Co to za powód do obrażania? Swoją drogą tu masz gońców rozumianych jako punkty dowodzenia. Tylko nazwa została z Krwawych Stepów Krymu, gdzie ci gońcy faktycznie ruszają się po mapie. Tutaj nie byłoby takiej potrzeby, bo pole bitwy nie jest jakoś znacznie bardziej rozległe od placu boju pod Małujowicami.
Nawet ja umiem coś zrobić prostoSzczerze mówiąc, myślałem, że objętościowo (w ilości przepisów) będzie to wyglądało gorzej, czyli że będą dłuższe.
Nie. Dlatego, że od kilku lat leży moje Marengo (jest także vassal), którego nie mam z kim testować, a co dopiero rozstawiać Waterloo. Żeby przepisy zadziałały trzeba byłoby dorobić dowódców. Mamy wodzów korpusów. Żeby gra się odnalazła trzeba byłoby ustalić współczynnik samodzielności dowodzenia dowódców korpusów. Dołożyć dowódców dywizji, co już łamie grę, bo nie ma zaznaczonych kolorami samych dywizji i ewentualnie im dorzucić samodzielność dowodzenia. Troszkę te zasady trzeba byłoby przerobić pod te, które zastosowałem do Marenga (dowódca korpusu tylko przekaźnikiem rozkazów do dowódcy dywizji, ewentualnie samodzielnie próbujący dowodzić dywizjami) . Nie można zapominać, że pod Mollwitz żadnych korpusów nie było, a zasady mają oddawać (i oddają) taktykę linearną.Po pobieżnym przejrzeniu nie wygląda to jakoś tak bardzo strasznie; potem jeszcze je dokładnie przejrzę.
Próbowałeś może Karelu rozegrać "Waterloo" według tych zasad (a zwłaszcza scenariusz pełny) albo jakąś inną bitwę osadzoną w tym systemie?
Natomiast jak ktoś chce to zasady mogę przerobić (przydadzą się do Marenga), tylko spece powinni określić współczynniki dowódców (lepszy/gorszy) oraz stan umysłowy naczelnych, bo wtedy będzie wiadomo, ilu gońców przydzielić. Z tego co pamiętam Cesarz nie był w najlepszej formie, być może w gorszej niż książę Wellseley. To by rzutowało na ilość gońców/punktów dowodzenia.