Flying Colors (GMT)

Planszowe gry historyczne (wojenne, strategiczne, ekonomiczne, symulacje konfliktów) dotyczące XIX wieku.
Awatar użytkownika
dbj
Capitaine
Posty: 847
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 15:09
Lokalizacja: Muszyna
Has thanked: 269 times
Been thanked: 255 times
Kontakt:

Re: Flying Colors (GMT)

Post autor: dbj »

leliwa pisze: czwartek, 28 maja 2020, 14:42 Pamiętam naszą partię z pierwszą bitwą admirała Suffrena gdzieś w Afryce Zachodniej. Francuzi mieli przewagę pozycyjną i audacity więc ruszyli śmiało do przodu, ale gdy Anglicy zaczęli podnosić kotwice by sformować linię bojową wiatr się zmienił. Czołowe okręty francuskie dostały się w ten sposób pod ogień przeważających sił brytyjskich i nie bardzo mógł to im pomóc. Chyba wtedy śmiały atak Debeja zamienił się w porażkę.
Mój Drogi Adwersarzu, Leliwo!

Trudno nie zgodzić się z Pana wypowiedzią, chciałbym jednak zauważyć, że lepiej dla prawdy historycznej byłoby z Pana relacji usunąć słowo "chyba". Moja wówczas porażka była całkowita i bezdyskusyjna. Na moje szczęście, a zarazem Pana nieszczęście, we wspomnieniach mam wcześniejsze zmagania, w których to moja flota zwyciężała Pańską. Nie będę teraz przypominał szczegółów, żeby nie psuć Panu humoru.

Ślę wyrazy uszanowania i pozostaję z nadzieją, na rychłe starcie, które jednoznacznie odpowie na pytanie, który z nas jest lepszym admirałem.
Nie ma idealnych systemów, są tylko takie, które akceptujemy bardziej lub mniej.
Autor nieznany, przełom XX i XXI wieku.
Awatar użytkownika
dbj
Capitaine
Posty: 847
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 15:09
Lokalizacja: Muszyna
Has thanked: 269 times
Been thanked: 255 times
Kontakt:

Re: Flying Colors (GMT)

Post autor: dbj »

renald --> Jedna strona zawsze ma przewagę względem wiatru, chociaż nie zawsze taką oczywistą. W grze oprócz sytuacji, w której obie floty płyną fordewindem równolegle w tym samym kierunku, też zawsze ktoś ma przewagę. W El Ferrol przewagę mają Anglicy, bo wykonując działania przeciwko Hiszpanom będą płynąć z wiatrem, a Hiszpanie chcąc działać w kierunku floty przeciwnika będą żeglować pod wiatr, oczywiście do puki floty sie nie zmieszają, potem może to nie mieć już znaczenia. Hiszpanie płynąc dalej obranym kursem narażają się na przecięcie swojego szyku, co zawsze jest groźne i w pewnym sensie niweluje przewagę jakości okrętów. Pierwsze dwa okręty w lini są tej samej klasy co okręty Brytyjskie, co przy audacity i karonadach na bliskim zasięgu daje Anglikom przewagę. Generalnie Hiszpanie największą przewagę mają na dystansie 6 heksów, a najmniejsza na zasięgu 3, cały czas jednak mają przewagę jakości dział i wytrzymałości. Wyliczona przewaga 8 punktów Hiszpanów odpowiada jednemu okrętowi pierwszej klasy, który tak naprawdę mają więcej, natomiast Anglicy mają dwóch dowódców, co pozwala im na złamanie szyku i bardzo swobodne działanie. I należy pamiętać, że Brytyjczycy mają modyfikacje do rzutu przy strzelaniu w kadłub. Tak naprawdę najsłabszym punktem Anglików jest ich główny admirał, który walcząc z Morenem o inicjatywę może ją przegrywać, a jeżeli wiatr się nie zmieni, to o wyniku starcia zadecydować może właśnie inicjatywa.

Wydaje się, że ten scenariusz jest dobrze zbalansowany, ale musieliby to sprawdzić doświadczeni gracze. Aż naszła mnie ochota, żeby w niego zagrać. Historycznie takie powinny być siły, tylko Hiszpanie nie wyszli z portu.
Nie ma idealnych systemów, są tylko takie, które akceptujemy bardziej lub mniej.
Autor nieznany, przełom XX i XXI wieku.
Awatar użytkownika
Silver
Général de Division
Posty: 3535
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 18:33
Lokalizacja: Warszawa
Been thanked: 104 times

Re: Flying Colors (GMT)

Post autor: Silver »

A ja wrócę do strzelania w żagle i w takich bitwach to nie takie oczywiste przecięcie szyku zwłaszcza gdyby stosować modyfikator +1 dla Francji przy strzelaniu w żagle i +1 za korzystny do tego wiatr. Anglicy mogą nie dotrzeć. Ja nie stosuje tych korzystnych dla nacji modyfikatorów.
Awatar użytkownika
dbj
Capitaine
Posty: 847
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 15:09
Lokalizacja: Muszyna
Has thanked: 269 times
Been thanked: 255 times
Kontakt:

Re: Flying Colors (GMT)

Post autor: dbj »

Silver pisze: piątek, 29 maja 2020, 12:59 A ja wrócę do strzelania w żagle i w takich bitwach to nie takie oczywiste przecięcie szyku zwłaszcza gdyby stosować modyfikator +1 dla Francji przy strzelaniu w żagle i +1 za korzystny do tego wiatr. Anglicy mogą nie dotrzeć. Ja nie stosuje tych korzystnych dla nacji modyfikatorów.
Zgadzam się, żeby przeciąć szyk, trzeba najpierw dopłynąć do przeciwnika, a nawet jeżeli się to uda, to można równie dobrze paść ofiarą własnej pazerności, ale groźba zawsze pozostaje groźbą i trzeba brać ją pod uwagę.
Ostrzał w żagle, ich wytrzymałość i uproszczenia z tym związane to też ważny temat.
Nie ma idealnych systemów, są tylko takie, które akceptujemy bardziej lub mniej.
Autor nieznany, przełom XX i XXI wieku.
renald
Sous-lieutenant
Posty: 409
Rejestracja: czwartek, 4 stycznia 2007, 23:52
Has thanked: 4 times
Been thanked: 16 times

Re: Flying Colors (GMT)

Post autor: renald »

Dbj -> jeszcze raz dziękuję. O takie spostrzeżenia mi chodziło.
dbj pisze: piątek, 29 maja 2020, 12:30 renald --> W El Ferrol przewagę mają Anglicy, bo wykonując działania przeciwko Hiszpanom będą płynąć z wiatrem, a Hiszpanie chcąc działać w kierunku floty przeciwnika będą żeglować pod wiatr, oczywiście do puki floty sie nie zmieszają, potem może to nie mieć już znaczenia. Hiszpanie płynąc dalej obranym kursem narażają się na przecięcie swojego szyku, co zawsze jest groźne i w pewnym sensie niweluje przewagę jakości okrętów.
Ale tutaj nie rozumiem. Wiem że FC ukrywa przede mną jeszcze wiele tajników, ale kierunek wiatru w El Ferrol wydaje się być neutralny. Obie floty płyną na reching, obie floty przy bezpośredniej zmianie kursu „na przeciwnika” przejdą na beating. W końcu, jeśli wiatr się zmieni, to z takim samym prawdopodobieństwem na niekorzyść jednej bądź drugiej floty. Hmmm…
No i jak zaznaczył już Silver, równie dobrze to Hiszpanie mogą przeciąć angielski szyk. Mylę się?
Awatar użytkownika
dbj
Capitaine
Posty: 847
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 15:09
Lokalizacja: Muszyna
Has thanked: 269 times
Been thanked: 255 times
Kontakt:

Re: Flying Colors (GMT)

Post autor: dbj »

renald pisze: niedziela, 31 maja 2020, 01:07 Dbj -> jeszcze raz dziękuję. O takie spostrzeżenia mi chodziło.
dbj pisze: piątek, 29 maja 2020, 12:30 renald --> W El Ferrol przewagę mają Anglicy, bo wykonując działania przeciwko Hiszpanom będą płynąć z wiatrem, a Hiszpanie chcąc działać w kierunku floty przeciwnika będą żeglować pod wiatr, oczywiście do puki floty sie nie zmieszają, potem może to nie mieć już znaczenia. Hiszpanie płynąc dalej obranym kursem narażają się na przecięcie swojego szyku, co zawsze jest groźne i w pewnym sensie niweluje przewagę jakości okrętów.
Ale tutaj nie rozumiem. Wiem że FC ukrywa przede mną jeszcze wiele tajników, ale kierunek wiatru w El Ferrol wydaje się być neutralny. Obie floty płyną na reching, obie floty przy bezpośredniej zmianie kursu „na przeciwnika” przejdą na beating. W końcu, jeśli wiatr się zmieni, to z takim samym prawdopodobieństwem na niekorzyść jednej bądź drugiej floty. Hmmm…
No i jak zaznaczył już Silver, równie dobrze to Hiszpanie mogą przeciąć angielski szyk. Mylę się?
Spróbuję wyjaśnić. Jeżeli przedłużymy linie zgodnie z kursem obu flot, to one się przetną, a bliżej skrzyżowania tych linii jest flota hiszpańska, dlatego to Anglicy płyną na przecięcie szyku bez konieczności zmiany kursu, oczywiście narażają się na ostrzał przy podpływaiu. Okrętów nie da się całkowicie zatrzymać dlatego Hiszpanie nie mogą poczekać, aż npl będzie płynął przed ich szykiem, a nie zmieniając kursu będą odpływać od Anglików. Jak się tak popatrzy na pozycję obu flot, to Anglicy płyną z wiatrem na wroga, a Hiszpanie nie. Jeżeli obie floty będą chciały płynąć burta w burtę przeciwnym kursem to pierwsza flota, ktora się na to zdecyduje będzie płynąć bajdewindem, a jeżeli tym samym kursem (w takim przypadku Hiszpanie też będą odpływać od przeciwnika) to obie będą płynąć fordewindem. Wydaje się, że pierwsi decyzje o tym jak się ustawić do bitwy będą musieli podjąć Hiszpanie, Anglicy mogą wtedy reagować. Chyba, że większe szanse Hiszpanów na przejęcie inicjatywy zmuszą pierwszych Anglików do podjęcia decyzji jak atakować.

Masz rację co do tak samo korzystnego wiatru pozornego, ale trochę bardziej wycofana pozycja Anglików, według mnie, daje im przewagę.

Natomiast jeżeli wiatr się zmieni, to jest tylko 10% na niekorzyść Hiszpanów, a 30% na niekorzyść Anglików.
Nie ma idealnych systemów, są tylko takie, które akceptujemy bardziej lub mniej.
Autor nieznany, przełom XX i XXI wieku.
renald
Sous-lieutenant
Posty: 409
Rejestracja: czwartek, 4 stycznia 2007, 23:52
Has thanked: 4 times
Been thanked: 16 times

Re: Flying Colors (GMT)

Post autor: renald »

Jestem po drugiej partii w El Ferrol. Dzięki zręcznym manewrom Hiszpanie opóźnili przecięcie swojego szyku haratając tym samym poważnie czołowe angielskie okręty i zabijając ich admirała.
Ale ja nie o tym.
Czy jest jakieś sensowne wytłumaczenie na to, że rozstrzygnięcie wielu partii w FC może sprowadzać się do zwykłego rzutu kostką?
Pisząc obrazowo, gracie cztery godziny w Trafalgar, obie strony tracą po jednym okręcie i Anglicy wygrywają, bo Hiszpan rzucił 0 na kostce przy teście na złamanie. Naprawdę??
Mechanicznie taki potworek nie powinien pojawić się w zasadach żadnej gry planszowej.
Historycznie chyba też to nie najlepiej wypada i istnieją lepsze rozwiązania, jak chociażby złamanie przy odpowiednich pułapach punktów zwycięstwa.
Awatar użytkownika
Maciej94
Sergent
Posty: 129
Rejestracja: czwartek, 1 marca 2018, 21:54
Has thanked: 67 times
Been thanked: 67 times

Re: Flying Colors (GMT)

Post autor: Maciej94 »

Mnie też się to nie podoba, uważam że wyjściem mogłaby być w momencie złamania (tegoż nieszczęsnego rzutu) próba wyprowadzenia okrętów z pola walki - tj przerwanie aktywnej walki walki i przeprowadzenie odwrotu, niestety trzeba by tutaj wstawić trochę "home rules". Sama gra jednak trochę trwa i może ten rzut kością miał ją skrócić, przy dłuższych scenariuszach zagranie wszystkich etapów jest dość czasochłonne.
renald
Sous-lieutenant
Posty: 409
Rejestracja: czwartek, 4 stycznia 2007, 23:52
Has thanked: 4 times
Been thanked: 16 times

Re: Flying Colors (GMT)

Post autor: renald »

My po prostu raczej nie będziemy stosować tego przepisu.

Jeśli natomiast przyjrzeć się dokładnie tematowi, to widzę dwie alternatywy.
Sprawa mogłaby być potraktowana prosto i np. podobnie jak w War Galley gra kończyłaby się automatycznym dużym zwycięstwem, jeśli w dowolnym momencie dana strona uzyskałaby proporcjonalnie do przeciwnika jakiś pułap punktów, lub małym zwycięstwem po podliczeniu punktów na koniec gry w przypadku nie spełnienia pierwszego warunku.

W bardziej skomplikowanym rozwiązaniu należałoby się zastanowić, jak piszesz nad odwróceniem logiki przepisu o złamaniu.
Nie znam się na marynistyce, więc poprawcie mnie jeśli się mylę, ale przepis ten zdaje się mylić efekt z przyczyną. Taktyka liniowa w tym okresie miała to do siebie, że umożliwiała łatwe oderwanie się od przeciwnika co skutkowało nierozstrzygniętymi starciami . W związku z tym Anglicy zaczęli stosować przecinanie szyku, aby niejako złapać wroga i doprowadzić do rozstrzygnięcia. Natomiast przepis w FC de facto jest rodzajem idiocy rules, gdzie rzut kostką oznacza przegraną. A to decyzja o zerwaniu kontaktu powinna faktycznie należeć do gracza i umożliwiać mu zmniejszenie rozmiaru porażki. Czyli faktycznie dawać dodatkowe punkty za oderwanie się od przeciwnika.

Ale to są tylko moje takie rozważania na marginesie całkiem fajnej gry.
Awatar użytkownika
dbj
Capitaine
Posty: 847
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 15:09
Lokalizacja: Muszyna
Has thanked: 269 times
Been thanked: 255 times
Kontakt:

Re: Flying Colors (GMT)

Post autor: dbj »

Dla mnie ten przepis jest jak najbardziej akceptowalny.

Gra jest tylko grą, a ta w dodatku ma sporo uproszczeń. Jezeli już chciałbym coś komplikować to na pewno nie przepisy o break-off, zawsze można je pominąć albo odwrotnie, zagrać na zasadach turniejowych. Najlepiej jednak zagrać kampanię, podczas której sami zdecydujemy o odwrocie bez żadnych rzutów.
Specyfiką tej gry jest też to, że nie musimy albo nie zdążymy rozegrać wszystkich etapów przed jej zakończeniem i musimy się z tym liczyć, tak jak z możliwością zmiany wiatru.
Setup scenariuszy zazwyczaj jest taki, że słabsza strona nie ma już możliwości uchylenia się od bitwy, ta strona z reguły ma niższe audacity i ona ma większe szanse na ucieczkę. Zanim jednak to nastąpi to trzeba choć jeden okręt wyeliminować, co nie jest takie oczywiste, abordaż jest trudny do przeprowadzenia, a na zatopienie i opuszczenie bandery wykonuje się rzuty. Jak na to w ten sposób popatrzymy to rzut na break-off jest którymś tam z kolei w sekwencji rzutów oraz jest konsekwencją ryzyka, które, nam graczom, bardzo łatwo przychodzi podejmować. Nie jest więc tak, że rzut decyduje o przegranej tylko strata okrętu, wymusza rzut, a kolejne uszkodzenia i strata admirała zwiększają prawdopodobieństwo porażki.
Flota z audacity musi naprawdę być mocno pokiereszowana lub trafić na liczniejszego przeciwnika, żeby się złamać. Z kolei flota bez audacity, no cóż, musieli przyjąć bitwę to przyjęli, ale przy pierwszch poważnych stratach mogą dać drapaka. Nie zapominajmy o możliwości obustronnego załamania i odpuszczenia. Każdy okręt był cenny, a patrząc na działania flot długofalowo to admirałowie starali się oszczędzać swoje siły. My gracze mamy tendencję do wyciskania cytryny do ostatka nie bacząc na konsekwencje. Zawsze chcielibyśmy mieć wszystko pod kontrolą, a nigdy tak nie było i break check trochę to oddaje w pojedynczych scenariuszach. Zupełnie innaczej jest podczas kampanii, gdzie jedna taktyczna przegrana nie niweluje możliwości wygrania kampanii. Zachowania graczy są wtedy najbliższe zachowaniom historycznym. Nie rzucamy na złamanie tylko uciekamy oddając przeciwnikowi 10 VP. Za punkty naprawiamy uszkodzone okręty, możemy pozyskać posiłki lub zbieramy punkty, które na końcu dają zwycięstwo. Czasem naprawdę lepiej uciec, niż ryzykować stratę kolejnych okrętów.
Bywało, że nierozstrzygnięte lub przegrane taktycznie bitwy morskie były jednocześnie zwycięstwem operacyjnym.

Pod Trafalgarem, jeżeli któraś z flot sprzymierzonych się złamie, to tylko ona ucieka.

A z innej beczki, scenariusze z jedynym admirałem mogą się jescze szybciej zakończyć. Rzucamy po każdym skutecznym ataku na okręt flagowy czy admirał zostanie ranny, a jak tak, to rzucamy czy zginie, a tu wysokie audacity przeszkadza i game over.
Nie ma idealnych systemów, są tylko takie, które akceptujemy bardziej lub mniej.
Autor nieznany, przełom XX i XXI wieku.
Awatar użytkownika
Maciej94
Sergent
Posty: 129
Rejestracja: czwartek, 1 marca 2018, 21:54
Has thanked: 67 times
Been thanked: 67 times

Re: Flying Colors (GMT)

Post autor: Maciej94 »

W tym przypadku mnie bardziej chodziło o sytuację gdzie jest totalne "melee" i następuje pozytywny rezultat rzutu na złamanie, nie mam nic przeciw temu, ale przerwanie wtedy gry sugeruje wrażenie, że nagle spektakl został ucięty w połowie. Owszem, często w trakcie walki dochodziło do jej przerwania,ale ten rzut determinuje coś na zasadzie "dobra złamaliście nas, zastygamy w miejscu, nie strzelamy, nie ganiamy-rozchodzimy się". brakuje mi wyprowadzenia floty z walki (zresztą na portalu w relacja często można zaobserwować "syndrom jeszcze jednej tury" po złamaniu floty. Paradoksalnie może się czasem okazać, że strona złamana wygrała partię (w przypadku walk flot o audacity 2 i 0 się dosyć często zdarza). Co do "wyciskania cytryny do ostatka"; akurat gram wg zasad dowodzenia McClellana co mnie często gubi :D, brakuje mi właśnie konsekwencji dalekosiężnych, dlatego też preferuję rozgrywki kampanijne które lepiej pozwalają się wczuć w logistyka i administratora a nie tylko generała na polu walki.
renald
Sous-lieutenant
Posty: 409
Rejestracja: czwartek, 4 stycznia 2007, 23:52
Has thanked: 4 times
Been thanked: 16 times

Re: Flying Colors (GMT)

Post autor: renald »

Tak czy siak, w naszej ostatniej rozgrywce w El Ferrol Anglicy przegrywali grę przy rzucie kostką na 0-2, a Hiszpanie przegrywali grę przy rzucie kostką na 0.
Nie rzucaliśmy kostką, tylko zakończyliśmy partię uznając przewagę Hiszpanów.

dbj pisze: wtorek, 9 czerwca 2020, 15:42 Pod Trafalgarem, jeżeli któraś z flot sprzymierzonych się złamie, to tylko ona ucieka.
To jestem bardzo cienki w te klocki, skoro Anglicy mogą jeszcze przegrać po wyparowaniu Hiszpanów ;)

Maciejz94 pisze: wtorek, 9 czerwca 2020, 17:30 Paradoksalnie może się czasem okazać, że strona złamana wygrała partię (w przypadku walk flot o audacity 2 i 0 się dosyć często zdarza).
Takich myków, żeby flota odniosła decydujące zwycięstwo, a jednocześnie przegrała też jeszcze nie znam :)
Awatar użytkownika
dbj
Capitaine
Posty: 847
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 15:09
Lokalizacja: Muszyna
Has thanked: 269 times
Been thanked: 255 times
Kontakt:

Re: Flying Colors (GMT)

Post autor: dbj »

Maciejz94 --> W sytuacji, którą opisałeś rzeczywiście nagłe przerwanie gry może być frustrujące. Wcale nie dziwię się pojawiającym się chęcią rozegrania jeszcze jednej tury, co może być dobrym posunięciem terapeutycznym, sam znam takie sytuacje z własnego doświadczenia w wielu grach. "Już miałem przygotowane wygrywające posunięcie, a ktoś mnie ubiegł, to może zagrajmy jeszcze rundę, zobaczymy czy by się udało". Sytuację z FC można porównać do pojedynku bokserskiego, w którym w 5-6 rundzie dochodzi do wymiany ciosów, są emocje, chce się oglądać dalej, a tu nokaut. Ależ rozczarowanie, a przecież jeszcze byłyby cztery rundy super widowiska. I nie ma znaczenia, że ten znokautowany zawodnik, gdyby ustał, to pewnie wygrałby na punkty albo znokautował w następnej, albo gdyby sędzia wolniej liczył... No tak, tylko mógł nie iść na wymianę ciosów.
renald pisze: wtorek, 9 czerwca 2020, 22:12 Tak czy siak, w naszej ostatniej rozgrywce w El Ferrol Anglicy przegrywali grę przy rzucie kostką na 0-2, a Hiszpanie przegrywali grę przy rzucie kostką na 0.
Nie rzucaliśmy kostką, tylko zakończyliśmy partię uznając przewagę Hiszpanów.
Skoro Anglicy mają 30% szansy na przegraną, to znaczy, że Hiszpanie uzyskali przewagę, jednak stracili przynajmniej 1/6 swoich sił i Moreno mógł uznać, że zrobił swoje i więcej strat nie chce. 😉
A dlaczego nie graliście dalej?
renald pisze: wtorek, 9 czerwca 2020, 22:12
dbj pisze: wtorek, 9 czerwca 2020, 15:42 Pod Trafalgarem, jeżeli któraś z flot sprzymierzonych się złamie, to tylko ona ucieka.
To jestem bardzo cienki w te klocki, skoro Anglicy mogą jeszcze przegrać po wyparowaniu Hiszpanów ;)
Po anihilacji Hiszpanów Anglicy raczej nie przegrają, ale nie oznacza to, że z automatu przegrywają Francuzi.


Na szczęście w grze, jeżeli tylko jest ku temu wola, można grać jak się chce. Chociaż, w FC dostajemy trzy różne warianty break'a. Klasyczny - opisany w zasadach, turniejowy, w którym licytujemy się o stronę z wyższym audacity modyfikatorami do rzutu na Break Check i kampanię, w której nie ma tych testów.
Nie ma idealnych systemów, są tylko takie, które akceptujemy bardziej lub mniej.
Autor nieznany, przełom XX i XXI wieku.
renald
Sous-lieutenant
Posty: 409
Rejestracja: czwartek, 4 stycznia 2007, 23:52
Has thanked: 4 times
Been thanked: 16 times

Re: Flying Colors (GMT)

Post autor: renald »

Nie graliśmy dalej, bo była druga w nocy :)

Moglibyśmy dokończyć następnym razem, ale Anglicy byli mocno poturbowani i taka sztukowana końcówka nie byłaby satysfakcjonująca. Mieli jeden uszkodzony okręt z opuszczoną banderą, kolejny uszkodzony na tyłach formacji, ze strzaskanymi masztami i wyłączony przez to z walki, i kolejny uszkodzony. Do tego konającego na chirurgicznym stole Warrena. Hiszpanie natomiast mieli jeden uszkodzony, poddany okręt i zdawało się lepszą pozycję.
Awatar użytkownika
dbj
Capitaine
Posty: 847
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 15:09
Lokalizacja: Muszyna
Has thanked: 269 times
Been thanked: 255 times
Kontakt:

Re: Flying Colors (GMT)

Post autor: dbj »

Gdyby tak zlecić badania, mogłoby się okazać, że najwięcej gier kończy się z przyczyn niezależnych od samej gry.

Trzeba było rzucać na break, może wyłoniony byłby zwycięzca 😉

Tym razem też grałeś Hiszpanami?
Nie ma idealnych systemów, są tylko takie, które akceptujemy bardziej lub mniej.
Autor nieznany, przełom XX i XXI wieku.
ODPOWIEDZ

Wróć do „XIX wiek”