Nie wiem czy widziałeś grę SPI o tej wojnie.Raleen pisze: ↑niedziela, 5 lutego 2023, 20:19Skoro nawet nad kolorami kostek potrafisz się rozpływać, to rzeczywiście się wciągnąłeś.Neoberger pisze: ↑sobota, 4 lutego 2023, 15:41 Zagrałem dzisiaj z Pejotlem.
Za tę cenę dostajemy twardą, dwustronną planszę, podwójne przepisy (ENG i ESP), dwa zestawy kart (ENG i ESP) świetne żetony i kostki w kolorze państw.
I... znakomitą grę.
Świetnie pokazano rzeki i rzeczki.
W prosty sposób obszar dżungli na północy.
Naprawdę zadziwiła mnie ta gra w możliwości kombinowania przy 11 stronach przepisów, w tym z przykładami.
Cóż, kupujemy oczami i także emocjami. Nie ma w tym nic złego, sam tak mam z niektórymi grami, aczkolwiek z wiekiem chyba rzadziejJa póki co nie dostrzegłem w niej jakiejś głębi, ale biorę pod uwagę, że nie znam tej wojny, więc niewykluczone, że jeszcze się przekonam.
Zastanawia i zadziwia mnie najbardziej czym jest spowodowany mechanizm rozstrzygania walki polegający na tym, że atakujący pierwszy zadaje straty, a dopiero potem obrońca. Skąd to się bierze?
Nie spotkałem żadnej gry, gdzie byłoby takie rozwiązanie. Zawsze albo obrońca pierwszy i potem atakujący, albo równocześnie, albo w zależności od inicjatywy jednostek (i wtedy jeśli jednostki atakującego mają wyższą inicjatywę, to one pierwsze zadają straty). Owszem, niewielkie szanse zadania strat (na ogół) powodują, że nie wygląda to tak fatalnie, jak wyglądałoby, gdyby były większe, ale za to przy większych bitwach może to rodzić niesamowitą kostkologię.
Stare dobre zasady, stosy żetonów, parowanie od atrycji.
Kochane tabelki, ale ładne żetony no i flota.
Podstawił mi tę nogę pewien kolega i jestem mu wdzięczny za grę, bo ta hiszpańska od razu zyskuje.