The Napoleonic Wars (GMT)

Planszowe gry historyczne (wojenne, strategiczne, ekonomiczne, symulacje konfliktów) dotyczące XIX wieku.
Magnum-KR
Adjudant
Posty: 255
Rejestracja: wtorek, 1 września 2015, 20:39
Lokalizacja: Kraków
Been thanked: 2 times
Kontakt:

Re: The Napoleonic Wars (GMT)

Post autor: Magnum-KR »

Silver pisze:Zaskoczyło nas chyba, że tak liczni chętni zgłosili się do rozgrywek i trzeba było pogłówkować jak podzielić się na 2 stoły po aż 5 graczy.
Zwykłem sobie pochlebiać, więc i teraz nie omieszkam. Tuszę, iż to nasze opisy na forum ostatnio rozegranych gier przyciągnęły nowych graczy ;-)

A tak na serio, to rzeczywiście aż dziwny w ostatnich czasach renesans tej, bądź co bądź, starej i nie pozbawionej wad gry.
Master Yoda
Caporal
Posty: 53
Rejestracja: środa, 7 września 2016, 21:45

Re: The Napoleonic Wars (GMT)

Post autor: Master Yoda »

W opisywanej rozgrywce kierowałem Anglią i podzielę się moimi spostrzeżeniami co do rozgrywki.
W pierwszej kolejności dziękuję Silverowi i Magnumowi-KR za poświęcenie i cierpliwość, bo zamiast siąść do gry z przeciwnikami na ich poziomie podjęli się trudu wprowadzenia do gry trzech "świeżaków". Wiadomo, że taka gra to nie jest to samo, co gra z doświadczonymi przeciwnikami. Mam nadzieję, że nie żałujecie, że to był dla Was czas stracony. Mam też wrażenie, że po II turze Silver trochę nam odpuścił i zdecydował się na fantazyjny desant osamotnionym Napoleonem w Kornwalii, co przecież nie do końca było rozsądne, z uwagi na moją przewagę na morzu. Wydaje mi się, że zdecydował się na ten ruch, bo kończył nam się czas na grę (Magnum-KR odchodził na ...lecie zakończenia studiów) i można było trochę zaszaleć bez względu na konsekwencje. :)
Historia tego desantu jest następująca. W impulsie Francji Silver przedarł się flotą francusko-hiszpańską do jednego z portów w Holandii. W moim impulsie zgromadziłem swoją połączoną flotę szwedzko-angielską na Morzu Północnym, w związku z czym Kanał La Manche pozostał bez statków (jedna moja flota pozostała u wybrzeży Irlandii). W impulsie Szwecji szwedzka armia lądowa wkroczyła do tego portu, w którym stała flota Silvera i "wypłoszyła" ją na morze, gdzie udało mi się rzucić 10 na poszukiwanie. Wówczas, zanim doszło do bitwy, w której miałbym przewagę Silver zagrał kartę o mgle i wymknął się moim poszukiwaniom. Po szwedzkim impulsie szybciej impuls wykonywała Francja, wobec czego flota francusko-hiszpańska przepłynęła na Kanał i umożliwiła desant Napoleona w Anglii. Dopiero w moim kolejnym impulsie moja flota dogoniła flotę francusko-hiszpańską i w drugiej rundzie bitwy posłała ją całą na dno. Napoleon został w Anglii, a jedyna flota francuska na Lazurowym Wybrzeżu.
Ogólnie jednak nie szło mi dobrze. Zaangażowanie Wellingtona w Holandii i wojna angielsko-amerykańska pozwoliły na zwycięstwo Hiszpanii na Półwyspie Iberyjskim, przez co miałem chyba ostatnie miejsce jeśli chodzi o zwycięstwo w grze.
Dość dobrą sytuację miał mój brat Bartek, który kierował Rosją. Po III turze opłaciło mu się przejść do obozu francuskiego. Posiadając silną armię Kutuzowa w Bukareszcie (Turcja byłaby po tej samej stronie konfliktu) miał praktycznie całą Galicję i wschodnie Prusy bezbronne. Magnum-KR i kolega kierujący Prusami byli zaangażowani na zachodzie, a na wschodzie Magnum-KR miał jakieś niewielkie siły w Belgradzie, które spokojnie mogły być blokowane przez Turków. W IV turze Rosja łatwo mogła zgarnąć kilka kluczy na wschodzie i w przypadku końca gry po IV turze z pewnością byłaby zwycięska.
May The Force be with You
Magnum-KR
Adjudant
Posty: 255
Rejestracja: wtorek, 1 września 2015, 20:39
Lokalizacja: Kraków
Been thanked: 2 times
Kontakt:

Re: The Napoleonic Wars (GMT)

Post autor: Magnum-KR »

Master Yoda, ja też bardzo dziękuję za grę. Dzięki za szczegółowy opis sekwencji wydarzeń prowadzących do zniszczenia floty francusko-hiszp.
Jak już wcześniej pisałem w swoim poście "świeżaki" spisały się nadspodziewanie, wyjątkowo dobrze.

W swoim poście piszesz, co by się działo w IV turze. Jest to jednak tylko jeden z możliwych scenariuszy i nie wiadomo jak by się gra potoczyła dalej. Pewne jest tylko to, że w IV turze gra zaczęła by się jakby od nowa. Francja po III turze była na łopatkach (zaczynałaby IV turę bez resource, z 5 kartami, bez armii, z Napoleonem uwięzionym w Kornwalii ale wysłanym do Regroup box) ale w interfazie po III turze na pewno byłyby zmiany sojuszy. Rosja i Prusy byłyby chyba chętne do przejścia do obozu imperialnego . Ale prawdopodobnie Austria także. Bycie w obozie koalicyjnym nie niosło ze sobą specjalnych profitów - Anglia przez 3 tury ani razu nie zagrała Parlamentu jako wydarzenie i nie obdarowała sprzymierzeńca kartą - zawsze grała na punkty dla siebie.
Tak więc to Silver by decydował kogo sobie wybierze na sojusznika, a kogo na wroga. Komu pozwoli zmienić sojusz, a na kim będzie zdobywał klucze. Austria posiadająca kontrolę nad 3 francuskimi kluczami miałaby dobre argumenty przetargowe, miałaby czym Silvera przekupywać. W takiej czy innej konfiguracji sojuszy byłoby ciekawie.

Na koniec III tury tylko Austria i Rosja posiadały siły militarne (pozostałe 3 potęgi miały mniejsze armie niż Szwecja czy Hiszpania). Austriacy mieli o jeden oddział więcej, niż Rosja ale większość sił w Bawarii i płn. Włoszech, a tylko arcks. Karola z 4 jednostkami w Belgradzie. Rosja miała większość swoich sił skoncentrowane pod Kutuzowem w Bukareszcie - w przypadku zmiany sojuszy i przejścia na stronę Francji chyba trzeba by było tureckie pola odflagować, a armię wysłać do Regroup box. Nie jestem pewien, muszę zerknąć do przepisów.
Master Yoda
Caporal
Posty: 53
Rejestracja: środa, 7 września 2016, 21:45

Re: The Napoleonic Wars (GMT)

Post autor: Master Yoda »

Pomagałem tak, jak mogłem :) Sam zapłaciłem za to najwyższą cenę. Straciłem Neapol, Lizbonę, a przejściowo nawet Londyn :) Zresztą, całokształt gry ułożył się tak, że mimo tego, że zostałeś Austrią wyeliminowany w I turze, to gdy kończyliśmy grę po III turze już prowadziłeś. Można stąd wysnuć wniosek, że m.in. moje zaangażowanie w północnej Francji, okupione z mojej krwawicy, przyczyniło się do Twojego zwycięstwa ;) I jeszcze wahałbyś się nad porzuceniem tak wiernego sojusznika? ;)
May The Force be with You
Magnum-KR
Adjudant
Posty: 255
Rejestracja: wtorek, 1 września 2015, 20:39
Lokalizacja: Kraków
Been thanked: 2 times
Kontakt:

Re: The Napoleonic Wars (GMT)

Post autor: Magnum-KR »

To bardzo makiaweliczna gra jest... ;-) Gra się w sojuszach ale zwycięzca jest tylko jeden.
Awatar użytkownika
Neoberger
Général de Brigade
Posty: 2098
Rejestracja: sobota, 7 listopada 2009, 19:19
Lokalizacja: Wwa
Has thanked: 5 times
Been thanked: 125 times

Re: The Napoleonic Wars (GMT)

Post autor: Neoberger »

Gdzie wy to wszystko widzicie w tej słabej grze? No więcej życia ma Assyrian Wars niż ta gra niby o epoce napoleońskiej. :D
Berger
Magnum-KR
Adjudant
Posty: 255
Rejestracja: wtorek, 1 września 2015, 20:39
Lokalizacja: Kraków
Been thanked: 2 times
Kontakt:

Re: The Napoleonic Wars (GMT)

Post autor: Magnum-KR »

Neoberger pisze:Gdzie wy to wszystko widzicie w tej słabej grze? No więcej życia ma Assyrian Wars niż ta gra niby o epoce napoleońskiej. :D
Kosmos osobowości współgraczy ją ubogaca... ;-)
Awatar użytkownika
Neoberger
Général de Brigade
Posty: 2098
Rejestracja: sobota, 7 listopada 2009, 19:19
Lokalizacja: Wwa
Has thanked: 5 times
Been thanked: 125 times

Re: The Napoleonic Wars (GMT)

Post autor: Neoberger »

Magnum-KR - dokładnie tak. Powinno się to wybić w marmurze i zawieszać nad drzwiami sal do gier.
Twoje słowa są prawdą w odniesieniu do dwuosobówek, ale w przypadku wieloosobowych gier to tzw. święta prawda. :geek:

P.S. Ja mam kilku graczy, którzy mnie zniechęcili do wielu gier, a jest też taki, pod wpływem którego sam próbowałem obrzydzić Silverowi kilka tytułów. :oops:
Berger
Namek
Adjudant-Major
Posty: 308
Rejestracja: środa, 22 września 2010, 19:31
Lokalizacja: Pszczyna
Has thanked: 1 time
Been thanked: 14 times

Re: The Napoleonic Wars (GMT)

Post autor: Namek »

22 października na konwencie w Krakowie odbyły się dwie równoległe rozgrywki w Napoleonie Wars, jedna doczekała się już opisu drugą postaram się w miarę tego co zapamiętałem sam przedstawić.
Gracze: Saw 11 (Francja) Cadrach (Anglia) Monthion (Austria) Ja ( Rosja) Samuel/Silver (Prusy).

Pierwsza Tura rozpoczęła się udanym atakiem Francji na Wenecję i działania we Włoszech. Siły Imperialne zostały podesłane też pod Wiedeń ale ich zapędy zostały przystopowane przez obecność zwiększonych sił rosyjskich i austriackich.
Rosja przejęła dyplomatycznie Turcję, a po krótkich negocjacjach parlament angielski przekazał kartę Prusom aby już w tej turze dołączyły do Koalicji. Tak wczesne dołączenie Prus do wojny okazało się na dłuższą metę błędem bo stały się łatwym celem dla Francji która zajęła bez większych problemów klucze na jej terytorium zapewniając sobie maksymalną rękę w kolejnych turach. Same Prusy dość zawzięcie dążyły do starcia ale nie miały dość siły w pierwszej turze by skutecznie mierzyć się ze wzmocnionymi Francuzami. Zaangażowanie Francji w Prusach wyszło najbardziej na rękę Austrii która miała względny spokój od Francuzów w pierwszej turze.

Druga tura rozpoczęła się od bolesnego uderzenia Francuza podjazdami kawalerii na aż trzy zgrupowania armii państw Koalicji. Kutuzow prowadząc grupę armii rosyjsko-austriacko-tureckich dążył do starcia z trochę słabszym zgrupowaniem francuskim koło Wiednia pokładając nadzieje w trzymanej na ręce karcie dyzenterii. Francuz czując pismo nosem cofał się z terenów północnej Austrii utrudniając dodatkowo pościg kartą błota. Do starcia w końcu doszło w Zurychu jednak pomimo przewagi i karty dyzenterii siły koalicji zostały odparte i dość mocno poturbowane. Francja po osłabieniu zgrupowania Kutuzowa uderzyła ponownie mocno w Prusach jak i na południu Austrii oraz przejęła Duńczyków którzy zuchwale desantowali się i zajęli Rygę. Austria w tej turze głównie się zbroiła i starała się interweniować na południu ale bez sukcesów niestety. Końcem tury Prusy skapitulowały, poza tym odbyło się kilka mniejszych bitew które chyba wszystkie zakończyły się dotkliwymi porażkami koalicji. Generalnie to przez pierwsze dwie tury wisiało nad siłami Koalicji jakieś fatum bo o ile przy rzutach na attrycje padało nam po kilka „6” to już przy walce ledwo pojawiała się jakaś „5”.., natomiast po stronie Imperialnej wychodziły oczywiście odwrotnie :). Po kilku seriach takich rzutów w obozie Koalicji zapanowały fatalistyczne nastroje i kolejne rzuty odbiegające mocno od statystyki na naszą niekorzyść były już przyjmowane bez emocji, zdziwienia czy złości :).

W trzeciej turze z racji tego że Samuel odłączył się od rozgrywki a i przedtem był z nami tylko z doskoku na swój impuls, ster nad „zneutralizowanymi” Prusami przejął Silver.

Kutuzow wrócił ze swoimi siłami do Rosji pozostawiając Austriakom jedynie kilka jednostek rosyjskich i wsparcie w postaci Turków, przy czym warto wspomnieć o Yousufie strażniku Wiednia ;). Rosjanie skupili się na obronie swoich granic które stały się dostępne dla Francuzów poprzez podbite Prusy. Kutuzow rozprawił się z obecnymi w Rydze Duńczykami po czym sam odpłacił im desantem i zdobyciem Kopenhagi. W tym czasie Armia Turecka próbowała przemknąć do północnej Francji korzystając z luki w siłach Imperialnych jednak została szybko złapana i zniszczona. Austria stała się w tej turze głównym celem Francuzów i nawet Yousuf obrońca nie zdołał pomóc :) co doprowadziło do jej kapitulacji końcem tury.
Dość dobrze natomiast zaczęli poczynać sobie Anglicy którzy wreszcie ostatecznie rozprawili się z Imperialną flotą, zajęli Grenadę i Barcelonę (tracąc jednak wcześniej Lizbonę) oraz przejęli Szwecję.
Warto też wspomnieć że przy kapitulacji tak Prus jak i Austrii gracze zapomnieli o ich „resorce” które mogły być jeszcze użyte do ostatecznego zrywu a tak przepadły bez wykorzystania :/.
Czwarta tura to mocna ofensywa odbudowanych sił pruskich w kierunku Paryża oraz lądowanie Anglików w Neapolu i marsz przez Włochy na Francję od południa.
Napoleon z dużą armią rozpoczął turę w scedowanym Lublinie jednak dość szybko musiał stamtąd ruszyć w głąb Prus w odpowiedzi na ofensywę prowadzoną przez Silvera.
Rosja początkowo ustawiła silne zgrupowanie wojsk rosyjsko–tureckich w Kijowie naprzeciw sił Napoleona jednak gdy te szybko się wycofały Car korzystając z okazji zajął księstwo Warszawskie i scedowane przez Francję klucze na terenie Austrii.
Francji po kilku bitwach udało się odsunąć pruskie zagrożenie od Paryża jak i skontrować Anglików, którzy dotarli wzdłuż włoskiego buta do Genui, po czym odzyskać kontrolę nad półwyspem Apenińskim. Korzystając z okazji że Francja jest szarpana przez Prusy i Anglię, Rosja umocniła swoją obecność na zajętych w tej turze kluczach dosyłając z północy Kutuzowa i kolejne siły tureckie z południa. Dodała sobie także kolejny zasób z karty narodowościowej szykując się na koniec gry po pojawieniu się karty Wyczerpania Europy wojną. Pod koniec tury siły francuskie wróciły do Krakowa ale już nie odważyły się zaatakować potężnej Armii w Lublinie. W trakcie rozgrywki Francja zgromadziła aż 5 zasobów jednak aby ratować sytuację w tej turze większość z nich wydała. Gdy rzut na pokój zakończył rozgrywkę punktowo Francja remisowała z Rosją co skutkowało zwycięstwem Cara bez oddania w tej turze ani jednego wystrzału (rzutu :) ).

Pomimo tego że pech mocno dawał się we znaki koalicji w pierwszej połowie rozgrywki to i tak należą się gratulacje Saw 11 który prowadził Francję bardzo dobrze jak na swoją trzecią grę. Dzięki zdobytym na Austrii i Prusach kluczach Francja zaczynała każdą kolejną turę z maksymalną ręką, dodając do tego znikome straty w swoich siłach na początku powodowało to odczuwalną dominację nad obozem koalicji przez większość rozgrywki.

Gra jednak mocno wymęczyła graczy i trwała zdecydowanie zbyt długo. Przy tak rozdrobnionej koalicji i Francji prowadzonej bardzo kompetentnie ale przez nowego gracza gra bardzo się dłużyła. Poza Francuzem wszyscy współgracze po pewnym czasie zaczęli co chwila spacerować po konwencie nie mogąc się doczekać swojej kolejnej akcji.
Po zakończeniu miałem podobne odczucia co Cadracha, który stwierdził, że nie wie co ma o tym wszystkim myśleć i potrzebuje paru dni aby ochłonąć :).
Rozgrywka należała do ciekawych, ale chyba wszyscy uczestnicy tej partii będą chcieli sobie zrobić sporą przerwę przed kolejnym podejściem do tytułu.
Awatar użytkownika
Leliwa
Hetman polny koronny
Posty: 5299
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 18:00
Lokalizacja: środkowe Nadwieprze
Has thanked: 39 times
Been thanked: 255 times

Re: The Napoleonic Wars (GMT)

Post autor: Leliwa »

Neoberger pisze:Magnum-KR - dokładnie tak. Powinno się to wybić w marmurze i zawieszać nad drzwiami sal do gier.
Twoje słowa są prawdą w odniesieniu do dwuosobówek, ale w przypadku wieloosobowych gier to tzw. święta prawda. :geek:

P.S. Ja mam kilku graczy, którzy mnie zniechęcili do wielu gier, a jest też taki, pod wpływem którego sam próbowałem obrzydzić Silverowi kilka tytułów. :oops:
Nic dodać nic ująć. Osobowość położy każdą grę. Ale czy każdą uczyni ciekawą? To już trudniejsze.
"Z kości moich powstanie mściciel"
Napis na grobie Stanisława Żółkiewskiego w Żółkwi.
Magnum-KR
Adjudant
Posty: 255
Rejestracja: wtorek, 1 września 2015, 20:39
Lokalizacja: Kraków
Been thanked: 2 times
Kontakt:

Re: The Napoleonic Wars (GMT)

Post autor: Magnum-KR »

leliwa pisze: Osobowość położy każdą grę. Ale czy każdą uczyni ciekawą? To już trudniejsze.
Oczywiście, że może uczynić. Nawet tak trywialna gra jak rozbierany poker w odpowiednim towarzystwie sprawi przyjemność. Oczywiście w związku z osobowością współgraczy... ;)
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43348
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3922 times
Been thanked: 2490 times
Kontakt:

Re: The Napoleonic Wars (GMT)

Post autor: Raleen »

Doczytałem wreszcie relację z drugiej rozgrywki, tzn. tej trwającej dłużej. Przy szczęśliwych rzutach Francji podczas frontalnych konfrontacji (jeśli gracz francuski na nie się zdecyduje) rzeczywiście może być koalicji ciężko. Poza tym, tak jak sami zauważyliście, wejście Prus do koalicji zbyt wcześnie nie jest dla nich dobre. Z początku dla Francuzów najważniejsze jest zdobycie tych dodatkowych 3 kluczy (przy założeniu, że nic się nie straci), do tego ewentualnie jakichś dalszych, tak żeby mieć więcej kart. To pozwala kontynuować potem grę na pełnych obrotach. Z kolei utrata kluczy i tym samym kart przez koalicję, która w jakimś tam stopniu następuje, ważne, żeby była niewielka - wtedy można dalej grać i działać. Kapitulacja państwa, zwłaszcza na początku, niekoniecznie musi być dla niego czymś złym, tzn. to nie jest tak jak w niektórych grach, że oznacza to całkowite wyeliminowanie gracza i właściwie po tym może on sobie iść do domu.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43348
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3922 times
Been thanked: 2490 times
Kontakt:

Re: The Napoleonic Wars (GMT)

Post autor: Raleen »

Ostatnio wróciliśmy do tej gry i nawet udało się zagrać w jeden wieczór dwa razy, na ostatnim spotkaniu w klubie AGRESOR w 2018 roku. Pierwsza rozgrywka zakończyła się po rozegraniu trzech tur (etapów). Wygrał, w sumie dość zdecydowanie, Silver prowadzący Francję. W trzeciej turze wypadła karta "Europe Exhausted", co zwiększyło szanse zakończenia gry poprzez udany rzut. Wypadła "szóstka", więc nawet poświęcenie kart przez wszystkie państwa Koalicji by nie pomogło. Gdyby gra potoczyła się dalej, Koalicja miała szanse wyjść na prostą i podjąć udaną walkę z Napoleonem, ale do trzeciej tury zostaliśmy związani różnymi wydarzeniami, zwłaszcza prowadzona przeze mnie Wielka Brytania (rewolta w Irlandii, bunt we flocie, wojna zagraniczna i inne). Dodam, że graliśmy na trzech: Francja (Silver), Wielka Brytania (Raleen) i Rosja + Austria (Czmielon).

Jako że dość szybko zakończyliśmy pierwszą rozgrywkę, zdecydowaliśmy się zagrać jeszcze raz, choć czasu do zamknięcia klubu nie zostało aż tak wiele. Tym razem mi przypadła Francja, a Silverowi Wielka Brytania, Czmielon zaś grał jak poprzednio Rosją i Austrią. Nie będę opisywał całej rozgrywki, bo jest już w tym wątku bardzo wiele relacji z rozgrywek w tą grę. Opiszę tylko to co przytrafiło mi się w drugiej turze jako grającemu Francja. Moja sytuacja nie była zbyt dobra. W pierwszej turze nie przyszły mi zbyt dobre karty. Nie były one też całkiem złe, ale bez rewelacji. Nie pojawiły się żadne ciekawe wydarzenia, którymi mógłbym namieszać w obozie koalicyjnym. Gdy spojrzałem na karty, które dostałem na początku drugiej tury, nie wyglądało to na pierwszy rzut oka lepiej. W wojnie z Austrią udało mi się co prawda zająć Wenecję, ale to był koniec moich sukcesów. Rosjanie i Austriacy skoncentrowali potężne siły naprzeciwko Francuzów. Uszykowane masy wojsk austriacko-rosyjskich wróżyły wyczerpującą wojnę pozycyjną. Trochę lepiej wyglądała sytuacja na froncie z Anglią, ale i tutaj doszło do rzeczy przedziwnych. Anglicy, widząc słabość sił francuskich wokół Paryża, pod koniec pierwszej tury wylądowali w Niderlandach i utrzymali się tam opanowując nawet jedno z kluczowych pól francuskich.

Takie było ogólne tło, ale chciałbym przede wszystkim napisać o tym jak to jest z kartami w tej grze. Otóż mamy znajomego kolegę matematyka, który grając z nami Francją wyliczył sobie ile wg niego powinien mieć punktów w kartach, żeby mieć szanse na sukces. Jeśli w pierwszej turze nie ma na ręku kart co najmniej o określonej łącznej wartości, poddaje grę i proponuje byśmy zagrali jeszcze raz. Patrząc na sumę punktów z kart w dwóch rozdaniach (1 i 2 tura) w zasadzie kwalifikowały się one według tych kryteriów, żeby poddać partię (wspomnę tylko, że w 2 turze na sześć kart, które dostałem, trzy to były "dwójki"). Spojrzałem jednak na wydarzenia i pojawiła się pewna nutka nadziei. Bo oto miałem na ręce kartę zjazdu w Erfurcie. Pozwala ona wymienić jedną losowo wybraną kartę z ręki na losowo wybraną kartą posiadaną przez państwo sojusznicze bądź neutralne i dociągnąć jedną kartę. Niby nic wielkiego, ale w talii sojuszniczej Hiszpanii (kontrolowanej przez Francję) znalazła się karta buntu we flocie angielskiej pozwalająca zabrać jedną kartę z ręki gracza angielskiego i dodać ją do swojej talii). Zgrałem najpierw najwartościowszą kartę francuską jaką miałem (bodaj o wartości 3 czy 4) i jedną z dwóch kart hiszpańskich, tak żeby do wymiany z Francją została mi tylko karta buntu we flocie angielskiej. Operacja udała się. W drugim zagraniu Francja zagrała kartę zjazdu w Erfurcie i wymieniła jedną losową kartę ze swojej talii na kartę buntu we flocie angielskiej, dobierając przy okazji dodatkową kartę. Wkrótce zagrana została karta buntu we flocie angielskiej, która pozwoliła zabrać z ręki kartę graczowi angielskiemu i dobrać jeszcze jedną kartę. Ku radości Anglików, którzy także mieli niezbyt dobrą rękę, zabrałem im jedynie kartę o wartości "2". Czyli kolejna "dwójka" na ręce... Wśród kart, które mi doszły ze stosu, pojawiła się jednak inna ciekawa karta. Była to "Rada wojenna" ("Council of War"). Pozwala ona wymienić wszystkie karty, jakie mamy na ręce i dociągnąć tyle samo nowych kart. W międzyczasie Anglicy zagrali kartę "Wydłużona kampania" ("Extended Campaign") co sprawiło, że każde z państw dostało po jednej karcie. Szczęście mnie nie opuszczało... kolejna "dwójka" czy "trójka" trafiła na moją rękę.

Nie przejmowałem się jednak tym, że znowu doszły mi niezbyt wysokie karty, bo do zagrania była jeszcze owa "Rada wojenna". Dzięki niej wymieniłem w sumie bodaj 5 kart i... w zdecydowanej większości przyszły bardzo wysokie karty. Jedną z nich była karta "Dom Rotshildów". Pozwala ona dobrać kolejne dwie karty... Trafiła też do mnie karta "Spisku Malleta" ("Mallet's Conspiracy"), która mogłaby mi bardzo namieszać, gdyby otrzymało ją któreś z państw Koalicji. Anglia też uzyskała w międzyczasie jakieś karty, natomiast gracz rosyjsko-austriacki wytrwale rozbudowując siły (co samo w sobie jest oczywiście słuszne) zużył już większość kart, podczas gdy Francja miała ich jeszcze pełno i żeby je zagrać musiała robić ruchy w ramach preemption (tzw. wyprzedzenie, czyli dodatkowe zagrania między zagraniami innych graczy możliwe do wykonania przez gracza, który aktualnie ma najwięcej kart). Efekt był taki, że przez końcową część tury Austria i Rosja mogły się jedynie biernie przyglądać rozwojowi wypadków. Tymczasem Francji udało się przeciągnąć na swoją stronę Prusy (normalnie niemal niewykonalne, bo Koalicja cały czas czuwała) i pruskie korpusy dość szybko wmaszerowały do Galicji, a później zaczęły operować na zachodnich rubieżach Rosji. Szczęśliwie dla Rosjan, Anglicy zdecydowali się ich wspomóc desantując opodal Rygi armię szwedzką.

W ciągu jednej tury rozgrywka odwróciła się o 180 stopni. Gdy zaczynałem drugą turę, wyglądało na to, że Francja znajdzie się niedługo na równi pochyłej. Tymczasem pod koniec tury Koalicja była w poważnych tarapatach (w przypadku Anglii, udało mi się zadać poważne straty flocie i w drugiej turze wybuchło powstanie w Irlandii). Muszę jednak gwoli sprawiedliwości napisać, że w samej końcówce moje pospieszne ataki (zdawaliśmy sobie sprawę, że już nie dogramy tej partii i graliśmy jak to zwykle gra się w takich okolicznościach) zaowocowały nieoczekiwanymi i ciężkimi klęskami Francuzów (rzuty w kościach tym razem bardzo mi nie sprzyjały), tak że wynik rozgrywki był sprawą otwartą. Morał z tego wszystkiego jest taki, że ścisłe, matematyczne kalkulacje polegające na ocenie możliwości graczy w oparciu o łączną wartość kart, niejednokrotnie w tej grze zawodzą, zwłaszcza w przypadku Francji. Ten przypadek, który mi się przytrafił, można uznać za skrajny, ale szczęściu też trzeba umieć pomóc m.in. w odpowiedni sposób zagrywając karty. Poza dostrzeżeniem pewnych możliwości jakie tkwią w kartach trzeba też umieć przeczekać moment kiedy przeciwnik ma przewagę. Z kolei jak się ma przewagę, trzeba umieć ją wykorzystać, zdając sobie sprawę, że sytuacja łatwo może się zmienić.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Silver
Général de Division
Posty: 3535
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 18:33
Lokalizacja: Warszawa
Been thanked: 104 times

Re: The Napoleonic Wars (GMT)

Post autor: Silver »

Ja w pierwszej rozgrywce mając Francję pod rozkazami, pierwszą rękę miałem tak mizerną, gdzie nie było żadnych 5 i 6 ani mocnych wydarzeń, więc nie stać mnie było na jakieś błyskotliwe manewry. Postarałem się tylko wykonać plan minimum i przejąć 2 kluczowe księstwa od koalicji i okopać się tam na dłużej. Oczywiście mając takie karty nie myślałem nawet by dyplomatycznie przejąć jakieś pomniejsze państwo, a dodatkowo też nie udało się przeciwdziałać w tym aspekcie przeszkodzić Anglii gdzie przejęła łatwo Szwecję. Ponadto nie pamiętam rozgrywki gdzie sojusznicza Hiszpania by tak długo wykrwawiała się w Portugalii walcząc o zdobycie oblężeniem najważniejszej tam twierdzy, by wzmocnić swoją rękę na przyszłe tury osłabiając Anglię i ostatecznie do końca gry nie zdołała tego uczynić.
Chętnie zagrałbym jeszcze Francją, lecz mając silniejsze niż ostatnio karty by pokazać ciekawsze manewry.
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43348
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3922 times
Been thanked: 2490 times
Kontakt:

Re: The Napoleonic Wars (GMT)

Post autor: Raleen »

Ja miałem jednak wrażenie, że w miarę dobrze Ci szło. Może rzuty w walkach pomagały, chociaż na morzu raz czy dwa miałeś pecha, a mi dopisało szczęście, gdy flota hiszpańska ścierała się, z powodzeniem, z Royal Navy. Wydaje mi się też, że Czmielon troszeczkę (ale tylko troszeczkę...) pokpił sprawę, bo raz czy dwa razy grał karty na reakcję, a Austria i Rosja nie mają tych zasobów kart nie wiadomo jak wielkich i może szybko zabraknąć. Moim zdaniem granie kart na reakcję zwykle niezbyt się opłaca. Jeśli chodzi o pokazanie manewrów i granie na pełnych obrotach, chyba sztuka w tej grze i wielu innych to właśnie umiejętność wykorzystania kart jak już się ma dużo zasobów, z kolei umiejętność przeczekania akcji przeciwnika. Nieraz obserwuję graczy, którym słabo to wychodzi, bo niby co trudnego jak się ma dobre karty wykorzystać je, skoro liczba opcji ich zagrania jest ograniczona, a jednak jak pojawia się jakiś trochę bardziej złożony wybór, to bywa decydujące.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
ODPOWIEDZ

Wróć do „XIX wiek”