(...)
Ja osobiście (oraz Clown i Raubritter) załamuję ręce nad archaicznym silnikiem gry, słabo pomyslanymi kartami, brakiem chromu, zróżnicowania stron oraz zbyt dużą (jak na taką prostą grę) ilość tabelek i spowalniaczy.
Dotarło?
Do mnie w pełni dotarło. Ale wypowiem się jako advocatus Bergeri: to wszystko argumenty ilościowe; Wy uważacie, że karty są słabo pomyślane, Berger - że wystarczająco dobrze, Wy narzekacie na zbyt dużą ilość tabelek, Berger - że nie jest ich za dużo itp. To nie są argumenty obiektywne, lecz subiektywne, obiektywny jest jeden żal, w którym akurat, zauważ, się zgadzacie: brak zróżnicowania stron. Dlatego, na własny użytek przecież, a nie, żeby przekonać się o wyższości kogokolwiek nad kimkolwiek, rozważałem, skąd taka różnica w ocenie ze strony tak Znakomitych Graczy - z obu stron. Bynajmniej nie gwoli osądu, ale wyjaśnienia, ośmieliłem się sięgnąć do argumentu "zmęczenia umysłu" - przecież i ja, zdałem sobie w tym momencie sprawę, m.in. dlatego nie lubię "Sukcesorów", że grę tę zawsze oferowano mi jako przerywnik w trakcie manewrów, kiedy potrzebowano gwałtownie "czwartego", a nigdy nie miałem okazji siąść do niej, jak do HISa, Ścieżek czy NPwS, jako samodzielnej gry, dając mi czas na przetrawienie instrukcji, przemyślenie strategii itd. Ponadto Berger grał jednak w "Genesis" parokrotnie dłużej od Was, więc siłą rzeczy trochę lepiej ją poznał. Wbrew powiedzeniu, że "prawdy o sobie dowiesz się od wrogów" mam wrażenie, że raczej "lubienie" czegoś daje więcej okazji do uważnej obserwacji - ja np. wolę rozważać przewagi niewiast dla mnie ponętnych niż mankamenty tych, które uważam za szpetne, i podobnie postępuję z grami. Pozostaje oczywiście jeszcze jedno - konstatacja, że mamy do czynienia z dwoma różnymi gustami, i to też dla mnie ważny powód do zastanowienia, bo np. Michał dość krytycznie oceniał cenioną przez Darka i lubianą przeze mnie NPwS. Ale w tamtym wypadku kluczowym zarzutem była losowość, a tutaj tego akurat nie podnosiliście.
Michała przepraszam, jeśli wszedłem mu na odcisk "zerojedynkowością". Wiesz, Raubritterze, że bardzo cenię Twoje zdanie na temat gier, ale szczególnie począwszy od drugiego zdania, po przejściu do porządku nad czysto arbitralnym pierwszym sądem typu "gra jest nudna" i wysłuchaniu jego rozwinięcia. Dla porządku dodam, że nauczył mnie tego kontakt ze stołecznymi historykami - ich pierwsze zdanie na temat 3/4 autorów z ich dziedziny brzmi "to jest idiota", "tę książkę należy wyrzucić do kosza" etc., trzeba mieć czasem trochę cierpliwości, żeby dowiedzieć się dlaczego (przy czym są to wówczas naprawdę godne uwagi opinie ekspertów) i wyrobić sobie własne zdanie (które rzadko jest aż tak radykalne). Taki macie styl, może to jakiś genius loci.
W tym konkretnym wypadku powiedziałeś znowu coś bardzo konkretnego, co mnie najbardziej w grze niepokoi: gra może i chodzi gładko jak pisze Berger, ale jeśli ta sama ilość emocji, którą inna gładko albo nawet trochę mniej gładko chodząca gra dostarcza w pół godziny tutaj rozciągnięta jest na dwie, to może rzeczywiście okazać się to grą nie dla mnie. Dlatego bardzo dziękuję za rzeczową opinię, mam nad czym myśleć (choć mój masochistyczny i przekorny instynkt tym bardziej pcha mnie ku spróbowaniu kontrowersyjnego owocu - swoją drogą, ciekawy byłby to temat do rozważań teologicznych
)