[A] Bitwa pod Ostrołęką 1831
- Raleen
- Colonel Général
- Posty: 43382
- Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 3944 times
- Been thanked: 2510 times
- Kontakt:
[A] Bitwa pod Ostrołęką 1831
Artykuł na Portalu Strategie:
http://portal.strategie.net.pl/index.ph ... Itemid=110
Tłumaczenie artykułu na angielski, czyli wersja anglojęzyczna na Portalu Strategie:
http://portal.strategie.net.pl/index.ph ... Itemid=110
http://portal.strategie.net.pl/index.ph ... Itemid=110
Tłumaczenie artykułu na angielski, czyli wersja anglojęzyczna na Portalu Strategie:
http://portal.strategie.net.pl/index.ph ... Itemid=110
Ostatnio zmieniony poniedziałek, 14 marca 2011, 09:26 przez Raleen, łącznie zmieniany 3 razy.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.
Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Poniżej przedstawiam dramatyczny szkic ataku na most w Ostrołęce w wykonaniu astrachańskiego regimentu:
http://img148.imageshack.us/i/ccc1600x1200.jpg/
Niniejszą prezencję zaczerpnąłem publikacji:
12-ty Grienadierskoj Astrachanskij Jego Wysokości pułk, Zestawił kapitan Saranczjow, Moskwa 1889.
Już mnie nie ma.
Pozdr.
B.
http://img148.imageshack.us/i/ccc1600x1200.jpg/
Niniejszą prezencję zaczerpnąłem publikacji:
12-ty Grienadierskoj Astrachanskij Jego Wysokości pułk, Zestawił kapitan Saranczjow, Moskwa 1889.
Już mnie nie ma.
Pozdr.
B.
- Raleen
- Colonel Général
- Posty: 43382
- Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 3944 times
- Been thanked: 2510 times
- Kontakt:
Niezmiernie mi miło, że ktoś wygrzebał mój stary tekst z forumowej otchłani .
Ze zrozumiałych względów, będę wyjątkowo (a nawet więcej niż wyjątkowo) zainteresowany, jeśli będziesz miał coś jeszcze i zechcesz wrzucić.
Z czasem postaram się coś dorzucić od siebie, chociaż o dobry materiał ikonograficzny będzie raczej trudno.
Ze zrozumiałych względów, będę wyjątkowo (a nawet więcej niż wyjątkowo) zainteresowany, jeśli będziesz miał coś jeszcze i zechcesz wrzucić.
Z czasem postaram się coś dorzucić od siebie, chociaż o dobry materiał ikonograficzny będzie raczej trudno.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.
Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
- Raleen
- Colonel Général
- Posty: 43382
- Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 3944 times
- Been thanked: 2510 times
- Kontakt:
Re: [A] Ostrołęka 1831
Mapy przedstawiające bitwę pod Ostrołęką na Portalu Strategie:
http://portal.strategie.net.pl/index.ph ... Itemid=110
Mapy pochodzą z książki Aleksandra Puzyrewskiego "Wojna polsko-ruska 1831".
Ostatnia mapa (ogólna) jest dość sporych rozmiarów, ale jeśli ktoś chce zobaczyć szczegóły, trzeba się uzbroić w cierpliwość (zwłaszcza w przypadku posiadania słabego łącza ).
http://portal.strategie.net.pl/index.ph ... Itemid=110
Mapy pochodzą z książki Aleksandra Puzyrewskiego "Wojna polsko-ruska 1831".
Ostatnia mapa (ogólna) jest dość sporych rozmiarów, ale jeśli ktoś chce zobaczyć szczegóły, trzeba się uzbroić w cierpliwość (zwłaszcza w przypadku posiadania słabego łącza ).
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.
Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
- Raleen
- Colonel Général
- Posty: 43382
- Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 3944 times
- Been thanked: 2510 times
- Kontakt:
Re: [A] Ostrołęka 1831
W numerze "Mówią Wieki" z listopada 2011 r. jest artykuł prof. Norberta Kasparka o bitwie. Artykuł jest co prawda typowo popularyzatorski, ale coraz bardziej da się dostrzec lansowanie takiej koncepcji swego rodzaju rehabilitacji Skrzyneckiego, oczywiście delikatnie i w wąskim zakresie, co wiąże się z ukazywaniem, że jego partner w tandemie (dowódca-szef sztabu) czyli Prądzyński "wcale taki wybitny nie był jak się uważa" - to oczywiście moje stwierdzenie, a nie cytat z artykułu, w dużym skrócie ma oddać o co chodzi. Najbardziej zajmuje się bitwą obecnie środowisko związane z Uniwersytetem Warmińsko-Mazurskim, do którego zalicza się autor artykułu, a także np. wysoko cenione przeze mnie dr hab. Tomasz Strzeżek.
Z innych wątków, nawet bardziej istotnych, autor pisze, że właściwie w całej bitwie doszło tylko do jednego ataku na bagnety - tego ostatniego, kiedy nacierała 5 Dywizja Piechoty Kamińskiego. Wcześniej ogień artylerii rosyjskiej miał być tak silny, że polska piechota musiała się rozwijać w tyralierę i miała być odpierana ogniem (artylerii i piechoty rosyjskiej). Zastanawia mnie zwłaszcza skuteczność ognia artylerii, skoro teren był podmokły (kule pełne by grzęzły, chyba że granaty, na kartacze to chyba dość daleko było). Z kolei piechota rosyjska raczej nie słynęła z preferowania walki strzeleckiej w stosunku do walki wręcz, raczej na odwrót. I w strzelaniu nie była też jakoś szczególnie szkolona, podkreśla się raczej zaniedbania na tym polu w armii rosyjskiej tego okresu.
Z innych wątków, nawet bardziej istotnych, autor pisze, że właściwie w całej bitwie doszło tylko do jednego ataku na bagnety - tego ostatniego, kiedy nacierała 5 Dywizja Piechoty Kamińskiego. Wcześniej ogień artylerii rosyjskiej miał być tak silny, że polska piechota musiała się rozwijać w tyralierę i miała być odpierana ogniem (artylerii i piechoty rosyjskiej). Zastanawia mnie zwłaszcza skuteczność ognia artylerii, skoro teren był podmokły (kule pełne by grzęzły, chyba że granaty, na kartacze to chyba dość daleko było). Z kolei piechota rosyjska raczej nie słynęła z preferowania walki strzeleckiej w stosunku do walki wręcz, raczej na odwrót. I w strzelaniu nie była też jakoś szczególnie szkolona, podkreśla się raczej zaniedbania na tym polu w armii rosyjskiej tego okresu.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.
Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
- wizun
- Lieutenant
- Posty: 533
- Rejestracja: wtorek, 1 stycznia 2008, 21:55
- Lokalizacja: Poznań i ziemia gnieźnieńska
Re: [A] Ostrołęka 1831
No tak, w dobie epoki napoleońskiej to rzeczywiście spore zapóźnienie względem użycia ognia muszkietowego było, ale nie zapominajmy, że bitwa była 15 lat po epoce napoleońskiej - trochę mogło się jednak zmienić - nawet nie tyle w uzbrojeniu co w metodach szkolenia. Na polu bitwy zresztą nie raz wpadano na pomysły, które okazywały się skuteczneRaleen pisze:Zastanawia mnie zwłaszcza skuteczność ognia artylerii, skoro teren był podmokły (kule pełne by grzęzły, chyba że granaty, na kartacze to chyba dość daleko było). Z kolei piechota rosyjska raczej nie słynęła z preferowania walki strzeleckiej w stosunku do walki wręcz, raczej na odwrót. I w strzelaniu nie była też jakoś szczególnie szkolona, podkreśla się raczej zaniedbania na tym polu w armii rosyjskiej tego okresu.
- Raleen
- Colonel Général
- Posty: 43382
- Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 3944 times
- Been thanked: 2510 times
- Kontakt:
Re: [A] Ostrołęka 1831
Mapa z epoki przedstawiająca końcową fazę bitwy pod Ostrołęką, między godz. 5 a 7 po południu. Widać na niej natarcie 5 DP na pozycje rosyjskie, ostatni największy atak polskiej piechoty na przyczółek Rosjan. Na mapie dobrze widać jak prowadziła ogień artyleria obu stron (zaznaczone liniami biegnącymi od pozycji rosyjskich do polskich). Oryginał tej mapy znajduje się w zbiorach Biblioteki Czartoryskich w Krakowie.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.
Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
- Raleen
- Colonel Général
- Posty: 43382
- Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 3944 times
- Been thanked: 2510 times
- Kontakt:
Re: [A] Ostrołęka 1831
Strzelcy z trupimi czaszkami
Jednostki z trupimi główkami na czapkach kojarzą się zazwyczaj jednoznacznie, tzn. z formacjami SS. Historycy i bardziej doświadczeni wargamerzy wiedzą jednak, że w dawniejszych czasach tego typu oznaczenia bywały używane przez różne formacje, choćby wystarczy wspomnieć jeden z pułków kawalerii w armii pruskiej. Mało kto jednak wie, że i wśród polskich oddziałów tego typu symbolika pojawiała się, konkretnie podczas powstania listopadowego używał jej batalion strzelców celnych podlaskich. Niżej rysunek z książki Bronisława Gembarzewskiego "Wojsko Polskie. Ubiór, oporządzenie, uzbrojenie", t. IV "Królestwo Kongresowe 1815-1830" (1966), ukazujący tą formację. Zamieszczony poniżej opis pochodzi z ww. książki. Batalion ten walczył w bitwie pod Ostrołęką.
Batalion strzelców celnych podlaskich
Tabl. 40. Batalion strzelców celnych, podlaskich. Fig. A. Strzelec. Fig. B. Oficer, według akwatinty F. Dietricha z rysunku F. Piwarskiego pt. „Wolny Strzelec pieszy… Colonel Vladislas [mylnie, powinno być: Michel] Kuszel”. Na czapce, szlifach i na ryngrafie trupie głowy z piszczelami. Fig. C. według portretu Seweryna Turowskiego (Nr 74600, Muzeum Wojska).
Jednostki z trupimi główkami na czapkach kojarzą się zazwyczaj jednoznacznie, tzn. z formacjami SS. Historycy i bardziej doświadczeni wargamerzy wiedzą jednak, że w dawniejszych czasach tego typu oznaczenia bywały używane przez różne formacje, choćby wystarczy wspomnieć jeden z pułków kawalerii w armii pruskiej. Mało kto jednak wie, że i wśród polskich oddziałów tego typu symbolika pojawiała się, konkretnie podczas powstania listopadowego używał jej batalion strzelców celnych podlaskich. Niżej rysunek z książki Bronisława Gembarzewskiego "Wojsko Polskie. Ubiór, oporządzenie, uzbrojenie", t. IV "Królestwo Kongresowe 1815-1830" (1966), ukazujący tą formację. Zamieszczony poniżej opis pochodzi z ww. książki. Batalion ten walczył w bitwie pod Ostrołęką.
Batalion strzelców celnych podlaskich
Tabl. 40. Batalion strzelców celnych, podlaskich. Fig. A. Strzelec. Fig. B. Oficer, według akwatinty F. Dietricha z rysunku F. Piwarskiego pt. „Wolny Strzelec pieszy… Colonel Vladislas [mylnie, powinno być: Michel] Kuszel”. Na czapce, szlifach i na ryngrafie trupie głowy z piszczelami. Fig. C. według portretu Seweryna Turowskiego (Nr 74600, Muzeum Wojska).
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.
Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
- Raleen
- Colonel Général
- Posty: 43382
- Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 3944 times
- Been thanked: 2510 times
- Kontakt:
Re: [A] Ostrołęka 1831
Szarża artylerii konnej Bema i końcowa faza bitwy pod Ostrołęką oczami rosyjskiego dowódcy
Poniżej krótki fragment z pamiętników księcia Adama Wirtemberskiego (albo Würtemberskiego), syna Marii Czartoryskiej i ks. Ludwika Wirtemberskiego. Był on dowódcą brygady kawalerii w armii Królestwa Polskiego. Po wybuchu powstania pozostał wierny Rosji, walcząc przeciw powstańcom (pod Ostrołęką dowodził pułkiem grenadierów kijowskich). Podczas powstania, dowodząc wojskami rosyjskimi, ostrzelał z dział Puławy, gdzie przebywała jego matka i babka Izabela. Na osobisty rozkaz cara spakował całość zbiorów biblioteki puławskiej i wysłał do Petersburga, jednak część spośród nich została zdobyta po drodze przez powstańców. Po powstaniu wynagrodzony za wierność Rosji. Przeczytajcie, zwracam uwagę zwłaszcza na pewne wzruszające sformułowania.
Nagle, około godziny 7, na szosie myszynieckiej, wroga artyleria zbliżyła się ponownie do naszych linii i rozpoczęła silny ostrzał; równocześnie zobaczono nadciągającą piechotę. Było to jednak ostatnie tchnienie konającego, osamotniony atak, którego nieprzyjaciel nie był w stanie wesprzeć, chylący się polski sztandar, żegnający się z dwugłowym orłem, któremu się niegodnie przeciwstawił. Wkrótce wycofano zarówno piechotę, jak i artylerię, a ogień na linii frontu ustał. Pokonani oddali zwycięzcom pole bitwy z całym jego okropieństwem. Zawiedzione dzieci walczyły tu przeciw swemu prawowitemu ojcu.
Poniżej krótki fragment z pamiętników księcia Adama Wirtemberskiego (albo Würtemberskiego), syna Marii Czartoryskiej i ks. Ludwika Wirtemberskiego. Był on dowódcą brygady kawalerii w armii Królestwa Polskiego. Po wybuchu powstania pozostał wierny Rosji, walcząc przeciw powstańcom (pod Ostrołęką dowodził pułkiem grenadierów kijowskich). Podczas powstania, dowodząc wojskami rosyjskimi, ostrzelał z dział Puławy, gdzie przebywała jego matka i babka Izabela. Na osobisty rozkaz cara spakował całość zbiorów biblioteki puławskiej i wysłał do Petersburga, jednak część spośród nich została zdobyta po drodze przez powstańców. Po powstaniu wynagrodzony za wierność Rosji. Przeczytajcie, zwracam uwagę zwłaszcza na pewne wzruszające sformułowania.
Nagle, około godziny 7, na szosie myszynieckiej, wroga artyleria zbliżyła się ponownie do naszych linii i rozpoczęła silny ostrzał; równocześnie zobaczono nadciągającą piechotę. Było to jednak ostatnie tchnienie konającego, osamotniony atak, którego nieprzyjaciel nie był w stanie wesprzeć, chylący się polski sztandar, żegnający się z dwugłowym orłem, któremu się niegodnie przeciwstawił. Wkrótce wycofano zarówno piechotę, jak i artylerię, a ogień na linii frontu ustał. Pokonani oddali zwycięzcom pole bitwy z całym jego okropieństwem. Zawiedzione dzieci walczyły tu przeciw swemu prawowitemu ojcu.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.
Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
- Raleen
- Colonel Général
- Posty: 43382
- Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 3944 times
- Been thanked: 2510 times
- Kontakt:
Re: [A] Ostrołęka 1831
Zdjęcia powstańców listopadowych
W czasach powstania listopadowego nie było jeszcze fotografii, jednak zachowały się zdjęcia powstańców listopadowych, i co ważne, w ich oryginalnym umundurowaniu. Jak to możliwe? Otóż w II połowie XIX wieku, kiedy pojawiła się fotografia, paru weteranów, zapewne w związku z 50 rocznicą powstania (1830-1880), zrobiło sobie zdjęcia w swoich mundurach z czasów młodości, korzystając z dobrodziejstw nowego wynalazku. W oparciu o nie Bronisławowi Gembarzewskiemu udało się odtworzyć umundurowanie pułku jazdy wołyńskiej, z którego pochodzili. Szczegóły pod zdjęciem. Obrazek i opis pochodzą z książki "Wojsko Polskie. Ubiór, oporządzenie, uzbrojenie", t. IV "Królestwo Kongresowe 1815-1830" (1966).
Jazda Wołyńska
Tabl. 192. Jazda wołyńska. Fig. A. Flankier, według rysunku w albumie Romana Rupniewskiego w Bibliotece Jagiellońskiej w Krakowie. Fig. B. Oficer w ubiorze paradnym, według portretu Karola Różyckiego na litografii Bardela z rysunku Edwina w albumie Straszewicza według portretu Michała Czajkowskiego na litografii Lemerciera. Fig. C. Oficer w ubiorze zwyczajnym, według fotografii z natury z 1880 r. Ezechiela Brzeviczy podporucznika-weterana, wykonanej w zakładzie Józefa Edera we Lwowie (Nr 5996, Muzeum Wojska) oraz według takiejże fotografii Ostaszewskiego w zakładzie J. Dutkiewicza w Kołomyi. Czamarka tego ostatniego zapinana na lewą stronę.
W czasach powstania listopadowego nie było jeszcze fotografii, jednak zachowały się zdjęcia powstańców listopadowych, i co ważne, w ich oryginalnym umundurowaniu. Jak to możliwe? Otóż w II połowie XIX wieku, kiedy pojawiła się fotografia, paru weteranów, zapewne w związku z 50 rocznicą powstania (1830-1880), zrobiło sobie zdjęcia w swoich mundurach z czasów młodości, korzystając z dobrodziejstw nowego wynalazku. W oparciu o nie Bronisławowi Gembarzewskiemu udało się odtworzyć umundurowanie pułku jazdy wołyńskiej, z którego pochodzili. Szczegóły pod zdjęciem. Obrazek i opis pochodzą z książki "Wojsko Polskie. Ubiór, oporządzenie, uzbrojenie", t. IV "Królestwo Kongresowe 1815-1830" (1966).
Jazda Wołyńska
Tabl. 192. Jazda wołyńska. Fig. A. Flankier, według rysunku w albumie Romana Rupniewskiego w Bibliotece Jagiellońskiej w Krakowie. Fig. B. Oficer w ubiorze paradnym, według portretu Karola Różyckiego na litografii Bardela z rysunku Edwina w albumie Straszewicza według portretu Michała Czajkowskiego na litografii Lemerciera. Fig. C. Oficer w ubiorze zwyczajnym, według fotografii z natury z 1880 r. Ezechiela Brzeviczy podporucznika-weterana, wykonanej w zakładzie Józefa Edera we Lwowie (Nr 5996, Muzeum Wojska) oraz według takiejże fotografii Ostaszewskiego w zakładzie J. Dutkiewicza w Kołomyi. Czamarka tego ostatniego zapinana na lewą stronę.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.
Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
- Raleen
- Colonel Général
- Posty: 43382
- Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 3944 times
- Been thanked: 2510 times
- Kontakt:
Re: [A] Ostrołęka 1831
Szarża artylerii konnej Bema – relacja kpt. Jabłonowskiego (1)
Błąkałem się po polu z półbaterią moją, trzymając ją w kupie, ale nie mając asekuracji, ani przeznaczenia, aż w końcu dojechał do mnie adiutant naczelnego wodza major Kruszewski, późniejszy generał w służbie belgijskiej, z rozkazem, bym szedł ustawić swoje działa tam, gdzie mi wskaże. Oświadczyłem gotowość; żądałem tylko, by jakakolwiek asekuracja była mi oddaną. Odpowiedział major Kruszewski; „Teraz jej tu nie mam, lecz ją pan na pozycji znajdziesz”. Na zaręczenie majora kazałem działom rozpocząć ruch w kierunku oznaczonym; gdy wtem nadjeżdża podpułkownik Bem i zapytuje mnie „Co kapitan tu robisz z działami bez żadnej asekuracji?” Czynię mu raport z całego mego działania, uwiadamiając go o rozkazie, jaki od majora Kruszewskiego odebrałem. „Niech pan maszeruje i złączy się z resztą baterii. Cóż kapitan z czterema działami przy tak silnej kanonadzie będziesz znaczył? Pojadę do głównego sztabu, wytłumaczę dany rozkaz i poproszę naczelnego wodza, by cała bateria mogła być użytą”. Podpułkownik odjechał, ja zaś pomaszerowałem na wskazane mi miejsce i złączyłem się z resztą baterii, znajdującej się w dywizji generała Skarżyńskiego. Dywizja ta składała się z 6 pułków kawalerii i 4 baterii lekkokonnej. Zastałem ją za rzeką Omulew już w porządku uszykowaną (była natenczas godzina 3 po południu). Wokoło Narwi walka trwała zacięta, jednakowo ogień artylerii polskiej malał i ustawał. Powraca podpułkownik Bem i powiada: „Winszujcie sobie i mnie, że będziemy użyci. Doskonałą pozycję obrałem. Jadę opowiedzieć się generałowi Skarżyńskiemu; kapitan pilnuj; by bateria była w porządku!”. Nie uszło i pół kwadransa, aż nadjeżdża do mnie trębacz przyboczny podpułkownika z rozkazem, bym sam natychmiast do niego jechał. Spieszę więc i zastaję na pagórku generała Skarżyńskiego; otoczonego całym swoim sztabem i innymi generałami dywizji. Właśnie podpułkownik Bem mocno obstawał, by mu generał pozwolił poprowadzić baterię tam, gdzie miał wyższy rozkaz udać się. Słyszę generała Skarżyńskiego odpowiadającego „To szaleństwo w to piekło kogokolwiek wprowadzać. Mam sobie powierzoną najsilniejszą i najliczniejszą dywizję z całej kawalerii polskiej. Odpowiedzialność moja przed Bogiem i ludźmi nie dozwala mi wystawiać ani jednego jej oddziału na niepotrzebną zgubę. Pan podpułkownik powiadasz mi, że masz wyższy rozkaz. To dobrze i ja bym się nie sprzeciwiał, gdyby można z działami wpłaty rzeczkę przebyć; tymczasem jedyny most tam, gdzie szosa, która to droga jest za blisko nieprzyjaciela i zanadto wystawiona na jego ogień, byś podpułkownik mógł ze swoją baterią po niej przemaszerować”. Na te słowa generała odpowiada podpułkownik Bem: „Można tę rzeczkę wpław przebyć; oto jest tu kapitan Jabłonowski, który właśnie z czterema działami przed pół godziną tę przeprawę uskutecznia”. Generał zaczął się mnie wypytywać, na co mu odpowiedziałem, że biorę na się przeprowadzenie dział przez rzeczkę. „No, kiedy tak, mówi generał, to zezwalam, lecz żadnej asekuracji nie dam”. Generał Wąsowicz, będąc przytomnym całej rozmowie, odzywa się: „Niech generał pozwoli, to ja dam już nie asekurację, lecz tylko eskortę z dwóch szwadronów karabinierów. Są to starzy żołnierze i potrafią w marszu działa zasłonić”. Po krótkim oporze zezwolił nareszcie generał Skarżyński na wymarsz baterii i na te dwa szwadrony. Wszystko więc pomaszerowało, mając mnie za przewodnika. Na drugiej stronie rzeczki nie prowadził nas podpułkownik Bem na żadną pozycję, lecz poszedł wprost tam, gdzie stał Naczelny Wódz, otoczony nie bardzo licznym sztabem, i z lewej strony sztabu kazał się ustawić baterii bez odprzodkowania. Była to środkowa pozycja całej linii wojska polskiego. Ogień artylerii naszej był już ustał zupełnie. Piechota po wzgórzach rozlokowana stała w kolumnach pułkami, ale była zmęczona i zniechęcona. W tym oddaleniu od nieprzyjaciela najsilniejszy polowy kaliber nie mógł jej szkodzić. Na owej nieszczęsnej równinie między Ostrołęką a naszym obozem był rozciągnięty łańcuch naszych tyralierów, silnie party przez liczniejszych tyralierów moskiewskich, których było kilka tysięcy rozpuszczonych. Ogień armatni nieprzyjacielski szedł w tym momencie słabo i rzadko. Linia nasza tyralierska cofała się do nas, tak że wódz naczelny, sztab i nasza bateria, na nadzwyczajnie gęsty ogień karabinowy wystawieni byliśmy. Kule jak roje pszczół koło nas gwizdały; kilku kanonierów zostało rannych, chociaż dany był rozkaz zsiąść z koni i pokłaść się.
S. Jabłonowski, Wspomnienia o baterii pozycyjnej artylerii konnej gwardii królewsko-polskiej, Kraków 1916, s. 107-118.
Najciekawsze z powyższego wydaje mi się to, że – jeśli wierzyć Jabłonowskiemu, a nie ma powodów mu nie wierzyć, bo pamiętnik napisany jest znakomicie – początkowo generał Skrzynecki zamierzał wysłać do tej szarży tylko półbaterię Jabłonowskiego, czyli zaledwie 4 działa. Ten przykład moim zdaniem znakomicie ilustruje jego sposób dowodzenia w bitwie pod Ostrołęką (przynajmniej przez większą część dnia).
Błąkałem się po polu z półbaterią moją, trzymając ją w kupie, ale nie mając asekuracji, ani przeznaczenia, aż w końcu dojechał do mnie adiutant naczelnego wodza major Kruszewski, późniejszy generał w służbie belgijskiej, z rozkazem, bym szedł ustawić swoje działa tam, gdzie mi wskaże. Oświadczyłem gotowość; żądałem tylko, by jakakolwiek asekuracja była mi oddaną. Odpowiedział major Kruszewski; „Teraz jej tu nie mam, lecz ją pan na pozycji znajdziesz”. Na zaręczenie majora kazałem działom rozpocząć ruch w kierunku oznaczonym; gdy wtem nadjeżdża podpułkownik Bem i zapytuje mnie „Co kapitan tu robisz z działami bez żadnej asekuracji?” Czynię mu raport z całego mego działania, uwiadamiając go o rozkazie, jaki od majora Kruszewskiego odebrałem. „Niech pan maszeruje i złączy się z resztą baterii. Cóż kapitan z czterema działami przy tak silnej kanonadzie będziesz znaczył? Pojadę do głównego sztabu, wytłumaczę dany rozkaz i poproszę naczelnego wodza, by cała bateria mogła być użytą”. Podpułkownik odjechał, ja zaś pomaszerowałem na wskazane mi miejsce i złączyłem się z resztą baterii, znajdującej się w dywizji generała Skarżyńskiego. Dywizja ta składała się z 6 pułków kawalerii i 4 baterii lekkokonnej. Zastałem ją za rzeką Omulew już w porządku uszykowaną (była natenczas godzina 3 po południu). Wokoło Narwi walka trwała zacięta, jednakowo ogień artylerii polskiej malał i ustawał. Powraca podpułkownik Bem i powiada: „Winszujcie sobie i mnie, że będziemy użyci. Doskonałą pozycję obrałem. Jadę opowiedzieć się generałowi Skarżyńskiemu; kapitan pilnuj; by bateria była w porządku!”. Nie uszło i pół kwadransa, aż nadjeżdża do mnie trębacz przyboczny podpułkownika z rozkazem, bym sam natychmiast do niego jechał. Spieszę więc i zastaję na pagórku generała Skarżyńskiego; otoczonego całym swoim sztabem i innymi generałami dywizji. Właśnie podpułkownik Bem mocno obstawał, by mu generał pozwolił poprowadzić baterię tam, gdzie miał wyższy rozkaz udać się. Słyszę generała Skarżyńskiego odpowiadającego „To szaleństwo w to piekło kogokolwiek wprowadzać. Mam sobie powierzoną najsilniejszą i najliczniejszą dywizję z całej kawalerii polskiej. Odpowiedzialność moja przed Bogiem i ludźmi nie dozwala mi wystawiać ani jednego jej oddziału na niepotrzebną zgubę. Pan podpułkownik powiadasz mi, że masz wyższy rozkaz. To dobrze i ja bym się nie sprzeciwiał, gdyby można z działami wpłaty rzeczkę przebyć; tymczasem jedyny most tam, gdzie szosa, która to droga jest za blisko nieprzyjaciela i zanadto wystawiona na jego ogień, byś podpułkownik mógł ze swoją baterią po niej przemaszerować”. Na te słowa generała odpowiada podpułkownik Bem: „Można tę rzeczkę wpław przebyć; oto jest tu kapitan Jabłonowski, który właśnie z czterema działami przed pół godziną tę przeprawę uskutecznia”. Generał zaczął się mnie wypytywać, na co mu odpowiedziałem, że biorę na się przeprowadzenie dział przez rzeczkę. „No, kiedy tak, mówi generał, to zezwalam, lecz żadnej asekuracji nie dam”. Generał Wąsowicz, będąc przytomnym całej rozmowie, odzywa się: „Niech generał pozwoli, to ja dam już nie asekurację, lecz tylko eskortę z dwóch szwadronów karabinierów. Są to starzy żołnierze i potrafią w marszu działa zasłonić”. Po krótkim oporze zezwolił nareszcie generał Skarżyński na wymarsz baterii i na te dwa szwadrony. Wszystko więc pomaszerowało, mając mnie za przewodnika. Na drugiej stronie rzeczki nie prowadził nas podpułkownik Bem na żadną pozycję, lecz poszedł wprost tam, gdzie stał Naczelny Wódz, otoczony nie bardzo licznym sztabem, i z lewej strony sztabu kazał się ustawić baterii bez odprzodkowania. Była to środkowa pozycja całej linii wojska polskiego. Ogień artylerii naszej był już ustał zupełnie. Piechota po wzgórzach rozlokowana stała w kolumnach pułkami, ale była zmęczona i zniechęcona. W tym oddaleniu od nieprzyjaciela najsilniejszy polowy kaliber nie mógł jej szkodzić. Na owej nieszczęsnej równinie między Ostrołęką a naszym obozem był rozciągnięty łańcuch naszych tyralierów, silnie party przez liczniejszych tyralierów moskiewskich, których było kilka tysięcy rozpuszczonych. Ogień armatni nieprzyjacielski szedł w tym momencie słabo i rzadko. Linia nasza tyralierska cofała się do nas, tak że wódz naczelny, sztab i nasza bateria, na nadzwyczajnie gęsty ogień karabinowy wystawieni byliśmy. Kule jak roje pszczół koło nas gwizdały; kilku kanonierów zostało rannych, chociaż dany był rozkaz zsiąść z koni i pokłaść się.
S. Jabłonowski, Wspomnienia o baterii pozycyjnej artylerii konnej gwardii królewsko-polskiej, Kraków 1916, s. 107-118.
Najciekawsze z powyższego wydaje mi się to, że – jeśli wierzyć Jabłonowskiemu, a nie ma powodów mu nie wierzyć, bo pamiętnik napisany jest znakomicie – początkowo generał Skrzynecki zamierzał wysłać do tej szarży tylko półbaterię Jabłonowskiego, czyli zaledwie 4 działa. Ten przykład moim zdaniem znakomicie ilustruje jego sposób dowodzenia w bitwie pod Ostrołęką (przynajmniej przez większą część dnia).
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.
Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
- Raleen
- Colonel Général
- Posty: 43382
- Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 3944 times
- Been thanked: 2510 times
- Kontakt:
Re: [A] Ostrołęka 1831
Szarża artylerii konnej Bema – relacja kpt. Jabłonowskiego (2)
Ogień piechoty coraz bardziej się wzmagał i do nas przybliżał. Naczelny wódz, znudzony nareszcie natarczywością, przywołuje podpułkownika Bema i mówi mu: „Każ pan działa odprzodkować i daj do nich ognia, a dobrze ich przepędź!” Tego Bem potrzebował i żądał. Powraca zaraz do baterii i powiada mi: „Każ kapitan siąść na koń i ruszyć, a ja wyjadę naprzód i obiorę pozycję, a kapitan z baterią do mnie przyjeżdżaj!” Bateria ruszyła z miejsca stępo, ja zaś wiodłem oczyma za podpułkownikiem, bym wiedział, gdzie prowadzić działa. Patrzę: przejeżdża nie tylko linię naszych tyralierów, lecz i łańcuch tyralierów moskiewskich, staje za nimi, wydobywa perspektywę i zaczyna się przypatrywać kolumnom moskiewskim, które w masie od mostu zwolna naprzód postępowały. Jakim nadzwyczajnym trafem nie został raniony lub zabity, do dziś dnia nie pojmuję; ile że tyralierzy moskiewscy, skoro nasz ruch spostrzegli, ogień swój podwoili. Widząc, gdzie stanął podpułkownik, zakomenderowałem: „kłusem! galopem!” a potem „marsz! marsz!” Na to gwałtowne napadnięcie nasze tyralierzy moskiewscy w nogi; nasi za nimi. Ze nasz ruch był nadzwyczajnie przyspieszony, od razu wpadliśmy pomiędzy Moskali. My cwałem naprzód lecimy, a oni w tymże kierunku między odstępami dział naszych ku swoim co tchu biegną. Żadnemu Moskalowi nie przyszło na myśl do nas strzelać, lub którego z nas pchnąć bagnetem, a i kanonierzy nasi nic im nie mówili, tak, że kto patrzał z daleka; mógł sądzić; że razem atak przypuszczamy. Pędzę do Bema: „Gdzie podpułkownik każe stanąć?” „Tu”, odpowiada. „Ale; podpułkowniku, lepiej naprzód, bo natenczas kule moskiewskie będą nas przenosiły”. „Nie mam na to dość asekuracji”, odpowiada Bem, a obróciwszy się do baterii, komenderuje: „Stój! odprzodkuj!” Ponieważ front nasz był w pozycji ukośne, a zatem lewe skrzydło o wiele było bliżej kolumn moskiewskich, daję więc rozkaz, by trzy pierwsze plutony używały granatów i kul, a dwa ostatnie kartaczy. W tej chwili wielka cisza panowała. Ogień tyralierski naszym ruchem ugasiliśmy, kolumny moskiewskie zatrzymały się w swoim pochodzie naprzód, artyleria ich przestała była zupełnie strzelać. Podpułkownik Bem daje rozkaz: „Od prawego ognia!” No, jak tylko wystrzeliliśmy z dział parę razy, niebawem odezwała się cała linia artylerii moskiewskiej. Raporty moskiewskie, ile wiem, wymieniają, że mieli na linii dział 62, ale sądząc po długości linii, po ilości pocisków, co na nas jak grad padały, musiało ich tam być dwa razy tyle. Już nie działami od prawego, jedno po drugim, do nas strzelali, ale salwami bateryjnymi (jedynie tylko na paradach strzelano salwą, to jest ze wszystkich dział baterii naraz).
Proszę wystawić sobie ową, wyżej opisaną, pozycję wklęsłą, utworzoną przez bieg Narwi, zupełnie otaczającej nizinę, na której, jakby na dłoni, naszych 10 dział było odprzodkowanych. Przedstawialiśmy łatwy cel dla nieprzyjacielskiej artylerii, której kaliber pozycyjny dosięgał nas, kiedy nasz słabszy odpłacić jej nie mógł. Pomyślałem sobie: szkoda, artyleria moskiewska, mając przed sobą całą swą piechotę, nie mogłaby była do nas ani rdzennie ani kartaczami ognia dawać; gdyby zaś była strzelała z podniesieniem, wszystkie jej pociski przelatywałyby nad nami. Oprócz tego, bateria nasza, stojąc bliżej mas nieprzyjacielskich, mogła im wielkie szkody wyrządzać: Nie było co się bać natarcia piechoty, bo odprzodkowawszy działa na prolonżach, zawsze mieliśmy dość czasu ujść przed natarciem.
Ogromny był ogień armatni pod Sewastopolem, w porównaniu z nim nasz tylko krotochwilą nazwać można; lecz niezawodnie nigdzie i tam na tak małej przestrzeni, tudzież w jednym punkcie, większej liczby dział i pocisków nie skoncentrowano. Gdyśmy się raz rozstrzelali, to tak wielki dym powstał i taki kurz od kul nieprzyjacielskich, grunt we wszystkich kierunkach ryjących, że się zupełnie wkoło nas ściemniło. Od dwa kroki od siebie nie można było nic rozpoznać. Walka ta trwała z pół godziny. Naraz huk ustał zupełnie, dym opadł i śliczne słońce, co przez cały dzień przyświecało, ukazało się w całym blasku. Jakiż widok przedstawił się oczom moim? Dział naszych strzelających na placu nie było. Sam podpułkownik Bem z dobytą szablą jeździł po pobojowisku wraz ze swym trębaczem Hańczem. Łączę się z nim i obaj zawracamy na linię naszego frontu. Tam wszędzie leżały trupy naszych kanonierów i koni. W plutonie drugim dwa działa zostały odprzodkowane, a przy nich kanonierzy i konie, pozabijane na swych miejscach; podporucznik Sachnowski, komendant plutonu, śmiertelnie ranny przez odłam granatu, który mu był brzuch rozdarł. Z tego tak wystrzelanego plutonu jeden tylko podoficer Estko żyjący pozostał. Pan Estko, bogaty obywatel z Lubelskiego, siostrzeniec rodzony Kościuszki, porzucił był dom i rodzinę i wstąpił do naszej baterii przed rozpoczęciem wojny; tu ściśle dopełniając swych obowiązków, dzieląc z nami trudy i boje, doszedł do stopnia podoficera.
Skoro trębacz Hańcz przyprowadził z rezerwy naszej dwie przodkary zapasowe, ja, Estko i on zsiedliśmy z koni, które nam trzymał podpułkownik Bem, i zaprzodkowaliśmy działa pod ogniem artylerii moskiewskiej, która wprawdzie nie gwałtownie, lecz ciągle na nasza kupkę strzelała. Opatrzność nie dozwoliła, by kula w działo albo w którego z nas trafiła. Tylko podpułkownik Bem dostał kontuzji, wszelako zsiadł z konia i dopiero w Warszawie się położył. Ponieważ nie miał kto zanieść do ambulansu biednego Sachnowskiego, więc jeszcze raz posłaliśmy po kanonierów, którzy przyszedłszy, gdy nie było na czem, na moim surducie zanieśli go do obozu. Przywołano zaraz doktorów, którzy osądzili, że niema dla niego żadnego ratunku i w istocie w nocnym marszu, podczas naszego cofania się, nieborak ten w okropnych konwulsjach na furze życie zakończył.
Odprowadzając te dwa działa do baterii i maszerując w bliskości drugiego pułku ułanów, dojechałem do tego pułku i zawiadomiłem dowódcę jego, później generała Gawrońskiego, o śmiertelnej ranie siostrzeńca. Łzy zwilżyły oczy starego żołnierza; pojechał ze mną do Sachnowskiego i pożegnał się z nim na zawsze.
Tak zakończył się bohaterski epizod batalii pod Ostrołęką. Był to czyn wojenny nadzwyczajnej śmiałości i nie wiem, czy w jakiejkolwiek bądź wojnie jakakolwiek inna artyleria ośmieliła się kiedy działać podobnie. Nasz atak uratował wojsko polskie; bo ruch naprzód kolumn i tyralierów rosyjskich miał na celu otworzyć plac przed mostem dla przemarszu kawalerii. Rzeczywiście, piechota moskiewska w znacznej sile przeszła była przez most, jednakowoż, wstrzymana przez piechotę polską, kolumn swych rozwinąć nie mogła i tamowała drogę kawalerii, która w środku miasta Ostrołęki czekała, by się na drugą stronę rzeki przeprawić i na zdziesiątkowane już wojsko polskie uderzyć. Atak baterii 4 lekkokonnej tego dokazał, że piechota moskiewska, cofając się ku mostowi, jeszcze się więcej skupiła.
S. Jabłonowski, Wspomnienia o baterii pozycyjnej artylerii konnej gwardii królewsko-polskiej, Kraków 1916, s. 107-118.
Z tej obszernej relacji, samej w sobie znakomitej, bardzo ciekawa wydaje się wzmianka o możliwości zajęcia lepszej pozycji przez baterię Bema, położonej bliżej przeciwnika, na której kule artylerii rosyjskiej przenosiłyby miejsce gdzie stanęliby Polacy. Równie interesująca jest wzmianka o strzelaniu przez artylerię rosyjską salwami bateryjnymi.
Jakie były straty baterii Bema? Pamiętnikarze podają różnie. Według Romana Łosia straty osobowe to 1 zabity oficer niższy (ppor. Sachnowski) i 4 podoficerów i żołnierzy, zaś rannych było jeszcze 9 podoficerów i żołnierzy – razem 14 osób (R. Łoś, Artyleria Królestwa Polskiego 1815-1831, Warszawa 1969, s. 243). Wyższe straty w bitwie pod Ostrołęką poniosła jedynie 3 kompania artylerii pozycyjnej.
Ogień piechoty coraz bardziej się wzmagał i do nas przybliżał. Naczelny wódz, znudzony nareszcie natarczywością, przywołuje podpułkownika Bema i mówi mu: „Każ pan działa odprzodkować i daj do nich ognia, a dobrze ich przepędź!” Tego Bem potrzebował i żądał. Powraca zaraz do baterii i powiada mi: „Każ kapitan siąść na koń i ruszyć, a ja wyjadę naprzód i obiorę pozycję, a kapitan z baterią do mnie przyjeżdżaj!” Bateria ruszyła z miejsca stępo, ja zaś wiodłem oczyma za podpułkownikiem, bym wiedział, gdzie prowadzić działa. Patrzę: przejeżdża nie tylko linię naszych tyralierów, lecz i łańcuch tyralierów moskiewskich, staje za nimi, wydobywa perspektywę i zaczyna się przypatrywać kolumnom moskiewskim, które w masie od mostu zwolna naprzód postępowały. Jakim nadzwyczajnym trafem nie został raniony lub zabity, do dziś dnia nie pojmuję; ile że tyralierzy moskiewscy, skoro nasz ruch spostrzegli, ogień swój podwoili. Widząc, gdzie stanął podpułkownik, zakomenderowałem: „kłusem! galopem!” a potem „marsz! marsz!” Na to gwałtowne napadnięcie nasze tyralierzy moskiewscy w nogi; nasi za nimi. Ze nasz ruch był nadzwyczajnie przyspieszony, od razu wpadliśmy pomiędzy Moskali. My cwałem naprzód lecimy, a oni w tymże kierunku między odstępami dział naszych ku swoim co tchu biegną. Żadnemu Moskalowi nie przyszło na myśl do nas strzelać, lub którego z nas pchnąć bagnetem, a i kanonierzy nasi nic im nie mówili, tak, że kto patrzał z daleka; mógł sądzić; że razem atak przypuszczamy. Pędzę do Bema: „Gdzie podpułkownik każe stanąć?” „Tu”, odpowiada. „Ale; podpułkowniku, lepiej naprzód, bo natenczas kule moskiewskie będą nas przenosiły”. „Nie mam na to dość asekuracji”, odpowiada Bem, a obróciwszy się do baterii, komenderuje: „Stój! odprzodkuj!” Ponieważ front nasz był w pozycji ukośne, a zatem lewe skrzydło o wiele było bliżej kolumn moskiewskich, daję więc rozkaz, by trzy pierwsze plutony używały granatów i kul, a dwa ostatnie kartaczy. W tej chwili wielka cisza panowała. Ogień tyralierski naszym ruchem ugasiliśmy, kolumny moskiewskie zatrzymały się w swoim pochodzie naprzód, artyleria ich przestała była zupełnie strzelać. Podpułkownik Bem daje rozkaz: „Od prawego ognia!” No, jak tylko wystrzeliliśmy z dział parę razy, niebawem odezwała się cała linia artylerii moskiewskiej. Raporty moskiewskie, ile wiem, wymieniają, że mieli na linii dział 62, ale sądząc po długości linii, po ilości pocisków, co na nas jak grad padały, musiało ich tam być dwa razy tyle. Już nie działami od prawego, jedno po drugim, do nas strzelali, ale salwami bateryjnymi (jedynie tylko na paradach strzelano salwą, to jest ze wszystkich dział baterii naraz).
Proszę wystawić sobie ową, wyżej opisaną, pozycję wklęsłą, utworzoną przez bieg Narwi, zupełnie otaczającej nizinę, na której, jakby na dłoni, naszych 10 dział było odprzodkowanych. Przedstawialiśmy łatwy cel dla nieprzyjacielskiej artylerii, której kaliber pozycyjny dosięgał nas, kiedy nasz słabszy odpłacić jej nie mógł. Pomyślałem sobie: szkoda, artyleria moskiewska, mając przed sobą całą swą piechotę, nie mogłaby była do nas ani rdzennie ani kartaczami ognia dawać; gdyby zaś była strzelała z podniesieniem, wszystkie jej pociski przelatywałyby nad nami. Oprócz tego, bateria nasza, stojąc bliżej mas nieprzyjacielskich, mogła im wielkie szkody wyrządzać: Nie było co się bać natarcia piechoty, bo odprzodkowawszy działa na prolonżach, zawsze mieliśmy dość czasu ujść przed natarciem.
Ogromny był ogień armatni pod Sewastopolem, w porównaniu z nim nasz tylko krotochwilą nazwać można; lecz niezawodnie nigdzie i tam na tak małej przestrzeni, tudzież w jednym punkcie, większej liczby dział i pocisków nie skoncentrowano. Gdyśmy się raz rozstrzelali, to tak wielki dym powstał i taki kurz od kul nieprzyjacielskich, grunt we wszystkich kierunkach ryjących, że się zupełnie wkoło nas ściemniło. Od dwa kroki od siebie nie można było nic rozpoznać. Walka ta trwała z pół godziny. Naraz huk ustał zupełnie, dym opadł i śliczne słońce, co przez cały dzień przyświecało, ukazało się w całym blasku. Jakiż widok przedstawił się oczom moim? Dział naszych strzelających na placu nie było. Sam podpułkownik Bem z dobytą szablą jeździł po pobojowisku wraz ze swym trębaczem Hańczem. Łączę się z nim i obaj zawracamy na linię naszego frontu. Tam wszędzie leżały trupy naszych kanonierów i koni. W plutonie drugim dwa działa zostały odprzodkowane, a przy nich kanonierzy i konie, pozabijane na swych miejscach; podporucznik Sachnowski, komendant plutonu, śmiertelnie ranny przez odłam granatu, który mu był brzuch rozdarł. Z tego tak wystrzelanego plutonu jeden tylko podoficer Estko żyjący pozostał. Pan Estko, bogaty obywatel z Lubelskiego, siostrzeniec rodzony Kościuszki, porzucił był dom i rodzinę i wstąpił do naszej baterii przed rozpoczęciem wojny; tu ściśle dopełniając swych obowiązków, dzieląc z nami trudy i boje, doszedł do stopnia podoficera.
Skoro trębacz Hańcz przyprowadził z rezerwy naszej dwie przodkary zapasowe, ja, Estko i on zsiedliśmy z koni, które nam trzymał podpułkownik Bem, i zaprzodkowaliśmy działa pod ogniem artylerii moskiewskiej, która wprawdzie nie gwałtownie, lecz ciągle na nasza kupkę strzelała. Opatrzność nie dozwoliła, by kula w działo albo w którego z nas trafiła. Tylko podpułkownik Bem dostał kontuzji, wszelako zsiadł z konia i dopiero w Warszawie się położył. Ponieważ nie miał kto zanieść do ambulansu biednego Sachnowskiego, więc jeszcze raz posłaliśmy po kanonierów, którzy przyszedłszy, gdy nie było na czem, na moim surducie zanieśli go do obozu. Przywołano zaraz doktorów, którzy osądzili, że niema dla niego żadnego ratunku i w istocie w nocnym marszu, podczas naszego cofania się, nieborak ten w okropnych konwulsjach na furze życie zakończył.
Odprowadzając te dwa działa do baterii i maszerując w bliskości drugiego pułku ułanów, dojechałem do tego pułku i zawiadomiłem dowódcę jego, później generała Gawrońskiego, o śmiertelnej ranie siostrzeńca. Łzy zwilżyły oczy starego żołnierza; pojechał ze mną do Sachnowskiego i pożegnał się z nim na zawsze.
Tak zakończył się bohaterski epizod batalii pod Ostrołęką. Był to czyn wojenny nadzwyczajnej śmiałości i nie wiem, czy w jakiejkolwiek bądź wojnie jakakolwiek inna artyleria ośmieliła się kiedy działać podobnie. Nasz atak uratował wojsko polskie; bo ruch naprzód kolumn i tyralierów rosyjskich miał na celu otworzyć plac przed mostem dla przemarszu kawalerii. Rzeczywiście, piechota moskiewska w znacznej sile przeszła była przez most, jednakowoż, wstrzymana przez piechotę polską, kolumn swych rozwinąć nie mogła i tamowała drogę kawalerii, która w środku miasta Ostrołęki czekała, by się na drugą stronę rzeki przeprawić i na zdziesiątkowane już wojsko polskie uderzyć. Atak baterii 4 lekkokonnej tego dokazał, że piechota moskiewska, cofając się ku mostowi, jeszcze się więcej skupiła.
S. Jabłonowski, Wspomnienia o baterii pozycyjnej artylerii konnej gwardii królewsko-polskiej, Kraków 1916, s. 107-118.
Z tej obszernej relacji, samej w sobie znakomitej, bardzo ciekawa wydaje się wzmianka o możliwości zajęcia lepszej pozycji przez baterię Bema, położonej bliżej przeciwnika, na której kule artylerii rosyjskiej przenosiłyby miejsce gdzie stanęliby Polacy. Równie interesująca jest wzmianka o strzelaniu przez artylerię rosyjską salwami bateryjnymi.
Jakie były straty baterii Bema? Pamiętnikarze podają różnie. Według Romana Łosia straty osobowe to 1 zabity oficer niższy (ppor. Sachnowski) i 4 podoficerów i żołnierzy, zaś rannych było jeszcze 9 podoficerów i żołnierzy – razem 14 osób (R. Łoś, Artyleria Królestwa Polskiego 1815-1831, Warszawa 1969, s. 243). Wyższe straty w bitwie pod Ostrołęką poniosła jedynie 3 kompania artylerii pozycyjnej.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.
Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
- Raleen
- Colonel Général
- Posty: 43382
- Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 3944 times
- Been thanked: 2510 times
- Kontakt:
Re: [A] Ostrołęka 1831
Na wschodnim brzegu Narwi rankiem 26 maja 1831 – początek bitwy
26 zlustrowawszy łańcuch przednich placówek, udałem się do Łubieńskiego. Była dziewiąta rano. Jego sztab mieszkał u zarządcy Ław. Wchodząc do domu, poczułem zapach smażących się potraw. Zastęp młodych dziewcząt uwijał się po korytarzach, pozwalając sobie kraść całusy. Rzecz prosta, szczebiot kobiet i żarty oficerów usunęły na bok troski i obawy. Łubieński, jak wiadomo, odznaczał się miłym i towarzyskim usposobieniem. Kończył spokojnie swą toaletę i pokazał mi rozkaz dzienny; rozkaz ten polecał mu utrzymać Ławy do wieczora, a potem połączyć się z generałem Bogusławskim, który miał przejść znowu Narew o północy. Te instrukcje zdziwiły mnie bardzo. Zamieniłem znaczące spojrzenie z pułkownikiem Zielonką. Zasiedliśmy do stołu do wspaniałej zupy z kapustą; jej zapach wydawał się nieporównanym. Apetyt nasz działał cuda, a rozmowa toczyła się w ożywionym tempie. Nagle, jeszcze podczas obiadu zagrzmiały strzały od strony lasu, który nas dzielił od Suska. 5 dywizja piechoty Henryka Kamieńskiego toczyła już bój z Rosjanami. Posłałem 4 pułk strzelców konnych, aby wziął udział w bitwie. Wkrótce ze wszystkich stron ukazały się gęste kolumny Rosjan. Widząc zachwianie się piechoty Henryka Kamieńskiego, uprzedziłem Łubieńskiego, że mamy do czynienia z armią rosyjską dowodzoną przez samego feldmarszałka. Należało pomyśleć o odwrocie albo też przyjąć bitwę z ryzykiem całkowitego zgniecenia naszych sił przez przeważającą masę Rosjan.
K. Turno, Bitwa pod Ostrołęką. Z nie wydanych pamiętników, Przegląd Współczesny, 1930, s. 347-348.
Niezwykle romantyczne wprowadzenie, dobrze oddające atmosferę jaka panowała przed bitwą, autorstwa pułkownika (później generała) kawalerii Karola Turno. Trwa sielanka, dziewczęta we dworze uwijają się przy obiedzie, pozwalając sobie „kraść całusy”, w salonie oficerowie wesoło gwarzą. Wreszcie, gdy podano obiad, niestety w połowie trzeba się od niego oderwać, bo zaczyna się bitwa…
26 zlustrowawszy łańcuch przednich placówek, udałem się do Łubieńskiego. Była dziewiąta rano. Jego sztab mieszkał u zarządcy Ław. Wchodząc do domu, poczułem zapach smażących się potraw. Zastęp młodych dziewcząt uwijał się po korytarzach, pozwalając sobie kraść całusy. Rzecz prosta, szczebiot kobiet i żarty oficerów usunęły na bok troski i obawy. Łubieński, jak wiadomo, odznaczał się miłym i towarzyskim usposobieniem. Kończył spokojnie swą toaletę i pokazał mi rozkaz dzienny; rozkaz ten polecał mu utrzymać Ławy do wieczora, a potem połączyć się z generałem Bogusławskim, który miał przejść znowu Narew o północy. Te instrukcje zdziwiły mnie bardzo. Zamieniłem znaczące spojrzenie z pułkownikiem Zielonką. Zasiedliśmy do stołu do wspaniałej zupy z kapustą; jej zapach wydawał się nieporównanym. Apetyt nasz działał cuda, a rozmowa toczyła się w ożywionym tempie. Nagle, jeszcze podczas obiadu zagrzmiały strzały od strony lasu, który nas dzielił od Suska. 5 dywizja piechoty Henryka Kamieńskiego toczyła już bój z Rosjanami. Posłałem 4 pułk strzelców konnych, aby wziął udział w bitwie. Wkrótce ze wszystkich stron ukazały się gęste kolumny Rosjan. Widząc zachwianie się piechoty Henryka Kamieńskiego, uprzedziłem Łubieńskiego, że mamy do czynienia z armią rosyjską dowodzoną przez samego feldmarszałka. Należało pomyśleć o odwrocie albo też przyjąć bitwę z ryzykiem całkowitego zgniecenia naszych sił przez przeważającą masę Rosjan.
K. Turno, Bitwa pod Ostrołęką. Z nie wydanych pamiętników, Przegląd Współczesny, 1930, s. 347-348.
Niezwykle romantyczne wprowadzenie, dobrze oddające atmosferę jaka panowała przed bitwą, autorstwa pułkownika (później generała) kawalerii Karola Turno. Trwa sielanka, dziewczęta we dworze uwijają się przy obiedzie, pozwalając sobie „kraść całusy”, w salonie oficerowie wesoło gwarzą. Wreszcie, gdy podano obiad, niestety w połowie trzeba się od niego oderwać, bo zaczyna się bitwa…
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.
Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
-
- Sous-lieutenant
- Posty: 487
- Rejestracja: poniedziałek, 7 sierpnia 2006, 17:38
- Lokalizacja: Dolnośląskie
- Has thanked: 148 times
- Been thanked: 20 times
Re: [A] Ostrołęka 1831
Czyli życie, samo życie.
Ciekawe, szarża Bema też.
To świadczy, że niektórzy oficerowie, żołnierze, cywile byli patriotami, bohaterami, jakby wzorami, czasami zostawali nimi mimowolnie, bez wyboru, po prostu byli w odpowiednim czasie, w odpowiednim miejscu, wtedy wyszły ich cechy charakteru...a niektórzy żyli, pracowali, służyli przysłowiowo do 15 godziny, aby karierą, życie chwilą czy jakoś to będzie, niech na górze się martwią...jak dzisiaj.
Ogólnie to tworzymy, piszemy historię cały czas dla przyszłych pokoleń.
Ciekawe, szarża Bema też.
To świadczy, że niektórzy oficerowie, żołnierze, cywile byli patriotami, bohaterami, jakby wzorami, czasami zostawali nimi mimowolnie, bez wyboru, po prostu byli w odpowiednim czasie, w odpowiednim miejscu, wtedy wyszły ich cechy charakteru...a niektórzy żyli, pracowali, służyli przysłowiowo do 15 godziny, aby karierą, życie chwilą czy jakoś to będzie, niech na górze się martwią...jak dzisiaj.
Ogólnie to tworzymy, piszemy historię cały czas dla przyszłych pokoleń.
- Raleen
- Colonel Général
- Posty: 43382
- Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 3944 times
- Been thanked: 2510 times
- Kontakt:
Re: [A] Ostrołęka 1831
Kosynierzy i nowe pułki piechoty powstańczej
Ponieważ w czasie powstania nie dla wszystkich starczało karabinów, a armia (jak to w rewolucjach) szybko zwiększała swoją liczebność, część żołnierzy walczyła uzbrojona w kosy. Nie tworzyli oni samodzielnych formacji, ale byli połączeni w pułkach z żołnierzami uzbrojonymi w broń palną. Ilu było kosynierów? Całkiem sporo. Dane na dzień 18.IX.1831 r. dla niektórych pułków nowej piechoty:
Pułk - Żołnierze/Karabiny/Kosy
9 ppl - 1842/950/892
13 ppl - 1299/1136/163
15 ppl - 1406/1116/290
18 ppl - 1572/949/623
23 ppl - 1327/670/657
Nie posiadały natomiast w ogóle kos (na tą datę): 10, 12, 16 ppl.
Jak widać z liczebnością kosynierów bywało różnie i nie było jednego etatu czy czegoś na kształt etatu.
Niżej obrazek ukazujący umundurowanie jednego z pułków nowej piechoty powstańczej (tzn. powołanych podczas powstania), posiadającego w swoim składzie kosynierów. Ilustracja i opis pochodzą z książki "Żołnierz polski. Ubiór, uzbrojenie i oporządzenie od wieku X do 1965", t. IV "Od 1815 do 1831" (1966) i są autorstwa Bronisława Gembarzewskiego.
15 Pułk Piechoty Liniowej
Tabl. 115. Pułk 15 piechoty liniowej (1 województwa lubelskiego). Fig. A. Szeregowy w lejbiku. Fig. B. Fizylier w wołoszce. Według raportu regimentarza z dnia 28.I.1831 r. oraz litografii z napisem: „Wzór ubioru dla pułków przez województwa ubierać się mających”.
Ponieważ w czasie powstania nie dla wszystkich starczało karabinów, a armia (jak to w rewolucjach) szybko zwiększała swoją liczebność, część żołnierzy walczyła uzbrojona w kosy. Nie tworzyli oni samodzielnych formacji, ale byli połączeni w pułkach z żołnierzami uzbrojonymi w broń palną. Ilu było kosynierów? Całkiem sporo. Dane na dzień 18.IX.1831 r. dla niektórych pułków nowej piechoty:
Pułk - Żołnierze/Karabiny/Kosy
9 ppl - 1842/950/892
13 ppl - 1299/1136/163
15 ppl - 1406/1116/290
18 ppl - 1572/949/623
23 ppl - 1327/670/657
Nie posiadały natomiast w ogóle kos (na tą datę): 10, 12, 16 ppl.
Jak widać z liczebnością kosynierów bywało różnie i nie było jednego etatu czy czegoś na kształt etatu.
Niżej obrazek ukazujący umundurowanie jednego z pułków nowej piechoty powstańczej (tzn. powołanych podczas powstania), posiadającego w swoim składzie kosynierów. Ilustracja i opis pochodzą z książki "Żołnierz polski. Ubiór, uzbrojenie i oporządzenie od wieku X do 1965", t. IV "Od 1815 do 1831" (1966) i są autorstwa Bronisława Gembarzewskiego.
15 Pułk Piechoty Liniowej
Tabl. 115. Pułk 15 piechoty liniowej (1 województwa lubelskiego). Fig. A. Szeregowy w lejbiku. Fig. B. Fizylier w wołoszce. Według raportu regimentarza z dnia 28.I.1831 r. oraz litografii z napisem: „Wzór ubioru dla pułków przez województwa ubierać się mających”.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.
Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)