Gwiezdne wojny - Łotr 1 (uwaga spoilery)

Filmy, seriale, programy telewizyjne i wszelkie inne tematy związane z kinem i telewizją.
Awatar użytkownika
elahgabal
Maréchal d'Empire
Posty: 6108
Rejestracja: wtorek, 18 listopada 2008, 19:14
Lokalizacja: Kraków
Has thanked: 10 times
Been thanked: 84 times

Re: Gwiezdne wojny - Łotr 1 (uwaga spoilery)

Post autor: elahgabal »

Darth Stalin pisze:Szkoda, że na to nie poszli :? z drugiej strony, gdyby tak miało być, to marnie widzę szanse na zdobycie tych planów - z Krennicem i szturmowcami jeszcze jakoś dali radę, ale walka z DV...? :shock: toż on by ich Mocą wygniótł w dwie sceny...
Dlaczego? Przecież chodzi o tą jedną scenę z korytarzem. Chłopaki by postrzelali, Chińczyk by wierzgnął raz kijem i to dałoby te kilka sekund Felicity na przekazanie dysku przez niedomknięte drzwi. Byłaby to groza co się zowie, gdyby na samiutkim końcu cała ekipa padła w 30 sekund.
Darth Stalin pisze:Niestety, Ona już złączyła się z Mocą... :( [*]
I świat teraz jakiś taki nie bardzo ten sam.
"Jakie warunki mam im przedstawić?" "Najgorsze, jakie wymyślisz."
Kondeusz do Puységur (oblężenie Furnes, 1648 r.)

https://www.youtube.com/watch?v=RUmdWdEgHgk
Awatar użytkownika
Telamon
Maréchal d'Empire
Posty: 6920
Rejestracja: środa, 30 maja 2012, 17:27
Lokalizacja: Kraków/Zakliczyn
Has thanked: 697 times
Been thanked: 404 times
Kontakt:

Re: Gwiezdne wojny - Łotr 1 (uwaga spoilery)

Post autor: Telamon »

I świat teraz jakiś taki nie bardzo ten sam.
A czemuż to?

https://www.youtube.com/watch?v=vFQWLfJggB8

Ona teraz w mocy W.Disneya i podzieli jego los żyjąc po kres czasu. :P
Awatar użytkownika
elahgabal
Maréchal d'Empire
Posty: 6108
Rejestracja: wtorek, 18 listopada 2008, 19:14
Lokalizacja: Kraków
Has thanked: 10 times
Been thanked: 84 times

Re: Gwiezdne wojny - Łotr 1 (uwaga spoilery)

Post autor: elahgabal »

Pewnie temuż, że kolejne odsłony cyklu to w tym momencie nic nieznaczący detal.

Dumając dzisiaj o Carrie zatrzymałem się na jednej z Jej chyba najbardziej ikonicznych linijek tekstu i tak mi przyszło do głowy czy aby "Rogue 1" nie sprawił, że większa część fabuły "A New Hope" tak naprawdę straciła sens.
Tutaj wyjątek z odczytania hologramu celem przypomnienia sobie tego co mówi Księżniczka:

https://www.youtube.com/watch?v=0RDIJfoBhFU

Mój obecny tok myślenia jest następujący: na chwilę wyobrażamy sobie, że nie ma "R1". Fakty wg "A New Hope" są takie:
- Księżniczka ma plany wykradzione przez szpiegów rebelii
- musi je dostarczyć na Alderaan, ponieważ Jej ojciec wie jak je wydobyć z R2D2
- nie może dotrzeć na planetę z powodu pościgu i dlatego zrzuca plany nad Tatooine licząc na to, że roboty dostarczą je do Kenobi`ego
Ergo: Obi Wan musi lecieć na Alderaan, gdzie próbowała dostać się Leia a gdzie sama dotrzeć już nie może.
Kropka.

A teraz włączamy w to "R1". I co mamy?
- senator Organa zna lokalizację bazy na Yavin (skoro w niej był to nie ma innego wyjścia)
- Mon Mothma prosi o kontakt z Obi Wan`em, ponieważ jego pomoc będzie niezbędna (tylko do czego skoro jeszcze nikt nie depcze Lei po piętach?)
- Leia ucieka wprost z pola bitwy pomiędzy flotą rebelii a Imperium (czyli możemy zakładać, że zna lokalizację bazy na Yavin, zwłaszcza że w "A New Hope" i tak tam lecą po ucieczce z DS)
Zatem: scena rozmowy między senatorem a Mon Mothma nie ma sensu, gdyż w chwili tej rozmowy (trzymając się "A New Hope") Obi Wan do niczego nie jest potrzebny. Nie ma potrzeby lecieć na Tatooine. Plany mają trafić na Alderaan (ponieważ wydobyć umie je senator - tylko dlaczego one nie mogą zostać przetransportowane na Yavin? Rebelia nie potrafi ich odczytać?). Ta rozmowa tak naprawdę wyklucza motywację Lei z "A New Hope", ponieważ ona w Ep. IV zwraca się o pomoc do "starego pustelnika" ewidentnie w przypływie desperacji na zasadzie planu B. Co więcej - sama wyprawa na Alderaan wydaje się być teraz bez sensu. Dlaczego Leia nie może po prostu polecieć na Yavin skoro wie, że tam są Rebelianci?
Tymczasem wg "Łotra" wygląda to tak:
- sen. Organa wraca do siebie celem przygotowania ludności neutralnego i nieuzbrojonego Alderaan do wojny (i nie może zaczekać na ew. dostarczenie planów?)
- sekwencja działań kształtuje się następująco: rebeliancka flota odbiera transmisję ze Scariff, następnie przekazuje plany Lei (po jaką cholerę?), Leia ma przekazać plany Obi Wan`owi (skoro Mon Mothma chce, żeby stary Organa dotarł do niego jako do źródła niezbędnej pomocy; tylko znowu: po jaką cholerę?), a ten ma je przekazać senatorowi na Alderaan (który przekaże je na Yavin???)
Czy to się trzyma kupy?

Przecież uwzględniając fabułę "R1" przekaz Lei do Obi Wan`a (żeby miał ręce i nogi) powinien być następujący:
Generale Kenobi. Vader depcze mi po piętach i dlatego nie mogę przekazać ojcu cholernie ważnych danych.
(teraz Księżniczka musi grać va banque i zdradzić staremu Jedi "adres" bazy skoro za kilka minut będzie trollować Vader`a, że leci z misją dyplomatyczną na Alderaan - czyli ta lokalizacja za chwilę będzie bezużyteczna) Ponieważ miejscówka na Alderaan jest już spalona proszę polecieć do bazy na Yavin i oddać tam plany. Chłopaki będą wiedzieli co robić. Muszę kończyć. Pa.
W tej sytuacji Obi Wan wynajmuje Solo, zabierają się na Yavin, rebelia odczytuje plany. A ponieważ wiemy już, że Rebelianci to nie anioły, Han i Chewbacca zostają zlikwidowani jako niewygodni świadkowie (Obi Wan nie musi nic wiedzieć, żeby nie raziło to jego zmysłu estetycznego Jedi). Leia z kolei zostanie zlikwidowana przez Tarkina.

Wobec powyższego na chwilę obecną uważam, że dwie sceny: rozmowa Mon Mothma z senatorem (jak i sama jego obecność na Yavin) dot. Obi Wan`a oraz ucieczka Tantive IV z pola bitwy knocą tak naprawdę fabułę "A New Hope" ponieważ zamiast zwyczajnie zabrać plany i zawinąć się na Yavin zaczyna się odyseja pt. "Ze Scariff na Tatooine, z Tatooine na Alderaan, z Alderaan na Yavin"(?).
Chyba, że umyka mi coś co nie zostało powiedziane wprost, a o czym bez konieczności werbalizacji doskonale wiedzą bardziej oblatani w kwestiach EU (np. doczytałem, że można śledzić same ślady podróży nadprzestrzennych - tyle, że to z kolei jest deczko bez sensu zważywszy, że Tarkin kazał umieścić nadajnik na pokładzie Sokoła; czyli chyba jednak bez nadajnika nie lza tego śledzić).

Jakieś opinie/propozycje? Bo nie mam teraz szczerze pisząc pewności czy nie gmatwam spraw prostszych niż mi się wydaje, ale odnoszę wrażenie, że pewne rzeczy w "R1" działają na zasadzie samosprawdzającej się przepowiedni. Tzn. w "NH" mamy Kenobi`ego to w "R1" musi zostać wspomniany Kenobi. Bez różnicy czy z sensem czy bez sensu.

P.S. Zastanawialiście się dlaczego córka "prostego senatora" jest Księżniczką? Kolejna rzecz, którą skopały prequele.
"Jakie warunki mam im przedstawić?" "Najgorsze, jakie wymyślisz."
Kondeusz do Puységur (oblężenie Furnes, 1648 r.)

https://www.youtube.com/watch?v=RUmdWdEgHgk
Darth Stalin
Censor
Posty: 6571
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 17:58
Has thanked: 73 times
Been thanked: 170 times

Re: Gwiezdne wojny - Łotr 1 (uwaga spoilery)

Post autor: Darth Stalin »

elahgabal pisze:
Darth Stalin pisze:Szkoda, że na to nie poszli :? z drugiej strony, gdyby tak miało być, to marnie widzę szanse na zdobycie tych planów - z Krennicem i szturmowcami jeszcze jakoś dali radę, ale walka z DV...? :shock: toż on by ich Mocą wygniótł w dwie sceny...
Dlaczego? Przecież chodzi o tą jedną scenę z korytarzem. Chłopaki by postrzelali, Chińczyk by wierzgnął raz kijem i to dałoby te kilka sekund Felicity na przekazanie dysku przez niedomknięte drzwi. Byłaby to groza co się zowie, gdyby na samiutkim końcu cała ekipa padła w 30 sekund.
A, chyba że tak - tylko trzeba by jeszcze jakoś ich wszystkich umieścić na okręcie dowodzenia w jednym miejscu, z jednym dyskiem etc. (znaczy sygnał nie byłby transmitowany tylko oni musieliby z tym dyskiem lecieć z planety na okręt dowodzenia... który zostałby przechwycony przez Vadera... :twisted: )
Sebaar
Sous-lieutenant
Posty: 449
Rejestracja: niedziela, 22 października 2006, 20:16
Has thanked: 3 times
Been thanked: 2 times

Re: Gwiezdne wojny - Łotr 1 (uwaga spoilery)

Post autor: Sebaar »

Swoją drogą to Tarkina nieco poniosło z użycie Gwiazdy Śmierci na Scarif, wiem że Imperium zbytnio nie dbało o straty ale bez przesady.

Prawdopodobnie część luk w fabule wyjaśni jak zwykle wersja rozszerzona.
Od szaleństwa do szaleństwa - takie jest życie!
Awatar użytkownika
elahgabal
Maréchal d'Empire
Posty: 6108
Rejestracja: wtorek, 18 listopada 2008, 19:14
Lokalizacja: Kraków
Has thanked: 10 times
Been thanked: 84 times

Re: Gwiezdne wojny - Łotr 1 (uwaga spoilery)

Post autor: elahgabal »

Darth Stalin pisze:trzeba by jeszcze jakoś ich wszystkich umieścić na okręcie dowodzenia w jednym miejscu, z jednym dyskiem etc. (znaczy sygnał nie byłby transmitowany tylko oni musieliby z tym dyskiem lecieć z planety na okręt dowodzenia... który zostałby przechwycony przez Vadera... :twisted: )
Przecież to żaden problem, bo to była jedna załoga. Czyli wydostają się z planety, lecą na statek dowodzenia, a później cała reszta już dokładnie tak samo jak z no name`ami czyli próba ucieczki na Tantive IV i rzeźnia w korytarzu.

Przepłaceni scenarzyści koniecznie chcieli być cool i koniecznie chcieli zakończyć z przytupem, ale zrobili to zwyczajnie głupio. Pisząc końcówkę filmu na kolanie pozwoliłbym przeżyć i wydostać się ze Scarif "imperial cargo pilot", rozkazem dowódcy wiejącej floty wysłałbym go z dyskiem na Coruscant (skoro Leia była członkiem senatu) i stamtąd po odebraniu danych leciałaby "w misji dyplomatycznej" na Alderaan. I byłaby Leia CGI, byłby Tantive IV (tylko trzeba byłoby wyciąć scenkę C3PO i R2D2 na Yavin - byłaby niepotrzebna, bo to przecież droidy Antilles`a, czyli pokazanoby je na statku) i wtedy wszystko gra i buczy: Księżniczka nie zna lokalizacji bazy Rebelii, czyli musi lecieć na Alderaan do ojca, który wie gdzie to jest i umie nawet odczytać dane. A Vader wie w którym kierunku ją gonić, bo przecież imperialne statki mają swoje imperialne GPS i głupek by się domyślił, że skoro jeden z nich nagle poleciał bez rozkazu na Coruscant to coś jest nie tak.
Zatem Antilles odbiera od "imperial cargo pilot" dysk, pakuje mu wiązkę laserową między żebra (bo rebelianci to nie aniołki, a kapitan nie jest głupi i wie, że imperialne statki mają imperialny GPS i świadka trzeba zlikwidować, choć i tak jest za późno), zanosi dysk Lei, ta na jego pytanie odpowiada "Hope" i lecą napisy końcowe.
Moim zdaniem to ma większy sens niż to co dostaliśmy. Jeszcze wyciąć tekst Mon Mothma nt. Obi Wan`a i film robi się w miarę sensowny.
"Jakie warunki mam im przedstawić?" "Najgorsze, jakie wymyślisz."
Kondeusz do Puységur (oblężenie Furnes, 1648 r.)

https://www.youtube.com/watch?v=RUmdWdEgHgk
Awatar użytkownika
gocho
Adjudant-Major
Posty: 338
Rejestracja: środa, 26 maja 2010, 11:44
Lokalizacja: Szczecin
Has thanked: 39 times
Been thanked: 24 times
Kontakt:

Re: Gwiezdne wojny - Łotr 1 (uwaga spoilery)

Post autor: gocho »

Film rewelacja. Tylu bohaterów, a mimo to każdy ma swoje pięć minut. Los drugoplanowych postaci nie jest obojętny widzowi.
To się rzadko zdarza w tak widowiskowych produkcjach, gdzie ilość i szybkość przeskakiwania obrazu ma zastąpić jakość.
Ciekawe jak mroczna strona filmu przekłada się na oglądalność. Kiedyś na poszczególne części gwiezdnych... chodziło się po 3-5 razy do kina (ale powtarzali przez lata jeśli mnie pamięć nie myli? albo tak to sobie jako dziecko zapamiętałem).
"Znalazłem armię Waszej Wysokości podzieloną trojako. Część naziemna składa się z rabusiów i maruderów; druga znajduje się pod ziemią, a trzecia w szpitalach. Czy powinienem wycofać się z pierwszą, czy czekać, aż dołączę do którejś z pozostałych" Clermont w liście do Ludwika XV
Awatar użytkownika
Schtrasny
Capitaine-Adjudant-Major
Posty: 957
Rejestracja: poniedziałek, 4 maja 2015, 12:31
Lokalizacja: Łódź
Has thanked: 54 times
Been thanked: 33 times

Re: Gwiezdne wojny - Łotr 1 (uwaga spoilery)

Post autor: Schtrasny »

Jako dziecko pamiętam wywiad z polskiej TV po ukazaniu się pierwszych "Gwiezdnych Wojen" - jeszcze nie jako cz. IV "Nowa nadzieja". Pytano młodzież w USA wychodzącą z kina. I uzyskiwano informację: "byłem 12 razy na tym filmie", "ja tylko 7 razy..". Osobiście miałem szczęście raz oglądać w kinie. Mama przespała seans, ale mnie się podobał. Wtedy wszystko w kinie mi się podobało, ale miałem przeczucie, że to jest coś naprawdę niespotykanego. I z takim przeświadczeniem szedłem już na następną część.
"Niech zapłaczą piękne panny z Petersburga!"
https://miniwarsy.blogspot.com/
Awatar użytkownika
nexus6
Lieutenant
Posty: 586
Rejestracja: niedziela, 27 lipca 2014, 14:52
Lokalizacja: Szczecin
Been thanked: 1 time

Re: Gwiezdne wojny - Łotr 1 (uwaga spoilery)

Post autor: nexus6 »

Miałem w końcu okazje obejrzeć film na BD i powiem tak, po tych wszystkich zachwytach spodziewałem się czegoś lepszego. Strasznie drętwa główna bohaterka (albo reżyser nie potrafił jej lepiej poprowadzić). W zasadzie, to nie ma tam żadnej z głównych postać, której można by kibicować, przez co guzik mnie obchodzą ich losy. Jakieś tam napięcie jest w finałowej sekwencji, ale mogłoby być znacznie lepiej. Pierwsza połowa filmu bardzo średnia. Edwards powiela te same błędy co w Godzilli. Widać, że radzi sobie z prowadzeniem aktorów na przeciętnym poziomie. Mimo wszystko film moim zdaniem lepszy niż epizod VII - tam czasami miałem poczucie zażenowania tym co się dzieje na ekranie, tutaj przynajmniej tego nie doświadczyłem.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Film”