Planszowe gry historyczne (wojenne, strategiczne, ekonomiczne, symulacje konfliktów) dotyczące starożytności i średniowiecza.
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43341
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3919 times
Been thanked: 2488 times
Kontakt:

Post autor: Raleen »

Nie jest zbyt schematyczna, bo różnie się mogą się rozłożyć:

- liderzy przechodni
- śmierć wodzów
- różna może być długość tur
- kto inny co turę może mieć inicjatywę, a zatem ruszać się jako pierwszy i ostatni

Grałem już 5 razy i za każdym razem było inaczej.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43341
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3919 times
Been thanked: 2488 times
Kontakt:

Post autor: Raleen »

AAR – partia Silver vs Raleen, rozegrana w klubie Agresor 4.09.2009

Tym razem rozgrywaliśmy scenariusz drugi The Lion in Winter, dotyczący czasów Henryka II i Ryszarda Lwie Serce. Scenariusz jest jednak pod wieloma względami „rozrywkowy”, bo przewiduje m.in. udział jako ważnego wodza Robin Hooda.

Silver pokierował Francuzami, ja Anglią.

Zaczęło się od opanowywania macierzystych prowincji, które z początku są w tym scenariuszu niczyje. W Anglii natomiast doszło szybko do usunięcia profrancuskiego Stefana z Blois (w grze jest wodzem francuskim) i usadowienia się na Wyspie Matyldy oraz dalszych wodzów angielskich. Wkrótce potem Anglicy zajęli się Szkocją i królem Dawidem I. Ten jednak szybko zmarł, co pozwoliło Anglikom rozciągnąć swoje wpływy na północnego sąsiada. Wkrótce potem zainteresowali się także Walią. Francuzi rozwijali swoją domenę w kierunku Szampanii i Flandrii oraz pozyskali stronników na południu, w Prowansji, a następnie w Langwedocji. W dalszej kolejności Anglicy zajęli, w zasadzie już w pierwszej czy drugiej turze Normandię – bardzo wielu wodzów angielskich ma ją jako prowincję macierzystą. Potem do akcji wszedł Henryk II. W dalszej kolejności zajęto więc Bretanię.

Po pacyfikacji Szkocji i szybkim zaprowadzeniu przez Matyldę (w grze jest całkiem dobrym wodzem) porządków w Anglii, Anglicy, mający w tej fazie rozgrywki zdecydowaną przewagę, ruszyli w kierunku Ile de France. Decydujące uderzenie przeprowadził jednak w trzeciej turze Ryszard Lwie Serce, maszerujący z Akwitanii na czele pospiesznie zebranej armii. Uderzenie na Ile de France było potężne, a jako że Ryszard ma współczynnik odwagi wynoszący aż 4, w razie zamknięcia się w zamkach, istniało duże ryzyko, że oblężenie się powiedzie i liczni wodzowie znajdujący się w stołecznej prowincji Francji wpadną do niewoli. Z tych też przyczyn Francuzi postanowili przyjąć bitwę polową. Szanse okazały się być dość wyrównane, bo Ryszard miał co prawda o 3 wyższy współczynnik odwagi, ale za to rzucał tylko 3 kostkami, a przeciwnik bodaj 7 czy 8 – Francuzami kierował bowiem sam król Filip August. Walka była bardzo długa i wyrównana. Po wielu rundach Ryszard przegrał i poległ.

Jego dzieło podjął w kolejnym etapie równie znakomity wódz angielski... Robin Hood. Tutaj przyznam, że pamięć mnie zawodzi, bo były bodaj dwa ataki na Ile de France i o ile pierwszy się nie powiódł, to za drugim razem Anglicy odnieśli sukces ostatecznie wypierając przeciwnika z Ile de France. Wówczas jednak ich uwaga skupiła się na Flandrii oraz na Langwedocji, do której mieli kolejno dwóch wodzów, co ułatwiało opanowanie tejże krainy. W wyniku tego w kolejnych posunięciach Francuzi odzyskali kontrolę nad Ile de France. Ostatecznie jeden z książąt rodziny królewskiej Anglii ruszył południowym krańcem i opanował Langwedocję, po czym nacierał w kierunku Prowansji, a że udało mu się zgromadzić dwie jednostki oblężnicze, przeciwnicy nie ryzykowali zamykania się w zamkach i przyjęli bitwę polową, którą przegrali.

Francuzi starali się tymczasem opanować Burgundię, co im się ostatecznie udało oraz rozwinąć swoją domenę w centrum. Generalnie mam wrażenie, że rozgrywka wypadła trochę jednostronnie – zakończyliśmy ją w 10 turze. Anglicy mieli przewagę ponad 20 punktów zwycięstwa i raczej pewnie by wygrali. Duże znaczenie i wpływ na przebieg rozgrywki miało losowanie inicjatywy. Niemal cały czas inicjatywa spoczywała w rękach Francuzów. Sprawiało to, że mogli się ruszać jako pierwsi i mając jedno posunięcie więcej także jako ostatni. Jednak coś za coś – Anglicy nieposiadający inicjatywy wybierali bowiem co turę wodzów jako pierwsi i co za tym idzie brali sobie oczywiście tych lepszych i tych, którzy im bardziej pasowali. A jacy to wodzowie byli do wyboru. Ano może Was to zaskoczy (tzn. tych, którzy nie znają gry), ale tacy jak... Ryszard Lwie Serce i Robin Hood. Wydaje mi się to bardzo dziwne, ale ten scenariusz dopuszcza możliwość, że Robin Hood oraz Ryszard Lwie Serce będą wodzami francuskimi. Poza tym jest jeszcze co najmniej jeden trzygwiazdkowy wódz z Anglią jako prowincją macierzystą, który także jest „przechodni”, a zatem może się dostać Francuzom. Przyznam, że powaliło mnie to nawet chyba bardziej niż możliwość użycia angielskich łuczników jak na zasadach z wojny stuletniej.

Nie wszystko oczywiście zależało od losowania wodzów, ale jednak jak ktoś trafi na jednego z dwóch powyższych to może z tego osiągnąć duże korzyści. Z całości scenariusza odniosłem wrażenie, że jest trochę przechylony na rzecz Anglików, natomiast ciekawe jest to, że są wodzowie z tych centralnych prowincji, co pozwala je opanowywać, podczas gdy w scenariuszu do wojny stuletniej nie ma do niektórych z nich żadnych wodzów i praktycznie nie biorą one udziału w grze.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43341
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3919 times
Been thanked: 2488 times
Kontakt:

Post autor: Raleen »

AAR – partia Silver vs Raleen, rozegrana w klubie Agresor 4.09.2009

Po urokach scenariusza drugiego (patrz wyżej), po raz kolejny zasiedliśmy do lepiej nam znanego scenariusza dotyczącego wojny stuletniej. Silver wziął Francję, ja Anglików.

W pierwszej turze Francuzom dostał się Jakub van Artevelde, a Anglikom Charles do Bois. Francuzi postanowili więc opanować Flandrię, zaś Anglicy Bretanię i Akwitanię, a jako że mieli inicjatywę, w ramach ostatniego ruchu przesunęli króla Edwarda III do Normandii, którą tym samym również opanowali. Summa summarum po pierwszej turze było 2 punkty zwycięstwa na rzecz Anglii, wydawać by się mogło wymarzony początek. Do tego Francuzom zmarł w Szampanii Filip VI, bezskutecznie usiłujący ją opanować.

W turze drugiej z Akwitanii wyruszyła wyprawa pod wodzą Czarnego Księcia, skierowana, który pomaszerował do Poitou, a następnie w kierunku Ile de France. Anglicy usiłowali wykorzystać swoich trzygwiazdkowych wodzów do opanowania jak największej liczby prowincji, w tym Pikardii, jako że Francuzi zamknęli się z większością sił w Ile de France i Flandrii, których nie było jak zdobywać. Opanowywanie prowincji poszło jednak średnio. W kolejnej, trzeciej już turze, Anglicy nadal usiłowali działać w kierunku Ile de France, jednak pojawienie się wkrótce Karola V i Bertranda du Guesclin te ich zamiary zniweczyło.

Niestety wejście do gry tych dwóch postaci oznaczało dla Anglików początek kłopotów. Ponieważ du Guesclin chwilowo zainteresował się kontrolowanym przez Anglików Anjou, ci ruszyli w kierunku Flandrii. W międzyczasie zmarł niestety tak Edward III jak i Czarny Książę, a na tronie Anglii zasiadł niezbyt uzdolniony militarnie Ryszard II. Tymczasem Francuzi pobili Anglików w Anjou, a w kolejnej turze du Guesclin wraz z innymi wodzami francuskimi ruszył na Normandię, zagrażając Bretanii. Z tej ostatniej udało ich się odeprzeć, jednak Normandia została stracona. W Normandii Anglicy postawili wszystko na jedną kartę i zamknęli się w zamkach. Szanse na wytrzymanie oblężenia wynosiły 50 procent. Niestety szczęście sprzyjało Francuzom i oblężenie się powiodło, a 3 wodzów angielskich broniących Normandii dostało się do niewoli.

Tymczasem Anglikom udało się opanować Flandrię, skąd planowali podjąć ekspedycję w kierunku Burgundii, czekając tylko aż tron po czyhającym na nich z Ile de France Karolu V obejmie Karol VI Szalony. Ku nieszczęściu Anglików Karol V okazał się najbardziej długowiecznym wodzem, podobnie jak du Guesclin. Ten ostatni po zajęciu Normandii pomaszerował na Anglię, w której nie było mu się komu przeciwstawić. Jednocześnie Francuzi rozpoczęli dywersję w Walii, a potem także w Szkocji. Wskutek tych zdarzeń Anglicy stracili kontrolę nad Anglią, którą przejął później du Guesclin. Opanowali także Walię, dzięki odszczepieńcom z tej prowincji, żądnym rewanżu na Anglikach, oraz Szkocję. Przez chwilę całe Wyspy były opanowane przez Francuzów. Anglicy trzymali się natomiast dobrze w Akwitanii i Gaskonii, a z drugiej strony we Flandrii oraz przez pewien czas utrzymali jeszcze kontrolę nad Bretanią. Król angielski znalazł się we Flandrii.

By zwiększyć swoje szanse Anglicy usiłowali, dzięki sympatyzującemu z nimi księciu Janowi bez Trwogi, opanować Burgundię. Spotkało się to jednak z szybką reakcją Karola V. W Burgundii doszło do bitwy, w wyniku której Filip dostał się do niewoli. Książę wkrótce jednak zmarł, ale Anglików postanowił wspierać jego syn, Filip Dobry, któremu jednakże też nie udało się objąć swego dziedzictwa. W Anglii po śmierci du Guesclina prawowite rządy przywrócił Henryk V. Doszło jednak do kuriozalnej sytuacji, bo Francuzi postanowili bronić Walii licząc na pozyskanie walijskich łuczników. Mało tego, w Walii pojawił się sam nowo koronowany król Karol VII (szczęśliwie dla Francuzów Karol V panował tak długo, że Karol VII zdołał bezpośrednio po nim przejąć koronę, przez co udało im się uniknąć rządów Karola VI). W Walii doszło do bitwy, w wyniku której armia francuska została rozbita, Karolowi VII udało się jednak uciec z pola bitwy.

Po odzyskaniu kontroli nad Anglią i Walią, Henryk przeniósł działania na kontynent, przejściowo zdobywając kontrolę nad Normandią, skąd wyparła go nadchodząca z odsieczą Karolowi VII Joanna d’Arc. W międzyczasie Anglicy usiłowali też wesprzeć księcia Burgundii maszerując od strony Flandrii przez Szampanię, gdzie doszło do dwóch bitew, z których jedna zakończyła się sukcesem Francuzów, druga Anglików. Obie one przyniosły jednak Anglikom znaczne straty, z których uzupełnieniem mieli poważne problemy. W końcówce obie strony przyjęły pozycję wyczekujące. Południowa Francja przeżywała generalnie czasy spokoju. Również Szkocja atakowana co prawda sporadycznie przez Anglików, utrzymała jednak pod rządami Percych niezależność. Działania toczyły się natomiast we wschodniej Francji i wokół Normandii, gdzie Joanna d’Arc skutecznie szachowała posunięcia przeciwnika.

Do decydującej bitwy doszło w Burgundii, gdzie najpierw, przy bardzo wyrównanych siłach, Anglicy pod wodzą Johna Lancastera, dzięki łucznikom odparli przeważające siły dowodzone przez samego Karola VII. Dramatyczna była szczególnie końcówka. W pewnym momencie, po szczęśliwym trafieniu przeciwnika, Anglikom zostało bowiem 3 wodzów, w tym jeden „łuczniczy”. Nie mieli już żadnych jednostek, natomiast przeciwnik miał podobnie 3 wodzów, z tym, że miał jeszcze 2 jednostki. Anglicy postanowili jednak walczyć do końca i rzucając taką samą liczbą kostek doprowadzili najpierw do straty przez przeciwnika dwóch jednostek, następnie obie strony straciły kolejno po dwóch wodzów i zostali w bitwie sami John Lancaster i Karol VII. Z pojedynku tego zwycięsko wyszedł Anglik, a król Francji trafił do niewoli. Kolejna bitwa miała miejsce z udziałem Ludwika XI przeciwko księciu Burgundii Karolowi Śmiałemu. Ten ostatni walczył ze swoim nielicznym orszakiem i przy skromnym wsparciu Anglików. Francuzi mieli dużą przewagę liczebną, jednak przewaga współczynnika odwagi Karola Śmiałego zrobiła swoje. Chociaż rzucał tylko dwoma kostkami pokonał Ludwika XI w ostatniej, dwunastej turze, przejmując ostatecznie kontrolę nad Burgundią na rzecz Anglii.

Rozgrywka obfitowała w bitwy, często długie, ciągnące się po kilka rund. Były co najmniej 2-3 rekordowo długie, gdzie ociepaliśmy się kościami jak w mało której grze. Przyczyną było oszczędne wydzielanie sił na poszczególne kierunki. Dało się też zauważyć dążenie Silvera, zwłaszcza w środkowej fazie rozgrywki, do całkowitego zniszczenia Anglików, co jest jednak w tej grze dość trudne. Rozgrywka była bardzo wyrównana. W początkowej fazie prowadzili Anglicy, przekraczając poziom 10 punktów zwycięstwa. Potem za sprawą du Guesclina Francuzom udało się odrobić straty i wyjść na prowadzenie. Nie opanowywali jednak często prowincji, przez co nie zyskali tyle, ile mogliby zyskać, co było moim zdaniem jednym z głównych błędów Silvera. Potem, za Henryka V Anglicy przechylili szalę na swoją korzyść za sprawą opanowania Burgundii. Zrobili także niewielki wypad w kierunku Limousin oraz Bretanii, co przyniosło kolejne punkty za prowincje. Gra, jak pisałem, obfitowała w bitwy, więc często zdarzało się, że wodzowie trafiali do niewoli. Za czasów du Guesclina głównie wodzowie angielscy, co też pomogło wówczas w przechyleniu szali na korzyść Francuzów. Jednak w końcówce częściej w lochach gościli Francuzi, co z kolei działało na rzecz zwycięstwa Anglików. Przez długi czas najpierw Francuzi prowadzili dwoma punktami, potem Anglicy. Ostatecznie po 12 turach zwyciężyli Anglicy, posiadając 8 punktów zwycięstwa.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Silver
Général de Division
Posty: 3535
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 18:33
Lokalizacja: Warszawa
Been thanked: 104 times

Post autor: Silver »

Gratuluje pamięci co do naszych rozgrywek i świetnych raportów.
Ja miałem wspaniałe rzuty „na życie” i wodzowie francuscy byli długowieczni, jednak ty miałeś chyba lepsze „na śmierć” w bitwach. I zarówno jedno jak i drugie może przechylić szalę zwycięstwa.
Także w wielu przypadkach w rozgrywkach lepiej nie mieć inicjatywy i wybierać odpowiednich wodzów, którzy przyłączając się wyświadczą nam różnorodne przysługi.
Czasem jednak dobrze ja mieć bo ma się więcej ruchów do wykonania i w tym ten ostatni który może przechylić szalę równowagi na danym polu.
Naprzemienne wykonywanie ruchów wodzami i to manewrowanie to niezłe szachy i sztuka, by dostosować sytuację na polach na swoją korzyść (by mieć przewagę na większości pól gdzie będzie bitwa).

Tylko jednak popełnialiśmy w rozgrywce błędy techniczne i nie zwracaliśmy uwagi na to kto jest „agresorem” na danym polu, gdzie spotykają się armie przeciwników i rozgrywają bitwy.
Ma to znaczenie np. dla wodzów jak Robin Hood (ale tez wielu innych), gdzie jego wspaniała waleczność (współczynnik wodza) dająca ogromną przewagę w bitwach jest równoważona przez drugi współczynnik charakteryzujący wodzów, który pokazuje jak dużo rzutów kostka w danej rundzie bitwy może wykonać armia której on przewodzi. Jest bowiem przepis że ten wódz który atakuje dane pole i nie wyrzuci przez 3 kolejne kolejki nie uzyska trafienia to, gdy obrońca zdecyduje, to musi się wycofać i jest oczywiście ścigany ponosząc straty.
Przestrzeganie tego przepisu (pamiętanie o nim) zapewne spowoduje, że rozgrywka będzie bardziej statyczna i ważnym byłoby opanowanie jak największej liczby pól a potem ich obrona.
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43341
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3919 times
Been thanked: 2488 times
Kontakt:

Post autor: Raleen »

Tak, rzeczywiście grałeś ostro i parłeś bardzo do walki, a nieraz mieliśmy wyrównane siły, więc mogło się zdarzyć, że raz gdzieś tego Agresora nie daliśmy i mogło to mieć wpływ, ale nie sądzę, że więcej. On rzadko mimo wszystko ma zastosowanie, zresztą chyba miałeś przetłumaczone to w zasadach?

Z tą inicjatywą w scenariuszu pierwszym, zupełnie inaczej by to wyglądało, gdybyś dostał Ryszarda Lwie Serce, ale wtedy od strony historycznej byłaby to taka bzdura, że wątpię czy bym długo wytrzymał :) . Z Robin Hoodem podobnie. Co do szczęścia w rzutach podczas walki, mogę dodać tyle, że szanse były na ogół równe albo miałem trochę większe, więc wychodziło mniej więcej jak powinno wyjść. Niestety Ryszard Lwie Serce choć waleczny sam widziałeś, że nie dał rady. Trzeba po prostu oszacować swoje szanse i nie pchać się tam gdzie przeciwnik ma wyraźną przewagę. Chociaż zdarzają się cuda.

Rzuć okiem jeszcze na te AARy, bo o wszystkim wydaje mi się jednak nie napisałem, jakby Ci się coś ciekawego przypomniało, z punktu widzenia czytających raczej, to dopisz. Ja ze swojej strony dziękuję za ciekawą serię rozgrywek, jak zawsze znakomicie mi się testuje z Tobą gry.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43341
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3919 times
Been thanked: 2488 times
Kontakt:

Post autor: Raleen »

Ostatnio dostrzegłem jedną literówkę na żetonach wodzów - Karol de Blois czyli Karol z Blois występuje jako Karol de Bois. To po konsultacjach z Wilkiem

Przy okazji jak oceniacie współczynniki wodzów od strony historycznej? Nie wiem ile osób zna ten okres i interesowało się choć trochę tematem, ale mam nadzieję, że ktoś taki się znajdzie :) .
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43341
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3919 times
Been thanked: 2488 times
Kontakt:

Post autor: Raleen »

Recenzja gry na Portalu Strategie:

http://portal.strategie.net.pl/index.ph ... Itemid=119

Autorem recenzji jest Raleen.
Ostatnio zmieniony niedziela, 27 lutego 2011, 22:02 przez Raleen, łącznie zmieniany 3 razy.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43341
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3919 times
Been thanked: 2488 times
Kontakt:

Post autor: Raleen »

Recenzja w tymczasowej wersji na forum, ale w przyszłości przeniesiemy na portal.
Ostatnio zmieniony niedziela, 27 lutego 2011, 22:03 przez Raleen, łącznie zmieniany 1 raz.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Arteusz
Praetor
Posty: 3144
Rejestracja: niedziela, 7 października 2007, 16:17
Lokalizacja: Kielce
Been thanked: 1 time

Post autor: Arteusz »

Na razie taki sposób umieszczania recenzji jest najbardziej optymalny. Później się to poprzenosi i doda zdjęcia. Do momentu zaistnienia nowej strony - takie rozwiązanie jest najlepsze, bo nie chcemy zaprzestać piania na ten czas.
Moje gry
Szlachectwa nie nabiera się przez urodzenie, ale przez czyny.
"Moim obowiązkiem, jako patrioty, nie jest umrzeć za swój kraj, ale sprawić, żeby wróg oddał życie za własny".
Awatar użytkownika
Silver
Général de Division
Posty: 3535
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 18:33
Lokalizacja: Warszawa
Been thanked: 104 times

Post autor: Silver »

No takie obszerne i ciekawe recenzje, jak zwykle w wykonaniu Raleena to mistrzostwo świata.
Tekstu tak dużo, że właśnie przeniosłem sobie do edytora tekstu i małą czcionką wyszło 9 stron.
Z przyjemnościa poczytam sobię do śniadanka.
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43341
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3919 times
Been thanked: 2488 times
Kontakt:

Post autor: Raleen »

To dobrze mi znany okres historyczny, więc mam o czym pisać i stąd m.in. jest dużo. Ja mam to dużą czcionką w pliku Wordowym i tam (12-tką) zajmuje 18 stron. Ale do najdłuższych recenzji jej daleko, np. OWC przy tym formacie koło 50 stron - ta była najdłuższa. Napoleonic Wars koło 30.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Dżenesh
Colonel en second
Posty: 1271
Rejestracja: poniedziałek, 26 stycznia 2009, 23:07
Lokalizacja: Płock
Has thanked: 3 times
Been thanked: 18 times

Post autor: Dżenesh »

No postaram się zagrać w najbliższym czasie, bo gra mi kurzem zarosła ;)
Oddam życie polskiego rządu za Polskę
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43341
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3919 times
Been thanked: 2488 times
Kontakt:

Post autor: Raleen »

Ostatnio ucięliśmy sobie partyjkę z Silverem w Agresorze i można powiedzieć, że wyszła nietypowo w stosunku do wielu poprzednich o tyle, że Silver stale rzucał jedynki albo góra dwójki przy rzutach na inicjatywę. Sprawiało, to, że posunięć było często 3-4, jak było czasami 5, to już mogłem się cieszyć ;D . Grałem Anglikami i ostatecznie wygrałem, ale nieznacznie i szala przechylała się to na jedną to na drugą stronę. Wniosek z tej rozgrywki jest natomiast taki, że jak często wypada niewielka liczba rund, to gra ma tendencję do kostnienia, różnice w zdobytych punktach zwycięstwa stają się niewielkie i często w ogóle nic nie da się sklecić, tzn. żadnych szerzej zakrojonych akcji.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Dżenesh
Colonel en second
Posty: 1271
Rejestracja: poniedziałek, 26 stycznia 2009, 23:07
Lokalizacja: Płock
Has thanked: 3 times
Been thanked: 18 times

Post autor: Dżenesh »

No i zagrałem pierwszą partyjkę w WoG-a. Grałem Francuzami. Trzeba stwierdzić, że gra zajmuje niewiele czasu. My graliśmy od 18.00 do ok. 22.00. W ten czas trzeba wliczyć rozstawienie gry, tłumaczenie zasad, podglądanie wyczynów naszych „kopaczy”, dyskusje na różne tematy no i degustację „napojów”. Gra wygląda na dobrą. Ciekawe rozwiązanie zastosowano przy rozstrzyganiu bitew (jak się okazuje posiadanie największej armii nie jest wcale kluczem do wygrania bitwy). Niekiedy nie jest zbyt dobrze wdawać się w starcia, lepiej próbować przejąć poszczególne księstwa. Trzeba przyznać, że większego farta w rzutach kośćmi miał przeciwnik (chociaż mi lepiej wychodziło strzelanie „w plecy” Anglikom) – i na polach bitew i przy przejmowaniu kontroli nad prowincjami.
Szczególnie podobały się szczególne właściwości Joasi d’Arct – przeciwnik w bitwie z jej udziałem rzuca połową kości. ;D
Oddam życie polskiego rządu za Polskę
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43341
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3919 times
Been thanked: 2488 times
Kontakt:

Post autor: Raleen »

Z tą Joanną to mała poprawka - tam są trzy opcje:

1. Przeciwnik Joanny w ogóle nie rzuca żadną kością.
2. Obie strony rzucają "normalnie".
3. Joanna nie rzuca w ogóle żadną kością.

Co do Joanny to dobrze jest w stosunku do niej zrobiony książę Burgundii Karol Śmiały, bo ma on akurat wysoki współczynnik bitewny (niestety za to dość niski współczynnik dowodzenia), przez co ma szanse iść z nią w zawody. Historycznie było tak, że to właśnie żołnierze Filipa Śmiałego wzięli do niewoli Joannę.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Starożytność i średniowiecze”