Oglądałem właśnie w TVP Historia relację z rekonstrukcji bitwy (ponad 2-godzinną, jutro ma być ciąg dalszy czy raczej druga część). Komentowali prof. Radosław Żurawski vel Grajewski (pisujący swego czasu u nas na forum), prof. Tomasz Strzeżek i i prof. Remigiusz Forycki (ten ostatni to literaturoznawca z tego co wspominał).
Odnośnie kul ołowianych do karabinów Bakera, Strzeżek albo Żurawski wspominali o ich większym kalibrze i odkształcaniu przy ładowaniu. Tak, że chyba jednak trochę racji miałem, gdy pisałem co pisałem, choć przyznam, że sam musiałbym sobie odświeżyć pewne rzeczy, tak że nie będę tu wchodził w spory z Wami w tej chwili. Przypomnę jedynie, że nie pisałem nigdzie o wielokrotnym tłuczeniu w te kule stemplem czy ich rozpłaszczaniu - tak że prosiłbym jak komentujecie o nie przekręcanie tego co pisałem.
Sam po obejrzeniu programu zauważyłem sporo nieścisłości i uproszczeń, na potrzeby publicystyczne. Jednym z komentujących był prof. Strzeżek, jeden z najlepszych w mojej ocenie autorów zajmujących się historią wojskowości powstania listopadowego, a z początku jak słuchałem jego wypowiedzi to można było odnieść wrażenie jakby się słabo orientował w przebiegu bitwy... Może to tak w tego typu relacjach musi być... Też odczuwam niedosyt, zarówno tamtym wywiadem, jak i tym czego się dzisiaj nasłuchałem (chociaż w programie przynajmniej było trochę więcej konkretów - to też oczywiście jak dla kogo).
Santa pisze:
Wybacz Raleen, ale z typowym zboczeniem zwrócę uwagę, że "odbitkowo" to nie za bardzo strzelano. Prowadzono za to ogień czołgający, lub oddawano strzały rdzeniowe
.
Coś mi się zdaje, że o strzelaniu "odbitkowym" pisał Roman Łoś w "Artylerii Królestwa Polskiego", ale nie mogę znaleźć swojego egzemplarza w tej chwili, więc głowy nie dam. Już dawno temu zamieściłem na tym forum skopiowane przeze mnie w całości dzieło Jana Szemeslera o artylerii, potem obszerne fragmenty a częściowo streszczenia "Zasad rozstawiania dział, czyli użycia artyleryi z wojskiem w polu" (tłum. K Stolzman). Rodzaje strzałów, jakie wtedy stosowano, nie są więc dla mnie żadną tajemnicą. W każdym razie określenie "odbitkowe" jest używane czasami w publikacjach naukowych, a ja użyłem go z tym zamiarem, by nie wdawać się w szczegółowe rozróżnianie rodzajów strzałów tego typu, których jest oczywiście więcej. Co do strzału "rdzeniowego" to nie spotkałem się z takim określeniem. Domyślam się, że chodzi o strzał rdzenny.
romanrozynski pisze:Tym samym ofiar śmiertelnych nie było dużo. Straty były niskie chyba, że kawaleria dostawała się pod ogień kartaczowy.
Tezę o dużych stratach kawalerii od ognia kartaczowego autor powinien poprzeć dowodami.
To, że straty od ognia kartaczowego były duże (bardzo umowne określenie, bo co to znaczy duże...) raczej nie jest chyba przedmiotem sporów, przynajmniej jeśli chodzi o epokę napoleońską. Ja się domyślam - akurat tutaj - co miał autor na myśli. Natomiast żądanie od niego popierania dowodami - to jednak jest czysto publicystyczny tekst. Na tej zasadzie równie dobrze można by krytykować np. autora podręcznika do historii dla gimnazjum, że przedstawia skrótowo pewne twierdzenia i nie popiera ich dowodami, co w tego typu książkach jest normą.
Co do kąta uderzenia i możliwości odbijania - pewnie, wiele zależy... Z tego co pamiętam to Nafziger w "Cesarskich bagnetach" wspomina nawet o możliwości odbicia się kuli armatniej od powierzchni wody przy bardzo płaskim kącie padania. Tyle, że to można rozpatrywać jedynie jako przypadek szczególny.