Ale ile luda do tego trzeba? Bo ten mały Rzym miał obwód murów (serwiańskich) 11 km. Hannibal nie byłby w stanie nawet blokady założyć.Telamon pisze:Tylu żeby wgnieść najpierw ówczesny mały Rzym.
A do Rzymu jeszcze trzeba dojść - tracąc po drodze ludzi.
Hannibal łaził wte i we wte. Macedończycy przynajmniej realizowaliby konkretny plan, ale powraca pytanie: czy byli gotowi walczyć z kimś, kto nie poddałby się po dwóch-trzech bitwach (bo rozumiem, że robimy takie założenie, że to Republika na początku zbiera łomot). W Indiach w pewnym momencie wymiękli.Telamon pisze:Hannibal z o wiele większą i silniejszą Republiką igrał mając 40-60 tysięcy różnej jakości żołnierzy. To było jak najbardziej w zasięgu Aleksandra skoro taki Antypater w 331 p.n.e zebrał przeciwko Agisowi III 40 tysięcy.
Na chłopski rozum, to lepiej znosić formalną zależność od "rozwydrzonych", rozpuszczonych i co chwila zaglądających do kielicha Tarentyńczyków, niż od twardych, prymitywnych, ściągających daniny i obijających twarz podskakującym Macedończyków.Telamon pisze:Ciekawi mnie natomiast postawa innych polis greckich, które sobie Tarent podporządkował w ten czy inny sposób, choćby sięgając po miecz i dla których Aleksander mógłby się stać wyzwolicielem.
Zgubiłem się: kto go wpuścił?Telamon pisze:A mimo to znając koligacje Aleksandra I z Macedończykami wpuścili go na swoje ziemie.
No ale właśnie co w tym kuszącego? Z jednej strony "daleki" Rzym - agresywny, ale mieszczący się w ówczesnych ramach italskich -, który gdzieś tam prowadzi prymitywne walki "plemienne" m.in. przeciw "szkodnikom", a z drugiej strony Macedończyk, który już podbił połowę znanego świata i któremu wciąż mało.Telamon pisze:Nawet gdyby sprzymierzeńcy to to nie są imponujące siły. Wizja takiego Aleksandra idącego na Rzym mogłaby być natomiast dla nich kusząca...
No właśnie. Rzymianie w danym momencie nie mieli jeszcze takich (realnych) ambicji, żeby Wielką Grecję okupować. A Macedończyk mógł to przeprowadzić. Grekom italskim, jak rozumiem, wolność obrzydła?Telamon pisze:jak postąpiłby z upartym i krnąbrnym Rzymem człowiek, który zniszczył wiarołomne Teby? Po podboju natomiast Aleksander oczywiście zostawiłby pewne siły w Italii ale sam by odszedł szukając innego celu do podboju.
Kartagina, która pod bokiem ma "macedoński" Egipt dowiaduje się, że Macedończycy płyną na Italię. I tutaj taki punkt obrad: na kogo pójdzie Aleksander, gdy już podbije krnąbrnych Italików? Pierwszy w miarę logiczny cel to Sycylia. A drugi? Patrząc od strony "buta" po Sycylii jest już Afryka. I sycylijskie miasta i kartagiński senat musiałyby być tego świadome.Telamon pisze:To mogłoby być ciekawe. Punijczycy, którzy dogadali się już niegdyś z Persami i (chyba dali im nawet ziemię i wodę ale nie pomnę teraz jak to było) i którzy mieli realne powody aby nienawidzić Greków z Wielkiej Grecji (podpisują - nie pierwsze - choćby z Etruskami w 367 p.n.e porozumienie przeciw Tarentowi) i do tego Syrakuzy, dla których Kartagina była śmiertelnym wrogiem. Ciekawe, który z nich wyciągnąłby pierwszy rękę do Aleksandra...
Pytanie, dlaczego w tym wypadku miałoby nie zadziałać.Telamon pisze:W świecie macedońskich wodzów z pewnością tak to ładnie działało.
Popatrz na to w ten sposób: jesteś "Grekiem Właściwym", spacyfikowanym przez Macedonię, którego ta sytuacja uwiera. Nie jesteś w heroicznym nastroju na akcje pt. "Dulce et decorum est pro patria mori", ale masz dość macedońskiego buta, kalającego twoją świętą, cywilizowaną, helleńską niwę. Co możesz zrobić? Możesz sprzedać sąsiadowi farmę/winnicę, wziąć żonę za rękę, dzieciaki pod pachę i emigrować na Sycylię, czy na sam dół italskiego buta. Tam możesz żyć jak prawdziwy Hellen, opychając się gyros, tzatzikami ( ) i tańcząc Greka Zorbę, bez oglądania się na macedońskich żołdaków. Ale co będzie, gdy owa Sycylia i włoska podeszwa też zaczną jęczeć, gdy je Macedończyk ściśnie za gardło? Gdzie emigrować? Zostaje jakaś leżąca na krańcu świata i otoczona przez barbarusów Massalia. Dopóki Italia i Sycylia były wolne, stanowiły wentyl bezpieczeństwa. Ale gdyby nie było gdzie uchodzić? Po zajęciu Italii świat śródziemnomorski stałby się strasznie ciasny dla "wolnych i dumnych". Mogłoby zacząć bulgotać pod pokrywką.AWu pisze:Dziwnym trafem jak utknął w odległej Baktrii na szereg lat to nie podnieśli :>
A jakby był w o splunięcie odległej Italii to by szaleli ?
Mało prawdopodobny scenariusz.
A nawet jeśli.. Grecy byli zupełnie spacyfikowani militarnie.
No właśnie o to chodzi. Koalicja przeciw wyciągającemu lepkie łapki w kierunku Italii Olkowi byłaby całkiem logiczna. Bo przecież to nie byłby już marzyciel ganiający za wschodnim mirażem, tylko skuteczny zdobywca, który chce macedońskiego odpowiednika "mare nostrum". Interes Italii, tyranów Sycylii i Kartagińczyków byłby zagrożony, przy czym zakładam, że najbliżsi sąsiedzi Romy byliby na tyle zaślepieni, że poszliby Macedończykowi w sukurs, byleby dowalić tym znad Tybru. Ale reszta?AWu pisze:A tu masz właśnie argument za Aleksandrem.
bano się kogoś kto mógłby osiągnąć jego pozycje po prostu. Bo mógł.. Przeciwko Pyrrusowi koalicji nie było :>
Tarent nie bał się Rzymu jeszcze w czasach Pyrrusa. Ile znamy przypadków obsikania ( ) posła rzymskiego? Dlaczego zatem miałby się go bać w czasach Aleksandra? Konsulowie nie rozbijali się wtedy jeszcze po świecie tak, jak Macedończyk.