Kurcze. Sami weterani gier i to powoduje, że wszyscy mają racje.
NW jest sztuczne bo gra musi być ciekawa dla wszystkich graczy.
Z drugiej strony nie można powiedzieć, że poszczególne państwa nie miały samodzielności w decyzjach (skromną bo skromną, ale jednak).
Prusy po 1805 r. nie były aż tak zdecydowane na konflikt z Francją jak się dziś wydaje. Z drugiej strony niesnaski prusko-rosyjskie w 1813 r. były naprawdę poważne.
Ale...
Raleen - koniecznie zagraj w NaE. W tej grze jest wszystko co opisujecie po kolei. Tylko czasami w tabelce dyplomacji, czasami w kartach, a czasami w pomyśle gracza.
Grałem wiele razy, ale raczej dochodziłem maksymalnie do 1809 r. Czas gry.
Tym niemniej to co napisał clown to idealne podsumowanie i czysta prawda.
clown pisze:Ale tak naprawdę niesnaski zaczęły się PO pokonaniu Napoleona (czyli po pierwszej abdykacji). Oczywiście były zatargi kto ma kim dowodzić, itp. Dla mnie założenie wieloosobowości NW jest sztuczne i stworzone tylko na potrzeby gry, żeby słabe państwa/gracze nie mogli się nudzić (Prusy, czy Austria po pierwszych batach). I ta sztuczność w większym stopniu jest widoczna w NW niż w HIS czy VQ. Natomiast twórcy NaE wyszli ze słusznego założenia, że to była wojna dwóch adwersarzy: Francji i Koalicji, przy czym skład tej ostatniej ulegał zmianom (poza Anglią).
Manewr? Przy tej skali? Popatrz jak tam wyglądają obszary. Przecież w tej skali nie pokażesz manewru operacyjnego. Po drugie, Napoleon zawsze szukał najprostszego rozwiązania: albo uderzał na stolice, zmuszając armię nieprzyjaciela do przyjęcia bitwy, albo szukał armii, żeby potem spokojnie zająć stolicę. I NaE też ma pola kluczowe z gwiazdkami - bez nich państwa nie otrzymują zasobów, nie dostają kart, więc nie wiem za bardzo o co ci chodzi z tym brakiem pól-kluczy.
Nie grałeś w NaE w późniejszych latach, kiedy doskonale widać jak Napoleon jest zewsząd osaczany przez armie przeciwników, którzy atakują Francuzów tam, gdzie nie ma Napoleona a jego samego wykrwawiają w walnych bitwach - armie padają, ale zaraz tworzone są nowe. Tak samo jak nie zawsze dzieje się tak, że Austria jest rozjeżdżana w pierwszym roku wojny. Gra wbrew pozorom ma naprawdę sporą regrywalność.
Moim zdaniem po prostu myślisz o NaE w kategoriach operacyjnych, których w NaE nie ma, bo nie takie było założenie jej autora.
NaE ma moim zdaniem także lepszy (także dzięki prostocie) model dyplomacji i zarządzania mniejszymi sojusznikami. Tam naprawdę widać zasadę "dziel i rządź".
Tak naprawdę minusem dla większości jest czas gry (ca. 10 godzin do ostatniego etapu). Nie dla mnie. Epicki konflikt ma swoje prawa
Raz udało mi się Francją przekabacić Prusy (karta Taleyrand) na swoją stronę. Innym razem nie zdołałem pokonać Austrii bo Rosjanie genialnie się połączyli z Austriakami.
Piszesz Raleen o 1809 r. - proszę bardzo. Mija czas wymuszonego pokoju po wojnie 1805 r., dyplomatycznie Anglia włącza ponownie Austrię do Koalicji i znowu wojna. Wszystko jest.
Pojawił się zarzut, że Napoleon idzie prosto do przodu. I że to nudne.
Po pierwsze: to gra na dłużej. Gracze oceniający tę grę po pierwszych dwóch etapach nie mają oglądu jak się ślicznie wojna w całej Europie rozwija.
Po drugie - z tym marszem do przodu to raczej brak finezji Koalicjanta. Radzę zagrać z Aldarusem. Dokonuje niesamowitych czynów i odkrywa w tej grze ukryte mechanizmy - o czym zresztą dyskutujemy w tym wątku.
Otóż w grze armia się wykrwawia (pamiętajmy, że w czasie uzupełniania można do niej dodać tylko dwa stepy!). Poza tym ciągnie zazwyczaj ze dwa wozy. Po zdobyciu fortecy wroga, żeby była ona w pełni zabezpieczona trzeba poświęcić tabor albo step oddziału. Nie ma blitzkriegu ponieważ można użyć tylko raz akcji z taborem na siłę na aktywację.
Ponadto, co pokazał mi Aldarus, gra jest o zaopatrzeniu, a wielu graczy o tym zapomina. Każdy zbiera jakieś piąchy i dochodzi do ostatecznego starcia. A co jeżeli działasz małymi grupami, które w końcu odcinają zaopatrzenie wielkiej armii? Panowanie nad polem kluczowym nie liczy się jeżeli zajmująca je siła nie ma zaopatrzenia. Itp. itd. Ta gra jest bardzo skompresowana, ale jak się ją podleje to wyrasta z niej wspaniały kwiat. Moim zdaniem to jeden z niedocenionych tytułów, który jest najlepszą grą o epoce napoleońskiej.
Owszem można się czepiać zmałpowania z GMT kart do walki, które są największą słabością i głupotą CDG. Ale poza tym gra błyszczy na tle innych jasnym Słońcem Austerlitz!
Grze nie pomaga jednak legenda - to też temat dyskusji w tym wątku - że niezrozumiały jest przepis o przymusie zdobywania twierdz w pierwszym etapie gry. Mój kolega kupił grę tuż po wydaniu, ale nigdy nie zagrał bo gra jest zepsuta.
Owszem, gra ma kilka niedopowiedzeń, ale wynikają one przede wszystkim z braku przejrzenia krytycznego instrukcji przez redakcję wydania gry, a także tłumaczenia na angielski z francuskiego.
Jedyna wada tej gry to czas rozgrywki. Ale dla mnie świetnie to oddaje zmęczenie stron pod koniec całym konfliktem.