Zima przełomu lat 1944/45 na froncie włoskim była względnie spokojna. Oddziały nie biorące udziału w żadnych większych operacjach, uzupełniały straty i szkoliły rekrutów. Jedynymi przejawami aktywności bojowej były patrole wojsk wysyłane wzdłuż ziemi niczyjej...
Dziś propagowałem nasze hobby wśród modelarzy zrzeszonych wokół Olsztyńskiego Pałacu Młodzieży. Rozegrałem z moim przeciwnikiem (wziętym z łapanki :devil: ) mały pokazowy scenariusz. Mój patrol składał się z samochodu pancernego 222 oraz plutonu grenadierów. Amerykanie wysłali przeciwko mię pluton piechoty wsparty M8 Greyhound.
Celem bitwy była częściowo zniszczona willa na niewielkim wzgórzu idealna jako punkt obserwacyjny artylerii obu stron.
Porucznik Schultz był zaniepokojony. Odgłos silnika był słyszany nawet na niego pozycji. Co kolwiek to było , na pewno było to cięższe od niego "samochodzika". Nastroju nie poprawiała mu wcale drużyna jankesów w krzakach na lewej flance. Profilaktycznie kazał ją ostrzelać drużynie odpowiadającej za ten sektor. Po namyśle krzyknął także do dowódcy Sd.kfz.222 przydzielonego mu jako wsparcie , żeby zrobił użytek z swojej armaty. Sam ruszył z drużyną sztabową i najlepiej wyposażoną drużyną plutonu w kierunku celu misji.Jak się okazało obawy były słuszne bo własnie na szczycie wzgórza pojawił się samochód pancerny wroga oddał strzał i nim ktokolwiek zdążył wyciągnąć panzerfausta , zaczął się wycofywać.Pancerna pieść poleciała stanowczo za późno.
Porucznik Schultz długo nie pożył - zginął trafiony kulą snajpera. Wszyscy z obstawy porucznika zaczęli przerażeni szukać osłony - oprócz sierżanta Mylera który celną serią z Stg 44 pozbawił głowy łowcę oficerów. Jednak w obliczu zmasowanego ognia nie udało mu się skoordynować ataku z prawo skrzydłową drużyną która utknęła w wymianie ognia z wrogiem.Przeciwnik wykorzystał sytuację ,i dzięki szybkiemu marszowi jarem, otoczył drużynę.
Niedługo po tym amerykanie ruszyli do szturmu na wille wsparci samochodem pancernym.Mimo twardej obrony(straty szturmujących to 50% stanu)musieli w końcu ulec.
W obliczu totalnej klęski kto mógł się wycofał, a otoczeni Grenadierzy postanowili zdać się na łaskę Amerykanów.
Kapitan amerykański zadowolony po bitwie :
[ARR] Długie zimowe popołudnie
- czaki
- Chorąży koronny
- Posty: 1337
- Rejestracja: niedziela, 11 stycznia 2009, 21:24
- Lokalizacja: Poznań
- Kontakt:
Dobry AAR, choć jako pokazówkę użyłbym scenariusza, gdzie jest po kilka czołgów na stronę i nie ma prawie piechoty - taka sytuacja jest bardziej komfortowa dla nowicjusza, łatwiej wpaść w to hobby, kiedy widzisz, że masz do pomalowania 3-4 pojazdy tylko, a nie ok.20-25 figurek, które początkującemu mogą wydać się trudniejsze do malowania. Tak czy tak, świetna inicjatywa. :pom: