AAR Project Zomboid - wakacje w Muldraugh
- Grze848
- Caporal
- Posty: 53
- Rejestracja: piątek, 27 grudnia 2019, 13:17
- Lokalizacja: Sanok
- Been thanked: 14 times
AAR Project Zomboid - wakacje w Muldraugh
Odc. 1 - nowe miejsce
9 lipiec 1993
Nazywam się Andy Miller i opowiem wam dzisiaj historię pewnego zwykłego człowieka. Jak długo będzie ona trwała? Sam nie wiem...
Wczoraj rano przyjechałem do Muldraugh na wakacje. Udało mi się wziąć miesiąc urlopu w pracy. Pracuję jako stolarz, choć do wykonywania samodzielnie zawodu jeszcze trochę mi brakuje to jako "przyglądający" się, uczący i wykonujący kilka prostych zleceń całkiem dobrze mi idzie. Tydzień temu dało mi się wynająć domek letniskowy. W Muldraugh jeszcze nie byłem, ale podobno jest to ładne i ciekawe miejsce. Cały wczorajszy dzień spędziłem na rozpakowywaniu, toteż nie wychodziłem jeszcze z domu od czasu przyjazdu.
9 lipiec 1993 - rano
Obudziłem się i włączyłem kanał WBLN News by oglądnąć wiadomości, dowiedzieć się jaka będzie pogoda. Niestety mój pobyt w tym mieście nie będzie chyba zbyt udany. Dowiedziałem się, że w centrum panuje panika i zamieszanie. Na drogach są blokady, poustawiane są punkty kontrolne.
Mówiono o jakiejś nieznanej chorobie, o korzystaniu z ciężkiej broni przeciwko niej. Podobno utworzono jakąś bezpieczną strefę, w której jednak i tak panuje dezorientacja, bo ludzie nie mogą się komunikować ze swoimi bliskimi, których najwyraźniej tam nie ma. Stacja przestała nadawać. Czas najwyższy, by w końcu wyjść z domu i trochę się rozejrzeć, porozmawiać o tym z innymi, dowiedzieć się więcej.
Hmm... Gdzie posiałem kluczyki od samochodu? Cholera! No to ładnie...
O, jest ktoś na ulicy. Może uda mi się z nim porozmawiać.
Dziwnie się ten człowiek zachowywał. Stał i po prostu patrzył się w ziemię. No nic, podszedłem bliżej. Miał ręce zakrwawione?! Coś się musiało wydarzyć. Kiedy się do niego zbliżałem ten się co chwilę oddalał. Trochę mnie to przeraziło.
W końcu udało mi się do niego zbliżyć i zwrócić jego uwagę. Musiało wydarzyć się coś naprawdę strasznego, ten człowiek miał obrażenia na twarzy. Kiedy wiedział, że jestem w pobliżu niemiłosiernie zawył, czy też zawarczał, sam nie wiem co to było, ale nie ukrywam, wzdrygnąłem i odsunąłem się na krok.
Ten człowiek chciał mnie zaatakować! Jego obleśna i poraniona twarz zapewne na długo pozostanie w mojej pamięci... Wziąłem nogi za pas i zacząłem uciekać do domu.
Udało się, lecz w oknie sypialni dostrzegłem go z powrotem. Próbował wybić szybę!
Porządnie walił w okno, wiedziałem, że prędzej czy później szkło puści. Wyszedłem więc na zewnątrz, by jak najszybciej oddalić się od tego bandyty. Pobiegłem więc do domu obok.
Zerknąłem ostrożnie przez okno, okazało się, że w domu nie ma nikogo. Ku mojemu szczęściu drzwi nie były zakluczone, więc wszedłem pośpiesznie do środka. Rozglądnąłem się uważnie po mieszkaniu i faktycznie - ni żywego ducha. Ale się zdenerwowałem całą tą sytuacją... Skorzystałem z kranu w kuchni i napiłem się wody. Myślę, że nikt nie miałby nic przeciwko.
Co to było?! Po raz drugi usłyszałem to warczenie! Tyle co skończyłem pić, na szczęście nie upuściłem szklanki, dzięki czemu nie wzbudziłem uwagi. Co tu się dzieje?
9 lipiec 1993
Nazywam się Andy Miller i opowiem wam dzisiaj historię pewnego zwykłego człowieka. Jak długo będzie ona trwała? Sam nie wiem...
Wczoraj rano przyjechałem do Muldraugh na wakacje. Udało mi się wziąć miesiąc urlopu w pracy. Pracuję jako stolarz, choć do wykonywania samodzielnie zawodu jeszcze trochę mi brakuje to jako "przyglądający" się, uczący i wykonujący kilka prostych zleceń całkiem dobrze mi idzie. Tydzień temu dało mi się wynająć domek letniskowy. W Muldraugh jeszcze nie byłem, ale podobno jest to ładne i ciekawe miejsce. Cały wczorajszy dzień spędziłem na rozpakowywaniu, toteż nie wychodziłem jeszcze z domu od czasu przyjazdu.
9 lipiec 1993 - rano
Obudziłem się i włączyłem kanał WBLN News by oglądnąć wiadomości, dowiedzieć się jaka będzie pogoda. Niestety mój pobyt w tym mieście nie będzie chyba zbyt udany. Dowiedziałem się, że w centrum panuje panika i zamieszanie. Na drogach są blokady, poustawiane są punkty kontrolne.
Mówiono o jakiejś nieznanej chorobie, o korzystaniu z ciężkiej broni przeciwko niej. Podobno utworzono jakąś bezpieczną strefę, w której jednak i tak panuje dezorientacja, bo ludzie nie mogą się komunikować ze swoimi bliskimi, których najwyraźniej tam nie ma. Stacja przestała nadawać. Czas najwyższy, by w końcu wyjść z domu i trochę się rozejrzeć, porozmawiać o tym z innymi, dowiedzieć się więcej.
Hmm... Gdzie posiałem kluczyki od samochodu? Cholera! No to ładnie...
O, jest ktoś na ulicy. Może uda mi się z nim porozmawiać.
Dziwnie się ten człowiek zachowywał. Stał i po prostu patrzył się w ziemię. No nic, podszedłem bliżej. Miał ręce zakrwawione?! Coś się musiało wydarzyć. Kiedy się do niego zbliżałem ten się co chwilę oddalał. Trochę mnie to przeraziło.
W końcu udało mi się do niego zbliżyć i zwrócić jego uwagę. Musiało wydarzyć się coś naprawdę strasznego, ten człowiek miał obrażenia na twarzy. Kiedy wiedział, że jestem w pobliżu niemiłosiernie zawył, czy też zawarczał, sam nie wiem co to było, ale nie ukrywam, wzdrygnąłem i odsunąłem się na krok.
Ten człowiek chciał mnie zaatakować! Jego obleśna i poraniona twarz zapewne na długo pozostanie w mojej pamięci... Wziąłem nogi za pas i zacząłem uciekać do domu.
Udało się, lecz w oknie sypialni dostrzegłem go z powrotem. Próbował wybić szybę!
Porządnie walił w okno, wiedziałem, że prędzej czy później szkło puści. Wyszedłem więc na zewnątrz, by jak najszybciej oddalić się od tego bandyty. Pobiegłem więc do domu obok.
Zerknąłem ostrożnie przez okno, okazało się, że w domu nie ma nikogo. Ku mojemu szczęściu drzwi nie były zakluczone, więc wszedłem pośpiesznie do środka. Rozglądnąłem się uważnie po mieszkaniu i faktycznie - ni żywego ducha. Ale się zdenerwowałem całą tą sytuacją... Skorzystałem z kranu w kuchni i napiłem się wody. Myślę, że nikt nie miałby nic przeciwko.
Co to było?! Po raz drugi usłyszałem to warczenie! Tyle co skończyłem pić, na szczęście nie upuściłem szklanki, dzięki czemu nie wzbudziłem uwagi. Co tu się dzieje?
Ostatnio zmieniony czwartek, 23 stycznia 2020, 16:17 przez Grze848, łącznie zmieniany 1 raz.
- Sarmor
- Lieutenant General
- Posty: 4286
- Rejestracja: wtorek, 21 września 2010, 14:06
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 146 times
- Been thanked: 110 times
- Kontakt:
Re: AAR Project Zomboid - wakacje w Muldraugh
Aż mnie zaciekawiła ta gierka.
TheNode.pl – zapraszam!
- Grze848
- Caporal
- Posty: 53
- Rejestracja: piątek, 27 grudnia 2019, 13:17
- Lokalizacja: Sanok
- Been thanked: 14 times
Re: AAR Project Zomboid - wakacje w Muldraugh
Odc. 2 - zabiłem człowieka - lub coś, co z niego pozostało
No nie wierzę! Znowu jakieś stukanie w szybę! Tego już za wiele, idę się z nim rozprawić.
Ilu ich tam było! Co to w ogóle jest?! Jakaś kobieta próbuje mnie zaatakować! Muszę stawić jej czoła. Odepchnąłem ją, ale to wszystko zaczęło mnie przerastać. Czmycham stamtąd...
Dobra, muszę chwilę odsapnąć. Za plecami mam jakiś dom, może tam uda mi się znaleźć schronienie. W ogóle pełno ich wokoło. Czym są ci ludzie?! To jakaś zaraza?
O, samochód. A przed wejściem kolejny "chodzący stwór". Już mam tego dość... No nic, może uda mi się go zaatakować od tyłu.
Po kilku odepchnięciach udało mi się go powalić na ziemię.
Nie mam przy sobie nic, czym mógłbym się obronić. Na szczęście kilka miesięcy temu ukończyłem kurs samoobrony. Czas zadać mu kilka uderzeń.
O nie! Co ja narobiłem... Zabiłem człowieka! Ale ja... nie chciałem tego zrobić... chciałem się tylko obronić. Wszędzie pełno krwi! Rozwaliłem mu głowę.
Wszedłem pośpiesznie do domu, zamknąłem drzwi i udałem się na górę z myślą, że uda mi się przeczekać przejście tych potworów. Kiedy wchodziłem po schodach na piętrze dostrzegłem tak samo dziwnie zachowujące się dwie kobiety. To musiały być one, te stwory. Serca już niemal wyleciało mi z piersi. Ale dostrzegłem szybko drzwi do pokoju na wprost. Chciałem niepostrzeżenie tam wejść, ale drzwi wystarczająco zaskrzypiały, by zwrócić ich uwagę. Jestem uwięziony w pokoju, a za drzwiami dwójka potworów, lub ludzi? Co to jest, jak to nazwać? Mam dwa wyjścia, uciec przez okno, lub zrobić z nimi to samo, co z tamtym na dole... Ani jedno, ani drugie mi się nie podobało. Upadek z wysokości mógłby się źle skończyć, tak jak i walka z tym czymś. No nic, nie miałem dużo czasu by się namyślić, drzwi długo by nie wytrzymały.
Rozwaliłem obie. Najpierw powaliłem, a potem rozwaliłem... Wszędzie krew i różne chrząstki z głowy, masakra... Wróciłem do pokoju, usiadłem na łóżku. Serce waliło mi niemiłosiernie.
Jednak cały czas słyszałem dobijanie się albo to do okna, albo do drzwi. Prawdopodobnie na dole. Te potwory chcą tu wejść! Po chwili usłyszałem trzask szyby. Okno w końcu nie wytrzymało. Wyjrzałem przez okno w pokoju w którym przebywałem. Na ulicy był jeden chodzący. Z pokoju obok słyszałem ciche głosy, prawdopodobnie ktoś zostawił telewizor włączony, lub radio. Jestem pewny, że za niedługo dobiegające stamtąd dźwięki mogą przykuć uwagę chodzących potworów. Musiałbym się tam udać i wyłączyć to ustrojstwo. Kiedy serce przestało mi już tak mocno walić udało mi się usłyszeć coś niepokojącego. To epidemia! Przestrzeń powietrzna nad całym stanem Kentucky jest zamknięta. Zresztą tak jak i drogi. No nic, trzeba działać. W szafkach w pokoju nie znalazłem nic przydatnego.
No nie, chodzący w łazience! Zamknę lepiej ostrożnie te drzwi.
Udało mi się dotrzeć do pokoju na końcu korytarza, w którym faktycznie znajdowało się radio. Na szczęście pokój był pusty. Szybko je wyłączyłem, wyjrzałem przez okno i dostrzegłem kolejnego chodzącego.
Super wakacje...
Zacząłem mieć myśli, że nie wyjdę z tego cało, że mnie w końcu dopadną i rozszarpią. Dlaczego nikt z tym nic nie robi? W wiadomościach cały czas uspokajają, że to tylko epidemia, że pracują już nad lekarstwem. Chyba nie wiedzą co tu się dzieje...
No nie wierzę! Znowu jakieś stukanie w szybę! Tego już za wiele, idę się z nim rozprawić.
Ilu ich tam było! Co to w ogóle jest?! Jakaś kobieta próbuje mnie zaatakować! Muszę stawić jej czoła. Odepchnąłem ją, ale to wszystko zaczęło mnie przerastać. Czmycham stamtąd...
Dobra, muszę chwilę odsapnąć. Za plecami mam jakiś dom, może tam uda mi się znaleźć schronienie. W ogóle pełno ich wokoło. Czym są ci ludzie?! To jakaś zaraza?
O, samochód. A przed wejściem kolejny "chodzący stwór". Już mam tego dość... No nic, może uda mi się go zaatakować od tyłu.
Po kilku odepchnięciach udało mi się go powalić na ziemię.
Nie mam przy sobie nic, czym mógłbym się obronić. Na szczęście kilka miesięcy temu ukończyłem kurs samoobrony. Czas zadać mu kilka uderzeń.
O nie! Co ja narobiłem... Zabiłem człowieka! Ale ja... nie chciałem tego zrobić... chciałem się tylko obronić. Wszędzie pełno krwi! Rozwaliłem mu głowę.
Wszedłem pośpiesznie do domu, zamknąłem drzwi i udałem się na górę z myślą, że uda mi się przeczekać przejście tych potworów. Kiedy wchodziłem po schodach na piętrze dostrzegłem tak samo dziwnie zachowujące się dwie kobiety. To musiały być one, te stwory. Serca już niemal wyleciało mi z piersi. Ale dostrzegłem szybko drzwi do pokoju na wprost. Chciałem niepostrzeżenie tam wejść, ale drzwi wystarczająco zaskrzypiały, by zwrócić ich uwagę. Jestem uwięziony w pokoju, a za drzwiami dwójka potworów, lub ludzi? Co to jest, jak to nazwać? Mam dwa wyjścia, uciec przez okno, lub zrobić z nimi to samo, co z tamtym na dole... Ani jedno, ani drugie mi się nie podobało. Upadek z wysokości mógłby się źle skończyć, tak jak i walka z tym czymś. No nic, nie miałem dużo czasu by się namyślić, drzwi długo by nie wytrzymały.
Rozwaliłem obie. Najpierw powaliłem, a potem rozwaliłem... Wszędzie krew i różne chrząstki z głowy, masakra... Wróciłem do pokoju, usiadłem na łóżku. Serce waliło mi niemiłosiernie.
Jednak cały czas słyszałem dobijanie się albo to do okna, albo do drzwi. Prawdopodobnie na dole. Te potwory chcą tu wejść! Po chwili usłyszałem trzask szyby. Okno w końcu nie wytrzymało. Wyjrzałem przez okno w pokoju w którym przebywałem. Na ulicy był jeden chodzący. Z pokoju obok słyszałem ciche głosy, prawdopodobnie ktoś zostawił telewizor włączony, lub radio. Jestem pewny, że za niedługo dobiegające stamtąd dźwięki mogą przykuć uwagę chodzących potworów. Musiałbym się tam udać i wyłączyć to ustrojstwo. Kiedy serce przestało mi już tak mocno walić udało mi się usłyszeć coś niepokojącego. To epidemia! Przestrzeń powietrzna nad całym stanem Kentucky jest zamknięta. Zresztą tak jak i drogi. No nic, trzeba działać. W szafkach w pokoju nie znalazłem nic przydatnego.
No nie, chodzący w łazience! Zamknę lepiej ostrożnie te drzwi.
Udało mi się dotrzeć do pokoju na końcu korytarza, w którym faktycznie znajdowało się radio. Na szczęście pokój był pusty. Szybko je wyłączyłem, wyjrzałem przez okno i dostrzegłem kolejnego chodzącego.
Super wakacje...
Zacząłem mieć myśli, że nie wyjdę z tego cało, że mnie w końcu dopadną i rozszarpią. Dlaczego nikt z tym nic nie robi? W wiadomościach cały czas uspokajają, że to tylko epidemia, że pracują już nad lekarstwem. Chyba nie wiedzą co tu się dzieje...
Re: AAR Project Zomboid - wakacje w Muldraugh
Fajny AAR. Gierka też jest spoko, ale bardzo trudna. Ciekawe ile przetrwasz ?
- Grze848
- Caporal
- Posty: 53
- Rejestracja: piątek, 27 grudnia 2019, 13:17
- Lokalizacja: Sanok
- Been thanked: 14 times
Re: AAR Project Zomboid - wakacje w Muldraugh
Trudna jest, ale dla potrzeb AAR gram z scenariuszem "Tydzień później", z opisu wynika, że jest średnia ilość zombie, wszystkie domy nie zostały jeszcze ograbione, a prąd i woda zostaną odcięte po jakimś czasie. Start mam na poziomie hardcore, więc bez żadnych mnożników do doświadczenia i z pustym ekwipunkiem. To jeszcze nie jest ta najtrudniejsza wersja
Gra sama w sobie może pełnić również grę strategiczną (według mnie). Żeby przetrwać warto ulokować się w dobrym miejscu, znaleźć mapę miasta i zdobywać odpowiednie rzeczy. Warto już na początku mieć plan i grać ostrożnie. Samo zadrapanie przez chodzących da się wyleczyć, ugryzienie już nie
Gra sama w sobie może pełnić również grę strategiczną (według mnie). Żeby przetrwać warto ulokować się w dobrym miejscu, znaleźć mapę miasta i zdobywać odpowiednie rzeczy. Warto już na początku mieć plan i grać ostrożnie. Samo zadrapanie przez chodzących da się wyleczyć, ugryzienie już nie
- Grze848
- Caporal
- Posty: 53
- Rejestracja: piątek, 27 grudnia 2019, 13:17
- Lokalizacja: Sanok
- Been thanked: 14 times
Re: AAR Project Zomboid - wakacje w Muldraugh
Odc. 3 - jakoś sobie radzę
Nie, nie skończę tak jak oni. Muszę się wziąć za siebie. Przeszukam ten dom, oczyszczę go, może znajdę coś, czym będę mógł się bronić. Jasna cholera! Gdzie są moje papierosy? Musiałem je zostawić u siebie, w domku. Wpierw ściągnę firankę z okna, trochę materiału zawsze może mi się przydać.
Dobra, korytarz czysty, jeden chodzący w łazience. Dół czysty. Uff, to dobrze... Szyba wybita, ale jeden z nich widocznie po chwili wyszedł. Czas wziąć się za przeszukanie tej chałupy.
Ale zgłodniałem... Na szczęście w lodówce kawałek sera. W sumie to wezmę i cukinię na drogę. O, butelka z wodą, wezmę też miskę. Nóż do masła? Niezła broń , ale zawsze to coś.
Dwa opakowania chipsów, zapałki, młotek, ścierka do naczyń. Na pewno się to przyda. Hmm... Nic poza tym. Dobra, czas wyjść. Wrócę do domku, już nie pamiętam co tam zostawiłem.
O, samochód otwarty, ciekawe co w nim znajdę.
Praktycznie nic..., a w bagażniku buty. Ruszam w drogę, na zewnątrz o dziwo czysto.
Jestem, obejdę lepiej w około, zajrzę przez okna, mam nadzieję, że żadnego w środku nie będzie.
Okno w sypialni wybite, ale nikogo nie widać. O, jest jeden obok kuchni. Biorę się za niego!
Dwa ciosy między oczy, trzeci ostateczny, ale z noża już nic nie będzie. No trudno... przynajmniej chodzący leży.
Wygląda na to, że domek czysty. W sypialni nie ma nikogo, przyciszyłem więc telewizor i przeleciałem po kanałach, ale żaden nie nadawał. Może trafiłem na złą porę? Ku*wa, gdzie są moje papierosy?! Muszę zapalić!
Są! To znaczy kluczyki do auta są! O, wezmę też radio. Pułka pełna książek, ale na nic mi one.
W łazience, w szafce dwa prześcieradła, zabiorę je ze sobą. Przydałaby mi się jakaś torba, albo plecak. Mam tu coś takiego? W kuchni trzy paczki chipsów, butelka z wodą, w lodówce kilka rzeczy, zjem coś. O, są! W szafce, papierosy. W końcu. No i to rozumiem, już mi lepiej... Otwieracz do konserw i kilka puszek. Wezmę, ale koniecznie potrzebuję jakiejś torby, więcej nie udźwignę. Moja ulubiona broń nóż do masła, super. Wezmę dwa. W samochodzie ponad pół baku paliwa, o i tabletki antydepresyjne, hehe. Wezmę je, ale może nie będę musiał ich brać, nic nie wiadomo... Ale hmm... nigdzie autem nie pojadę, tym gruchotem narobię więcej szumu. Sprawdzę tylko jeszcze co jest z tyłu na pace. Co najgorsze, noc się zbliża. Klucz do samochodu, zawsze może się przydać. Do nocy nie mam dużo czasu, muszę jeszcze przejrzeć domek obok, do którego niedawno uciekałem.
Niestety, szyba wybita, a już myślałem, że będzie nietykany. Niedaleko jeden chodzący, czas na niego.
Rozwalony, miał przy sobie zapałki, wezmę je. Ehh... czy to się kiedyś skończy? Do czego to doszło? Zabijam... ludzi? Nie, to nie są ludzie, na pewno nie.
Dobra, znalazłem plecak, ale nie mogę tu zostać na noc. Przeszukam jeszcze dom i idę dalej. W łazience dwa prześcieradła, w kuchni butelka z wodą, młotek, zapalniczka i zapałki. Z lodówki wziąłem ananasa i imbir. W domku nic poza tym, idę do kolejnego, może będzie nietknięty. Pewnie zawieszę na oknach te prześcieradła, mam nadzieję, że dzięki temu nie będą miały takiej ochoty by tam wejść. Chwila, radio w sypialni nadaje, wiadomości.
Mówią o zamkniętej przestrzeni powietrznej do odwołania, o tym, że niewiele wiedzą. O, oświadczenie prezydenta. Bardzo bogata wypowiedź... Chyba nikt tak naprawdę nie wie co tu się dzieje, centrum chorób pracuje, ale cały czas bez efektów. Wojsko próbuje sobie radzić, prowadzono ewakuacje. Nadeszły czasy, w których trzeba samemu sobie radzić... Idę stąd.
No nie, tu też szyba wybita...
Wracam do tamtego dużego domu, przeczekam w nim noc. Niedaleko był jeden chodzący, ale udało mi się przejść obok niego niepostrzeżenie. Dom bez zmian, nikogo w środku. Jestem na górze, drzwi zamknięte, nikt tu nie wejdzie - mam nadzieję... Poczekam, aż ściemnieje i idę spać. Wpierw coś zjem.
Nie, nie skończę tak jak oni. Muszę się wziąć za siebie. Przeszukam ten dom, oczyszczę go, może znajdę coś, czym będę mógł się bronić. Jasna cholera! Gdzie są moje papierosy? Musiałem je zostawić u siebie, w domku. Wpierw ściągnę firankę z okna, trochę materiału zawsze może mi się przydać.
Dobra, korytarz czysty, jeden chodzący w łazience. Dół czysty. Uff, to dobrze... Szyba wybita, ale jeden z nich widocznie po chwili wyszedł. Czas wziąć się za przeszukanie tej chałupy.
Ale zgłodniałem... Na szczęście w lodówce kawałek sera. W sumie to wezmę i cukinię na drogę. O, butelka z wodą, wezmę też miskę. Nóż do masła? Niezła broń , ale zawsze to coś.
Dwa opakowania chipsów, zapałki, młotek, ścierka do naczyń. Na pewno się to przyda. Hmm... Nic poza tym. Dobra, czas wyjść. Wrócę do domku, już nie pamiętam co tam zostawiłem.
O, samochód otwarty, ciekawe co w nim znajdę.
Praktycznie nic..., a w bagażniku buty. Ruszam w drogę, na zewnątrz o dziwo czysto.
Jestem, obejdę lepiej w około, zajrzę przez okna, mam nadzieję, że żadnego w środku nie będzie.
Okno w sypialni wybite, ale nikogo nie widać. O, jest jeden obok kuchni. Biorę się za niego!
Dwa ciosy między oczy, trzeci ostateczny, ale z noża już nic nie będzie. No trudno... przynajmniej chodzący leży.
Wygląda na to, że domek czysty. W sypialni nie ma nikogo, przyciszyłem więc telewizor i przeleciałem po kanałach, ale żaden nie nadawał. Może trafiłem na złą porę? Ku*wa, gdzie są moje papierosy?! Muszę zapalić!
Są! To znaczy kluczyki do auta są! O, wezmę też radio. Pułka pełna książek, ale na nic mi one.
W łazience, w szafce dwa prześcieradła, zabiorę je ze sobą. Przydałaby mi się jakaś torba, albo plecak. Mam tu coś takiego? W kuchni trzy paczki chipsów, butelka z wodą, w lodówce kilka rzeczy, zjem coś. O, są! W szafce, papierosy. W końcu. No i to rozumiem, już mi lepiej... Otwieracz do konserw i kilka puszek. Wezmę, ale koniecznie potrzebuję jakiejś torby, więcej nie udźwignę. Moja ulubiona broń nóż do masła, super. Wezmę dwa. W samochodzie ponad pół baku paliwa, o i tabletki antydepresyjne, hehe. Wezmę je, ale może nie będę musiał ich brać, nic nie wiadomo... Ale hmm... nigdzie autem nie pojadę, tym gruchotem narobię więcej szumu. Sprawdzę tylko jeszcze co jest z tyłu na pace. Co najgorsze, noc się zbliża. Klucz do samochodu, zawsze może się przydać. Do nocy nie mam dużo czasu, muszę jeszcze przejrzeć domek obok, do którego niedawno uciekałem.
Niestety, szyba wybita, a już myślałem, że będzie nietykany. Niedaleko jeden chodzący, czas na niego.
Rozwalony, miał przy sobie zapałki, wezmę je. Ehh... czy to się kiedyś skończy? Do czego to doszło? Zabijam... ludzi? Nie, to nie są ludzie, na pewno nie.
Dobra, znalazłem plecak, ale nie mogę tu zostać na noc. Przeszukam jeszcze dom i idę dalej. W łazience dwa prześcieradła, w kuchni butelka z wodą, młotek, zapalniczka i zapałki. Z lodówki wziąłem ananasa i imbir. W domku nic poza tym, idę do kolejnego, może będzie nietknięty. Pewnie zawieszę na oknach te prześcieradła, mam nadzieję, że dzięki temu nie będą miały takiej ochoty by tam wejść. Chwila, radio w sypialni nadaje, wiadomości.
Mówią o zamkniętej przestrzeni powietrznej do odwołania, o tym, że niewiele wiedzą. O, oświadczenie prezydenta. Bardzo bogata wypowiedź... Chyba nikt tak naprawdę nie wie co tu się dzieje, centrum chorób pracuje, ale cały czas bez efektów. Wojsko próbuje sobie radzić, prowadzono ewakuacje. Nadeszły czasy, w których trzeba samemu sobie radzić... Idę stąd.
No nie, tu też szyba wybita...
Wracam do tamtego dużego domu, przeczekam w nim noc. Niedaleko był jeden chodzący, ale udało mi się przejść obok niego niepostrzeżenie. Dom bez zmian, nikogo w środku. Jestem na górze, drzwi zamknięte, nikt tu nie wejdzie - mam nadzieję... Poczekam, aż ściemnieje i idę spać. Wpierw coś zjem.
- Grze848
- Caporal
- Posty: 53
- Rejestracja: piątek, 27 grudnia 2019, 13:17
- Lokalizacja: Sanok
- Been thanked: 14 times
Re: AAR Project Zomboid - wakacje w Muldraugh
Jeśli chciałby ktoś zagrać ze mną w PZ to czekam na wiadomości PW.
- Raleen
- Colonel Général
- Posty: 43394
- Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 3968 times
- Been thanked: 2527 times
- Kontakt:
Re: AAR Project Zomboid - wakacje w Muldraugh
Dopisałem się do ankiety, żeby głos Telamona nie był osamotniony i żebyś miał wybór
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.
Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
- Raleen
- Colonel Général
- Posty: 43394
- Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 3968 times
- Been thanked: 2527 times
- Kontakt:
Re: AAR Project Zomboid - wakacje w Muldraugh
OK, będę potrzebował taki obrazek to już wiem gdzie się zwrócić. Ale może po prostu ja taki niekumaty w tych sprawach....
Swoją drogą co to za gra ta Democracy 3, bo głosowałem jak ciemny lud na wyborach
Swoją drogą co to za gra ta Democracy 3, bo głosowałem jak ciemny lud na wyborach
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.
Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
- Telamon
- Maréchal d'Empire
- Posty: 6920
- Rejestracja: środa, 30 maja 2012, 17:27
- Lokalizacja: Kraków/Zakliczyn
- Has thanked: 697 times
- Been thanked: 404 times
- Kontakt:
Re: AAR Project Zomboid - wakacje w Muldraugh
Istnieje specjalny generator do tworzenia takich pasków, a nawet TVP chciało pozwać jego autora.
https://www.youtube.com/watch?v=GiHMadFbAxw
Democracy to gra ekonomiczno-polityczna. Grafiki tu nie ma, a głównie siedzi się nad rozmaitymi okienkami, tabelkami, suwakami, słupkami itd. Kieruje się partią rządzącą państwem. To całkiem zaawansowana symulacja polityki wewnętrznej i zewnętrznej, która uwzględnia multum czynników jak np. wpływ robotyzacji na bezrobocie.
Nie miałem niestety okazji zagrać ale chciałbym zobaczyć AAR z rozgrywki. Najlepiej w rodzimych klimatach - jestem ciekaw jak wierna realiom jest owa symulacja i co uwzględniono w modzie.
https://www.youtube.com/watch?v=GiHMadFbAxw
Democracy to gra ekonomiczno-polityczna. Grafiki tu nie ma, a głównie siedzi się nad rozmaitymi okienkami, tabelkami, suwakami, słupkami itd. Kieruje się partią rządzącą państwem. To całkiem zaawansowana symulacja polityki wewnętrznej i zewnętrznej, która uwzględnia multum czynników jak np. wpływ robotyzacji na bezrobocie.
Nie miałem niestety okazji zagrać ale chciałbym zobaczyć AAR z rozgrywki. Najlepiej w rodzimych klimatach - jestem ciekaw jak wierna realiom jest owa symulacja i co uwzględniono w modzie.
- Grze848
- Caporal
- Posty: 53
- Rejestracja: piątek, 27 grudnia 2019, 13:17
- Lokalizacja: Sanok
- Been thanked: 14 times
Re: AAR Project Zomboid - wakacje w Muldraugh
Coś mi się wydaje, że jednak uruchomi się Dobra Zmiana. A może to i lepiej, wybory prezydenckie w tym roku, to warto trochę do nich nawiązać.
- Grze848
- Caporal
- Posty: 53
- Rejestracja: piątek, 27 grudnia 2019, 13:17
- Lokalizacja: Sanok
- Been thanked: 14 times
Re: AAR Project Zomboid - wakacje w Muldraugh
Odc. 4 - schronienie (tymczasowe?)
Udało mi się zasnąć, ale chyba nie na długo. Jest ciemna noc, może to i lepiej? Będę mniej zauważalny przez te potwory. Dobra, wychodzę z domu.
Na zewnątrz trochę wieje, ale podwórko w miarę czyste. Idę przejrzeć dom naprzeciwko.
Jeden chodzący w środku i wyłamane drzwi z jakiegoś pokoju. Wolałem wejść przez okno. Dobra, leży, ale znowu rozwaliłem nóż... Na dłuższą metę powinienem wybrać lepszą broń i bardziej efektywniejszą. Wezmę jeszcze trzy prześcieradła. Pusty spryskiwacz i młotek, myślę, że te rzeczy mogą się przydać. Chodzący wyłamał drzwi, ale nie mam miejsca by wziąć deski z nich ze sobą. Mógłbym nimi zabarykadować okno. Zresztą i tak nie mam gdzie się osiedlić na stałe. Chyba czas najwyższy pomyśleć o takim miejscu. Mam trzy młotki, myślę, że jeden z nich może posłużyć mi jako broń. Czas ruszyć uliczką dalej.
Są kolejne dwa domy, a niedaleko jednego z nich jeden chodzący.
Był dosyć zwinny, ale rozwaliłem mu głowę.
Jeden chodzący w domu, ale udało mi się go wypłoszyć na zewnątrz, żeby za bardzo nie brudzić wnętrza.
Poza nim nie spotkałem nikogo. Całkiem dobre miejsce, okna i drzwi pozostały nienaruszone, więc jak to coś się tu dostało? Czas na przeszukanie. Zjem pół ananasa. W łazience znalazłem kilka rzeczy, ale wziąłem tylko prześcieradło. Być może zostanę tu na dłużej. Zasłoniłem okno roletą, a dwa prześcieradła zawiesiłem w sypialni i zasłoniłem nimi okna. Zejdę na dół, by zrobić to samo. Wyjrzałem przez szybę w tylnych drzwiach domu, stał tam jeden, ale pomyślałem, że jeśli będę się cicho zachowywał, to nie zwrócę jego uwagi.
Dobra, wszystkie okna zasłonięte. Za niedługo będę musiał pomyśleć o zdobyciu desek i gwoździ, muszę zabarykadować je od zewnątrz. Niedaleko widziałem chyba jakąś szopę, może tam coś znajdę. O, jest i ona.
Ale tu ciemno... Znalazłem tylko paczkę papierosów i poradnik do naprawy aut sportowych, nic ciekawego. Przejdę się do domu obok.
To nie dom, tylko jakaś drewniana kanciapa.
Wziąłem dwa pudełka gwoździ, scyzoryk, zapałki, dwie żarówki i dwa worki na śmieci. Oho, jakieś warczenie dobiega z zewnątrz, ale póki nie wiedzą, że tu jestem to jest dobrze. Rozejrzę się trochę po okolicy, tam jakiś kolejny dom. W końcu jeśli mam zostać tu dłużej to będzie to bardzo dobry pomysł. W ogóle to która jest godzina? Może znajdę gdzieś jakiś zegarek. Najlepiej będzie jak wejdę przez okno i zbadam dom od kuchni. Konewka, łopata. Jeśli ten ARMAGEDDON będzie trwał długo to chyba będę musiał się wziąć za uprawę ziemi. Kilka książek rolniczych, opakowania nasion - na pewno wezmę to ze sobą. Wrócę tu za niedługo, wpierw pójdę do domu zostawić kilka rzeczy, bo już mi ciężko dźwigać. No dobra, od razu lżej. Pewny jestem, że nie obejdzie się bez zbudowania wokoło ogrodzenia jeżeli chcę uprawiać warzywa i owoce, ale do tego jeszcze długa droga. Cały czas liczę na to, że epidemia się skończy, a drogi zostaną otworzone i będę mógł wrócić do siebie. Wracam na przeszukanie tamtej chałupy. Instrukcja obsługi agregatu, może się to przydać, kto wie kiedy odetną elektryczność. Trzy książki dla zabicia nudy, choć coś czuję, że nudzić się nie będę. Czy w ogóle ktoś jeszcze ocalał? Zaczynam mieć wątpliwości. Dosyć biedny ten dom. Widocznie ktoś zdążył go ograbić, drzwi otworzone... Zostawię zdobyte rzeczy w domu i pewnie wrócę do głównej drogi. Rozejrzę się trochę, ale najpierw pozbędę się ciał przy domu.
Poszedłem w prawo i proszę, kolejny dom do przeglądnięcia. Teraz w sumie najbardziej potrzebowałbym jakichś narzędzi. Muszę jakoś pozyskać deski, co by zabarykadować drzwi i okna.
Najwyższa pora, by coś zjeść. Chodzący w łazience, ciekawe co tam robił. Uuu, miała przy sobie to co lubię - papierosy.
Jakiś magazyn o naprawie samochodów i rowerów, może kiedyś przeczytam. Wziąłem jeszcze ze sobą zapałki, drut, butelkę z wodą i dwa młotki. Całkiem udane łowy. Mimo to dalej nie znalazłem tego, czego szukałem. Wolałbym mieć już zabezpieczone drzwi i okna, no ale cóż, nie można mieć wszystkiego. Przynajmniej żyję...
Udało mi się zasnąć, ale chyba nie na długo. Jest ciemna noc, może to i lepiej? Będę mniej zauważalny przez te potwory. Dobra, wychodzę z domu.
Na zewnątrz trochę wieje, ale podwórko w miarę czyste. Idę przejrzeć dom naprzeciwko.
Jeden chodzący w środku i wyłamane drzwi z jakiegoś pokoju. Wolałem wejść przez okno. Dobra, leży, ale znowu rozwaliłem nóż... Na dłuższą metę powinienem wybrać lepszą broń i bardziej efektywniejszą. Wezmę jeszcze trzy prześcieradła. Pusty spryskiwacz i młotek, myślę, że te rzeczy mogą się przydać. Chodzący wyłamał drzwi, ale nie mam miejsca by wziąć deski z nich ze sobą. Mógłbym nimi zabarykadować okno. Zresztą i tak nie mam gdzie się osiedlić na stałe. Chyba czas najwyższy pomyśleć o takim miejscu. Mam trzy młotki, myślę, że jeden z nich może posłużyć mi jako broń. Czas ruszyć uliczką dalej.
Są kolejne dwa domy, a niedaleko jednego z nich jeden chodzący.
Był dosyć zwinny, ale rozwaliłem mu głowę.
Jeden chodzący w domu, ale udało mi się go wypłoszyć na zewnątrz, żeby za bardzo nie brudzić wnętrza.
Poza nim nie spotkałem nikogo. Całkiem dobre miejsce, okna i drzwi pozostały nienaruszone, więc jak to coś się tu dostało? Czas na przeszukanie. Zjem pół ananasa. W łazience znalazłem kilka rzeczy, ale wziąłem tylko prześcieradło. Być może zostanę tu na dłużej. Zasłoniłem okno roletą, a dwa prześcieradła zawiesiłem w sypialni i zasłoniłem nimi okna. Zejdę na dół, by zrobić to samo. Wyjrzałem przez szybę w tylnych drzwiach domu, stał tam jeden, ale pomyślałem, że jeśli będę się cicho zachowywał, to nie zwrócę jego uwagi.
Dobra, wszystkie okna zasłonięte. Za niedługo będę musiał pomyśleć o zdobyciu desek i gwoździ, muszę zabarykadować je od zewnątrz. Niedaleko widziałem chyba jakąś szopę, może tam coś znajdę. O, jest i ona.
Ale tu ciemno... Znalazłem tylko paczkę papierosów i poradnik do naprawy aut sportowych, nic ciekawego. Przejdę się do domu obok.
To nie dom, tylko jakaś drewniana kanciapa.
Wziąłem dwa pudełka gwoździ, scyzoryk, zapałki, dwie żarówki i dwa worki na śmieci. Oho, jakieś warczenie dobiega z zewnątrz, ale póki nie wiedzą, że tu jestem to jest dobrze. Rozejrzę się trochę po okolicy, tam jakiś kolejny dom. W końcu jeśli mam zostać tu dłużej to będzie to bardzo dobry pomysł. W ogóle to która jest godzina? Może znajdę gdzieś jakiś zegarek. Najlepiej będzie jak wejdę przez okno i zbadam dom od kuchni. Konewka, łopata. Jeśli ten ARMAGEDDON będzie trwał długo to chyba będę musiał się wziąć za uprawę ziemi. Kilka książek rolniczych, opakowania nasion - na pewno wezmę to ze sobą. Wrócę tu za niedługo, wpierw pójdę do domu zostawić kilka rzeczy, bo już mi ciężko dźwigać. No dobra, od razu lżej. Pewny jestem, że nie obejdzie się bez zbudowania wokoło ogrodzenia jeżeli chcę uprawiać warzywa i owoce, ale do tego jeszcze długa droga. Cały czas liczę na to, że epidemia się skończy, a drogi zostaną otworzone i będę mógł wrócić do siebie. Wracam na przeszukanie tamtej chałupy. Instrukcja obsługi agregatu, może się to przydać, kto wie kiedy odetną elektryczność. Trzy książki dla zabicia nudy, choć coś czuję, że nudzić się nie będę. Czy w ogóle ktoś jeszcze ocalał? Zaczynam mieć wątpliwości. Dosyć biedny ten dom. Widocznie ktoś zdążył go ograbić, drzwi otworzone... Zostawię zdobyte rzeczy w domu i pewnie wrócę do głównej drogi. Rozejrzę się trochę, ale najpierw pozbędę się ciał przy domu.
Poszedłem w prawo i proszę, kolejny dom do przeglądnięcia. Teraz w sumie najbardziej potrzebowałbym jakichś narzędzi. Muszę jakoś pozyskać deski, co by zabarykadować drzwi i okna.
Najwyższa pora, by coś zjeść. Chodzący w łazience, ciekawe co tam robił. Uuu, miała przy sobie to co lubię - papierosy.
Jakiś magazyn o naprawie samochodów i rowerów, może kiedyś przeczytam. Wziąłem jeszcze ze sobą zapałki, drut, butelkę z wodą i dwa młotki. Całkiem udane łowy. Mimo to dalej nie znalazłem tego, czego szukałem. Wolałbym mieć już zabezpieczone drzwi i okna, no ale cóż, nie można mieć wszystkiego. Przynajmniej żyję...
- Grze848
- Caporal
- Posty: 53
- Rejestracja: piątek, 27 grudnia 2019, 13:17
- Lokalizacja: Sanok
- Been thanked: 14 times
Re: AAR Project Zomboid - wakacje w Muldraugh
Odc. 5 - dom zabezpieczony
Na ogół dom był dosyć pusty. Czas ruszyć dalej.
O, a to ciekawe...
Muszę się temu przyjrzeć z bliska, nie wiadomo co siedzi w środku. Może jacyś ocalali ludzie? Zajrzę przez okno. Jedno z nich pomimo barykady zostało wybite. Albo ktoś zabarykadował je bo zostało wybite? Ktoś leży w środku.
Z tyłu domu czwórka chodzących! Muszę się zachowywać cicho. Zdejmę barykadę z rozbitego okna, usunę szkło i zbadam dom. Narobiłem trochę hałasu, ale wygląda na to, że w środku nikogo nie ma, oprócz dwóch ciał - tak, było też drugie. W sypialni trzecie ciało. Co tu się stało? Do pokoju drzwi wyłamane, przynajmniej będę mógł zabrać ze sobą deski. Najpierw przeszukam tych nieszczęśników. Nie znalazłem przy nich nic ciekawego, zresztą jak i w całym domu. No, poza kijem golfowym, puszkami z jedzeniem i deskami. Zaglądnę jeszcze do garażu obok, może uda mi się tam wejść.
Jest okno, ale zamknięte. Muszę je rozbić, żeby dostać się do środka. Udało mi się zauważyć kilka skrzyń wewnątrz. Hałas może zwrócić uwagę chodzących nieopodal, ale muszę spróbować.
Dobra, udało się. Pełno tu różnych bardzo przydatnych rzeczy, ale już nie jestem w stanie nic więcej ze sobą zabrać. Muszę wrócić do kryjówki i opróżnić plecak, po czym tu wrócić. Obym tylko zapamiętał drogę... Nie wracałem do drogi głównej, udało mi się przeciąć po linii prostej, dzięki czemu łatwiej będzie mi wrócić. Czas, by się trochę rozpakować. Muszę zapalić. Dobra, mam trzy deski, czas zrobić z nich użytek.
Zabarykadowałem tylne drzwi, okno i okno z przodu.
Póki jest prąd przygotuję sobie gotowy obiad, zjem i ruszę do tamtego garażu. Przydałby się śrubokręt, mógłbym rozmontowywać drzwi z domów, żeby pozyskiwać deski. Ajj, niedobrze, przypaliłem. No cóż, dobre i to. Ruszam w drogę... Przed wyjściem pomyślałem, że dobrym rozwiązaniem będzie nabicie kija bejsbolowego kilkoma gwoźdźmi.
Jeden chodzący najwyraźniej chce do piachu, jednak nie będę się nim zajmował. Może kryjówka go nie zainteresuje. Nie mam na to czasu, ściemnia się.
O, tak, potrzebowałem jakiejś rozrywki. Ten kij całkiem dobrze się sprawdza. Coś mi nie dobrze, mam mdłości...
Wszystko, co było mi potrzebne już wziąłem: dwie dratwy, dwa druty, półtora kanistra z benzyną, młotek kowalski, nić, nóż myśliwski, palnik gazowy, przewód elektryczny, taśmę samoprzylepną i jakieś książkowe poradniki. Muszę wrócić na noc do kryjówki.
Podróż przebiegła bez większych problemów, teraz już miałem czas, by się rozprawić z tym chodzącym przy grobach, jutro go tam wsadzę. Muszę również wybrać się z powrotem do tamtego domu i ściągnąć z niego barykady, by założyć je u siebie.
Usłyszałem jakieś szeleszczenie gałęzi. No fakt, rosną niedaleko drzewa. O nie! Ich wycie! Podchodzą za blisko, muszę wyjść i się z nimi rozprawić. Okazało się jednak, że w pobliżu nie było żadnego chodzącego. Ehh... mam już jakieś omamy? No nic, czas się rozpakować. Zostawię ze sobą tylko ten nóż myśliwski, zawsze może mi się przydać. Spać mi się chcę, ale pomyślałem, że przeczytam jeden z poradników, ten akurat dotyczy budowy metalowego ogrodzenia. Znowu szeleszczenie i wycie, może znowu mi się wydaje. Chyba jestem tym wszystkim za bardzo przewrażliwiony. Przeczytam coś jeszcze. Poradnik dotyczący elektryczności, budowy paneli słonecznych - na pewno przydatna wiedza. Zjem chipsy, zapalę i idę spać. Przede mną ciężki dzień, muszę zabezpieczyć swoją kryjówkę.
Dobra Andy, czas wstawać. Rozsunąłem zasłony, ale na zewnątrz wciąż było ciemno. Czułem się już jednak w miarę wyspany. Zejdę na dół, przeczytam jakąś książkę na poprawę humoru i ruszam. Znalazłem gazetę. Ciekawe rzeczy, czy to kiedyś wróci? Ten normalny świat? Wezmę coś z lodówki na drogę i idę. Eee, nie jest tak ciemno, po prostu trochę pochmurnie.
Czyli jednak nic mi się nie przesłyszało, chodzący za domem. I to nie jeden. Rzucił się na mnie, a byłem dosyć daleko. Zaczynają być coraz bardziej niebezpieczni.
Dotarłem do tamtego domu, z okna usłyszałem głosy, wydobywały się one z telewizora. Wszedłem do środka, akurat leciały wiadomości. Komunikat z Białego Domu. Prezydent żyje, a więc rząd cały czas działa i próbują to opanować. Z tego co się dowiedziałem, to prezydent dalej nie wie zbyt wiele, za niedługo ma się spotkać z generałem i przekazać potem więcej informacji. Jednak ja nie mam czasu, by tu czekać. Muszę zrobić swoje. Udało mi się zabrać ze sobą 8 desek. To całkiem sporo. Najwyższa pora powrócić do domu i obić go trochę zdobytymi deskami. Szczerze? To ma już dość targania ich, ciężkie są...
O i pięknie. Co prawda do całkowitego zabarykadowania drzwi i okien brakło mi jeszcze 9 desek to i tak ciężko już będzie jakiejkolwiek istocie przedostać się do środka domu. No chyba, że zajmie się głównymi drzwiami, ale na tą chwilę nie mogę nic z tym zrobić, nie będę przecież za każdym razem ściągał i zakładał barykadę. Może coś uda mi się wymyślić w tej sprawie. Teraz czas na odpoczynek, muszę coś zjeść, może poczytam jakąś gazetę czy książkę. Trochę rozrywki dobrze mi zrobi.
Nieźle... Zamiast przypilnować to znowu przypaliłem gotowy obiad. Nie będę nawet tego jadł, burak cukrowy wystarczy. Zresztą mam jeszcze chipsy. Książka przeczytana - od razu lepiej. Nie ma co tracić dnia, muszę wrócić tam i ściągnąć jeszcze kilka desek. Dobra, mam jeszcze 3. Szkoda, że nie mam przy sobie śrubokrętu, pozbyłbym się kilku drzwi i pozyskał deski.
Wzmocniłem frontową barykadę domu. Przydałaby mi się piła, pełno tu drzew, mógłbym w jakiś sposób ich użyć. Coś mi się wydaje, że za niedługo wybiorę się na dłuższą wycieczkę po okolicy.
Na ogół dom był dosyć pusty. Czas ruszyć dalej.
O, a to ciekawe...
Muszę się temu przyjrzeć z bliska, nie wiadomo co siedzi w środku. Może jacyś ocalali ludzie? Zajrzę przez okno. Jedno z nich pomimo barykady zostało wybite. Albo ktoś zabarykadował je bo zostało wybite? Ktoś leży w środku.
Z tyłu domu czwórka chodzących! Muszę się zachowywać cicho. Zdejmę barykadę z rozbitego okna, usunę szkło i zbadam dom. Narobiłem trochę hałasu, ale wygląda na to, że w środku nikogo nie ma, oprócz dwóch ciał - tak, było też drugie. W sypialni trzecie ciało. Co tu się stało? Do pokoju drzwi wyłamane, przynajmniej będę mógł zabrać ze sobą deski. Najpierw przeszukam tych nieszczęśników. Nie znalazłem przy nich nic ciekawego, zresztą jak i w całym domu. No, poza kijem golfowym, puszkami z jedzeniem i deskami. Zaglądnę jeszcze do garażu obok, może uda mi się tam wejść.
Jest okno, ale zamknięte. Muszę je rozbić, żeby dostać się do środka. Udało mi się zauważyć kilka skrzyń wewnątrz. Hałas może zwrócić uwagę chodzących nieopodal, ale muszę spróbować.
Dobra, udało się. Pełno tu różnych bardzo przydatnych rzeczy, ale już nie jestem w stanie nic więcej ze sobą zabrać. Muszę wrócić do kryjówki i opróżnić plecak, po czym tu wrócić. Obym tylko zapamiętał drogę... Nie wracałem do drogi głównej, udało mi się przeciąć po linii prostej, dzięki czemu łatwiej będzie mi wrócić. Czas, by się trochę rozpakować. Muszę zapalić. Dobra, mam trzy deski, czas zrobić z nich użytek.
Zabarykadowałem tylne drzwi, okno i okno z przodu.
Póki jest prąd przygotuję sobie gotowy obiad, zjem i ruszę do tamtego garażu. Przydałby się śrubokręt, mógłbym rozmontowywać drzwi z domów, żeby pozyskiwać deski. Ajj, niedobrze, przypaliłem. No cóż, dobre i to. Ruszam w drogę... Przed wyjściem pomyślałem, że dobrym rozwiązaniem będzie nabicie kija bejsbolowego kilkoma gwoźdźmi.
Jeden chodzący najwyraźniej chce do piachu, jednak nie będę się nim zajmował. Może kryjówka go nie zainteresuje. Nie mam na to czasu, ściemnia się.
O, tak, potrzebowałem jakiejś rozrywki. Ten kij całkiem dobrze się sprawdza. Coś mi nie dobrze, mam mdłości...
Wszystko, co było mi potrzebne już wziąłem: dwie dratwy, dwa druty, półtora kanistra z benzyną, młotek kowalski, nić, nóż myśliwski, palnik gazowy, przewód elektryczny, taśmę samoprzylepną i jakieś książkowe poradniki. Muszę wrócić na noc do kryjówki.
Podróż przebiegła bez większych problemów, teraz już miałem czas, by się rozprawić z tym chodzącym przy grobach, jutro go tam wsadzę. Muszę również wybrać się z powrotem do tamtego domu i ściągnąć z niego barykady, by założyć je u siebie.
Usłyszałem jakieś szeleszczenie gałęzi. No fakt, rosną niedaleko drzewa. O nie! Ich wycie! Podchodzą za blisko, muszę wyjść i się z nimi rozprawić. Okazało się jednak, że w pobliżu nie było żadnego chodzącego. Ehh... mam już jakieś omamy? No nic, czas się rozpakować. Zostawię ze sobą tylko ten nóż myśliwski, zawsze może mi się przydać. Spać mi się chcę, ale pomyślałem, że przeczytam jeden z poradników, ten akurat dotyczy budowy metalowego ogrodzenia. Znowu szeleszczenie i wycie, może znowu mi się wydaje. Chyba jestem tym wszystkim za bardzo przewrażliwiony. Przeczytam coś jeszcze. Poradnik dotyczący elektryczności, budowy paneli słonecznych - na pewno przydatna wiedza. Zjem chipsy, zapalę i idę spać. Przede mną ciężki dzień, muszę zabezpieczyć swoją kryjówkę.
Dobra Andy, czas wstawać. Rozsunąłem zasłony, ale na zewnątrz wciąż było ciemno. Czułem się już jednak w miarę wyspany. Zejdę na dół, przeczytam jakąś książkę na poprawę humoru i ruszam. Znalazłem gazetę. Ciekawe rzeczy, czy to kiedyś wróci? Ten normalny świat? Wezmę coś z lodówki na drogę i idę. Eee, nie jest tak ciemno, po prostu trochę pochmurnie.
Czyli jednak nic mi się nie przesłyszało, chodzący za domem. I to nie jeden. Rzucił się na mnie, a byłem dosyć daleko. Zaczynają być coraz bardziej niebezpieczni.
Dotarłem do tamtego domu, z okna usłyszałem głosy, wydobywały się one z telewizora. Wszedłem do środka, akurat leciały wiadomości. Komunikat z Białego Domu. Prezydent żyje, a więc rząd cały czas działa i próbują to opanować. Z tego co się dowiedziałem, to prezydent dalej nie wie zbyt wiele, za niedługo ma się spotkać z generałem i przekazać potem więcej informacji. Jednak ja nie mam czasu, by tu czekać. Muszę zrobić swoje. Udało mi się zabrać ze sobą 8 desek. To całkiem sporo. Najwyższa pora powrócić do domu i obić go trochę zdobytymi deskami. Szczerze? To ma już dość targania ich, ciężkie są...
O i pięknie. Co prawda do całkowitego zabarykadowania drzwi i okien brakło mi jeszcze 9 desek to i tak ciężko już będzie jakiejkolwiek istocie przedostać się do środka domu. No chyba, że zajmie się głównymi drzwiami, ale na tą chwilę nie mogę nic z tym zrobić, nie będę przecież za każdym razem ściągał i zakładał barykadę. Może coś uda mi się wymyślić w tej sprawie. Teraz czas na odpoczynek, muszę coś zjeść, może poczytam jakąś gazetę czy książkę. Trochę rozrywki dobrze mi zrobi.
Nieźle... Zamiast przypilnować to znowu przypaliłem gotowy obiad. Nie będę nawet tego jadł, burak cukrowy wystarczy. Zresztą mam jeszcze chipsy. Książka przeczytana - od razu lepiej. Nie ma co tracić dnia, muszę wrócić tam i ściągnąć jeszcze kilka desek. Dobra, mam jeszcze 3. Szkoda, że nie mam przy sobie śrubokrętu, pozbyłbym się kilku drzwi i pozyskał deski.
Wzmocniłem frontową barykadę domu. Przydałaby mi się piła, pełno tu drzew, mógłbym w jakiś sposób ich użyć. Coś mi się wydaje, że za niedługo wybiorę się na dłuższą wycieczkę po okolicy.