Wandea. Zwycięstwo albo śmierć (reż. V. Mottez, P. Mignot)

Filmy, seriale, programy telewizyjne i wszelkie inne tematy związane z kinem i telewizją.
Awatar użytkownika
Karel W.F.M. Doorman
Admiraal van de Vloot
Posty: 10581
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 16:24
Lokalizacja: lichte kruiser HrMs "De Ruyter"
Has thanked: 2103 times
Been thanked: 2831 times

Re: Wandea. Zwycięstwo albo śmierć (reż. V. Mottez, P. Mignot)

Post autor: Karel W.F.M. Doorman »

Tak gwoli ciekawostki: około 1760 roku ordynat zamojski zaczął w ordynacji wprowadzać oczynszowanie poddanych. Chłopi słali deputacje do jaśnie pana z prośbą o pozostawienie pańszczyzny.

W majątkach Xięcia Józefa w latach 90-tych XVIII wieku chyba planowano oczynszowanie dzieląc chłopów na trzy kategorie (co za obrzydliwy rasizmo-niewolnicyzm): do jednej kategorii wsadzano chłopów, którzy na pewno sami sobie dadzą rade z płaceniem czynszu, do drugiej takich, którym trzeba byłoby z tym płaceniem pomóc na różne sposoby. Do trzeciej wsadzono chłopów, którzy absolutnie nie nadawali się do oczynszowania i którzy mieli zostać w folwarkach.

PS: o przywiązaniu do pańszczyzny świadczą ciągle wyniki głosowań na lewicę typu socjalnego. Władza MaZawsze i da prostemu człowiekowi, by ten nie musiał sie martwić, czy będzie miał co do gara wsadzić.
Follow me!
Kontradmirał Karel Doorman do swoich podwładnych, Morze Jawajskie, 27 lutego 1942 roku.
Awatar użytkownika
Karel W.F.M. Doorman
Admiraal van de Vloot
Posty: 10581
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 16:24
Lokalizacja: lichte kruiser HrMs "De Ruyter"
Has thanked: 2103 times
Been thanked: 2831 times

Re: Wandea. Zwycięstwo albo śmierć (reż. V. Mottez, P. Mignot)

Post autor: Karel W.F.M. Doorman »

Byłem sobie na filmie.
Może nie jest to arcydzieło, ale pokazuje w fajny i czytelny sposób o co chodziło z Wandeą.

Najpierw wolność. Potem Republika zaczyna nieść rewolucję (tfu wolność) w świat. Komu to przypomina tow. Lenina i jego Wandeę?
Po czym chłopi się buntują, bo nie chcą dać na zatracenie swoich synów.
Po czym szukają przywódcy. I tu dzieją się rzeczy, o których piewcom Rewolucji tej i tej z 1917 z października się nie śniło:
chłopi zostawiają wrzeciono na drzwiach pałacu/zamku pewnego skromnego kadeta Królewskiej Marynarki Wojennej.
Kobieta, znaczy siostra tego skromnego kadeta przynosi mu to wrzeciono i zarzuca, że zajmuje się tylko dzieckiem i ugania za spódniczkami (albo odwrotnie).

Wrzeciono, jak wiadomo, to element kołowrotka. Narzędzie typowo babskie, a wiadome że baby to tchórze (no dobra, nie wszystkie).
Tymczasem pod ścianą pałacu zbiera się tłum wzburzonych chłopów, który wywołuje kadeta marynarki królewskiej nabijając się z niego, że taki dupowaty z niego... dziedzic.
Jeden z chłopów, którzy wpadli do pałacu wyzywa kadeta od tchórzy i w tym budzi się krew.
Nikt jego, szlachcica, nie będzie wyzywał od tchórzy.

Feudalizm pełną gębą. Ci uwolnieni od straszliwego ancient reżymu, wybierają sobie przedstawiciela tyranów, miłośnika arcytyrana (fantastyczne sceny z dzieckiem), by walczyć z przynoszącymi im wolność tyranobójcom i Wążerom de Peple.

Nie zgadzam się z Ryśkiem:
to jest film na wskroś katolicki, pokazujący właśnie Wandejczyków jako chcących Boga i króla, co jawnie przeszkadza jednak Republice, która zakazuje działalności innych księży, niż zatwierdzonych przez prawilną KRS, tfu Republikę.
Jednym z warunków pokoju z Wandejczykami jest... wolność wyznania.

Nie chce dalej gadać.
Obejrzyjcie film.
Nie jest to arcydzieło, ale warto - oglądając - przyklejać sobie zdarzenia z historii Rzeczypospolitej.
Jest to o tyle łatwe, że film jest utrzymany w schemacie kroniki z wypowiedziami samego kadeta marynarki królewskiej. Wiadome, w którym momencie czasu dzieje sie akcja filmu, więc łatwo sobie to zestawić.

PS: w Rzeszowie tylko starym, małym, popeerelowskim kinie.
W kinach głównego nurtu ni ma...
Follow me!
Kontradmirał Karel Doorman do swoich podwładnych, Morze Jawajskie, 27 lutego 1942 roku.
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43400
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3970 times
Been thanked: 2528 times
Kontakt:

Re: Wandea. Zwycięstwo albo śmierć (reż. V. Mottez, P. Mignot)

Post autor: Raleen »

Karel W.F.M. Doorman pisze: piątek, 5 stycznia 2024, 11:45 Tak gwoli ciekawostki: około 1760 roku ordynat zamojski zaczął w ordynacji wprowadzać oczynszowanie poddanych. Chłopi słali deputacje do jaśnie pana z prośbą o pozostawienie pańszczyzny.

W majątkach Xięcia Józefa w latach 90-tych XVIII wieku chyba planowano oczynszowanie dzieląc chłopów na trzy kategorie (co za obrzydliwy rasizmo-niewolnicyzm): do jednej kategorii wsadzano chłopów, którzy na pewno sami sobie dadzą rade z płaceniem czynszu, do drugiej takich, którym trzeba byłoby z tym płaceniem pomóc na różne sposoby. Do trzeciej wsadzono chłopów, którzy absolutnie nie nadawali się do oczynszowania i którzy mieli zostać w folwarkach.

PS: o przywiązaniu do pańszczyzny świadczą ciągle wyniki głosowań na lewicę typu socjalnego. Władza MaZawsze i da prostemu człowiekowi, by ten nie musiał sie martwić, czy będzie miał co do gara wsadzić.
Gdyby dokonano uwłaszczenia chłopów bez odszkodowania albo za niewielkim odszkodowaniem tak jak to powinno być zrobione zgodnie z elementarną sprawiedliwością dziejową (jak np. w czasie powstania styczniowego dokonał tego Rząd Narodowy), to nie byłoby trzeba ich dzielić na kategorie i roztrząsać który to jest zdolny płacić czynsz, a który nie. Tak samo gdyby zapewniono im elementarną edukację, która zaczęła pojawiać się dopiero w XIX wieku.

Stąd dajmy spokój z opowiadaniom, że pańszczyzna czy niewolnictwo "wcale nie były takie złe", a ci, którzy byli nimi obciążeni, w zasadzie dobrze, że pozostawali w tym stanie, bo "nie dorośli" do samodzielności. Tego typu dywagacje może i da się prowadzić dla odległych epok historycznych np. średniowiecza, ale nie epok bliższych nam czasowo.

Dajmy też spokój z nawiązaniami do PRL i stworzonego przezeń systemu oraz robieniem podtekstów do polityki, bo to ma niewiele wspólnego, a tylko świadczy o ideologizowaniu tematu.
Karel W.F.M. Doorman pisze: sobota, 6 stycznia 2024, 14:26 Byłem sobie na filmie.
Może nie jest to arcydzieło, ale pokazuje w fajny i czytelny sposób o co chodziło z Wandeą.

Najpierw wolność. Potem Republika zaczyna nieść rewolucję (tfu wolność) w świat. Komu to przypomina tow. Lenina i jego Wandeę?
Po czym chłopi się buntują, bo nie chcą dać na zatracenie swoich synów.
Po czym szukają przywódcy. I tu dzieją się rzeczy, o których piewcom Rewolucji tej i tej z 1917 z października się nie śniło:
chłopi zostawiają wrzeciono na drzwiach pałacu/zamku pewnego skromnego kadeta Królewskiej Marynarki Wojennej.
Kobieta, znaczy siostra tego skromnego kadeta przynosi mu to wrzeciono i zarzuca, że zajmuje się tylko dzieckiem i ugania za spódniczkami (albo odwrotnie).

Wrzeciono, jak wiadomo, to element kołowrotka. Narzędzie typowo babskie, a wiadome że baby to tchórze (no dobra, nie wszystkie).
Tymczasem pod ścianą pałacu zbiera się tłum wzburzonych chłopów, który wywołuje kadeta marynarki królewskiej nabijając się z niego, że taki dupowaty z niego... dziedzic.
Jeden z chłopów, którzy wpadli do pałacu wyzywa kadeta od tchórzy i w tym budzi się krew.
Nikt jego, szlachcica, nie będzie wyzywał od tchórzy.

Feudalizm pełną gębą. Ci uwolnieni od straszliwego ancient reżymu, wybierają sobie przedstawiciela tyranów, miłośnika arcytyrana (fantastyczne sceny z dzieckiem), by walczyć z przynoszącymi im wolność tyranobójcom i Wążerom de Peple.
François de Charette nie był żadnym skromnym kadetem tylko doświadczonym oficerem marynarki. Mimo, że był jeszcze stosunkowo młodym porucznikiem, ukończył szkołę Marynarki Gwardii i miał duże doświadczenie, w tym bojowe (wziął udział w kilkunastu kampaniach, w tym w Ameryce). Powstańcy chcieli by objął nad nimi dowództwo właśnie ze względu na jego umiejętności wojskowe i doświadczenie, a nie dlatego, że był dziedzicem.

To co zaprezentowałeś wyżej Sławku to jest myślenie w kategoriach teorii organicznej społeczeństwa, leżącej u podstaw feudalizmu i starającej się uzasadnić stworzony przezeń podział społeczny. Biedni prostaczkowie, niesamodzielni intelektualnie, moralnie i w ogóle ograniczeni potrzebują pana, bo bez niego nie są w stanie funkcjonować. Przyznaję, opisana przez Ciebie scena w filmie została pokazana w taki sposób, że skłania do takiego postrzegania tego wydarzenia, ale dałeś się całkowicie uwieść reżyserowi i swoim poglądom.

Co do tego co nie śniło się rewolucjonistom, to podczas rewolucji francuskiej często zdarzało się, że oficerami oddziałów rewolucyjnych byli ludzie pochodzenia szlacheckiego, oczywiście pod warunkiem, że przejawiali właściwe poglądy. Wystarczy rzucić okiem na biografie napoleońskich marszałków i generałów. Zatem nie jest tak, że rewolucja odrzucała całkowicie szlachtę. Podobnie, wystarczy rzucić okiem ilu byłych księży robiło karierę w organach rewolucyjnych. Często bywali np. tzw. reprezentantami ludu przy armiach.
Karel W.F.M. Doorman pisze: sobota, 6 stycznia 2024, 14:26 Nie zgadzam się z Ryśkiem:
to jest film na wskroś katolicki, pokazujący właśnie Wandejczyków jako chcących Boga i króla, co jawnie przeszkadza jednak Republice, która zakazuje działalności innych księży, niż zatwierdzonych przez prawilną KRS, tfu Republikę.
Jednym z warunków pokoju z Wandejczykami jest... wolność wyznania.
Ale nie wiem z czym się nie zgadzasz, bo ja nigdzie nie pisałem, że wiara była nieistotna. Chyba że twierdzisz, iż wiara była jedynym powodem albo dominującym powodem, dla którego rewolucja prześladowała Wandejczyków - w tym przypadku faktycznie się nie zgadzamy. Ja uważam, że wiara była jednym z czynników, obok przywiązania do monarchii, niechęci do podporządkowania się władzy rewolucyjnej i paru innych.

Poza tym mieszasz dwa okresy wojny w Wandei, które w filmie zostały umownie rozdzielone pokojem zawartym przez Charette'a (w rzeczywistości każdy z dowódców podpisywał odrębne porozumienie, więc takich porozumień zawarto więcej). Te negocjacje pokojowe pokazują, że po okresie szału rewolucyjnego, gdzie rzeczywiście było z grubsza tak jak to opisałeś, głównym punktem, gdzie nie mogli się porozumieć, były kwestie dotyczące przywiązania powstańców do monarchii. Z tego co poczytałem sobie - przyznaję pobieżnie - o tej wojnie, z czasem władze rewolucyjne odstąpiły od obostrzeń dla duchowieństwa, wprowadzonych i tak surowo egzekwowanych w pierwszym okresie, oraz zaciętej walki ideologicznej z nim, za jakobinów doprowadzonej do skrajnych form.
Karel W.F.M. Doorman pisze: sobota, 6 stycznia 2024, 14:26 PS: w Rzeszowie tylko starym, małym, popeerelowskim kinie.
W kinach głównego nurtu ni ma...
Ja też u siebie obejrzałem w swoim lokalnym kinie. Standardy już tam zdecydowanie wyższe niż peerelowskie czy popeerelowskie, ale też powstało w PRL-u. I bardzo jestem zadowolony z jakości, nie potrzebuję chodzić do Multikina czy innych podobnych wynalazków i płacić za to samo często kilkakrotnie więcej. Poza tym uważam, że warto wspierać lokalne kina. Co do dostępności, nie sprawdzałem jak u nas, ale słyszałem, że w wielu miejscach, także w dużych miastach, jest problem ze znalezieniem kina, gdzie grają ten film.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Karel W.F.M. Doorman
Admiraal van de Vloot
Posty: 10581
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 16:24
Lokalizacja: lichte kruiser HrMs "De Ruyter"
Has thanked: 2103 times
Been thanked: 2831 times

Re: Wandea. Zwycięstwo albo śmierć (reż. V. Mottez, P. Mignot)

Post autor: Karel W.F.M. Doorman »

Rysiu daj już spokój z powielaniem tezy o uwłaszczeniu bez odszkodowania. Lepiej powiedz o grabieży i rozdawnictwie. Sprawiedliwość dziejową? Taką jak sprawiedliwość socjalistyczna i krzesło elektryczne? Ten sam zbiór? Reszta potem.
Follow me!
Kontradmirał Karel Doorman do swoich podwładnych, Morze Jawajskie, 27 lutego 1942 roku.
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43400
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3970 times
Been thanked: 2528 times
Kontakt:

Re: Wandea. Zwycięstwo albo śmierć (reż. V. Mottez, P. Mignot)

Post autor: Raleen »

Sławku, w średniowieczu rycerz wypełniał funkcje militarne, bardzo istotne z punktu widzenia państwa, i w zamian za to, żeby móc te funkcje wypełniać dostawał lenno. Kto posiadał lenno miał konkretne obowiązki i biada mu jeśli się z nich nie wywiązywał. W momencie gdy rycerz przekształcił się w szlachcica-posiadacza ziemskiego, przestał spełniać szczególną funkcję militarną na rzecz państwa, która leżała u podstaw całego systemu i stanowiła uzasadnienie jego uprzywilejowanej pozycji. Resztę sobie sam dopowiedz.

Pisałem na początku, że wolałbym nie wchodzić w dyskusję ideologiczną, bo Ty notorycznie usiłujesz mieszać z historią swoje poglądy na jak najbardziej współczesne rzeczy i budować tutaj paralele, co często nie przystaje jedno do drugiego.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Karel W.F.M. Doorman
Admiraal van de Vloot
Posty: 10581
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 16:24
Lokalizacja: lichte kruiser HrMs "De Ruyter"
Has thanked: 2103 times
Been thanked: 2831 times

Re: Wandea. Zwycięstwo albo śmierć (reż. V. Mottez, P. Mignot)

Post autor: Karel W.F.M. Doorman »

Raleen pisze: sobota, 6 stycznia 2024, 18:21 Pisałem na początku, że wolałbym nie wchodzić w dyskusję ideologiczną, bo Ty notorycznie usiłujesz mieszać z historią swoje poglądy na jak najbardziej współczesne rzeczy i budować tutaj paralele, co często nie przystaje jedno do drugiego.
Równie dobrze mogę powiedzieć, że wg mnie też mieszasz jedno i drugie.
Na dodatek uprawiasz ahistoryzm podszyty ideologią.
Tylko po co?

Prowokuję dyskusję. Do tego jest forum.

PS: 300 lat temu podejście do religii było inne i podejście do społeczeństwa było inne.
Szlachcic przestał pełnić funkcję rycerza lennego, zaczął pełnić inne funkcje. No właśnie. Po co chłopi poleźli do Charette'a?
Tylko dlatego, że był oficerem marynarki? A może dlatego, że był kiedyś tam, a może jego ojciec, głową majątku? Kim, kto miał prowadzić?
Dlaczego władze rewolucyjne zaczęły grabić majątki kościelne (pikuś: zaczęły niszczyć te majątki), dlaczego wprowadzono konstytucję cywilną kleru i kazano przysięgać na Republikę?
Dlaczego w kościołach urządzano msze "ku czci Rozumu"?

Przecież film jest też o tym.

A propos pańszczyzny: przecież pisałem, że w 1789 roku w Królestwie Francji już jej nie było. Oczynszowano chłopów. Co skończyło się w 1788 głodem i słynnymi bułeczkami (albo ciasteczkami).
Follow me!
Kontradmirał Karel Doorman do swoich podwładnych, Morze Jawajskie, 27 lutego 1942 roku.
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43400
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3970 times
Been thanked: 2528 times
Kontakt:

Re: Wandea. Zwycięstwo albo śmierć (reż. V. Mottez, P. Mignot)

Post autor: Raleen »

Takie stawianie sprawy, że "rycerz zaczął pełnić inne funkcje...", tak jak to opisałeś, prowadzi faktycznie do utwierdzania systemu kastowego, bo z tego pośrednio wynika, że jedni ludzie są przeznaczeni z urodzenia do pewnych funkcji i niejako predestynowani do nich, a inni niekoniecznie. Masz rację, że tak rozumowano przez wieki i rzeczywiście szlachcice pełnili tego rodzaju funkcje. Przebudowa społeczeństwa, odejście od tego modelu i sposobu myślenia zazwyczaj nie dokonywało się bezboleśnie. Możemy oczywiście dyskutować czy mogło być inaczej, mnie się wydaje, że w wielu przypadkach nie za bardzo.
Karel W.F.M. Doorman pisze: sobota, 6 stycznia 2024, 18:56A propos pańszczyzny: przecież pisałem, że w 1789 roku w Królestwie Francji już jej nie było. Oczynszowano chłopów. Co skończyło się w 1788 głodem i słynnymi bułeczkami (albo ciasteczkami).
Nie znam szczegółów, ale pewnie gdyby nie oczynszowywano w ogóle albo tak wysoko, byłoby inaczej. Poza tym to jest argument tego rodzaju, że jak zamkniemy drogę, żeby ją nareperować to przez jakiś czas będzie gorzej, być może dojdzie do większej liczby wypadków w danym miejscu. I ktoś może argumentować, że w ogóle nie należy reperować drogi, bo jak ją zamknęliśmy, żeby nareperować to tylko jest więcej wypadków i jest gorzej.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43400
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3970 times
Been thanked: 2528 times
Kontakt:

Re: Wandea. Zwycięstwo albo śmierć (reż. V. Mottez, P. Mignot)

Post autor: Raleen »

Wrócę jeszcze do jednego wątku, poruszonego wcześniej przez Man of Lowicz:
Man of Lowicz (dawniej Lauenburg) pisze: czwartek, 4 stycznia 2024, 12:543. tego, czy termin "feudalizm" jest trafny do XVIII wieku (abstrahując od tego, czy w ogóle, idąc za "Lennami i wasalami" Susan Reynolds, jest trafny do opisu czegokolwiek),
- to musze napomknąć, że ostatnimi czasy pewną popularność zdobywa teza o tym, że żadnego absolutyzmu nie było.
Tutaj ciekawy wpis na ten temat - https://www.facebook.com/MyReakcja/post ... aht8NjgX5l
Poczytałem trochę więcej o tym co tam reakcjoniści uważają na temat absolutyzmu. To bazuje na jakichś badaniach historycznych, więc nie jest to tylko czyjś wymysł. Natomiast zastanawia mnie jeden argument, czy raczej grupa argumentów odwołująca się do tego, że w absolutnej monarchii francuskiej zgromadzenia przedstawicielskie niższego rzędu często miały wpływ na podatki, co ma podważać absolutny charakter władzy króla, zdaniem tych, którzy uważają, że absolutyzmu tak naprawdę nie było. Otóż, jeśli spojrzymy na panowanie Ludwika XIV, to poza trudnymi początkami później następuje znaczna rozbudowa całego aparatu państwowego oraz armii, a Francja zaczyna prowadzić liczne wojny, które poza wszystkim innym dużo kosztują. W końcowym okresie swojego panowania Ludwik XIV wojuje z niemal całą Europą Zachodnią. Nie wdając się w szczegóły, wszystko to wymagało ogromnych zasobów finansowych. Francja była wielkim krajem, z dużą liczbą ludności, rozwiniętym gospodarczo, ale mimo wszystko wydaje mi się, że tak duży wzrost wydatków nie mógł się odbyć bez znaczącego wzrostu podatków. Znów upraszczam i nie wchodzę w szczegóły. Rozumuję w oparciu o podstawowe, powszechnie znane fakty. W związku z tym powstaje pytanie jak doszło do podniesienia tych podatków, skoro miałyby one być kontrolowane, przynajmniej w części, przez owe zgromadzenia przedstawicielskie?
- Nie bardzo wierzę, że te zgromadzenia przedstawicielskie dobrowolnie zgadzały się na taki wzrost obciążeń.
- Inna możliwa odpowiedź, to że faktycznie ich kompetencje były bardzo ograniczone, albo zostały ograniczone, ale to prowadzi do wniosku, że jednak król miał w praktyce władzę absolutną, chociaż de iure mógł być ograniczony.
- Chodzi mi jeszcze po głowie to, że król mógł nimi w jakiś sposób manipulować, co także prowadzi do wniosku jak wyżej, czyli podważa teorię o tym, że absolutyzmu nie było.
- Być może są jeszcze jakieś inne opcje? Nie mam pojęcia w tej chwili.
W każdym razie w tym miejscu ta teoria nie trzyma się dla mnie kupy. Natomiast to, że król nie nakładał podatków bez opamiętania wcale nie świadczy o tym, że jego absolutyzm był ograniczony. Wyczerpanie źródła podatkowego tzn. doprowadzenie do tego, że podmiot płacący podatki wskutek przeciążenia nimi w kolejnym okresie rozliczeniowym nie będzie w stanie żadnego podatku zapłacić, czyli mówiąc obrazowo to źródło podatku organowi podatkowemu wyschnie, nie jest działaniem racjonalnym. Być może to był jeden z istotnych motywów owych zaniechań, co oczywiście jest całkowicie racjonalne, niezależnie od tego jaka jest natura władzy pobierającej podatki.

Moim zdaniem z absolutyzmem jest tak, jak z republiką rzymską w okresie pryncypatu. De iure była republika, wybierano co roku konsulów i innych urzędników, istniał senat, a faktycznie państwem rządził w sposób autokratyczny caesar. Monarchia absolutna, podobnie jak pierwsi nosiciele tytułu caesara, nie likwidowała dawnych rozwiązań ustrojowych, natomiast nadbudowywała je nowymi i modyfikowała.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Karel W.F.M. Doorman
Admiraal van de Vloot
Posty: 10581
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 16:24
Lokalizacja: lichte kruiser HrMs "De Ruyter"
Has thanked: 2103 times
Been thanked: 2831 times

Re: Wandea. Zwycięstwo albo śmierć (reż. V. Mottez, P. Mignot)

Post autor: Karel W.F.M. Doorman »

Raleen pisze: sobota, 6 stycznia 2024, 19:41 Nie znam szczegółów, ale pewnie gdyby nie oczynszowywano w ogóle albo tak wysoko, byłoby inaczej.
Znaczy nie pańszczyca była przyczyną. Pisałem o tym, że w 1789 na prowincji pierwsze co robiono, to palono księgi powinności. Zacierano ślady zobowiązań. Wcześniejszy rok głód tragicznie Francuzów doświadczył. Tych biedniejszych. Nie było pańszczyzny. Pan dominialny mógł mieć w nosie czynszowników.

Ja nie jestem przeciwnikiem reperowania, tylko rewolucji społecznych, bo są co do zasady prowadzone przez ludzi o mentalności bandziorów (masoński Komitet Ocalenia Publicznego we Francji, bolszewicy w Rosji, czerwoni w Niemczech).
Co widać było w filmie (nie tylko piekielne kolumny, ale i słowa jednego z żołnierzy Republiki o tym, po co pokazano ludziom Charette'a gilotynę.

Przyczyną był pobór, ale celem walki nie był tylko brak poboru. Film nie zaczyna się od tego, że konskrypcję władza przeprowadza, tylko że księża wandejscy odprawiają msze pokątnie.

Jeśli ja piszę, że jednym z warunków rozejmu/pokoju między Charette'm a Republiką była tolerancja religijna, to znaczy, ze jej wcześniej nie było.
A nie było, bo władza republikańska wprowadzała na chama ordynarny ateizm (włącznie z kultem Rozumu, za Robespierre'a przerobionym na Kult Istoty Najwyższej).

Czyli znowu nie można popełniać ahistoryzmu i patrzeć na 1793 oczami człowieka AD 2023, kiedy nawet w katolickich Irlandii i Polsce kościół stracił od groma wiernych, a ludzie przestali wierzyć w chrześcijańskiego Boga.
Wtedy większość była religijna, a mniejszość nie była i narażała się na zdradę. Nie można było być innego wyznania, niż władca. Z wyjątkami co ciekawe Prus (kalwin rządzący luteranami), Saksonii od Augusta Ii 9katolik rządzący luteranami), Rzeczypospolitej (katolik rządzący wszystkim jak leci).

A propos feudalizmu: mnie sytuacja, w której jeden wymyśla machiny latające, a drugi haruje w polu, by konstruktor nie musiał się odrywać od pożytecznej roboty przypomina jako żywo dzisiejszą sytuację: wszyscy płacimy podatki, by filharmonicy mogli grać te swoje sonatki i serenadki.

Poczytaj Ryś o Stanisławie Tarnowskim herbu Leliwa z Tarnobrzega. Co ten człowiek robił we własnym majątku.
Poczytaj o szlachcicach, których w czasie Rabacji ratowali... ich właśni chłopi.

Na koniec przypomnę jeszcze raz Zamoyskiego z 1760 chyba: próba oczynszowania chłopów skończyła się protestami tychże, by jednak zostawić pańszczyznę.
Dlaczego? Durne chłopy chciały mieć bat nad sobą/ A może nie o to chodziło?
Może praca na umowę o prace to taka współczesna pańszczyzna bez bata, ale z socjalem?
Follow me!
Kontradmirał Karel Doorman do swoich podwładnych, Morze Jawajskie, 27 lutego 1942 roku.
Awatar użytkownika
Leliwa
Hetman polny koronny
Posty: 5300
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 18:00
Lokalizacja: środkowe Nadwieprze
Has thanked: 39 times
Been thanked: 256 times

Re: Wandea. Zwycięstwo albo śmierć (reż. V. Mottez, P. Mignot)

Post autor: Leliwa »

Raleen pisze: piątek, 5 stycznia 2024, 08:56Również szermowanie hasłem wojny napastniczej nie jest do końca rzetelne tzn. należy je traktować jako refleks dawnej propagandy kontrrewolucyjnej. W rzeczywistości owszem rewolucja zamierzała prowadzić wojny napastnicze by szerzyć swoje ideały i nieść innym ludom wolność (w takiej formie jak ją rozumiała...), natomiast nie traktowała tego jako wojnę napastniczą. Wkrótce też nastąpił taki okres, że raczej republika musiała się bronić niż atakowała, więc wojna z napastniczej przeistoczyła się w wojnę w obronie ojczyzny. Sytuacja na froncie zmieniała się na przestrzeni lat kilkakrotnie, wiec jeśli wzięlibyśmy to za podstawę, nie da się mówić o tej wojnie jednoznacznie, że była napastnicza ani że miała charakter defensywny. Nazywanie jej "napastniczą" jest oczywiście nieprzypadkowe i stanowi pewną manipulację. Faktem jest, że Wandea z racji położenia geograficznego znajdowała się z dala od linii frontu i Wandejczykom mogło się wydawać, że to co dzieje się na wschodzie Francji to nie ich sprawa. Z kolei władze rewolucyjne myślały w kategoriach całego państwa. Zatem tutaj też dokonała się czy dokonywała się wtedy pewna przemiana: w miejsce Francji podzielonej na różne regiony, dotychczas niby spojonej silną, absolutną władzą królewską, ale tak naprawdę odznaczającej się wieloma lokalnymi separatyzmami, zaczyna się budowa państwa bardziej jednolitego, w pełni unitarnego.
Faktem jest, że Żyrondyści będący wtedy u władzy dążyli do wojny pragnąć zjednoczyć Francuzów pod sztandarem Tricolore, bo nie posiadali wystarczającego poparcia społecznego, szczególnie po ścięciu króla. Liczyli na to że nawet jeśil początkowo im się nie powiedzie to zagrożeni obcą inwazją Francuzi zjednoczą się wtedy pod ich przewodem i w ten sposób zaczną tworzyć zupełnie nową wspólnotę, gdy tak starali się rozbić dawną. Był więc to poniekąd akt wojny cywilizacyjnej. Wandejczycy wystąpili w niej właśnie w obronie tej szarpanej starej wspólnoty katolickiej i królewskiej, dla nich Francja rewolucyjna nie była ich wspólnotą, była niszczeniem ich wspólnoty. Zapominasz że obok władzy królewskiej katolicyzm był bardzo mocnym i trwalszym, bo cywilizacyjnym spoiwem dla królestwa Francji. Dzięki Kościołowi między innymi Francja stała się dziedzicem dawnej wspólnoty galo-rzymskiej. Francja nigdy nie byłaby tak silna kulturowo, gdyby od chrztu Chlodwiga nie wyrosło w niej tyle klasztorów i wspólnot monastycznych i nie została opleciona siecią parafii. Rewolucjoniści dla Wandejczyków to byli les Bleus, wrogowie, którzy zabili króla i zabijali kapłanów, którzy nie chcieli zdradzić Kościoła, i chcieli żeby ich chłopcy ginęli za sprawę rewolucyjną. Trudo było się im z tym zgodzić.

Budowa państwa unitarnego na siłę zawsze wzbudzi opór.
"Z kości moich powstanie mściciel"
Napis na grobie Stanisława Żółkiewskiego w Żółkwi.
Awatar użytkownika
Karel W.F.M. Doorman
Admiraal van de Vloot
Posty: 10581
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 16:24
Lokalizacja: lichte kruiser HrMs "De Ruyter"
Has thanked: 2103 times
Been thanked: 2831 times

Re: Wandea. Zwycięstwo albo śmierć (reż. V. Mottez, P. Mignot)

Post autor: Karel W.F.M. Doorman »

To nie była tylko budowa wspólnego państwa. To było budowanie nowego społeczeństwa, pozbawionego chrześcijańskiego zabobonu. Społeczeństwa opartego o Rozum.
Nie wszyscy to akceptowali. Niektórzy nierozumnie dalej uczestniczyli w mszach ku czci katolickiej Istoty Najwyższej.

Symptomatyczna była sama zmiana nastawienia przez Robespierre'a, który rozumiał, że władze Republiki pod względem stosunku do religii brną dokładnie wbrew własnemu społeczeństwu spowodowała ponowny kult Absolutu nazywanego Istota Najwyższą.
Mówiąc wprost zaprzestano ateistycznego kultu rozumu, zaczęto na powrót czcić na zasadzie religijnej.
Follow me!
Kontradmirał Karel Doorman do swoich podwładnych, Morze Jawajskie, 27 lutego 1942 roku.
Awatar użytkownika
Karel W.F.M. Doorman
Admiraal van de Vloot
Posty: 10581
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 16:24
Lokalizacja: lichte kruiser HrMs "De Ruyter"
Has thanked: 2103 times
Been thanked: 2831 times

Re: Wandea. Zwycięstwo albo śmierć (reż. V. Mottez, P. Mignot)

Post autor: Karel W.F.M. Doorman »

Obrazek

Obrazek


Obrazek
Follow me!
Kontradmirał Karel Doorman do swoich podwładnych, Morze Jawajskie, 27 lutego 1942 roku.
Awatar użytkownika
Leliwa
Hetman polny koronny
Posty: 5300
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 18:00
Lokalizacja: środkowe Nadwieprze
Has thanked: 39 times
Been thanked: 256 times

Re: Wandea. Zwycięstwo albo śmierć (reż. V. Mottez, P. Mignot)

Post autor: Leliwa »

Ponoć za Rozum podczas tych celebracji przebrała się pewna kurtyzana. I w ten sposób paradoksalny słowa Lutra łączące rozum ludzki z najstarszym zawodem świata stały się ciałem. Jaki przedmiot kultu, taka msza....
"Z kości moich powstanie mściciel"
Napis na grobie Stanisława Żółkiewskiego w Żółkwi.
Awatar użytkownika
Karel W.F.M. Doorman
Admiraal van de Vloot
Posty: 10581
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 16:24
Lokalizacja: lichte kruiser HrMs "De Ruyter"
Has thanked: 2103 times
Been thanked: 2831 times

Re: Wandea. Zwycięstwo albo śmierć (reż. V. Mottez, P. Mignot)

Post autor: Karel W.F.M. Doorman »

Leliwa pisze: sobota, 6 stycznia 2024, 21:35 Ponoć za Rozum podczas tych celebracji przebrała się pewna kurtyzana. I w ten sposób paradoksalny słowa Lutra łączące rozum ludzki z najstarszym zawodem świata stały się ciałem. Jaki przedmiot kultu, taka msza....
Nawet gdyby to nie była kurtyzana, to co to za rozum, który jest upostaciowany w człowieku? Kult człowieka czy rozumu w końcu?
Obrazek

Z Lutrem, innym rewolucjonistą społecznym trafne porównanie i nawiązanie.
Follow me!
Kontradmirał Karel Doorman do swoich podwładnych, Morze Jawajskie, 27 lutego 1942 roku.
Awatar użytkownika
Leliwa
Hetman polny koronny
Posty: 5300
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 18:00
Lokalizacja: środkowe Nadwieprze
Has thanked: 39 times
Been thanked: 256 times

Re: Wandea. Zwycięstwo albo śmierć (reż. V. Mottez, P. Mignot)

Post autor: Leliwa »

Kult kolektywnego rozumu, taki bardzo masoński.
"Z kości moich powstanie mściciel"
Napis na grobie Stanisława Żółkiewskiego w Żółkwi.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Film”