Krótki wieczór z wariantem "solo" Pattonem. U niego droga jest najkrótsza - tylko 8 pól. Chwila główkowania i nim też spokojnie można przeskoczyć za Ren w
4 rundzie (tak samo jak Bradem dzieje się to w pierwszej akcji 4 rundy). Można zastosować "ulubiony wariant otwarcia Ozy'ego" ale nie jest to konieczne.
Tym razem udało mi się to w pierwszej rozgrywce (na 7 kart pościgu trafiła się jedna piechota i jedne Les Boches, opór w Mainz to zwykła piechota, zorganizowany opór przez 3k6 nie zablokował trasy natarcia).
Wychodzi na to że w wariancie "solo" to Monty ma najgorzej. Siadłem do niego na końcu. Tutaj mamy 10 pól z Zygfrydem i oporem za Renem, albo 11 pól "czystych" do Arnhem. Wybrałem drugi wariant, planując uderzenie dwoma korpusami (XXX szpica, XII tyły). Po 4 rozgrywkach zameldowałem się Montym w Arnhem w
5 rundzie. W drugiej i trzeciej grze byłem o włos od sukcesu (ale np. rzuciłem 5 na 3k6). Czyli jednak da się zejść poniżej 6 rund, i nie jest to takie nieprawdopodobne, choć jest ciut więcej losowości po drodze (11 kart pościgu + 4 rzuty 3k6).
No to solówki w RtR mam już chyba za sobą - wyszła z tego umiarkowanie skomplikowana łamigłówka na dwa wieczory
Dla mnie wniosek jest taki, że powinno się zmienić mechanizm tężenia oporu niemieckiego na mniej losowy - rzuty kością zamienić np. na automatyczne dokładanie oporu na najkrótszej niebronionej w danym momencie drodze do Renu (de facto wg takiej reguły zwykle dokładają sobie nawzajem znaczniki gracze).