1914: Twilight in the East 1914 (GMT)

Planszowe gry historyczne (wojenne, strategiczne, ekonomiczne, symulacje konfliktów) dotyczące I wojny światowej i okresu międzywojennego.
Awatar użytkownika
Karel W.F.M. Doorman
Admiraal van de Vloot
Posty: 10509
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 16:24
Lokalizacja: lichte kruiser HrMs "De Ruyter"
Has thanked: 2071 times
Been thanked: 2807 times

Re: 1914: Twilight in the East 1914 (GMT)

Post autor: Karel W.F.M. Doorman »

Mój pierwszy kontakt wbił we mnie przekonanie, że ta gra jest bardzo żmudna. Gralismy tylko w scenariusz Kraśnik. Dla rozstrzygnięcia starcia trzeba czasem jednego, czasem dwóch, a czasem nawet trzech rzutów.

Zrobiłem w vassalu cały front wchodni na zasadach Tannenbergu, które muszę zmodyfikować, by pasowały pod cały obszar, a nie tylko Tannenberg.
Wtedy zobaczę jak to faktycznie działa.
Follow me!
Kontradmirał Karel Doorman do swoich podwładnych, Morze Jawajskie, 27 lutego 1942 roku.
Awatar użytkownika
cadrach
Capitaine
Posty: 877
Rejestracja: niedziela, 6 listopada 2011, 10:30
Lokalizacja: Puszcza Piska
Has thanked: 84 times
Been thanked: 141 times
Kontakt:

Re: 1914: Twilight in the East 1914 (GMT)

Post autor: cadrach »

To prawda, rozstrzygnięcie bitwy to co najmniej jeden rzut na wynik walki i po jednym teście na wyczerpanie oddziałów, a czasem będzie tych rzutów więcej. Nie brzmi to zachęcająco, ale nie odczułem, by gra była bardziej żmudna, niż większość innych gier wojennych. A te mechanizmy dodają głębi, trzeba zwracać uwagę na różne parametry jednostek. Mnie to się spodobało i uważam tę trójstopniowość za jeden z ważnych atutów gry. Może chodzi o to, że bitew nie było aż tak dużo. Może gracze, którzy walczyli na południowych frontach, mają inne wrażenia i odczuli to jako uciążliwe.

A może mamy inne progi cierpliwości lub definicje tego, co żmudne. Jestem goistą. Dla mnie wszystko, co ma instrukcję dłuższą niż strona A4 i nie ma dynamizmu i dramatyzmu partii w go, jest żmudne. Zasiadając do gry wojennej, godzę się z tym, że zasiadam do żmudnego przesuwania żetonów, zliczania różnych punktów i szukania korzystnych modyfikatorów.

Nie jestem vassalistą, ale może w przyszłości będę korzystał z monitora odpowiedniej wielkości, by przekonać się do tego programu. Póki co gram wyłącznie na żywo, ale obserwuję Twoje rozgrywki w Tannenberg, widziałem też przygotowywaną dużą planszę do całego frontu. Będę czytał raporty :-)
Ostatnio zmieniony piątek, 15 lipca 2022, 10:18 przez cadrach, łącznie zmieniany 1 raz.
no school, no work, no problem
Awatar użytkownika
Karel W.F.M. Doorman
Admiraal van de Vloot
Posty: 10509
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 16:24
Lokalizacja: lichte kruiser HrMs "De Ruyter"
Has thanked: 2071 times
Been thanked: 2807 times

Re: 1914: Twilight in the East 1914 (GMT)

Post autor: Karel W.F.M. Doorman »

Mi ten próg z wiekiem się przesuwa. W stronę prostoty. Swoją drogą tak samo ma Darek Góralski.
Follow me!
Kontradmirał Karel Doorman do swoich podwładnych, Morze Jawajskie, 27 lutego 1942 roku.
Awatar użytkownika
Karel W.F.M. Doorman
Admiraal van de Vloot
Posty: 10509
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 16:24
Lokalizacja: lichte kruiser HrMs "De Ruyter"
Has thanked: 2071 times
Been thanked: 2807 times

Re: 1914: Twilight in the East 1914 (GMT)

Post autor: Karel W.F.M. Doorman »

Zagrałem z Simbą w Tannenberg, Trochę przetrawiłem walkę i ją rozumiem. W sumie reszta szczegółów też powoli się układała w głowie.

Gra się sympatycznie, ale mojego zachwytu ta gra nie wzbudziła. Jak na razie.
Follow me!
Kontradmirał Karel Doorman do swoich podwładnych, Morze Jawajskie, 27 lutego 1942 roku.
Awatar użytkownika
Bambrough
Adjoint
Posty: 738
Rejestracja: poniedziałek, 14 czerwca 2010, 14:45
Lokalizacja: Ortelsburg/Warszawa
Has thanked: 2 times
Been thanked: 26 times

Re: 1914: Twilight in the East 1914 (GMT)

Post autor: Bambrough »

Operacja Mazurska 2022

Planszowe gry wojenne są obecne w moim życiu od dłuższego czasu. Przy okazji grania wielokrotnie miałem okazję zaobserwować różne ciekawe aktywności z nimi związane, które wpływały na moją wyobraźnię. W 2016 r. podczas Agro War doświadczyłem nie tylko połączenia gier wojennych z wypoczynkiem na łonie natury, ale również zobaczyłem przebieg jednej z wypraw organizowanych pod szyldem „Band of Gamers”. Wtedy grupie entuzjastów historii wojskowości zza oceanu przewodził sam Mark Simonitch. Poza tym zawsze dosyć interesująco wyglądały dla mnie relacje z wielu konwentów w Stanach Zjednoczonych dedykowanych grom wojennym tzw. „monsterom”. Do tego wszystkiego, odkąd zajmuję się edukacją wojskową, doszło jeszcze zainteresowanie podróżą historyczno-wojskową, jako jedną z form organizacyjnych procesu nauczania, służąca przybliżaniu dziedzictwa historycznego w jego naturalnej postaci i środowisku.

Wszystkie te inicjatywy sprawiły, że zapragnąłem wziąć udział w jakimś wydarzeniu, które łączyłoby w sobie po trochu każdą z nich. Trudno było takie znaleźć więc najłatwiej okazało się stworzyć „coś” od podstaw. Najpierw trzeba było znaleźć jakąś heksową grę, która według opinii innych graczy należy do kategorii tych cięższych tytułów, jest tematycznie i mechanicznie atrakcyjna, i do której da się znaleźć kilku dostatecznie zaznajomionych z zasadami graczy. Wielokrotnie o pomyśle pisałem ze Sławkiem, heksowym wyjadaczem. Wally, który na konwentach wybiera jakość ponad ilość, czyli nieraz woli zagrać w jedną długą i ciekawą grę zamiast kilkunastu pomniejszych planszówek, zasugerował abyśmy zagrali w 1914: Twilight in the East. Nie miałem nic przeciwko bo uwielbiam tę grę i jest ona bliska memu sercu z tego względu, że od urodzenia jestem bardzo związany z Mazurami.

Dobór gry sprawił, że automatycznie najlepszym miejscem na przeprowadzenie tak ambitnej rozgrywki okazała się moja wioseczka leżąca na terenie Gminy Wielbark, której ziemie są miejscem wyjątkowym na mapie pierwszo-wojennych zmagań w regionie Warmii i Mazur i już na zawsze pozostaną związane z historią frontu wschodniego I Wojny Światowej. Zdecydowały w tym miejscu także względy praktycznie. Każda wioska w mojej gminie posiada wspaniale wyposażoną świetlicę wiejską, której wynajęcie na imprezy kosztuje przysłowiowe grosze, a w przypadku przedsięwzięć promocyjnych takich jak nasze spotkanie, można ją użytkować za darmo. Zaplecze prowiantowo-noclegowe zdecydowali się wziąć na swoje barki moi wspaniali rodzice. Tak więc pozostało jedynie zwerbować resztę graczy i wyznaczyć termin przedsięwzięcia. Okres wakacyjny sprzyja tego typu spotkaniom oraz idealnie wpisuje się w rocznicowe wspomnienie wybuchu I Wojny Światowej, okresu mobilizacji stron do wojny i pierwszych starć w Prusach Wschodnich. Zaplanowaliśmy zmagania w kampanię TitE na weekend 8-10.07.2022. Początkowo zakładaliśmy, że przypadnie po 3 graczy na stronę, ale wskutek planów urlopowych i innych czynników ostatecznie przyszło nam toczyć boje na planszy w czteroosobowym składzie. Oprócz mnie i Sławka w rolę dowódców wcielili się jeszcze Adam zwany „Cadrachem” i Rafał zwany „Szczygorem”. Ze względów praktycznych podzieliliśmy się na zespoły w następujący sposób: Ja miałem dowodzić Niemcami, Rafał siłami Austro-Węgierskimi, Adam Rosjanami na odcinku północnym, a Sławek Rosjanami na odcinku południowym. Ostatecznie Rafał oddał mi jeszcze pod komendę I Armię Austro-Węgierską.

Jak już wspomniałem we wstępie na temat pobudek organizacji spotkania, w planie imprezy znalazło się nie tylko granie, ale również zwiedzanie kościoła ewangelickiego w Wielbarku, w którym podczas Bitwy pod Tannebergiem znajdował się lazaret, odwiedzenie pomnika gen. Samsonowa symbolizującego miejsce jego śmierci oraz cmentarzy i kwater wojennych z okresu bitwy. Do tego wszystkiego mieliśmy obcować z naturą typową dla mazurskiej wsi i korzystać z jej uroków.

Zasadniczym celem tego mini-konwentu było przede wszystkim odpocząć i miło spędzić czas w zacnym gronie obcując z historią na planszy. Do pomniejszych celów należało sprawdzenie tej formy hobbystycznej pod kątem dalszych, cyklicznych spotkań i rozgrywek w 1914: Twilight in the East, doskonalenie zasad gry, zapoznanie się z pełną kampanią i rozegranie tylu etapów ile się tylko da oraz sprawdzenie możliwości świetlicy względem zorganizowania jakiegoś większego konwentu.

Całe przedsięwzięcie rozpoczęliśmy wczesnym popołudniem z Rafałem w Warszawie 07.07.2022, w sam raz aby dotrzeć do Wielbarka na nie lada sportowe wydarzenie. Okazało się, że tego dnia w finale turnieju o Puchar Starosty Szczycieńskiego drużyna z mojej wioski Wałpusza 07 Jesionowiec zmierzyła się z faworyzowaną ekipą Omulwi Wielbark. Lokalne derby po zaciętym boju na swoją korzyść rozstrzygnęła dużo bardziej doświadczona drużyna z Wielbarka, która zwyciężyła 4:2. Mecz mógł się podobać i być może skończyłby się innym wynikiem gdyby sędzia uznał prawidłowo strzeloną bramkę przez chłopaków z Wałpuszy zaraz na początku meczu. Niemniej drugie miejsce w tak szacownym gronie powiatowych drużyn i zacna premia finansowa to także nie lada sukces. Po meczu uzupełniliśmy zapasy tzw. „czynnika wspomagania dowodzenia” i udaliśmy się do świetlicy aby przygotować salę do grania.

Następnego dnia po śniadaniu udaliśmy się do Szczytna aby odebrać z dworca generałów: Samsonowa i Renenkampfa czyli Adama i Sławka. Dość symboliczne spotkanie na dworcu, które przywołuję na myśl znaną legendę. Zanim jednak podjęliśmy chłopaków z pociągu to zdążyliśmy jeszcze pospacerować i zobaczyć z zewnątrz piękny, ewangelicki kościół w Szczytnie, który skrywa wewnątrz pamiątkową tablicę poległych w I Wojnie Światowej wywodzących się z lokalnej ludności. Niestety nie udało się nam zajrzeć do środka. Ponadto podziwialiśmy wciąż remontowany dworzec kolejowy, podczas którego renowacji części zewnętrznej odkryto okazały napis „Ortelsburg” czyli nazwę miasta, kiedy znajdowało się jeszcze ono w granicach Niemiec. W pełnym już składzie udaliśmy się na plac boju aby dokończyć setup gry. Kiedy wszystko było już gotowe udaliśmy się na przerwę obiadową.

Nasyceni posiłkiem, z baterią trunków pod ręką sponsorowanych przez lokalny browar „Jurand” usłyszeliśmy pierwsze „sierpniowe salwy”. Pierwsze dwa etapy kampanii to działania prowadzone w Prusach Wschodnich, z tym że w pierwszym etapie Rosjanie mogą jedynie poruszać się siłami I Armii. Dowódca rosyjskiego, północnego odcinka frontu zdecydował się nie bawić w konwenanse tylko nacierać w kierunku na Królewiec wszystkimi dostępnymi siłami. Niemcy nie mogli w tej sytuacji pozostawać dłużni i w efekcie po dwóch etapach większość dywizji obu stron moralnie stała nad krawędzią demoralizacji. To odważne otwarcie Rosjan pokrzyżowało plany dowódcy VIII Armii, który planował wycofać część dywizji i posłać je naprzeciw II Armii Samsonowa, która zaczynała zmierzać ku granicom Prus Wschodnich. Większość jej sił kierowała się na trudne do przebycia bagna. Niemcy w swoim zamyśle mieli spokojnie opóźniać Rosjan i doczekać nadejścia posiłków z frontu zachodniego, ale w tej sytuacji wszystko wskazywało na dość niepewną przyszłość.

Od trzeciego etapu aktywowane zostały formacje z pozostałych odcinków frontu i zaczęła się prawdziwa jatka. Na południowym odcinku siły C.K. Monarchii miały odrobinę bardziej elastyczne pole manewru, ponieważ nie wszystkie armie mają ustalone cele wojny, wskutek czego ruchliwość ich jest dużo bardziej swobodna. Z kolei armie rosyjskie mają o wiele bardziej ambitne cele, wskutek czego musza działać nieco bardziej rozważnie. Na całej długości południowego odcinka frontu trwał bój spotkaniowy. Siły z różnym skutkiem atakowały i kontratakowały. Moskale próbowali zrolować front przeciwnika od południa bo mieli tam największa przewagę, ale zdobycze terenowe okazały się niewielkie. Z kolei I Armia Austro-Węgierska, która była bardzo silna i za zadanie otrzymała zająć Lublin, uzyskała niewielkie sukcesy na tle stojącej naprzeciwko niej IV Armii Rosyjskiej. Na północy stagnacja, oddziały poszarpane krwawymi walkami nadal starały się odzyskać siły. II Armia Samsonowa niestrudzenie przedzierała się przez bagna w kierunku na Willenberg i Ortelsburg.

Kolejne etapy nie przyniosły wielkich zmian. W Prusach Wschodnich II Armia nawiązała kontakt ogniowy z opóźniającymi ich marsz nielicznymi niemieckimi brygadami osłonowymi. Główne siły VIII Armii po krótkim wypoczynku zaczęły nękać I Armię Rennenkampfa. W centrum garnizon warszawski przemieszczał się w kierunku Wielkopolski. Na południu zaś I C.K. Armii udało się uzyskać widoczną przewagę nad walczącą w tym rejonie IV Armią Rosyjską. Sławek nie chciał porzucać planów wojennych co w rezultacie uniemożliwiło odwrót zagrożonym dywizjom rosyjskim. Zaczęliśmy się zastanawiać wtedy czy poświęcenie własnych sił kosztem punktów zwycięstwa za porzucenie celów ma sens i w którym momencie to najlepiej zrobić. Pozostałe odcinki frontu to seria ciekawych manewrów rosyjskich i austro-węgierskich, w wyniku czego pierwsze formacje musiały zacząć się mierzyć z ograniczonym zaopatrzeniem. Duże nasycenie terenu wojskiem na tym odcinku sprawia, że rozgrywka jest tu niezwykle interesująca, intensywna i bardzo dynamiczna. Po tak udanym otwarciu przyszła pora na grillowanie i niekończące się rozmowy, które zakończyły nam pierwszy dzień zmagań.

W sobotę 9 lipca po śniadaniu wybraliśmy się zwiedzić kościół ewangelicki w Wielbarku, w którym mieścił się lazaret podczas bitwy tanneberskiej. Dawno nie byłem w jego murach. Wnętrze przywołało nostalgiczne wspomnienia, zwłaszcza w momencie porównania stanu obecnego z fotografiami z okresu bitwy. Otrzymaliśmy promocyjne prezenty od Urzędu Gminy i niewielką publikację z wystawy czasowej, która została przygotowana na 100 lecie obchodów tego sławnego starcia. Udało się nam też wdrapać na kilka kondygnacji wieży kościelnej i dawny chór, skąd rozciągnęła się przed nami dosyć ponura perspektywa. Po zwiedzaniu kościoła pojechaliśmy zobaczyć pomnik upamiętniający śmierć gen. Samsonowa, położony nieopodal leśniczówki Karolinka pod Przeździękiem. Rafał kiedy go zobaczył, stwierdził że czuje się spełniony i już się tak nie przejmuje ostatecznym wynikiem rozgrywki. Padł nawet bardzo ciekawy pomysł aby w przyszłości pod pomnikiem rozstawić stół i zagrać w Tanneberg Dragona lub inną grę poświęconą bitwie. Po wszystkim wróciliśmy do świetlicy kontynuować boje na planszy gdyż lokalne nadleśnictwo ze względu na szkody spowodowane wichurami nie zezwoliło na wizyty na okolicznych cmentarzach wojskowych.

Sobotnie przedobiednie tury przebiegały bardzo podobnie. W Prusach ponownie rozgorzały walki między I a VIII Armią, a II Armia sukcesywnie posuwała się naprzód, powoli zbliżając się do Nikolaiken i szturmując Ortelsburg. W tym momencie jej siły walczyły już na ograniczonym zaopatrzeniu. W centrum Rosjanie zatrzymali marsz na Poznań i zastanawiali się czy nie wesprzeć spychanej w kierunku Lublina IV Armii. Na pozostałych odcinkach nadal trwały krwawe walki. Jak bardzo wiele krwi zostało przelanej uzmysłowiła nam pierwsza interfaza, w której można rozdysponować uzupełnienia. Niemcy byli w najlepszej sytuacji bo starczyło im sił aby uzupełnić niemal wszystkie straty. Pozostałem strony musiały dokonać nieraz dramatycznych wyborów czym przypieczętowały dalszy los niektórych armii.

Sesja poobiednia wyklarowała pewne rozwiązania i przełamania. VIII Armia dość nieszczęśliwie utraciła na chwilę Instenburg co znacznie ulżyło bardzo skrwawionej I Armii Rennenkampfa. Niemiecki kontratak na całej długości tego odcinka frontu doprowadził do dalszego osłabienia wrogich sił, przez co straciły one swoje walory ofensywne. II Armia zajęła Willenberg, Ortelsburg i Nikolaiken i parła na Lötzen. Jej uderzenie na Soldau zostało powstrzymane. Na południu zabrakło Rosjanom świeżej krwi i Lublin wpadł w ręce I C.K. Armii, która przy okazji rozbiła znaczne siły przeciwnika. Sama jednak moralnie była na granicy załamania i pomimo tak spektakularnego sukcesu musiała zrobić pauzę operacyjną. W tym miejscu uparte trwanie przy celach wojny okazało się dla Rosjan brzemienne w skutkach. Na dalszych odcinkach frontu uzupełnione siły obu stron kontynuowały otwarty bój spotkaniowy, który miejscami doprowadził do wzajemnego odcięcia się od zaopatrzenia poszczególnych formacji. Miejscami uwidaczniać się zaczęła przewaga moralna Rosjan, którym ciut łatwiej było przechodzić testy efektywności. Na tym zakończyliśmy rozgrywkę dnia drugiego i przenieśliśmy uwagę na grillowanie oraz nocne Polaków rozmowy przy cytrynówce.

W niedzielę zagraliśmy bodajże jeszcze dwa etapy. W Prusach Wschodnich zaczęły panoszyć się posiłki z frontu zachodniego, które miały zabezpieczyć podejście pod Allenstein. Pod Usdau I korpus II Armii Samsonowa został mocno pokiereszowany co nawet oddało historyczne ciężkie walki jakie odbyły się w tym rejonie. Tym samym dalszy plan Niemców zakładał wyjście na skrzydło II Armii z tego kierunku. I Armia Rennenkampfa po zdobyciu Instenburga powoli cofała się aby odtworzyć zdolności bojowe. Stojące naprzeciw nim niemieckie dywizje częściowo zapakowały się do pociągów i ruszyły pobić Samsonowa. Szkoda, że zabrakło czasu aby zobaczyć jak to się rozstrzygnie. Na południu z kolei obie strony były tak skrwawione i zdemoralizowane, że dochodziło do nielicznych starć na froncie. Przewaga Austro-Węgier wynikająca z niezwiązaniem celami wojny pozwalała na oderwanie części sił z zamiarem uporządkowania szeregów. Sporo sił pozostawała nadal w ograniczonym zaopatrzeniu lub była całkowicie od niego odcięta. Wokół Lublina panował nareszcie spokój. C.K. żołnierze zbierali się aby wykorzystać przewagę na tym odcinku i nacierać dalej, być może na punktowany Iwanogorod lub po przeprawie przez Wieprz w kierunku na Chełm. Należało się spieszyć bo posiłki rosyjskie były już w drodze.

W tym miejscu przerwaliśmy rozgrywkę. Rozegraliśmy około ¼ całej kampanii. W momencie, w którym kończyliśmy po podliczeniu wszystkich punktów zwycięstwa, w tym tych ujemnych, Państwa Centralne prowadziły 60:40. Jak przejrzeliśmy tor tur, liczbę posiłków i dostępnych uzupełnień to z czasem przewaga liczebna Rosjan mogła się uwidocznić, zwłaszcza w stosunku do wojsk Austro-Węgierskich, których morale jest także odrobinę niższe. Pełna kampania w 1914: Twilight in the East to zupełnie inny rodzaj rozgrywki niż w pojedyncze scenariusze. Daje bardzo dokładny obraz zmagań na froncie wschodnim I Wojny Światowej. Dylematy strategiczne są tu bardzo wyraźne i dotyczą wielu aspektów rozgrywki, tym bardziej gdy występuje kilku głównodowodzących po każdej ze stron. Klimat walk na wschodzie czuć w każdym momencie, potrafi naprawdę porwać wyobraźnię. Przy tulu jednostkach i starciach fajnie widać jak wpływają one na ogólny przebieg kampanii, przesunięcia frontu i realizację planów każdej ze stron. Pomimo, że pojedynczych rozstrzygnięć jest bardzo dużo to w żaden sposób nie gasi to emocji towarzyszącej rozgrywce i jej dynamiki. Niektórzy mogą się obawiać, że kampania to „monster” w najczystszej postaci, zwłaszcza że podręcznik zasad to niemal 50 stron. Okazuje się, że cała gra jest koncepcyjnie bardzo przemyślana i logicznie się spina. Zasady są świetnie napisane i bardzo eleganckie w praktycznym użyciu. Po jednym lub dwóch etapach stosuje się wszelkie przepisy z dużą sprawnością. Co więcej widać tu pomysł autora i staranne odwzorowane realiów ówczesnego konfliktu. Całe zarządzanie planszetkami armii, morale, znacznikami strat w żadnym stopniu nie jest żmudne. Jest to potrzebne bo system rozstrzygania starć jest jednym z lepszych jakie widziałem. Co więcej wiele się szydzi ze zbierania punktów siły w innych grach aby uzyskać korzystniejsze przesunięcie w tabelkach. Tu system zaokrągleń świetnie się spisuje bo nie trzeba nie wiadomo ile angażować jednostek gdyż mniej więcej wiadomo w jakiej kolumnie się znajdziemy. Ważniejszy jest manewr i przygotowanie ataku bo ono zapewnia dodatkowe bonusy. Świetnie widać kto jest „bogiem wojny”. Bez artylerii ciężko zadawać straty wrogowi, stąd kluczowe jest utrzymanie pełnego zaopatrzenia aby efektywnie walczyć. Smaczków jak np. budowanie dodatkowych linii kolejowych czy markery dowódców jest znacznie więcej, ale nie ma sensu ich tu wszystkich przywoływać. Gra w wersji kampanijnej pokazuje cały swój potencjał i teraz ciężko będzie już wrócić do drobnych scenariuszy. Po takim weekendzie jestem jeszcze bardziej oczarowany 1914: Twilight in the East. Gra naprawdę warta grzechu.

Chociaż nie udało się nam rozegrać pełnej kampanii to spotkanie spełniło swoją rolę. Douczyliśmy się zasad w praktyce, rozpoznaliśmy najlepsze kierunki ataków i zebraliśmy ciekawy materiał do analiz taktycznych. Przy okazji wyciągnęliśmy wiele wniosków na temat usprawnienia rozgrywki w przyszłości. Ustaliliśmy, że najlepiej będzie gdy po przeciwnych stronach stanie po 3 graczy, którzy podzielą się dowództwem poszczególnymi armiami naprzemiennie aby zwiększyć tym samym chaos decyzyjny i konflikt interesów dowódców poszczególnych armii. Nawet już mamy pierwszych ochotników na dwa wakaty dowódcze. Do tego przydałyby się planszetki znane z 1914: Serbien Muss Sterbien lub 1914, Offensive à out rance z kurtynkami dla osłony stanu formacji. Być może ciut większa mapa i małe bloczki zamiast żetonów jednostek także by się sprawdziły. Forma spotkania także była strzałem w dziesiątkę: miejscówka super, ekipa genialna, zaplecze gastronomiczne dzięki mojej Mamie wspaniale, klimat i duch historii wszechobecne. Bez wątpienia postaramy się cyklicznie spotykać na takie granie, w najgorszym razie raz na rok. Dodatkowo świetlica pokazała potencjał aby zrealizować nawet większe spotkania do ok. 20 osób.

Na koniec kieruję wielkie podziękowania do moich wspaniałych kompanów dzięki którym spędziłem wspaniały weekend i do moich rodziców, którzy raczyli nas gościną. Przy okazji dodam, że od wielu lat marzyłem o takiej formie promocji „mojej małej ojczyzny”, którą jest Gmina Wielbark.

Link do galerii ze spotkania: https://photos.app.goo.gl/CdPWjsuyGs1Nu3xg9
Awatar użytkownika
dbj
Capitaine
Posty: 850
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 15:09
Lokalizacja: Muszyna
Has thanked: 269 times
Been thanked: 255 times
Kontakt:

Re: 1914: Twilight in the East 1914 (GMT)

Post autor: dbj »

Relację pisałeś chyba dłużej niż trwała rozgrywka ;) w każdym razie, żeby spokojnie ją przeczytać muszę wziąć urlop od dzieci ;)
Fajna inicjatywa.
Nie ma idealnych systemów, są tylko takie, które akceptujemy bardziej lub mniej.
Autor nieznany, przełom XX i XXI wieku.
Awatar użytkownika
Bambrough
Adjoint
Posty: 738
Rejestracja: poniedziałek, 14 czerwca 2010, 14:45
Lokalizacja: Ortelsburg/Warszawa
Has thanked: 2 times
Been thanked: 26 times

Re: 1914: Twilight in the East 1914 (GMT)

Post autor: Bambrough »

dbj pisze: środa, 10 sierpnia 2022, 18:16 Relację pisałeś chyba dłużej niż trwała rozgrywka ;) w każdym razie, żeby spokojnie ją przeczytać muszę wziąć urlop od dzieci ;)
Fajna inicjatywa.
Zupełnie nie miałem czasu aby ją napisać na spokojnie, dopiero podczas urlopu udało mi się coś naskrobać, ale co ojciec ojcu będzie tłumaczył. Co ciekawe na grupie na FB nie da się wrzucić bo blokują ją jako spam.
RAJ
Général de Division
Posty: 3945
Rejestracja: czwartek, 14 maja 2015, 14:09
Has thanked: 120 times
Been thanked: 409 times

Re: 1914: Twilight in the East 1914 (GMT)

Post autor: RAJ »

Chętnie bym się dołączył do grania w monstera...
"Jest to gra planszowa. Każdy gracz ma planszę i lutuje nią przeciwnika." - cytat za "7 krasnoludków - historia prawdziwa."
Awatar użytkownika
cadrach
Capitaine
Posty: 877
Rejestracja: niedziela, 6 listopada 2011, 10:30
Lokalizacja: Puszcza Piska
Has thanked: 84 times
Been thanked: 141 times
Kontakt:

Re: 1914: Twilight in the East 1914 (GMT)

Post autor: cadrach »

Jako Samsonowowi, miło było mi wizytować pomnik własnego samobójstwa... ;-)
Fajny wypad to był. Dobre wspomnienia, dzięki za przypomnienie.
Duże gry wojenne = jeszcze lepsza zabawa.
no school, no work, no problem
Awatar użytkownika
Bambrough
Adjoint
Posty: 738
Rejestracja: poniedziałek, 14 czerwca 2010, 14:45
Lokalizacja: Ortelsburg/Warszawa
Has thanked: 2 times
Been thanked: 26 times

Re: 1914: Twilight in the East 1914 (GMT)

Post autor: Bambrough »

cadrach pisze: środa, 10 sierpnia 2022, 22:45 Jako Samsonowowi, miło było mi wizytować pomnik własnego samobójstwa... ;-)
Fajny wypad to był. Dobre wspomnienia, dzięki za przypomnienie.
Duże gry wojenne = jeszcze lepsza zabawa.
Mieliśmy naprawdę wspaniałą "pakę" nie tylko do grania. Na pewno to powtórzymy. Moim rodzicom wszystko się bardzo podobało i bardzo Was polubili.
Awatar użytkownika
Darth Simba
Sous-lieutenant
Posty: 373
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 17:46
Lokalizacja: Przasnysz
Been thanked: 3 times

Re: 1914: Twilight in the East 1914 (GMT)

Post autor: Darth Simba »

No i się chwali takie podejście.
Ostatnio rozegrałem z Imć Sławkiem krótka partyjkę w grę ową ;)

Następna rozgrywka przez Vassala, ale może kiedyś jak będzie urlopu więcej, i primogenitura podrośnie, to może da radę całość frontu na stole rozłożyć :D
wittwelsh
Sergent
Posty: 133
Rejestracja: niedziela, 23 października 2011, 10:58
Has thanked: 30 times
Been thanked: 10 times

Re: 1914: Twilight in the East 1914 (GMT)

Post autor: wittwelsh »

Kurczę, relacja Bambrougha zadziałała lepiej niż cała kampania reklamowa GMT, chyba sobie kupię na eBayu. :)
ODPOWIEDZ

Wróć do „I wojna światowa i dwudziestolecie międzywojenne”