Krucjata dziecięca

Od upadku starożytnego Rzymu do upadku Konstantynopola.
Darq
Sergent
Posty: 139
Rejestracja: niedziela, 31 sierpnia 2008, 21:15
Lokalizacja: Świnoujście

Post autor: Darq »

A można się więcej dowiedzieć o krucjacie z 1212 roku?
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43346
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3919 times
Been thanked: 2489 times
Kontakt:

Post autor: Raleen »

Krucjata dziecięca

W maju 1212 zjawił się w St.-Denis, gdzie król Francji Filip odprawiał sądy, pewien mały pastuszek w wieku około dwunastu lat, imieniem Stefan, pochodzący z miasteczka Cloyes w Owernii. Chłopiec przyniósł list do króla, który wręczył mu, jak twierdził, sam Jezus Chrystus. Jezus objawił mu się, gdy pasł owce, i rozkazał pójść i głosić krucjatę. Król Filip, który nie dostrzegł w chłopcu nic nadzwyczajnego, kazał mu wracać do domu. Jednakże mały Stefan, rozentuzjazmowany widokiem tajemniczego nieznajomego, uznał się za natchnionego przez Boga przywódcę, który naprawi błędy starszych. Od piętnastu lat przemierzali kraj kaznodzieje, wzywając do krucjaty przeciwko muzułmanom na Wschodzie lub w Hiszpanii bądź przeciwko heretykom w Langwedocji. Chłopiec o skłonnościach psychopatycznych uznał, że on także może zostać kaznodzieją i rywalizować z Piotrem Pustelnikiem, który w ciągu stu lat wyrósł na legendarnego herosa. Nie zrażony obojętnością monarchy zaczął wygłaszać kazania przy wejściu do opactwa St.-Denis, zapowiadając, że na czele gromady dzieci wyruszy na ratunek chrześcijaństwa. Morza będą przed nimi wysychać i jak ongiś Mojżesz przez Morze Czerwone, przeprawią się do Ziemi Świętej. Chłopiec był znakomitym mówcą... (S. Runciman, Dzieje wypraw krzyżowych, t. 3, Warszawa 1987, s. 141-142).

Stefan pociągnął za sobą masy dzieci. W czerwcu około 30 tys. zgromadziło się w Vendome. W większości były to dzieci chłopskie. Zdarzały się jednak także dzieci z domów rycerskich. Wiele spośród nich wyruszyło za zgodą rodziców. Dołączyła do nich wkrótce grupa młodych księży i starszych pielgrzymów (Runciman wspomina, że motywem mogły być hojne datki, jakimi ich obdarzano po drodze). Dzieci szły pieszo, ale ich przywódca Stefan sprawił sobie wkrótce wóz z baldachimem, na którym jechał w otoczeniu dzieci rycerskich, poruszających się na ogół konno. Wskutek głodu i trudności wiele dzieci „odpadło” po drodze. Po dotarciu do Marsylii wszyscy spodziewali się, że zgodnie z zapowiedzią Stefana morze się rozstąpi. Jednak, gdy to nie nastąpiło, kolejna grupa dzieci zrezygnowała. Resztę zaofiarowali się przewieźć dwaj miejscowi kupcy. Zrobili to za darmo, jak mówili, ku chwale Bożej. Po tym jak statki odpłynęły z portu, słuch o nich zaginął.

Dzieci niemieckie nie chciały być gorsze od francuskich. Wśród nich znalazł się wkrótce równie zdolny jak Stefan przywódca, o imieniu Mikołaj. Przy katedrze w Kolonii głosił swoje kazania, którymi porwał miejscowych. Podobnie jak we Francji, dzieci wyruszyły na południe, podzieliwszy się na dwie grupy. Jedna z nich, licząca 20 tys., z samym Mikołajem na czele, po ciężkiej przeprawie przez Alpy dotarła ostatecznie do Genui. Tam niestety okazało się, że morze nie chce się rozstąpić. Wtedy część dzieci wróciła do domu (a raczej należałoby powiedzieć, starała się), część przystała na propozycję władz genueńskich pozostania w mieście jako obywatele, część skorzystała z propozycji miejscowych kupców, którzy zapewnili im transport na Wschód. Najwierniejsi poszli z Mikołajem na południe, poszukując innego miejsca, w którym morze zechce się przed nimi rozstąpić. Po drodze zatrzymali się w Pizie, docierając ostatecznie do Rzymu, gdzie spotkali się z papieżem Innocentym III. Ten wyperswadował większości ideę udziału w tak rozumianej krucjacie, jednak mała grupka z Mikołajem nie poddała się i ostatecznie znalazła sobie, zdaje się, jakiś statek, który zawiózł ją na Wschód. Losy drugiej grupy niemieckich dzieci potoczyły się podobnie. Po przekroczeniu Alp dotarli do Ankony, ostatecznie zaś do Brindisi. Niewielkiej liczbie udało się dostać na statki. Znaczna część zmarła po drodze z wycieńczenia, niewielka część wróciła do domu.

Po latach w 1230 r. do Francji powrócił jeden z księży, którzy towarzyszyli grupie dzieci francuskich pod wodzą Stefana, zaokrętowanej w Marsylii. Z jego relacji wynika, że wkrótce po opuszczeniu portu wszystkie spośród ośmiu statków albo utonęły podczas burzy albo zostały przejęte przez muzułmanów. Dzieci i resztę pasażerów wzięto do niewoli. Sporo spośród nich trafiło do Egiptu, 700 sprzedano do Bagdadu. Ów ksiądz jako człowiek wykształcony został kupiony przez tolerancyjnego sułtana Egiptu Al-Kamila, gdzie służył mu jako tłumacz. Po wielu latach wiernej służby uzyskał zwolnienie, dzięki któremu wrócił do Francji. Niedługo po ogłoszeniu wieści o dalszych losach wyprawy dzieci francuskich słuch o nim zaginął.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
elahgabal
Maréchal d'Empire
Posty: 6108
Rejestracja: wtorek, 18 listopada 2008, 19:14
Lokalizacja: Kraków
Has thanked: 10 times
Been thanked: 84 times

Post autor: elahgabal »

Przypomina to mechanizm jakiejś zbiorowej psychozy. W średniowieczu to się zdarzało. Jako przykład można podać ruch pastuszków (bodaj we Francji, ale szczegółów nie pamiętam), czy biczowników.
Tak formalnie rzecz biorąc, to tego wydarzenia z 1212 roku raczej nie powinno się nazywać krucjatą. Krucjata musiała mieć aprobatę Watykanu. A tej brakło.
Awatar użytkownika
nazaa
Tribunus Angusticlavius
Posty: 692
Rejestracja: poniedziałek, 16 marca 2009, 16:38

Post autor: nazaa »

Panowie, a czy ta krucjata dziecięca faktycznie dziecięcą była? :> Spotkałam się z opiniami, że wprost przeciwnie, a wszystkiemu winne jest błędne tłumaczenie jakiegoś tekstu o krucjacie. Źle przetłumaczono rzeczownik "pueri", który oznacza nie tylko "dzieci", ale też, a może i przede wszystkim "chłopców" i to o nich miało w tym tekście rzekomo chodzić.

Co do ruchu pastuszków to fakt, we Francji, tyle tylko, że mimo, iż faktycznie wybierali się do Ziemii Świętej to jednak ich ruch był przede wszystkim ruchem społecznym, a nie religijnym.
"Każda trudność zdawała się beznadziejna i nie do pokonania, bo nie było Aleksandra by ich z niej wydobyć" (Arrian VI, 12, 2)
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43346
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3919 times
Been thanked: 2489 times
Kontakt:

Post autor: Raleen »

Mnie też, jak czytałem opis tych zdarzeń u Runcimana zdziwił wiek dzieci. W sumie, jak na ten wiek, to byłyby bardzo dojrzałe poczynania z ich strony. Raczej dość trudno, aby dziecko w wieku 12 lat miało tak wielki dar wymowy. W wieku powiedzmy 16 lat jestem w stanie to sobie wyobrazić. Tak, że też sądzę, że w rzeczywistości uczestnicy musieli być trochę starsi niż podają.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
gocho
Adjudant-Major
Posty: 338
Rejestracja: środa, 26 maja 2010, 11:44
Lokalizacja: Szczecin
Has thanked: 39 times
Been thanked: 24 times
Kontakt:

Re: Krucjata dziecięca

Post autor: gocho »

Morza będą przed nimi wysychać i jak ongiś Mojżesz przez Morze Czerwone, przeprawią się do Ziemi Świętej.
Pewnie już kilka osób czytało "Krucjatę dziecięcą" Garego Dicksona. Historyk ten, założył, że pomysł z rozstąpieniem się mórz, w drodze do Jerozolimy, mógł zrodzić się poprzez kontakt z uczestnikami "Pielgrzymki 300 rabinów".
str 123
"Pielgrzymka 300 rabinów - jak ją nazywano - była niezwykłym, masowym ruchem żydowskim, wybuchem średniowiecznego syjonizmu religijnego, równie trudnego do wytłumaczenia jak współczesna mu pielgrzymka pueri. Kronikarz z XVI wieku, Ibn Verga, tak przedstawia wyłonienie się owego ruchu: "W roku 4971 (1211) Bóg skierował rabinów z Francji i rabinów z Anglii do Jerozolimy, było ich ponad trzystu". Niezależnie od liczebnej skali tego zjawiska, ta masowa wędrówka do Ziemi Świętej miała zapewne kilka przyczyn - oskarżenia królewskie i spowodowane nimi represje w Anglii i Francji, ostre spory wewnątrzśrodowiskowe, zwłaszcza w prowansalskich skupiskach żydowskich, pomiędzy rabinackimi zwolennikami filozofa żydowskiego Majmonidesa a jego rygorystycznymi oponentami. Mesjanistyczne porywy pojawiają się zawsze i rozwijają w okresach prześladowań. Mesjanistyczny poryw osiągnął kulminację w latach 1209-1210 i objął także rok 1212, ..... Nagły wymarsz zachodnioeuropejskich Żydów do Ziemi Świętej przywołał ówczesnym ludziom pamięć o ich emigracji z Egiptu. To zaś biblijne wydarzenie umocniło żywioną przez pueri wiarę w możliwość przekroczenia suchą stopą morza"

i jeszcze jakiś szczątek o tym z wikipedii
http://en.wikipedia.org/wiki/Samuel_ben_Samson
"Znalazłem armię Waszej Wysokości podzieloną trojako. Część naziemna składa się z rabusiów i maruderów; druga znajduje się pod ziemią, a trzecia w szpitalach. Czy powinienem wycofać się z pierwszą, czy czekać, aż dołączę do którejś z pozostałych" Clermont w liście do Ludwika XV
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43346
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3919 times
Been thanked: 2489 times
Kontakt:

Re: Krucjata dziecięca

Post autor: Raleen »

Ciekawa teoria. Myślę, że jakąś odpowiedź na ile to wydarzenie mogło zainspirować krucjatę dziecięcą dałoby sprawdzenie czy ci członkowie wspólnot żydowskich mogli przechodzić przez miejscowość, gdzie mieszkał młodociany przywódca krucjaty dziecięcej, albo mieć z nią jakiś bliższy kontakt.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Historia średniowieczna”