Duchy dżungli. Walki na Nowej Gwinei 1942-45

Awatar użytkownika
Grzegorz.
Sergent-Major
Posty: 155
Rejestracja: poniedziałek, 27 listopada 2006, 14:32
Lokalizacja: Legnica

Duchy dżungli. Walki na Nowej Gwinei 1942-45

Post autor: Grzegorz. »

Tak jak napisala autorka, walki na tym skrawku ziemi przez wile lat byly pomijane. Starcia czestokroc krwawsze i bardziej desperackie niz na froncie wschodnim (za to w o wiele mniejszej skali).
Dzialania te opisane sa w ksiazce o tym samym tytule jak w temacie. Czy ktos z was czytal ta ksiazke (choc juz nie taka nowa, bo z 2002 roku :wink: ) Mam nadzieje iz podzielicie sie tutaj swoimi przezyciami zwiazanymi z ta ksiazka. Poniewaz kiedy ja ja czytalem, to czulem dzieki dokladnosci opisu upal jaki panowal w Oceanii i strach przed zjedzeniem czy to przez tubylcow czy to przez Japonczykow (bo i takie przypadki opisano w tej pasjonujacej lekturze). Los tego doswiadczylo zaskakujaco wielu alianckich lotnikow i zolnierzy, wsrod nich amerykanski patrol porucznika Józefa Chowańca, wymordowany w calosci i pozarty przez krajowcow 30 kwietnia 1943 roku... Taki i wiele innych opisow zawiera ta ksiazka...
Awatar użytkownika
Andy
Grossadmiral
Posty: 9508
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 18:49
Lokalizacja: Piastów

Post autor: Andy »

A cóż to za autorka?
Never in the field of human conflict has so much been owed by so many to so few...
Premier Winston Churchill, 20 sierpnia 1940 r.
...and for so little.
Porucznik pilot Michael Appleby, dzienny żołd 14 szylingów i 6 pensów
Awatar użytkownika
Grzegorz.
Sergent-Major
Posty: 155
Rejestracja: poniedziałek, 27 listopada 2006, 14:32
Lokalizacja: Legnica

Post autor: Grzegorz. »

Andy pisze:A cóż to za autorka?
W sumie to nie od dzisiaj "bywalem" sceptycznie nastawiony do autorek, opisujacych dzialania zbrojne, wojny, bitwy i takie tam. Sadzac iz nie jest to dziedzina w ktorej kobiety no nie powiem sprawdzaja sie ale na pewno nie czuja sie jak ryba w wodzie. Jednakze ta autorka lamie ten stereotyp, przynajmniej moim zdaniem. Na koniec podam dane tej pani Catherin Mol.
Awatar użytkownika
Andy
Grossadmiral
Posty: 9508
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 18:49
Lokalizacja: Piastów

Post autor: Andy »

Grzegorz. pisze:Jednakze ta autorka lamie ten stereotyp, przynajmniej moim zdaniem.
Poczytaj Barbarę Tuchman, wtedy już dwie panie będą Ci łamały stereotyp. :)
Never in the field of human conflict has so much been owed by so many to so few...
Premier Winston Churchill, 20 sierpnia 1940 r.
...and for so little.
Porucznik pilot Michael Appleby, dzienny żołd 14 szylingów i 6 pensów
Awatar użytkownika
Grzegorz.
Sergent-Major
Posty: 155
Rejestracja: poniedziałek, 27 listopada 2006, 14:32
Lokalizacja: Legnica

Post autor: Grzegorz. »

W takim razie wrocmy do meritum rozmowy, gdyz zaczyna nam sie klarowac w sumie nowy temat. :D
Awatar użytkownika
Andy
Grossadmiral
Posty: 9508
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 18:49
Lokalizacja: Piastów

Post autor: Andy »

Z tym może być kłopot, bo nie znam ani książki, ani nawet autorki. :(
Może któryś z Kolegów?
Never in the field of human conflict has so much been owed by so many to so few...
Premier Winston Churchill, 20 sierpnia 1940 r.
...and for so little.
Porucznik pilot Michael Appleby, dzienny żołd 14 szylingów i 6 pensów
SebeQ
Caporal-Fourrier
Posty: 75
Rejestracja: wtorek, 21 marca 2006, 10:52

Post autor: SebeQ »

Ja to mam, ale jedyne co moge powiedziec to to że temat jest mało znany i przez to ciekawy.
Awatar użytkownika
Nico
Général de Division
Posty: 3838
Rejestracja: poniedziałek, 24 kwietnia 2006, 10:50

Post autor: Nico »

Czytałem, jakoś mnie nie porwała książka, brakowało mi tego 'polotu' co ma Flisowski ;).
Niech żyje Napoleon! - wołaj ludzie tkliwy
niech żyje po tysiąc lat (kto z nas będzie żywy),
Niech Polak ostatni z tym czuciem umiera
A hasło: Napoleon! niech mu usta zwiera!
Awatar użytkownika
Grzegorz.
Sergent-Major
Posty: 155
Rejestracja: poniedziałek, 27 listopada 2006, 14:32
Lokalizacja: Legnica

Post autor: Grzegorz. »

No w sumie autorka w samym wstepie pisze, iz nie jest to ksiazka o blyskotliwych manewrach i ladnych potyczkach, a hold zolnierzom walczacym na tym zapomnianym przez Boga skrawku naszej planety.
Awatar użytkownika
ozy
Tai-sa
Posty: 1498
Rejestracja: czwartek, 30 marca 2006, 10:30
Lokalizacja: Opole

Post autor: ozy »

Australijska propaganda ;) Generalnie Amerykanie są leniwi i nie walczą a Australijczycy wygrali za nich wojne. Podobnie jak Andre Zbiegniewski i jego książki o walkach lotniczych z udziałem RAAF. Z japońskiego punktu widzenia nic w tej książce nie ma. Ale chyba nic lepszego na naszym rynku o Nowej Gwinei nie ma.

Skoro Jabu wrócił na forum to jest pytanie - kiedy napiszesz książke o Cesarskiej Armii w czasie WWII? :) 'Maszynki do mielenia mięsa' to jeden z moich ulubionych artykułów o wojnie, czemu nie ma tego więcej? ;)
Farewell, leave the shore to an ocean wide and untamed
Hold your shield high, let the wind bring your enemy your nightmare
Awatar użytkownika
Grzegorz.
Sergent-Major
Posty: 155
Rejestracja: poniedziałek, 27 listopada 2006, 14:32
Lokalizacja: Legnica

Post autor: Grzegorz. »

ozy pisze: Australijska propaganda ;)

Gdyby spojzec na to od strony propagandy to wskarz ozy panstwo ktore jej nie stosowalo badz nie stosuje ? Propaganda sukcesu i takie tam sa znane chyba pod kazda szerokoscia geograficzna. Jakos w tej ksiazce nie znalazlem, tekstow czysto przepojonych ideologicznymi bzdetami i tekstami jacy to nasi chlopcy byli odwazni.

Z punktu widzenia Japsow nic nie wnosi ksiazka, a moze sa jakies artykuly tylko nie tlumaczone? :?
ozy pisze:Skoro Jabu wrócił na forum to jest pytanie - kiedy napiszesz książke o Cesarskiej Armii w czasie WWII? :) 'Maszynki do mielenia mięsa' to jeden z moich ulubionych artykułów o wojnie, czemu nie ma tego więcej? ;)
Tutaj chyba apel, ale do kogo on sie odnosi?
Awatar użytkownika
ozy
Tai-sa
Posty: 1498
Rejestracja: czwartek, 30 marca 2006, 10:30
Lokalizacja: Opole

Post autor: ozy »

Grzegorz. pisze:Gdyby spojzec na to od strony propagandy to wskarz ozy panstwo ktore jej nie stosowalo badz nie stosuje ? Propaganda sukcesu i takie tam sa znane chyba pod kazda szerokoscia geograficzna. Jakos w tej ksiazce nie znalazlem, tekstow czysto przepojonych ideologicznymi bzdetami i tekstami jacy to nasi chlopcy byli odwazni.
Nie chodzi o państwo, tylko o styl w jakim jest napisana książka. Dużo większy nacisk na pokazanie że amerykański zołnierz był gorszy od australijskiego, a dużo mniejszy na to że bez Amerykanów to by ich Japończycy przejechali i to momentalnie. Zabrakło mi fragmentu pt. 'Dziękujemy Amerykanom że w Sydney nie mówimy po japońsku'.
Z punktu widzenia Japsow nic nie wnosi ksiazka, a moze sa jakies artykuly tylko nie tlumaczone?
No śmiertelność w armii japońskiej była spora, to i relacji jest mało ;) Ludzi czytających po japońsku i mających dostęp do ich dokumentów też wielu nie ma...
Tutaj chyba apel, ale do kogo on sie odnosi ?
Do Jabu ;) Nie żaden apel, takie tam marzenia o jakiejś wyczerpującej książce o Japońskiej Armii ;) 'Armia Japońska' Jacka Solarza to mało :(
Farewell, leave the shore to an ocean wide and untamed
Hold your shield high, let the wind bring your enemy your nightmare
Awatar użytkownika
jabu
Chu-i
Posty: 757
Rejestracja: niedziela, 12 marca 2006, 19:37
Lokalizacja: Warszawa/Płock
Has thanked: 7 times
Been thanked: 41 times

OD JABU

Post autor: jabu »

Witam,
Najkrócej jak potrafię w kwestii rzeczonego tematu:

Gdyby na polskim rynku wydawniczym ukazywało się tyle tytułów opisujących kampanię na Nowej Gwinei co, dajmy na to o Stalingradzie, Kursku, czy Falaise książka Pani Mol wypadła by bardzo blado. Tak jednak nie jest. Konkurencja praktycznie żadna, – że przytoczę wypowiedź nieśmiertelnego Maksia z kochanej „Seksmisji” Machulskiego. W tej sytuacji książkę oceniam bardzo wysoko. Kupiłem ją od razu tuż po pojawieniu się tytułu na rynku i choć po przeczytaniu byłem rozczarowany, podchodząc do sprawy z dystansu, wspominam ją ciepło. Niestety rzecz czytałem tak dawno, że trudno mi jest polemizować z kimś, kto jest świeżo po lekturze. A luksus ponownego przeczytania, czy nawet wnikliwego przekartkowania książki jest dla mnie w danej chwili nieosiągalny.
Napiszę więc, minimum tego co przykuło moją uwagę parę lat temu:

PLUSY:

- książka bardzo dobrze wydana od strony graficznej. Co zresztą jest charakterystyczne dla wydawnictwa AJ-Press. Szyta, dobry gatunkowo papier, dobra jakość reprodukowanych fotografii i ich przytłaczająca, jak na jedną książkę ilość. Fajna, przyciągająca uwagę czytelnika okładka, atut charakterystyczny zresztą dla wszystkich publikacji AJ-Pressu.

- Solidny, bardzo solidny indeks na końcu książki. Szkoda, że brak bibliografii, ale to nie przypadek. Zresztą miało być o plusach.

- Cena do zaakceptowania – rzędu 45.00 PLN.

- ujęcie trudnego i unikatowego tematu, który udało się dobrze zespolić Autorce. Fakt, że napisała i ogarnęła to kobieta, też zawsze robił na mnie wrażenie, choć po wzmiankowanej już Barbarze Tuchman, a zwłaszcza jej „Sierpniowych salwach” – nie daję się już łatwo zaskoczyć na tej płaszczyźnie.


MINUSY:

„Oj, bracie, trochę tego było” – że zacytuję kochanego Osiołka ze „Shrecka II”.

- najważniejszy minus – całkowity, powtarzam, ABSOLUTNIE CAŁKOWITY brak relacji i danych ze strony japońskiej. Efekty tego są porażające, kiedy konfrontuje się treść danych z książki z publikacjami japońskimi na temat walk na Nowej Gwinei. W książce czytamy o zatopieniu całej dywizyjnej artylerii na japońskich transportowcach idących na dno, oraz o utonięciu 3.300 żołnierzy z ekwipunkiem (str. 77 i parę podobnych stron w innych miejscach). Japończycy po wojnie sprecyzowali rzecz dokładnie: nie stracono artylerii, bo tą zdołano przeokrętować na ocalałe transportowce, zresztą nawet z zapasem amunicji do nich (zatonęły w sumie dwie armaty 150 mm). Utonęło 207 ludzi, i to nie piechurów z 41DP, ale głównie ratujących ich z wielkim poświęceniem marynarzy. Nic natomiast nie podano w książce o tym, co w istocie uderzyło w japoński transport. O utracie całego miesięcznego zapasu żywności dla 6.000 przewożonych piechurów, które zgromadzono nierozważnie (co było zresztą bardzo charakterystycznym błędem japońskich logistyków podczas załadunku transportów) na pokładzie jednej jednostki. W efekcie ludzie wysadzeni bezpiecznie na brzegu zaczęli wyglądać po 2 tygodniach jak Gandhi, ale daleko im było do zachowania morale i motywacji tego ostatniego.
Reasumując: wszystko jest O’K– jeśli nie musimy, czy raczej nie możemy dokonać konfrontacji z obu stron. Jeśli kiedyś w naszym kraju opublikuje się, którąś ze znanych mi japońskich publikacji wówczas z książką Pani Mol będzie spory kłopot.

- (str 48) – walki na Guadalcanal miały taki wpływ na japoński desant w zatoce Milne, jak fikcyjny zresztą pojedynek Zajcewa z Kenigiem na ogólną sytuację w Stalingradzie. Autorka podaje, że przeprowadzony w dniach 5-26 sierpnia desant nie udał się z dwóch głównych przyczyn, przy czym jedną z nich miała być koncentracja japońska w rejonie Guadalcanal. Fakty temu przeczą. Do tego czasu japońskie zaangażowanie na wyspie zamknęło się liczbą 917 ludzi z Ichiki Butai, oraz dalszego 1.050 żołnierzy, którzy byli w drodze na wyspę. Guadalcanal zaczął wywierać zauważalny wpływ na sytuację na Nowej Gwinei dopiero w końcu września. Stwierdzi to każdy kto prześledzi tok japońskiej koncentracji w rejonie Guadalcanal. To co płynęło na Milne i ogólnie na Nową Gwineę pozostało nietknięte. 2.800 ludzi przewidzianych dla gen. Norii pozostało na pokładach jednostek w Rabaul 8 sierpnia i wypłynęło zgodnie z planem na N. Gwineę mimo, że Mikawa błagał o ich elastyczne wykorzystanie na Guadalcanal. I odwrotnie. W sierpniu 1942 r wysyłanie sił na Nową Gwineę poważnie zaważyło na przebiegu sytuacji na Guadalcanal, choć jest sprawą dyskusyjną, czy przy skoncentrowanych tam 19.000 marines posiłki takie dla strony japońskiej, odegrałyby jakaś kluczową rolę.

- podawanie faktów mijających się z prawdą: (str.127) – „czołgów M4A2 użyto po raz pierwszy w akcji na Pacyfiku pod Cape Gloucester”. Każdy kto choć trochę interesuje się tym teatrem działań pamięta te czołgi z wcześniejszych o ponad miesiąc walk na Betio w atolu Tarawa. Niby drobiazg, ale dla przykładu powiedzmy, że czołgów średnich „Panther” nie użyto po raz pierwszy w operacji burskiej, tylko w krótko po niej rozpoczętych walkach o Sycylię. No właśnie. Różnica jest. A w realiach pola walki na Pacyfiku czołg z parametrami Shermana, był jak „Tygrys” czy „Panthera” na froncie europejskim. Jedna strona dalej (128): „Half-Tracki” GMC z armatą 75 mm wchodziły w skład dywizyjnej artylerii 1. DP. US. M.C. Oczywiście nie wchodziły. Dywizyjna artyleria złożona z 5 dywizjonów z haubicami 75, 105 i 155 mm to jedno. Niszczyciele czołgów to drugie. GMC 75 mm stanowiły uzbrojenie tzw. Batalionów Broni Specjalnej, uzbrojonych w rzeczone Half-Tracki, Dodge z 37mm armatami ppanc., lub rzeczone armaty ppanc. w tradycyjnej wersji. To nie była artyleria dywizyjna.

- fajne opisy w stylu „Szalejący, krwiożerczy Rambo”: (np. str. 84) trzech Australijczyków wpada na 30 Japończyków. Pierwszy z „Kangurów” wygarnia jedną, paraliżująco morderczą serię z peemu zabijając 5 i raniąc kolejnych 5 nieprzyjaciół. Po czym cała trójka natychmiast wieje. Niby po co, jeśli zabili z miejsca 1/3 nieprzyjaciół. Wystarczyło wystrzelić ponownie i potyczka była by wygrana. I jak policzono, że trafił 10? Że tych ranił, tamtych zabił? Przecież z miejsca wiali nie oglądając się za siebie. Podobnych opisów jest wiele. W rzeczywistości japoński patrol z Imoto Butai, który zdobył na trzech Australijczykach książkę kodową (o czym się ledwie napomina opisując całą potyczkę) wrócił do wioski Kailo w NIEUSZCZUPLONYM stanie, zabijając przy tym jednego z Australijczyków. Albo więc kapral Woodhead trafił 10 Japończyków z jakiegoś innego patrolu, albo wydawało mu się, że coś trafił, albo było całkiem inaczej.
Ograniczam się do przytoczenia jednego opisu. Każdy kto książkę czytał wie, że podobnych nielogicznych starć występuje na jej stronach więcej.

- podpisy pod fotografiami – nie będę się czepiał o określenia typu bunkier, czy japońscy marines (w rzeczywistości do wiosny 1944 roku nie było czegoś takiego w armii cesarskiej, cały czas miano do czynienia z marynarzami przeszkolonymi pobieżnie do walki na lądzie. Osobny rodzaj wojsk zaczęto tworzyć w kwietniu 1944 i, co za tym idzie, szkolić wchodzących w jego skład żołnierzy odpowiednio do przewidzianej dla nich roli.
Jednak:
- zastanawiające są błędne podpisy pod fotografiami, co może dziwić, gdyż AJ Press posiada przecież na podorędziu kilka osób dużo publikujących o walkach na dalekowschodnim Teatrze Działań. Fakt ten zrzucam na ogromną ilość zdjęć, których opisanie nie dla każdego będzie porywające, bo przecież nie zakładam złej woli wydawców, czy autorów w stylu: „a kto tam się na tym Panie, u nas w Polsce zna? Podpisuj jak podają w zachodniej publikacji”.
Dwa-trzy przykłady zanim wszyscy pośniemy:

- (str. 107) zdjęcie w ogóle nie przedstawia marine spod Arawe. Jest to znana fotografia szer. Krulaka z rejonu Henderson Fidel na Guadalcanal.

- (str. 36) – wypalony Bren Carrier to nie efekt najechania na japońską minę ppanc. Jedyna mina tego typu, jaką mieli w 1942 Japończycy to Typ 93. Ale ta nadawała się tylko do zerwania gąsienicy, przebijając 7-8 mm pancerza. Z tego co wiem kilka Carrierów z tego batalionu zapalono koktajlami Mołotowa, lub zniszczono detonując pod nimi pociski artyleryjskie.

- (str. 26) – to nie tyle „działo polowe”, co brytyjska 2-funtowa armata ppanc. w nowszej wersji Mk. II. Błędnych odpisów jest więcej, zwłaszcza w odniesieniu do 25-funtowych armatohaubic

- najbardziej jednak zirytowało mnie zamieszczenie w książce serii fotografii z walk o Peleliu na wyspach Palau (str. 146-151). Zdjęć obrazujących szalenie ciekawą bitwę, której jednak … nawet nie wzmiankowano w książce. I która toczyła się zupełnie w innym rejonie. Zdecydowanie bliżej Mindanao na Filipinach a nie przy Nowej Gwinei. To trochę tak, jakby w publikacji opisującej Operację Berlińską zamieszczać fotografie z walk o przyczółek Warecko-magnuszewski.

Mimo wszystkich powyższych uwag, paradoksalnie gorąco zachęcam do kupna tej książki, póki nakład się nie wyczerpie, co chyba już ma miejsce. Zachęcam każdego, kto interesuje się „lądówką” na Dalekowschodnim Teatrze Działań z jednego, prostego powodu:
na polskim rynku, jest to jedyny znany mi, a ośmielę się stwierdzić, że jedyny wydany kiedykolwiek w języku polskim, tytuł koncentrujący się na lądowym aspekcie działań w rejonie Papui-Nowej Gwinei.
I to przesądza sprawę.

http://img123.imageshack.us/my.php?imag ... glihz8.jpg
Awatar użytkownika
jabu
Chu-i
Posty: 757
Rejestracja: niedziela, 12 marca 2006, 19:37
Lokalizacja: Warszawa/Płock
Has thanked: 7 times
Been thanked: 41 times

Post autor: jabu »

Tutaj chyba apel, ale do kogo on sie odnosi ?
Do Jabu ;) Nie żaden apel, takie tam marzenia o jakiejś wyczerpującej książce o Japońskiej Armii ;) 'Armia Japońska' Jacka Solarza to mało :(
Wiesz, ja marzę o tym samym. Ale moje marzenia muszą poczekać w konfrontacji z życiem i bezwzględną koniecznością utrzymania Rodziny, chorującej Córki, znerwicowanej Żony i osamotnienia w obliczu braku dziadków, babć, wujków, cioć i jakiegoś Domowego Harrego Pottera - skrzata co to machnięciem różdżki zatrzymywał by czas, abym zyskał luksus zajęcia się tym co mnie kręci i pisał nie przejmując się brakiem snu i brzemiem obowiązków.
W tej sytuacji cieszę się, że jeszcze to jakoś ciągnę, publikując rzadko, bo rzadko, ale z reguły wartościowe rzeczy.
Mimo to dziękuję za pamięć.
Pomarzyć fajna rzecz a ja się właśnie rozmarzyłem,
Zrobię co się da,
Pozdrawiam,
jabu
Awatar użytkownika
Grzegorz.
Sergent-Major
Posty: 155
Rejestracja: poniedziałek, 27 listopada 2006, 14:32
Lokalizacja: Legnica

Post autor: Grzegorz. »

Brak opisu walk z obydwu stron jest zaden jak napisal Jabu, co czasami doprowadza do przeklaman, choc by z ta artyleria zatopiona na barkach.
W sumie to konflikt jest malo znany i poparty jedynie Duchami... wiec nasza rozmowa moze okazac sie bezowocna w tym temacie.

Jeen cytat z ksiazki: "Cameron wraz z goncem, starszym kapralem Branelym, mieli odpalic dwie ostatnie miny pod lotniskowa stacja paliw. W kierunku palacego sie juz lontu nadbiegli Japonczycy. Branlely strzelil w ich strone bez szczegolnego celowania. Jeden z wrogow, trafiony w glowe, zalal sie krwia i padl, powodujac zalegniecie reszty nieprzyjacielskiego natracia" Pozostawiam to do komentarza.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Historia dwudziestolecia międzywojennego i II wojny św.”