***Egoistyczna relacja z turnieju DBA na Polach Chwały***

LUDzik
Appointé
Posty: 32
Rejestracja: środa, 8 stycznia 2014, 13:24
Been thanked: 4 times

***Egoistyczna relacja z turnieju DBA na Polach Chwały***

Post autor: LUDzik »

CZĘŚĆ 1

Po roku (!) udało mi się pomalować, a w zasadzie upaćkać farbą, moją pierwszą armię do DBA – Wczesną Polskę (III/62a bodajże). Z okazji tego święta postanowiłem wystartować nią w turnieju na polach chwały. Jako zupełny świeżak stanąłem do imprezy z zarysem znajomości reguł gry (przede wszystkim wiedziałem, że należy wyrzucać dużo 6tek), a moja armia już w transporcie przestała współpracować ( poodpadały włócznie, urwało się kilka figur – jak dobrze że przytargałem klej).

Obrazek
Słowiańscy harcownicy szykują się na młóckę


Wojowie Wiślan czy też pierwszych Piastów to tarczownicy, czyli włócznicy (w ilości 4), tarczownicy z łukami (w ilości 4), 3 drużynników czyli średnich konnych a wśród nich książę (generał) oraz widoczni na fotce leśni zwiadowcy. Podsumowując armia bez fajerwerków, ale dość uniwersalna. Jako, że nie znałem reguł cała moja taktyka miała polegać na skupieniu wszystkich łuczników razem i wystrzelanie tym plutonem egzekucyjnym oddziałów przeciwnika.


Moim szczęściem spora część graczy w turnieju nie miało pojęcia co robi, gdyż też byli to debiutanci. Co za ulga. Pierwszą bitwę dzielnym synom Kraka było pisane stoczyć z jakimiś antycznymi pacyfistycznymi Chinolami (agresja 0) prowadzonymi przez podekscytowanego i równie mało ogarniętego gracza, co ja. W armii oponenta widzę dużo włóczników, ciężkie rydwany, są i łucznicy (2), zwiadowcy i jeden ciężki piechur (jak „ostrzem” może być gość zawinięty w szlafrok?). Przy ogromnej pomocy niestrudzonego organizatora, którego będę nazywał Januszem, gdyż umknęło mi jego imię (jestem niewdzięczny wiem i obiecuję poprawę) rozpoczęliśmy rozgrywkę. Przeciwnik zdecydował się ustawić na mapie łagodne wzgórza, aby nie przeszkadzały jego ciężkim rydwanom i był to jak się okaże bardzo dobry ruch. Po zamianie figurek przez obrońcę (autora tekstu) sytuacja na polu wyglądała tak:

Obrazek

Po mojej stronie (zielone podstawki) na skrzydle konnica i zwiadowca, w centrum skupiona banda łuczników a na prawym skrzydle włócznie. Na przeciwko mych włóczni wzgórze i dwukołowe maszyny śmierci przeciwnika. W centrum oponenta piechota z kijami, dalej reszta rydwanów oraz na skrzydle łucznicy i chińscy legioniści. …czyli fatalnie dla mnie bo ostrzał z łuków jest mało skuteczny przeciwko włócznikom, moje konie mają drogę zagrodzoną lasem a moja piechota stoi naprzeciwko rydwanom i nie ma wsparcia.

Rozpocząłem zajmując las harcownikami, formując kolumnę z konnych, ustawiając oddziały łuczników na dystans do strzału …ale umiejscowiłem moich wystraszonych tarczowników w najgłupszym możliwym miejscu – przy zjeździe z wzgórza. Nic więc dziwnego że przeciwnik wjechał w nich rozpędzonymi (+1) rydwanami, rzucił dwie 6tki i w jednej turze wyeliminował mi 2 jednostki włóczników. Teraz wystarczyło mu tylko obrócić je oflankować pozostałe 2 oddziały piechoty, aby zniszczyć 4 jednostki i tym samym wygrać.

Widząc rydwany zmiatające moich spirmenów trzeba było działać szybko, a niestety przeciwnik przeformował defensywnie oddziały za lasem. Zaryzykowałem i zaszarżowałem zatem samym księciem na strzelców, a resztą kawalerii, która obeszła zagajnik zaatakowałem rydwany, niebawem z lasu wynurzyli się zwiadowcy, aby pomóc drużynie. W centrum przetrzebionym już przez łuczników (ubijam właśnie podstawkę), którzy urządzili sobie przez 3 tury strzelnicę, naparłem resztką piechoty.

Obrazek

I tutaj miałem niebywałe szczęście. Przeciwnik przez dwie tury po prostu olał swe mordercze rydwany (pomogła mi w tym także wyrzucona przez niego jedynka na rozkazach)! Mając przewagę liczebną otaczałem zatem konnymi jego skrzydło przy lesie, napierałem i prułem z łuków w środku i liczyłem na dobre rzuty. Każdemu z nas spadły po 4 podstawki (gra nadal nierozstrzygnięta!), skończył się czas przeznaczony na tę rundę …i w dodatkowej, ostatniej turze dorżnąłem niedobitki na swoim lewym skrzydle! 5-4! Zwycięstwo dedykuję woźnicom rydwanów, którzy zrobili sobie drzemkę. Pole bitwy w chwili kapitulacji tchórzliwych skośnookich wojsk przeciwnika:

Obrazek


CDN
Awatar użytkownika
Maciejus_exe
Praefectus Castorium
Posty: 545
Rejestracja: poniedziałek, 15 października 2012, 11:11
Lokalizacja: Biłgoraj
Been thanked: 9 times

Re: ***Egoistyczna relacja z turnieju DBA na Polach Chwały**

Post autor: Maciejus_exe »

Dobry raport, czekam na ciąg dalszy :).
Tyle figurek do malowania, a tak mało czasu :).
Po tylu latach w końcu dorobiłem się instagrama : https://www.instagram.com/maciejus_miniature_painter/
a tutaj mój wyrób blogo-podobny: http://maciejus.blogspot.com/
LUDzik
Appointé
Posty: 32
Rejestracja: środa, 8 stycznia 2014, 13:24
Been thanked: 4 times

Re: ***Egoistyczna relacja z turnieju DBA na Polach Chwały**

Post autor: LUDzik »

CZĘŚĆ 2

O ile w pierwszej bitwie decydujące zagrania związane były z prostymi błędami ludzi (moje złe ustawienie piechurów oraz brak decyzji o kontynuowaniu ataku rydwanami przez przeciwnika), którzy pierwszy raz usiedli do stołu, to w drugiej grze miało być inaczej. Tym razem błędy popełniał już tylko gracz po drugiej stronie planszy :) …a może także dlatego, że Janusz (Greebo to byłeś ty?) podchodził do naszego stołu tylko raz na 5 minut, a nie co 30 sekund. I to jest ta różnica – pół roku temu przeczytałem prawie całe skrócone zasady i dalej pamiętałem, że włóczniami można uderzać w kolumnie ( na +1 do siły przeciwko innym włócznikom). Dla odmiany mój przeciwnik nie dość, że położył las na środku specjalnie dla moich harcowników to rozstawił się irracjonalnie w kilku grupach a łuczników zastawił konnymi!

Wiślanie vs ChybaLongobardowie

Przeciwnik dysponował pięcioma podstawkami rycerzy z wodzem i czteroma oddziałami dzidolców, całość dopełniali dwaj strzelcy i horda! Jego jazda była cięższa i do tego bardziej liczna, więc nauczony pierwszą grą już wiedziałem, że moja piechota stanowi najsłabsze ogniwo, które należy chronić. Nie lepiej było z jazdą – rycerstwo wroga ma nad nim przewagę. Jedyny ratunek w łucznikach, więc tak jak ostatnio wystawiłem całą kupę razem - tym razem naprzeciwko wrogich rycerzy. Cel: Azincourt i jesień średniowiecza. Niestety przeciwnik w obronie zamienił swoich dwóch rycerzy z włóczniami, więc trochę mi pokrzyżował szyki. Przebiegle w centrum postawiłem tarczowników, aby ciężej było się do nich dobrać, a na prawej flance umieściłem wszystkich jeźdźców. Plan bitwy był prosty. Awansować lewym skrzydłem, skryć piechotę zwaną BPP (kto czytał sagę wiedźmina powinien rozszyfrować ten skrót) za lasem, w którym mieli siedzieć harcownicy ...i odwlekać walkę po prawej stronie stołu.

Obrazek

Obrazek

Dalej naprzód! Byle pod osłoną lasu!

Po zajęciu lasu harcownikami spotkałem w nim słabiutki wrogi oddział – hordę, którą po jakimś czasie wyeliminowałem. Przeciwnik pomógł mi na moim lewym skrzydle atakując łuczników i szybko tego pożałował tracąc podstawkę konnicy. Dobra nasza, jeszcze trzeba dwa oddziały posłać do piachu i finto. Wydawało się, że będzie prosto, gdyż przeciwnik dzielił swoje ruchy na oba skrzydła, przez co jego silniejsza flanka, której się początkowo obawiałem posuwała się do przodu bardzo wolno. Próba rozciągnięcia linii, tak aby umożliwić walkę także łucznikom nie udała się przeciwnikowi do końca gry!

Podzieliłem moich piechurów, trzech po sformowaniu poszło naprzeciwko nadchodzącym włócznikom wroga, a jeden oddział został oddelegowany do wsparcia łuczników. Była to dobra decyzja, gdyż atakujący z drugiej stron lasu dzidnicy grozili całemu skrzydłu. Jedna podstawka moich strachliwych łuczników zeszła umykając przed kopytami szarżującej jazdy, a druga spadła w wyniku starcia z piechotą.

Obrazek

Obrazek

Od prawej strony lasu moi tarczownicy z tylnym wsparciem zaatakowali włóczników przeciwnika. Równocześnie moi zwiadowcy wyskoczyli z lasu nie dając dużych szans otoczonym longobardzkim piechurom. Łucznicy ustrzelili drugiego konnego na lewym skrzydle. Przeciwnik rzucił jeszcze rycerstwo na pomoc włócznikom, lecz pechowy rzut pozbawił go złudzeń.
Polskie włócznie > longobardzkie włócznie. Wynik gry aż 5-2 dla mnie (zabiłem hordę, 2 włócznie i 2 rycerzy) i drugie zwycięstwo! Kolejne zdjęcie triumfujących Słowian:

Obrazek

CDN
Awatar użytkownika
GRZ
Général de Brigade
Posty: 2695
Rejestracja: niedziela, 10 lipca 2011, 15:26
Lokalizacja: Warszawa
Been thanked: 3 times

Re: ***Egoistyczna relacja z turnieju DBA na Polach Chwały**

Post autor: GRZ »

Greebo ma na imię Jarek. :)
"In war victory is one part planing and nine parts faith"
ale dobre kostki pomagają.
LUDzik
Appointé
Posty: 32
Rejestracja: środa, 8 stycznia 2014, 13:24
Been thanked: 4 times

Re: ***Egoistyczna relacja z turnieju DBA na Polach Chwały**

Post autor: LUDzik »

CZĘŚĆ 3

Po dwóch wiktoriach wiedziałem, że przyjdzie mi zmierzyć się z doświadczonym graczem, bo były logiczne pairingi (zwycięzcy grają ze zwycięzcami, przegrani z przegranymi i nie można walczyć w turnieju z tym samym graczem dwa razy). Grałem z Kają, która prowadziła po dwóch bataliach, podczas gdy ja byłem wiceliderem. Gra toczyła się już o poważną stawkę, Janusz a raczej Jarek (pozdrawiam Cię Greebo, thx maciejus za info, haha) powiedział, że nie będzie żadnych podpowiedzi. W końcu byłem już doświadczonym graczem, całe dwie bitwy za mną. No to jazda. Oj dużo jazdy.

Słowianie miłośnicy bagien vs Karolingowie

Patrzę na rozpiskę przeciwniczki, a tam armia z agresją 3 składająca się głównie z rycerstwa. Będę się bronić, więc od razu kombinuję jak zastawić bagnami pół pola bitwy, tak aby wroga konnica tam się nie wtoczyła, a moje łuki mogły wykorzystywać swój zasięg. Pomysł zasadniczo dobry, ale niestety obrócił się przeciwko mnie. Nawet zastanawiałem się nad dostawieniem jeszcze drugiego dużego lasu, aby pole bitwy było maksymalnie zmniejszone, lecz ten pomysł zarzuciłem. Był to błąd bo zgodnie z zasadami DBA atakujący ma 50% na wylosowanie wybranej strony od której atakuje i ten drugi las znalazłby się najprawdopodobniej po stronie oponentki utrudniając manewry jej konikom.

Zaryzykowałem trochę i ustawiłem się w dwóch grupach. Po zamianie 2 figur (możliwość obrońcy) zgodnie z wcześniej założonymi wytycznymi 2 kolumny strzelców zostały przeznaczone do zajęcia bagien i odcięcia wrogiego rycerstwa, a reszta armii zbita w bezmyślną masę miała próbować wytoczyć się na środek mapy między bagnami i lasem i próbować liczebnością pobić wroga. Zakładałem, że tam rozstrzygnie się bitwa.

Obrazek

Kaja szybko trawersowała swoje bagno włócznikami licząc chyba na zajęcie na „polance” lepszego miejsca i ograniczenie moich możliwości rozwinięcia szyków. Ja równocześnie zająłem łucznikami dogodną pozycję na prawej stronie (siedzieli po pas w bagnie) zatrzymując ruchy rycerstwa, które stało w bezpiecznej odległości oraz próbowałem przemieścić idiotycznie ustawioną kupę ludzi w centrum miedzy bagnami a lasem.

Gdy doszło do walk piechoty w centrum, która zresztą trwała całkiem długo, miałem nieznaczną przewagę dzięki głębiej sformowanym włócznikom. Jednostki przepychały się to w jedną to w drugą stronę, niestety czas działał na moją niekorzyść – dwaj konni przeciwniczki na skrzydle zbliżali się (musieli kołować, co zabrało im trochę czasu), grożąc moim zwiadowcom, a ja za sprawą lasu nadal nie mogłem włączyć do walki drugiego oddziału drużynników.

Obrazek

Dalszy przebieg bitwy był bardzo niekorzystny dla mnie. W chwili gdy uświadomiłem sobie, że moi łucznicy nie muszą bezmyślnie pływać na mokradłach i mogliby coś zrobić – na przykład zaatakować z flanki włóczników wroga Kaja rzuciła 6 na moją 1dynkę masakrując kolumnę włóczników swoimi dzidnikami i w zasadzie było po bitwie, bo traciłem kontrolę nad centrum a przeciwniczka miała połowę warunków zwycięstwa. Taki urok zwartych formacji (i kostek), wóz albo przewóz.

Dwie tury później było po grze. Okazało się, że oprócz rycerzy Kaja miała lekkiego konika, nawet mi o tym wspomniała na początku, ale nie dotarło i byłem przekonany, że jest to średnia kawaleria. Pamiętam, że nawet sobie pomyślałem na samym początku bitwy „Cavalry w armii półbarbarzyńskiej pośród prefeudalnych rycerzy? Co ta jednostka niby miałaby reprezentować”. Figurka miała zgodnie z zasadami 2 nie 3 figurki na podstawce, ale że figurki jeźdźców miały duże tarcze i znajdowali się przy reszcie rycerstwa po prostu nie odróżniali się szczególnie i to mnie doprowadziło do klęski. Otóż przeciwniczka od początku czekała aż awansuję armią i gdy wyrzuciła 5tkę na kostce po prostu poleciała tą nieszczęsna lekką jazdą przez pół planszy na mojego światowida bronionego przez czeladź a turę później zajęła obóz. Porażka 0-4. Był to drugi obóz zdobyty przez dziewczynę w turnieju dzięki czemu uzyskała chlubny tytuł największego łupieżcy zawodów.


KAROLINGOWIE NAWRÓCILI WIŚLAN

Obrazek

Bardzo niezadowolony jestem z tej bitwy, bo wiem, że miałem wszystko, aby ją wygrać. Lista armii i teren były raczej na moją korzyść, do tego włócznie, na które rycerstwo mogło szarżować starłem piechotą wroga. Wystarczyłaby wiedza, że grozi mi objechanie przez lekkich jeźdźców a nie kawalerię (na to drugi byłem przygotowany – wyszedłbym z bagien tarczownikami z łukami i oni by odgonili jazdę, albo choć 1 nieudany rzut na oblężeni obozu – mój generał już szykował się, aby wypchnąć rabujące konie poza planszę. Wiem, również, że należało agresywniej grać łucznikami i ustrzelić jakiegoś rycerza, ale bałem się oflankowania, gdybym wyszedł naprzeciwko licznej konnicy. Mogłem też wcześniej ruszyć ich do centrum – niestety trochę brakowało na wszystko rozkazów. Jeślibym choć trochę mniej bezsensownie skupił wojsko na starcie to mógłbym wymanewrować frankijską piechotę… gdyby… itp. itd.

Muszę też uważniej przyglądać się listom armii, bo czytelność figurek może być różna. W tejże bitwie przez chwilę myślałem, że lekka piechota przeciwnika to łucznicy, bo ludziki łuki trzymają. I te [tu dowolny przymiotnik] lekkie koniki z wielkimi tarczami...

CDN
Awatar użytkownika
AWu
Słońce Austerlitz
Posty: 18134
Rejestracja: poniedziałek, 16 października 2006, 13:40
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Re: ***Egoistyczna relacja z turnieju DBA na Polach Chwały**

Post autor: AWu »

Święta Kaja nawróciła Wiślan? :>

DBA jest specyficzna gra w, którą bardzo łatwo jest grać, ale doświadczony przeciwnik kontrolujący flow gry lepiej od nas robi w ogólnym rozrachunku co chce (no chyba, że mamy szczęście, a on pecha) :>
Awatar użytkownika
GRZ
Général de Brigade
Posty: 2695
Rejestracja: niedziela, 10 lipca 2011, 15:26
Lokalizacja: Warszawa
Been thanked: 3 times

Re: ***Egoistyczna relacja z turnieju DBA na Polach Chwały**

Post autor: GRZ »

W każdym systemie jak jest dysproporcja "pecha/szczęścia" i największy startego nie pomoże. :P
"In war victory is one part planing and nine parts faith"
ale dobre kostki pomagają.
Awatar użytkownika
Inkub
Colonel en second
Posty: 1425
Rejestracja: środa, 3 marca 2010, 11:26
Lokalizacja: Wawa
Been thanked: 6 times
Kontakt:

Re: ***Egoistyczna relacja z turnieju DBA na Polach Chwały**

Post autor: Inkub »

Ale nie ma co ukrywać, że są takie pary przeciwnikow, w ktorych jedna ze stron z gory ma mocno z gorki... a jak jeszcze rzuty na pipy nie podejda.,... to mozna sie zwijac :)
Awatar użytkownika
AWu
Słońce Austerlitz
Posty: 18134
Rejestracja: poniedziałek, 16 października 2006, 13:40
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Re: ***Egoistyczna relacja z turnieju DBA na Polach Chwały**

Post autor: AWu »

Zdecydowanie. Dlatego są armie mniej lub bardziej turniejowe :>

Ale mi bardziej chodziło o pewne stałe fragmenty gry, z których początkujący po prostu nie zdaje sobie sprawy.
Ostatnio zmieniony poniedziałek, 29 września 2014, 13:30 przez AWu, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
GRZ
Général de Brigade
Posty: 2695
Rejestracja: niedziela, 10 lipca 2011, 15:26
Lokalizacja: Warszawa
Been thanked: 3 times

Re: ***Egoistyczna relacja z turnieju DBA na Polach Chwały**

Post autor: GRZ »

Pamiętam jak 6Kn próbowałem wyminąć Ciszowych Traków w ciężkim terenie. :lol:
"In war victory is one part planing and nine parts faith"
ale dobre kostki pomagają.
LUDzik
Appointé
Posty: 32
Rejestracja: środa, 8 stycznia 2014, 13:24
Been thanked: 4 times

Re: ***Egoistyczna relacja z turnieju DBA na Polach Chwały**

Post autor: LUDzik »

CZĘŚĆ IV

Zasadniczo to myślałem, że po 3 bitwach jest koniec turnieju. A tu się okazało, że czeka mnie jeszcze jedna potyczka. Podchodziłem do niej bez wiary, gdyż byłem już trochę zmęczony – mimo, że bawiłem się świetnie to nędznie przespana noc oraz porażka powodowały, że najchętniej już bym moich wojów nie wystawiał do bitwy. Gdy zobaczyłem armię przeciwnika wcale nie poprawił mi się humor.

Wiślanie kontra piękni Burgundczycy

Przeciwnik, człowiek uczciwy i przyjazny, z którym granie było prawdziwą przyjemnością dysponował bandą rycerzy, których mógł na początku bitwy spieszyć do „ostrzy”. Koników nie bałem się szczególnie bo wiedziałem jak na nich grać, ale pieszego rycerstwa jak najbardziej. W zasadzie nie miałem na nich jak zagrać, a do tego nawet nie miałem patentu na sensowne wystawienie armii, bo nie wiedziałem czy przeciwnik wyłoży piechotę czy konnych i w jakiej proporcji. Po drugiej stronie miała się także pojawić armata i kilku łuczników. No ogólnie taka bardziej niebezpieczna wersja armii Kaji. Wygrałem rzut na obronę i wystawiłem teren niemal dokładnie tak samo jak w poprzedniej bitwie. Tym razem moje ustawienie początkowe było lepsze, choć nadal ryzykowałem, że przy braku rozkazów nie zdążę na czas rozciągać linii z kolumn. Po zamianie w obronie przestawiłem się tak jak ostatnio - wszyscy łucznicy i (1 włócznia) byli na prawej stronie w bagnie, trzej dzidnicy wraz ze zwiadowcą po lewej w lesie a drużyna pośrodku pola, aby w decydującym momencie zaszarżować na któreś ze skrzydeł przeciwnika. Przeciwnik część rycerstwa spieszył pozostawiając 2 konnych oraz konnego wodza (pewnie diuk Charles le Téméraire) – ja na jego miejscu spieszyłbym całość ,ewentualnie zostawiając 1 podstawkę, aby zwiększyć manewrowalność. A teraz pytanie – czy XV-wieczne „gotyckie” rycerstwo naprawdę schodziło z konia do boju czy to po prostu autorowi gry się coś popieprzyło?

Obrazek

Nie miałem zupełnie pomysłu na bitwę, bałem się armii przeciwnika (zupełnie nieuzasadnione) i w zasadzie chciałem grać na remis. Rozpoczęliśmy awansując wojskami na mojej prawej flance. Armata chciała jak najprędzej ustawić się w dogodnym miejscu, aby korzystając z zasięgu pykać w moich tarczowników z łukami. Ja natomiast chciałem zasypać wrogich konnych strzałami. Po drugiej stronie nieznaczne ruchy wojskiem, obie armie czają się w złym terenie, licząc na ruch przeciwnika. Przeciwnik miał niefarta w rzutach na dowodzenie, co skrzętnie wykorzystałem ustawiając się w linii łucznikami i zacząłem ostrzał likwidując jedną bazę konnych. Dobra nasza!

Obrazek

Ale to nie koniec! Niebawem na muszkę (cięciwę) wysunął się przywódca przeciwnika -jego eliminacja to natychmiastowe zwycięstwo! Ładujemy! Strzelamy dwoma oddziałami, więc mamy jakieś 8% na zakończenie tej gry. Rzuciłem 6. Teraz jedynka i dwójka przeciwnika oznaczają moją wygraną. Emocje sięgają zenitu. Pojawia się trójka i jedynie wycofanie dowódcy. W sumie aż 3 tury próbowałem go ubić, ale bez skutku, udało mi się natomiast wycofać na chwilę bombardę przeciwnika. Przestraszony tym, co się dzieje przeciwnik wykonał sprytny manewr – zasłonił rycerzy ostrzami Tych drugich (5 siły) nie sposób ubić z łuków, proc ni pukawek.

Na drugiej flance stałem na skraju lasu, ale nie chciałem ryzykować walki z przeciwnikiem, mógł wykorzystać przewagę liczebną. Słowianie kochają lasy tak bardzo. Próbowałem przemknąć harcownikiem przy linii mapy, aby obejść pozycje przeciwnika i zakraść się do jego obozu, ale przeciwnik tak ustawił łuczników, że mógł wygranym ostrzałem przegonić moich lekkich z planszy, więc czmychnąłem z powrotem w okolice świętego gaju.

Przeciwnik czekał aż zapędzę się hufcem konnych w centrum i szachował mnie łucznikami. Podjechałem nimi kawałek, aby mieć możliwość wsparcia moich łuczników, którzy na skraju bagien strzelali się z wrogiem. Ogólnie taki trochę pat, a powoli zbliżał się koniec czasu przeznaczonego na bitwę.

Na prawym skrzydle miałem jeden oddział włóczników (ten ze sztandarem), który w końcu udało mi się ustawić w korzystnym miejscu i nawet był moment w którym mogłem próbować okrążyć oddział spieszonych rycerzy przeciwnika. Musiałbym zupełnie upuścić bagna i gdyby wtedy przeciwnik wyrzucił dużo na kostce rozkazów mógło by być bardzo wesoło, ale nie dla mnie. Moje rozważania zakończyła armata rozwalając mi jednych strzelców. Widząc, że chyba nic nie zdziałam zacząłem tchórzliwie zwijać oddziały zarówno w centrum jak i łuczników. Gra zakończyła się remisem – takie harce bardziej niż bitwa. Nie zdziwiłbym się, gdyby wiecej bitew armii z jednostkami zasięgowymi tak właśnie wyglądała. Ostatnie ujęcie pola bitwy z lotu ptaka – wygląda to jakby dopiero były pierwsze tury:

Obrazek

CDN
Awatar użytkownika
Kretus
Baron
Posty: 1192
Rejestracja: niedziela, 31 grudnia 2006, 19:14
Lokalizacja: Lublin/Biłgoraj
Has thanked: 135 times
Been thanked: 73 times

Re: ***Egoistyczna relacja z turnieju DBA na Polach Chwały**

Post autor: Kretus »

Przeciwnik, człowiek uczciwy i przyjazny, z którym granie było prawdziwą przyjemnością
Dziękuję.
Rzuciłem 6. Teraz jedynka i dwójka przeciwnika oznaczają moją wygraną. Emocje sięgają zenitu. Pojawia się trójka i jedynie wycofanie dowódcy.
Tylko jedynka, to przecież generał.

Ze swojej strony muszę wyjaśnić, że chciałem utrzymać miejsce w lidze i nie ryzykowałem porażki w bitwie, remis mi odpowiadał. A LUDzik wbrew temu co pisze dość dobrze orientuje się w zasadach i mechanizmach DBA i nie wykonywał nieprzemyślanych ruchów ;) Armatka trochę słabo strzelała, więc skończyło się remisem (w poprzedniej bitwie zniszczyła 3 elementy).
(pewnie diuk Charles le Téméraire)
Ta armia to nie ordonans tylko wczesna Burgundia. Akurat generałem był Ostry Jaś na gościnnych występach. Ostatni raz w tej roli, armia zostaje rozklejona a modele zostaną zapodstawkowane do Lion Rampant.
Z czasem nowa z nas powstanie wodzów rota
Uzbrojona w historyczne argumenty...
LUDzik
Appointé
Posty: 32
Rejestracja: środa, 8 stycznia 2014, 13:24
Been thanked: 4 times

Re: ***Egoistyczna relacja z turnieju DBA na Polach Chwały**

Post autor: LUDzik »

Rzuciłem 6. Teraz jedynka i dwójka przeciwnika oznaczają moją wygraną. Emocje sięgają zenitu. Pojawia się trójka i jedynie wycofanie dowódcy.
Tylko jedynka, to przecież generał.
Dwóch strzelało chyba wiec 4 do 3 (generał wyrównuje się z wsparciem). Dobrze mniemam ? W ogóle to możliwe, że ja 5 rzuciłem a nie 6 na kostce, nie pamiętam już.
A LUDzik wbrew temu co pisze dość dobrze orientuje się w zasadach i mechanizmach DBA i nie wykonywał nieprzemyślanych ruchów:p
Dziękuje. Walczyłem z podobnymi armiami, więc przez te 3 bitwy Greebo i przeciwnicy dużo mnie nauczyli.

PS. Masz jakieś uwagi do tej bitwy Kretus? Bo była zachowawcza. Jak byś starał się zagrać gdybyś nie chciał remisu? Czy okrążanie spieszonych rycerzyków po prawej stronie, gdy miałem na to okazję miało sens? albo ta szarża łuczników na samym końcu do której się przymierzałem?
Awatar użytkownika
Kretus
Baron
Posty: 1192
Rejestracja: niedziela, 31 grudnia 2006, 19:14
Lokalizacja: Lublin/Biłgoraj
Has thanked: 135 times
Been thanked: 73 times

Re: ***Egoistyczna relacja z turnieju DBA na Polach Chwały**

Post autor: Kretus »

Nie pamiętam już dokładnie sytuacji z generałem, może i tak było.
Co do zmiany taktyki i ofensywnego grania - zobaczymy jeśli jeszcze się spotkamy ;)
Z czasem nowa z nas powstanie wodzów rota
Uzbrojona w historyczne argumenty...
Awatar użytkownika
Maciejus_exe
Praefectus Castorium
Posty: 545
Rejestracja: poniedziałek, 15 października 2012, 11:11
Lokalizacja: Biłgoraj
Been thanked: 9 times

Re: ***Egoistyczna relacja z turnieju DBA na Polach Chwały**

Post autor: Maciejus_exe »

Ja boję się grać z Krętusem, bo przewiduje moje ruchy zanim jeszcze zacznę ustawiać teren ;).

LUDzik świetny raport, dawno takiego nie czytałem :).
Tyle figurek do malowania, a tak mało czasu :).
Po tylu latach w końcu dorobiłem się instagrama : https://www.instagram.com/maciejus_miniature_painter/
a tutaj mój wyrób blogo-podobny: http://maciejus.blogspot.com/
ODPOWIEDZ

Wróć do „DBA”