Addittione, adalbert - gra jest na 4 osoby też chaotyczna.
Chaos nie oznacza losowości. Losowość to jest mieć szansę na coś zmniejszając los poprzez własne działanie. Tu kładziemy kartę bez jakiegokolwiek wpływu.
Prowincja z wojną. Fajnie, że ja się zorientowałem, ale grałem z wyjadaczami. Wszyscy wiedzieli, że ktoś się zorientuje i zgarnie 4 punkty więc nadal dawali karty 3-5.
I co z tego, że dałem 13. Nie starczyło.
Czyli co? Nie grać z inteligentnymi?
Karty praw są strasznie przypadkowe, nie tylko dlatego, że się losują. Chodzi o ich miejsce w systemie.
Ja miałem kartę, która mi dawała punkty, ale gdy nie będzie wojen. Bez sensu. Z gry widać, że zawsze będzie jakaś wojna, a sam nie zgaszę jej choćbym się napiął.
Rozbiory? W naszej grze nas ominęły. Tak jak koledze nie opłacało się stawiać fortecy.
Tak naprawdę przy dużym dochodzeniu domostw na planszę gracz wiodący przestaje się martwić jakimiś pierdołami, które wychodzą z kart.
Gra ma mechanizm kuli śnieżnej. Kto dobrze zacznie to już leci.
Nie ma dyplomacji, nie ma niczego w tej grze. Tylko chaos.
Na szczęście nie mam, nie kupię i nie muszę w nią grać. Szkoda czasu. Jest wiele innych. Boże Igrzyska przy tej grze to perła w koronie.