Raleen pisze:
Z tym wykształceniem to powiedzmy sobie, że zdarzali się przecież w historii wodzowie, którzy go nabywali w trakcie służby, a Blucher był już dość leciwy podczas ostatnich kampanii Napoleona. Z tym pobiciem Bluchera przez Napoleona w 1814, ja bym tu bardziej widział geniusz Napoleona niż niedostatki Bluchera.
Oczywiście pełna zgoda, ale nie mniej brak wykształcenia wojskowego z pewnością nie pomaga w dowodzeniu wielkimi masami wojsk i koordynacją ich ruchów, a z tym miał Blucher duże kłopoty tak zresztą jak i Ney, który przecież prymusem w sztuce wojennej jak wiemy nie był
Wykształcenie ogólne Bluchera jak twierdzili jego ziomkowie nie sięgało nawet przeciętnie wykształconego człowieka
Za oficerami takimi jak Ney czy Oudinot stało duże doświadczenie w tym również w dowodzeniu dużymi związkami połączonych broni (mniejsza z tym, że z różnym skutkiem, a Jomini nie jeden raz był zbawienny dla Neya).
Z kolei Blucher nie miał żadnego doświadczenia w tym względzie. Nadrabiał natomiast te braki zaangażowaniem i przekonaniem o konieczności walki z Cesarzem choćby do upadłego. Był zresztą duchowym przywódcą stronnictwa prowojennego. To właśnie jego postawa w 1807 wyniosła go na tak wysokie stanowisko w 1813. Wojskowo w armii pruskiej znajdowało się sporo oficerów bardziej predysponowanych do objęcia funkcji głównodowodzącego.
Ponadto sami Prusacy mieli ogromne wątpliwości czy człowiek, którego przewagi były w 1813 zamierzchłą przeszłością, jest w stanie stanąć na wysokości zadania w dowodzeniu armią i poradzić sobie z taktyką połączonych broni. Zarzucano mu niezrozumienie specyfiki działań innych formacji niż kawaleria. Jego słabością było również nie najlepsze zdrowie, hazard który zawiesił aż do zajęcia Paryża w 1814 nie mniej znamionujący jego zamiłowanie do nadmiernego ryzyka, brak znajomości francuskiego, który utrudniał mu porozumienie z generałami rosyjskimi - fakt nie bez znaczenia w obliczu dowodzenia dywizjami rosyjskimi w jego armii.
Raleen pisze: Zgodzę się z wszystkim co piszesz poza tak negatywnym porównaniem Bluchera do napoleońskich marszałków, jak spojrzę na to jak radzili sobie w kampanii 1813. Tam kolejno kilku marszałków francuskich miało możliwość samodzielnego dowodzenia i wiadomo jak to się skończyło. Oudinot - Grossbeeren, Macdonald - Kaczawa Ney - Dennewitz. Efekt dobrze scharakteryzował Oudinot w rozmowie z Napoleonem: Niestety obawiam się, że w dniu, w którym Wasza Cesarska Mość odniesie decydujące zwycięstwo, dowie się, że jego wojska przegrały dwie inne bitwy.
Tu też się zgadzam, jednakże warto zwrócić uwagę, że ani Ney ani Oudinot to nie jest pierwsza liga marszałków francuskich, pomimo promocji Neya w pierwszej serii awansów.
Na tym m.in polegał błąd Cesarza, że w 1813 r powierzył odpowiedzialne funkcje ludziom nie do końca odpowiednim. Fakt faktem, że zagrożonych dla Francji odcinków było wówczas wiele, a ludzi odpowiednich do kierowania nimi nie tak wielu. M.in na tym polegała taktyka sprzymierzonych w 1813 - na rozciągnięciu słabych sił Cesarza i biciu ich w rozdzieleniu na co zwracali uwagę Moreau a potem Jomini. Czyli przebieg działań był dokładnie odwrotny do tego co zalecał sam Napoleon czyli koncentracji odpowiednich sił i uderzenie na rozczłonkowane oddziały przeciwnika co prawie udało mu się w 1814.
Poza tym prawie każdej z tych porażek nie da się zrzucić wyłącznie na braki w dowodzeniu marszałków francuskich. Oudinot zresztą nie był jeszcze do końca wyleczony po kampanii 1812, co zaważyło również na jakości jego dowodzenia p. Großbeeren. Zresztą próbował się ze względu na zdrowie wymigać od tej wyprawy na Berlin.
Okoliczności w kampanii 1813 były zresztą nader często dla strony francuskiej niesprzyjające.IMO to właśnie one miały tu decydujący wpływ, a nie rozpatrzenie konfrontacji w sposób zero jedynkowy.
Ney, który prowadził korespondencję z Bernadottem, jest z kolei przykładem postępującego zniechęcenia w gronie wodzów francuskich.
Innymi słowy. Marszałkowie z 1813-1815 to już nie ci sami dowódcy, co we wcześniejszych latach. Choć personalnie to te same osoby, to jednak ich zaangażowanie znacznie spadło.
Niezależne od samych dowódców Cesarza, były również liczne przypadki przechodzenia na stronę koalicji całych oddziałów, rekrutowane z terenów niemieckich, bądź odmowy wykonywania rozkazów, a metody stosowane wobec podwładnych, typu zrywanie epoletów (Ney p. Dennewitz) nie odnosiły oczywiście skutku.Ponadto często np. p. Dennewitz przewaga ilościowa sprzymierzonych była ogromna.
Z kolei Vandamme też stoczył bitwę w niekorzystnym terenie Kulm, a ponadto sprzymierzeni doczekali posiłków co przesądziło o wyniku starcia.
Summa summarum szczęście również nie było w 1813 po stronie sił napoleońskich.