Poziom komplikacji gier wojennych

Awatar użytkownika
killy9999
Adjudant-Major
Posty: 281
Rejestracja: wtorek, 20 listopada 2012, 12:17
Lokalizacja: Łódź

Re: Poziom komplikacji gier wojennych

Post autor: killy9999 »

(...)
Ostatnie rozgrywki w Forgotten Heroes (FH) z serii Lock 'n Load sprawiły, że zacząłem zastanawiać się nad złotym środkiem poziomu komplikacji zasad w grach wojennych. Punktem wyjścia było porównanie komplikacji reguł Forgotten Heroes z Advanced Squad Leader. Porównanie naturalne ponieważ widać wyraźnie, że autor FH "wychował się" na ASL'u lub SL'u.
W grach w skali drużyny mamy spory wybór tytułów z bardzo różnym poziomem komplikacji zasad. Od bardzo prostych (Band of Brothers) po mega skomplikowane (ASL czy ATS).

Ale rozpiętość poziomu skomplikowania to nie tylko przypadłość gier w skali drużyny. Każda inna skala - od plutonowej do armijnej - też będzie miała przedstawicieli różnych poziomów trudności reguł.
Mamy więc gry takie jak Red Winter, gdzie zasady są dosyć proste ale bardzo "eleganckie" i bardzo fajnie pokazujące istotę prezentowanej bitwy. I mamy gry w tej samej skali (kompanijna) z zasadami... lekko mówiąc ciężkimi (np. Death Ride Kursk od Grognard Simulations).

Jak widać z rankingu popularności gier wojennych na BGG każdy "typ" gier ma swoich zwolenników. ASL jest wysoko ale Combat Commander jeszcze wyżej.
Sekigahara i 1812: The Invasion of Canada jako dosyć proste pozycje też znajdują się wysoko.
Podobnie jak dosyć trudny tytuł Case Blue z serii OCS.

Jakie jest Wasze zdanie na ten temat? Jakie gry lubicie bardziej? Te cięższe tytuły czy raczej lekkie i szybkie?
Do moich ulubionych gier zaliczają się Twilight Struggle, Commands & Colors: Ancients i Combat Commander. Poza tym cenię sobie Hannibala, Red Winter i kilka innych tytułów wpadających do kategorii "lekkie i szybkie". Powodów jest tutaj kilka.

Jeśli chodzi o stopień skomplikowania zasad, to grając w grę chcę się skupić na tym CO zrobić żeby wygrać, a nie myśleć przez 10 minut JAK to zrobić żeby nie złamać jednej ze stu zasad gry. Zauważyłem oczywiście, że tutaj w miarę nabywania doświadczenia gry stają się prostsze, tzn. to co kiedyś wydawało się złożone (np. Combat Commander) dzisiaj wydaje się w miarę proste. To w sumie nie oznacza że nie patrzę do instrukcji - po prostu znam ją już na tyle dobrze że wiem gdzie czego szukać :) No i kolejne tytuły już nie zaskakują tysiącem nowych rozwiązań. Np. czytając instrukcję do ASLa stwierdzam że wiele rzeczy już znam z CC.

Jeśli chodzi o czas gry moje optimum to jakieś 4 godziny. Powyżej tego czasu zdarza się że gra mnie po prostu zaczyna nużyć i czekam tylko aby się skończyła.

Zauważyłem jednak u siebie, że dryfuję w stronę gier odrobinę trudniejszych i bardziej czasochłonnych. Mam np. w swojej kolekcji Here I Stand czy Ardennes '44, przymierzam się do ASLa jak tylko MMP zrobi dodruk pierwszego starter kita (próbowałem z trzecim i poległem).

Inna sprawa, że im gra cięższa i dłuższa, tym trudniej o graczy. Zdarzyło mi się wiele razy grać w Commands & Colors czy Twilight Strugle z kimś z "łapanki" w klubie, bo wytłumaczenie zasad nie zajmuje długo i typowy euro-gracz sobie z nimi spokojnie poradzi. Ale już wspomniane Here I Stand leży póki co nie zagrane, bo znalezienie pięciu innych osób które będą miały ochotę spędzić dzień nad planszą łatwe nie jest.
Awatar użytkownika
Silver
Général de Division
Posty: 3535
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 18:33
Lokalizacja: Warszawa
Been thanked: 104 times

Re: Poziom komplikacji gier wojennych

Post autor: Silver »

A ja zanim zagram w daną grę to długo przygotowuję się tłumacząc i poprawiajac po swojemu instrukcję by była jak najbardziej przejrzysta i by do takiej gry szybko można było wrócić po pewnym czasie.
Troche pracy i większa pewność, że nie odejdzie sie od przepisów.
Akurat teraz przygotowuję się do pierwszej rozgrywki w Warriors Knights + dodatek i mimo że jest polska instrukcja do podstawki to i tak zakreślam w niej najważniejsze rzeczy i uzupełniam o ważniejsze przepisy z dodatku; no i między innymi zrobiłem po polsku czytelne zestawienie z kart które są po angielsku.
Nawet czasem dodaje własne oznaczniki czy wzbogacam mapę by było jeszcze czytelniej. Jak dobra gra to nie waham się z tym bo wiem że nie bedę jej sprzedawał a ważniejsze sa rozgrywki nadto by wygladała gra jak nowa; stąd mapy nie rozkładam tak ostrożnie że tworzyłyby się jakieś zapadliny po których mogłyby sie żetony zeslizgiwać a wprost przeciwnie. Tłumaczenia komponentów przyspieszają późniejszą rozgrywkę szczególnie że mam do czynienia z kolegami nie znającymi np. angielskiego a mi także to wielce pomaga.
A lubię gry przy których można spędzić wiele godzin - na przykład kampania w Orzeł i Gwiazda.
Nie muszą to być gry na jedno posiedzenie.
Lubię gry których symulowany obszar jest jak najbardziej kompletny a nie tylko wycinki terenów.
Awatar użytkownika
killy9999
Adjudant-Major
Posty: 281
Rejestracja: wtorek, 20 listopada 2012, 12:17
Lokalizacja: Łódź

Re: Poziom komplikacji gier wojennych

Post autor: killy9999 »

Dla mnie gry planszowe są przede wszystkim tym na co wskazuje nazwa - grami. Nie lubię gier w których jednostki opisane są 8 parametrami a do każdego rzutu kostką jest 10 modyfikatorów + 20 wyjątków, wszystko żeby zapewnić "realizm". Zawsze w życiu uznawałem, że rozwiązania proste są najlepsze, i podobne podejście mam do gier. Eksperymentuję ze złożonymi grami, ale najwięcej funu daje mi nadal C&C Ancients. Zasady banalnie proste, ale dają graczom szerokie pole do popisu przy wyborze taktyki. Więcej zasad żeby wzbogacić rozgrywkę? Jasne, czemu nie. Ale zbytnie przekombinowanie i gra zaczyna po prostu męczyć, bo: a) gracze starają się uwzględnić wszystkie detale, przez co planują swój ruch o wiele dłużej; b) gra zaczyna się skupiać na wykonywaniu procedur: rzucaniu 5 razy kostkami na 3 różne tabele, liczeniu modyfikatorów itd., a to znowu spowalnia rozgrywkę i sprawia że względnie mniej czasu upływa na graniu właściwym - czyli myśleniu jak pokonać przeciwnika - a więcej na wykonywaniu mechaniki gry.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Ogólnie o grach planszowych”