Potyczka pod Domanicami (10.IV.1831)

Od wybuchu rewolucji francuskiej (1789) do roku 1900.
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43333
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3916 times
Been thanked: 2488 times
Kontakt:

Re: Potyczka pod Domanicami (10.IV.1831)

Post autor: Raleen »

Tak, przynajmniej z całokształtu mapy tak wynika.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43333
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3916 times
Been thanked: 2488 times
Kontakt:

Re: Potyczka pod Domanicami (10.IV.1831)

Post autor: Raleen »

Czasem jest tak, że niby ktoś opisuje to samo, ale nawet przypadkiem (a bywa że intencjonalnie) wspomni albo uwypukli jakiś szczegół istotny dla tematu, który mniej lub bardziej zmienia obraz rzeczy. Coś takiego przydarzyło mi się w przypadku tej bitwy i niewielkiej objętościowo książki Janusza Staszewskiego Gen. Michał Mycielski i udział rodziny Mycielskich w powstaniu listopadowem (Poznań 1930).

Fragment poświęcony potyczce pod Domanicami - J. Staszewski, Gen. Michał Mycielski i udział rodziny Mycielskich w powstaniu listopadowem, Poznań 1930, s. 22-23:

Dając rozkaz ataku Prądzyński żartobliwie rzekł do Mycielskiego, iż owych nieprzyjaciół przeznacza mu na śniadanie. Widząc znaczną przewagę liczebną roześmiał się Mycielski, iż wrogów starczy na cały obiad.

Moskale widząc Polaków, gotowali się do obrony.

Z prawej strony drogi, wiodącej do Domanic, wznosił się pagórek. Pragnąc go wykorzystać kazał nań zatoczyć Kicki 2 działa idące z awangardą Mycielskiego i zostawiwszy w asekuracji dwa szwadrony, z dwoma drugimi rzucił Mycielskiego do ataku, nakazując z boku uderzyć na huzarów wychodzących ze wsi, aby odciąć ich od grupy, która jeszcze tam pozostała. Zmagał się z niemi Mycielski, gdy pozostałe szwadrony niezwiązane walką rażone ogniem armat rzuciły się aby je zdobyć, w porę jednak z za pagórka wypadła rezerwa ułanów i zagrodziła drogę, a armaty po raz ostatni plunęły ogniem na wroga. Na całej przeto linji zmagali się z przeciwnikiem ułani Mycielskiego. On sam idąc w pierwszym szeregu został opadnięty. Już nawet jeden z huzarów chwycił go z tyłu, gdy Mycielski nie tracąc przytomności krzyknął: „puskaj durak!” (przypis: Tradycja rodzinna). Niewolnik moskiewski przywykły do spełniania rozkazów, a może zwiedziony pewnym podobieństwem mundurów puścił go sądząc, że schwytał oficera z własnej armji, dzięki czemu Mycielski wyrwał się do swoich ułanów nadbiegających z pomocą. Obserwujący walkę Kicki spostrzegł, iż we wsi zbiera się nowy oddział, aby wesprzeć huzarów i przełamać linję ułanów Mycielskiego. Zbiera więc cały swój sztab do którego należy jego adiutant Teodor hr Mycielski wpada do wsi wołając, by się Rosjanie poddali. „Rosjanie potracili głowy przed tą natarczywością, przed takiem zuchwalstwem”, mówi Prądzyński. Śmiała szarża Kickiego przechyliła szalę zwycięstwa, bo już przedtem ułani brali górę, teraz tem silniej natarli na wroga przełamali go i odparli.


W tym pojedynczym, samotnym zdaniu na początku (w drugim akapicie) jakby mimochodem wspomniane jest o jednej ważnej rzeczy, która pozwala lepiej zrozumieć przebieg starcia: Moskale widząc Polaków, gotowali się do obrony. Za sprawą pagórków przesłaniających widoczność na kierunek, z którego nadciągały siły polskie, Rosjanie nie mieli rozeznania co do ich ilości. Dlatego przyjęli początkowo postawę defensywną. Przebieg walki, kiedy to w trakcie starcia, gdy już zdecydowali się zaatakować, zza wzgórza nagle pojawiły się niewidoczne wcześniej szwadrony, tylko mógł ich utwierdzić w tym zapatrywaniu. Zatem do pewnego stopnia zadziałała "mgła wojny".
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
cadrach
Capitaine
Posty: 875
Rejestracja: niedziela, 6 listopada 2011, 10:30
Lokalizacja: Puszcza Piska
Has thanked: 82 times
Been thanked: 139 times
Kontakt:

Re: Potyczka pod Domanicami (10.IV.1831)

Post autor: cadrach »

Ciekawe. Czy wiesz na ile to wstrzymanie wymuszone było regulaminem, a na ile rozsądkiem dowodzącego? Jak to wyglądało w carskiej armii? Na ile można było sobie pozwoliź lub na co nie pozwolić?

Tradycja rodzinna to chyba nie tłumaczenie 'puskaj durak'? :-)
no school, no work, no problem
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43333
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3916 times
Been thanked: 2488 times
Kontakt:

Re: Potyczka pod Domanicami (10.IV.1831)

Post autor: Raleen »

Na pewno regulamin nakazywał trzymanie dość sporej części wojsk w rezerwie i jeśli to tylko było możliwe starano się by była ona jak największa. Sytuacja, gdy nie widać sił przeciwnika w całości nakazywała dodatkową ostrożność i o ile pamiętam to też było wspominane. Samo rozpoznanie sił przeciwnika przed wdaniem się w walkę, o ile kojarzę też się pojawiało, ale to chyba tyle. Jakoś tych kwestii szczególnie nie studiowałem. Jak dokładnie postępować w każdej tego typu sytuacji regulamin oczywiście nie mógł ściśle ustalić, więc element rozsądku czy też po prostu oceny dowódcy musiał wystąpić.
cadrach pisze:Tradycja rodzinna to chyba nie tłumaczenie 'puskaj durak'? :)
Rzeczywiście to niejasno wygląda, ale ja zrozumiałem to w ten sposób, że to się odnosi do całego fragmentu:

...Mycielski nie tracąc przytomności krzyknął: „puskaj durak!”

czyli to chodzi o wrodzone Mycielskim nie tracenie przytomności (nawet w trudnych sytuacjach).
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Historia XIX wieku”