Artyleria pułkowa - skuteczna czy nie?

Od wybuchu rewolucji francuskiej (1789) do roku 1900.
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43348
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3922 times
Been thanked: 2490 times
Kontakt:

Artyleria pułkowa - skuteczna czy nie?

Post autor: Raleen »

Tytuł wątku zawiera kluczowe pytanie - jak to Waszym zdaniem było z artylerią pułkową i ogólnie z przydzielaniem artylerii pojedynczym pułkom czy batalionom? Był to dobry sposób jej wykorzystania czy raczej bardziej efektywne było użycie artylerii jako osobnych jednostek, operujących samodzielnie?

Nie ukrywam, że problem nie jest dla mnie tylko akademicki ;)

Gwoli ścisłości - jesteśmy w epoce napoleońskiej i najbliższych (czasowo) okolicach, ale jeśli ktoś chce sięgnąć do późniejszego okresu (zwłaszcza gdyby można wyciągnąć jakieś szersze wnioski), również chętnie poczytam i podyskutuję.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Torgill
General of the Army
Posty: 6209
Rejestracja: poniedziałek, 14 czerwca 2010, 00:00
Lokalizacja: Wrocław
Has thanked: 917 times
Been thanked: 435 times
Kontakt:

Re: Artyleria pułkowa - skuteczna czy nie?

Post autor: Torgill »

Odnośnie wojen napoleońskich to zastanawiam się nad czymś innym, czy artyleria pułkowa nie była pewnym krokiem wstecz w stosunku do wcześniejszych rozwiązań. Na pewno piechota traciła na mobilności.
Artyleria regimentowa była przecież znana już w XVII wieku, stosowano ją także w wieku XVIII (np. Austriacy). Także w czasie wojen napoleońskich Francuzi nie mieli monopolu na jej stosowanie - Austriacy nadal mieli takie jednostki. Mimo wszystko ogólna tendencja była raczej taka aby masować artylerię i budować jej mobilne rezerwy (artyleria konna), a także na wysokim szczeblu (korpuśna, gwardia).
Spotkałem się ze stwierdzeniami, że Napoleon dodał artylerię pułkową, aby dać więcej pewności swojej piechocie, ale na początku kampanii 1812 roku jego armia była raczej dobrze wyszkolona - było sporo czasu na trening. Może to nie była armia spod Boulogne ale jednak całkiem dobra. Więc przyczyny musiały być trochę inne, a na pewno bardziej złożone. Może miał takie możliwości, że oprócz nasycenia artylerią na wysokim szczeblu, co już osiągnął, postanowił ją także dać na szczebel niższy, co dałoby mu przewagę na wszystkich "piętrach".

Fromhold na pewno będzie pamiętał jakieś zapiski o jej działaniu.
Awatar użytkownika
Barin
Caporal
Posty: 66
Rejestracja: piątek, 21 sierpnia 2015, 06:12
Lokalizacja: Dolny Śląsk
Has thanked: 3 times
Been thanked: 8 times
Kontakt:

Re: Artyleria pułkowa - skuteczna czy nie?

Post autor: Barin »

Generalnie chyba wszystkie kraje stopniowo odchodziły od artylerii batalionowej i/lub regimentowej. Taka była ogólna tendencja. Z czasem wszyscy zrozumieli, że zamiast paru dział w każdym pułku piechoty, lepiej mieć działa w bateriach i dopiero owe baterie przydzielać na wyższych szczeblach - a więc brygadom, dywizjom lub korpusom. Tu jednak różne armie przyjmowały różne rozwiązania organizacyjne, a więc także i taktyczne.
Przywrócenie przez Napoleona artylerii pułkowej miało specyficzny charakter. Otóż użyto do tego celu armat 3- i 4-funtowych i tylko baaardzo sporadycznie 6-funtowych (ja znam tylko trzy takie przypadki, ciekawe czy było ich więcej...). Otóż armaty 3-funtowe były sprzętem zdobytym lub przejętym po pokonanych armiach niemieckich (a więc darmowym), natomiast armaty 4-funtowe miały być wycofane z użycia w związku z reformą sprzętową Napoleona i przyjęciem na uzbrojenie armat 6-funtowych. Tak więc, gdyby ten sprzęt nie trafił do piechoty, to stałby się bezużyteczny, zalegałby w arsenałach i magazynach. Wszystkie inne kraje stopniowo rezygnowały z tych najlżejszych kalibrów.
Santa
Sergent-Major
Posty: 164
Rejestracja: środa, 8 maja 2013, 12:45
Been thanked: 4 times

Re: Artyleria pułkowa - skuteczna czy nie?

Post autor: Santa »

Wiem, że Jaszowski, którego wspomnienia na pewno czytałeś Raleenie, bardzo lekceważył sensowność używania armat 3-funtowch. Druga sprawa, że mimo tego, że był wybitnym teoretykiem a i niezłym praktykiem artyleryjskim to miewał dość skrajne opinie (choćby o artylerii rakietowej), więc nie wiem na ile taka ocena jest miarodajna. Mi osobiście wydaje się, że nawet taki wagomiar jest lepszy niż żaden, zwłaszcza, że i celność i siła rażenia oddziału znacznie wzrasta. Pytanie jak z mobilnością i dodatkowym majdanem, który trzeba było do tego dołączać.... Pewnie należałoby przeanalizować liczne pamiętniki, żeby się do tego odnieść na jakimś poziomie.
Awatar użytkownika
Barin
Caporal
Posty: 66
Rejestracja: piątek, 21 sierpnia 2015, 06:12
Lokalizacja: Dolny Śląsk
Has thanked: 3 times
Been thanked: 8 times
Kontakt:

Re: Artyleria pułkowa - skuteczna czy nie?

Post autor: Barin »

Santa pisze:Pytanie jak z mobilnością i dodatkowym majdanem, który trzeba było do tego dołączać
Kompania artylerii piechoty vel kompania artylerii pułkowej, to w gruncie rzeczy pododdział łączący artylerię i tabor pułku. Przytoczę dwa przykłady z Dempsey'a oraz mój opis na bazie tabelek Gembarzewskiego.

1. Dempsey o Legii Nadwislańskiej: Na początku 1812 roku Napoleon postanowił powiększyć legię, dodając trzeci batalion i kompanię artylerii do każdego regimentu. (...) Każdą kompanie artylerii wyposażono w dwa działa, trzy jaszcze na amunicję artyleryjską, dwa jaszcze na pociski, dwa jaszcze na chleb, polową kuźnię i ambulans. Niestety nie ma ani słowa o ilości ludzi i koni.
2. Dempsey o pułkach szwajcarskich reorganizowanych w 1811 r.: W wyniku tego w ciągu następnego (wg mnie powinno być trwającego - przyp. mój) roku regimenty stopniowo wzmacniano, a każdy otrzymał nowa kompanie artylerii. Dalej następuje wyliczenie sprzętu: dwa działa 3-funtowe, trzy jaszcze amunicyjne, dwa jaszcze na bagaż piechoty, dwa jaszcze na transport wojskowy i jeden na sprzęt medyczny. Znów nie ma ani słowa o ludziach i koniach. Swoją drogą odnoszę wrażenie, że tłumacz nadużywa słowa jaszcz zamiast wóz...

3. I mój opis na bazie Gembarzewskiego:
Kompanią artylerii pułkowej dowodzili dwaj oficerowie: porucznik i podporucznik, każdy z nich miał po 2 konie oficerskie. Podlegały im:
- 1-szy oddział do obsługi dział: 1 sierżant, 1 kapral, 20 kanonierów I-szej klasy, 2 rzemieślników
- 2-gi oddział do zaprzęgu armat i wozów amunicyjnych: 1 sierżant, 1 kapral, 12 kanonierów II-giej klasy, 2 konie podoficerskie i 24 konie taborowe, z których 4 rezerwowe
- 3-ci oddział do zaprzęgu innych wozów: 1 sierżant, 1 kapral, 28 kanonierów II-giej klasy, 2 konie podoficerskie i 52 konie taborowe, z których 2 rezerwowe
Taka kompania miała w sumie 14 powozów:
- 2 armaty po 4 konie
- 3 wozy amunicyjne do armat po 4 konie
- 3 wozy amunicyjne dla piechoty po 6 koni
- 1 kuźnia na 3 pułki, koni 6, ale na pułk 2
- 3 furgony na chleb po 6 koni
- 1 wóz lazaretu ruchomego
- 1 wóz sztabowy na papiery.

Jako ciekawostkę (do porównania z oddziałem 3-cim) dodam, że w kampanii 1815 r. tabor 1 pułku piechoty Ks. Nassau miał liczyć 1 szefa wagonów, 2 kaprali pociągów i 33 żołnierzy pociągów. Pułk ten nie miał artylerii pułkowej.

Warto też pamiętać, że w 1812 r. w I Korpusie marsz. Davouta większość pułków piechoty miała 5 batalionów i 4 działa pułkowe, więc zapewne ich kompanie artylerii miały też więcej ludzi, koni i powozów.
Ostatnio zmieniony sobota, 2 stycznia 2016, 19:20 przez Barin, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Torgill
General of the Army
Posty: 6209
Rejestracja: poniedziałek, 14 czerwca 2010, 00:00
Lokalizacja: Wrocław
Has thanked: 917 times
Been thanked: 435 times
Kontakt:

Re: Artyleria pułkowa - skuteczna czy nie?

Post autor: Torgill »

Kilka rzeczy jakie znalazłem na szybko u Nafzigera.

U Austriaków na jedną 3 - funtową armatę pułkową przypadało
0,5 kaprala (czyli 1 na dwie armaty)
5 kanonierów
6 pomocników kanonierów
2 konie

Dla francuskich 4-funtówek podaje się 8 koni na jedno działo i przodek (w systemie Griveauvala).
Taka armata ważyła prawie 700kg (lufa + laweta).

Nafziger podaje też maksymalny zasięg dla 3-funtówki na 1460 metrów, nie ma danych o rzeczywistym zasięgu.
Dla 4-funtówki podaje zasięg rzeczywisty również 1460 metrów (dziwnie zbieżne te liczby).
Austriacka 3-funtówka sięgała 1500 kroków, zatem poniżej kilometra.

Nie ma danych o celności dla armat 3f i 4f, aczkolwiek tendencja jest taka, że im mniejszy wagomiar tym gorsza celność, zwłaszcza wraz ze wzrostem odległości.
6 funtówka w różnych testach, które przytacza Nafziger (Oelze, Scharnchorst i inni) na dystansie 600 metrów osiąga od 36 do 55% trafień.

Dla kartacza z 4-funtówki celność na dystansie 400 metrów wyznaczono na 51% (21 kul trafia). Oczywiście to dane raczej poligonowe, trafienia mogą też być wielokrotne (kilka kul w jednego żołnierza).

Ciekawa informacja, że w podręcznej skrzyni działa 4f znajdowało się aż 18 kul, przez co mogła dłużej operować bez dostarczania amunicji z jaszczy.
Awatar użytkownika
Barin
Caporal
Posty: 66
Rejestracja: piątek, 21 sierpnia 2015, 06:12
Lokalizacja: Dolny Śląsk
Has thanked: 3 times
Been thanked: 8 times
Kontakt:

Re: Artyleria pułkowa - skuteczna czy nie?

Post autor: Barin »

Torgill pisze:Dla francuskich 4-funtówek podaje się 8 koni na jedno działo i przodek (w systemie Griveauvala).
Kujawski: Zaprzęg i liczba koni według systemu Gribeauvala, tj. po sześć koni na haubicę i armatę 12-funtową, a cztery na lżejsze działa. Być może mylisz przodek armaty z przynależnym jej wozem amunicyjnym?
Torgill pisze:Dla 4-funtówki podaje zasięg rzeczywisty również 1460 metrów
Kujawski podaje donośność maksymalną 1200 m i skuteczną 600-700 m dla kul i 400 m dla kartaczy.

Przy okazji... Wg mnie Kujawski całkowicie poplątał sobie kwestię artylerii pułkowej w 1812 r. Bardzo lubię jego książkę, ale tu wyraźnie zbłądził.
Awatar użytkownika
Fromhold
Général de Division
Posty: 3383
Rejestracja: poniedziałek, 1 marca 2010, 21:38
Lokalizacja: obóz warowny
Has thanked: 20 times
Been thanked: 5 times
Kontakt:

Re: Artyleria pułkowa - skuteczna czy nie?

Post autor: Fromhold »

Tak jak już Maciek pisał artyleria batalionowa była w XVIII w standardem. W armii austriackiej taka artyleria utrzymała się do 1808r. Razem z nią w państwach Związku Reńskiego. W Pruskiej armii do 1812 r. Z czasem uznano, że rozproszenie dział pomiędzy batalionami nie jest sensowne i zgrupowano działa pomiędzy brygadami piechoty (czyli działa pułkowe na skrzydle pułku).
W armii rosyjskiej koncepcje użycia artylerii pułkowej popierali m.in Bennigsen, Buxhoewden, Miłoradowicz.
Do pułków przydzielono po 4 działa lekkie 6 f (Rosjanie nie produkowali armat lżejszych niż 6 f) i 2 x 3 f jednorogi ciąganych przez dwa konie. Do tego działa te były wyposażane w jeden jaszcz, też ciągnięty przez dwa konie. Dowodził taką baterią szef pułku i jemu podlegała.
Wg instrukcji z 31 VIII 1803 na każdy batalion przydzielano dwa działa. W sytuacji ustawienia batalionu w kolumnie, działa stawiano po obu stronach kolumny. W sytuacji kiedy batalion rozwijał się w linię - działa wysuwano do przodu i osłaniano ten ruch. Gdy wszystkie bataliony zajęły swoje miejsce w linii działa ustawiano 30 m przed liną tak, że kanonierzy mieli za plecami pustą przestrzeń interwałów pomiędzy batalionami (po jednym dziale na każdym skrzydle batalionu, co razem z sąsiednim dawało po dwie lufy pomiędzy batalionami w linii). Przodki i jaszcze lokowano za linią piechoty, a działa w bitwie ciągano na prolonżach.
Pod Pułtuskiem artyleria lekka (w tym wypadku znaczy pułkowa) nie została rozdzielona między flanki batalionów piechoty, ale zgrupowana w kompanie lub półkompanie pomiędzy pułkami (tj pewnie na prawym skrzydle każdego pułku jako, że liczono, że stojący tam bardziej rośli, silniejsi grenadierzy, będą bardziej pomocni jeśli trzeba będzie holować działa na prolonżach czy wyciągać z błota.
Oprócz tego, że część generalicji widziała przydatność tego rodzaju artylerii, to byli również krytycy. Gen Gogel przyznał, że taka bateria utrudniała ruchy piechoty, zwłaszcza w sytuacji umieszczenia dział przed frontem. Zauważa również, że dowódcy piechoty preferowali szybkość ognia takich dział ponad ich celność. Ogień otwierano ze zbyt dużych odległości, a wyszkolenie artylerzystów z artylerii pułkowej pozostawiało wiele do życzenia.
W skład rosyjskiej półkompanii (6 dział przydzielanych na pułk) wchodziło 5 oficerów, 13 podoficerów, 85 szeregowych i 19 niestrojewych (niewalczących służących do prac pomocniczych).

W 1806 artyleria rosyjska stosowała jeszcze regulamin dopiero co wprowadzony (sic!), pozwalający na odstęp między końcami osi kół dział na odległość maks 1 sążnia (2,13 m), co miało umożliwić zmieszczenie większej ilości dział pomiędzy szeregami piechoty, ale jednocześnie zasadniczo utrudniało manewrowanie zaprzęgami - stąd zapewne trudności w ruchu.
W czasie odwrotu z Gołymina Rosjanie utracili ok 40 dział, co było powodem decyzji carskiej, podjętej po zakończeniu kampanii o zwiększeniu o dwa ilości koni w zaprzęgach ciężkich dział. Zarządzenia tego ostatecznie nie wykonano, z powodu tego, że jeszcze bardziej utrudniłoby to manewry.
Jak pisałem wyżej, pod Pułtuskiem zastosowano innowację, w której nie podzielono dział między bataliony, ale zgrupowano w kompanie i półkompanie ustawiając je na skrzydłach pułków. Do tego zorganizowano rezerwę złożoną z dwóch rot bateryjnych (stojące w drugiej linii) oraz konnej w odwodzie. Podobno, kiedy Francuzi zagrozili prawej flance rosyjskiej - wysłano tam te dwie kompanie bateryjne, zatrzymując atak ogniem i rozpraszając szeregi francuskie (Żurnał wojennych diejstwij imperatorskoj rosyjskoj armii 1806-1807) Peterburg 1807

Pod Lidzbarkiem Warmińskim złożono baterię z 27 lekkich dział (6 f) najprawdopodobniej odebranych pułkom i stworzono z nich baterie. Wcześniej nic na to nie wskazuje.
Co do zasięgów i skuteczności. Były znaczące głosy (m.in Scharnhorsta), że działa 6 f są skuteczniejsze i bardziej użyteczne, mobilne niż 12 f z powodu swojego mniejszego ciężaru, możliwości szybszego ostrzału przez mniejszą wagę amunicji etc.
Zależności powyższe dobrze pokazuje tabelka
Obrazek
oraz tabelka z danymi rosyjskich prób
Obrazek

Wspomniana instrukcja artyleryjska z 1806 zalecała
- nie strzelać na odległości powyżej 1500-1700 m(odległości w sążniach były precyzyjne, ja zaokrąglam w metrach)
- z odległości ok 1000 m lub mniej należało strzelać szybciej stosując strzały rdzenne - tj kule miały trafiać ok.106-213 m przed linią wroga i tu rykoszetować.
- z odległości poniżej 640 m zalecano nie używać przyrządów celowniczych i celować w głowy przeciwników. Na najkrótszych dystansach miano celować na wysokość pasa.
- na odległościach powyżej 250 m zabroniono używania kartaczy.
Po 1808 3 f jednorogi wycofano z uzbrojenia jako nieskuteczne, a na każdą dywizję piechoty przydzielano po dwie roty lekkie(ze zmienionym składem) i jedną bateryjną.
Są doskonałe figurki i modele. Są też doskonałe plany i materiały źródłowe, ale nigdy nie idzie to w parze.
http://fromholdblog.blogspot.com/
Awatar użytkownika
Torgill
General of the Army
Posty: 6209
Rejestracja: poniedziałek, 14 czerwca 2010, 00:00
Lokalizacja: Wrocław
Has thanked: 917 times
Been thanked: 435 times
Kontakt:

Re: Artyleria pułkowa - skuteczna czy nie?

Post autor: Torgill »

Barin pisze:Kujawski: Zaprzęg i liczba koni według systemu Gribeauvala, tj. po sześć koni na haubicę i armatę 12-funtową, a cztery na lżejsze działa. Być może mylisz przodek armaty z przynależnym jej wozem amunicyjnym?
Zacytowałem tutaj machinalnie Nafzigera, który dokładnie tak to podaje. To musi być jednak błąd.

W dalszej części Nafziger cytuje Escallego (Des marches dans les Armees de Napoleon), który stwierdza, że w przypadku armaty 4 funtowej na jednego konia przypadało średnio 525 kg, zaś na jaszcz 750kg.
Jak podano wcześniej sama armata 4f i laweta ważyły ok 700kg.

Oczywiście 8 koni nie ciągnęło 4 funtowego działa. Taka armata była ciągnięta przez 4 konie. Prawdopodobnie pozostałe 4 konie obsługiwały 2 jaszcze amunicyjne, bo według systemu Griveauvala tyle podążało za każdym działem (12-funtówki miały 3). Zatem 8 koni ciągnęło 1 armatę i 2 jaszcze amunicyjne.

Ciekawa praca o artylerii: http://www.napoleon-series.org/military ... eights.pdf

Jedna interesująca kwestia. Jeśliby armaty 3f byłyby ciągnięte przez 2 konie w przeciwieństwie do 4 przy armatach 4f (a 3f były ciągnięte przez 2 konie u Austriaków) to zważywszy na relatywnie nieduże różnice w ciężarze pomiędzy tymi armatami, znacznie większe obciążenie przypadałoby na działa 3f. Co oznaczałoby także mniejszą ich mobilność, zwłaszcza w dłuższej perspektywie czasowej.
Awatar użytkownika
Barin
Caporal
Posty: 66
Rejestracja: piątek, 21 sierpnia 2015, 06:12
Lokalizacja: Dolny Śląsk
Has thanked: 3 times
Been thanked: 8 times
Kontakt:

Re: Artyleria pułkowa - skuteczna czy nie?

Post autor: Barin »

Torgill pisze:Jedna interesująca kwestia. Jeśliby armaty 3f byłyby ciągnięte przez 2 konie w przeciwieństwie do 4 przy armatach 4f (a 3f były ciągnięte przez 2 konie u Austriaków) to zważywszy na relatywnie nieduże różnice w ciężarze pomiędzy tymi armatami, znacznie większe obciążenie przypadałoby na działa 3f. Co oznaczałoby także mniejszą ich mobilność, zwłaszcza w dłuższej perspektywie czasowej.
Masz rację. Chyba nasi decydenci w Ks. Warszawskim też sobie z tego zdawali sprawę, gdyż tworząc etat kompanii artylerii pułkowej przyjęli po 4 konie na armatę 3-funtową i po 4 konie na wóz amunicyjny do armat. Co prawda używali dział pruskich (sprowadzonych z Moguncji), ale nie sądzę, żeby się szczególnie mocno różniły gabarytami lub masą od tych austriackich.
Ciekawą tabelę parametrów technicznych dział Ks. Warszawskiego zamieszczają R. Morawski i A. Nieuważny. Wynika z niej jednak, że działa austriackie były lżejsze od pruskich.
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43348
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3922 times
Been thanked: 2490 times
Kontakt:

Re: Artyleria pułkowa - skuteczna czy nie?

Post autor: Raleen »

Dziękuję za wiedzę, którą zechcieliście się podzielić i włożyć w ten wątek. Przez chwilę była tu cisza, ale wracam do tematu. Przyznam, że cała ta kwestia wzięła się z takiego prostego ujęcia jakie spotkałem bodaj w "Historii rozwoju artylerii" Kiersnowskiego. Wiem, że stara książka, ale chyba nadal nie jest zła. Nie wiem czy można to tak uogólnić, ale generalnie zwłaszcza ludzie związani z artylerią (np. tacy jak Roman Łoś) podnosili, że proces rozwoju przebiegał w ten sposób, że artyleria, właśnie poczynając od epoki napoleońskiej, coraz bardziej wyodrębniała się od dwóch pozostałych rodzajów broni tj. piechoty i kawalerii. Proces zaniku artylerii batalionowej czy pułkowej postrzegany jest z tej perspektywy. Wreszcie artyleria mogła się usamodzielnić i lepiej wykonywać swoje zadania, wreszcie dowódcy artylerii mogli bardziej samodzielnie decydować o użyciu swojej broni. Z kolei piechota - tak jak zauważył Santa - była odtąd mniej "przywiązana" do dział i mogła swobodniej manewrować. Padł argument o sile ognia, ale właściwie to jak ustawiono wyodrębnioną od piechoty baterię czy półbaterię na skrzydle pułku, to piechota miała takie samo wsparcie. Być może zmiany organizacyjne w armii rosyjskiej w zakresie artylerii pułkowej, o czym pisał tu szeroko Fromhold, wiążą się ze zmianą taktyki, jej ulepszaniem? Stopniowo odchodzono od metod wojowania rodem z wojny siedmioletniej, ucząc się od Francuzów. Jednocześnie jak biorę np. opisy walk z okresu powstania listopadowego u Puzyrewskiego, który lubi o takich szczegółach pisać, to tam często rozdziela się działa, przydzielając pojedyncze sztuki niewielkim oddziałom czy zgrupowaniom, co faktycznie prowadzi do podobnego efektu.

Taki mam obraz tego, oparty o ogólną wizję jaką znaleźć można w publikacjach na poziomie szerszych opracowań. Nie wiem na ile się z tym zgodzicie?
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Torgill
General of the Army
Posty: 6209
Rejestracja: poniedziałek, 14 czerwca 2010, 00:00
Lokalizacja: Wrocław
Has thanked: 917 times
Been thanked: 435 times
Kontakt:

Re: Artyleria pułkowa - skuteczna czy nie?

Post autor: Torgill »

Jako zajmujący się historią mamy tę przewagę, że widzimy zmiany z perspektywy czasowej, czego ówcześni dowódcy nie musieli zawsze zauważać.
Rzeczywiście trwał proces pewnego usamodzielniania artylerii, dawania jej większego, samodzielnego znaczenia, aczkolwiek był długotrwały, w dodatku wraz z usamodzielnieniem się artylerii pojawiło się wyzwanie jak najlepszej komunikacji z innymi broniami. Wyzwanie aktualne do dzisiaj. Nawet w I WŚ, gdzie artyleria była często koncentrowana w ogromnych ilościach, ale z koordynacją ostrzału i ataków bywało kiepsko.

Wracając do XIX wieku. Skoncentrowanie artylerii i zgrupowanie jej pod jednym dowództwem ma jedną ważną zaletę. O wiele łatwiej wydzielić z takiej siły odpowiednią liczbę armat i posłać je do bezpośredniego wsparcia danej jednostki (vide przykłady z powstania listopadowego, ale to zdarzało się powszechnie) niż przeprowadzić działanie na odwrót.

I tutaj nagle pojawia się ciekawy przykład, bowiem Napoleon, który niesamowicie przysłużył się w rozwoju myśli taktycznej dot. artylerii, głównie pokazując zalety jej koncentracji i samodzielnego operowania, nagle samem robi "krok w tył" (o czym my dzisiaj wiemy, że to krok w tył) i tworzy artylerię pułkową.
Kilka osób pisało już tutaj o tym dlaczego tak się stało, więc myślę, że byłby to po prostu pewien wyjątek (i wyjątkowa sytuacja), który potwierdzałby regułę - trend rozwoju tej broni.
A jak pisałem nie było łatwo. Profes mógłby podać mnóstwo przykładów z wojny secesyjnej, gdzie dowodzący generałowie studiowali wnikliwie kampanie Napoleona i gdzie artyleria wcale nie stała się równorzędną bronią - dopiero wysiłki Hunta w Unii sprawiły, że zyskała o wiele większe znaczenie niż porozdzielane między poszczególne brygady baterie, podległe dowódcom tych brygad.

Rysuje się też ciekawa analogia z bronią pancerną, gdy powstała była typową bronią wsparcia piechoty, wspomagającą przełamanie okopanych linii obronnych przeciwnika. Po I WŚ trwały teoretyczne zmagania, czy siły pancerne powinny być dalej taką bronią, porozdzielane między jednostki piechoty, czy samodzielną, skoncentrowaną siłą. Podobnie jak w przypadku artylerii 100 lat wcześniej, wygrała ta druga ewentualność. Co więcej wygrała dzięki wojnie - praktyce jej użycia.
Krzysztof63
Carabinier
Posty: 21
Rejestracja: czwartek, 11 lutego 2010, 22:22
Lokalizacja: Świdnica

Re: Artyleria pułkowa - skuteczna czy nie?

Post autor: Krzysztof63 »

Porównywanie artylerii amerykańskiej i europejskiej mija się z celem, ponieważ zupełnie inna była organizacja piechoty. W armiach amerykańskich regiment piechoty liczył niekiedy tylu ludzi, ile jedna europejska kompania. Przydzielanie organicznej artylerii tak niewielkim jednostkom mija się z celem. Jeśli już śledzić ewolucję artylerii, to na przykładzie wojen europejskich - krymskiej, duńskiej, prusko - austriackiej i prusko - francuskiej.

W armii pruskiej artyleria regimentowa funkcjonowała do 1807 r. Od czasów Fryderyka Wilhelma I były to dwa działa 3-funtowe na batalion. Już w czasie wojny siedmioletniej były wymieniane na 6-funtówki (znakomite działa Dieskaua i zdobyczne austriackie Liechtensteina), pojawiły się również 7-funtowe haubice. W 1807 r. dział 3-funtowych na stanie regimentów już w ogóle nie było, stare armaty 2- i 3-funtowe były wykorzystywane jedynie do ćwiczeń, natomiast w arsenałach zachowało się sporo różnorodnego, starego sprzętu, użytego w 1807 r. (np. w Nysie - szesnastowieczne moździerze). Częścią tej rupieciarni Napoleon obdzielił swoich sojuszników, m.in. armię Księstwa Warszawskiego.

W 1808 r. rozpoczęto organizację nowej armii pruskiej, w której artylerii regimentowej już nie było. Podstawa organizacji piechoty stały się 9-batalionowe brygady, w skład których wchodził dwie baterie - konna i piesza. Każda z nich składała się z 4 armat 6-funtowych i dwóch haubic 7-funtowych. Brygady były łączone w dywizje o stałym, mieszanym składzie, z kawalerią i dodatkową ciężką artylerią.

Jedna uwaga - Napoleon, który z wykształcenia był artylerzystą, nie wniósł absolutnie nic do taktyki artylerii. Wszystkie stosowane przez niego rozwiązania były znane wcześniej, jak artyleria konna - pierwsza bateria została sformowana w Prusach w 1759 r., czy tzw. wielkie baterie - stosowali zarówno Austriacy (bitwa pod Praga, 6.05.1757), jak i Rosjanie i Prusacy (bitwa pod Sarbinowem, 25.08.1758). W bitwie pod Burkatowem (21.07.1762) Fryderyk utworzył baterię z 46 haubic, ostrzeliwujących austriackie pozycje na odległość niemal 2 km, a w kampanii saskiej 1762 r. armia pruska księcia Henryka była zorganizowana już w dywizje o mieszanym składzie, z artylerią o charakterze dywizyjnym (co prawda po wojnie Fryderyk II wycofał się z tej formy organizacji, mimo że dostrzegał i doceniał jej zalety).
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43348
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3922 times
Been thanked: 2490 times
Kontakt:

Re: Artyleria pułkowa - skuteczna czy nie?

Post autor: Raleen »

Odnośnie Prus, co do których sądzę, że masz największą wiedzę, czy coś Ci wiadomo na temat powodów rezygnacji przez Prusaków z artylerii pułkowej po 1807? Brakowało dział po tym jak Napoleon im pozabierał czy sami doszli do wniosku, że te działa nie są aż tak skuteczne? Potem jak Prusy się odrodziły militarnie pod koniec epoki napoleońskiej (i ewentualnie później) czy wracano do tego rozwiązania, tzn. czy przywracano artylerię pułkową? Być może były jakieś dyskusje teoretyczne na ten temat (jak to u Prusaków się zdarzało)?

Jeśli chodzi o Napoleona i czy coś wniósł do taktyki artylerii, to za największą zdobycz taktyczną niektórzy uznają to, że potrafił przekuć pewną myśl, jaka pojawiła się na tle taktyki artyleryjskiej przy obleganiu twierdz, i nadać jej walor ogólny. Mam na myśli stwierdzenie, że podczas oblężenia twierdzy należy cały wysiłek skoncentrować na jednym punkcie, a kiedy wyłom zostanie uczyniony, równowaga jest zwichnięta i twierdza pada. Napoleon wyciągnął z tego wnioski i przeniósł to na działania w polu. To jeden z kluczy do zrozumienia jego ogólnej taktyki bitewnej. Wydaje się, że w przeciwieństwie do swoich poprzedników potrafił efektywniej koncentrować artylerię i użyć jej jako samodzielnej siły. Jeśli już doszukiwać się u niego minusów, to raczej widziałbym je w odrzuceniu wynalazków technicznych, które - jak pokazały późniejsze czasy, a nawet końcówka epoki napoleońskiej - okazały się skutecznymi i przyjęły się. Mam na myśli szrapnele czy race kongrewskie (co prawda wtedy jeszcze mocno niecelne), czy też - niezwiązane już bezpośrednio z tematyką artyleryjską - balony, które zaistniały w armii rewolucyjnej Francji przed Napoleonem.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Krzysztof63
Carabinier
Posty: 21
Rejestracja: czwartek, 11 lutego 2010, 22:22
Lokalizacja: Świdnica

Re: Artyleria pułkowa - skuteczna czy nie?

Post autor: Krzysztof63 »

Nie znam powodów, dla których podjęto decyzję o takiej organizacji armii. Autorem takiego modelu był Scharnhorst i pewnie w jego dziełach należałoby szukać uzasadnienia, ja jednak nie mam takiej wiedzy. W późniejszych czasach nie wrócono do modelu artylerii pułkowej, organizacja armii, która powstała w 1808 r., przetrwała z niewielkimi zmianami do I WŚ. (oczywiście uwzględniając rozwój ilościowy).
Raleen pisze: za największą zdobycz taktyczną niektórzy uznają to, że potrafił przekuć pewną myśl, jaka pojawiła się na tle taktyki artyleryjskiej przy obleganiu twierdz, i nadać jej walor ogólny. Mam na myśli stwierdzenie, że podczas oblężenia twierdzy należy cały wysiłek skoncentrować na jednym punkcie, a kiedy wyłom zostanie uczyniony, równowaga jest zwichnięta i twierdza pada...
Słaby punkt tej teorii jest taki, że zasadę koncentrowania wysiłku na jednym punkcie sformułował Vauban nieco ponad 100 lat wcześniej. W czasie wojny siedmioletniej z powodzeniem zastosowali ja Prusacy w czasie dwóch oblężeń Świdnicy (1758 i 1762). Oczywiście znana była jeszcze przed Vaubanem, tyle że nie sformułowana teoretycznie.

Napoleon do taktyki nie wniósł nic nowatorskiego. Był natomiast mistrzem sztuki wojennej na poziomie operacyjnym - jego operacje wielkimi korpusami w taki sposób, aby w dowolnej chwili osiągnąć przewagę w określonym punkcie i rozgromić przeciwnika, to główny wkład do rozwoju sztuki wojennej.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Historia XIX wieku”