http://strategie.net.pl/viewtopic.php?f=30&t=13296
Nie rozumiem tego sentymentu u większości Polaków do Konfederacji, która ideologicznie była tworem obrzydliwym. Tu nawet nie chodzi o sam fakt istnienia niewolnictwa, bo ono istniało także w innych miejscach np. na Kubie czy w Brazylii. Raczej o fakt, ze było to prawdopodobnie jedyne miejsce na świecie, gdzie niewolniczy proceder uprawiano bezwstydnie i bez żenady, traktując to nie jako problem do rozwiązania, tylko jako coś najzupełniej normalnego, dobrego, wartego zachowania, a krytyka niewolnictwa była zabroniona pod groźbą kary. Na Świecie była tendencja, aby na kolejnych obszarach znosić niewolnictwo, tymczasem Południowcy byli jedyną nacją, która przeciwstawiała się tej tendencji i wprowadzali niewolnictwo na obszarach, na których zostało wcześniej zdelegalizowane np. Teksas oraz Nikaragua. W epoce wojny secesyjnej istniał na Świecie konsensus, nawet w krajach w których niewolnictwo było legalne, że łapanie niewolników w Afryce i ich przewożenie przez Atlantyk to coś czego nie można tolerować - nawet Brazylia zakazała tego już w 1831 roku. Z kolei dla większości południowych elit było czymś oczywistym, że zakaz ten trzeba znieść i nie zdziwiłbym się, gdyby po hipotetycznie wygranej wojnie CSA na jakiś czas wznowiło handel transatlantycki niewolnikami - w czasie wojny nie uczyniono tego tylko dlatego, że po pierwsze spotkałoby się to z oburzeniem we Francji i Wielkiej Brytanii, a po drugie i tak południowe porty były blokowane, a na łamaczach blokady trzeba było przemycać inne rzeczy. Ale umysłowość południowców była taka, ze po zwycięstwie pewnie by to zrobili - nawet gdyby oficjalnie nie znieśli tego zakazu to byłoby to po cichu tolerowany proceder. I jestem też przekonany, że po hipotetycznie wygranej wojnie byliby chętni na ekspansję terytorialną na południe - w stronę Kuby, Meksyku i Ameryki Środkowej - wszędzie przywracaliby albo konserwowali "szczególną instytucję".
Wygrana przez CSA wojna opóźniłaby likwidację niewolnictwa na południu o co najmniej pół wieku z tego względu, że o ile co do zasady na Świecie poparcie dla niewolnictwa spadało, a instytucja ta wzbudzała coraz większe oburzenie moralne, to na Południu poparcie dla niewolnictwa w perspektywie okresu od uzyskania niepodległości do 1861 roku wcale nie malało tylko wprost przeciwnie - umacniało się. Nie ma zatem podstaw do twierdzeń, ze CSA i tak ogłosiłoby emancypację kilkanaście lat po wygranej wojnie, bo nic nie wskazywałoby na to, ze to nastąpiło. Aby to nastąpiło musiałoby dojść na południu do jakiejś rewolucji kulturowej w rodzaju buntu młodego pokolenia, ale przecież takie rzeczy to raczej domena drugiej połowy XX wieku.
Czy wszystkie działania człowieka muszą mieć racjonalne wytłumaczenie? Przeciętny człowiek nie zawsze działa racjonalnie, a w zasadzie na ogół tak nie działa, zwłaszcza w kwestiach politycznych. No i masz wytłumaczenie.Philip79 pisze:Nie specjalizuję się w temacie wojny secesyjnej, zajmuję się bardziej militarystyką II wojny św.
Ale zastanawiałem się nad przyczynami wybuchu wojny secesyjnej (pomijając te wszystkie propagandowe bzdury). I zawsze zastanawiało mnie, dlaczego konfederacja chwyciła za broń skoro z góry była skazana na porażkę, tylko idiota widziałby szanse dla konfederacji na dłuższa metę. To tylko mogło skończyć się masą ofiar i zrównanie z ziemia wielu południowych stanów, do czego oczywiście doszło.
Później rzeczywiście doszedłem do wniosku, że oni właściwie zostali poprzez prowokacje polityczne i warunki nie do przyjęcia, po prostu zmuszeni do konfliktu zbrojnego, a główną role w tym odegrał Lincoln, który wcale nie był taką pozytywna postacią jak namalowała go historia.
Czy jestem na poprawnym tropie myślenia?
Jaki powód miała jeszcze Unia, poza tymi znanymi z książek o historii pisanych przez zwycięzców?
Stan umysłowości zarówno południowych elit, jak i białych dołów był taki, że byli negatywnie nastawieni do Jankesów i wykazywali w stosunku do nich coraz większą podejrzliwość, aż w końcu stwierdzili, że chcą niepodległości i są dla niej gotowi zaryzykować konflikt zbrojny. Tylko nieliczni przeprowadzali jakieś kalkulacje, porównanie potencjałów obu stron - większość kierowała się emocjami. Rozsądek został wyłączony. To samo masz dziś w Polsce wśród ludzi o znacznie lepszym wykształceniu, lepiej oczytanych. O wyborach politycznych oraz politycznych przekonaniach decydują emocje, a nie chłodne kalkulacje.
Południe to przede wszystkim rolnicza prowincja, poziom wykształcenia był tam stosunkowo słaby, poziom ignorancji odpowiednio wyższy. Jestem pewien, ze większość delegatów uprawnionych do głosowania w sprawie secesji nie miała wielkiego pojęcia na temat różnicy w potencjalne ludnościowo-przemysłowym północy i południa. Mogli generalnie wiedzieć, ze na północy jest więcej fabryk, ale zapewne naprawdę wierzyli, że południowcy są lepszymi żołnierzami i oficerami, a to będzie miało decydujące znaczenie. Poza tym stany ogłaszały secesję pojedynczo i de facto żaden stan konfederacji nie wiedział ile stanów ostatecznie ogłosi secesję, a w szczególności po której stronie znajdzie się Maryland, Kentucky i Missouri.
Przecież tłumy cieszące się z wybuchu wojny w 1914 roku też nie kierowały się zdrowym rozsądkiem tylko emocjami.
Zresztą do pewnego momentu w historii o zwycięstwie decydowały w przeważającej mierze nie uzbrojenie czy zaplecze ludnościowe i przemysłowe, tylko wola walki, morale, strategia i wyszkolenie żołnierzy, szczęście np. wojny w średniowieczu to nie były wojny materiałowe. Anglicy w wojnie stuletniej bili Francuzów mimo mniejszej liczebności, tańszego uzbrojenia i mniejszego zaplecza przemysłowego, bo mieli lepszych dowódców, łuczników, lepsze morale itd. Podobnie Husyci w Czechach. Zaplecze przemysłowe i demograficzne nie miało decydującego charakteru.
W pewnym momencie historii sytuacja się zmieniła i o zwycięstwie zaczęło decydować w przeważającej mierze to, kto ma większą ekonomię, więcej fabryk i ludzi. Ta zmiana definitywnie nastąpiła gdzieś w XIX wieku właśnie i jest całkiem naturalne, ze współcześni tj. żyjący w XIX wieku nie mieli w dużej mierze świadomości tej zmiany, która stała się oczywista dopiero w XX wieku, a to i tak nie dla wszystkich bo Hitler wierzył w to, że przewaga przemysłowa USA nie ma znaczenia, bo morale, motywacja i wyszkolenie amerykańskich żołnierzy nijak się ma do tych cech u żołnierzy niemieckich. No i tu się mylił, bo przewaga materiałowa była ważniejsza.