Samuel pisze:Michale,
na pewno postaram się zagrać też Cesarstwem, może uda się to nawet uskutecznić podczas wymarzonej wiosennej wizyty w Warszawie
zasady relatywisty
) - zauważ, że nie kto inny niż niejaki Raubritter w naszym środowisku najgorliwiej podkreśla wyższość funu nad chromem, historycznością itp. A kiedy chodzi o jego własną grę, nagle się okazuje, że trzeba poświęcić balans, bo przecież Hiszpanie nie bez powodu tę wojnę wygrali,
Ha, niestety nie udało Ci się złapać mnie na niekonsekwencji, co najwyżej na okazjonalnej nieumiejętności klarownego wyrażenia własnych myśli
Warunki zwycięstwa dla obu graczy są identyczne i moim zamiarem było wyrównanie szans obu stron. Faktycznie, strona cesarska była w tej wojnie zdecydowanie lepsza. Niemniej, przewagę jakościową Cesarstwa starałem się zrównoważyć przewagą ilościową Francuzów, już teraz większą niż w rzeczywistości. Gra jest jednak ciągle w fazie testów (przede wszystkim właśnie testów balansu, bo system sam w sobie chodzi dobrze) i jeśli okaże się, że Francuzi są zbyt słabi, to ich wzmocnię.
Samuel pisze:albo uznać działania w fazie akcji za mało znaczący dodatek do tych w fazie dyplomacji,
W podsystem dyplomatyczny wpisana jest potencjalna duża niestabilność. Dla mnie, powtórzę, jest to element zwiększający fun, bo wprowadza sporą dynamikę, jak i historyczność, bo takie to były czasy. Elementem automatycznie równoważącym (a przy okazji historycznym) jest Liga, ale też wiele zależy po prostu od graczy. Naprawdę widziałem sytuacje, gracze wyczuwali się idealnie i w całej fazie dyplomacji nawet jedno państwo nie ruszyło się z miejsca.
Rozumiem jednak, że zarzut dotyczy w ogóle tego, że dyplomacja ma tak duże znaczenie. To jest zamierzone o tyle, że w innym przypadku zgubiłaby się zupełnie specyfika tego konfliktu, gdzie element dyplomatyczny miał znaczenie pierwszoplanowe, a zwycięstwa na polach bitew mogły prowadzić do dyplomatycznych porażek. Przykładem jest właśnie miażdżące cesarskie zwycięstwo pod Pawią, po którym Włosi przestraszyli się potęgi cesarskiej i zawiązali przeciwko Karolowi Ligę z Cognac. Cesarz Ligę ostatecznie Ligę pokonał, ale przecież mogło być inaczej, Francuzi mogliby bardziej energicznie wspierać Ligę, a jej armia działać mniej opieszale i w rezultacie Pawia, czyli jedno z największych zwycięstw tamtego okresu, mogła stać się początkiem cesarskiej klęski. Nie było to sytuacja odosobniona, państwa włoskie miały jeszcze samodzielność i własny potencjał i w wielu przypadkach prowadziły politykę równowagi, a nie przyłączania się do silniejszego. W rezultacie nie było jednoznacznie tak, że bitewne przewagi przekładały się automatycznie na polityczny sukces. I ten element gra oddaje - można wygrywać na polach bitew, ale brak umiejętności poruszania się po zdradliwych wodach włoskiej dyplomacji XVI wieku może sprawić, że dyplomaci zmarnują to, co zyskali wodzowie. Taka jest moja wizja tego konfliktu i gra się w nią wpisuje.
Jednocześnie upierałbym się, że podsystem dyplomatyczny jest nie tylko historycznie uzasadniony, ale też po prostu fajny i, przede wszystkim, działania na planszy mogą być nawet bardzo znaczące, jeśli tylko gracz będzie potrafił lub mógł je dobrze wykorzystać. Z tych punktów dyplomacji uciułanych ze zwycięskich bitew (mechanizm Prestiżu) oraz zdobywania twierdz może bardzo wiele wynikać, jeśli tylko gracz przyjmie dobra strategię. Przy zbliżonych zasobach, dyplomacja w mojej grze jest w dużym stopniu oparta na blefie. Sukcesy na planszy ograniczają pole manewru przeciwnika, który z reguły będzie dyplomatycznie bronił zagrożonych kierunków i tam wyda najwięcej zasobów (wyśle najlepszych dyplomatów). To z kolei oznacza, że gracz wygrywający na planszy może iść w kierunku brutalnej siły i tam właśnie zainwestować swoje zasoby (przy czym brak elementu losowego oznacza, że można sobie oszacować szansę na sukces) albo zadziałać z finezją - odpuścić tam, gdzie przeciwnik skierował gros swoich "sił" i uderzyć na zupełnie innym kierunku.
Spójrz też na to z tej strony - zdobycie stolicy wrogiego państwa włoskiego przekłada się najczęściej na cztery punkty dyplomacji. To tak, jakbyś dostał dodatkowego, bardzo dobrego dyplomatę. To może być bardzo cenne, o ile tylko zostanie dobrze wykorzystane.
Generalnie podsystem dyplomatyczny i jego specyfika jest tak ściśle związany z gra i moją wizją wojen włoskich, że fundamentów nie zmienię, natomiast oczywiście dopuszczam tutaj pewien zakres modyfikacji, czyli przed wszystkim zwiększenie wpływu Prestiżu oraz wartości dyplomatycznej twierdz, być może zrównoważone możliwością usztywnienia własnej kontroli nad państwem włoskim poprzez silny garnizon w jego stolicy. W ten sposób gracze będą mieli poczucie, że to, co robią na planszy jeszcze bardziej przekłada się na dyplomację.
Samuel pisze:W każdym razie liczę na wzajemność, tj. że jak w końcu przywiozę własne tytuły do testowania, Mistrz nimi raczy nie wzgardzić
Ależ oczywiście, najchętniej przetestowałbym Twój Purpurowy całun i zakładam, że uda się to zrobić w niedalekiej przyszłości.
Tymczasem raz jeszcze dziękuję za uwagi!