Sekigahara: The Unification of Japan (GMT)

Planszowe gry historyczne (wojenne, strategiczne, ekonomiczne, symulacje konfliktów) dotyczące XVI, XVII i XVIII wieku.
szturmo
Carabinier
Posty: 20
Rejestracja: sobota, 15 października 2011, 23:30

Re: Sekigahara: The Unification of Japan (GMT)

Post autor: szturmo »

Dzisiejsza rozgrywka jaką stoczyłem była emocjonująca bo bardzo wyrównana, do końca nie było wiadomo kto wygra i o zwycięstwie czarnych zdecydowała ostatnia bitwa a o losach tej ostatniej zdecydował jeden punkt. Również odniosłem wrażenie, że czarne są uprzywilejowane w tej grze i jakoś łatwiej się nimi gra. Jest to chyba wada tej gry, ale z kolei bardzo mi się podoba mechanizm rozgrywania bitwy pozwalajacy na robienie kombosów. Też dziękuję Kapitanie za grę, kiedyś musimy zagrać rewanż.
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43348
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3922 times
Been thanked: 2491 times
Kontakt:

Re: Sekigahara: The Unification of Japan (GMT)

Post autor: Raleen »

Rozegraliśmy dziś partyjkę Sekigahary. Pozwoliłem sobie zagrać tym razem Ishidą (złoty kolor), żeby sprawdzić jak to jest z jego szansami. Wyszło nienajgorzej, bo wygrałem. Decydująca okazała się bitwa w 7 turze pod zamkiem klanu Maeda (na północy). Okolice Sekigahary tym razem dość długo były wolne od działań. Na początku udało mi się jako Ishidzie rozbić zgrupowanie pod Fukushimą, a nieco wcześniej zająć położony opodal zamek, co chyba pomogło. Później z drugiej strony zaczęło zagrażać zgrupowanie Maedy, które starało się bronić drugiego zamku czarnych, położonego na północ od Kyoto. W bitwach szczególnie mordercze okazały się podwójne jednostki muszkietów. Raz udało mi się nawet wystawić aż 3 takie jednostki z bonusami za atak specjalny. Jednostki schodziły, że aż miło. W każdym razie w 7 turze Tokugawa czuł się trochę ogołocony, natomiast Ishidzie pomogło chyba sprowadzenie kilku jednostek Morich z Mori Boxu.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Wilk
Alférez de Navío
Posty: 541
Rejestracja: niedziela, 7 października 2007, 23:28
Lokalizacja: Warszawa
Been thanked: 2 times

Re: Sekigahara: The Unification of Japan (GMT)

Post autor: Wilk »

Raleen pisze:Jednostki schodziły, że aż miło. W każdym razie w 7 turze Tokugawa czuł się trochę ogołocony, natomiast Ishidzie pomogło chyba sprowadzenie kilku jednostek Morich z Mori Boxu.
O tak, mnie też się w międzyczasie udawało wygrać Ishidą, ale bez "Morich z pudełka" to on leży i kwiczy, niepotrzebnie ich tam trzymałem w naszej partii. :)
Augustus
Chasseur
Posty: 19
Rejestracja: poniedziałek, 25 lutego 2008, 10:09

Re: Sekigahara: The Unification of Japan (GMT)

Post autor: Augustus »

Może ktoś z Was wie gdzie mogę jeszcze dostać grę?

Pozdrawiam
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43348
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3922 times
Been thanked: 2491 times
Kontakt:

Re: Sekigahara: The Unification of Japan (GMT)

Post autor: Raleen »

AAR - partia Raleen vs Waffel, rozegrana w klubie Paradox 01.05.2012

Waffel - Tokugawa (czarni), Raleen - Ishida (złoci)

Obrazek
Rozstawienie początkowe po dobraniu losowych bloczków - zachodnia część planszy, koło Kioto i Osaki, matecznik Ishidy

Obrazek
Rozstawienie początkowe po dobraniu losowych bloczków - wschodnia część planszy

Obrazek
Początek rozgrywki upłynął pod znakiem dużej bitwy w okolicach Fukushimy, w której zwycięstwo odnosi Ishida. Tokugawa zachodzi go tymczasem od północy zgrupowaniem Maedy. Trzeba zaznaczyć, że w pierwszym posunięciu Tokugawa od razu wzmocnił zgrupowanie wokół Fukushimy, tak że jego oddziały początkowo niemal dorównywały tutaj armii Ishidy

Obrazek
We wschodniej części planszy, koło zamku Aizu spokój, również zamek Ueda nie jest niepokojony

Obrazek
Trwają ciężkie walki w centrum, koło Fukushimy. Główne zgrupowanie wojsk Ishidy ponosi straty, gdy do akcji włącza się Maeda. ten ostatni oblega wkrótce centralny zamek Gifu i zdobywa go

Obrazek
Główna armia Ishidy chwilowo dwoi się walcząc z oddziałami Maedy i niedobitkami spod Fukushimy. W pierwszej kolejności zostaje rozbity Maeda, a ostatni jego bloczek oblężony w Gifu. Ishida podciąga z Kioto dwa oddziały Morich, by uzupełnić straty, które przyniosły dotychczasowe walki oraz wprowadza w Osace 3 oddziały klanu Kobayakawa

Obrazek
Przed zniszczeniem ostatniego, oblężonego bloczka ze zgrupowania Maedy (w Gifu) oddziały Ishidy niszczą niedobitki wroga w okolicach Fukushimy, gdzie ten w międzyczasie próbował się wzmocnić. Ishida musi się jednak spieszyć, bowiem na plac boju zmierza kolejne zgrupowanie Tokugawy

Obrazek
Jako ostatnia jednostka broniąca Gifu zostaje zniszczony oddział Czerwonych Diabłów Naomasy, najwierniejszych sług Tokugawy. Tym samym centrum zostaje opanowane przez Ishidę, nie bez poważnych strat. Bronią się jednak nadal dwa zamki Tokugawy, obsadzone pojedynczymi oddziałami, którymi Ishida nie miał czasu się zająć, od samego początku mocno zaangażowany w walki koło Fukushimy. Tokugawa wprowadził też w międzyczasie na planszę nowe oddziały Maedy, które mogą wkrótce nadejść z północy, oraz stanął drugim zgrupowaniem wojsk, tym razem swojego własnego klanu, na rozstaju dróg opodal zamku Ueda, zapewne z zamiarem zdobycia go. Szczęśliwie dla Ishidy, w międzyczasie udaje mu się wzmocnić główną armię oddziałami klanu Kobayakawa, które przerzucił spod Osaki. Dzięki temu jego główna armia zachowuje przewagę nad przeciwnikami

Obrazek
Po oczyszczeniu centrum Ishida otrzymuje dobry zestaw kart, więcej niż odpowiedni dla składu sił, którymi dowodzi. Sytuacja jest bardzo korzystna: opanował centrum, podczas gdy przeciwnik nie uporał się jeszcze z żadnym z jego zamków we wschodniej części planszy. Oddziały czarnych wydają się być mimo wszystko mocno przerzedzone. W zasadzie mógłby poczekać. Opanowanie zamków Tokugawy, dodajmy, że słabo obsadzonych, i potem zmobilizowanie rezerw powinno mu wystarczyć do zajęcia silnej pozycji w centrum planszy, zanim nadejdzie kolejna armia Tokugawy, który ma jeszcze dużo do zrobienia na wschodzie... Jednak dobrych kart nie należy marnować skoro już przyszły i Ishida postanawia wykonać brzemienny w skutkach ruch - maszeruje na wschód by zaatakować nadciągające oddziały Tokugawy, które zagrażają zamkowi Ueda i przy okazji obronić sam zamek. W tym celu podejmuje forsowny marsz całą główną armią w kierunku zgrupowania Tokugawy, tak by w ostatnim posunięciu móc go dopaść, gdy ten zacznie szturmować zamek Ueda. Bierze też pod uwagę, że Tokugawa może próbować uchylić się od walki, co wobec przewagi Ishidy nie jest wykluczone. Tokugawa wybawia jednak z kłopotów Ishidę sam atakując jego nadciągającą armię, mimo że ma mniej sił. Kieruje się tym, że w niedawnych walkach Ishida zużył do bitew wiele kart i obecnie może mu brakować odpowiednich kart do wprowadzenia większości posiadanych oddziałów do walki. Gdy dochodzi do starcia, na nieszczęście Tokugawy sytuacja okazuje się zgoła odmienna. Ishida wprowadza niemal całą swoją armię do bitwy i mimo że również Tokugawie udało się uruchomić wszystkie swoje oddziały, to dwukrotna przewaga liczebna Ishidy i kombinowany atak kilku jednostek kawalerii robi swoje. Cała armia Tokugawy zostaje zniszczona, w tym ginie sam daymio, co oznacza koniec gry i przynosi automatyczne zwycięstwo Ishidzie

Bitwa zakończyła się po 3 etapach za sprawą śmierci Tokugawy. Trzeba jednak podkreślić, że nawet bez tego w tym momencie sytuacja Ishidy była wyjątkowo dobra. Korzystny układ kart i ofensywne ruchy czarnych tylko przyspieszyły klęskę. Była to pierwsza z rozgrywek, które udało nam się zagrać tego dnia, dodam, że obie grałem Ishidą.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43348
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3922 times
Been thanked: 2491 times
Kontakt:

Re: Sekigahara: The Unification of Japan (GMT)

Post autor: Raleen »

Relacja z rozgrywki na Portalu Strategie:

http://portal.strategie.net.pl/index.ph ... Itemid=121

To druga nasza pierwszomajowa rozgrywka z wafflem w klubie Paradox. Znowu grałem Ishidą, tym razem jednak walki potrwały znacznie dłużej, bo rozegraliśmy pełne 7 tur (etapów), a rozgrywka obfitowała w liczne zwroty akcji (prawdę mówiąc, raport nie oddaje nawet wszystkiego co się działo na planszy - jak to zwykle bywa). Na koniec podziękowania dla waffla, za wyjątkowo udany 1 maja.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
ozy
Tai-sa
Posty: 1498
Rejestracja: czwartek, 30 marca 2006, 10:30
Lokalizacja: Opole

Re: Sekigahara: The Unification of Japan (GMT)

Post autor: ozy »

No, w końcu wygrałem Ishidą. Wprawdzie z niedoświadczonym graczem, ale udało się. Przeciwnik użył go w bitwie, w której wystawił tylko 4 bloczki, więc dałem radę wytłuc wszystkie i ten musiał zginąć, jako, że straty trzeba brać najpierw z tych wystawionych...

Kanonem staje się w mojej strategii wystawianie wszystkich bloczków Mori na raz pod koniec 2 tygodnia. No i coraz więcej kart gram na ruchy i forsowne marsze, generalnie dążąc do tego, by na koniec tygodnia zostawała mi 1 karta na ręce, chyba, że tydzień kończyły bitwy.
Farewell, leave the shore to an ocean wide and untamed
Hold your shield high, let the wind bring your enemy your nightmare
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43348
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3922 times
Been thanked: 2491 times
Kontakt:

Re: Sekigahara: The Unification of Japan (GMT)

Post autor: Raleen »

Dziś grałem z Wilkiem, po raz kolejny Ishidą. Wilk grał bardzo ofensywnie, chyba nawet za bardzo, chociaż starał się nadmiernie nie wystawiać (co nie zawsze mu się udawało). Rozgrywka przebiegała w sposób odbiegający od tego co widziałem dotychczas. Na początku dużą aktywność wykazało zgrupowanie spod Fukushimy, które pomaszerowało na Kioto i rozbiło stojące tam dwie jednostki. Potem jednak cofnęli się pod Fukushimę. Z kolei żółci jak to zwykle bywa, zaczęli od koncentrowania sił nieznacznie przesuwając główną armię do przodu. Widząc, że przeciwnik czuje się bardzo silny pod Fukushimą, jak również dało się zauważyć, że ma bardzo dużo kart do tego zgrupowania, żółci spróbowali, trochę nietypowo, uaktywnić wojska na wschodzie, gdzie potem zaatakowali przeciwnika, niestety dla siebie, nieszczęśliwie, i ponieśli klęskę. Za to w centrum tak jak na początku czarnym podeszły karty do zgrupowania z Fukushimy, tak żółci wkrótce mieli na tyle wojsk i kart, że rozbili pierwszą grupę, niszcząc m.in. oddział Czerwonych Diabłów Naomasy. Z północy posuwało się jednak drugie zgrupowanie wojsk Maedy, jak również czarni uruchomili wkrótce Tokugawę. Gdy czarne armie maszerowały w stronę Ishidy, ten zdecydował się rozdzielić siły (ponieważ z kolei doszło wyjątkowo dużo kart do Morich, których miał naprzeciwko Maedy) i zaatakować Maedę. Temu ostatniemu przyszedł z pomocą Tokugawa. Jednak siły Morich i kart do ich wystawienia żółci mieli tak dużo, że w wyniku walki czarni stracili 4 jednostki i zamek klanu Maeda. Sam Tokugawa z jednostkami rejterował ku centrum. Również żółci ponieśli spore straty. Końcowe etapy gry to marsz nowo zmobilizowanych oddziałów Tokugawy ku centrum. Znajdujący się tam zamek Gifu, jak na ironię, przez długi czas pozostawał pusty, za to żółci usadowili się pod Fukushimą, kontrolując tamtejszy zamek Tokugawy. Wcześniej (jeszcze zanim Ishida ruszył na Maedę) zdobyli też dwa pozostałe zamki czarnych położone koło Kioto. Końcówka gry to potężna armia czarnych idąca dwoma dużymi drogami na zachód. Dołem posuwał się Tokugawa, który nagromadził mnóstwo oddziałów, środkiem, nieco opóźnione szło drugie zgrupowanie. Oddziały żółtych pod Fukushimą, mimo że mniej liczne, wygrały dwie bitwy, zadając przeciwnikowi makabryczne straty (w jednej z bitew poległy cztery trójkowe piechoty Tokugawy). Kluczem do sukcesu okazało się skoordynowanie ataków dwóch kawalerii i użycie niemal wszystkich jednostek z klanu Kobayashi. Straty żółtych również były znaczące. Tak, że po tych bojach zostały im 3 jednostki, które w ostatniej turze uległy przeciwnikowi i bronił się już tylko zamek pod Fukushimą, którego Tokugawa z braku sił (i odpowiednich kart) nie zdołał jednak zdobyć. W centrum nowo zmobilizowane oddziały idące z Kioto pobiły w końcówce ostatniej tury oddziały przeciwnika pod Gifu, ale także nie były w stanie go odbić. Najwięcej zrobiła jednak armia Morich, która poszła za ciosem, maszerując w ostatnich etapach na wschód (północną drogą) i odbiła Aizu, a także wyszła na drogę prowadzącą do Edo - stolicy Tokugawy. Rozgrywka zakończyła się zwycięstwem Ishidy i to przy dużej przewadze: 18 do 9 punktów zwycięstwa.

W sumie wyszła nam dość nietypowa rozgrywka. Zwłaszcza wykorzystanie przez Ishidę drogi północnej w końcówce odbiegało od tego co dotychczas widziałem i praktykowałem. Sporo potrafiła zmienić znaczna liczba bitew. Rotacja kart była miejscami naprawdę duża. Trochę ustawiły rozgrywkę jedno czy dwa rozdania gdzie (nie wiem jak to wyglądało u Wilka, ale zdaje się, że też miał podobnie) trafiało się dużo kart do jednego klanu. Trzeba było tylko mieć go tam gdzie chcemy atakować i czasem przestawienie niektórych oddziałów było bardzo kłopotliwe, przynajmniej dla mnie (to dodatkowy efekt szybkiej gry).
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Wilk
Alférez de Navío
Posty: 541
Rejestracja: niedziela, 7 października 2007, 23:28
Lokalizacja: Warszawa
Been thanked: 2 times

Re: Sekigahara: The Unification of Japan (GMT)

Post autor: Wilk »

No właśnie, specjalnie starałem się przetestować coś nowego (przynajmniej dla mnie) - mianowicie cisnąć ile fabryka dała i maksymalnie wyzyskać słabości w początkowym ustawieniu Ishidy nawet kosztem ewentualnych strat własnych, a zatem coś w rodzaju gambitu. Z rozmysłem więc (i licząc się z możliwością srogiej wtopy :mrgreen: ) napierałem, a wtopa nie dała na siebie długo czekać. Chyba jednak ta strategia jest mocno suboptymalna, choć ciężko powiedzieć na sto procent, czy faktycznie jest taka zła, bo w Sekigaharze jest bardzo dużo zmiennych, zwłaszcza rozkłady kart. Jedno jest pewne - Ishida ma na wejściu, mocniejszą pozycję niż to się z początku wydaje. Mój pomysł wziął się z myślenia typu: "OK, Ishida może grać manewrem, ale co się stanie, gdy od początku bezpardonowo naciskać, atakując nie uciekając się jakoś obsesyjnie do manewru, budowania natarć, słowem, nie dając mu czasu? Banzai! Ani kroku w tył!" Dzisiaj rezultat nie był budujący dla Tokugawy, i choć cały czas się zastanawiam, co by było, gdyby nie ta Twoja ręka złożona z samych Morich, na którą nie wystarczyła moja silna armia i dwa challenge (gdybym wygrał tę bitwę, różnie mogłoby być), to myślę, że na takie coś mógłby się ewentualnie nabrać początkujący (np. bojący się korzystać z Morich w Osace, niepotrafiący się przegrupować, by zmontować sensowny kontratak itd.), albo Ishida musiałby konsekwentnie mieć kiepskie układy kart.
Tak czy owak, stawiłem bardziej zacięty opór niż wcześniej w "Unhappy King Charles!", gdzie mój król Karol naprawdę był nieszczęśliwy, a ogólnie w pełni potwierdza się moja opinia, że Sekigahara jest przednia (bez wątpienia dla mnie 1 miejsce wśród tytułów wydanych w 2011) - bardzo dużo możliwych wariantów strategicznych i taktycznych (zupełnie nie potwierdzają się obawy, że gra będzie schematyczna), dynamiczna, dużo krwawych bitew, prześlicznie wygląda, same zalety. ;)
adalbert
Général de Brigade
Posty: 2058
Rejestracja: czwartek, 17 kwietnia 2008, 09:54
Lokalizacja: Szczecin
Has thanked: 87 times
Been thanked: 186 times

Re: Sekigahara: The Unification of Japan (GMT)

Post autor: adalbert »

Jeżeli Ishida wygrał taką przewagą, to nie wiem, co o tym sądzić. Moim zdaniem taki wynik graniczy z cudem.
Awatar użytkownika
Wilk
Alférez de Navío
Posty: 541
Rejestracja: niedziela, 7 października 2007, 23:28
Lokalizacja: Warszawa
Been thanked: 2 times

Re: Sekigahara: The Unification of Japan (GMT)

Post autor: Wilk »

Na pewno przyczynił się też nie tyle obrany wariant, co moje błędy, ale wynik gorszy niż gra, wydaje mi się, bo z tego co pamiętam, liczba posiadanych zamków i "kostek" bardzo się zmieniała (zdarzało mi się prowadzić w zamkach, a w lokacjach punktowych prowadziłem przez większość partii). Na końcu po prostu definitywnie skończyło mi się paliwo, nie dałem już rady poodbijać (a już 2 zamki miałem na talerzu), pozajmować itd., zwłaszcza że w pewnym momencie musiałem wydać sporo środków, żeby się przegrupować i na nowo stwarzać zagrożenie na wschodzie. Teraz jak się nad tym zastanawiam (już mi to w sumie wczoraj w głowie postało), myślę, że jednym z głównych skutków chęci prowadzenia przez Tokugawę wojny na wszystkich frontach z jednakowym zaangażowaniem jest to, że kończą mu się karty (co chwila trzeba uskuteczniać marsze forsowne itd.) i takie coś jest, jak pokazuje ten wynik, nie do utrzymania na dłuższą metę, bo Ishida może spokojnie manewrować i wystarczy, że się będzie pod koniec umiejętnie bronił.
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43348
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3922 times
Been thanked: 2491 times
Kontakt:

Re: Sekigahara: The Unification of Japan (GMT)

Post autor: Raleen »

Pod koniec idąc dużą armią wzdłuż głównej drogi od siedziby Tokugawy pewnie miałeś spore nadzieje, że przejdziesz po mnie jak walec, ale armia Ishidy się zebrała i ta koordynacja dwóch kawalerii dała piorunujące efekty. A co do samego wyniku, chyba w końcówce nie do końca optymalne posunięcia. W każdym razie, żadnych cudów sobie podczas tej rozgrywki nie przypominam ;) . Co do końcowej części analizy Wilku, w pełni się zgadzam - nie da się za szybko zrobić pewnych rzeczy.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Wilk
Alférez de Navío
Posty: 541
Rejestracja: niedziela, 7 października 2007, 23:28
Lokalizacja: Warszawa
Been thanked: 2 times

Re: Sekigahara: The Unification of Japan (GMT)

Post autor: Wilk »

Gdyby nie te dwie kawalerie, to by Ci pewnie padł cały tamten front, ja naprawdę się tam czułem mocny wtedy. Ale faktycznie, za dużo tych "gdyby nie to, czy tamto", bo jeszcze ten heroizm Morich pamiętam i tę "rękę śmierci", która położyła cały klan Maeda, a Tokugawę zmusiła do szybkiego odwrotu (ta łączona armia była naprawdę potężna), żeby uznać aż taką agresję za dobry pomysł. :D Co do końcówki, pewnie faktycznie nie rozegrałem jej optymalnie, ale też zwyczajnie nie miałem czym, bo kart brak, o czym pisałem wyżej. Mogłem się już tylko przyglądać utracie lokacji punktowanych, a jedynym sposobem na powstrzymanie Cię przed odebraniem mi zamków na zachodzie była ostatnia ofensywa na wschodzie, wiążąca armie Ishidy, udana zresztą w jakimś stopniu, ale na oblężenia (nietrudne zresztą) już nie miałem, jak pamiętasz, środków. Ogólnie ja zawsze uważałem, że w Sekigaharze raczej się nie ma problemów z kartami i wystarcza na wszystko. Otóż okazuje się, że jak się za bardzo szaleje, to nie wystarcza jednak. :mrgreen:
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43348
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3922 times
Been thanked: 2491 times
Kontakt:

Re: Sekigahara: The Unification of Japan (GMT)

Post autor: Raleen »

Wilk pisze:Ogólnie ja zawsze uważałem, że w Sekigaharze raczej się nie ma problemów z kartami i wystarcza na wszystko. Otóż okazuje się, że jak się za bardzo szaleje, to nie wystarcza jednak. :mrgreen:
A to ja od początku mam dokładnie przeciwne zdanie: kart zawsze mi się wydawało, że jest na styk :) . Oczywiście, do samego ruchu zawsze jakoś starcza, ale trzeba myśleć o najbliższej walce. Natomiast ta ostatnia rozgrywka była, za sprawą licznych ataków i dużych strat (dających obu stronom karty) inna, o tyle, że kart było jakby ciut więcej.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Wilk
Alférez de Navío
Posty: 541
Rejestracja: niedziela, 7 października 2007, 23:28
Lokalizacja: Warszawa
Been thanked: 2 times

Re: Sekigahara: The Unification of Japan (GMT)

Post autor: Wilk »

Źle się wyraziłem, chodziło mi właśnie o ruch. Raczej nie miałem nigdy problemów, by chodzić tam gdzie chcę, albo nie były one wielkie. No a wczoraj przeholowałem i w konsekwencji w ostatnim tygodniu wojny nawet za bardzo nie miałem jak gonić za traconymi lokacjami. ;)
ODPOWIEDZ

Wróć do „XVI-XVIII wiek”